wywiad
Zaledwie od roku jest członkiem narodowej kadry fryzjerskiej, a już ma na swoim koncie najważniejsze branżowe trofeum: złoty medal Mistrzostw Świata, w kategorii Awangarda damska – strzyżenie i koloryzacja. Fryzjerstwo poza solidnym rzemiosłem to dla niej także możliwość spełniania swoich artystycznych wizji. Uwielbia metamorfozy, nietuzinkowe koloryzacje i odważne strzyżenia. Ma głowę pełną pomysłów, zawodowych marzeń i planów.
Katarzyna Foto: Rafał Słowikowski
Jak zaczęła się Pani droga do fryzjerstwa? Kiedy zrozumiała Pani, że to właśnie w tym zawodzie chce się Pani realizować? Katarzyna Pawłowska: Moja droga do fryzjerstwa nie była od początku taka oczywista. Chciałam iść do szkoły plastycznej, by zostać artystką, natomiast rodzice woleli, żebym nauczyła się najpierw jakiegoś zawodu – np. fryzjera. Na szczęście ich sugestie wyszły mi na dobre. Z czasem, kiedy zobaczyłam we fryzjerstwie nie tylko rzemiosło, zaczęło mnie to interesować. W pierwszym roku swojej pracy jako samodzielny fryzjer zorganizowałam festyn fryzjerski z pokazem, gdzie uczesałam około 20 osób. To było coś niesamowitego i dotąd niespotykanego w moim niewielkim Opolu. Wszyscy wspominamy to wydarzenie do dzisiaj. Był to przełom w mojej karierze fryzjerskiej, poczułam wtedy wiatr w skrzydłach. Jakie cechy i predyspozycje są potrzebne do tego, aby zostać dobrym, cenionym fryzjerem? K.P.: Na pewno trzeba być cierpliwym, mieć predyspozycje i zamiłowanie artystyczne oraz zdolność do logicznego, wręcz matematycznego myślenia. Warto być również dobrym psychologiem, co przydaje się w kontaktach z klientami i załogą, z którą się współpracuje. Ważne jest, aby zdobyć zaufanie naszych klientów, którzy nas oceniają i do nas wracają. Warto również pokazywać swoje umiejętności na różnego rodzaju konkursach. Po zdobyciu podium utwierdzamy się w przekonaniu, że jesteśmy w dobrym miejscu w swoim życiu. Jest Pani laureatką najważniejszego konkursu fryzjerskiego – zdobyła Pani złoty medal Mistrzostw Świata. Wcześniej startowała Pani w różnych branżowych zawodach. Skąd zamiłowanie do konkursowej rywalizacji? K.P.: Zawsze chciałam otaczać się światem artystycznym, a konkursy dają mi możliwość kreatywnego działania i podnoszą pozytywnie poziom adrenaliny. Każda wygrana nakręcała mnie do kolejnych startów. Jest to niesamowity czas, który jest pełen emocji, próby sił i sięgania w głąb swojej duszy. Mimo tego, że jest to ciężkie do pogodzenia z codziennym życiem, jest to coś, co wydobywa ze mnie 300 procent więcej energii do bycia coraz lepszym fryzjerem. Jakie korzyści, poza tytułami i nagrodami, wiążą się z udziałem w mistrzostwach fryzjerskich? K.P.: Niestety nie w każdych konkursach zdobywa się nagrody. Pod tym względem nasza branża trochę kuleje. Co za tym idzie na Mistrzostwach Świata oprócz dyplomu i przepięknego pucharu jest jedynie uznanie, tytuł i satysfakcja. Mimo to walczymy o to jak lwy. Chcemy poczuć się docenieni i zauważeni. Pragniemy pokazać innym fryzjerom, że można się od nas uczyć, ponieważ włożyliśmy ogrom pracy w to, by zdobyć ten tytuł.
104
Pawłowska Tytuł Mistrzyni Świata wywalczyła Pani we fryzjerstwie awangardowym. Czy to oznacza, że woli Pani przygotowywać fryzury artystyczne – w ramach konkursów, show czy kolekcji, niż te codzienne, użytkowe w salonie? K.P.: Na szczęście u mnie w salonie nie ma nudy. Mam zarówno klientki, które wolą klasykę, jak i te, które są niesamowicie awangardowe. Największą przyjemność sprawia mi różnorodność mojej pracy, tak więc każdy dzień przynosi mi nowe wyzwania i daje mi radość. Aby tworzyć ciekawe, kreatywne rzeczy, potrzebne są nowe pomysły i inspiracje. Gdzie Pani ich szuka? K.P.: Wszędzie otaczają nas piękne rzeczy. Szczególnie dużo jest ich w przyrodzie, np. w roślinności – wszystko to bardzo mnie inspiruje. Do tego oczywiście jest Internet, czyli prawdziwa kopalnia pomysłów. A jakie są Pani zawodowe fascynacje, kto jest dla Pani wyznacznikiem prawdziwego mistrzostwa we fryzjerstwie? K.P.: Nie mam jednego swojego guru. Fascynuje mnie wielu fryzjerów i jakbym miała ich wymieniać, to na pewno o kimś bym zapomniała. Każdy ma w sobie coś, co mi się podoba i mnie inspiruje. Muszę się przyznać, że jest ich tylu, że oglądam codziennie kogoś innego przed snem i zasypiam z głową pełną pomysłów. Foto: archiwum Katarzyny Pawłowskiej