wywiad
Laureatki konkursu Artego Stars Marta Huseynov oraz Marta Durzyńska
Marta Huseynov oraz Marta Durzyńska należą do czołówki najzdolniejszych fryzjerek-stylistek w Polsce. Udowodniły to, zgarniając najważniejszą nagrodę w konkursie Artego Stars, gdzie mogły wykazać się zarówno pod względem koloryzacji, cięcia, jak i stylizacji włosów. Na co dzień prowadzą wspólnie salon fryzjerski w Kętrzynie – „Fryzownię”, gdzie dbają o wizerunek swoich zaufanych klientek. Same mówią o swoim salonie, że powstał z myślą o wykonywaniu najwyższej jakości usług, stawiając na indywidualne podejście do każdego klienta, profesjonalizm oraz precyzję w pracy. Marta i Marta… ciekawy zbieg okoliczności. Powiedzcie, jak fryzjerstwo stało się Waszą pasją i to w dodatku wspólną? Marta Huseynov: W moim przypadku nie ma historii o wieloletnim zamiłowaniu do fryzjerstwa, czesaniu lalek, członków rodziny i tym podobnych. Fryzjerem zostałam przez przypadek. Już miałam wybierać kierunek studiów, a los chciał, że znalazłam się dorywczo za recepcją znanego salonu fryzjerskiego w moim rodzinnym Olsztynie. Podglądając wtedy pracę fryzjerów i ówczesnej szefowej, pomyślałam, że chciałabym być jak oni. Chciałam dawać ludziom uśmiech, upiększać ich, rozmawiać z nimi i poznawać ich historie. Dziś uważam, że praca fryzjera to jedna z najlepszych rzeczy, jaka przytrafiła mi się w życiu, i nie wyobrażam siebie w żadnym innym zawodzie. Jestem wdzięczna mojej pierwszej szefowej, bo to dzięki niej rozpoczęła się wiele lat temu moja przygoda ze sztuką fryzjerską. Z Martą natomiast poznałyśmy się jakieś 8 lat temu, kiedy przeprowadziłam się do Kętrzyna i rozpoczęłyśmy pracę w jednym salonie. Wspólna praca przerodziła się w przyjaźń na dobre i na złe. Takie bractwo dusz. Marta Durzyńska: Z kolei moja historia z fryzjerstwem rozpoczęła się już w szkole podstawowej, kiedy po lekcjach robiłam metamorfozy koleżankom z klasy przy pomocy maszynki do golenia. W tamtych czasach to była cudowna metoda na cieniowanie włosów (śmiech). Już wtedy bardzo chciałam podążać w tym kierunku. Niestety w mojej miejscowości nie mogłam znaleźć salonu, który przyjąłby mnie na praktyki, dlatego za namową mojej mamy (która uważała fryzjerstwo za zawód niezbyt przyszłościowy) poszłam do technikum agrobiznesu. To był dla mnie stracony rok, jedyne, co dobrego po nim pozostało, to
118
poznani wtedy cudowni ludzie. Po pierwszym roku technikum postanowiłam postawić wszystko na jedną kartę i podążać za marzeniami. Rozpoczęłam poszukiwania praktyk w Giżycku – tam, na moje szczęście, znalazłam salon, który postanowił dać mi szansę. Czas praktyk był bardzo burzliwy – jako młody pracownik miałam swoje za skórą, nie byłam łatwym uczniem (śmiech). Byłam jednak ciągle głodna wiedzy fryzjerskiej. Moja szefowa doskonale potrafiła przekazać mi swoją zdobytą wiedzę, umiejętności oraz styl i estetykę pracy, za co jestem jej bardzo wdzięczna. Jak wspominacie swoje początki w branży? Kto był dla Was największym wzorem, inspiracją? M.H.: Jak wcześniej wspomniałam, przygoda z fryzjerstwem rozpoczęła się u mnie od poznania fryzjerskiej recepcji (śmiech). Z perspektywy czasu wiem, że było to dobre wprowadzenie do zawodu. Dzięki temu jestem świadoma tego, jak na każdym etapie powinien funkcjonować salon fryzjerski. Pierwsze lata pracy wymagają ogromnej pokory i ciągłej nauki, a to drugie w ogromnej mierze zależy od szefa i od tego, czy inwestuje w personel i go szkoli. Myślę, że dla każdego adepta sztuki fryzjerskiej pierwszym fryzjerskim autorytetem jest właśnie jego szef i tak było w moim przypadku. To, czego doświadczyłam w pierwszym salonie, w którym podjęłam pracę, ukształtowało mnie na długie lata. Moim marzeniem był piękny salon i oferowanie najwyższej jakości profesjonalnych usług fryzjerskich – dokładnie tak, jak to było właśnie w tamtym miejscu. Obecnie tak naprawdę czerpię doświadczenie i inspiracje od każdego fryzjera, który mi imponuje – nie mam jednej wybranej osoby, która byłaby dla mnie wzorem.