CO W NUMERZE 3
Przegląd Fantasy Premier League
4-7
Konkurencja nie śpi
8-10 Czy powinniśmy martwić się o Firmino? 12-17 Głos redakcji - prognozy na 2020/2021 18-21 Nowa siła w drugiej linii
SŁOWEM WSTĘPU
BARTEK BOJANOWSKI REDAKTOR NACZELNY
22-23 Czas na Andy’ego? 24-25 Zdjęcie numeru 26-27 One season wonder? 28-29 Nowe nadzieje niebieskiej części Merseyside 30-37 Inauguracje z prawdziwej „grubej rury” 38-39 Recenzja płyty „We get by” 40-41 Czerwona odyseja, czyli 128 lat emocjonującej
historii Liverpool FC oczami Jeffa Gouldinga
REDAKTOR NACZELNY Bartek Bojanowski Z-CA REDAKTORA NACZELNEGO Igor Borkowski GRAFIK Michał Woroch DTP Artur Budziak KOREKTA Bartek Bojanowski, Bartosz Góra Bartłomiej Surma AUTORZY TEKSTÓW Bartek Bojanowski, Igor Borkowski, Artur Budziak, Radosław Chmiel, Bartosz Góra, Kacper Kosterna, Adam Mokrzycki, Mariusz Przepiórka, Mikołaj Sarnowski, Damian Święcicki
2• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Wreszcie! Nowy sezon Premier League hula już w najlepsze! Podopieczni Jürgena Kloppa z animuszem weszli w nową kampanię, co raz dostarczając nam niezwykłych emocji. Ekipa z czerwonej części Merseyside ma przed sobą arcytrudne zadanie – obronić mistrzowski tytuł i pokonać w tym swoistym maratonie całą resztę stawki. Do walki o „majstra” na pewno dołączą inne zespoły – nie wierzę, by scenariusz z poprzedniej kampanii szybko mógł się powtórzyć. Obok Manchesteru City Pepa Guardioli należy zwrócić uwagę na mocno zasilony transferami zespół Chelsea. Ich rywale z Arsenalu również wyglądają na spragnionych triumfu, a po zespołach pokroju Wolverhampton czy solidnie wzmocnionego Evertonu nie do końca wiadomo, czego się spodziewać. Ten sezon na papierze wygląda naprawdę pasjonująco, nie pozostaje nam więc nic innego, jak tylko usiąść wygodnie w fotelach i obserwować ligowe zmagania. W końcu wróciła do gry najsilniejsza liga piłkarska świata, a wraz z nią spora garść nowych pomysłów na unikalne treści. Redakcja Polish Reds po raz kolejny stworzyła dla Was wiele interesujących felietonów i analiz. W tym numerze znajdziecie wiele dywagacji na temat potencjalnych rozstrzygnięć na koniec sezonu, szczegółowe analizy nowych oraz bardziej doświadczonych piłkarzy oraz wiele, wiele więcej! Z prawdziwą radością zapraszam do lektury! Pamiętajcie o naszej lidze Fantasy Premier League! To okazja, by sprawdzić swoją intuicję i wiedzę na temat ligi angielskiej na tle redakcji oraz społeczności fanowskiej! Serdecznie zapraszam do dołączenia. Kod ligi: ibvavn
fot.: facebook.com/liverpoolfc
3• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
KONKURENCJA N
Wraz z rozpoczęciem sezonu 2020/21 Liverpool staje przed nie lada wyzwaniem. W XXI wieku mistrzowski tytuł (Manchester United i Manchester City), a nasi bezpośredni rywale zdecydow w dołączeniu do tego grona. Warto zatem, jak pisał Sun Tzu, „znać swojego wroga” i mieć św Poznajmy zatem konkurencję do walki o mistrzostwo Premier League. Liverpool Zanim przybliżymy Wam profile pozostałych najmocniejszych klubów angielskiej ekstraklasy, spójrzmy na możliwości samego Liverpoolu. Choć więcej naszych przewidywań na najbliższy sezon przeczytacie w „Głosie redakcji”, błędem byłoby pominięcie „The Reds” w tym zestawieniu. Warto pamiętać, że największym rywalem Liverpoolu może okazać się… sam Liverpool. Niezmiennie to nasza drużyna jest typowana do zajęcia pierwszego miejsca po ostatniej kolejce sezonu i m.in. od naszej dyspozycji będzie zależał końcowy układ tabeli. Naszym największym problemem wydaje się być brak odpowiedniej liczby środkowych obrońców (choć Fabinho w meczu przeciwko Chelsea spisał się na tej pozycji bardzo dobrze), a dwa czyste konta w dziewięciu ligowych meczach od lipca nie napawają optymizmem. Z drugiej strony dość pewnie zwyciężyliśmy z dobrze prosperującymi „The Blues” i możliwe, że nawet trzy stracone bramki z beniaminkiem Leeds nie pociągną za sobą złych skutków. Kluczowe w końcu, aby strzelić więcej od przeciwnika.
Manchester City „Obywatele” po koszmarnym sezonie z pewnością będą chcieli się odkuć, ponownie sprowadzając na Etihad Stadium puchar Premier League. Podczas okienka transferowego nie próżnowali i dokonali przemyślanych uzupełnień składu w postaci Nathana Aké oraz Ferrana Torresa. Pierwszy z nich ma być receptą na kłopoty defensywne, które doskwierały drużynie Guardioli w poprzednich rozgrywkach. Drugi zaś ma być uzupełnieniem rotacji w ofensywie po odejściu Leroya Sané do tegorocznego zwycięzcy Ligi Mistrzów – Bayernu Monachium. Pep Guardiola dalej dysponuje piekielnie silną drużyną, więc zrozumiałe jest to, że bukmacherzy i spora rzesza fanów Premier League stawiają Manche4• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
ster City jako głównego faworyta obok Liverpoolu do podniesienia trofeum za zdobycie ligi angielskiej. Kibice wierzą, że poprzedni sezon był tylko wypadkiem przy pracy, a nadchodzący będzie o niebo lepszy; taki, do jakich przyzwyczaił ich hiszpański szkoleniowiec.
Chelsea Marina Granovskaia i Roman Abramowicz swoim zaangażowaniem na rynku transferowym chcą nam zdecydowanie przekazać, że Chelsea powraca do ścisłej elity i to w nie byle jakim stylu. Londyńczycy zakontraktowali już sześciu piłkarzy, których na-
NIE ŚPI
u tylko dwie drużyny zdołały obronić wanie nie próżnują, by przeszkodzić nam wiadomość czekającego nas zagrożenia.
trwały proces. Spójrzmy chociażby, ile czasu zajęło Jürgenowi Kloppowi ponowne zbudowanie z Liverpoolu europejskiego giganta. Zawodnicy będą potrzebowali trochę czasu, aby zaaklimatyzować się w nowym miejscu, ale przede wszystkim stworzyć spójny kolektyw, który będzie budził postrach wśród zespołów angielskiej ekstraklasy. Potencjał jest na pewno, pytanie, czy zostanie w pełni wykorzystany. Jestem zdania, że Chelsea w tym sezonie jeszcze nie włączy się do walki o mistrzostwo, ale w następnych latach będzie jednym z głównych kandydatów w walce o ligowy tytuł.
Manchester United
Manchester City rozegrał do tej pory o jeden mecz mniej niż pozostali faworyci. W pierwszym meczu pokonali na wyjeździe Wolverhampton 3:1 i pokazali, że nie zamierzają odpuścić walki o tytuł fot.: mediotiempo.com
zwiska budzą respekt i podziw. Do tego grona należą: Kai Havertz, Timo Werner, Hakim Ziyech, Ben Chilwell, Thiago Silva oraz Malang Sarr. Do tej listy mogą dołączyć jeszcze Édouard Mendy oraz Declan Rice. Na papierze Frank Lampard ma kadrę, której może pozazdrościć mu większość szkoleniowców. Teraz Anglik stoi przed nie lada wyzwaniem, bowiem nie będzie łatwo poskładać tych wszystkich elementów w całość. Na pewno będzie to długo-
Przed wznowieniem rozgrywek po pandemii COVID-19 mało kto się spodziewał, że ekipa prowadzona przez Ole Gunnara Solskjæra będzie prezentowała najlepszy futbol w lidze oraz zdoła się zakwalifikować do Ligi Mistrzów. Mało realny scenariusz, a jednak mający miejsce. Sztab szkoleniowy stoi teraz przed zadaniem, aby zespół utrzymał dobrą formę i na stałe powrócił do walki o najwyższe cele. Nie będzie jednak to takie proste do wykonania. Co prawda, mają niezłe fundamenty, wokół których można budować drużynę z prawdziwego zdarzenia, ale bez odpowiednich wzmocnień mogą o tym zapomnieć. Zarząd klubu z Old Trafford bardzo starał się o podpis jednego z najlepiej zapowiadających się piłkarzy młodego pokolenia – Jadona Sancho. Jak dobrze wiemy, negocjacje zakończyły się fiaskiem, a młody Anglik kontynuuje swoją przygodę w BVB. Dokonując zaledwie jednego transferu (Donny van de Beek z Ajaxu Amsterdam) w tak konkurencyjnej lidze, jaką jest Premier League, ciężko jest posiadać ambicje rasowych zwycięzców. Inauguracja sezonu podopiecznych Solskjæra nie należała do najprzyjemniejszych. Kibice zgromadzeni w „Teatrze Marzeń” musieli obejść się smakiem, bowiem ich ulubieńcy doznali porażki 1:3 z Crystal Palace. Zobaczymy, czy zawodnicy będą w stanie nawiązać do swojej formy po lockdownie, czy jednak ich znakomita dyspozycja okaże się jedynie przypadkową zwyżką formy. 5• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Grupa pościgowa „Typie jak miejsce, to chce pierwsze z ligi, nie miałem wygrać tak jak Leicester City” – poza najsilniejszymi drużynami opisanymi wyżej, nie można zapominać o wielu innych klubach z potencjałem. Ich finalne zwycięstwo byłoby niespodzianką, ale wszyscy mierzą wysoko i – „głośno lub po cichu” – wierzą w ostateczny sukces. Do takich drużyn z pewnością zaliczamy Leicester, dwie londyńskie niewiadome, czyli Arsenal i Tottenham, a także nieco dalej Wolves i (ekhm!) Everton. Leicester pozytywnie mnie zaskoczyło, zaczynając sezon dwoma wysokimi zwycięstwami (3:0 i 4:2). Po fatalnej końcówce ubiegłego sezonu i osłabieniach defensywnych (kontuzje Evansa, Morgana i Perreiry) nie wróżyłem drużynie „Lisów” specjalnie dobrych wyników. Nie kupiłem nawet cieszącego się 18% zaufaniem wśród menedżerów FPL Justina, spodziewając się traconych bramek i trudnych meczów. Tymczasem Leicester, które nie dokonało praktycznie żadnych transferów (dołączył jedynie Castagne oraz kilka dni temu Cengiz Ünder), po drugiej kolejce zajmuje pierwsze miejsce i ma potencjał na kolejne zwycięstwa. Wątpię, żeby mieli szansę liczyć się w walce o mistrzostwo, ale nauczyłem się już, by nie skreślać ich przedwcześnie. Duet ze stolicy, to jak wspomniałem, swego rodzaju niewiadome. Arsenal również nie dokonał zniewalających transferów, aczkolwiek zakup Williana, Cedrica oraz Gabriela powinien dobrze uzupełnić układan6• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Inny z pretendentów - Chelsea, uległ obecnemu mistrzowi 0:2. Dwie bramki strzelił dla Liverpoolu Mané i szczerze mówić drużyna z Londynu nie zachwyciła w tym meczu fot.: liverpoolfc.com
kę Artety. Hiszpan zdaje się być jednym z mocniejszych punktów „Kanonierów” i dzięki niemu „Armatki” powinny zająć wyższe miejsce niż w poprzednich latach. Dobrze rozpoczęli sezon i myślę, że stać ich, aby powalczyć o miejsce w europejskich pucharach. Tottenham natomiast, po raz pierwszy od lat dokonał ciekawych transferów (Doherty, Bale, Reguilón, Höjbjerg), czym zdecydowanie zwiększył swoje szanse na walkę w Premier League. Nie jestem fanem taktyki Mourinho, ale kadra „Spurs” ma potencjał i pomimo kiepskiego meczu inauguracyjnego z Evertonem, Londyńczycy szykują się do walki o najwyższe cele. Zdroworozsądkowym priorytetem wydaje się być miejsce gwarantujące grę w Lidze Europy, ale może „Kogutom” uda się mnie zaskoczyć. Porażka Tottenhamu z Evertonem to nie przypadek. Skłamałbym, mówiąc, że klub z Liverpoolu rozegrał wówczas wspaniałe spotkanie, ale zawodnicy Carlo Ancelottiego zdają się tworzyć solidną grupę piłkarzy, co potwierdziło chociażby wysokie zwycięstwo w drugiej kolejce. „The Toffees” niejednokrotnie dokonywali już spektakularnych transferów (tym razem: Allan, Doucouré czy James Rodríguez), by ostatecznie zawsze kończyć w środku tabeli. Ostatni raz zakończyli sezon w TOP 5 siedem lat temu i niezależnie od dobrej formy wątpię, aby udało im się powtórzyć chociażby to osiągnięcie.
Po pierwszych kolejkach w„czubie” tabeli pojawiły się dwa„czarne konie”: Crystal Palace (zdjęcie u góry), który pokonując Southampton i Manchester United zmierzył się w 3. kolejce z Evertonem, który również w dwóch pierwszych meczach sezonu zdobył 6 punktów, odprawiając Tottenham i WBA. Górą okazali się podopieczni Ancelottiego wygrywając 2:1 fot.: goal.com
Na fali zeszłorocznego sukcesu do naszego zestawienia trafiło również Wolves. Najbardziej portugalska drużyna Premier League straciła ważnych zawodników swojej drużyny (Doherty, Diogo Jota), a zakupy 18-letnich Fábio Silvy i Ki-Jany Hoevera oraz (już kontuzjowanego) Marçala nie przyniosą, moim zdaniem, oczekiwanych rezultatów w najbliższym sezonie. Zespół „Wilków” pozostaje uzależniony od dobrej formy Jiméneza oraz Traoré i nie wróży to niczego dobrego. Wolverhampton pozostanie silną drużyną, możliwe nawet, że skończą sezon nad Evertonem, ale wyjątkowe sukcesy wydają się być dość odległą wizją.
Podsumowanie Niewiele ponad tydzień temu Pep Guardiola, zapytany o znaczenie derbów przeciwko Liverpoolowi i Manchesterowi United, stwierdził, że LFC to tylko jedna z wielu mocnych drużyn Premier League i w żadnym wypadku nie jest ważniejszym rywalem od „Czerwonych Diabłów”. Zgadzam się, że wewnątrzmiastowe spotkania zawsze powinny budzić najwięcej emocji, ale realna walka o mistrzostwo kraju ponownie roze-
gra się między Liverpoolem i „Obywatelami”. Różnica względem poprzedniego sezonu jest taka, że rywalizacja zapowiada się na o wiele bardziej wyrównaną. Na naszej drodze stanie więcej solidnych drużyn, a i nasza taktyka stanie się bardziej przewidywalna. Całoroczna batalia będzie się zatem toczyć do ostatnich kolejek, a o finalnym zwycięstwie zadecydują detale. Mamy nadzieję, że z tej bitwy, zwanej Premier League 2020/21, wrócimy z tarczą, a nie na tarczy. IGOR BORKOWSKI I ADAM MOKRZYCKI 7• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Czy powinniśmy martwić się o
Firmino?
Nowy sezon nareszcie się rozpoczął, a Liverpool przystępuje w nim do obrony krajowego mistrzostwa. By tego dokonać, The Reds potrzebują wkładu każdego zawodnika w klubie. W tym materiale skupię się na sylwetce Roberto Firmino. Czy Brazylijczyk faktycznie wypada blado na tle reszty ofensywnych graczy? Bartek Bojanowski
G
dy Firmino przychodził na Anfield latem 2015 roku, kibice Liverpoolu mówili co najwyżej o pozyskaniu gracza z niezłym potencjałem. Nikt nie wymagał od słabo znanego Brazylijczyka odmiany gry zespołu czy liczb na poziomie Luisa Suáreza. Szybko jednak dał o sobie znać całej lidze i piłkarski świat mógł ze spokojem przyglądać się rozwojowi Bobby’ego. Obecnie ma łatkę napastnika, który jest niezastąpiony nawet w przypadku słabszej formy strzeleckiej. Nie da się mu odmówić perfekcyjnego opanowania i realizowania założeń taktycznych jako fałszywa dziewiątka. Pytanie tylko, ile czasu musi upłynąć, by ktoś stwierdził, że potrzebna jest zmiana na „żądle”? Ale do rzeczy, napastnik zawsze jest napastnikiem – rozlicza się go ze zdobytych goli, nawet jeśli jest nim „pierwszy obrońca”. Brazylijczyk w swoim pierwszym sezonie w barwach The Reds strzelił 11 bramek we wszystkich rozgrywkach, a w następnej kampanii dodał do tego jedno trafienie. Właśnie wtedy przyszedł jego najlepszy sezon, gdyż kampanię 2017/18 zakończył z liczbą 27 bramek w meczach o stawkę. Rok później miał na koncie 16 goli. I tu zaczyna się problem, gdyż zwycięską dla Liverpoolu kampanię 2019/20 zakończył z dorobkiem 12 trafień. Trzeba tutaj zaznaczyć, że Firmino wystąpił w każdym kolejnym spotkaniu ligowym, więc jego 9 goli w Premier League wygląda dosyć mizernie. Dajmy mu jednak szansę. Być może ma mniej dogodnych sytuacji niż pozostała dwójka naszego super
8• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
trio? Spójrzmy na statystykę „expected goals” (sytuacje, gdzie zawodnik powinien strzelić gola) zestawiając dane z zeszłego sezonu właśnie Firmino, Salaha oraz Sadio Mané. Na szczycie tego zestawienia znalazł się Momo Salah, który zanotował 19 trafień w sezonie przy wskaźniku „expected goals” na poziomie 19,1. Oznacza to, że Egipcjanin pakuje do siatki praktycznie każdą piłkę, którą powinien. Ciekawie robi się tuż za nim, gdzie Mané, strzelając 18 goli w ciągu kampanii, współczynnik ten ma na poziomie 13,5. Przy nazwisku Firmino indeks zatrzymał się na wartości 13,4. Ile bramek ustrzelił ulubieniec Kloppa? 9. Wniosek jest prosty, Bobby marnuje zdecydowanie za dużo sytuacji. W końcu Mané z takiej samej liczby okazji wycisnął 2 razy więcej konkretów. Nawet sprawdzając średnią liczbę oddanych strzałów na spotkanie trudno doszukać się argumentów na korzyść Firmino. Co prawda nie strzela tyle co Salah (średnio 4,07 na mecz), bo Brazylijczyk oddaje średnio 3,01 uderzenia na spotkanie, ale w rywalizacji z senegalskim napastnikiem wypada po po pro-
fot.: fotmob.com
9• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Czy Firmino będzie nadal zadziwiał? Początek sezonu nie należy do najlepszych, ale kibice Liverpoolu mają nadzieję, że będzie już tylko lepiej fot.: theguardian.com
stu słabo - ten strzela średnio 2,49 raza na mecz. Możecie się domyślić, który z tej trójki najrzadziej kieruje swoje uderzenia w światło bramki. Za poprawne wytypowanie nagroda w postaci niepokoju związanego z brakiem solidnych alternatyw na pozycji numer 9. Gdy zestawimy ze sobą więcej statystyk, możemy wydedukować, że Sadio Mané potrzebuje średnio 4 strzałów, by umieścić piłkę w siatce. Salah około 8. Roberto Firmino musi oddać strzał mniej więcej 11 razy, by futbolówka znalazła drogę do bramki. Wychodzi na to, że skuteczność Firmino to naprawdę spory problem. Jego współczynnik goli do oddanych strzałów to 0,09. Jest to naprawdę słaby wynik. Z wielkiej sympatii do Bobby’ego sprawdziłem coś jeszcze. Być może zawsze ma gorsze sytuacje na strzelenie gola niż partnerzy – pomyślałem. Pomógł mi w tym współczynnik, który pokazuje, ile„expected goals” przypada na jeden strzał zawodnika, czyli jak dobre są okazje, z których piłkarz oddaje strzał. Powinienem jeszcze dodać, że nie uwzględniam tutaj podejść do rzutów karnych. W każdym razie, na pierwszym miejscu znalazłem Sadio Mané - z indeksem 0,18. Oznacza to, że Senegalczyk zdecydowanie najczęściej dochodzi do sytuacji, które określamy jako dogodne. Firmino oraz Salah obaj posiadają ten współczynnik na poziomie 0,13. Tutaj dopiero widać różnicę – przecież Egipcjanin do końca liczył się w wyścigu o koronę króla strzelców, a Bobby nie zdołał przebić bariery 10 bramek. Na koniec sprawdziłem statystyki pod kątem defensywy. Przecież to w tym segmencie Firmino nie ma sobie równych, prawda? Na początek sprawdźmy próby pressingu. No i faktycznie – Bobby podjął ich zdecydowa10• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
nie najwięcej, bo aż 694 w całym sezonie. Salah zgromadził ich 552, a Mané 504. Jednak co z tego, że ktoś podbiega do przeciwnika, by wywrzeć presję. To wcale nie musi przynieść efektu. Znalazłem również tabelę ukazującą „udane” próby pressingu, czyli takie, po których w przeciągu 5 sekund drużyna odebrała piłkę. Firmino ta sztuka udała się 216 razy, Salahowi 180, a Mané 153 razy. Najskuteczniejszy przy wywieraniu presji na rywalu jest zatem Salah (32,6% udanych prób pressingu), dopiero później Firmino (31,1%), a na końcu Mané (30,4%). Jeśli chodzi o przejęcia piłki, Brazylijczyk zdołał wyłuskać futbolówkę spod nóg rywala 11 razy – tyle samo co Mané. Salahowi ta sztuka udała się jedynie 5 razy. Jednak Firmino ma zdecydowanie najwięcej wybić. Bobby oddalił zagrożenie od bramki 16 razy w ciągu sezonu, podczas gdy Mané i Salah zrobili to odpowiednio 5 i 2 razy. Na koniec zerknąłem jeszcze na liczbę bloków, jaką zgromadziła na swoim koncie cała ta trójka. Firmino w sezonie 2019/20 zablokował 42 podania i 5 strzałów. Mané 29 podań i 1 strzał, a Salah 10 podań i 3 strzały. Widać tutaj, kto jest zdecydowanie najlepszy w szybkim doskoku i czytaniu rywala. Tutaj punkt dla Firmino. Wnioski nasuwają się tutaj same. Firmino nadal jest bardzo przydatny w destrukcji, jednak jego gra na pozycji 9 pozostawia wiele do życzenia. Marnuje zbyt wiele sytuacji, zbyt małą liczbę strzałów oddaje choćby w światło bramki. Pytanie, czy przydatność w grze pressingiem ściąga z niego odpowiedzialność za strzelanie goli? Moim zdaniem nie tak powinno to wyglądać. Oczywiście, mamy bardzo bramkostrzelnych skrzydłowych, lecz rolą napastnika jest w głównej mierze pakowanie piłki do siatki. Mam szczerą nadzieję, że Bobby wróci do swojej optymalnej dyspozycji strzeleckiej, bo mam wrażenie, że nawet cierpliwość Kloppa ma gdzieś swoje granice.
fot.: facebook.com/liverpoolfc
11• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
12• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
2
2 / 0
0 2
I J C K
A D E R Y Z S O O Ł G OGN R P
1 2
O Z E S
13• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
U N
Bartek Bojanowski redaktor naczelny
bbojanowski@polishreds.pl
Mané i Salaha, wyjdzie nam z tego drużyna kompletna. Mam tylko nadzieję na powrót do formy Roberto Firmino, ale o tym możecie przeczytać w moim tekście. Koniec końców uważam, że Manchester City, uzbrojona po zęby Chelsea czy wstający z kolan Arsenal nie są w stanie zakończyć ligowych zmagań przed nami.
Sezon ruszył już pełną parą, eksperci z całego świata żywo dyskutują na temat kampanii 2020/2021. Wielu z nich twierdzi, że Liverpool nie zdoła obronić mistrzowskiego tytułu i jako potencjalnego triumfatora rozgrywek wskazują drużynę Manchesteru City. Adam Mokrzycki Przez pewien czas obawiałem się, że autor tekstów amokrzycki@polishreds.pl przez pasywność na rynku transferowym faktycznie nie będziemy w stanie dotrzymać kroku Obywatelom. Se- Zwykle wraz z rozpoczęciem nozon to przecież prawdziwy maraton. wego sezonu wielu ekspertów, ale Na szczęście moje wątpliwości są suk- również kibiców podejmuje się cesywnie obalane przez klub z Mer- wyzwania wytypowania końcoseyside. Osobiście uważam, że to wła- wych lokat w lidze. Nasza redakśnie my zakończymy bieżący sezon na cja również postanowiła się pobapierwszej lokacie. Nie będzie to wy- wić w tego typu przewidywania. czyn na miarę różniTegoroczne rozcy punktowej z pogrywki Premier Leprzedniej kampanii, ague zapowiadalecz znów wzniesieją się niezwykle famy w górę puchar scynująco. Już na za ligowe mistrzosamym starcie bylistwo. Dlaczego jeświadkami zaTen sezon jest dla mnie śmy stem takim optymipierających dech w nieprzewidywalny stą? Mamy wszystpiersiach meców, a kie argumenty na to dopiero począze względów powtórkę z roztek. Owocna inaupozasportowych. rywki. Skład, nie liguracja oraz barcząc braków na podzo aktywna poCovidowe testy mogą zycji stopera i klastawa najmocniejwykluczyć gwiazdy sycznego napastszych zespołów na nika wygląda obecrynku transferoz kluczowych spotkań nie świetnie. Mamy wym może gwarannajlepszego bramtować sezon, jakieArtur Budziak karza w lidze, topogo jeszcze nie miewe boki obrony oraz prawdziwego l i ś m y okazji oglądać. dyrygenta defensywy w jej środku. Jestem zdania, że czekająca nas kamŚrodkowa linia obsadzone jest tak pania nie będzie aż tak przewidywalmocno, że Klopp pewnie uśmiecha na jak poprzednia, a Liverpoolowi o się na samą myśl o rotacjach, jakie obronę tytułu mistrzowskiego będzie będzie mógł stosować. Gdy doda- zdecydowanie ciężej, niż o jego odmy do tego zabójczo skutecznych zyskanie sprzed 30 lat. Przedstawi14• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
ciele tzw. Big 6 poczynili odpowiednie wzmocnienia, aby utrzymać się w czubie elity, ale i postarać się o przełamanie hegemonii Liverpoolu oraz Manchesteru City nad resztą stawki. Na papierze najgroźniejsza wydaję się być Chelsea, która na wzmocnienia wydała ponad 200 mln £, oraz Manchester United, który po wznowieniu rozgrywek po okresie kwarantanny imponował formą. Co do reprezentantów północnej części Londynu, uważam że będą mieli swoje 5 minut, ale w kontekście całego sezonu nie będą rozdawać kart. Nie jest jednak powiedziane, że reszta stawki na czele z Leicester, Wolverhampton czy Evertonem nie namiesza w górze tabeli. Nam kibicom nie pozostaje teraz nic innego, jak ,,usiąść głęboko w fotelach, zapiąć pasy” i śledzić przebieg sezonu.
Igor Borkowski autor tekstów
iborkowski@polishreds.pl
Wraz z rozpoczęciem sezonu 2020/21 Liverpool staje przed nie lada wyzwaniem. W XXI wieku tylko dwie drużyny zdołały obronić mistrzowski tytuł (Manchester United i Manchester City), a „pokwarantannowa” forma Liverpoolu pozostawiała nieco do życzenia. Dodając do tego możliwy spadek koncentracji (bo przecież nasi zawodnicy wygrali Premier Leauge po 30 latach) oraz piekielnie zmotywowaną konkurencję, zapowiada się niezwykle wyrównany rok w angielskiej piłce. Możliwości naszych bezpośrednich rywali opisaliśmy, wraz z Adamem Mokrzyckim, w innej części magazynu, ale nie potrzeba długiej analizy by zrozumieć powagę sytuacji. Ostateczny wygląd tabeli będzie zależał od wielu czynników, ale nie
można zapominać, że wciąż mamy jedną z najsilniejszych drużyn ligi z fantastycznym szkoleniowcem na ławce trenerskiej. Transfery, przede wszystkim, Thiago, a także Tsimikasa i Joty poszerzyły tylko naszą kadrę i nie pozwoliły uciec silnej konkurencji. Problemem wydaje się być jednak brak odpowiedniej liczby środkowych obrońców, a dwa czyste konta, w dziewięciu ligowych meczach od lipca, nie napawają optymizmem. Chciałbym wierzyć, że uda nam się po raz piąty w naszej historii obronić tytuł mistrza Anglii, ale nie ukrywam, że wiele będzie zależało od tego jak swoje drużyny poukładają chociażby Pep Guardiola, czy Frank Lampard. Obym się mylił, ale wątpię w ligową dominację, tak jak to miało miejsce rok temu.
Mikołaj Sarnowski autor tekstów
msarnowski@polishreds.pl
Jeszcze kilka dni temu pisałbym swoją część Głosu Redakcji w mocno negatywnych słowach. Że nie ma wzmocnień, nie zastąpiono zawodników, którzy z Anfield odeszli etc. etc., lecz doczekaliśmy się naprawdę solidnych ulepszeń w Liverpoolu. Transfery Thiago i Diogo Joty mogą znacząco pomóc The Reds w utrzymaniu wyśmienitej dyspozycji z zeszłego sezonu. Czy uda Nam się obronić tytuł mistrzowski? Nie wiem i nie odważę się tego wytypować. Konkurencja poczyniła wiele transferów, więc w połączeniu z naprawdę intensywnym sezonem będzie to arcytrudne zadanie. Niemniej jednak, podopieczni Kloppa pokazali, że dla nich niemożliwe nie istnieje, więc pozostaje Nam czekać na rozwój wydarzeń,
modlić się o brak kontuzji kluczowych graczy, liczyć na wciąż niezaspokojone apetyty piłkarzy na sukcesy i wierzyć w końcowy triumf.
zespół na najbliższy mecz, covidowe testy mogą wykluczyć gwiazdy z kluczowych spotkań, które z kolei mogą zaważyć na mistrzostwie.
Artur Budziak
Bartek Góra
abudziak@polishreds.pl
bgora@polishreds.pl
Prognozowanie końca sezonu, który może z oczywistych ostatnio względów się nie skończyć jest bardzo trudne. Liverpoolowi ciężko będzie obronić tytuł, zaryzykuję nawet stwierdzenie, że tego nie zrobi, a ciężko będzie nawet o TOP 3. No chyba, że do końca okna transferowego pojawi się jakiś ciekawy gracz – i tu nie jestem pewny czy bardziej defensywny czy do ataku. Van Dijk nie jest już nieomylny, a jak pokazuje początek sezonu, można liczyć na tzw. babole z jego strony. Firmino też nie zachwyca, a obciążenie w ataku tylko Mané i Salaha może się w trakcie sezonu zemścić kontuzjami. Nie pojawia się Origi, więc nie wiadomo co zaprezentuje w nowym sezonie. Faworyta upatruję w Manchesterze City, który po detronizacji ma znowu głód walki o mistrzostwo. Na nawiązanie walki liczyłem też ze strony Arsenalu i Chelsea, ale pierwsze kolejki zweryfikowały już te dwa kluby i moim zdaniem nie będą się liczyły w walce o tytuł. Mocno trzymam kciuki natomiast za Crystal Palace (sam w to nie wierzę, że utrzymają formę do końca sezonu, ale co mi szkodzi). Jeśli chodzi o dolną część tabeli, chciałbym aby Leeds utrzymało się w PL, będzie to z pożytkiem dla rozgrywek i naszego Mateusza Klicha. Ale tak jak napisałem na początku, ten sezon jest dla mnie nieprzewidywalny ze względów pozasportowych. Tak naprawdę nie wiadomo w jakim składzie wyjdzie
Liverpool dobrze wszedł w sezon. Po 2 kolejkach mamy komplet punktów i myślę, że możemy z optymizmem patrzeć w przyszłość. Nadal uważam, że brakuje nam trochę głębi w obronie, ale transfery Thiago oraz Joty jak najbardziej nam pomogą. W tych dwóch pierwszych meczach Salah i Mané już pokazali, że w dalszym ciągu można na nich liczyć. Liczę też na to, że z marazmu wygrzebie się Firmino i wspomoże naszych skrzydłowych na przestrzeni całego sezonu. Patrząc na transfery, w tym sezonie na pewno będzie trzeba respektować Chelsea, jednak nie sądzę, żeby mieli oni realne szanse na mistrzostwo. Mimo tych zakupów, nie widzę u nich żadnej formacji, która byłaby lepsza niż w LFC. Najgroźniejszym rywalem będzie zatem oczywiście Manchester City, mimo braku spektakularnych wzmocnień. Ciekawy do oglądania może też być Tottenham, a szczególnie ich linia ataku. Jestem bardzo zaintrygowany tym, jak do gry Spurs zaadaptuje się Gareth Bale. Innym klubom nie wróżę jakichś specjalnych osiągnięć, ale mam też zamiar obserwować grę Leicester. Podsumowując, uważam, że Liverpool ma spore szanse na obronę tytułu, nie wiem jednak czy nadmierna eksploatacja naszych bocznych obrońców znów nie wykluczy nas z walki o wszystkie trofea.
DTP
autor tekstów
15• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Kacper Kosterna autor tekstów
kkosterna@polishreds.pl
Jeszcze przed rozpoczęciem się sezonu Premier League, miałem lekkie obawy co do obrony mistrzostwa. Było to spowodowane głównie brakiem ruchów transferowych ze strony Liverpoolu oraz zbrojeniem się drużyn z top six. Wszystkie moje wątpliwości rozwiał jednak Michael Edwards. W przeciągu dwóch dni do drużyny z przyszedł Thiago Alcantara oraz Diogo Jota. Do wzmocnienia była również pozycja stopera, lecz po występie Fabinho z The Blues na centralnym defensorze zacząłem mniej zwracać uwagę na ową pozycje. Po dobrych dwóch pierwszych meczach martwi mnie jedynie forma Bobby’ego Firmino. Mimo tego, że Brazylijczyk zdążył nas przyzwyczaić do tego, iż nie jest on typową ,,9” i ma na boisku inne zadania, to jednak widać po jego grze, iż nie jest w optymalnej formie. Nie wypracowuje wystarczająco dużo sytuacji, rzadko się znajduje jako ich egzekutor, a jeszcze częściej je marnuje. Należy wierzyć, że to jedynie mały spadek formy, gdyż wiadomo jak ważnym elementem w układance Jürgen jest Bobby. A co do sezonu, należy spokojnie oglądać kolejkę za kolejką i wierzyć w obronę majstra, gdyż jest to w zasięgu zawodników z Anfield Road.
Mariusz Przepiórka autor tekstów
mprzepiorka@polishreds.pl
Warunki, w jakich odbywa się obecny sezon są wyjątkowe, dlatego wszel-
kie przewidywania, bardziej niż kiedykolwiek, przypominają wróżenie z fusów. Po przeciągniętym do granic możliwości poprzednim sezonie zawodnicy mieli dosłownie chwilę na regenerację. W dodatku kalendarz rozgrywek 2020/21 jest tak napięty, że kluby grające w europejskich pucharach z trudem będą upychać w nim wszelkie przełożone spotkania. Biorąc to wszystko pod uwagę spodziewam się dziwnego sezonu, pełnego niespodzianek, kryzysów formy dotykających wszystkich dru-
16• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Czy ekipa The Reds powtórzy sukces z poprzedniego sezonu? Zdania są podzielone, niewątpliwie będzie to trudne, ale w przypadku sukcesu zaskamuje podwójnie fot.: timesofindia.indiatimes.com
Rado Chmiel autor tekstów
rchmiel@polishreds.pl
żyn i sporej liczby kontuzji. Po sezonach, w których blisko 100 punktów mogło nie wystarczyć do zdobycia mistrzostwa spodziewam się, że zwycięzca tego sezonu może nie dociągnąć nawet do 90 oczek. Napięty terminarz sprawia, że drużyny rzadko będą mogły normalnie trenować, bo będą albo dzień po meczu, albo dzień przed meczem. My po transferach Thiago i Diogo Joty jesteśmy dobrze uzbrojeni do walki o kolejny tytuł. Głównym rywalem będzie z pewnością Man-
chester City, ale wśród kandydatów do walki o mistrzostwo w tym wyjątkowym sezonie mogą być również Chelsea, Leicester, Tottenham i Arsenal. W roli czarnych koni stawiam Wolverhampton i Everton. Może nie do walki o tytuł, ale do sprawienia niespodzianki i wejścia do czołowej czwórki. Brak gry w europejskich pucharach będzie z pewnością działał na ich korzyść. Optymistycznie wskażę, że obronimy mistrzostwo, a za nami w tabeli znajdzie się trójka City, Chelsea i Wolverhampton.
Czy Liverpool ma szansę na powtórzenie sukcesu z zeszłego sezonu? Trudno wróżyć z fusów w szczególności w obecnej, pandemicznej rzeczywistości, gdzie nic nie jest pewne. Z drugiej jednak strony nie można nie patrzeć optymistycznie na projekt Jürgena Kloppa, który doprowadził do perfekcji grę swojego zespołu. Pierwsze dwie kolejki w wykonaniu Liverpoolu to 6 na 6 zdobytych punktów, choć oba mecze diametralnie się różniły. Widać jednak, że zamysł jest dalej ten sam: niszczyć przeciwnika zabójczym pressingiem na całym boisku i do bólu wykorzystywać każdy element wolnej przestrzeni na połowie rywala. Dodatkowo skład został wzmocniony Thiago Alcantarą, który przez 45 minut meczu z Chelsea przypomniał mi swoją grą Xabiego Alonso. W obwodzie jest jeszcze kolejny nowy nabytek - Diogo Jota, który chwalony był za swoją grę w Wolves. Martwić może brak wzmocnień w obronie, ale nie zapominajmy, że okienko transferowe jest otwarte do 5 października, więc możemy być jeszcze świadkami jakiegoś niespodziewanego transferu. Uważam, że Liverpool jest ponownie kandydatem do mistrzostwa i mocno trzymam za to kciuki. Chciałbym, aby The Reds ponownie zdominowali rozgrywki ligowe, ale również dołożyli do tego jakiś dodatkowy puchar. Jestem starej daty, więc miło byłoby wygrać FA Cup, by pokazać totalną dominację na Wyspach, ale za kolejny triumf w Lidze Mistrzów również się nie obrażę! Bylebyśmy mogli tylko świętować te sukcesy już razem na trybunach i ulicach miasta czego sobie i Wam wszystkim życzę.
17• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
fot.: facebook.com/liverpoolfc
18• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
NOWA SIŁA
DRUGIEJ LINII
Jako kibic The Reds przeżyłem już różne etapy w historii klubu. Genialny czas pod wodzą Rafaela Beníteza, gdy w środku pomocy mogliśmy oglądać Xabiego Alonso oraz Stevena Gerrarda, później nastały rządy Roya Hodgsona i występy takich zawodników jak: Christian Poulsen, Jonjo Shelvey, Alberto Aquilani, czy Jay Spearing. Później normalność starał się przywrócić Brendan Rodgers, który miał do dyspozycji takich pomocników jak: Joe Allen, Jordan Henderson, Lucas Leva, Emre Can, czy Charlie Adam. DAMIAN ŚWIĘCICKI
M
imo niezliczonej ilości zawodników oraz wydanych na nich pieniędzy, w klubie nigdy nie udało się odbudować środka pola, który miał do dyspozycji Rafael Benítez. Nadzieje rozgorzały w fanach The Reds, gdy kontrakt z klubem podpisał Jürgen Klopp. Odbudował on Jordana Hendersona, sprowadził Giniego Wijnalduma, Fabinho oraz Naby’ego Keïtę. Mimo zdobycia Ligi Mistrzów oraz Mistrzostwa Anglii, kibicom ciąglę czegoś w środkowej linii brakowało. Słusznie wytykano Kloppowi, że Roberto Firmino zbyt mocno angażuję się w konstruowanie akcji, co mocno wpłynęło na jego dorobek strzelecki. Domagano się transferów takich piłkarzy jak: Nabil Fekir, Bruno Fernandes, czy Kai Havertz, którzy mieli zająć się konstruowanie akcji i sprawić, by Bobby mógł skupić się na grze bliżej bramki przeciwnika. Przez kilka okien transferowych Michael Edwards i Jürgen Klopp wzmacniali każdą inną pozycję, tylko nie tą, której najmocniej domagali się kibice. Wszystko zmieniło się zaledwie kilka dni temu, gdy na Anfield przybył Thiago Alcântara. Pozyskanie tego zawodnika przekroczyło najśmielsze oczekiwania każdego kibica, który pamiętał czasy Jaya Spearinga, czy Charliego Adama. Od dawna w hrabstwie Merseyside nie pojawił się piłkarz, który uznawany jest za jednego z najlepszych na świecie na swojej pozycji. Salah, Alisson, Fabinho, czy Van Dijk byli piłkarzami doświadczonymi, ale brakowało im gry dla lepszego klubu, aniżeli Roma, Monaco, czy Southampton. Klopp namawiając Thiago na przybycie do klubu,
pozyskał piłkarza, który w poprzednim sezonie zdobył potrójną koronę z maszyną Hansiego Flicka. Hiszpan na Allianz Arena był kochany, a trener Die Roten uważał go za pomocnika, którego nie da się zastąpić. 30 milionów euro zapłacone za niego tylko potwierdza sens wcześniejszej opieszałości na rynku transferowym. Klopp i Edwards to para, która nie bierze jeńców. Dla nich nie ma planu “B”, liczy się tylko zawodnik, który jest na szczycie listy życzeń. Przekonaliśmy się o tym, gdy klub czekał na VVD oraz w momencie, gdy zrobiono wszystko, by Alisson wybrał ekipę z Anfield, przekonaliśmy się również teraz, gdy Thiago z miejsca stał się najlepiej zarabiającym zawodnikiem w hrabstwie Merseyside. W całym poprzednim sezonie tylko w rozgrywkach Champions League Tiago wyko nał 768 spotkań z czego 714 doszło do celu. Daje to w przybliżeniu 93 % skuteczność. Swoją umiejętność prowadzenia gry potwierdził w meczu z Chelsea, gdzie w 45 minut wykonał więcej podań, aniżeli każdy inny zawodnik The Blues, który grał przez całe spotkanie. Mimo sprokurowania rzutu karnego, cały świat zachwycił się tym, co zwycięzca Ligi Mistrzów zaprezentował na Stamford Bridge. Oczywiście na zmianę obrazu gry wpłynęła również czerwona kartka obejrzana przez Andreasa Christensena, ale chyba nikt nie ma wątpliwości, że Thiago jest zawodnikiem, który jednym podaniem potrafi zaskoczyć nawet najbardziej szczelną defensywę. Takiego zawodnika jak on brakowało w pamiętnym dwumeczu z Atlético Madryt, gdzie Renan Lodi, Fe19• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
lipe, Trippier, Savić, Thomas i Koke stworzyli mur, którego nie mogliśmy przebić swoimi niemrawymi atakami. Nikt z naszych pomocników nie potrafił wykonać podania, którego blok defensywny Cholo Simeone, by się nie spodziwał. Trzeba pamiętać, że Hiszpan jest wychowankiem słynnej La Masii. Gry uczył się od Andrésa Iniesty oraz Xaviego. Przez większość swojej kariery grał pod skrzydłami Pepa Guardioli, dla którego gra kombinacyjna i niezliczona ilość podań są kluczem do sukcesu. Żaden piłkarz urodzony w Anglii czy Holandii nie będzie w stanie mieć tego czegoś, co mają zawodnicy urodzeni na Półwyspie Iberyjskim. Wyżej wymienieni Iniesta i Xavi oraz Cazorla, Silva, Mata, Parejo, Guti, Fàbregas, czy Thiago to najlepsze przykłady powtarzalności szkoleniowej oraz posiadania naturalnych predyspozycji. Ani ukochany przez nas Henderson, ani niespełniony Keita, ani gasnący Wijnaldum, ani kontuzjowany Ox, ani defensywnie usposobiony Fabinho nawet w najlepszej formie nie są w stanie dać nam tego co Thiago. Kłopot bogactwa to coś z czym dawno nie mieliśmy do czynienia na Anfield. Po przyjściu do miasta Beatlesów Thiago, Diogo Joty oraz Kostasa Tsimikasa nie ma już wymówek. Trzeba zaatakować każdy front. W tym sezonie nikt z nas nie zaakceptuje odpadnięcia w początkowych rundach FA Cup, czy Carabao Cup. Nadal nie mogę uwierzyć, że ani United, ani Barcelona nie próbowali przelicytować The Reds. Albo Thiago tak mocno chciał grać w drużynie Kloppa, albo klub obiecał mu coś o czym nie mamy pojęcia. Liverpool jest wielki, ale z Thiago będzie jeszcze większy. Jestem niesamowicie podekscytowany każdym kolejnym spotkaniem, w które ma zagrać Hiszpan. Nie czułem czegoś podobnego od czasu, gdy ogłoszono transfer Fernando Torresa w 2007 roku. Mam nadzieję, że Klopp znajdzie złoty środek między skłonnością do kontuzji piłkarza, a ilością spotkań, które musi rozegrać ekipa The Reds. 20• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Thiago Alcântara Data i miejsce urodzenia: 11 kwietnia 1991 San Pietro Vernotico, Włochy Wzrost: 1,74 m Waga: 71 kg w zeszłym sezonie, w lidze, rozegrał w Bayernie 24 mecze, spędzając 1770 minut na boisku, strzelił 3 bramki
fot.: facebook.com/liverpoolfc
21• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
CZAS NA ANDY’EGO? Ostatnie dwa sezony zostały całkowicie zdominowane przez bocznych obrońców Liverpoolu. Nasi boczni defensorzy dostarczali asysty jak rasowi „playmakerzy” na „dziesiątce”. Mówiąc o samej lidze, w zeszłej kampanii łącznie zaliczyli 25 ostatnich podań. Obaj poprawili się o jedną asystę względem sezonu 2018/19, kiedy asystowali w sumie 23 razy. BARTEK GÓRA
G
łówna uwaga w całym tym zamieszaniu poświęcona jest jednak Trentowi. Doskonale to rozumiem. Arnold jest wychowankiem Liverpoolu, prawdziwym Scouserem. Gra na poszczególnych szczeblach akademii, a obecnie w pierwszej drużynie, od ponad 10 lat. Do tego dokłada jeszcze bramki z rzutów wolnych, lepiej rozgrywa piłkę, no i oczywiście szybko wykonuje rzuty rożne… Ale nie można zapomnieć przy tym o Robertsonie, bo jest to bardzo ważny element układanki. Szkot w swoim słowniku nie ma takiego pojęcia jak stracona piłka. Zawsze walczy do końca. To prawdopodobnie nasz najlepszy kondycyjnie zawodnik. „Jestem zmęczony od patrzenia na Robertsona. Robi stumetrowy sprint co minutę. Niesamowite. To jest jakość” - mówił kiedyś z podziwem Jose Mourinho po przegranej z LFC jako trener Manchesteru United. Andy oprócz żelaznych płuc oferuje solidność w obronie, szczególnie grając po stronie Van Dijka. No i najważniejszy aspekt, czyli gra w ofensywie. Jak wiadomo, boczni obrońcy w systemie Jürgena Kloppa odgrywają kluczową rolę. Ustawiają się bardzo wysoko i szeroko. Ich zadaniem jest raz po raz grozić rywalom wrzutkami, albo szukać klepek na skrzydłach z udziałem napastników tudzież pomocników. A w tym aspekcie Szkot jest po prostu świetny. Dzięki swojej wytrzymałości może brać udział w niemal wszystkich akcjach ofensywnych i nie tracić przy tym w obronie. Ma dobre dośrodkowanie, często znajduje górną piłką swoich kolegów w polu karnym. Czasem decyduje się też na dwójkowe akcje głównie z Sadio Mané, jednak to Senegalczyk wydaje się częściej je inicjować. Wydaje mi się też, że mimo tej samych pozycji i zadań, nasi boczni obrońcy różnią się od siebie stylem gry. Andy jest bardziej 22• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
typowym skrzydłowym, tylko że gra na obronie. Niespożyte siły, dobra wrzutka, szybki, zawsze walczy. W dzisiejszym futbolu coraz mniej takich skrzydłowych, bo obecnie najczęściej szuka się takich, którzy schodzą do środka na lepszą nogę i szukają strzału lub dalszej gry. Dlatego też ich rolę przejęli właśnie boczni defensorzy. Natomiast Trent jest jak dla mnie czwartym środkowym pomocnikiem, ale grającym na innej pozycji. On częściej szuka krótkich rozegrań, zmian strony. Lubi być przy piłce, nie boi się tego robić. Potrafi rozegrać piłkę z pomocnikami na jeden kontakt przy pressingu rywali. Z moich obserwacji wynika, że rzadziej też jest przy samej linii w porównaniu z Robertsonem, bo właśnie bardziej stara się najpierw rozegrać piłkę, zgubić, lub zwyczajnie uśpić klepaniem piłki przeciwników. Ująłbym to w ten sposób, że Robertson w 75 % przypadków jest ustawiony szerzej od swojego skrzydłowego, a przy TAA ta liczba w moim mniemaniu będzie oscylowała w granicach 50 %. Nie jest to ujma dla Szkota, ale po protu różnorodność stylów gry. W nowy sezon Andrew wszedł całkiem dobrze. Zdążył już wpisać się na listę asystentów na inaugurację sezonu z Leeds, kiedy to po rzucie rożnym ładnie znalazł w polu karnym rywali Virgila Van Dijka, który umieścił piłkę w siatce. W tym sezonie Andy’emu znowu brak jest zmiennika z prawdziwego zdarzenia, bo przecież nie można wiecznie ratować się tam Milnerem, który już pokazywał, że coraz częściej nie radzi sobie z szybszymi, zwinniejszymi skrzydłowymi. Mimo tego, mam nadzieję, że Szkot niejako wyjdzie z cienia Trenta Alexandra-Arnolda i w końcu to będzie jego sezon. Od dwóch lat utrzymuje bardzo wysoki poziom, ale w tym roku myślę, że wzniesie się na wyżyny i osiągnie „peak” swoich umiejętności.
fot.: nowosci.co.uk
23• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
ZDJĘCIE NUMERU Przytulas Kloppa z nowym nabytkiem The Reds - Thiago - po wygranym meczu z Chelse’a fot.: facebook.com/liverpoolfc
24• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
25• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
ONE SEASON WON
Tak brzmiała większość światowych nagłówków po dopiero co zakończonym sezonie 2017/1 dotyczyły jednego gracza z czerwonej strony Liverpoolu – Mohameda Salaha. Ten wówczas 2 przebojem wdarł się do piłkarskiego topu. Mimo tego, że Liverpool w lidze zajął czwarte miej doszedł do finału Ligi Mistrzów. KACPER KOSTERNA
N
iestety finał nie był udany zarówno dla Mo jak i całego Liverpoolu. Salah z powodu kontuzji barku musiał przedwcześnie zakończyć rywalizację po zaledwie pół godzinie gry. Nie przeszkodziło to prawoskrzydłowemu wykręcić kosmicznych liczb przez cały sezon. W pięćdziesięciu pięciu występach Egipcjanin aż czterdzieści cztery razy umieszczał piłkę w siatce oraz szesnaście razy asystował przy bramce. Po tak wspaniałym sezonie, pełnym przepięknych bramek, świetnych dryblingów oraz wspólnych celebracji z Sadio Mané oraz Roberto Firmino, kibice The Reds wierzyli, że upragnione trofeum ligowe jest coraz bliżej Anfield, a dziennikarze sportowi na całym świecie zadawali sobie pytanie, czy Mo Salah powtórzy ten jakże udany sezon? Aktualnie mamy końcówkę trzeciego kwartału 2020 roku, za sobą dopiero dwie kolejki sezonu 2020/21, a nasz egipski skrzydłowy ma już na swoim koncie hattricka zdobytego w pierwszej kolejce przeciwko drużynie Leeds. Co prawda sezon 2018/19 oraz 2019/20 nie były aż tak przebojowe w wykonaniu ,,Faraona”, jednak wciąż był jednym z najważniejszych oraz najbardziej bramkostrzelnych zawodników klubu z Anfield Road. W poprzednim sezonie znalazł się również w piątce najlepszych asystentów ligi. Przez trzy lata pobytu w Liverpoolu Mo pobił i wciąż pobija rekordy zarówno klubowe jak i ligowe. Zdobył on najwięcej bramek w jednym sezonie od kampanii 1995/96 i pobił klubowy rekord należący dotychczas do Fernando Torresa, który pierwsze pięćdziesiąt bramek zdobył w 72 meczach. Egipcjaninowi wystarczyło do tego jedynie 69 spotkań. Jest on również na drugim miejscu w ilości zdobytych bramek (70) przy rozegranych stu meczach. Przed nim plasuje się jedy-
26• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
nie ikona angielskiej piłki – Alan Shearer. Za prawoskrzydłowym The Reds są tacy zawodnicy jak Ruud Van Nistelrooy, Sergio Agüero, czy Fernando Torres. Zostaje nam przemyśleć, jaki będzie sezon 2020/21 dla naszego egipskiego snajpera? Zdecydowanie jest to okropnie trudne zadanie. Z jednej strony wcześniej wspomniany hat-trick z podopiecznymi Marcela Bielsy oraz po dwóch kolejkach największa ilość wykreowanych sytuacji, z drugiej jednak sytuacje nie do przewidzenia jak kontuzje. Miejmy nadzieję, że tak jak w poprzednich sezonach, tak i w tym większe kontuzje będą omijać ulubieńca fanów Liverpoolu szerokim łukiem. To, o czym również warto wspomnieć po pierwszych dwóch spotkaniach, to bardzo duży luz oraz świeżość w grze Salaha. Zdecydowanie w końcówce zeszłego sezonu tego brakowało. Widać to głownie po ruchach oraz dryblingu Egipcjanina. Nie traci głupio piłki, z ogromną łatwością porusza się po boisku oraz tak samo prosto mija rywali. Ważne jest również to, że nie biega rozkojarzony po placu gry (co niestety ostatnimi czasy zdarza się naszemu brazylijskiemu magikowi). Nie ma też co się zbytnio napalać, gdyż w piłce jest jak w życiu - występują częste wzloty oraz upadki. Podsumowując, po pierwszych kolejkach Premier League osobiście jestem przekonany, że nowy sezon będzie należeć do Mo Salaha. Może nie być on tak dobry, jak ten na przełomie 2017 i 2018 roku, lecz już teraz wiem, że Egipcjanin będzie liczyć się w walce o trzecią już koronę króla strzelców. Jestem również tego zdania, że Mo Salah nie jest i nigdy nie był gwiazdą jednego sezonu, gdyż jest on nieprawdopodobnie ważna postacią na Anfield. Pokazują to nie tylko wspaniałe liczby, czy rekordy, ale też same występy oraz słowa kolegów z drużyny, którzy są pod niemałym wrażeniem występów ,,Faraona”.
NDER?
18. Wszystkie z nich 26-letni Egipcjanin jsce, to sensacyjnie
27• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
W
ubiegłym sezonie Everton zakończył rozgrywki Premier League na dwunastym miejscu. To znacznie poniżej oczekiwań kibiców the Toffees, którzy zwykle spodziewają się walki o europejskie puchary. Jeszcze bardziej bolesny był dla nich z pewnością mistrzowski marsz The Reds po kolejne mistrzostwo Anglii i przewaga 50 punktów, jaką osiągnęli nad Evertonem. Właścicielem większości akcji Evertonu jest obecnie brytyjski biznesmen irańskiego pochodzenia Farhad Moshiri. Działający głównie w branży energetycznej i stalowej Moshiri w roku 2016 nabył 49,9% akcji The Toffees. Wcześniej Moshiri wraz z Aliszerem Usmanowem poprzez spółkę Red & White Holding posiadali udziały w Arsenalu, jednak przed przejęciem Evertonu Moshiri sprzedał akcje Kanonierów swojemu wspólnikowi. Od 2018 roku w rękach Moshiriego jest już 68,6% akcji klubu z Goodison Park. Biznesmen nie skąpi również grosza na transfery, czego przykładem może być 50 mln funtów, jakie Everton zapłacił w 2018 roku za Richarlisona. Projekt budowy mocnego Evertonu szedł jak po grudzie, ale w grudniu 2019 roku właścicielowi klubu udało się przekonać do swoich koncepcji Carlo Ancelottiego. Włoski menedżer trafił na Goodison Park pracując wcześniej m.in. w Juventusie, Milanie, Chelsea, PSG, Realu Madryt, Bayernie Monachium i Napoli. Decyzja Włocha o podjęciu pracy w Evertonie była dość zaskakująca, ale bez wątpienia duży wpływ miała na to zaoferowana wysokość kontraktu. Według doniesień brytyjskich mediów, Ancelotti związał się z The Toffees na 4,5 roku i ma zarabiać 11,5 mln funtów rocznie. Jednym z pierwszych meczów Ancelottiego w roli menedżera Evertonu był mecz Pucharu Anglii z Liverpoolem. Włoch wystawił na Anfield niemal najsilniejszy skład i na własne oczy ostatecznie przekonał się ile czeka go pracy. Everton przegrał wówczas 0:1 z rezerwami Liverpoolu po pięknej bramce Curtisa Jonesa. Teraz jednak, po pierwszym w miarę spokojnie przepracowanym okresie przygotowawczym, Everton wydaje się zupełnie inną drużyną. Nazwisko Ancelottiego działa jak magnes na piłkarzy, o których kibice The Toffees wcześniej nawet nie marzyli. Przed obecnym sezonem na Goodison Park przybyli m.in. James Rodriguez i Allan, którzy w pierwszych dwóch meczach odmienili linię pomocy Evertonu. 29-letni Allan wcześniej przez pięć sezonów występował w Napoli. Eksperci uznawali go za jednego z najlepszych defensywnych pomocników Serie A. Oprócz świetnej gry w odbiorze, Allan potrafi również rozprowadzić akcje ofensywne. W latach 2018-19 rozegrał nawet 9 meczów w reprezentacji Brazylii. Jamesa Rodrigueza chyba nikomu nie 28• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
NOWE NA
NIEBIESKIEJ CZĘŚ
Efektowne transfery w linii pomocy mają pchnąć MARIUSZ PRZEPIÓRKA
ADZIEJE
ŚCI MERSEYSIDE
ć Everton w górę tabeli.
fot.: thenational.ae
trzeba przedstawiać. Niezwykle utalentowany Kolumbijczyk nieco pogubił się na swojej piłkarskiej drodze i nie potrafił przebić się do pierwszej drużyny Realu Madryt. Ancelotti wyciągnął do niego pomocną dłoń i właśnie na Goodison Park Kolumbijczyk będzie odbudowywał swą piłkarską karierę. Początek już jest dość obiecujący. Pomoc Evertonu w meczach z Tottenhamem i West Bromwich wyglądała naprawdę solidnie. Oprócz Allana i Jamesa do składu dołączył również Abdoulaye Doucouré, sprowadzony z Watfordu za około 20 mln funtów, a linię pomocy uzupełnia reprezentant Portugalii Andre Gomes. W efekcie na ławkę w pierwszych dwóch meczach nowego sezonu powędrował Gylfi Sigurdsson, który wcześniej miał pewne miejsce w składzie Evertonu. Świetny trener, znakomita linia pomocy i niezły atak złożony z Richarlisona i Dominica Calverta-Lewina, który coraz lepiej spisuje się pod okiem Ancelottiego sprawiają, że The Toffees mogą stać się czarnym koniem tego sezonu. Obrona na razie pozostała bez zmian w porównaniu z poprzednim sezonem. Na lewej stronie gra Lucas Digne, na prawej kapitan Seamus Coleman, a środek zabezpieczają Michael Keane i Yerry Mina. Najmniej pewnym punktem drużyny wydaje się Jordan Pickford, który potrafi uchronić drużynę znakomitą paradą, by chwilę później popełnić juniorski błąd. Na korzyść Evertonu przemawia również terminarz. The Toffees mają za sobą wyjazdowy mecz z Tottenhamem i domowy z West Brom, a następni w kolejności rywale to Crystal Palace i Brighton. Jeśli do dwóch zwycięstw podopieczni Ancelottiego dołożą dwa kolejne, to na mecz z Liverpoolem w piątej kolejce wyjdą z dużą pewnością siebie i możemy być świadkami niezłego meczu. Plusem dla Evertonu w obecnym sezonie może być brak gry w europejskich pucharach. Liga Mistrzów i Liga Europy będą w tym roku rozgrywane w bardzo szybkim rytmie – 6 kolejek w okresie od 20 października do 10 grudnia – co z pewnością odbije się na ligową formę czołowych drużyn Premier League. Drużyny takie jak Everton i Wolverhampton mogą to wykorzystać i urwać nieco punktów najlepszym lub też zmniejszyć stratę, gdy rywale będą gubić punkty ze słabszymi drużynami. Poprawa wyniku, jaki Everton uzyskał w ubiegłym sezonie wydaje się formalnością. Czy jednak podopieczni Ancelottiego powalczą o coś więcej niż miejsce w górnej połówce tabeli. Mają na to dużą szansę i możemy spodziewać się, że będą jedną z drużyn rywalizujących o miejsce w europejskich pucharach. Czy mają szansę na pierwszą czwórkę? O to będzie bardzo trudno, choć ja spodziewam się sezonu pełnego niespodzianek i zaskakujących rozstrzygnięć, więc i takie zakończenie ligi jest możliwe. 29• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
INAUGU
Z PRAWDZIWEJ „
Inauguracje sezonu to zawsze bardzo ekscytujący moment dla kibiców. Powrót klubowej ności, którą tak wszyscy kochamy. I choć popularne przysłowie mówi, że „prawdziwych mężc mi emocjami jest bardzo ważny w kontekście budowania morale drużyny. Liverpool nieraz t kawsze z tych występów zobaczycie w tym artykule. Za
MIKOŁAJ SA Liverpool- Arsenal 1-1 15.08.2010r. Na Anfield zawitał zespół Arsenalu. Podopieczni Arsėne'a Wengera przyjeżdżali do Liverpoolu jako trzeci zespół ubiegłego sezonu, więc liczyli na zwycięstwo. W pierwszej połowie mecz był bardzo szarpany, żaden z zespołów nie dominował wyraźnie nad drugim. Kluczowa dla przebiegu drugiej części spotkania była akcja z pierwszej doliczonej minuty. Joe Cole, który debiutował w tym meczu w barwach The Reds w Premier League, wyleciał z boiska z czerwoną kartką. Anglik brutalnym wślizgiem wyciął Laurenta Koscielnego biorąc nogi Francuza w tzw. kleszcze. Z uwagi na brak jednego zawodnika oczywiste było, że podopieczni Roya Hodgsona będą musieli bazować głównie na kontratakach. Taki plan na resztę pojedynku zaczął być jeczecze bardziej wskazany w 46. minucie, kiedy to David N'gog huknął jak z armaty w krótki róg bramki chronionej przez Manuela Almunię i wyprowadził The Reds na prowadzenie. Po utracie bramki The Gunners zaczęli stopniowo przejmować inicjatywę, dłużej utrzymywali się przy piłce, lecz nie mogli znaleźć sposobu na pokonanie Pepe Reiny, który dzielnie stawał na wysokości zadania. Gdy już fani z Liverpoolu witali się z gąską w ogródku, Hiszpan niestety postanowił zaprzepaścić swój cały wcześniejszy dorobek i w kuriozalny sposób wpakował sobie piłkę do siatki. Jak to dokładnie uczynił? Rosicky po30• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
15.08.2010 r. Pepe Reina strzelił sobie bramkę i Arsenal zremisował na Anfield z Liverpoolem fot.: rtve.es
URACJE
„GRUBEJ RURY”!
j piłki po okresie wakacyjnym sprawia, iż życie fana futbolu wraca do normalności. Normalczyzn nie poznaje się po tym jak zaczynają, lecz jak kończą”, tak pewny start sezonu z wielkitworzył zapierające dech w piersiach widowiska w pierwszej kolejce sezonu i właśnie najcieapraszam na Top 10 inauguracji sezonu przez The Reds!
ARNOWSKI Liverpool- Chelsea 1-2 17.08.2003r.
słał centrę w pole karne, Reina niepewnie wyszedł z linii bramkowej i Chamakh go uprzedził, lecz piłka trafiła w słupek, a bramkarz Liverpoolu zamiast ją złapać lub wybić poza pole gry, wbił ją sobie prosto do bramki. Niezwykle dramatyczny mecz, który fanów z czerwonej części Merseyside musiał boleć przez długi czas.
Drugie otwarcie z gatunku tych nieprzyjemnych. Liverpool gościł u siebie londyńską Chelsea, która naszpikowana nowymi nabytkami (pięciu z nich zagrało od początku) zamierzała podbić Anfield. Jednak to stały bywalec w podstawowej 11stce the Blues, czyli bramkarz Carlo Cuducini błyszczał najbardziej. Kilkukrotnie uchronił swój zespół przed utratą gola. Ta nieskuteczność zemściła się na The Reds w 25 minucie. Chelsea przeprowadziła akcję prawą stroną boiska, a płaskie dośrodkowanie mocnym strzałem wykończył Veron. Lecz prawdziwe emocje miały dopiero nadejść w ostatnim kwadransie spotkania. Po wyrzucie z autu w pole karne, Wayne Bridge sfaulował El-Hadji Dioufa i sędzie podyktował rzut karny. Do piłki podszedł Michael Owen, lecz fatalnie przestrzelił. Szczęśliwie dla niego i wszystkich sympatyków Liverpoolu, arbiter postanowił powtórzyć jedenastkę, przez zbyt szybkie wyjście bramkarza za linię bramkową. Drugi raz Anglik się nie pomylił i doprowadził do remisu. The Reds ewidentnie zbyt szybko się rozluźnili po uzyskaniu wyrównującego trafienia, ponieważ 8 minut później Jimmy Floyd Hasselbaink otrzymał długie podanie, pięknym przyjęciem minął pilnującego go obrońcę i płaskim uderzeniem w długi róg bramki strzeżonej przez Jerzego Dudka dał Londyńczykom 3 punkty na inaugurację sezonu 03/04. 31• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Middlesbrough- Liverpool 3-3 17.08.1996r. W pierwszej kolejce zespół Roya Evansa czekała podróż do Middlesbrough. I rozpoczęła się ona naprawdę fantastycznie. W 4. minucie swoją pierwszą bramkę dla The Reds zdobył Stig Inge Bjørnebye. Niestety po 22 minutach Juninho przeprowadził rajd lewą stroną boiska i został sfaulowany w polu karnym, a 'wapniaka' na gola zamienił pewnym strzałem Fabrizio Ravanelli. Gospodarze cieszyli się z remisu niezwykle krótko, ponieważ już w 29. minucie kapitan Liverpoolu - John Barnes po centrze Jasona McAteera wyprowadził swój zespół na prowadzenie. Jakby komukolwiek mało było emocji w pierwszej połowie, w 36. minucie The Boro szybko rozegrali rzut wolny tuż pod polem karnym Liverpoolu i po płaskiej centrze przeszywającej pole bramkowe piłkę do siatki wpakował ponownie Ravanelli. W drugiej połowie piłkarze obu drużyn zwolnili trochę tempo strzelania, bo Robbie Fowler zdobył bramkę dla Liverpoolu 'dopiero' w 65 minucie. Kibice the Reds liczyli, że już trzeci raz ich ulubieńcy nie dadzą sobie wyrwać z rąk korzystnego wyniku. Ku ich rozczarowaniu nie udało się to. Na 9 minut przed końcem regulaminowego czasu gry w zamieszaniu w polu karnym Fabrizio Ravanelli oddał strzał, który wturlał się obok bezradnego Davida Jamesa i tym samym skompletował hat-tricka, a Liverpoolczycy musieli wracać do domów raptem z jednym punktem. 32• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
Mecz otwarcia z Watfordem w 2017 roku, to nieistety kolejny niefortunny występ bramkarza The Reds. Tym razem Mignolet dał się pokonać aż trzykrotnie fot.: theguardian.com
Watford- Liverpool 3-3 12.08.2017r. Jürgen Klopp i jego Liverpool w pierwszej kolejce sezonu 17/18 musieli stawić czoła ekipie Watfordu. Vicarage Road w tamtym czasie było terenem ciężkim, a Szerszenie drużyną, która potrafiła napsuć sporo krwi. I na potwierdzenie tejże tezy nie trzeba było długo czekać. Już w 8. minucie Stefano Okaka zdobył bramkę dla gospodarzy, wykorzystując dośrodkowanie z rzutu rożnego i z bliskiej odległości nie dal szans Mignoletowi na skuteczną interwencję. The Reds zabrali się do odrabiania strat i dopięli swego po 21 minutach. Szybką klepkę pomiędzy Mané, Moreno a Emre Canem wykończył Senegalczyk strzałem w prawy górny róg bramki. Jednakowoż domeną Liverpoolu w tamtym okresie była duża podatność na głupie błędy w defensywie, czego świadkiem kibice byli raptem po trzech minutach od uzyskania remisu. Watford przeprowadził akcję prawą flanką, dośrodkował płasko w pole karne, tam w wyniku walki wręcz na ziemię padli Matip i Okaka, a Trent Alexander-Arnold wybił piłkę wprost w leżącego kolegę z drużyny. Ta odbiła się pod nogi Abdoulaye'a Doucuré, który bez najmniejszych problemów wyprowadził gospodarzy na kolej-
ne prowadzenie. W drugiej połowie Liverpoolczycy spięli się ostro i już po 10 minutach od rozpoczęcia gry doprowadzili do wyrównania. Debiutujący wówczas Mo Salah dał się sfaulować bramkarzowi Watfordu, a jedenastkę pewnie wykorzystał Roberto Firmino. Raptem 120 sekund później, Dejan Lovren zagrał długą piłkę do Firmino, który przelobował wychodzącego z bramki Gomesa, a futbolówkę do siatki wbił Salah rozpoczynając tym samym swój fenomenalny sezon strzelecki. Kibice The Reds już zaczynali świętować, lecz po raz kolejny dała się we znaki nieumiejętność w bronieniu przy stałych fragmentach gry i w 90 minucie wynik na 3-3 ustalił Britos. Bramka pełna kontrowersji, gdyż strzelec znajdował się na spalonym w momencie oddawania uderzenia, czyli w dobie VAR-u Liverpoolczycy wróciliby do Merseyside z 3 oczkami, a tak musieli zadowolić się raptem jednym punkcikiem.
Aston Villa- Liverpool 1-2 11.08.2007r. Przejdźmy wreszcie do tych pozytywniejszych emocji. Mecz na Villa Park miał być przełamaniem, gdyż od trzech lat The Reds nie potrafili wygrać na inaugurację sezonu, a nowe nabytki, czyli Torres i Babel miały rozwiązać problem ze strzelaniem bramek. W 36. minucie Liverpool wyszedł na prowadzenie. Po dłu-
gim podaniu Gerrarda strzał Torresa obronił co prawda bramkarz gospodarzy, lecz po tej interwencji do piłki dopadł Dirk Kuyt, który wstrzelił ją ponownie w pole bramkowe, a tam niefortunnie do własnej siatki wpakował ją Martin Laursen. Po tej bramce to rywale zaczynali powoli dochodzić do głosu, lecz do wyrównania doprowadzili dopiero w 86. minucie. Po zagraniu ręką w polu karnym Carraghera, jedenastkę pewnie wykorzystał Gareth Barry. To na szczęście nie załamało podopiecznych Rafy Beniteza, bo już minutkę później Liverpoolowi zwycięstwo dał kapitan Steven Gerrard, zdobywając absolutnie fenomenalnego gola bezpośrednio z rzutu wolnego.
Liverpool- Norwich 4-1 09.08.2019r. Początek jakże dobrze nam znanego MISTRZOWSKIEGO sezonu i starcie Liverpoolu z beniaminkiem z Norwich. Przed meczem pojawiały się głosy, iż Kanarki mogą sprawić niespodziankę wicemistrzom Anglii, lecz na boisku nawet przez chwilę taka myśl nie przeszła nikomu przez głowę. The Reds kontrolowali grę i pierwszą bramkę zdobyW 2019 r. nie było już niespodzianek, pewna wygrana z Norwich rozpoczęła marsza po upragiony tytuł mistrzowski fot.: weszlo.com
33• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
li już w 7. minucie za sprawą samobójczego trafienia Hanleya, który nieczysto trafił piłkę, próbując wybić dośrodkowanie Divocka Origiego. Po dwudziestu minutach było już 2-0 za sprawą Mohameda Salaha i jego dwójkowej akcji z Roberto Firmino, a po pół godzinie wynik podwyższył Virgil Van Dijk, zamieniając dośrodkowanie Alexandra-Arnolda z rzutu rożnego na bramkę. Strzelanie w tej połowie zakończył Origi, który zdobył również gola z głowy i to też po podaniu młodego prawego obrońcy. Niestety pierwsza część meczu nie obyła się bez pewnej skazy jaką był kontuzja Alissona Beckera. W drugiej połowie Liverpoolczycy spuścili nieco z tonu i Norwich wykorzystało to, zdobywając w 64. minucie bramkę honorową autorstwa Pukkiego.
Liverpool- West Ham 4-0 12.08.2018r. Kolejna inauguracja sezonu na Anfield z czwórką z przodu, lecz o rok wcześniejsza. West Ham został ugodzony już po 19 minutach. Naby Keita rozprowadził piłkę na lewą stronę do Robertsona, który dośrodkował po ziemi do nabiegającego Salaha, a ten bezproblemowo zamienił je na gola. W drugiej minucie doliczonego czasu gry do pierwszej połowy wynik podwyższył Sadio Mané, dokładając nogę na pustą bramkę po dograniu Milnera. W 53 minucie Senegalczyk powiększył swój dorobek bramkowy, lecz bramka ta nie powinna zostać uznana, ponieważ znajdował się na pozycji spalonej. Wynik ustalił prawdziwym wejściem smoka Daniel Sturridge, który ledwo co zdążył wbiec na boisko, a już mógł cieszyć się z bramki po rzucie rożnym. Niesamowicie pewna wygrana Liverpoolczyków była zwiastunem naprawdę dobrej gry w przekroju całego sezonu, niestety, jak każdy dobrze pamięta, wtedy nie wystarczyła ona do zdobycia Mistrzostwa Anglii.
Crystal Palace- Liverpool 1-6 20.08.1994r. Najbardziej okazałe zwycięstwo w całym zestawieniu. Prawdziwa demolka dokonana przez podopiecznych Roya Evansa rozpoczęła się od wykorzystanego rzutu karnego przez Jana Mølby'ego w 12. minucie. 120 sekund później było już 0-2, a strzelec pierwszej bramki zamienił się w asystenta przy trafieniu Steve'a McManamana, który po długim rajdzie ładnym strzałem w górny róg nie dał szans bramkarzowi. W 34• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
45. minucie gola dołożył Fowler, który wykorzystał katastrofalny błąd obrońcy nieudolnie wybijającego piłkę. Choć zaraz po przerwie Chris Armstrong dał niewielką nadzieję gospodarzom na odwrócenie losów spotkania, tak taki scenariusz nie miał szans się ziścić przy fantastycznie grających Liverpoolczykach. W 60 minucie. celnie główkował Ian Rush podwyższając wynik na 1-4. Dziesięć minut później swoją drugą bramkę zdobył McManaman, uderzając pod poprzeczkę z bliskiej odległości. Strzelanie zakończył legendarny walijski napastnik The Reds – Rush - ponownie głową, lecz tym razem po rzucie rożnym.
W 1994 roku na rozpoczęcie sezonu Liverpool urządził sobie ostre strzelaniena stadionie Crystal Palace. Bramki strzelali m.in. Ian Rush i Steve McManaman fot.: liverpoolecho.co.uk
Liverpool - Leeds United 4-3 12.09.2020r. Tegoroczne otwarcie sezonu. Mistrz kraju kontra beniaminek, czyli na papierze sytuacja wydaje się być oczywista. Tak jednak nie było. Podopieczni Marcelo Bielsy napsuli sporo krwi The Reds, lecz głównie za sprawą indywidualnych błędów spotkanie to miało
taki przebieg. Strzelanie rozpoczęli gospodarze już w 5 minucie. Po zagraniu piłki ręką w polu karnym przez Kocha jedenastkę wykorzystał Mohamed Salah. Pawie odpowiedziały w 12 minucie po pięknym rajdzie Harrisona, który ograł bezproblemowo Alexandra-Arnolda i Gomeza oraz nie dał szans Alissonowi. 20. minuta to już 2-1 dla Liverpoolu dzięki dośrodkowaniu Robertsona z kornera i główce Van Dijka. Strzelec drugiej bramki niestety zbytnio się po niej rozprężył, bo na kwadrans przed końcem pierwszej połowy popełnił katastrofalny błąd przy próbie opanowania górnej piłki pod własną bramką i Pa35• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
trick Bamford doprowadził do wyrównania. Liverpool na szczęście schodził na przerwę z wynikiem 3-2, gdyż w 33. minucie Salah ustrzelił dublet po prawdziwej petardzie z woleja w okienko bramki Mesliera. 66 minuta to błąd Wijnalduma w kryciu i Leeds po zgrabnej akcji trzeci raz remis w tym spotkaniu dał Mateusz Klich. Podopieczni Jürgena Kloppa pokazali jednak ten gen zwycięzców, który niejednokrotnie przechylał szalę zwycięstwa na ich korzyść w ubiegłej kampanii i w 88. minucie wywalczyli drugi rzut karny, który ponownie wykorzystał Salah. Egipcjanin skompletował hat-tricka, a Liverpool rozpoczął sezon zgodnie z planem, czyli z trzema punktami.
Arsenal- Liverpool 3-4 14.08.2016r. Sezon 16/17 rozpoczęty hitowym starciem. Starcia The Reds z The Gunners zawsze gwarantowały obfite emocje i tym razem sytuacja się powtórzyła i to jak! Lepiej w spotkanie weszli gospodarze, którzy za sprawą Theo Walcotta wyszli na prowadzenie w 33. minucie. Mogli to uczynić 90 sekund wcześniej, lecz Anglik zmarnował wówczas rzut karny. Tuż przed końcem pierwszej połowy Liverpool doprowadził do wyrównania. Philippe Coutinho podszedł do rzutu wol36• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
I coś z najnowszej historii. Sezon 2020/2021 i wygrana z Leeds 4:3. Piękna bramka popisał się na egipski Bóg - Salah fot.: standard.co.uk
nego i przepiękny strzałem nie dał szans Čechowi. 4 minuty po rozpoczęciu drugiej części zespołową akcję The Reds wykończył Adam Lallana, a 7 minut później drugą bramkę w tym spotkaniu zdobył Coutinho, który bezbłędnie nabiegł na dośrodkowanie Clyne'a. W 63. minucie padła kolejna cudowna bramka tamtego popołudnia. Debiutant w koszulce Liverpoolu, Sadio Mané związał dwóch rywali na prawej stronie boiska i strzałem lewą nogą prosto w okienko przywitał się z fanami The Reds, a swojemu zespołowi dał spokojne prowadzenie. W takiej formie nie wytrzymało ono jednak nawet minuty, bo Oxlade-Chamberlain zdobył bramkę na 2-4 przy wydatnej pomocy bramkarza i przedłużył nadzieję na remis dla Arsenalu. Na kwadrans przed końcem meczu do nerwówki doprowadził Chambers, lecz Liverpool ostatecznie dowiózł do końca korzystny wynik i po prawdziwej uczcie dla oka zainkasował pełną pulę. Musicie przyznać, że kilka sezonów zapewniło Nam, kibicom The Reds, naprawdę emocjonujące inauguracje. A jaki mecz rozpoczynający ligowe zmagania jest Waszym faworytem w tym zestawieniu?
fot.: facebook.com/liverpoolfc
37• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
RECENZJA PŁYTY
„WE GET BY” Do niedawna muzykę i Liverpool łączyła tylko jedno nazwa - The Beatles. Dziś coraz więcej osób ma prawo kojarzyć innego wykonawcę związanego z naszym miastem jak mało kto. Jamie Webster, twórca hitu „Allez, Allez, Allez”, pod koniec sierpnia wypuścił swój pierwszy legalny krążek… a my go dla Was zrecenzowaliśmy! IGOR BORKOWSKI
Z
estawienie Webstera z legendarnym zespołem z lat 60-tych to naturalnie spore nadużycie, które miało jedynie na celu podkreślenie miłości do Liverpoolu i muzyki obu stron. Sam zainteresowany zaznacza, że wciąż jest tylko „normal lad” i choć nieraz spotyka się z przychylnymi komentarzami słuchaczy na ulicach naszego miasta, do „Beatlemanii” wiele mu jeszcze brakuje. Kiedy mowa o 26-latku kluczowy jest jednak jego gwałtowny rozwój i serce wkładane w tworzoną muzykę. Warto pamiętać, że gdy w marcu ubiegłego roku przeprowadzaliśmy wywiad z Websterem, żył on ciągle z bycia elektrykiem. Kilka miesięcy później natomiast miał okazję zagrać przed 60-cioma tysiącami fanów LFC podczas finału Ligi Mistrzów. Ale zacznijmy od początku… Jamie Webster, jak większość dzieci urodzonych w Liverpoolu, marzył o karierze piłkarza. Gdy zrozumiał, że brakuje mu umiejętności sportowych, jeszcze jako nastolatek wziął udział w niedużej wówczas imprezie muzycznej „BOSS Night”, organizowanej po domowych spotkaniach The Reds. Początkowo śpiewano tam piosenki niezwiązane z tymi stadionowymi, ale z czasem zaczęto wykorzystywać również przyśpiewki piłkarskie, a Webster został gwiazdą rozrastającego się festiwalu. Przełomowym momentem dla imprezy jak i samego piosenkarza, było zaprezentowanie przez niego 38• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
utworu „Allez Allez Allez” – największego sportowego hitu ostatnich lat. To głównie dzięki niemu, Liverpoolczyk otrzymał szansę gry w madryckiej strefie kibica w 2019, a także spotkania m.in. Alissona i Jürgena Kloppa. „We Get By” to album poruszający wiele problemów społecznych. Nie znajdziecie w nim nowych przebojów stadionowych, ani też powtarzającej się tematyki piłkarskiej. Autor postawił przede wszystkim na opis swojego życia, a także wielu innych ludzi podobnych do niego. Wywodzący się z „warstwy robotniczej” każdego dnia napotykają na swojej drodze wiele problemów i choć prawdopodobnie nigdy nie będą niezwykle bogaci, kluczowe są dla nich wartości takie jak rodzina i przyjaźń – o tym właśnie jest tytułowa piosenka, umieszczona na końcu płyty jako podziękowanie dla bliskich Jamiego. „Nie wierz w to, co mówi TV, w to, co pisze prasa” – cytat z pewnego polskiego rapera ideal-
nie opisuje natomiast treść utworu „Stop Living Blind”. Do tego krytyka rządzących w m.in. „Something’s Gotta Give” i łatwo zauważyć, jak wiele merytoryki znajdziemy na tym albumie. Ciekawym przerywnikiem od kwestii politycznych okazała się piosenka „This Place”, w której autor apeluje, by nigdy nie zapominać o miejscach, które nas ukształtowały – niezależnie czy takim miejscem jest dla nas kraj, miasto, czy nawet „ogródek dziadka”. Słysząc powtarzające się słowa „My city, my people, my heart” automatycznie ciało przechodzą ciarki. Z wywiadów dostępnych na youtube’owym kanale Jamiego Webstera dowiadujemy się, że jego ulubionym utworem z całej płyty jest „The Joker”. Zains p i ro w a ny filmem o tym samym tytule, piosenkarz, opowiada o krzywdzie, bólu i nieraz nieświadomym wykorzystywaniu innych ludzi. Pierwsze przemyślenia, ku zdziwieniu innych widzów, zapisywał w telefonie jeszcze w sali kinowej. Znając zeszłoroczne arcydzieło, z Joaquinem Phoenixem w roli głównej, zupełnie się Websterowi nie dziwię. Niełatwo wybrać najlepszą piosenkę dostępną na „We Get By”. Po części dlatego, że wiele z nich brzmi podobnie (chętnie usłyszałbym Jamiego również w nieco innym wydaniu), ale także dlatego, bo wszystkie są naprawdę dobre. Jedną z moich ulubionych jest na pewno „Weekend In Paradise”. Ten najczęściej odtwarzany utwór z całej płyty (ponad 1,5 mln w serwisie Spotify) opowiada o sukcesie i spełnianych marzeniach. Autor wspomina czasy, gdy po raz pierwszy odgrywał swoje piosenki na żywo i był zachwycony gdy przypadały ludziom do gustu. Stwierdza, że weekendy spędzane nad tworzeniem albumu i na dawaniu koncertów sprawiają, że czuje się jak w raju. Ta piosenka muzycznie przypomina mi dzieła innego brytyjskiego piosenka-
rza, Passengera, ale Webster nieraz wspominał, że największą inspiracją jest dla niego jest Liam Gallagher z zespołu Oasis. Jeśli lubicie tych wykonawców, z pewnością polubicie Jamiego Webstera i jego „We Get By”. Zanim przeczytacie moją subiektywną opinię na temat całego albumu muszę zaznaczyć, że nie jest to muzyka, której słucham na co dzień. Jeśli mowa o brytyjskich twórcach znacznie bliżej mi do Skepty i Stormzy’ego niż chociażby wspomnianego Passengera. Nie zmienia to faktu, że „We Get By” sprawiło mi wiele frajdy i prawdopodobnie poszczególne utwory na dłużej zagoszczą na moich skrupulatnie przygotowywanych playlistach. Do tych najlepszych z pewnością zaliczę „Weekend In Paradise”, a także „This Place” i „Living For Yesterday”. Cała płyta momentami zdawała mi się być nieco monotonna, a niektóre kawałki, pomimo zmieniającej się treści (choć i tak dotyczyły podobnych tematów), brzmiały bardzo podobnie. Nie zmienia to faktu, że całość nagrana jest w bardzo przyjemny dla ucha sposób. „Scouserski” akcent Webstera pozwala przenieść się myślami gdzieś na ulice Liverpoolu lub do któregoś z tamtejszych niezwykle klimatycznych pubów (np. The Twelfth Man Public House, znajdującego się tuż obok Anfield, w którym piosenkarz często występował). Tekstowo to również kawał dobrego materiału i choć wiele poruszanych problemów zdaje się być nieco spowszedniałymi to wciąż są istotnymi kwestiami dla naszego społeczeństwa. Kibiców Liverpoolu rozczarować mógł fakt, że na płycie nie znajdziemy wielu piłkarskich fragmentów, ale taki najwidoczniej był zamysł autora. Wygląda na to, że aby wspólnie z Websterem zaśpiewać, którąś z przyśpiewek na cześć Liverpoolu, będziemy musieli wybrać się na liverpoolski festiwal muzyczny lub spotkać tego „zwykłego chłopaka” na trybunach naszego stadionu. A dla tych, którzy nie planują w najbliższym czasie podróży nad rzekę Mersey, proponuję profil BOSS Night na Spotify. Znajdziecie tam największe klubowe przeboje, w wykonaniu rzecz jasna Jamiego Webstera. Jak się okazuje, niezależnie od muzycznych upodobań, płytę „We Get By” warto przesłuchać. Autor przedstawił nam się jako zwyczajny człowiek, zakochany w Liverpoolu jak każdy z nas. Biorąc pod uwagę, że jeszcze do niedawna jego głównym zajęciem była praca elektryka, a to jest jego debiutancki album, możemy stwierdzić, że to bardzo dobry materiał. Z przyjemnością będę obserwował dalszy rozwój Jamiego, licząc, że osiągnie kiedyś poziom Liama Gallaghera, Passengera lub samego Johna Lennona. Długa droga przed nim, ale z pewnością go na to stać. 39• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
W
ydana przez brytyjskie wydawnictwo Pitch Publishing trzyczęściowa „Red Odyssey” to bardzo dokładnie zebrana historia Liverpool FC opisana przez Jeffa Gouldinga. Anglik to urodzony w Liverpoolu autor z ponad 40-letnim stażem w roli kibica The Reds i to właśnie z jego perspektywy poznajemy kolejne lata istnienia drużyny z Anfield. W pierwszej części trylogii „Red Odyssey” Goulding skupił się na pierwszych 125 latach bytu Liverpoolu na angielskich i europejskich boiskach. Jak możemy się domyślić, książka wyszła w 2017 roku, a więc w czasie świętowania 125 urodzin klubu. Autor przybliża nam przedwojenne historie bazując na swojej okazałej wiedzy i wspierając się lokalnymi artykułami oraz, a może przede wszystkim opowieściami kibiców przekazywanymi z pokolenia na pokolenie, jak na przykład historia o legendarnym bramkarzu okresu międzywojennego. Elishy Scott, który by dostać się na Anfield w dzień meczowy podróżował ze swojego domu na półwyspie Wirral za pomocą promu, a następnie wraz z kibicami jechał na stadion tramwajem. Pierwsza część trylogii to fantastyczna alternatywa dla dwóch polskich pozycji, która łączy nie tylko historię, o której wiemy wszyscy, ale też wiele opowieści, które nie były jeszcze publikowane w żadnych z książkowych pozycji poświęconych Liverpoolowi. Goulding w swoich książkach nie zapomina również o fanach. Sam, będąc jednym z nich, wie jak ważni są kibice w sukcesach klubu i jak istotne jest ich wsparcie podczas ciężkich czasów. Bo „Red Odyssey” to nie tylko opis samych wspaniałych lat klubu. To również lata posuchy i kompromitacji Liverpoolu na wielu płaszczyznach, nie tylko tych sportowych. Goulding z szacunkiem i powagą przybliża historię tragedii na Heysel oraz na Hillsborough, jak również kontrowersje związane z właścicielami czy powstanie pierwszego „związku kibiców” Liverpoolu czyli grupy Spirit of Shankly. „We Conquered All of Europe: Red Odyssey II” to z kolei druga część trylogii poświęcona ostatnim czterem sezonom Liverpoolu w Europie za panowania Jürgena Kloppa. W książce znajdziemy opisaną nie tylko historię ostatniego triumfu The Reds w Lidze Mistrzów, ale przede wszystkim doświadczenia i świeże spojrzenie na niektóre mecze z perspektywy byłych zawodników jak Jamie Carragher, Jimmy Case czy 40• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
CZERWONA
CZYLI 128 LAT EMOC LIVERPOOL FC OCZAM
O historii Liverpoolu napisano już praktycznie w dodać już nic więcej, to każda kolejna książka nowego dla fanów, którzy myślą, że o swoim kl na temat historii klubu ukazały się dwie książk alternatywna” wydana przez Wydawnictwo A Jonathana Wilsona wypuszczona przez SQN Pub opisującą dzieje naszego klub
RADO C
Autor: Jeff Goulding Tytuły: „Red Odyssey”, „We Conquered all of Europe: Red Odys (3 część można zakupić np. w księgarni Świat Książki) Wydawnictwo: Pitch Publishing
A ODYSEJA
JONUJĄCEJ HISTORII MI JEFFA GOULDINGA
wszystko. I choć wydawałoby się, że nie można a poświęcona The Reds wnosi coś całkowicie lubie wiedzą już wszystko. Dotychczas w Polsce ki poświęcone Liverpoolowi: „LFC125: Historia Arena oraz „Anatomia Liverpoolu” autorstwa blishing. Czas sięgnąć zatem po kolejną pozycję bu. A właściwie to trylogię…
CHMIEL
ssey II”, „Champions Under Lockdown: Red Odyssey III”
John Barnes jak również samych kibiców. Podobnie jak w pierwszej części, autor nie tylko skupia się na samych superlatywach, ale wnikliwie analizuje porażki Liverpoolu w finałach Pucharu Ligi i Ligi Europy w 2016 roku oraz Ligi Mistrzów z 2018 roku. Jak twierdzi sam Goulding, te porażki sprawiły, że Liverpool stał się tylko silniejszy, czego wynikiem był triumf w Champions League rok później. Najnowszą i być może najciekawszą częścią trylogii jest „Champions Under Lockdown”. Przeczytamy w niej historię zdobycia przez Jürgena Kloppa świętego Graala w postaci mistrzostwa Anglii podczas sezonu przerwanego przez pandemię COVID-19. To wyjątkowa i emocjonalna podróż przez jeden z najbardziej pasjonujących i ekscytujących sezonów ligowych w wykonaniu ekipy Liverpoolu. Na uwagę w szczególności zasługuje rozdział „Anfield w trakcie lockdownu”, w którym Jeff z nostalgią wspomina bliskich mu fanów, którzy odeszli z tego świata. Autor dotyka też delikatnego tematu prób klubu, by wysłać część pracowników na przymusowe urlopy korzystając tym samym z rządowego dofinansowania i akcji, która odbiła się szerokim echem w angielskich mediach. „Champions Under Lockdown” to wyjątkowa książka pełna emocji nie tylko tych meczowych, lecz może przede wszystkim skupiająca się na pozafutbolowym aspekcie i obawom, że fantastyczna gra Liverpoolu i zdominowanie ligi mogło zostać storpedowane przez zatrzymanie się całego świata z powodu pandemii koronawirusa. Muszę przyznać, że trylogia „Red Odyssey” napisana przez Jeffa Gouldinga to kapitalna pozycja, która przedstawia kompletny obraz barwnej historii Liverpoolu. Goulding przedstawia w niej nie tylko ważne fakty i mecze, o których już wiemy, ale skupia się przede wszystkim na emocjach, jakie wyzwalały poszczególne okresy historyczne The Reds. Dzięki temu, że autor włożył sporo pracy, by przekazać pasję, atmosferę i ducha drzemiącego w kibicowskiej społeczności Liverpoolu otrzymujemy książki, które mają swoją własną duszę i to właśnie wyróżnia je spośród pozostałych pozycji na rynku, które skupiają się jedynie na suchych faktach. Jeżeli macie tylko możliwość, to sięgnijcie po „Red Odyssey”. Jestem pewien, że 128-letnia historia Liverpoolu spisana na kartach książek Jeffa Gouldinga porwie was w niesamowitą podróż. 41• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
42• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds