Czy powinniśmy martwić się o
Firmino?
Nowy sezon nareszcie się rozpoczął, a Liverpool przystępuje w nim do obrony krajowego mistrzostwa. By tego dokonać, The Reds potrzebują wkładu każdego zawodnika w klubie. W tym materiale skupię się na sylwetce Roberto Firmino. Czy Brazylijczyk faktycznie wypada blado na tle reszty ofensywnych graczy? Bartek Bojanowski
G
dy Firmino przychodził na Anfield latem 2015 roku, kibice Liverpoolu mówili co najwyżej o pozyskaniu gracza z niezłym potencjałem. Nikt nie wymagał od słabo znanego Brazylijczyka odmiany gry zespołu czy liczb na poziomie Luisa Suáreza. Szybko jednak dał o sobie znać całej lidze i piłkarski świat mógł ze spokojem przyglądać się rozwojowi Bobby’ego. Obecnie ma łatkę napastnika, który jest niezastąpiony nawet w przypadku słabszej formy strzeleckiej. Nie da się mu odmówić perfekcyjnego opanowania i realizowania założeń taktycznych jako fałszywa dziewiątka. Pytanie tylko, ile czasu musi upłynąć, by ktoś stwierdził, że potrzebna jest zmiana na „żądle”? Ale do rzeczy, napastnik zawsze jest napastnikiem – rozlicza się go ze zdobytych goli, nawet jeśli jest nim „pierwszy obrońca”. Brazylijczyk w swoim pierwszym sezonie w barwach The Reds strzelił 11 bramek we wszystkich rozgrywkach, a w następnej kampanii dodał do tego jedno trafienie. Właśnie wtedy przyszedł jego najlepszy sezon, gdyż kampanię 2017/18 zakończył z liczbą 27 bramek w meczach o stawkę. Rok później miał na koncie 16 goli. I tu zaczyna się problem, gdyż zwycięską dla Liverpoolu kampanię 2019/20 zakończył z dorobkiem 12 trafień. Trzeba tutaj zaznaczyć, że Firmino wystąpił w każdym kolejnym spotkaniu ligowym, więc jego 9 goli w Premier League wygląda dosyć mizernie. Dajmy mu jednak szansę. Być może ma mniej dogodnych sytuacji niż pozostała dwójka naszego super
8• Magazyn Polish Reds • www.facebook.com/PolishReds
trio? Spójrzmy na statystykę „expected goals” (sytuacje, gdzie zawodnik powinien strzelić gola) zestawiając dane z zeszłego sezonu właśnie Firmino, Salaha oraz Sadio Mané. Na szczycie tego zestawienia znalazł się Momo Salah, który zanotował 19 trafień w sezonie przy wskaźniku „expected goals” na poziomie 19,1. Oznacza to, że Egipcjanin pakuje do siatki praktycznie każdą piłkę, którą powinien. Ciekawie robi się tuż za nim, gdzie Mané, strzelając 18 goli w ciągu kampanii, współczynnik ten ma na poziomie 13,5. Przy nazwisku Firmino indeks zatrzymał się na wartości 13,4. Ile bramek ustrzelił ulubieniec Kloppa? 9. Wniosek jest prosty, Bobby marnuje zdecydowanie za dużo sytuacji. W końcu Mané z takiej samej liczby okazji wycisnął 2 razy więcej konkretów. Nawet sprawdzając średnią liczbę oddanych strzałów na spotkanie trudno doszukać się argumentów na korzyść Firmino. Co prawda nie strzela tyle co Salah (średnio 4,07 na mecz), bo Brazylijczyk oddaje średnio 3,01 uderzenia na spotkanie, ale w rywalizacji z senegalskim napastnikiem wypada po po pro-