Odkryć tajemnice Słowian Dr Wojciech Filipowiak, szczecinianin, bardzo zdolny archeolog młodego pokolenia. Z Prestiżem rozmawia m.in. o tym czy współcześni archeolodzy mają coś wspólnego z Indianą Jonesem, wykopaliskach w Wolinie i jak to miasto może zmienić historię kilku państw, kto go „zaraził” Słowianami i czego szukał w północnej Afryce. Czy pamięta Pan swój pierwszy, osobiście odkryty artefakt? Co to było? Kiedy? W jakich okolicznościach do tego doszło?
Dziadek zabrał nas kiedyś do Wolina, gdy trwały wykopaliska. Nie wiem ,kiedy to było, ale byłem chyba dość niewielki. Pamiętam, że z hałdy ziemi koło wykopu zabrałem fragment wczesnośredniowiecznej ceramiki i trzymałem ją później w pudełku. Jednak po jakimś czasie zrobiło mi się głupio – nabrałem przekonania, że zabrałem coś ważnego. Zabrałem więc ceramikę na jakąś imprezę rodzinną z udziałem dziadka i skruszony chciałem mu ją oddać. Bardzo się śmiał – teraz wiem czemu. Takich fragmentów odkrywa się w Wolinie setki tysięcy. Można je znaleźć nawet na spacerze. Dziadek wziął ceramikę do ręki i orzekł, że pochodzi z X wieku. Nie mieściło mi się w głowie, jak on to zrobił, jak to można poznać po takim małym fragmencie. Wydało mi się to magiczne. To chyba był jeden z pierwszych kontaktów z „odkryciem” zabytku jaki mi zapadł w pamięć. Gdy opowiada Pan ludziom niezwiązanym z archeologią o swoim zawodzie, widzi Pan czasami rozczarowanie na ich twarzach? Spodziewali się pewnie opowieści w stylu Indiany Jonesa, a tymczasem okazuje się, że archeologia to trudna, ciężka i mozolna praca, dni i tygodnie drobiazgowego grzebania w ziemi, poszukiwania nawet najdrobniejszego przedmiotu, w słońcu i w deszczu.
104
Staram się opowiadać nie tylko o trudach, więc mam nadzieję, że nie są rozczarowani. To prawda, że często utożsamia się archeologię z wykopaliskami, ale to tylko niewielka część pracy. To tylko metoda i to jedna z wielu, żeby otrzymać dane dotyczące materialnej przeszłości. Dużo więcej czasu spędza się w gabinecie, próbując je złożyć je w całość, potwierdzić lub zaprzeczyć postawionej hipotezie naukowej. Dzięki licznym programom telewizyjnym, przede wszystkim zagranicznym, ludzie już rzadko utożsamiają pracę archeologa z Indianą Jonesem. Szczerze mówiąc, najczęściej robią to dziennikarze, chętni umieścić swojego rozmówcę w znanym sobie stereotypie, licząc na łatwiejszy odbiór – niesłusznie. Pojawia się także Tomb Raider w odniesieniu do archeolożek. Faktycznie, praca na wykopaliskach potrafi być żmudna i trudna – to zwykle uderza wolontariuszy, którym trudno jest w warstwach ziemi, w pojedynczych zniszczonych przedmiotach, z rzadka estetycznych, dostrzec element większej całości. Jak zrozumie się jednak metodykę badań oraz pozna się nieco kontekstu historycznego ich prowadzenia – wykopaliska stają się fascynujące. Niech mi pan wierzy, że kierownik ma sporo emocji – czy właściwie odczytał układ warstw, czy dobrze je interpretuje w powiązaniu z zabytkami, czy zdąży przed zakończeniem badań, czy zmieści się w budżecie. No i przede wszystkim – czy właściwie odkrycia zadokumentował, bo większa część wykopalisk jest niszKultura