Praski Świerszcz
Rzecz o kamieniu Otrzymałem list, dziś już rzadko zdarza się wyjmować listy ze skrzynki na korytarzu. Zatytułowany „Pan Adam Czetwertyński”. O, coś urzędowego, wysłanego do mnie z Ożarowa Mazowieckiego. Co ja tam mogę mieć w Ożarowie? Otwieram, a tam pismo od Kręgu „Romanosów” – jak za czasów druha Romanowskiego! Okazało się, że rzecz dotyczy tego druha, a właściwie dedykowanej mu tablicy w naszym ośrodku w Ocyplu. Rzecz piękna, potrzebna, upamiętnienie druha Stefana jest konieczne. Także w naszej Słonecznej Republice, a może właśnie przede wszystkim w niej. Głosowałem za tym na ostatnim zjeździe hufca. Uważałem, że taka tablica powinna zawisnąć też na budynku Urzędu Dzielnicy lub (w drugiej kolejności) przy ul. Siennickiej, gdzie mieszkał. Pamiątkowy kamień z tablicą w Ocyplu – tak, rzecz piękna. „Romanosy” nie mają sponsorów, a może mają ich za mało, bo wyliczyli, że potrzebują zebrać 17 tysięcy złotych, aby ufundować kamień z tablicą i zorganizować uroczystość. Zaprosili na nią w połowie sierpnia. A więc prace trwają. Przeczytałem list i podzielę się tu moimi wątpliwościami. Najpierw, i to jest na temat, przypomnę, co napisał Hebel w ostatnim numerze „Świerszcza”. Zaproponował, by wszyscy, także starsi instruktorzy, włączyli się na trochę do czynnej służby. Bo nasze harcerstwo słabnie. A następnie przypomniałem sobie, jak duża część z nas pracuje na rzecz uchodźców z Ukrainy. I zadałem sobie pytanie – czy wmurowanie w Ocyplu kamienia poświęconego naszemu zasłużonemu, na pewno najbardziej zasłużonemu z naszego grona, instruktorowi polepszy pracę harcerskich środowisk. Czy zebranie 17 tysięcy złotych na kamień nie będzie mocno kolidować ze słabiutką zbiórką środków dla Ukraińców. Dajemy im produkty spożywcze, dajemy środki higieniczne. Jak daleko jest idea fundowania kamienia od idei karmienia ludzi. Gdzieś w oddali brzmi mi w uszach słowo „służba”. Gdzieś pod powiekami mam zapamiętaną postać druha Romanowskiego. I nie jestem pewny, czy w tych trudnych dniach druh Stefan chciałby mieć tablicę, czy nie uważałby, że dziś „wszystkie ręce na pokład” dla polskich dzieci w naszych drużynach i gromadach oraz dla uchodźców z Ukrainy. Dlatego ja niedługo wpłacę kolejne środki, aby w naszym punkcie przy Samolotowej nie brakowało żywności. Kamień może poczekać.
hm. Adam Czetwertyński PS 1. A teraz już jako uzupełnienie. Oczywiście spotkanie w Ocyplu w połowie sierpnia jest dobrym pomysłem. Ja bym zaproponował rodzinny tydzień, byłoby miło pogadać, posiedzieć przy ognisku, zaśpiewać „Polesia czar”. PS 2. Zapytacie, czy ja coś robię na rzecz Ukraińców. Owszem, to i owo. Na przykład w Ocyplu w pierwszej połowie lipca gościć będziemy 40 dzieci z Ukrainy. Są na to zdobyte środki. Ktoś to załatwił. Nie piszę tego, aby się chwalić, lecz czasem niektóre nasze działania nie są w hufcu zauważane.
6
Nr 82
Kwiecień 2022
Cienka czerwona linia? Tytuł zaczerpnąłem z powieści Jamesa Jonesa wspaniale zekranizowanej w 1998 r. (Sean Penn, George Clooney, Adrien Brody, Nick Nolte i in.). Warto sięgnąć do tej pozycji, nawet jeżeli kogoś nie fascynują wojenne zmagania Amerykanów i Japończyków na wyspie Guadalcanal. W tej powieści jest drugie dno. Tym razem jednak nie o strzelaniu i innych militarnych ćwiczeniach będzie, bo mnie w poprzednim numerze Druh harcmistrz podporucznik rezerwy przebił stopniem wojskowym i do tego zasugerował mi niecelne polowanie na jego osobę. Szanując wrażliwość Druha harcmistrza podporucznika rezerwy spieszę z wyjaśnieniami, iż pisząc w „Praskim Świerszczu” staram się odnosić do zjawisk i poglądów. Nie jest moją winą, iż spora część tego, z czym się nie zgadzam lub mam inne spojrzenie, wychodzi spod Jego pióra. Wracając do cienkiej czerwonej linii, rzecz będzie o linii granicznej – granicy kompetencji, kwalifikacji i zaangażowania. Dekady temu m.in. druh hm. Andrzej Banasik wtłaczał na prowadzonych przeze mnie kursach różnicę między harcerstwem rozumianym jako ruch społeczny, a harcerstwem – organizacją. Zatem niech to rozróżnienie będzie kanwą dzisiejszych rozważań, choć nie ukrywam, że mogą się tu pojawić pewne uproszczenia lub skróty myślowe za które ewentualnych „badaczy pisma” serdecznie przepraszam. Zacznijmy od tego, iż na początku był ruch społeczny. Ruch, który ma swój cel opisany w ideale wychowawczym, a który to ideał w Statucie ZHP nazwany jest zasadami harcerskiego wychowania. Ruch harcerski dąży do celu poprzez realizację programu w sposób opisany w metodzie harcerskiej. Na tym polega co do zasady „uprawianie harcerstwa” w drużynach czy gromadach. Aha, jest jeszcze przykład osobisty drużynowego – instruktora. Takiego wodza, za którym pójdą inni bo… zapewni gry, wycieczki, biwaki, obóz itd. Proste? Do pewnego momentu, o czym za chwilę. Teraz o organizacji, bowiem ruch potrzebuje wsparcia oraz ram prawnych do skutecznego działania. Zwłaszcza na większą skalę. Organizacja pozwala stworzyć wspólne zasady, opracować jednolite materiały czy wydawnictwa wspierające pracę wychowawczą, reprezentować interesy ruchu wobec innych organizacji, w tym państwa. To organizacja ma swoją misję, cele, formy działania, strukturę, władze, statut i wiele innych cech, które sprawiają, iż jest ona osobą prawną. Z tego też powodu sposób opisania organizacji, np. w Statucie ZHP, jest dużo bardziej zawiły niż składowe ideału wychowawczego lub elementy i cechy metody harcerskiej. Jeżeli spojrzymy do wspomnianego Statutu ZHP, to odnajdziemy na przykład 5 celów głównych i 47 form ich realizacji (działań). Do tego dochodzą instrukcje, regulaminy, uchwały…