Aleksandra Lasota
Semana Santa w hiszpańskiej Galicji – religijne widowisko ku czci Boga-Człowieka
Ze świata
H
iszpańskie obchody Wielkiego Tygodnia (Semana Santa) co roku cieszą się ogromnym zainteresowaniem. Choć zasadniczo jest to zjawisko o charakterze religijnym, wielu traktuje je jako element folkloru i turystyczną atrakcję. A przynajmniej było tak do tej pory. Madryckie Stowarzyszenie Ateistów i Wolnomyślicieli (Asociación Madrileńa de Ateos y Librepensadores de Madrid) zaproponowało w tym roku zorganizowanie alternatywnej Wielkoczwartkowej Procesji, która ostatecznie, ze względu na swój prowokacyjny charakter, została zabroniona przez lokalne władze. Jak możemy przeczytać na oficjalnej stronie internetowej Stowarzyszenia, celem świeckiej procesji miało być „zdemaskowanie społecznej i moralnej hipokryzji, którą reprezentuje katolicki Wielki Tydzień”1. Zdaniem José Castro, jednego z publicystów gazety „El correo gallego”, wielkotygodniowe obchody można przeżywać nie tylko z perspektywy wiary, lecz także ateizmu, agnostycyzmu lub też totalnej obojętności. Kluczem do uczestnictwa w Wielkim Tygodniu byłoby uznanie starodawnych obyczajów i rytuałów zakorzenionych w hiszpańskiej kulturze za piękne i podniosłe uroczystości, symbiozę tradycji i nowoczesności2. Jednakże – jak twierdzi Castro – do tego potrzeba by było tolerancji i szacunku wobec chrześcijańskich obrzędów. „Nie trzeba wierzyć w Boga, żeby oglądać procesje, podziwiać piękno przedstawianych scen, uchwycić i poczuć artystyczny splendor, który w tym czasie przechadza się na naszych oczach”. Można też przyjąć pespektywę WIDZA. Zob. http://www.ateosdemadrid.com/mostraractividades.asp?id=141, dostęp: 01.05.2011. 2 Zob. http://www.elcorreogallego.es/opinion/ecg/semana-santa/idEdicion-2011-04-20/idNoticia-661103, dostęp: 23.04.2011. 1
68
Ukrzyżowany, fot. Aleksandra Lasota
W czasie Wielkiego Tygodnia kościoły i ulice, którymi przechodzą procesje, pełne są „obserwatorów”. Jak zresztą pisał Raszewski, teatr jest rytualną formą gapiostwa. Uliczne ławki i stoliki pobliskich barów stają się teatralną widownią. Są miejsca lepsze i gorsze. W większości stojące. Każdy chce usłyszeć rytmiczne bicie werbli, poczuć nietak!t _ 6/2/2011