Czeka nas głęboki kryzys oświaty z Dariuszem Martynowiczem rozmawia Sławomir Iwasiów Kogo wymieniłby pan wśród najważniejszych autorytetów pedagogicznych? Kto wpłynął na pana decyzję o wyborze zawodu nauczyciela polonisty? Powinienem chyba zacząć od tego, że nie mam korzeni pedagogicznych w rodzinie. Tata był urzędnikiem, a mama pracowała jako księgowa. Zatem moje zainteresowanie edukacją ma źródło w szkole, gdzie spotykałem się z inspirującymi nauczycielami i nauczycielkami. Jedna z nich – Magdalena Mazuga-Millan, polonistka z liceum – zajmuje w mojej biografii specjalne miejsce i to właśnie jej, między innymi, zadedykowałem tytuł Nauczyciela Roku 2021. To niezwykła osobowość pedagogiczna. Razem z nią na lekcjach języka polskiego przenosiliśmy się do innej rzeczywistości. Dużo wymagała, a jednocześnie potrafiła zarazić pasją do literatury. Być może dlatego cieszyła się powszechnym poważaniem? Lubiła inteligentne żarty, mimo iż pierwsze wrażenie mogła sprawiać raczej „chłodne”. Przez lekturę dzieł literackich prowokowała do zadawania istotnych pytań egzy-
W YW I A D
stencjalnych. Dla niej literatura była swego rodzaju lustrem, w którym można było oglądać własne odbicie. Kiedy zaszła w ciążę i na jakiś czas nas „zostawiła”, szczerze tęskniłem za jej lekcjami. To dzięki niej zacząłem myśleć o tym, co mógłbym robić w przyszłości. Pod koniec liceum byłem już właściwie pewny, że chcę podążać drogą literatury – studiować filologię polską, a potem pracować w szkole. Co się panu spodobało w zawodzie nauczyciela polonisty? Ta praca zafascynowała mnie dyskursywną siłą. Czasem jest tak, że zadane podczas lekcji pytanie będzie rezonowało w głowie ucznia długo po zamilknięciu dzwonka. Uczenie języka polskiego, jeśli nie jest mechanicznym wykonywaniem określonych czynności, może być prawdziwą przygodą. Wchodzi się do tej pracy ze swoimi przeżyciami, emocjami, doświadczeniami. Tego też nauczyłem się od mojej ulubionej polonistki: widziałem na przykład jej zdecydowane reakcje emocjonalne,
R E F L E KS J E 2/2022
7