Tramwaj Cieszyński nr 65

Page 1

MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 65, czerwiec 2022

ISSN: 2543-8751 / Cena: Bezpłatny

MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO

MINI Sikora ul. Wrocławska 143 Opole www.sikora.mini.opole.com.pl

www.tramwajcieszynski.pl

MINI Cabrio Cooper S. Zużycie paliwa w cyklu mieszanym: 7,3 l/100 km; zużycie paliwa w mieście: 6,8/100 km; emisja CO2 w cyklu mieszanym: 165 g/km.

Nr 65, czerwiec 2022

MINI Sikora ul. Warszawska 56 Bielsko-Biała www.sikora.mini.com.pl

ENERGETYKA CIESZYNSKA W TARAPATACH I znów beton Uciekając przed wojną "Promyczek" Szkoła marzeń, czy istnieje? Proces o czary w cieszyńskim teatrze Powrót letnich festiwali Na początek Liga Mistrzów



Rozkład Jazdy: Kierunek Jazdy I znów beton Co mamy z przodu głowy?

4-5 6-9

Wyższa Brama Promyczek Kult Jana św. JANA Nepomucena Uciekając przed wojną

10-11 12-15 16-21

Mijanka na Rynku Energetyka Cieszyńska w tarapatach Szkoła marzeń. Czy istnieje?

23-25 26-27

Stary Targ Insze wieca Barewny puc

29 30

Kierunek Kultura Powrót letnich festiwali Procesy o czary na Polskiej Scenie Nasze miasto, mój abonament Naczelna poleca - Empuzjon Uczta u Sanah Torebka jakby Damska Nic nie szkodzi dam radę Przepis Nowy świat Tolka Fundacja Cieszyński Zwierzogród Kierunek Sport Z Opawy do Ostrawy Niepełnosprawność i sport Powrót na mistrzowski tron Na początek Liga Mistrzów

32-33 34-35 36-38 40-41 42-43

44-49 50-51 52-53 54-56

58-60 61 62-63 64-65

Z A ŁO G A T R A M WA J U: DYSPOZYTOR: Wojciech Krawczyk MOTORNICZY: Urszula Markowska, tel. 577 148 965 KONDUKTORZY: Fryderyk Dral, Małgorzata Perz, Adriana Hernik DZIAŁ MARKETINGU: Piotr Czerwiński, tel. 602 571 638 PASAŻEROWIE: Amelia Witos, Florianus, Iwona Włodarczyk, Jacek Cwetler, Stanisław Przybysz-Malinowski, Karolina Ciengiel, Marcin Pagieła, Kasia Wojciechowska, Anna Majewska, Marcin Mońka ZAJEZDNIA: Cieszyn, ul. Mennicza 44 redakcja@tramwajcieszynski.pl

ŹRÓDŁO ZDJĘCIA OKŁADKI: www.fotopolska.eu opr. graficzne okładki Rafał Łęgowski

BAZA: Fundacja LOKALSI Cieszyn, ul. Bielska 184

DRUKARNIA: Drukarnia „KOLUMB” 41-506 Chorzów, ul. Kaliny 7

·

·

·

·

·

„Kierunek jazdy” - felietony „Wyższa brama” - tematy ważne „Most przyjaźni” - zza Olzy „Mijanka na Rynku” - polityka i gospodarka „Stary Targ” - gwara „Torebka jakby damska” - tematy różne „Kierunek kultura” - kultura „Kierunek sport” - sport „Przystanek na żądanie” - reklamy i artykuły sponsorowane Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.

·

·

·

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • V 2022

3


KIERUNEK JAZDY

I znów beton Ruszył remont i przebudowa głównego rynku w Cieszynie. Całość remontu będzie kosztowała blisko 11,4 mln zł. Prace potrwają rok. Inwestycja wywołuje w mieście ogromne emocje. Internetową burzą skończyła się publikacja bardzo nieudanej wizualizacji. Samorząd jakby nie słuchał głosu mieszkańców i ich uwag. Zatem czy miasto jest jeszcze dla mieszkańców?

Cieszyn - jak wiele polskich miast - dusi się przytłoczony kamieniem i asfaltem, a wraz z nim duszą się mieszkańcy. Rynek powinien służyć właśnie mieszkańcom i ich codziennym potrzebom, ale ten cieszyński raczej takiej funkcji nie pełni. Latem na ławce można posiedzieć z 5 minut. Jak będzie po remoncie? Projekt nie zakłada wielkich zmian. Czym właściwie jest rewitalizacja Problem błędnego definiowania tego procesu zauważyło Ministerstwo Funduszy i Polityki Regionalnej, które tłumaczy na swojej stronie: „Rewitalizacja to kompleksowy proces wyprowadzania ze stanu kryzysowego obszarów zdegradowanych poprzez działania całościowe, integrujące interwencję na rzecz społeczności lokalnej, przestrzeni i lokalnej gospodarki. Rewitalizacja zakłada optymalne wykorzystanie specyficznych uwarunkowań danego obszaru oraz wzmacnianie jego lokalnych potencjałów”. (skrót: Redakcja) Rewitalizacja dosłownie to „przywrócenie do życia, ożywienie”. Warto więc zapytać, czy „zrewitalizowany” rynek w Cieszynie będzie ożywiony. Można mieć wątpliwości... Nie miejmy złudzeń. Każdy, kto obejrzał projekt zrewitalizowanego rynku, konstatuje, że betonowanie centrów miast trwa w najlepsze. Mimo że już nie tylko ekolodzy, ale także np. specjaliści ds. gospodarki wodnej czy 4

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

infrastruktury alarmują, że to jeden z gorszych pomysłów po 1989, samorządowcy nie słuchają. Nie zważają także na protesty mieszkańców, którzy głośno opowiadają się przeciwko kolejnym betonowym pustyniom. Na betonozę cieszyński magistrat znalazł inne wytłumaczenie: konserwator nie pozwala na drzewa i zieleń na rynku. Historyczny charakter tego miejsca jest więc ważniejszy od potrzeb mieszkańców. Nikt nie znalazł kompromisu, nikt nie myśli również o tym, co będzie za 10 czy 50 lat - przecież to nie będzie ich problem. Ważne, by dzisiaj zrealizować plan, a później niech martwią się inni. Niepokojące jest jednak to, że zawodzi komunikacja samorządu z własnymi wyborcami. Szpony „rewitalizacji” w tym gorszym wydaniu dopadają już nawet najmniejsze miejscowości Równo wyłożone kostką centrum i podświetlane fontanny mają być prawdopodobnie symbolem nowoczesności. Ma być gładko, schludnie, bez nierównych skwerków, trawy, drzew, których nie da się zmierzyć od linijki… No dobra, drzewa niech będą, ale bez przesady i najlepiej w donicach, i to betonowych, tak żeby ewentualnie obić je drewnem, jeśli niezadowolony lud podniesie wrzawę. Trudno dziś powiedzieć, kto ukuł pojęcie „betonozy”. Jako jeden z pierwszych to zjawisko zaczął dokumentować i piętnować Jan Mencwel, miejski aktywista


KIERUNEK JAZDY

BEton fot. MZD Cieszyn

działający w warszawskim stowarzyszeniu Miasto Jest Nasze. Zebrał zdjęcia z całej Polski pokazujące miejskie rynki i place przed i po „rewitalizacji”. Już wiadomo, że mamy w Polsce suszę. Niech nie zmylą nas padające od czasu do czasu deszcze - one tylko powierzchownie zraszają ziemię, nie wsiąkają głębiej. Stan względnej równowagi mogłyby przywrócić deszcze padające przez dwa miesiące z rzędu. Obawy rolników, władz i przemysłowców pogłębia zbliżające się lato. To, że wodę musimy oszczędzać, jest jasne jak słońce. A betonoza powoduje, że się jej pozbywamy. Takie działania sprzyjają podniesieniu temperatury latem, a więc pozbywaniu się wody z otoczenia. Drzewa są kluczowe dla przetrwania miast i ich mieszkańców w dobie zmian klimatu, ciągłego podnoszenia się temperatury. Są w stanie obniżyć temperaturę w miastach nawet o 5 stopni Celsjusza.

I nie są to szacunki aktywistów, ale precyzyjne wyliczenia naukowców mierzących temperaturę miast z pomocą czujników w satelitach i dokonujących regularnych pomiarów na miejskich placach. A dzisiejsze miasta i tak są wyjątkowo gorące. Ponad połowa ludzi na świecie mieszka w miastach, gdzie z powodu ruchu, pracujących urządzeń, aut, komunikacji i zawieszonych w powietrzu zanieczyszczeń temperatura i tak jest wyższa średnio o 3 stopnie Celsjusza w porównaniu do terenów poza aglomeracjami. Może i dzięki temu zimę lepiej spędzać w mieście, ale lato potrafi być zabójcze. Artykułów o negatywnych skutkach betonozy na łamach naszej gazety było już wiele. Aktywiści cieszyńscy od lat głośno wołają i proszą o więcej zieleni. Jak widać, żaden głos nie jest na tyle ważny, by samorządowcy chcieli go wziąć pod uwagę.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

5


KIERUNEK JAZDY

felieton

Florianus

Co mamy z przodu głowy? Jeszcze żyjemy. Przeżyliśmy pandemię i ruscy terroryści z Voldemortem Putinem na czele jeszcze nas nie najechali, jeszcze nie zrzucili w okolicy bomby atomowej. Ale ci, co są lepiej zorientowani w sytuacji od nas, na przykład nasz poseł do Parlamentu Europejskiego, mówią, że trzeba tę groźbę brać realnie i podobno pisiorska władza już opracowała w skrytości odpowiednie zarządzenia i instrukcje na wypadek wielkoruskiego ataku nuklearnego. Obecna władza państwowa, jeśli tylko zostanie przy władzy, bardzo chętnie ogłosi wtedy stan wyjątkowy albo stan wojenny, bo ułatwi jej to utrzymanie się przy władzy jeszcze dłużej. Czy jednak wtedy władze lokalne w naszych miastach będą miały przygotowane schrony? I na jak długo te schrony nam wystarczą?A jeśli nie wystarczą, to dokąd uciekniemy przed śmiercionośnym promieniowaniem?

A jeśli jednak zostaniemy napromieniowani, to jak długo będziemy czekać w kolejce do lekarza specjalisty? I czy w ogóle będzie można się zarejestrować? To są pytania na czas apokalipsy, a nasza apokalipsa będzie podobna do nas. Kiedy w pobliżu w mieście rozbrzmiewa syrena alarmowa, lekko cierpnie mi skóra i myślę o zejściu do piwnicy, której pomieszczenia są ciemne, wilgotne i nie są, niestety, posprzątane. A w dodatku, ponieważ kamienica jest własnością wspólną, podział pomieszczeń w piwnicy jest sporny. Co to za schron w piwnicy, który trzeba by dzielić z nieprzyjaznymi, agresywnymi sąsiadami z parteru? To już lepiej byłoby dokądś uciec. Ale dokąd? I czy w naszej sytuacji ucieczka jest możliwa? Czy można odlecieć jak ten motyl-widokówka, który niesie na swoich skrzydłach kolorowe, niemal tęczowe widoczki Cieszyna? Kupiłem taką widokówkę w cieszyńskim urzędzie pocztowym. Przy okienku Poczta Polska oferowała mi także dwie książki – biografię prezydenta Zełenskiego oraz nową powieść Olgi Tokarczuk pod tajemniczym, przyrodoleczniczym tytułem „Empuzjon“. Zdaje się, że Poczta Polska ociepla swój wizerunek i pragnie być kojarzona z czytelnictwem, a także z wczasami i plażowaniem, bo zaraz obok oferuje całą serię przecenionych sun-blocków. Może pod budynkiem poczty przy rynku w Cieszynie są suche, posprzątane piwnice, które mogłyby posłużyć jako schrony? Trzeba by pod tym kątem zrobić w Cieszynie przegląd piwnic, podziemi i lochów, które by się do tego celu nadały. I to raczej nie są żarty. Każdy mieszkaniec 6

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

miasta już dziś powinien posiadać informację, gdzie jest jego najbliższy schron, co go tam czeka i co ma ze sobą do niego zabrać, gdy wybije czarna godzina. Tymczasem minęło ponad sto dziesięć dni od barbarzyńskiej agresji Rosji na Ukrainę, a końca tej haniebnej masakry nie widać. Odrażającego, śmierdzącego samogonem i starą sołdacką onucą agresora nie sposób zatrzymać. Putin szantażuje Zachód bombą atomową. Skutki jego brudnej, zbrodniczej, ludobójczej wojny z Ukrainą są coraz bardziej dotkliwe i dla nas. Niby wiemy, że jest to również wojna z Zachodem, ale na razie jednak przymykamy na to oko, nie chcemy o tym myśleć. Nadchodzi lato, wakacje, urlopy. Chcemy żyć normalnie, jak przed epidemią i przed wojną, już coraz mniej chce się nam pomagać ukraińskim uchodźcom. A czy chcemy pomagać uchodźcom z granicy białoruskiej, którzy stale są wypychani przez polskie służby mundurowe do lasu na białoruską stronę, choć też są ludźmi uciekającymi przed wojną? Odwracamy głowę. Chcemy, żeby było tak, jak przedtem, jak w poprzedniej dekadzie. I przedpoprzedniej. W niemal całym pierwszym dwudziestoleciu XXI wieku. Ale – jak mówił bohater pewnego serialu telewizyjnego z tamtych czasów – tak być nie będzie. Ludzie lubią się łudzić, zwłaszcza jeżeli jest im dobrze, przyzwyczili się do wygód, do dobrostanu, do swojego mieszkanka, do swojego autka, które mało pali, ma przyjemną sylwetkę i pojemny bagażnik, do swojego ogródka, gdzie w kwietniu kwitnie magnolia, do swojej działki, gdzie trzeba równiutko przystrzyc trawę,


KIERUNEK JAZDY

fot. Chciałoby się załadować Cieszyn na skrzydła motyla i odlecieć tam, gdzie nie ma wojny, epidemii, dyktatury, inflacji, propagandy, drożyzny...

do piekarni z ulubionym pieczywem, do piwa w piątek w ulubionej knajpeczce, nawet do sprzątania w sobotę. A w niedzielę chcą mieć rosół, najlepiej z kaczki i z kluseczkami wątrobianymi. A po obiedzie pyszny deserek z cukierni „Bajka“, na święta zaś ciasteczka, które pochodzą z Wiednia, choć uważane są za lokalny specjał, makowiec z posypką i chudziutką, soczystą szyneczkę na śniadanko. W tym czasie w banku miałyby rosnąć odsetki na lokacie. Ludzie uważają, że im się to wszystko należy, co najmniej jak psu buda, kość, a nawet miska. Należy im się pińcet plus, bon wakacyjny, czternasta emerytura, dopłata do dekodera, ulubiony serial w telewizji i szacuneczek. Należy im się wycieczka do Zakopanego, w Sopocie molo, gala disco polo i grecka plaża, dokąd się poleci czarterem tanich linii lotniczych z przecenionym sun-blockiem. Ludzie chcą, żeby im było łatwo, lekko i przyjemnie, tanecznie, zdrowo i superowo. I chcą mieć nieustanne poczucie wygranej, chcą mieć permanentną przewagę, nie tylko w ulubionych grach komputerowych, także w życiu codziennym, a nawet od święta lubią kultywować poczucie swojej wyższości, nie tylko w związku z awansem narodowej kadry na mundial w Katarze, ale także zgodnie z ich świętym przekonaniem, że to właśnie ich Bóg jest lepszy od innych, a nawet – jak już przyjdzie co do czego - ich ból też. Ludzie lubią pokazać innym, że mają władzę, że to oni tu rządzą, że ich należy słuchać, bo tylko oni mają

rację i słuszność, a także wiedzę, co w trawie piszczy. Owszem, jedni lubią sobie posłuchać rapu na cały regulator, a drudzy po obiedzie w cichości poduszki z Jyska trochę pochrapać. Jednak wszyscy lubią euforię zwycięstwa i chcą zwyciężać jak Iga Świątek w turnieju Rolanda Garrosa, najchętniej więc kibicują zwycięzcom, ze zwycięzcami chcą się utożsamiać i nawet w sromotnej klęsce widzieć zarodek przyszłego zwycięstwa, a jak ich reprezentacja przegra, to śpiewają, że nic się nie stało. Z klęską oswajają się z wielkim trudem i wbrew sobie, wolą się bowiem łudzić, że będzie tylko lepiej, o klęsce wolą nie myśleć, a katastrofa im się nie przytrafi. Ale oby się przytrafiła sąsiadom z parteru. Jakoś to będzie, bo jakoś być musi. Musi na Rusi – mówiło się kiedyś, jeszcze za komuny – a w Polsce jak kto chce. Polska jest krajem permanentnej propagandy sukcesu i megalomanii narodowej. To się nie zmienia, choć zmieniają się czasy i reżimy. Zmienia się tylko skala propagandowego kłamstwa, tupet propagandystów, z tym, że tupet i cynizm propagandystów obecnej władzy, zarówno świeckiej jak i kościelnej, rąsia w rąsię, jest bezprzykładny, piramidalny, niebotyczny, totalny. To jakiś paranoiczny równoległy świat, sterowany przez dyktatora i podległe mu służalcze służby, zarówno zbrojne jak informacyjne, podobnie jak w putinowskiej Rosji. Ci, co są bardziej świadomi, plwają na tę skorupę – wszak obchodzi się w Polsce rok romantyzmu TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

7


KIERUNEK JAZDY

Ukraińska telewizja publiczna nadaje na kanale informacyjnym Ukraina24 bezpośrednie relacje z wojny

– i zstępują do głębi, która, niestety, jest mroczną otchłanią, gdzie samemu należy znaleźć oparcie, zdobyć rozeznanie, a nawet oświecenie. Bo tam, pod zakłamaną propagandowo-popkulturowo-bigoteryjną, groteskową powierzchnią, jest dziwnie inaczej. Jest – jak mówiła moja babcia Ernestyna z Kończyc Wielkich – surowo. Może nie tyle bulgoce tam lawa, ile wieje chłodny wiatr. Idzie dziwny cug. I widać jak na dłoni, jak na patelni, że faktycznie będzie, jak jeszcze nie było, a tak jak było, to już być nie będzie. Choć będziemy się tego widma starych dobrych czasów trzymać jak pijany płota i rzep psiego ogona. Czy teraz, od 2020 roku, żyjemy więc w jakichś przełomowych, wyjątkowych czasach czy może raczej te poprzednie i przedpoprzednie czasy były wyjątkowe? Trzeba jakieś pół wieku przeżyć i przedtem, i potem, i teraz, co nieco z przeszłości pamiętać, żeby te wszystkie czasy porównać. Ale już pobieżne porównanie skłania do przypuszczenia, że właśnie taki wyjątkowy charakter miało dla nas, mieszkańców środkowej Europy, trzydziestolecie między latami 1989 – 2019. Choć lata 90 były jeszcze niepewne, a nawet burzliwe, choć przetoczyła się wtedy krwawa wojna w byłej Jugosławii. Jednak widmo wojny atomowej, jakby przestało wtedy krążyć między Waszyngtonem a Moskwą. Wyglądało na to, że dołączymy do wolnego, demokratycznego świata, czyli że z powrotem będziemy częścią zachodniej Europy. Pod wrażeniem tego, że Rosja w pokojowy sposób wycofała 8

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

oddziały Armii Czerwonej z Polski, Czechosłowacji i innych krajów byłego Układu Warszawskiego oraz tego że Związek Radziecki się rozpadł, uznaliśmy, że mamy gwarancję pokoju, że okropności gorącej i zimnej wojny już nie mogą nas przewrócić, że mamy mocnych sojuszników i doczekamy się, że nasze demokratyczne kraje przystąpią do odpowiednich paktów i wspólnot gwarantujących naszym biednym, sponiewieranym przez sowiecki komunizm społeczeństwom niepodległy, pokojowy rozwój i dostatnie bezpieczeństwo. Najpierw Polska, Czechy i Węgry w 1999 roku przystapiły do Sojuszu Północnoatlantyckiego czyli NATO, a w 2004 roku, w połowie tego trzydziestolecia, państwa naszego regionu zostały przyjęte do Unii Europejskiej. Już wtedy stało się to solą w oku Putina, który rozszerzanie NATO i Unii Europejskiej o niektóre państwa byłego bloku komunistycznego uznawał za szkodliwe i wrogie dla Rosji. Rosję postanowił bowiem Putin odbudować jako imperium o terytorium od Władywostoku na wschodzie po Lizbonę na zachodzie, wszelkimi możliwymi środkami, także przestępczymi, zbrodniczymi i ludobójczymi. W związku z tym szczególnie bolesne było dla niego istnienie Ukrainy jako niezależnego, niepodległego państwa, o odrębnej tożsamości, polityce i kulturze, które powstało w 1991 roku, po rozpadzie Związku Radzieckiego. W tamtych czasach Polacy, Czesi, Słowacy, Węgrzy, a nawet Niemcy po zburzeniu muru berlińskiego i zjednoczeniu Niemiec, zajęci swoją


KIERUNEK JAZDY

Kijów po rosyjskim ostrzale rakietowym w relacji telewizji Ukraina24

niepodległością, wolnością i demokracją, wewnętrzną polityką, gospodarką z wolnym rynkiem i prywatyzacją, nie chcieli już myśleć o tym, co się dzieje za wschodnimi granicami, na terenie rozbitego imperium sowieckiego, które wreszcie przestało naszym, rzekomo już wolnym i demokratycznym krajom zagrażać, bo tam wszyscy też zajęci byli swoimi sprawami po rozpadzie ZSRR. O to właśnie chodziło: by każdy mógł swobodnie się zajmować swoimi sprawami, swoimi interesami, swoimi ideami, bez dyktatu i przymusu, według swojego rozumu. Niezależnie, samorządnie, a w Polsce – jakżeż to wydawało się chrześcijańskie i szlachetne – także solidarnie. Odzyskaliśmy wolność, ale stale brakowało nam odpowiedzialności, wyobraźni, empatii, dbałości o dobro wspólne i zasoby, których było coraz mniej, zwłaszcza dbałości o przyrodę, którą stale eksploatowaliśmy i niszczyliśmy, jak to coraz lepiej widać choćby w Beskidach. I tak żyliśmy tutaj, czasem żywotem człowieka niby to poczciwego, a czasem bardzo, bardzo niepoczciwego, samolubnego, złośliwego. Przy czym cały czas jechaliśmy na rosyjskich paliwach, od rosyjskiego gazu, ropy, a nawet węgla uzależnieni. I rosyjskie paliwa zdeterminowały nasz los, nawet gdy już nasze państwa były w NATO i w Unii. I rosyjska bomba atomowa w rękach dyktatora-terrorysty i ludobójcy, który stopniowo szykował się do ataku. Żyliśmy krótkowzrocznie, wciąż przymykając oczy na szemrane interesy, ciemne zabobony, brudną politykę i jawne bezprawie. Dla świętego spokoju

ulegając bezduszności obłudnego systemu, mechaniczności przyzwyczajeń, nieuchronności uzależnień, dyktaturze tradycji, namolności propagandy i popkultury, przymusowi zakupów, naiwności własnych mniemań, głupocie rozrywki. Zmęczyło nas to wszystko. A ile wysiłku poszło na marne? Ile kosztowało nas to zdrowia? Nasza rzeczywistość była podminowana ruskimi paliwami. To musiało kiedyś wybuchnąć. To musiało kiedyś walnąć, wystrzelić, jak ta strzelba w sztuce teatralnej, którą ktoś nie dla ozdoby powiesił na ścianie w pierwszym akcie. Opisać w skrócie, na jednej stroniczce, trzydzieści lat tzw. historii, całą epokę, a przy tym połowę własnego życia, to – jak powiedziałby Jerzy Pilch - nic nie opisać, to nic nie powiedzieć, a właściwie: to powiedzieć głupotę. Jedno jest pewne. Tak być to już nie będzie. Będzie inaczej, będzie gorzej, ale czy musi być głupiej? Teraz mamy z tyłu głowy pandemię, wojnę, inflację, drożyznę. Ale co mamy z przodu głowy? Ludzką twarz? Jasne czoło? Bystre oczy? Dobre słowo? Zabezpieczcie siebie i bliskich na zimę, zorientujcie się, gdzie jest wasz schron, sprawdźcie, kto was oszukuje, spróbujcie wreszcie ustalić, co jest dobre, a co złe, czy rzeczywiście potrzebujecie aż tyle. Co jest najważniejsze? Zorientujcie się, na jakim świecie żyjecie i czy chcecie, żeby właśnie taki był wasz świat, wasze miasto, wasze osiedle, wasza wieś i wasz dom. Póki jeszcze Voldemort Putin nie odpalił swojej bomby. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

9


WYŻSZA BRAMA

Ja

cek

Cw

er e tl

„promyCzEK”

wokół nas coraz mniej osób, które przeżyły ii wojnę światową i jej okrucieństwa. odchodzą na wieczny odpoczynek. wraz z nimi odchodzą ich wspomnienia... europa, a z nią my, nie przeżywaliśmy od dziesięcioleci wojen (poza konfliktem dawnej jugosławii), aż do 24 lutego br.

Chcialbym ocalić od zapomnienia nietuzinkową postać, a niektórym przypomnieć wspaniałą kobietę, która przez lata żyła wśród nas. Cichutko. Przeżyła oświęcimski obóz, w którym była osadzona w bloku 11 (bloku śmierci), przeszła „drogę śmierci” z Oświęcimia do Wodzisławia, była więźniarką obozów m.in. w Oranienburgu i Ravensbruk, wrócila do Dziedzic i pomna harcerskiej przysiędze do końca życia pomagała innym. Poznajcie harcerkę „Promyczek”, przewodniczkę, instruktorkę, Irenę Chanek. Irena Chanek z d. Czerwińska urodzila się 23 stycznia 1925 roku w Krakowie, jako córka Józefa i Anny z d. Piernik. Z rodzicami przyjechała do Dziedzic w 1938 roku. Uczyła się w Szkole Powszechnej w Dziedzicach, w której oprócz nauki, działała w Drużynie Harcerek im. Królowej Jadwigi, prowadzonej przez drużynową Joannę Machalica.

10

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

Nie było to pierwsze jej zetknięcie się z harcerstwem, bo jeszcze będąc w Krakowie, wstąpiła w szeregi Gromady Zuchowej „Słoneczka”. W 1937 wstąpila do Żeńskiej Drużyny Harcerskiej ZHP Kraków-Podgórze, w której w następnym roku złożyła przyrzeczenie harcerskie. W dziedzickiej drużynie działała do wybuchu II wojny światowej pełniąc funkcję zastępowej. 20 października 1940 roku została zaprzysiężona przez oficera organizacyjnego Antoniego Szlachcica pseud. „Laura” i stała się członkinią Związku Walki Zbrojnej, o pseudonimie „Promyczek”. Od października 1940 do lutego 1942 była członkinią ZWZ pełniąc m.in. funkcję łączniczki Inspektoratu Bielskiego, a od lutego 1942 do czerwca 1944 - żołnierką AK. Działała w harcerskiej grupie orląt w Dziale Łaczności i Informacji „Ochronka” (Organizacja Cywilna Pomocy Więźniom Politycznym KL Auschwitz). Od 1942 roku działała w Zgrupowaniu Partyzanckim AK „Sosienki”, dowodzonym przez Jana Wawrzyczka pseud. „Danuta”. Na trasach kolejowych Bielsko – Oświęcim, Bielsko – Katowice, Dziedzice – Oświęcim – Kraków, była kurierką, przewoziła pocztę konspiracyjną, broń, materiały wybuchowe, szyfry, bibułę, paczki, listy, leki, odzież i grypsy dla i od więźniów z obozu w Oświęcimiu. W Bielsku 6 czerwca 1944 została aresztowana na dworcu i osadzona w miejscowym więzieniu. Po wstępnym śledztwie została przewieziona do obozu KL Auschwitz (21 czerwca), gdzie została osadzona w bloku 11, jako tzw. „Polizeihaftling” (cywilny więzień). Oczekując w bloku śmierci na wyrok sądu policyjnego („Polizeistandgericht”) nawiązała kontakty ze współwięźniarkami i stworzyła grupę samoobrony (wzajemna pomoc współwięźniarek, aby przetrwać obóz). Nawiązała także kontakt z żołnierzami oddziału „Sosienek” i przekazywała im informacje o funkcjonowaniu obozu.


WYŻSZA BRAMA

18 stycznia 1945 roku, w ostatnim transporcie z obozu KL Auschwitz, wyruszyła na „marsz śmierci” do Wodzisłąwia Śląskiego. Na wodzisławskim dworcu została wsadzona do bydlęcych wagonów i wywieziona do obozu w Ravensbruk. W połowie kwietnia 1945 została przewieziona do obozu w Oranienburgu, a później do obozu w Templin, w którym 29 kwietnia 1945 roku doczekała się wyzwolenia (przez Armię Czerwoną). 10 maja 1945 roku wrócila do Dziedzic i od razu rzuciła się w wir pracy harcerskiej. Wstąpiła do reaktywowanej Drużyny Harcerskiej im. Królowej Jadwigi, działającej przy Domu Harcerza w Dziedzicach. Pracowała m.in. w punkcie dla repatriantów (PUR Dziedzice), który znajdował się na dworcu kolejowym. W 1946 roku ukończyła kurs dróżynowych w Głuchołazach zdobywając stopień drużynowej. Po powrocie z kursu, w dziedzickim hufcu objęła funkcję drużynowej w V Drużynie Harcerek im. Elizy Orzeszkowej. Dwa lata później objęła funkcję przybocznej hufcowej Hufca Dziedzice. Funkcję tę pełniła do momentu połączenia hufców żeńskich i męskich, w jedną organizację, które nastąpiło w 1949 roku. Wtedy też dziedzicki hufiec został włączony do hufca w Bielsku. W 1957 roku, z przyczyn rodzinnych, zaprzestała pracy w czechowickim hufcu, ale aż do śmierci pozostawała w bliskich kontaktach z harcerkami służąc im wsparciem i radą. Po wojnie pracowała na stacji kolejowej w Dziedzicach, a od 1963 roku aż do przejścia na emeryturę (1975 r.) pracowała w Banku Spółdzielczym w Czechowicach-Dziedzicach. W latach 1964-66 uczyła się w Studium Ekonomiczno-Finansowym w Katowicach uzupełniając swoje wykształcenie. Udzielała się w licznych organizacjach zawodowych i społecznych: Związku Zawodowym Kolejarzy w Czechowicach-Dziedzicach, Komitecie Osiedlowym, Zarządzie Koła ZBOWiD w Czechowicach-Dziedzicach (skarbnik), Radzie Nadzorczej Banku Spółdzielczego w Czechowicach-Dziedzicach (sekretarz), Komitetach Rodzicielskich, Teatralnym Ruchu Amatorskim etc. W 1951 wyszła za mąż za Józefa (technika elektryka) z którym miała dwóch synów: Piotra (m.in. harcmistrz, drużynowy żeglarskiej DH w Czechowicach-Dziedzicach, instruktor Harcerskiego Ośrodka Wodnego w Gdyni) i Leszka (m.in. podharcmistrza, członka władz hufca w Czechowicach-Dziedzicach). Na Wieczną Wartę druhna Irena odeszła 20 października 2006 roku. Spoczęła na cmentarzu parafialnym kościoła NMP Wspomożenia Wiernych w Czechowicach-Dziedzicach.

„Promyczek” została pochowana z przypiętym krzyżem harcerskim na piersiach. Odznaczona przez dowództwo Armii Krajowej, jeszcze w czasie wojny: Krzyżem Walecznych Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami Inne odznaczenia: Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski Krzyż Armii Krajowej Krzyż Partyzancki Krzyż Oświęcimski Bibliografia: ankieta personalna dla Komisji Historycznej hufca ZHP w Czechowicach-Dziedzicach, 1957 Kobiela Z., Loska E., Bohaterowiew harcerskich mundurkach z terenu Czechowic-Dziedzic, Czechowice-Dziedzice, 2010

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

11


WYŻSZA BRAMA

Męczeństwo św. Jana Nepomucena ok. 1750 rok

nn

a M aj e w s

k

a

A

Kult św. Jana Nepomucena na Śląsku Cieszyńskim

Przydrożne krzyże, kapliczki, figurki spotykane na skrzyżowaniach dróg, rynkach i placach miejskich – wydaje nam się, że skoro są tak popularne, to były od zawsze. Geneza tych obiektów sakralnych nie jest jednak tak oczywista, jakby się mogło wydawać. Wprawdzie potrzebę sakralizacji najbliższej przestrzeni ludzie odczuwali już w czasach przedchrześcijańskich (np. zarówno w kulturze grecko-rzymskiej jak i słowiańskiej stawiano niewielkie budowle kultowe przypominające dzisiejsze kapliczki), jednak wiele wskazuje na to, że dużą liczebność tego typu obiektów w dzisiejszym krajobrazie Europy i Polski zawdzięczamy Karolowi Boromeuszowi. Ten szesnastowieczny arcybiskup Mediolanu zasłynął między innymi z procesji ulicami miasta podczas epidemii dżumy (według innych przekazów ospy), podczas których idąc boso z powrozem na szyi niósł wielki krzyż. Wkrótce przy głównych skrzyżowaniach Mediolanu na wysokich kolumnach umieszczono krzyże na stałe, tak aby nie tylko odprawiać przy nich msze, ale 12

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

by mogły być stale widoczne z okien i nieść pocieszenie mieszkańcom, którzy nie mogli wychodzić z domu. Kiedy w 1577 roku epidemia ustąpiła, krzyże pozostały. Pomysł umieszczania krzyży na kolumnach podchwyciły inne miasta europejskie, a ponieważ były to czasy kontrreformacji stopniowo pojawiały się na nich figury Matki Bożej i świętych, co było niejako symbolicznym


WYŻSZA BRAMA

Brugia, figura na moście rzeki Dijver, ul. Vollestraat, źródło: https://commons.wikimedia.org

Praga, most Karola, źródło: https://pl.wikipedia.org

oznaczeniem terenu jako należącego do katolików. Śladem dużych miast szły mniejsze miasteczka i wioski, a popularność tego typu obiektów utrwaliła się w kolejnych wiekach. Kapliczki i figurki były odzwierciedleniem lokalnej duchowości, często także wyrazem wdzięczności za jakieś dobre zdarzenie w życiu fundatora lub za uniknięcie nieszczęścia, ale miały również cel praktyczny: przypominać na każdym kroku o wierze przodków i bardziej przywiązywać miejscową ludność do Kościoła katolickiego. Częstym przedstawieniem w małej architekturze sakralnej krajobrazu Śląska Cieszyńskiego jest Jan Nepomucen. Tylko w powiecie cieszyńskim można naliczyć ponad 50 figurek i innych wizerunków tego świętego. Nepomucen jest patronem mostów i przepraw, wszystkich tych, którzy mieszkają i pracują nad wodą (np. rybaków, flisaków, budowniczych mostów, młynarzy), chroni przed powodzią oraz przed utonięciem, a także patronuje zawodom wymagającym zachowania tajemnicy. Jan Nepomucen (Jan Nepomucký) urodził się około 1350 roku w Pomuku, miejscowości wchodzącej w skład dóbr Zakonu Cystersów, leżącej 80 km na południe od Pragi. W 1369 roku Nepomucen został notariuszem na dworze praskiego arcybiskupa. Zawód ten wykonywał przez większość okresu aktywności zawodowej. Pracował w kancelarii Arcybiskupiej. Metropolicie praskiemu podlegało w tym okresie prawie 2000 parafii. W 1380 roku został wyświęcony na kapłana i do 1390 roku pełnił funkcję proboszcza kościoła św. Galla. W latach 1380–1387 studiował w Pradze i Padwie, gdzie uzyskał tytuł doktora teologii i prawa kanonicznego. Dzięki solidnemu wykształceniu mógł pełnić wysokie funkcje w praskiej hierarchii kościelnej. W latach 1389–1393 był wikariuszem generalnym. Zadania związane z tym stanowiskiem to zarządzanie majątkiem kościelnym, rozdzielanie beneficjów (dóbr ziemskich/dochodów w zamian za sprawowane obowiązki), rozstrzyganie sporów w obszarach prawa prywatnego. W tym czasie obowiązywały różne porządki prawne dla różnych osób zależnie od ich narodowości, zawodu, statusu. Właściwe przypisanie do konkretnych przypadków wymagało szerokiej i ugruntowanej wiedzy prawniczej, którą Jan Nepomucen mógł się wykazać. W 1393 roku rozgorzał spór pomiędzy arcybiskupem praskim Janem z Jensztajna a wrogim Kościołowi królem Wacławem IV Luksemburczykiem. Konflikt dotyczył utworzenia nowego biskupstwa w zachodnich Czechach, opartego materialnie o posiadłości benedyktynów. Głównym punktem spornym była sprawa obsadzenia stanowiska opata benedyktynów w Kladrubach, którym miał zostać poplecznik Wacława. Ostatecznie królewskie plany pokrzyżował TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

13


WYŻSZA BRAMA

Cieszyn, Górny Rynek, ul. Zamkowa, źródło: https://www.archiwum.cieszyn.pl

Czeski Cieszyn, Aleje Masaryka, źródło: https://pl.wikipedia.org

arcybiskup. W odwecie król nakazał aresztowanie ważnych urzędników arcybiskupa, wśród nich Jana z Pomuka. Więźniów poddano brutalnym przesłuchaniom. Jan Nepomucen nie przeżył tortur, a jego martwe ciało (według innych przekazów jeszcze żył) wrzucono do Wełtawy. Było to 20 marca 1393 roku. Po jego śmierci wśród praskiej i czeskiej ludności spontanicznie zaczął szerzyć się kult Nepomucena, który w XVII wieku był już obecny w Europie, w tym – poprzez Śląsk – w Polsce. Wśród czynników sprzyjających popularyzowaniu się kultu Jana Nepomucena można wymienić: - przeniesienie zwłok do grobu w katedrze św. Wita, co chroniło pamięć o Janie Nepomucenie oraz wskazywało na jego świętość. Późniejsze opowieści o karach spotykających osoby przypadkowo lub celowo następujące na grób i konieczność ogrodzenia grobu potęgowały zainteresowanie osobą Jana Nepomucena; - żywe przekazy wśród ludności dotyczące okoliczności śmierci – uwięzienie na rozkaz króla, tortury, wrzucenie ciała do rzeki i nadprzyrodzone zjawiska towarzyszące temu: pojawienie się w nurcie Wełtawy pięciu gwiazd, które wskazały lokalizację zwłok oraz wyschnięcie rzeki, które pozwoliło na jego łatwe wyciągnięcie w celu przeniesienia do grobowca; - szerzenie – główna rola w tym Jezuitów – idei męczeństwa Jana Nepomucena w obronie tajemnicy spowiedzi. Pierwsze wskazania odnośnie takiej przyczyny śmierci pojawiły się około 60 lat po śmierci Jana Nepomucena. W 1450 roku Tomasz Ebendorfer z Haselbach (kronikarz, dyplomata cesarza Fryderyka III Habsburga, wykładowca Uniwersytetu Wiedeńskiego) podał w ,Kronice Królów Rzymskich, że Jan był spowiednikiem królowej Zofii. Wacław jakoby pragnął poznać szczegóły spowiedzi, lecz spowiednik odmówił, za co został ukarany śmiercią. Dla Jezuitów ważne przy tym było tak naprawdę stworzenie przeciwwagi dla popularności i szacunku jakim w Czechach darzony był mistrz Jan Hus; - zaangażowanie Habsburgów w promowanie postaci Jana Nepomucena oraz ich działania na rzecz formalnego ustanowienia jego kultu przez Kościół katolicki. Wspólny patron miał być czynnikiem integrującym ludność na ziemiach należących do Habsburgów. W 1729 roku papież Benedykt XIII ogłosił Nepomucena świętym. „Na długo przed kanonizacją, w 1683 roku, powstał pierwszy rzeźbiarski wizerunek Jana Nepomucena – barokowa figura świętego, wykonana z brązu i ustawiona na moście Karola w Pradze. To ona stała się wzorem inspirującym artystów z wielu krajów m.in. Polski, Węgier, Niemiec, Francji, Litwy – do których w dobie kontrreformacji dotarł kult św. Jana. Święty był symbolem wytrwałości i wierności religii, cech

14

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022


wysoce pożądanych w okresie reformacyjnego zagrożenia. Na praskiej postaci świętego wzorowali się rzeźbiarze doby baroku w całej Europie, a poprzez nich przyjęli ów wzorzec wiejscy twórcy.”1 Fundatorem pierwszego pomnika Jana Nepomucena był czeski baron Maciej z Wunschwitz w podziękowaniu za ocalenie od wyroku śmierci, który otrzymał za zabicie pawia w ogrodzie Luwru. Baron miał modlić się o łaskę właśnie do św. Nepomucena. Także w Polsce Janowi Nepomucenowi stawiano rzeźby, kapliczki, malowano obrazy z jego wizerunkiem, dedykowano pieśni i modlitwy. Pieśń rozpoczynająca się od słów: „Witaj Janie z Bolesława,/Masz się stawić przed Wacława”, widnieje w Książce do nabożeństw dla wszystkich katolików( ...), wydanej w Gnieźnie w 1864 roku, a inna – zaczynająca się słowami: „Święty Janie Nepomucki,/tyś jest patron sławy ludzkiej” – znalazła się w Zbiorze pieśni nabożnych katolickich, który ukazał się drukiem w Pelplinie w 1871 roku. Oskar Kolberg odnotował, że tę drugą pieśń śpiewano we wsiach przed figurami świętego.2 Popularność świętego na ziemiach polskich dodatkowo potwierdza jego obecność w przysłowiach ludowych, przykładowo: „Na Jana Nepomucena wiadoma już zboża cena; Stoi, jak święty Jan od Warty; Świynty Janie Niepomucki, pumóż chledać moji mycki, bo ty przeca, kaj je, wiysz - we dnie, w nocy tu stojisz”3. Ludność, stawiając figurki, czasem dodawała do oficjalnych przekazów o świętym swoje lokalne opowieści. Przykładowo w Kończycach Wielkich figurka Jana Nepomucena, znajdująca się przy moście nad Piotrówką, jest datowana na XVIII wiek. Wiąże się z nią następująca legenda: z Frydka przywożono nową ambonę. Podczas przeprawy przez rzekę ambona i przewoźnicy zaczęli tonąć, jednak szczęśliwie ocaleli. Pojawiają się rozbieżne szczegóły, m.in. co do losów przewożonej ambony (zaginęła/ocalała) i sposobów ocalenia przewoźników. Wspólnym punktem opowieści jest szczęśliwy ratunek od utonięcia, co przypisano Janowi Nepomucenowi. Figurki z przedstawieniami Jana Nepomucena mają pewne cechy wspólne. Atrybutami świętego są: - aureola z pięcioma gwiazdami – jako wspomnienie cudownych zjawisk po utopieniu zwłok – pojawienia się w nurcie Wełtawy pięciu gwiazd, które wskazały lokalizację zwłok. Pięć gwiazd na aureoli nawiązuje również do pięcioliterowego łacińskiego słowa TACUI – zmilczałem, dotrzymałem tajemnicy oraz do pięciu ran Chrystusa; - krucyfiks przyciskany do serca i gałązka palmowa – jako symbole męczeństwa; - stuła – jako symbol spowiednika; - strój duchownego – sutanna, komża, mantolet, czyli

Kończyce Wielkie, źródło: archiwum własne

WYŻSZA BRAMA

peleryna wyłożona futrem i wykończona pod szyją kołnierzykiem, na głowie biret; - palec na ustach – jako symbol zachowania tajemnicy. Dla wszystkich zainteresowanych warto dodać, że można zdobywać Międzynarodową Odznakę Turystyczną „Szlakami Świętego Jana Nepomucena”, ustanowioną przez Oddział PTTK „Ziemi Wałbrzyskiej”. Zdobywanie Odznaki polega na zwiedzaniu miejscowości i miejsc, gdzie znajdują się ogólnodostępne rzeźby, płaskorzeźby oraz obrazy św. Jana Nepomucena. 1) W. Kowalczuk, W. Pawlak, Jan Nepomucen święty przydrożny, Białystok-Łomża 2003-2004, s. 7. 2) Ibid. s. 2. Zob. też: O. Kolberg, Św. Jan Nepomucen, w: Mazowsze, cz. 4, Warszawa 1964, s. 131-132. 3) J. Drozdowska, Kapliczki św. Jana Nepomucena na terenie powiatu augustowskiego, „Biuletyn Konserwatorski Województwa Podlaskiego” 12/2006, s. 148. Bibliografia 1. J. Drozdowska, Kapliczki św. Jana Nepomucena na terenie powiatu augustowskiego, „Biuletyn Konserwatorski Województwa Podlaskiego” 12/2006, s. 146-168. https://pcr.uwb.edu.pl/BKWP/files/ BKWP_2006_12_013.pdf 2. J. Hochleitner, Św. Jan Nepomucen jako katolicki bohater kulturowy, Studia Ełckie 11/2009, s. 123 – 136. https://bazhum.muzhp. pl/media//files/Studia_Elckie/Studia_Elckie-r2009-t11/Studia_Elckie-r2009-t11-s123-136/Studia_Elckie-r2009-t11-s123-136.pdf 3. W. Kowalczuk, W. Pawlak, Jan Nepomucen święty przydrożny, Białystok-Łomża 2003-2004. 4. jaktrafic.org 5. nepomuki.pl/nepomuk

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

15


WYŻSZA BRAMA

Halyna Malynovska

uciekając przed wojną, czyli 90 dni w nieokreślonej przestrzeni Wiszące drzewo w ogrodach Europy - tak z grubsza można opisać stan Ukraińców, którzy uciekając przed wojną opuścili swoje domy. Kiedy zaczynałam pracę nad artykułem, przychodziło mi do głowy wiele porównań, aby opisać Ukraińców, dla których Cieszyn i okolice stały się domem. Planowałam w nim również dużo danych i statystyk 16

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

z oficjalnych instytucji. Poszukując informacji zdałam sobie sprawę, że wystarczą liczby. Jednak ludzie uciekający przed wojną nie są liczbami. To kobiety i dzieci, mężczyźni i starcy, którym pewnego dnia zabrano pokój. Przeglądając internet, natknęłam się na fotografię instalacji - drzewo z korzeniami, zawieszone za koronę


WYŻSZA BRAMA

w piwnicy. A trochę później niektórzy z nas zdali sobie sprawę, że w pewnym momencie może nawet nie być w kuchni, bo uderzył w nią pocisk. I to był początek innego życia. 90 dni wojny zmieniło postrzeganie świata jako całości. Tam, w domu każdy z nas układał swoje życie, szukał swojego powołania, budował karierę, zakładał rodzinę i od czasu do czasu spoglądał w przyszłość. Dla milionów Ukraińców dzisiaj przyszłość jest nieznana. Bardzo trudno to sobie wyobrazić, a co dopiero przewidzieć. Jakie będzie jutro, co przyniesie nowy dzień? Większość z nas nie ma odpowiedzi na te pytania. I tak żyjemy, my uchodźcy, ci, którzy pozostali i ci, którzy powrócili – wczoraj i dziś, z wiarą, ale bez konkretnych planów na przyszłość.

pod sufitem na środku sali. Patrząc na to zdjęcie nagle zdałam sobie sprawę, że ten obraz najlepiej ilustruje sytuację Ukraińców, którzy po 24 lutego przekroczyli granicę. Przez trzy miesiące wojny każdy z nas żył jak drzewo, które zostało wyrwane z korzeniami, przeniesione do pięknego pokoju i zawieszone za gałęzie. Jedyna różnica polega na tym, że w przeciwieństwie do drzewa z ekspozycji mamy prawdziwe liście i owoce, a drzewo nadal żyje. Moja historia oparta jest na własnych doświadczeniach oraz historiach ludzi, których spotkałam w „mieście na granicy” - Cieszynie. Ludzi z korzeniami i gałęziami wiszącymi w powietrzu gdzieś w pięknym miejscu w środku Europy. Aby żyć w pełni, człowiek musi zadomowić się w społeczeństwie. W najprostszym sensie oznacza to mieszkanie i pracę. Twój własny kącik, w którym ustalasz własne zasady i pracujesz, co daje poczucie pewności każdego dnia. I właśnie będąc w stanie tego wiszącego drzewa, jednocześnie otrzymaliśmy odpowiedź na pytanie o sens życia. Inaczej wygląda szukanie odpowiedzi, kiedy wiemy, jak będzie wyglądał dzień jutrzejszy, a nasze plany sięgają roku, a nawet kilku lat. Inaczej jest, gdy pewnego dnia budzisz się o 5 rano i nie kierujesz już swoim życiem w pełnym tego słowa znaczeniu. Tak, nadal wiesz, co będzie na obiad. Nie można jednak przewidzieć, czy będzie można go zjeść przy kuchennym stole, czy

Podczas przekraczania granicy nikt z nas nie potrafił odpowiedzieć na pytanie — jak długo i kiedy wracać? Dokładniej odpowiedź brzmiała – maksymalnie kilka tygodni. Bo niedługo wszystko się skończy i wrócimy. Zabraliśmy tylko niezbędne rzeczy, dokumenty i trochę pieniędzy. Bo wkrótce wrócimy do domu. Osobiście wciąż trudno mi kupić coś nowego, bo przecież „mam to wszystko w domu”. Przyjeżdżaliśmy, aby zatrzymać się i przebywać w cudzych domach, nie zdając sobie sprawy z upływu czasu. Dzień jak godzina, tydzień jak jeden dzień. Wyspać się w ciszy, nakarmić dzieci, zjeść coś samemu, zadzwonić do domu. Do tego jeszcze wiadomości, wiadomości, wiadomości... Co w Ukrainie? Mijają tygodnie. Noce w piwnicy, syreny o świcie i odgłosy artylerii stopniowo zacierają się w pamięci. Umysł już trochę odpoczął i zaczynasz się zastanawiać. Co jest wokół ciebie? Uświadamiasz sobie, że proste codzienne rytuały nie wystarczą. I nawet jeśli jesteśmy tu tymczasowo, każdy z nas jest osobą i ma swoje potrzeby. Musisz nie tylko istnieć, musisz żyć. Więc co robić? Wrócić czy zostać? Najtrudniej mają ci, którzy mają dokąd wrócić. Kiedy będzie odpowiedni czas? Teraz czy jeszcze warto czekać? Według stanu na 27 maja do Polski wjechało ponad 3,6 mln Ukraińców. Co trzeci otrzymał numer PESEL. Ale w tym samym czasie na Ukrainę wróciło już 652 000 osób. Według stanu na koniec maja w powiecie cieszyńskim zarejestrowano ok. 8 tys. Ukraińców, którzy uciekli przed wojną, z czego 70% stanowiły kobiety. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

17


WYŻSZA BRAMA

Szczególne miejsce zajmują tu ludzie, którzy otworzyli swoje domy. Po doświadczeniu strachu, strzałów, bombardowań i okropności wojny znaleźli się pod opieką zupełnie obcych, ale jakże troskliwych ludzi. Czy my otworzylibyśmy tak samo nasze drzwi? Wielu z nas zadawało sobie to pytanie. Mieliśmy okazję schronić się przed wojną, uratować życie swoje i naszych dzieci. Dostaliśmy możliwość życia. I z tej pomocy skorzystali Ukraińcy. Na różne sposoby. Ktoś widział w tym szansę na nowe życie. Niektórzy nie mogli znieść tęsknoty za domem i wrócili na Ukrainę. Wiele osób zostało bez wyboru, ponieważ ich domy zostały zniszczone. Są też tacy, którzy są jeszcze w stanie „tymczasowym” – wojna się skończy – wtedy wrócimy. Tym ludziom jest dzisiaj najtrudniej.

Spośród ponad miliona opublikowanych numerów PESEL 48% to osoby nieletnie. Od pierwszych dni wojny z Ukrainy wyjechało ponad 6 milionów ludzi. Część z nich kontynuowała swoją podróż do innych krajów europejskich. W Polsce osiedliło się około trzech i pół miliona uchodźców. Niektórzy od razu zostali, inni znaleźli tu wsparcie później, nie mogąc zasymilować się w innych krajach z powodu biurokracji i odmiennej mentalności mieszkańców Zachodniej Europy. „Z Polakami jest łatwiej — myślimy podobnie” - często słyszę od rodaków, którzy opuścili Ukrainę przez granice Węgier, Rumunii czy Mołdawii i kontynuowali podróż w poszukiwaniu schronienia w Niemczech, Francji czy innych krajach Europy Zachodniej. Wiele mówiono o tym, jak Polacy przyjmowali ukraińskich uchodźców na granicach, a potem w hotelach, sanatoriach i innych miejscach tymczasowego osiedlenia. Ukraińcy w żadnym innym kraju nie spotkali się z tak szybką reakcją i zaspokojeniem ich najważniejszych potrzeb. 18

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

Podczas moich trzech miesięcy tutaj miałam okazję rozmawiać z wieloma naszymi uchodźcami. Ludzie w średnim wieku, młode matki, kobiety w ciąży, osoby starsze, nastolatki. W przeciwieństwie do tych, którzy wiedzą, co chcą robić, pozostają w stanie zawieszonego drzewa. Prędzej czy później każdy z nich uświadamia sobie, że nie da się w nieskończoność korzystać z życzliwości goszczących ich rodzin. Ich własne fundusze się kończą, pomoc rządu już dawno została wydana, więc trzeba wziąć sprawy w swoje ręce i przypomnieć sobie, jak żyć. Moja polska znajoma mówi, że życie w nowym miejscu ma trzy etapy: pierwszy to moment, kiedy zdajesz sobie sprawę, że możesz rozpakować walizkę. Drugi etap ma miejsce, gdy pojawia się chęć powieszenia obrazu na pustym gwoździu. A trzeci etap „jestem w domu”, kiedy chcesz posadzić kwiaty w doniczce. Mieszkanie jest zawsze priorytetem. W pierwszych tygodniach wojny sytuacja musiała zostać szybko rozwiązana. Zarówno ze strony uciekinierów, jak i gospodarzy. Wyczerpani i przerażeni wojną ludzie cieszyli się, że mogą po prostu ogrzać się w skromnych warunkach. Ale nie można nieustannie być gościem, więc logicznym pytaniem jest znalezienie własnego kąta. Niestety rynek mieszkaniowy w powiecie cieszyńskim nie jest tak duży i przystępny cenowo jak popyt na niego. Jednocześnie głównym problemem dla osób, dla których Cieszyn nie jest miejscem stałego zamieszkania, a jedynie tymczasowym domem w czasie wojny, są warunki najmu. I nie chodzi tu tyle o koszt mieszkania, ile o warunki najmu – przynajmniej na rok. Ukraińcom żyjącym z myślą o rychłym zakończeniu wojny


WYŻSZA BRAMA

i możliwości powrotu jest niezwykle trudno zdecydować się na kolejne 12 miesięcy nieobecności w domu. Przede wszystkim ze względów moralnych.

і так достатньо. А люди, які тікають від війни - це не просто статистика. Це жінки та діти, чоловіки і літні люди, у яких одного дня забрали спокій.

80% Ukraińców, którzy przychodzą do urzędu pracy, poszukuje pracy na krótki czas z możliwością zamieszkania.

І ось, вештаючись сторінками інтернету, натрапила на фото інсталяції на експозиції – дерево з корінням, підвішене до стелі посеред зали за крону. Дивлячись на це зображення, я раптом зрозуміла, що воно якнайкраще підходить для нас: українців, котрі перетнули кордон після 24 лютого. Три місяці війни кожен з нас прожив як те дерево, що вирвали з корінням, принесли до гарної кімнати, і підвісили за гілля. Різниця лише в тому, що на відміну від дерева експоната, ми маємо листя і плоди, і дерево продовжує жити.

Jednocześnie Ukraińcy rozumieją, że bez znajomości języka trudno jest znaleźć pracę w swoim zawodzie i nie odrzucają ofert ciężkiej pracy fizycznej w fabrykach, pomocy kuchennej czy sprzątania. Około 34% kobiet zgłaszających się do Urzędu Pracy wskazuje w ankiecie zawód nauczyciela. Jednak pomimo dużej liczby dzieci przyjmowanych do szkół i przedszkoli, znalezienie pracy w tym zawodzie nie jest takie łatwe. Wielu polskich nauczycieli komunikuje się w języku rosyjskim. Dzieci zaś szybko adaptują się do nowych warunków. Fryzjerki i kosmetyczki stosunkowo łatwo mogą znaleźć dobrą pracę. Kategorią Ukrainek, którym najtrudniej jest znaleźć pracę, to specjalistki np. ds. księgowości. To wszystko sprawia, że umiejętność dostosowania się do bieżącej sytuacji jest niezwykle ważna.

Моя розповідь спирається на власний досвід і історії людей, котрих я зустріла у “місті на границі” - Цешині. Людей з корінням і гіллям, що висять у повітрі десь у гарному місці посеред Європи. Для того, щоб жити повноцінно, людині потрібно закріпитися у соціумі. У найпростішому сенсі це означає наявність житла і роботи. Власний куточок, у якому ти встановлюєш свої правила, і працю, яка дає впевненість у наступному дні.

Висяче дерево у садах Європи - приблизно так можна описати стан українців, що покинули свої домівки, рятуючись від війни.

Перебуваючи у стані цього висячого дерева, ми водночас отримали відповідь на питання про сенс життя. Одна річ, ставити собі його, коли ти точно знаєш, що твоє завтра наступить. І день і навіть рік, а може й п’ять років життя сплановано. Зовсім інша річ, коли одного дня ти прокидаєшся о 5 ранку і більше не керуєш своїм життям, в повному розумінні цього слова. Так, ти все ще знаєш, що буде на обід, але чи вдасться тобі з’їсти його за столом своєї кухні, чи вже у підвалі, спрогнозувати не вдасться. А ще трохи згодом частина з нас зрозуміла, що якоїсь миті може не стати і кухні, бо в неї прилетіла ракета. І це стало початком відліку іншого життя. 90 днів війни у рідному краю змінили сприйняття світу в цілому.

Розпочинаючи роботу над статтею, я перебрала в голові безліч порівнянь, аби описати українців, для яких Цешин і його околиці, волею долі, стали домівкою. Тут також мало бути багато цифр і статистичних даних від офіційних установ. Але в процесі пошуку інформації, я зрозуміла - цифр

Там, вдома, кожен з нас лаштував свій побут, шукав покликання, будував кар’єру, сім’ю і час від часу заглядав у майбутнє. Для мільйонів українців майбутнє сьогодні стерлося. Тобто воно звісно є, тільки уявити його, а тим паче спрогнозувати, дуже важко. Яким буде завтра?

Pewnego dnia, zostając tylko z małą walizką zawierającą ostatnie 30 lat życia, doskonale można zrozumieć, co jest naprawdę ważne. A odpowiedź na pytanie – jaki jest sens życia, jest bardzo prosta – po prostu żyć.

======== Втікаючи від війни або 90 днів у невизначеному просторі.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

19


WYŻSZA BRAMA

Але тижні минають. Частково стерлись ночі у підвалі, сирени на світанку і звуки артилерії. Мозок відпочив і почав роззиратися. А що ж навколо? Свідомість прийшла до тями, а разом з нею сприйняття себе і розуміння, що простих та звичних щоденних ритуалів недостатньо. І нехай ми тут тимчасово, та кожен з нас особистість і маємо свої потреби, які прагнемо задовольнити. Неможливо лише існувати. Потрібно жити. Тож що робити? Повертатися чи залишитись? Найскладніше відповісти на це питання саме тим, кому є куди повернутись. Але коли буде відповідний час? Вже зараз чи ще варто зачекати? За даними прикордонної служби станом на 27 травня до Польщі в’їхали понад 3,6 мільйона українців. Кожен третій отримав номери PESEL. Водночас 652 тисячі осіб уже повернулися в Україну Станом на кінець травня на території Цешинського повіту зареєстровано близько 8 тисяч українців, що втекли від війни, 70% з них жінки. З понад мільйона виданих номерів PESEL 48% це реєстрація осіб неповнолітніх. Що принесе новий день? Більшість з нас немає відповіді на ці питання. Так і живемо ми, біженці, ті що залишилися, і ті що повернулися - вчорашнім і сьогоднішнім, з вірою, але без конкретики майбутнього. Перетинаючи кордон жоден з нас не міг точно відповісти на питання, як довго це триватиме і коли назад? Точніше, відповідь була – максимум декілька тижнів, бо скоро все закінчиться і ми повернемося. Ми брали лише необхідні речі: документи і трохи грошей на перший час, бо ж скоро додому. Особисто я до сьогодні важко купую щось нове, потрібне для комфортного життя, бо „у мене вдома все це є”. Українці тікають не від бідності, а від війни. Ми приходили „погостювати” і „перебути” у чужі домівки, не до кінця усвідомлюючи плин часу. День як година, тиждень - за день. Відіспатись у тиші, нагодувати дітей, щось поїсти самому, подзвонити додому. І новини, новини, новини. Що там в Україні? 20

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

З перших днів війни з України виїхало понад 6 мільйонів осіб. Частина з них продовжила свою подорож в інші країни Європи. Приблизно три з половиною мільйони втікачів осіли на території Польщі. Хтось вирішив залишатися одразу, хтось знайшов підтримку тут вже після того, як не зміг асимілюватися в інших країнах через бюрократію та різницю у менталітеті. «З поляками простіше – ми схожі за думками» - часто чую від земляків, які покидали Україну через кордони Угорщини, Румунії чи Молдавії та продовжували рухатись далі, шукаючи прихисток у Німеччині, Франції чи інших країнах західної Європи. Про те, як поляки зустрічали українських біженців на кордонах, а потім в готелях, санаторіях та інших місцях тимчасового поселення, уже було сказано чимало. Такої швидкості реагування та організації найважливіших потреб, яку проявили наші сусіди, українці не зустрічали в жодній іншій країні.


WYŻSZA BRAMA

Окреме місце займають люди, що відкрили свої домівки. Після пережитого страху, пострілів, бомбардування та жахів війни, опинитися під опікою абсолютно чужих, але настільки небайдужих людей. Чи відкрили б ми так свої двері? Питання, яке тут ставив собі, напевно, кожен з нас. Ми отримали можливість сховатися від війни, вберегти життя свої та наших дітей. Ми отримали можливість жити. І українці скористалися цією допомогою. По-різному, хто як вмів. Хтось побачив у цьому шанс на нове життя. Дехто не витримав туги за домом, і повернувся в Україну. Чимала кількість людей залишилися без вибору, бо їх дім знищено. Також є ті, хто все ще перебуває у «тимчасовому» статусі: закінчиться війна - повернемося. І власне цим людям сьогодні найважче. За три місяці перебування тут мені довелося поспілкуватися з великою кількістю наших біженців. Це люди середнього віку, молоді мами, вагітні жінки, літні люди, підлітки. Вони, на відміну від тих хто остаточно визначився з подальшим облаштуванням свого життя, далі залишаються у стані дерева, підвішеного за гілля. Але до кожного з них рано чи пізно приходить розуміння: більше не можна випробовувати доброту сімей, що тимчасово прихистили, власні кошти закінчуються, допомогу від уряду давно витрачено, а отже потрібно брати себе в руки і згадувати як жити. А це означає облаштовувати побут.

рішення про ще 12 місяців перебування поза домом для українців, які живуть думкою про скоре закінчення війни і можливість повернення, надзвичайно важко, насамперед морально. 80% українців, що приходять до центру зайнятості шукають роботу на короткий термін і з можливістю проживання. Водночас українці розуміють, що знайти роботу за спеціальністю без знання мови важко, тож не нехтують пропозиціями важкої фізичної роботи на фабриках або такими, як допомога на кухні чи прибирання. Вчительки, лікарі, економісти, бухгалтера та працівниці сфери косметології - професії, які вказують в анкеті більшість українок, що звертаються до Центру зайнятості. Проте, влаштуватися, наприклад, до школи чи садочку, навіть попри велику кількість українських дітей, яких прийняли на навчання, наприкінці навчального року не так просто. До того ж чимало польських вчителів пам’ятає російську, тож можуть порозумітися з учнями. Та й у самих учнів чи вихованців дитячих садочків не виникає особливих складнощів, через схильність дітей до швидкої адаптації у новому середовищі. Відносно легко вдається влаштуватися на хорошу роботу перукарям та косметологам. Українки, яким найважче з працевлаштуванням за професією - це переважно спеціалісти бухгалтерської справи.

Моя знайома полька поділяє процес обживання на новому місці на три стадії. Перша - коли ти розумієш, що можна розпакувати валізу. Друга стадія настає, коли виникає бажання повісити картину на пустий гвіздок. І третя стадія «я вдома», коли хочеться посадити квіти в горщик.

Тож можна сказати, що в умовах сьогодення для тих українців, що знайшли тут свій тимчасовий притулок, надзвичайно важливим є вміння адаптуватися до обставин. Знайти сили, щоб пережити важкі часи війни, вимушеної розлуки з близькими та не загубити себе у стані невизначеності.

На жаль, ринок житла у Цешинському повіті виявився не настільки великим та доступним, як попит на нього. І водночас основною проблемою для людей, що не розглядають Цешин, як місце постійного проживання, а лише як тимчасовий дім на час війни, є умови оренди житла. І мова йде не так про вартість помешкань, як терміни оренди - щонайменше на 1 рік. Прийняти

А разом з тим, одного дня залишившись лише з малою валізою, куди помістилися останні 30 років життя, дуже чітко приходить розуміння того, що є важливим насправді. І відповідь на питання, в чому ж сенс життя, дуже проста – в тому щоб просто жити.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

21


25 LETNIE DOŚWIADCZENIE NAJNOWOCZEŚNIEJSZY PARK MASZYNOWY W POLSCE PROFESJONALNA ZAŁOGA DOSTĘPNA 6 DNI W TYGODNIU / 24H DUŻA ELASTYCZNOŚĆ, KRÓTKIE TERMINY, TERMINOWOŚĆ, PRECYZJA WYKONANIA, SOLIDNOŚĆ WŁASNY TABOR SAMOCHODÓW CIĘŻAROWYCH MAGAZYNY I POWIERZCHNIE MAGAZYNOWE

ul. Kościuszki 33, Cieszyn / tel. +48 604 597 893 / www.sonea.pl


MIJANKA NA RYNKU

Energetyka Cieszyńska w tarapatach Energetyka Cieszyńska znalazła się w bardzo trudniej sytuacji finansowej. A to oznacza, że jej udziałowcy muszą wkrótce podjąć decyzję związaną z jej dalszym funkcjonowaniem. Co sprawiło, że spółka znalazła się w krytycznym położeniu, jakie są szanse na jej uratowanie, wreszcie czy istnieje ryzyko przerw w dostawie ciepła jesienią i zimą - rozmawiamy z Damianem Hernikiem, prezesem zarządu i dyrektorem naczelnym EC.

To dla Pana najgorszy rok, odkąd związał się Pan z Energetyką Cieszyńską? Pracuję w spółce od momentu jej powstania w 1997 roku, od 9 lat sprawuję funkcję prezesa zarządu, i jest to dla mnie najtrudniejszy rok ze wszystkich dotychczasowych. Firma energetyczna, która dostarcza energię mieszkańcom, powstała w 1910 roku i od tej pory działa nieprzerwanie. Najpierw wytwarzała energię elektryczną, później rozpoczęła produkcję i dostawę energii cieplnej, z kolei gospodarka nakazowo-rozdzielcza w dobie socjalizmu ograniczyła aktywność zakładu tylko do produkcji ciepła. A od roku 2001 ponownie, obok ciepła, wytwarzamy energię elektryczną. Firma przetrwała 110 lat, dwie wojny światowe, podział Cieszyna na dwa organizmy, gdy z dnia na dzień odpadła duża część odbiorców, przetrwała również epokę komunizmu. Dlatego za wszelką cenę chcę ją uratować. Jakie czynniki wpływają na obecną kondycję spółki? Na kondycję finansową Energetyki Cieszyńskiej decydujący wpływ ma obecnie tzw. makrootoczenie, czyli wszystko to, co dzieje się wokół nas, na co jednak nie mamy wpływu. Pierwszy czynnik to polityka klimatyczna Unii Europejskiej, a konkretnie system handlu uprawnieniami emisyjnymi CO2. Ta idea na początku była bardzo szlachetna, i polegała na tym, aby w sposób najbardziej efektywny ograniczać emisję dwutlenku węgla. Sens tego działania polegał na tym, aby ograniczać emisję tam, gdzie jest to najbardziej opłacalne. Firmy otrzymały więc darmowe uprawnienia emisyjne. Te z nich, które rzeczywiście rzetelnie redukowały, posiadały nadmiar uprawnień i mogły je sprzedać na rynku. System doskonale funkcjonował, firmy w ogóle redukowały efektywniej niż UE to sobie założyła. Zamiast pójść tą ścieżką i zwiększyć cele redukcyjne, zaczęto

jednak ten system zmieniać. Zabrano uprawnienia firmom energetycznym, natomiast darmowe emisje zaczęły przyznawać sobie państwa unijne, a następnie rozpoczęły ich sprzedaż na aukcjach. I aby podnieść ich cenę, do rynku dopuszczono firmy spekulacyjne, które skupują uprawnienia, windują ceny, a na końcu znajdują się takie firmy jak nasza, które muszą te uprawnienia emisyjne kupić. Co się dzieje z pieniędzmi z handlu emisjami? Państwa część zysku z handlu uprawnieniami muszą przeznaczać na rozumiane bardzo szeroko tzw. cele klimatyczne. Natomiast zyski funduszy spekulacyjnych nie wspierają działań klimatycznych. Tak zmieniony system sprawił, że mniej pieniędzy trafia na rzecz klimatu, a z kolei w znaczący sposób wzrosły obciążenia firm energetycznych, które muszą te uprawnienia nabywać. W naszym przypadku wygląda to następująco – jeśli w 2017 roku koszt uprawnień do emisji stanowił ok. 3 procent cen ciepła, to w 2021 ten koszt wyniósł niemal 85 procent. Wzrost cen uprawnień wpłynął na gwałtowny wzrost cen energii. Z drugiej strony nasza działalność jest regulowana przez prawo energetyczne, nie możemy sobie dowolnie zmieniać cen. Taryfy cen ciepła nie nadążały za wzrostem cen uprawnień, zatem zaczęła się pogarszać sytuacja w branży, która na minusie jest od roku 2018. System paradoksalnie dyskryminuje firmy, które posiadają kogenerację, czyli proces jednoczesnego wytwarzania ciepła i energii elektrycznej, który jest najbardziej efektywnym sposobem wytwarzania energii. Produkujemy tyle energii elektrycznej, ile mamy ciepła, żadne ciepło nie jest uwalniane do atmosfery, dzięki temu to efektywny system. Te czynniki zewnętrze spowodowały, że znaleźliśmy się w bardzo trudnej sytuacji finansowej, gdzie skumulowana strata za ostatnie lata TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

23


MIJANKA NA RYNKU

przekracza już połowę kapitału. Udziałowcy spółki muszą podjąć decyzję, co do dalszego istnienia spółki Energetyka Cieszyńska.

na jego zakup środki. Nasze zapasy wystarczają do września, właściwie już latem powinniśmy rozpocząć gromadzenie zapasów.

Istnieje ryzyko likwidacji Energetyki Cieszyńskiej? Zgodnie z kodeksem spółek handlowych, w sytuacji w jakiej znalazła się firma, udziałowcy muszą podjąć decyzję co do dalszego jej funkcjonowania. Decyzja podczas walnego zgromadzenia, zwołanego na dzień 17 marca 2022 r. oraz pierwszej części walnego zgromadzenia zwołanego na dzień 14 czerwca 2022 r. nie została jeszcze podjęta. Możliwości są dwie - jeśli udziałowcy zdecydują się na dalsze istnienie spółki, wtedy rozpoczniemy wdrażanie programu naprawczego. Jeśli natomiast podejmą decyzję o jej likwidacji, wówczas EC przestanie istnieć. Zgodnie z ustawą o komunalizacji mienia zaopatrzenie w ciepło jest zadaniem własnym gminy. To oznacza, że gmina nie musi się sama zajmować dostawą ciepła, musi ją jednak zorganizować. Miasto jest głównym udziałowcem spółki i trudno sobie wyobrazić sytuację, że dostawa ciepła nie będzie zapewniona mieszkańcom.

Od jak dawna borykacie się z poważnymi problemami? Sytuacja, w której się znaleźliśmy, nie powstała z dnia na dzień. Polityka energetyczna państwa i handel prawem do emisji był już znany. W zeszłym roku rozpoczęliśmy proces przygotowania programu rozwoju do roku 2030, tak aby spółka mogła do tego czasu pracować, i dłużej spełniając wszystkie rygorystyczne normy ochrony środowiska. W przyszłym roku wejdą w życie nowe normy emisyjne, które musimy spełnić, i rzeczywiście przygotowaliśmy program rozwoju. Nawiązaliśmy kontakt z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska, ponieważ na cały program potrzebujemy 100 milionów złotych. Paradoksalnie te pieniądze mamy – 20 mln złotych rocznie odprowadzany na zakup uprawnień emisyjnych, to są środki inwestycyjne, które w przeciągu 5 lat zaspokoiłyby realizację programu rozwoju. Zapisaliśmy w nim m.in. modernizację źródła w kierunku zabudowy silników gazowych, czyli przejścia na gaz. W silnikach gazowych jesteśmy w stanie wyprodukować cztery razy więcej energii elektrycznej przy tej samej ilości ciepła w porównaniu do technologii obecnej, gdy opieramy się na węglowym bloku energetycznym. Wyjście z sytuacji opierało się na zwiększeniu produkcji energii elektrycznej. Skalkulowaliśmy opłacalność tej inwestycji, zyski ze sprzedaży energii mogłyby być częściowo wykorzystane na łagodzenie wzrostu cen ciepła. Na ten projekt złożyliśmy wiosek do Funduszy Norweskich, mamy przyznane środki, jednak z uwagi na naszą trudną sytuację nie możemy po te pieniądze sięgnąć. Okres realizacji środków kończy się w pierwszym kwartale 2024 roku. Dokapitalizowanie spółki było konsultowane z Narodowym Funduszem Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, który nie wykluczył wejścia kapitałowego do Energetyki Cieszyńskiej. Warunki były jednak dwa: uzyskanie środków z Funduszy Norweskich oraz zgoda dotychczasowych udziałowców na wejście NFOŚiGW do struktur spółki. Miasto od razu wyraziło taką zgodę, jednak drugi udziałowiec - Tauron Ciepło sp. z o.o. - do końca 2021 roku nie ustosunkował się do tej kwestii.

Jak układa się współpraca z miastem Cieszyn w tej trudnej sytuacji? Współpraca jest trudna, a wynika to z sytuacji, że państwo wciąż nakłada na samorząd kolejne obowiązki bez przekazywania środków. Miasto poszukuje możliwości rozwiązania tego problemu, choć ma świadomość ograniczonych zasobów. Stąd wynika trudność we współpracy. Spółka EC, aby mogła dalej istnieć, wymaga dokapitalizowania. Istnieje zagrożenie, że ciepła w Cieszynie może jesienią i zimą zabraknąć? Ryzyko oczywiście jest, choć jest bardziej związane z kolejnym czynnikiem zewnętrznym, czyli skutkami wojny w Ukrainie. Ta sytuacja uzewnętrzniła wieloletnie zaniedbania UE, związane z dywersyfikacją i zabezpieczeniem w paliwa. Ceny gwałtownie wzrosły, i z dnia na dzień zostały odcięte źródła dostaw wschodniego węgla, a w ich miejsce nie pojawiło się żadne konkretne rozwiązanie – polskie kopalnie nie są w stanie tak szybko zwiększyć wydobycia, z kolei import z Kolumbii czy RPA to długi i skomplikowany proces. W naszej branży są również obawy o to, w jaki sposób importowany węgiel będzie się zachowywać w trakcie spalania. Już teraz oceniamy, że będzie duży niedobór węgla na jesień, mogą pojawiać się problemy z jego dostawami, a zatem i z dostawami ciepła. Jako spółka EC kupowaliśmy jak dotąd przede wszystkim węgiel krajowy, i kontraktowo jesteśmy z paliwem zabezpieczeni. Potrzebujemy jednak 24

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

Jak wygląda przygotowanie planu naprawczego? Program został przygotowany i zaopiniowany pozytywnie przez radę nadzorczą. Jednak sam program naprawczy bez zwiększenia kapitałowego spółki jest nie do zrealizowania. Jako spółka znajdujemy się w dużym impasie, ponieważ próbujemy poszukiwać rozwiązań


MIJANKA NA RYNKU

i środków z instytucjami zewnętrznymi. Jednak bez ruchów właścicieli wszystkie wysiłki spełzają na niczym. Paradoksalnie w najgorszej sytuacji znajdują się właśnie takie firmy jak nasza, posiadające kogenerację i efektywny system ciepłowniczy. Te dwa kryteria w Polsce spełnia tylko 8 procent firm. Prawo energetyczne właśnie takie firmy najmocniej dyskryminuje. Zmiana mogłaby polegać jedynie na przerzuceniu kosztów na odbiorców ciepła, a więc drastyczny wzrost cen, i dla mnie to również nie jest dobre rozwiązanie, i trudne do zaakceptowania, choć mam świadomość, że bez podwyżek cen ciepła się nie obejdzie. Aby jednak ratować sytuację spółki będziemy zmuszeni podnieść ceny ciepła. Nie jestem w stanie określić skali podwyżek, wiem jednak, że będzie ona duża. Tu wpływ mają przede wszystkim ceny węgla, które w ciągu kilku miesięcy wzrosły kilkukrotnie. Spółki ciepłownicze, w jakiejkolwiek nie byłyby sytuacji, nie będą w stanie tego unieść. Sytuacja jest dramatyczna, ponieważ są zmuszone do kupowania paliwa w nowych cenach, jednak prawo energetyczne nie pozwala aby umieścić je bezpośrednio i bez zwłoki w kosztach. W nowy sezon grzewczy wejdą ze starymi cenami ciepła i nowymi cenami węgla. Izba Gospodarcza Ciepłownictwo Polskie stara się pomagać jak może, wystosowała pismo do premiera Morawieckiego, jednak nawet jeśli dojdzie do zmian w prawie energetycznym, to proces taryfowania trwa miesiącami, więc na sezon grzewczy nie uda się przygotować nowych taryf dla ciepła. Dla nas na dziś najważniejsze jest zabezpieczenie paliwa na zbliżający się sezon grzewczy. Jaka przyszłość zatem czeka Energetykę Cieszyńską? Nasza sytuacja jest na tyle poważna, że wymaga natychmiastowych działań. Nie wiem, czy pójdzie za tym jakakolwiek pomoc ze strony rządowej, natomiast aby zabezpieczyć węgiel na sezon grzewczy, musimy wszelkimi sposobami zdobyć środki. Chcemy również dokończyć inwestycje. Najlepszym rozwiązaniem byłaby realizacja całego programu naprawczego, obok Funduszy Norweskich mamy również przyznaną pożyczkę z NFOŚ na realizację inwestycji. Musimy jednak zostać dokapitalizowani. W tej branży nie możemy działać doraźnie, na energetykę trzeba patrzeć w perspektywie kilkuletniej, najlepiej dziesięcioletniej. Efekty decyzji, które podejmujemy dziś, poznajemy za kilka lat, a sam rynek jest zmienny i niestabilny, jednak w planach można założyć pewne mechanizmy obronne. Rozmawiał: Marcin Mońka

Historia Energetyki Cieszyńskiej sięga początków XX wieku. Zakład nieprzerwanie pracuje od 1910 roku, przetrwał wszystkie zawieruchy ostatnich stu lat. Czy pokona również współczesne trudności? fot. Fotopolska-Eu

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

25


o li n

g

ie

K

ar

l

MIJANKA NA RYNKU

a Cie n

Szkoła marzeń. Czy istnieje?

Jak zauważa jeden z bohaterów spektaklu „Szkoła marzeń” Teatru Młynówka, który został ponownie wystawiony na deskach Świetlicy Krytyki Politycznej w Cieszynie 14 czerwca 2022 roku – „szkoła generalnie jest fajna, choć czasami to piekło.”

Tak, pełna zgoda, szkoła jest fajna – ale przymiotnik „fajna” sam w sobie niesie nikły ładunek emocjonalny. Zazwyczaj jest fajnie, bo są koleżanki i koledzy, z którymi tworzymy jedne z pierwszych znajomości, przyjaźni w naszym życiu. Niektóre z nich przetrwają lata, dekady. „Szkoła jest fajna, bo jest w-f i moja dziewczyna!” powiedziałby pewien dobrze mi znany dziewięciolatek. Po czym, na tym samym oddechu, wymieniłby jeszcze inne jej zalety: sklepik szkolny (paragony znajdywane w jego szkolnym plecaku mówią mi, że jedynym towarem tam dostępnym są cukierki, cukierki i... cukierki!), boisko, świetlica, w której może spędzać jeszcze więcej czasu, bo „mama wypisała mnie z religii!” No i jest nowy przyjaciel, z Ukrainy, ale „dzisiaj wraca do domu i będzie mi bez niego smutno.” W tym opisie dziewięcioletniego chłopca nie ma zbyt wiele piekła, czyż nie? Gdy pytam jedenastolatkę, która również obejrzała spektakl „Szkoła marzeń”, czy odnajduje w nim coś, co przypomina jej własną szkołę, tylko porozumiewawczo kiwa głową. „No szkoła jest ok, poza,… no wiesz…” - i wymienia wszystkie elementy pruskiego wychowu, które nadal dobrze mają się w murach szkoły doby 21 wieku. Wszyscy, niestety, dobrze je znamy, jeśli nie z doświadczeń naszych dzieci, to z własnych, co jeszcze mocniej pokazuje nieugiętość szkolnego systemu. Ale wróćmy na moment do spektaklu Bogusława Słupczyńskiego – co nam pokazuje, dokąd nas zabiera? Widzimy chłopca, może to już nastolatek? Przeprowadza się z rodzicami do nowego miasta, co daje początek gorączkowym poszukiwaniom „najlepszej” nowej szkoły dla naszego bohatera. Udajemy się więc razem z nim w swego rodzaju podróż po różnych placówkach edukacyjnych w mieście. I tak odwiedzamy kolejno: elitarną szkołę, w której mówi się w co najmniej dwóch językach obcych, ale 26

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

ciężko o głębsze przyjaźnie i relacje z nauczycielami, gdyż dobrem nadrzędnym są olimpiady i konkursy przedmiotowe. Później trafiamy do zwykłej publicznej szkoły, gdzie roluje się nauczycieli, trzeba sobie jakoś radzić i generalnie ciężko jest nie zdać do następnej klasy, no chyba „że jest się debilem.” Następnie widz przeniesiony zostaje do szkoły „wolnościowej” – na scenie aktorzy-uczniowie poruszają się w rytm tantrycznej muzyki i zachwalają sposób, w jaki mogą (lecz absolutnie NIE MUSZĄ!) się uczyć – tylko wtedy, kiedy akurat mają na to ochotę. W kolejnych scenach odwiedzamy jeszcze szkołę wojskową, która opiewa męstwo, odwagę i inne wartości patriotyczne oraz przygotowuje młodych żołnierzy i młode żołnierki na wypadek wojny z jakimś „wrogiem”. Trafiamy również do szkoły katolickiej („Niektórzy myślą, że uczą nas pedofile! Debile!”), której pozbawieni religijnej iluzji uczniowie i uczennice odzierają swoją placówkę z wszelkich świętości pod przykrywką nieco udawanej duchowości. Na koniec odwiedzamy ucznia w edukacji domowej. Niesiony na metaforycznych, wszechogarniających rękach swych domowych edukatorów jest kołysany do rytmu dziecięcej kołysanki – tak, jakby ktoś chciał na siłę zatrzymać go w objęciach dzieciństwa, nie dając wiele przestrzeni na dorastanie „po swojemu.” Spektakl jest bezlitosnym lustrem, które nieco żartem, nieco zupełnie na poważnie, pokazuje nam gorzką rzeczywistość edukacji w Polsce. Oglądając go zaśmiewaliśmy się do łez i jednocześnie odczuwaliśmy cierpki smak niezgody na to, co widzimy – na scenie, ale jednak i w życiu. Wędrujemy w „Szkole marzeń” przez różne „systemy edukacyjne” lub ich alternatywy i zostajemy skonfrontowani z różnego rodzaju formami opresji, które stosują wobec młodego człowieka. Nasz główny bohater szuka dla siebie swojego miejsca, takiego gdzie środowisko zaakceptuje go właśnie takim, jakim jest. Gdzie będzie mógł rozwijać swoją pasję – traktory. Jakie to wymowne – zwykłe, niewymagające hobby.


MIJANKA NA RYNKU

Czy jest dla niego przestrzeń w jakiejś szkole? W jakimś „systemie”? Nasz bohater stwierdza, że nie ma takiego miejsca, które przyjmie go bezwarunkowo i pozwoli mu zachować siebie, nie ma szkoły marzeń. Musiałaby być ona zlepkiem pojedynczych elementów miejsc, które widzimy w spektaklu. Czy to jednak oznacza, że jest niemożliwa? Właśnie na to pytanie starali się odpowiedzieć młodzi ludzie zaproszeni na debatę „Jaka szkoła cieszy?”, która została zorganizowana przez grupę Szkoła Cieszy-n we współpracy ze Świetlicą Krytyki Politycznej w Cieszynie oraz stowarzyszeniem DopaminaLab z Dąbrowy Górniczej. Spotkanie, które odbyło się po spektaklu „Szkoła marzeń”, było podsumowaniem i jednocześnie swego rodzaju kampanią społeczną kończącą projekt „Generation Change”, w którym Szkoła Cieszy-n brała udział. Projekt organizowany był przez trzy siedziby Krytyki Politycznej: Warszawę, Gdańsk oraz Cieszyn. Jego celem było oddanie głosu aktywistom, grupom nieformalnym z całej Polski, które zajmują się ważnymi tematami społecznymi, i których celem jest zaprowadzanie dobrych zmian w wybranych przez siebie obszarach. W ramach tego projektu Szkoła Cieszy-n brała udział w dwóch zjazdach warsztatowych w Warszawie oraz w kilku szkoleniach online i offline. Tematem zainteresowania była oczywiście edukacja, przede wszystkim ta lokalna oraz dokument Strategii Rozwoju Oświaty dla miasta Cieszyna na lata 2021-2026, który ma wyznaczać kierunki edukacji w Cieszynie na najbliższe pięć lat. Debata zgromadziła w sumie czterdzieści osób, które przez dwie godziny dyskutowały właśnie o szkole marzeń. Jaka miałaby być? Bardzo inna od tej, z którą młodzi ludzie mają kontakt na co dzień. Niestety. Padło wiele cierpkich słów pod adresem polskiej szkoły – przeciążenie sprawdzianami, chroniczny stres, lęk przed byciem wyśmianym przez nauczyciela, niesprawiedliwe traktowanie (ocenianie), bagatelizowanie głosu uczniów („dzieci i ryby…”), brak zainteresowania realnymi problemami młodzieży. Krytyka młodych nie była jednak wyłącznie skupiona na samych nauczycielach. Poruszyli również problem „systemu” samego w sobie, który zniewala i zmusza

do katorżniczej pracy nie tylko uczniów, ale i samych nauczycieli. Była mowa o ich wypaleniu zawodowym, poczuciu niemożności wprowadzania zmian w obawie przed nadzorującymi ich organami (dyrektorzy, kuratoria). Opowiedzianych zostało wiele osobistych, trudnych historii o uczniowskim sprzeciwie wobec zastanej szkolnej rzeczywistości i jego konsekwencjami (ostracyzm, groźby bycia nieklasyfikowanym, obniżanie oceny z zachowania „za wyrażanie własnej opinii”). Dyskusję rozpalały szczególnie takie tematy, jak brak rzetelnej edukacji seksualnej w szkołach, cyfrowy system oceniania, który według uczestników debaty nie pozwala na budowanie głębszych więzi z nauczycielami, nie odzwierciedla postępów w nauce, jest jednym słowem ograniczający w rozwoju młodego człowieka, a co więcej, niezgodny z obowiązującym prawem oświatowym. Równie emocjonująco wypowiadali się młodzi ludzie o „kulcie” zadań domowych, których powtarzalna i monotonna forma jest tak często znienawidzona przez uczniów. Słuchając tych wielu wypowiedzi, miałam po raz kolejny, gdy dyskutowany jest temat edukacji, nieodparte poczucie cofnięcia się w czasie do moich szkolnych lat. I gdy zdałam sobie z tego sprawę – przeraziłam się. Do szkoły podstawowej chodziłam ponad dwie dekady temu – uczestnicy debaty właśnie ją skończyli, wszyscy mamy te same wspomnienia z tamtych lat, podobne przemyślenia – że nic lub tak niewiele się zmieniło w przeciągu 200 lat, odkąd narodziła się pruska szkoła. Schemat jej działania pozostaje ten sam. I choć każdy z nas miał też pozytywne historie do opowiedzenia – o nauczycielach pasjonatach, którzy zmieniają edukację na miarę czasów, w których przyszło nam żyć, nie dlatego, że ktoś im kazał, ale dlatego, że ten zawód jest ich życiem, wielką przygodą, na którą udają się z swoimi uczniami – to jednak ciągle za mało. Zbyt wiele w polskiej szkole boli, uwiera, podcina skrzydła. Znajoma, z którą rozmawiałam o debacie „Jaka szkoła cieszy?” stwierdziła, że jest ona przykładem sytuacji, kiedy „ci najbardziej niezadowoleni najgłośniej krzyczą.” Ja dzisiaj dziękuję Wam – niezadowolonym, za to że krzyczycie. Że mówicie na głos, wprost, z niezgodą. Że nie milczycie. A tym, którzy być może życzyliby sobie Waszego milczenia, mówię: otwórzcie uszy i posłuchajcie młodych. Zaś spektakl Teatru Młynówka „Szkoła marzeń” jest dla mnie hitem sezonu, absolutnym „must-see”. Szczególnie dla tych zadowolonych – by nie popadli w nadmierny samozachwyt. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

27


STARY TARG

letnią porą

Polska od 16,00 zł

Czechy od 15,70 zł

Holandia od 39,80 zł

Włochy od 48,80 zł

Niemcy od 33,80 zł

Słowacja od 18,20 zł

ul. Cieszyńska 11, Hażlach (granica z Cieszynem) tel. +48 512 790 260 / www.paczki123.pl 28

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

Oferta biznesowa na www.olzalogistic.com


STARY TARG

„Gdo się za swój jynzyk wstydzi, takim niech się każdy brzidzi”

Hań downi dycki grzebało sie w ziymi, coby w ni cosi posadzić er y

k Jan

Dr

al

Fr

yd

Insze wieca Cosi sie mi zdo, że to grzebani w cieszyńskich cestach i na inkszych placach uż wlazło w krew rotuzowym macheróm i ni ma na to widoków, coby zustało to zahaltowane. Wszyndzi słyszeć, że za chwilem bydóm sie brali za rynek i dzisio uż to grzebani trynujóm na starym bojisku, na kierym kiejsi grali fusbaliści downej “STALI”. Nie było słyszeć, czy rychlij tam jeździli po nim jacysi macherzi s georadarym, ale gdo wiy czy nie podarzi sie im tam wygrzebać ze ziymi jakichsi starych rozmajtych norychtów i inszych eszcze starszych wiecy. Chocioż możne, że nóndóm sie tam zagrzebane w ziymi jakisi stare tretery łod fusbalistów, a możne, że aji jakisi stary skórzany fusbal bez luftu. Bo przeca przez telkowne roki chłapcy po tym bojisku dziynnie gónili i na zicher dobrze go udeptali i skyrs tego ty rozmajte stare wieca kiere tam potracili, dobrze sie uległy. To naprowde bydzie wielko synzacyja, jak sie tam podarzi wygrzebać jakisi stare rosypoły, kiere obleczóne mioł na swojim zadku “Stalowiec” w kierych strzyloł “Piastowi “ bramy. Możne, że też podarzi sie tam nónś eszcze insze wieca, dejmy na to jakisi zar-zowiały gwizdek łod syndzigo, abo jakisi stare fanki, kiere dycki wbijane były do ziymi na biołej sztrajfce. Dobre by było, coby uż zawczasu nasze cieszyński muzeum rychtowało jakómsi izbe na ty znóndziónne wieca, bo możne bydzie ich tak moc, że chybi na nie placu. Dzisio mómy taki czasy a raczyj takóm modem, coby fórt łoglóndać sie do zadku i spóminać, jako to było kiejsi. Czy to je taki dobre, tego na nie wiym, ale myślym se, że lepszyj je sie dziwać dycki do przodku, bo to nic nie kosztuje.

SŁOWNIC ZEK

cesta - droga, wlazło - weszło, macher - specjalista, zahaltowane - zatrzymane, kiejsi - kiedyś, fusbaliści - piłkarze, rychlij - szybciej, nie podarzi sie - nie uda się, norychta - narzędzia, wieca -rzeczy, nóndóm - znajdą, tretery - buty piłkarskie, fusbal - piłka, luft - powietrze, na zicher - na pewno, skyrs - z powodu, sie podarzi - uda się, rosypoły - szerokie spodenki, obleczóne - ubrane, bramy - gole, nónś - znaleźć, fanki - chorągiewki, dycki - zawsze, sztrajfka - kreska, że chybi - że zabraknie, znondzióne - znalezione, fórt - ciągle, do zadku - do tyłu, dziwać sie - patrzeć się, dycki - zawsze. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

29


STARY TARG

„Gdo się za swój jynzyk wstydzi, takim niech się każdy brzidzi”

er y

k Jan

Dr

al

Fr

yd

Dzisio rajzować autym, to je wielko opowoga

Barewny puc Nie wiym gdo, dwacet roków tymu to wyszpekulyrowoł, coby tustelocy zaczli sie kamracić s familijami ,kiere miyszkajóm w Pucku, ale na zicher musioł isto mieć swój samolot abo swojigo szofera. Dzisio, jak wszecko je taki drogi, to chocioż ty wielki fotki, kierymi obwieszóny je cały płot łod Parku Pokoju, ukazujóm nóm jako je w tym Pucku pieknie. Dożylimy sie takich czasów, że zaś jak kiejsi to bywało, bydymy mógli se rajzować yno s palcym po mapie, bo na bynzinem chybio nóm uż piniyndzy. Tak se myślym, że dwacet roków tymu też ta rajza do Pucka była drogo, ale szło ku lepszymu i wszedcy se isto wszymali, że za chwilem pudzie naburzić bynziny za porem groszy pod szpuńt do naszego baku i nawszczywić kamratów w Pucku. Tak sie jednakowóż nie stało i dzisio yno ci ważniejsi rotuzowi roz za kiedy tam do nich zajadóm, coby se może zamoczać szłapy w morzu i porem godzim powydychać jodym. Nie wiym yno czy styknie chocioż placu tam na tej jejich plaży dlo naszych tusteloków, bo łóna je tam tako maluśko, że mogóm sie zadeptać. Dzisio jak je wszecko tak strasznie drogi, to łóni możne, że też nigdzi nie pojadóm i wysmyczóm ze swojich szopek stare celty i inksze plażowe wieca, coby zaszporować na rajzie do Cieszyna. I tak jak u nas, zustanóm im yno fotki s Cieszyna, kierymi

30

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

ustrojóm se jakisi pucki płot, coby roz za kiedy podziwać sie na fotki s naszego pieknego miasta, na kierych możne uwidzóm rotuz bez szpica i zar-zowiałóm studnie Trzóch Braci. A możne, że tego roku jakisi macher zrobi dlo nich fotki s hałdamaszu Trzóch Braci, na kierych wyfotografiruje yno ty chałupy, kiere majóm nowy barewny puc. SŁOWNIC ZEK dwacet - dwadzieścia, wyszpekulyrowoł - wymyślił, sie kamracić - przyjaźnić się, na zicher - na pewno, kiejsi - kiedyś, rajzować - podróżować, chybio - brakuje, rajza - podróż, se isto wszymali - sobie pewnie myśleli, naburzić - napełnić, szpuńt - korek, nawszczywić - odwiedzić, roz za kiedy - czasami, szłapy - stopy, wysmyczóm - wydobędą, szopka - komórka, celty - namioty, wieca - rzeczy, zaszporować - zaoszczędzić, ustrojóm - przyozdobią, uwidzóm - zobaczą, zar-zowiałóm - zardzewiałą, hałdamasz - zabawa, barewny puc - kolorowy tynk.


ul. Bielska 184, Cieszyn • tel. +48 33 47 99 440 www.spot.net.pl /agencja.reklamowa.spot

NIE ZWLEKAJ Z OPERACJĄ,

by świat cieszył Twoje oczy

+ + + +

ciesz się wszystkimi kolorami pozbądź się zaćmy oraz okularów soczewki premium z refundacją NFZ leczenie chorób siatkówki z pełną refundacją NFZ + Prelex - całkowite pozbycie się okularów + finansowanie zabiegów

OPERACJA ZAĆMY BEZ KOLEJKI TYLKO W CZESKIM CIESZYNIE

Nie rezygnujmy z badań oraz operacji nawet w czasie Coronavirusa, aby nie było za późno!

Czeski Cieszyn, Cz tel. +48 883 893 988 neovizeKlinikaokulistyczna


KIERUNEK KULTURA

Fot. materiały prasowe/colours.cz

M

arc

in M o ń

ka

Powrót letnich festiwali

Na całym świecie po dwuletniej przerwie powracają wielkie muzyczne festiwale. Zapewne wielu fanów już odlicza dni do rozpoczęcia ulubionych wydarzeń, jednak ich organizatorzy do końca nie mogą być pewni, że festiwalowe przestrzenie znów zapełnią się dziesiątkami tysięcy słuchaczy, spragnionych muzycznych wrażeń.

O tym, że nadchodzi era zmierzchu wielkich festiwali, słyszeliśmy już na długo przed epidemią koronawirusa. Jednak dopiero dziedzictwo dwóch ostatnich lat wywołało poważną dyskusję na temat przyszłości wspólnotowego doświadczenia, jakim jest przeżywanie muzyki w otoczeniu kilkudziesięciu tysięcy ludzi. Rok 2022 i wiele zaplanowanych na lato wydarzeń okaże się

32

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

najpoważniejszym od lat sprawdzianem, czy rzeczywiście epoka wielkich festiwali dobiega końca. Przemysł muzyczny, dla którego festiwale są nie tylko świetnym ekonomicznym paliwem, ale przede wszystkim gwarancją utrzymania status quo w branży muzycznej, stara się robić wszystko, by fani wykazali dużą aktywność i znów czynnie włączali się zarówno


KIERUNEK KULTURA

w festiwalowe, jak i okołofestiwalowe życie. To już nie tylko decyzja związana z zakupem karnetu na imprezę, ale również wszystko to, co dzieje się wokół wyprawy – a więc poznawanie bliżej wykonawców, sięganie po ich muzykę, nawiązanie jak najlepszej więzi z wykonawcą i jego twórczością, a w konsekwencji konkretne decyzje zakupowe. Rok 2022 ponownie nie jest najszczęśliwszą datą w kontekście beztroskiej zabawy, jaką w ostatnich dekadach zdawały się letnie wydarzenia. Choć w wielu miejscach świata panuje społeczne przekonanie, że koronawirus przeszedł do historii, na horyzoncie pojawiły się inne destrukcyjne czynniki, wpływające na samoograniczenie. To przede wszystkim świadomość zagrożenia wojną, bezwzględne prawa ekonomii w zastraszającym tempie redukujące zasobność portfeli, brak poczucia wewnętrznego i coraz bardziej zewnętrznego bezpieczeństwa. Fani muzyki z Europy Środkowej odczuwają te czynniki najboleśniej – wojna toczy się przecież tuż obok nich. O tym, jak będą wyglądać letnie wydarzenia w tym roku, w dużej mierze zależy od samych fanów. Czy będą w stanie wykrzesać w sobie energię niezbędną do udziału w imprezach i choćby na chwilę wyłączyć myślenie o otaczającym ich, coraz bardziej złowrogim świecie? Antropologowie od lat mówią o konieczności doświadczania sytuacji wyjątkowych, umożliwiających uczestnikom społeczności przekraczanie siebie i wkraczanie w wymiar doświadczeń, zbliżających z jednej strony do sacrum i stanów uniesienia, z drugiej zaś sięganie po doświadczenia czysto zmysłowe, nierzadko odwołujące się do wspólnych nam wszystkim atawizmów. Spośród wydarzeń, które będą latem ogniskować życie muzyczne regionu, bez wątpienia należy jedna z największych imprez muzycznych w krajach Grupy

Wyszehradzkiej, czyli Festiwal Colours of Ostrava. Wydarzenie o kilkunastoletnim stażu w tym roku postawiło na sprawdzonych festiwalowych headlinerów, jak The Killers, Franz Ferdinand czy Twenty One Pilots. Oczywiście formacji muzycznych z całego świata w industrialnej strefie Dolne Witkowice pojawi się zdecydowanie więcej, i jak zawsze życie będzie się koncentrować na kilku scenach. Ważne słowa związane z funkcjonowaniem w czasie festiwalu, padły na majowej konferencji prasowej zapowiadającej wydarzenie. – Mam ogromną radość z faktu, że ponownie będziemy śpiewać i bawić się bez ograniczeń. Przygotowujemy bowiem festiwal bez koronawirusowych restrykcji, bez maseczek i konieczności wykonywania testów. Czuję, że będzie to najlepsza edycja wydarzenia w całej jego historii – mówiła dyrektorka ostrawskiego festiwalu Zlata Holušowa. Czy tak będzie naprawdę, czy to tylko zaklinanie rzeczywistości, przekonamy się od 13 do 16 lipca, gdy po dwóch latach dawny kompleks przemysłowy w Ostrawie-Witkowicach po dwuletniej przerwie znów ożyje nie tylko muzyką lecz również wieloma wydarzeniami towarzyszącymi, np. w sekcji Meltingpot. Publiczność muzyczna ze Śląska Cieszyńskiego równie chętnie jak Ostrawę odwiedza latem Katowice. W stolicy województwa śląskiego w wakacje zaplanowano dwa wydarzenia będące ogromnym wyzwaniem organizacyjnym. To przygotowywany przez Artura Rojka Off Festival, który w tym roku potrwa od 5 do 7 sierpnia oraz Tauron Nowa Muzyka, który odbędzie się od 21 do 23 lipca. Oba katowickie wydarzenia przez lata wypracowały sobie publiczność, i szefowie obu nie zakładają innego scenariusza niż powrót wiernych fanów do sprawdzonej festiwalowej formuły bez żadnych ograniczeń.

o c ą ż ie b a n y m ś e t Jes

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

33


KIERUNEK KULTURA

Proces o czary na Polskiej Scenie

„Sumienie nie było sprawą osobistą, lecz wytworem administracji państwowej”.

Karol Suszka na Polskiej Scenie Cieszyńskiego Teatru zrealizował spektakl, który, choć niepozbawiony wad, jest wzruszający i piękny plastycznie. „Czarownice z Salem” - bo najpierw trzeba uwierzyć w diabła, a później zjawią się czarownice - na potrzeby ludu przychodzą prawie niczym cud. Strach przed tym wszystkim był początkiem historycznych wydarzeń, jakie rozegrały się w 1692 roku w amerykańskim Salem. Niesławne procesy czarownic stały się dla Arthura Millera punktem wyjścia dla jego dramatu The Crucible, który w polskim teatrze funkcjonuje jako Czarownice z Salem. Powstały w 1952 roku tekst był metaforyczną opowieścią o Stanach Zjednoczonych w czasach działania Komisji do Badania Działalności Antyamerykańskiej oraz senatora McCarthy’ego. Tytuł, jaki nadał swojemu tekstowi Miller, oznacza tygiel - naczynie, w którym topi się rozmaite składniki w bardzo wysokiej temperaturze, a także ciężki, poważny tekst. Można więc tytuł ten rozumieć jako drobne ostrzeżenie dla potencjalnych widzów, którzy w 1953 roku przyszli do broadwayowskiego teatru: to będzie poważny teatr, mówiący o siłach kształtujących ludzi. Miller przy pomocy historii o procesach z Salem postanowił postawić przed ówczesną Ameryką lustro, w którym miała się przejrzeć. 34

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

Wystarczyło oskarżenie rzucone przez pozornie niewinne nastolatki, by cała wioska popadła w paranoję, a niemal wszystkie mieszkanki Salem stanęły przed sądem. Torturowane, mogły przyznać się do kontaktów z diabłem i odzyskać wolność lub nieugięcie wypierać się zarzucanych czynów i zginąć na szubienicy. A to wszystko dlatego, że kilka młodych bawiących się w lesie dziewczyn zostało oskarżonych o czary i dla zachowania reputacji postanowiło odsunąć od siebie podejrzenia. Jak to jednak możliwe, że udało im się wywołać lawinę nienawiści i posłać na śmierć kilkanaście kobiet? Trudno wytłumaczyć nieracjonalność fanatyzmu, dlatego spektakl udziela tylko częściowej odpowiedzi na to pytanie. W tej sztuce władza tylko pozornie łączy się z siłą. Bo czy można by ją przypisać niepewnym siebie, zagubionym i podszytym strachem o konsekwencje swojej zabawy dziewczętom? Dają się przecież zmanipulować pastorowi, sędziemu oraz najstarszej Abigail i za ich naciskiem wymyślają kłamstwa o czarownicach. Wystarczy jednak słowo Proctora, by jego podwładna Mary wycofała się z wcześniejszych zeznań, czy majestat sądu, żeby Ruth zaczęła się wahać co do prawdziwości swojego oskarżenia. Słaby jest też pastor Parris, który choć początkowo z zimną krwią skazuje mieszkanki Salem na stryczek, to widząc spustoszenie, jakie wywołało polowanie na czarownice, z przerażeniem zaczyna błagać podejrzanych o przyznanie się do winy, byleby tylko zatrzymać spiralę śmierci i nienawiści. Silny pozostaje jedynie Sędzia, który do końca bezwzględnie wydaje wyroki. Pisząc o historycznych wydarzeniach na styku władza-religia, Miller chciał pokazać, że współczesne, demokratyczne procedury tak bardzo nie różnią się w skutkach od psychozy wywołanej pomówieniami w procesach o czary. Patrząc na spektakl Suszki, zauważam użycie tego tekstu jako przestrogi dla współczesnych Polaków. Procesy i egzekucje rzekomych czarownic, które odbyły się 1692 roku w miasteczku Salem


KIERUNEK KULTURA

w USA, są pretekstem do dyskusji o współczesnym świecie: świecie rozpiętym pomiędzy religią a polityką, w świecie, w którym trzeba walczyć z zalewem cynizmu, zawiści i bezwzględności. To alegoryczna, ale i bardzo brutalna opowieść o tym, jak pozornie błahe wydarzenie uruchamia spiralę zdarzeń, w której wszystkie ciosy są dozwolone, która niszczy wszystko i wszystkich. A to wszystko zaczyna się od grupki niewinnych dziewcząt, które nocą tańczą w lesie... Karolowi Suszce udało się wydobyć mechanizm ulegania strachowi i upatrywania dla siebie korzyści, ale

jego „Czarownice” są też dramatem psychologicznym. Wśród bohaterów nie ma jednoznacznej postaci – to tworzy doskonałe pole gry dla aktorów. I tu wielkie brawa dla Tomasza Kłaptocza za rolę Proktora, i Bogdana Kokotka jako Danfortha. Bardzo pozytywnym zaskoczeniem jest w tym spektaklu młoda aktorka, Ida Trzcińska, która wciela się w rolę Mary Warren. Suszka sporo miejsca poświęcił w spektaklu tańcom i choć zamysł miał być ciekawym dopełnieniem budującym napięcie, to jednak wykonanie niestety jest dość kiepskie. Wywołało u mnie raczej rozdrażnienie i zniecierpliwienie. Suszka nie pierwszy raz postawił na minimalistyczną scenografię. I jak zwykle wygrał tym, wyciągając na pierwszy plan aktorów. Nic zatem widza nie rozprasza, scenografia i kostiumy w wykonaniu Aleksandry Owerczuk są bardzo dobrze przemyślane, oszczędne w formie, niezaburzające odbioru nadmiarem. „Czarownice z Salem” - warto je docenić za dobrą reżyserię, dobre aktorstwo, oprawę plastyczną i warstwę muzyczną. Forma nie przytłacza tu treści. Zapraszam więc do cieszyńskiego teatru, bo to dobrze opowiedziana historia. Urszula Markowska

Zdjęcia Karin Dziadek TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

35


St

an

is ła

w M al

ws

ki

KIERUNEK KULTURA

in

o

Nasze miasto, mój abonament Divadlo po raz pierwszy oswoił mi młody poeta i aktor Petr Penkava, który przeniknął w nasze miasto realizując z nami w latach 2006 do 2008 czesko - polski projekt „Sztuck”. Miałem okazję poprosić go o wskazówki w sprawie techniki prezentowania poezji w cieszyńskim Cafe Muzeum, w przestrzeni akustycznie trudnej. A przymierzaliśmy się wraz z czeskimi poetami do uczestniczenia w Festiwalu T e a t r a l n y m, wówczas jeszcze „Na Granicy”. Petr był z „divadla” i wynajmował mieszkanie w Czeskim Cieszynie. Teatr po drugiej stronie rzeki poznawałem od piwnicznej kawiarenki, gdzie Hania Rybicka, prawie rodzinnie związana z tutejszą, zaolziańską sceną, zaprosiła całe nasze polskie i czeskie towarzystwo na swój debiutancki wieczorek poetycki. Festiwal teatralny stał się festiwalem „Bez granic”. Podzielony Cieszyn nieśmiało zaczęliśmy nazywać - „naszym miastem”. Z tamtych czasów pamiętam sztukę niemieckiego autora - „Arabska noc” graną przez Słowaków. To była moja zagraniczna szansa, aby wejść ze swojską publicznością po trzecim dzwonku na widownię, zająć miejsce i chłonąć obcy, ale zrozumiały język, po swojemu czuć przesłanie sztuki. Tu nad graniczną rzeką sceniczna opowieść o lokatorach jednego bloku zdała mi się piękną alegorią różnorodności.

Przed wejściem do teatru Nikt nie powinien mnie rozliczać z tego czy chodzę do teatru, ile przeczytałem książek. Czy byłem już u spowiedzi. Czy odpisałem cioci na list. Trzeba mi dorosnąć do tęsknoty za niebem, za Bogiem. Powinienem sam znaleźć drogę do biblioteki. Wynurzyć się z powszechności i odkryć coś, co pozwoli odnaleźć mi dystans do przytłaczających mnie zdarzeń. Przeliczę kieszonkowe, czy starczy na kino. A może jednak teatr? List do cioci napiszę jeszcze dziś wieczorem, zamiast kartki imieninowej. Będzie bez znaczka, bo ciocia ma internet. A może ją po prostu odwiedzę i na stare lata wniosę jakiś powiew wiosny? 36

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

Czy można zazdrościć tym, którzy chodzą do teatru, którzy mają pieniądze i czas dla uczty duchowej? Skorzystałem z mądrości abonamentu, aby mieć większe możliwości w wyborze i chodzenie do teatru sukcesywnie realizować. Dotarło też do mnie, że pójście do teatru to moje osobiste wsparcie, jakby nie było, dla aktorów z z a g r a n i c z n e j Sceny Polskiej. Poza tym, sam abonament teatralny obejmujący kilka sztuk to cena jednego biletu do teatru w Polsce. W załatwianiu abonamentu w ekspozyturze Teatru na Rynku za Olzą, czeka nas ta sama co zawsze przygoda, że już za granicą a jeszcze u siebie. Tu sprawy załatwia się w ojczystym języku. Wyrzucam sobie, że nie znam na tyle czeskiego, aby zrewanżować się mile za kulturalną obsługę. Ta sama dbałość o gości spotyka mnie na wejściu do Divadla, aby na Scenie Polskiej przeżywać „Prywatną


KIERUNEK KULTURA

klinikę”, czy zapomnianą ze szkolnych lektur „Balladynę”. „Skrzypek na dachu” był tak sugestywnie zagrany, że wypatrywałem Tewiego Mleczarza ze skrzypkami na dachu mojego domu. Dał się wypatrzeć całkiem niespodziewanie i prozaicznie na zakupach w Sparze przy Stawowej. Oczywiście w naszym mieście. Występował właśnie w roli Tomasza Kłaptocza w prawdziwej scenie z życia. To był piękny happening godny dla paparazzich, dla kameralnej rozmowy Aktora z publiką, z nami na parkingu. Akt pierwszy Patrząc w repertuar pomyślałem – o, będzie o „Naszym mieście”! W zasadzie wiele się nie pomyliłem, bo scenę ludzkiego dramatu można odnaleźć nie tylko w Grover’s Corners ponad sto lat temu. To miejsce wyidealizowanych wspomnień. W naszym mieście, w tym nadolziańskim, też jest wiele wspaniałych zdarzeń, ludzi, miejsc. Jednocześnie borykamy się z niedoskonałością. Należałoby się skoncentrować na wyważaniu naszych zachowań. Niekoniecznie zachowując społeczny dystans. Siedząc wygodnie w teatralnym fotelu, w towarzystwie ludzi bez pandemicznych masek, czułem się bombardowany sugestiami, że coś w swoim życiu muszę zmienić.

Przede wszystkim być lepszym, być po prostu dobrym człowiekiem, bo „...zawsze żyje się kosztem tych, co byli przed nami...”. I jeszcze refleksja, której doznałem w czasie spektaklu „Naszego miasta”, a zapisano ją słowami profesora księdza Józefa Tischera w teatralnym folderze „W miłości poprzez pryzmat ciebie widzę siebie – rozumiem siebie i ciebie”. Czy to nie brzmi jak umoralniająca rekolekcyjna nauka? Do antraktu na scenie trwa błoga sielanka skłaniająca mnie do wiary, że rozwijająca się historia dobrze się skończy, że niepotrzebne są przesądy. Przecież zakorzeniliśmy się na tej ziemi ze swoim życiorysem na dobre. W pierwszym akcie, w pierwszym odruchu zapominam o przemijaniu. Zaciągnięty dług trzeba jednak spłacić. Rekwizyt, jakże oszczędny w „Naszym mieście” wystrzela dopiero w ostatnim akcie. Udzielonego kredytu na lody nie da się prolongować. Trzeba go spłacić, ponieść konsekwencje młodości. Bo „jeśli w pierwszym akcie sztuki na ścianie wisi broń, to w ostatnim akcie koniecznie musi wystrzelić”. Zapomniałem o tych słowach Antoniego Czechowa i poczułem się zdezorientowany brutalnym finałem sztuki. Ale oprócz szoku, który wyrywa mnie z rozmarzenia i z zachwytu, że żyję, ukazuje mi się przestrzeń odnowy, rosnące na cmentarzu drogowskazy. Tym drogowskazem jest przede wszystkim świetna i dobrze zagrana sztuka. Pomyślałem, że autor Thornton Wilder (1897 – 1975), nie jest z Cieszyna, ale z naszego miasta, jest na pewno z wnętrza naszej sceny ludzkich przypadłości. Przerwa Zanim oddam swój numerek w opłaconej już szatni, w czasie przerwy warto zobaczyć kolejną ekspozycję w teatralnej galerii. Renata Filipova rocznik 1941 ze Stonavy, artystka niezależna uzupełnia atmosferą wystawy to, czym nasycił mnie teatralny spektakl. Cieszy mnie pogodna scena z dzieciństwa, ogród, domy, kolorowa pasyjność ukrzyżowanego, centrum miasta z kościołem, seniorzy na ławeczce. Malarstwo pełne dosłownych rekwizytów pozwalające czuć się jak w swoim ogródku. Na scenie w sztuce rekwizytem jest tylko słowo, bez koloryzowania, a tu obrazy uspokajają nas barwnym milczeniem. W foyer można natknąć się na powracających z baru znajomych. Oni też mają abonament i swoją miłość do kultury. Nie przyszli tu ze snobizmu ale z potrzeby, aby inaczej spojrzeć na życie. Jeśli nie mogę ubrać się w kostium odróżniający mnie od smutnej zwyczajności, to choć na chwilę pozwólcie mi lśnić odbitym blaskiem lamp ze sceny. TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

37


KIERUNEK KULTURA

Akt drugi W galerii teatralnej nadal trwa ta sama scenografia, obrazy ze starcami, dzieci, kolorowo ukrzyżowany, mieścina z wieżą kościelną. W barze oprócz napojów można zarezerwować stolik, co stawia nas w komfortowej sytuacji. Pierwsze „Czarownice z Salem” spotykam już, a może jeszcze poza sceną. Są młode, ubrane w skromne stroje siedemnastowiecznych wieśniaczek i siedząc przed wejściem na widownię grają zapamiętale w kości. Prowokująca jest ich obecność w naszej, widzów, części. Ich aktorstwo cenne ma być na scenie, a nie igrać nam pod nogami i wciągać w grę. Rzucam więc komentarz do ich zachowania – tylko nam tu teatru nie przegrajcie. Jeszcze mam nadzieję, że ten performens będzie kontynuowany, że dramaturgia fabuły nie będzie autentycznym dramatem, opowieścią o tragicznym wydarzeniu, cierniem. Osobiście pytam o to samego Karola Suszkę, aktora, reżysera i byłego dyrektora teatru. Dlaczego tak pogodny człowiek reżyseruje tak wstrząsające sztuki jak „Czarownice z Salem”? Cóż, pan reżyser nie może wyrzec się swoich artystycznych założeń. Nie będzie więc dla takich dyletantów jak ja, przemycał elementy, które dyskredytują jego rolę i teatr. I nie ważne jak sponsoruję artystów czy mam abonament, czy przyjechałem tu autobusem, autem, czy tylko dotarłem pieszo. „Czarownice z Salem” są alegoryczną odpowiedzią na makkartyzm panujący w Stanach Zjednoczonych w latach pięćdziesiątych dwudziestego wieku. Czyli czasu tak zwanej zimnej wojny. Wojny propagandowej, wojny wzajemnych oskarżeń wrogich sobie systemów. W siedemnastowiecznym Salem też znajdujemy postacie pozbawione skrupułów w metodach śledczych. Ze sceny teatralnej udziela mi się bardzo sugestywnie atmosfera strachu i podejrzeń. Dramat z 1952 roku oparty jest na procesach o czary, jakie miały miejsce w XVII wieku w małym miasteczku w stanie Massachusetts. Sztuka mówi o nietolerancji i zbiorowym szaleństwie. Czy pewny siebie mogę beztrosko oceniać tych, którzy odważają się myśleć inaczej? W czasie, gdy szargane są świętości, chrześcijanie są prześladowani, a dorobek kultury chrześcijańskiej niszczony, profanowany lub spychany na margines, czy jako twórcy jednoznacznie staniemy po stronie sacrum, piękna, dobra i prawdy? Takie zdaje się być przesłanie. Chciałbym się kłócić z autorem, a nie na niego obrażać. Cieszę się, że Arthur Miller dostał za „Czarownice z Salem” nagrodę, gdy sztukę grano na Broadwayu. Ale porusza mnie wielce, kiedy na scenie mojemu ulubionemu aktorowi, a tu bohaterowi obrywa się. Zostaje fabułą sztuki, w mojej imaginacji, upokorzony. Tragedia dotyka uczciwego bohatera. Dotyka

38

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

każdego z nas, ta niesprawiedliwość jaką niesie życie. Z reżyserem już rozmawiałem. Nie będzie robił coveru ze sztuki, z teatru. Życie jest gorzkie, dzięki Bogu... ? Bis Brawa bijemy zawsze na stojąco. Niektórzy odważnie i z wdzięcznością pokrzykują - jeszcze raz, bis. Z radości. Z niedosytu, czy z sytości uczty duchowej? Tym razem bis realizowany jest w innej scenografii za sprawą Polskiego Związku Kulturalno Oświatowego. Bliżej gór, bliżej Polaków z Boconowic. Z inicjatywy Marka Słowiaczka, dziennikarza, poety, przedstawiciela Kongresu Polaków, przyjaciela. Prawdziwe rekwizyty życia to piwo radegast, kolejna beczka piwa. Kołacze z borówkami, z makiem, z serem, z jabłkami. W związku z tym, że została po pandemii wznowiona tradycja spektakli gwarowych, z radością przyjęliśmy „Semetrykę”. Właściwie radość do „semetryki” nie pasuje, bo to słowo oznacza sekutnicę, złą, dokuczliwą kobietę. I o tym jest sztuka Zbigniewa Sikory w reżyserii Romana Niedoby. Zespół teatralny z Łomnej Dolnej został zasilony miejscowymi aktorami. Z założenia „z semetryką nie do sie wydzierżeć” – nie da się wytrzymać. Ale bohater sztuki skazany na chorobowe i opiekę domową rewiduje swoje poglądy. Podnosi więc do właściwej godności swoją połowicę i życie jednak zdaje się słodsze. Niezaprzeczalną urodą przedstawienia jest zaolziański dialekt, śląska gwara nasączona bohemizmami, tutejszą mową domową. Żądny kolejnego bisu, sięgam po klasykę – Walentego Krząszcza pisarza ludowego Śląska Cieszyńskiego. „Przeróbkę” i „Aparat” Ireny i Jana Czudków już czytałem. Polecam. Ale najlepiej załatwić sobie abonament jak prenumeratę, jak stałą dostawę dobrej energii.


KIERUNEK KULTURA

U nas masz

bagaż rejestrowanY transfer lotnisko-hotel-lotnisko

ubezpieczenie itaka simple opiekę rezydenta polskojęzycznego

przyjdź, zapytaj o szczegóły TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

39


KIERUNEK KULTURA

Naczelna poleca

„EmpuzJoN” OLGA TOKARCZUK

Nie można nie polecić tej książki. „Empuzjon”, pierwsza po Noblu powieść Olgi Tokarczuk. W nowej powieści Olga Tokarczuk wraca do dobrze znanych z jej książek rejonów, czyli na Dolny Śląsk. Dokładniej zaś do Görbersdorfu rok przed wybuchem I wojny światowej. Uprzedmiotowiona przez człowieka natura, która odzyskuje należne jej miejsce, kobiecość jako siła napędzająca, ochraniająca i mszcząca się na ludziach, którzy ją krzywdzą. I wreszcie bohater, przez swoją inność, bycie pomiędzy płciami, wyprowadzający nas ze sztywnych podziałów, klasyfikacji, narzuconych ról społecznych. „Empuzjon”- początek XX wieku, młody mężczyzna przyjeżdża do położonego pod Waldenburgiem sanatorium, aby ratować nadwyrężone gruźlicą zdrowie. Pochodzący z Kresów Wschodnich Mieczysław Wojnicz jest delikatny, refleksyjny, wyrwany z codziennego życia, zaprojektowanego i nadzorowanego przez surowego ojca, który od śmierci małżonki w połogu z pełną powagą i żelazną konsekwencją wychowuje syna na twardego, odpowiedzialnego członka społeczeństwa, z którego - kto wie? - być może wykluje się kiedyś niepodległa Polska. Dlaczego bohater ma na nazwisko Wojnicz, czy to nawiązanie do odkrywcy tajemniczego manuskryptu, którego do dziś nikomu nie udało się odczytać? Młody mężczyzna przybywa do miasta - jeden z głównych schematów narracyjnych, w których bohater może miasto podbić lub zostać przez nie pokonany, jest już w oczywisty sposób zaburzony chorobą Wojnicza, wysysającą z niego siły witalne, niezbędne do walki o miejsce w świecie. Olga Tokarczuk w „Empuzjonie” odsłania przed czytelnikami prawdy o świecie, których albo nie zauważamy, albo za wszelką cenę nie chcemy do siebie dopuścić.

40

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022


KIERUNEK KULTURA

10 października 2019 Akademia Noblowska poinformowała, że Olga Tokarczuk dostała literacką Nagrodę Nobla! Tym samym dołączyła do Wisławy Szymborskiej, Czesława Miłosza, Władysława Reymonta i Henryka Sienkiewicza. Tokarczuk jest jedną z najbardziej wyrazistych współczesnych pisarek. Ceni się ją za to, że ma niesamowitą pisarską wyobraźnię, a w swoich opowieściach przekracza utarte granice. Olga Tokarczuk nie boi się podejmowania trudnych tematów. W 1993 roku wydała powieść „Podróż ludzi księgi”. Zachęcona pochlebnymi opiniami czytelników, zajęła się karierą pisarki. Największy rozgłos pisarce przyniosła wydana w 1996 roku powieść „Prawiek i inne czasy”. Olga Tokarczuk jest dwukrotną laureatką Nagrody Literackiej „Nike” za powieści „Bieguni”, „Księgi Jakubowe” i „Prowadź swój pług przez kości umarłych”. Ta ostatnia stała się podstawą scenariusza filmu Agnieszki Holland pt. „Pokot”. Książki autorki wzbudzają zainteresowanie czytelników nie tylko w Polsce. Ich przekłady zdobywają ważne zagraniczne wyróżnienia. W 2018 roku pisarka otrzymała Man Booker International Prize za książkę „Bieguni”. To jedna z najważniejszych literackich nagród na świecie. Olga Tokarczuk jest pierwszą polską pisarką, która została uhonorowana tą prestiżową nagrodą. fot. lubimyczytac.pl

fot. najlepsze-ksiazki.pl

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

41


KIERUNEK KULTURA

s

ki

R

oc

h C zer wiń

a k ż ą r k o d i c ś Z miło Uczta u Sanah W kwietniu tego roku, Sanah zaprosiła nas na uroczystą kolację…, a właściwie śmiało można by zaryzykować stwierdzenia, że na iście królewską ucztę. Wokalistka na swojej nowej płycie zatytułowanej właśnie – „Uczta”, gości nas w sposób bogaty, jednak bardzo wyważony, w towarzystwie najwybitniejszych gości, nieoczywistych dźwięków i poetyckich tekstów. Na suto zastawionym stole jest z czego wybierać i każdy bez kłopotu znajdzie smakołyk idealny dla siebie. Premiera płyty Sanah, jak do tej pory, była najgłośniejszą tegoroczną nowością wydawniczą na naszym muzycznym podwórku. Nic dziwnego, ponieważ dwudziestoczteroletnia piosenkarka z każdym kolejnym nagraniem stawiała sobie poprzeczkę coraz wyżej i wyżej. Sanah niezaprzeczalnie posiada nadzwyczajny sznyt do pisania melodii bardzo szybko wpadających w ucho, dzięki czemu trudno jest mimochodem przejść obok jej twórczości. Wszystko zaczęło się w 2019 roku wraz z premierą singla „Szampan”, którym wówczas podbiła serca milionów Polaków. Już w 2020 roku Sanah, czyli Zuzia Jurczak wydała debiutancki krążek, który sprzedał się w ogromnym nakładzie, a utwory podbijały wszystkie polskie radia. Rok później nagrała kolejny album pt. „Irenka”, który nagrodzony został nagrodą Fryderyka za album roku 2021. 42

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

Jednak młodziutka artystka wzbudza nie tylko pozytywne emocje. Liczba jej fanów rośnie wprost proporcjonalnie do liczby antagonistów, którzy negatywne opinie koncentrują na jej wizerunku i warstwie lirycznej utworów. Zarzuca się jej infantylność, i trudno się z tym nie zgodzić. Przemyślenia, które odnajdujemy w jej tekstach na dwóch pierwszych płytach bywają banalne, naiwne i powtarzalne. Niekiedy możemy odnieść wrażenie, że Sanah kieruje swoje słowa do najmłodszych odbiorców, co współgra z jej obliczem – małą, drobną, ubraną w kwieciste ubrania „dziewczynką” z anielsko delikatnym głosem. Mimo tego, od czasu do czasu sięgałem po muzykę Sanah, wszakże daleko byłoby mi nazwać się jej fanem. Sytuacja uległa zmianie wraz z nagraniem „Uczty”. Do przesłuchania albumu zachęcił mnie odnowiony wizerunek artystki - dojrzalszy i bardziej „dorosły”, a także wyjątkowa formuła tego wydania. Bowiem, na każdej z 11 piosenek pojawiają się wybitni polscy artyści, z którymi Sanah udało się wytworzyć niezwykłą synergię. Kiedy zatem zasiadamy do „Uczty”, daniem startowym jest utwór „Czesława” wykonany z Natalią Grosiak, który wprowadza nas w nastrój pewnego niepokoju… I od samego początku słychać już, że nie będzie tak kolorowo, jak w dotychczasowej twórczości wokalistki. Pierwsza kompozycja opiera się na dźwiękach pianina i skrzypiec, które do tej pory w nagraniach Sanah stanowiły zazwyczaj jedynie tło dla instrumentów klawiszowych i syntezatorów. Na najnowszym krążku, artystka niemalże z nich zrezygnowała, co uważam za bardzo dobry wybór. Po gorzko-refleksyjnej przystawce, do stołu dosiada się coraz więcej gości, którzy serwują najróżniejsze dania w postaci kolejnych utworów. A ja siedząc przy tym stole jestem oczarowany. Uwodzi mnie melancholijny nastrój płyty i subtelny romantyzm, momentami wzruszający do łez. Z pewnością takim utworem jest piosenka nagrana z Grzegorzem Turnauem pt. „Sen we śnie”. Tekst utworu to wiersz Edgara Allana Poe – amerykańskiego poety. Sanah w poezji śpiewanej odnajduje się wzorowo. Każdy wyraz cedzi z odpowiednimi emocjami, a jej słowa współgrające ze spokojnym, nostalgicznym pianinem, brzmią niebywale autentycznie. Dodatkowym, wyjątkowym walorem utworu jest głos Grzegorza Turnaua, który wraz z delikatnym wokalem Sanah tworzy piękną harmonię. „Gdybym ziarnka, choć nie wszystkie, Mocnym zawrzeć mógł uściskiem, Boże, gdybym z grzmiącej fali, Jedno choć


KIERUNEK KULTURA

fot. Okładka i Sanah & Grzegorz Turnau - fot.instagram @sanahmusic

ocalił, A ja we łzach, ja tonę we łzach. To co widzisz, co się zda, Jak sen we śnie jeno trwa, Nad strumieniem, w którym fala, Z głuchym rykiem się przewala, Stoję zaciskając w dłoni, Złoty piasek, fala goni, Przez palce moje, Przesypuje piach”. Zupełnie podobne przeżycia towarzyszą mi przy słuchaniu piosenki „Tęsknię sobie” z wybitnym Arturem Rojkiem. Nie zmieniając nastroju, zostajemy przy smutnych tonach, tym razem z tekstem równie pięknym i poetyckim, jednak napisanym przez wykonawców, co dodatkowo wzbogaca osobliwość utworu. Ich nagranie opowiada o rozstaniu i samotności, a słowa trafiają do czułych sfer odbiorcy z nad wyraz silną mocą, zostawiając po sobie wyraziste oddziaływanie. W nostalgicznym klimacie utrzymane zostały także utwory – gorzki tekstowo „Mamo tyś płakała” z Igorem Herbutem i „Baczyński (pisz do mnie listy)” z Anią Dąbrowską. Jeśli nie mamy apetytu na dania wytrawne, sięgnąć możemy po coś na słodko, czyli „Szary świat”. Choć tytuł sugeruje coś innego, to zdecydowanie najbardziej optymistyczna piosenka na płycie, wykonana wraz z zespołem Kwiat Jabłoni. Kompozycja o przyjaznej dla ucha, pozytywnej melodii wzbogacona została gitarą i delikatną perkusją. Warstwa tekstowa jest przyjemna, jednak nie „przelukrowana”. Danie główne,

najbardziej wyczekiwane, stanowią piosenki: „Ostatnia nadzieja” wyśpiewana z Dawidem Podsiadło oraz „Eldorado” z Darią Zawiałow, które smakujemy jako majstersztyk dźwięków i słów. Poza wymienionymi piosenkami na „Uczcie” znalazły się także nagrania z Vito Bambino, Tym Stanem i Mięthą. Po zjedzeniu ostatniego posiłku, zdecydowanie nie miałem dosyć, mimo że dostatecznie zaspokoiłem swój apetyt. Od tego momentu wracam na Sanahową „Ucztę” bardzo często i wciąż karmię się jej wykonaniami. Płyta zawiera doskonałe nagrania, do których chce się wracać i wsłuchiwać w każde jedno słowo, choć zdarzają się na niej również słabsze momenty. Nie przeszkadza to jednak, by uczestniczyć w „Uczcie” od początku do końca i wyłapywać coraz to nowsze muzyczne smaki. A to, że nie każdy utwór przypadł do mojego gustu, nie znaczy, że dla kogoś innego nie będzie on tym najlepszym. Odnoszę bowiem wrażenie, że Sanah nagrywając ten album, chciała jednocześnie rozkochać w sobie tych nieprzekonanych do jej osoby, jak i zaspokoić potrzeby tych którzy zauroczyli się nią od pierwszego wejrzenia. Swój cel zrealizowała perfekcyjnie. Dlatego, jeśli nie jesteście przekonani do twórczości Zuzi, polecam wam, mimo wszystko, dać jej szansę, pozwolić jej zabrać się do siebie, zaprosić do stołu w jej domu i wspólnie delektować się dobrą muzyką.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

43


„Nic nie szkodzi, dam radę” n ajl ep s z r s ja m n ie a we

44

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022


ka ia

ws

K

as

W ojc i e c h

o

...trudne sytuacje się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać, ale nie są końcem świata. I że to, jak do nich podejdę, będzie miało realny wpływ na moje samopoczucie, na satysfakcję z pracy i na możliwość rozwoju.”

Przez ogromną część swojego życia miałam wrażenie, że MUSZĘ walczyć. Walczyć o akceptację otoczenia, o szacunek, o pozycję w pracy, o stabilizację w życiu prywatnym. Im mocniej walczyłam i więcej osiągałam, tym bardziej byłam tym zmęczona i sfrustrowana. Każdą, najdrobniejszą sytuację szczegółowo analizowałam: jak powinnam była postąpić, co zrobić inaczej, co mogłam jeszcze powiedzieć. Sama siebie katowałam ciągłymi wątpliwościami i przekonaniem, że jestem niewystarczająca, że właściwie do niczego się za bardzo, tak naprawdę, nie nadaję. Tak o sobie myślałam odkąd pamiętam, kiedy miałam lat 10, 20, 30… Stres nie odstępował mnie na krok, bo… sama sobie projektowałam myśli, które wprowadzały mnie na przemian w stan niepewności i bezradności lub przeciwnie - ciągłej gotowości do walki i udowadniania samej sobie i światu, że ze wszystkim „dam sobie radę”. Oczywiście sama, proszenie o pomoc rzadko wchodziło w grę. Jak się domyślacie byłam w każdej kolejnej pracy wymarzonym pracownikiem. Nie odmawiałam wykonywania najtrudniejszych zadań, zwykle za przysłowiową „miskę ryżu”. Byłam w stanie zarywać noce i pracować na granicy wypalenia, by wypełnić nałożone na mnie obowiązki. A że uczę się szybko i zawsze znajdę sposób, by zrealizować zadanie, to oprócz zadowolenia z możliwości oddelegowania zadania pracowitej osobie, pracodawcy zwykle byli też zadowoleni z efektów mojej pracy (no, chyba, że akurat byli w trybie „świat jest do dupy”, ale to dopiero teraz rozpoznaję, wtedy naprawdę myślałam, że to ja jestem do niczego). Perfekcjonizm to było więc moje drugie imię. Pracowałam w wielu różnych firmach i w zawodach tak odległych od siebie,

że samej trudno mi czasem w to uwierzyć. W każdej firmie, po mniej więcej dwóch latach, dochodziłam do stanu, w którym w głowie miałam tylko jedno – dłużej nie wytrzymam, muszę natychmiast coś zmienić. Nie zapomnę chwil, kiedy jadąc przez miasto tak bardzo zazdrościłam pracownikom Zieleni Miejskiej ich cudownej, spokojnej i relaksującej pracy, że płakałam z rozpaczy nad swoim „kierowniczym” stanowiskiem. A jednak zawsze się podnosiłam i szłam dalej. Jakoś. Wcale nie w radości, poczuciu szczęścia i spełnienia. Po prostu z nadzieją, że kolejna praca będzie już tą wymarzoną, tą w której się będę realizować i z której będę dumna. Którą będę kochać. Oj, głupia byłam po prostu. Nie widziałam, że to nie o pracę chodziło (nawet nie o szefów!), a o moje postrzeganie siebie, o moje niskie poczucie własnej wartości, nadwrażliwość maskowaną pancerzem siły. Ja myślałam o sobie jako o słabej, bezradnej istocie, w ciągłym strachu, a otoczenie, o ironio, jako o silnej, twardej i kompetentnej. Całe szczęście, na mojej drodze stanęły osoby, które uświadomiły mi to, czego sama nie byłam w stanie wtedy dostrzec. Niektóre - komunikując mi, że w pierwszym kontakcie się mnie obawiały, inne - wskazując na dużą wartość mojej pracy. To pozwoliło mi urealnić postrzeganie siebie. Zobaczyć swój potencjał, zasoby, ale także to, co wymaga uwagi i opieki, często zmiany, bym te zasoby mogła wykorzystywać w zdrowy i konstruktywny sposób – z pozycji mocy i samorealizacji, a nie walki i przemocy wobec siebie, naruszania granic własnych lub cudzych.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

45


Część cech składających się na wysoką rezyliencję, a co za tym idzie na wysoką odporność psychiczną, to na przykład cechy naszego układu nerwowego, czyli cechy wrodzone.”

46

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022


Jedną z wielu kluczowych nauk, jakie wyniosłam z tego czasu jest świadomość, że trudne sytuacje się zdarzały, zdarzają i będą zdarzać, ale nie są końcem świata. I że to, jak do nich podejdę, będzie miało realny wpływ na moje samopoczucie, na satysfakcję z pracy i na możliwość rozwoju. Jak mówi jedna z naszych trenerek w projekcie, Marzena Jankowska, zajmująca się zagadnieniem odporności psychicznej – „stres nie istnieje”. Stres to nasza reakcja, na którą w dużej mierze mamy wpływ. Tu warto poznać pojęcie rezyliencji. Rezyliencja1 to wewnętrzne przymioty umysłu i charakteru - zarówno wrodzone, jak i nabyte – umożliwiające człowiekowi odpowiednie reagowanie na przeciwności, w tym zdolność do: - zapobiegania zaburzeniom powiązanym ze stresem, takim jak depresja czy lęk lub ich nawrotowi; - szybszego i pełniejszego dochodzenia do siebie po doświadczeniu stresu i zależnych od niego zaburzeń; - poprawy sprawności umysłowej i funkcjonowania w różnych obszarach życia. Tak, część cech składających się na wysoką rezyliencję, a co za tym idzie na wysoką odporność psychiczną, to na przykład cechy naszego układu nerwowego, czyli cechy wrodzone. Ale to nie znaczy, że nic się nie da zrobić, jeśli nie jesteśmy w tym względzie szczęściarzami – wyższa odporność psychiczna to kwestia treningu. Najpierw konieczne jest uświadomienie sobie, jakie są nasze przekonania, nawyki, relacje z ludźmi, jakie emocje towarzyszą nam w trudnych sytuacjach. Wtedy możliwe jest określenie obszarów do rozwoju i praca nad nimi. Zmiana nawyków i przekonań w konsekwencji zmieni naszą osobowość, czyli sposób myślenia i działania. By proces się udał, potrzebne Ci będą: - wyzwania, by móc się z nimi mierzyć. Nie powinny być zbyt duże (przerastające Twoje możliwości), ani zbyt małe (nieistotne). Te pierwsze mogą spowodować wycofanie i dalsze obniżenie poczucia własnej wartości, drugie z kolei nie są wystarczającą stymulacją do rozwoju i mogą spowodować „udawanie” zmian, czyli tak naprawdę stagnację, - wsparcie społeczne, bo nic tak jak pozytywne relacje z innymi ludźmi nie dodaje nam siły do rozwoju i zmian. Rodzina, przyjaciele, znajomi, grupy wsparcia, inni uczestnicy warsztatów, terapeuci – wszystkie chwyty dozwolone, byle tylko nie czuć się osamotnionym w trudnościach, - refleksja nad sobą i skutkami własnego działania, bo bez refleksji trudno Ci będzie zmianę zrozumieć, a w konsekwencji powtarzać zachowania wzmacniające, tworząc nowe, zdrowsze nawyki. I tak, ten moment

często jest bolesny, bo trzeba wrócić niejednokrotnie do trudnych wspomnień, ale nie po to, by w nich tkwić, lecz by je zrozumieć, wyciągnąć wnioski i dokonać zmian. Przeciwieństwem jest słynne „zamiatanie pod dywan”. Miej świadomość, że nie zawsze wszystko można zrobić samodzielnie. Oczywiście, korzystaj z książek, poradników, podcastów i wszelkiego typu wzmacniających treści. Ale jeśli zauważysz, że zamiast motywować Cię do zmian, dawać wskazówki, które czujesz, że masz możliwość wdrożyć i widzisz pozytywne rezultaty, jest przeciwnie – Twój nastrój się obniża, wiara we własne siły maleje, trudno Ci się zmotywować lub czujesz, że musisz zastosować wobec siebie przemoc psychiczną, by zrobić przysłowiowy „krok do przodu”, to znaczy, że potrzebujesz pomocy specjalisty. Prawdopodobnie zranienia, których doświadczałaś/doświadczałeś, są na tyle głębokie, że wymagają terapii. Nie lekceważ tego, bo skutki bagatelizowania tego faktu, na pewno nie będą korzystne. Nie dosyć, że nie posuniesz się pewnie znacząco do przodu, to możesz sobie zrobić krzywdę. To z tego względu właśnie mam uczulenie na tak zwanych „motywacyjnych guru”, którzy bezrefleksyjnie nawołują nas wciąż do bycia „lepszą wersją siebie”, nie zważając na to, że wiele osób straumatyzowanych ma zaburzoną percepcję własnych granic. W efekcie osoby te pozwalają je jeszcze bardziej przekraczać, w dobrej wierze, bo przecież - by „osiągnąć więcej”. Zmuszają się do działań, na które nie mają gotowości i co prawda często wykonają zadania, ale w trybie przetrwania (reakcja 3F2), nie nauki! Niestety, jeśli nawet będzie efekt, to chwilowy, a potem zwykle następuje upadek w jeszcze głębszą przepaść i obniżenie poczucia własnej wartości. Ostrożnie więc podchodź do osób, które wszystkim bez wyjątku udzielają tych samych, uniwersalnych rad. Ogromna liczba followersów i entuzjastyczne komentarze, to nie jest wystarczający powód, by zaufać, a mówię to jako specjalista od marketingu… Życie nie jest aż takie proste, niestety. Lubię jednak zostawiać ludzi na początku drogi, dając jakąś małą wskazówkę. Wspominałam wcześniej, że warto zacząć od zastanowienia się, gdzie teraz jesteś, jaka droga przed Tobą? Dlatego przy artykule znajdziesz krótki test na rezyliencję, pochodzący z książki „Siła Rezyliencji. Jak poradzić sobie ze stresem, traumą i przeciwnościami losu”. Jest subiektywny, więc od Ciebie zależy szczerość wobec siebie. Odpręż się i zastanów, jak NAPRAWDĘ funkcjonujesz i co chcesz zmienić. Odpowiedz sobie uczciwie na zadane pytania. A jeśli uznasz, że jesteś gotowa na pracę nad swoją rezyliencją TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

47


i odpornością psychiczną, poprawę jakości swojego życia, być może zaczynając od jego jednego aspektu – pracy, związków z innymi, godzenia się ze stratą, funkcjonowania w społeczeństwie, zapraszamy Cię do nas, do Fundacji Zielone Pojęcie, gdzie wartością nadrzędną jest dawanie sobie wzajemnie wsparcia, możliwość refleksji i odpowiednie do możliwości wyzwania. Być może jedno z miejsc w projekcie Siła Bezsilnych czeka właśnie na Ciebie. Katarzyna Wojciechowska kasia@zielone-pojecie.com tel. +48 519 323 928

1) Siła Rezyliencji. Jak poradzić sobie ze stresem, traumą i przeciwnościami losu, Schiraldi Glenn R. 2) wszystkie nasze reakcje stresowe, tj. te, które nasz umysł postrzega jako zagrożenie można podzielić na trzy rodzaje, tzw. 3F (fight, flight, freeze) (walcz, uciekaj, zamarznij). Każdy z nas ma swój preferowany styl reakcji stresowej - określone sytuacje (bodźce) wzbudzają w nas określoną strategię reagowania na to zagrożenie.

Artykuł ukazał się w kwartalniku Torebka Jakby Damska, wydawanym w ramach projektu „Siła bezsilnych – system wzajemnego wsparcia w ramach kręgów kobiet”, finansowany z Funduszy EOG w ramach Programu Aktywni Obywatele – Fundusz Regionalny. Jego budżet to 101 641,91 euro.

W tabelce obok oceń twierdzenia na skali od 0 do 10, gdzie 0 oznacza, że twierdzenie jest w Twoim przypadku zupełnie nieprawdziwe, a 10, że jest całkowicie zgodne z prawdą. Wynik ogółem (dodaj oceny z punktów od 1 do 22)

0 ---------------------------------------------- 100 „0” Całkowity brak rezyliencji „100” Nadzwyczajna rezyliencja

48

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022


Lp.

Twierdzenie

Ocena

1

Ogólnie czuję się osobą silną i zdolną przezwyciężać problemy.

2

Po doświadczeniu stresu dość szybko wracam do równowagi.

3

Na ogół dobrze funkcjonuję w różnych obszarach życia: w pracy lub szkole, w relacjach międzyludzkich, w sferze towarzyskiej.

4

Gdy sytuacja się komplikuje, zazwyczaj zachowuję spokój i równowagę.

5

Ogólnie jestem osobą elastyczną, co oznacza, ze gdy mój zwykły sposób działania się nie sprawdza, bez wahania próbują czegoś innego.

6

Zazwyczaj mam dobry nastrój.

7

Dobrze myślę o sobie i lubię siebie.

8

Trudności zewnętrzne nie zmieniają mojego nastawienia do samej/samego siebie.

9

Wierzę, że o ile staram się jak najlepiej, sprawy zazwyczaj toczą się w dobrą stronę.

10

Dobrze radzę sobie z wychodzeniem do ludzi i nawiązywaniem kontaktów.

11

Zwykle staram się rozwiązać swoje problemy, ale wiem, kiedy się ugiąć, gdy coś jest poza moją kontrolą.

12

Potrafię przewidywać trudności, planować i realizować swoje plany.

13

Czerpię radość z życia i satysfakcję z tego, co ofiaruję światu.

14

Dobrze radzę sobie z silnymi, negatywnymi emocjami.

15

Potrafię separować się od ludzi, którzy działają na mnie przygnębiająco lub mnie denerwują.

16

Stawiam sobie cele i optymistycznie patrzę w przyszłość.

17

Angażuję się w różne działania, które sprawiają mi radość.

18

Nie mam autodestrukcyjnych nawyków.

19

Jestem pogodzony/pogodzona ze sobą i ze swoją przeszłością. Moje przeżycia uczyniły mnie silniejszym człowiekiem.

20

Nie zadręczam się, jeśli moje najlepsze starania nie przynoszą efektu.

21

Wiem, kiedy poprosić o pomoc i gdzie jej szukać.

22

W obliczu presji zachowuję koncentrację i jasność myślenia. Jestem osobą wytrwałą, zdeterminowaną i stanowczą.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

49


Produkty do nabycia w placówkach poniżej i sklepie internetowym. Na hasło „MALINOWY TRAMWAJ CIESZYŃSKI”

rabat w wysokości 6% Sklep CIESZYN 43-400 ul. Wyższa Brama 10 tel. +48 694 695 336 Sklep SKOCZÓW 43-430 ul. A. Mickiewicza 16 tel. +48 728 110 132

Sklep i pijalnia soków JASTRZĘBIE-ZDRÓJ 44-330 ul. Słoneczna 2 tel. +48 668 570 980 Sklep internetowy planetabio24.pl

50

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022


Sezon owocowy trwa. Korzystajmy zatem z dobrodziejstw lata na różne sposoby. Owoce w połączeniu z płatkami owsianymi, orzechami i mlekiem – to koktail, który zastąpi nam przekąskę i doda mocy na kolejne godziny letniego dnia.

OWOCOWY KOKTAIL MOCY Z PŁATKAMI OWSIANYMI I ORZECHAMI NERKOWCA Składniki:

przygotowanie:

Na 2 porcje 4 łyżki płatków owsianych górskich 2 łyżki orzechów nerkowca gorąca woda (ok. 1/2 szklanki) 1 banan 1 szklanka malin (lub innych ulubionych owoców) 1 szklanka dowolnego mleka (u mnie z nerkowców) 1 łyżka ksylitolu (opcjonalnie do smaku)

Płatki owsiane i orzechy włóż do pojemnika blendera, zalej gorącą wodą i odczekaj kilka minut, aż płatki napęcznieją. Dodaj obranego banana, maliny, mleko oraz ksylitol. Dokładnie zmiksuj w blenderze. Przelej do szklanek, udekoruj z fantazją i podawaj.

Orzechy nerkowca to owoce nanercza zachodniego, czyli drzewa, które przez lata było wykorzystywane jedynie do pozyskiwania drewna. Dopiero w poprzednim stuleciu odkryto, że jego owoce są jadalne, a przy okazji również bardzo smaczne i zdrowe. Już garść orzechów wystarczy, by uzupełnić dzienne zapotrzebowanie energetyczne organizmu na witaminy i minerały. Przede wszystkim jest to doskonałe źródło witaminy B6, która wspiera prawidłowe funkcjonowanie układu nerwowego oraz odpornościowego, poprawia metabolizm, pamięć i koncentrację, dodaje energii, redukuje stres, a także wspiera prawidłową produkcję czerwonych krwinek. Orzechy nerkowca dostarczają organizmowi również potasu i magnezu (wspomaganie pracy układu nerwowego), fosforu (utrzymanie zdrowych kości i zębów) oraz cynku (wpływ na jakość włosów, skóry i paznokci, wsparcie odporności, pozytywne działanie na wzrok, utrzymanie prawidłowego poziomu testosteronu). Orzech nerkowca to również wartościowy składnik diety osób borykających się z nadciśnieniem. Zapobiega

podnoszeniu się poziomu trójglicerydów i cholesterolu, dba o kondycję naczyń krwionośnych, obniża ciśnienie tętnicze, chroni przed zawałem, a także dba o prawidłową krzepliwość krwi.

Na zdrowie!

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

51


52

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022


gor

e za t a P

r

z

M

Nowy świat tolka

Pamiętacie może historię tolkiena z cieszyńskiego schroniska azyl? jest u nas już ponad rok, trafił w czas „na walizkach” więc wrażeń mu nie brakowało. Patrząc na niego, czasami myślę, że nie do końca uwierzył w przynależność do naszej rodziny. rozpacza, gdy wychodzimy, wyje z radości, kiedy wracamy.

Jak wygląda nowy świat Tolka? Jest to świat ruchliwy, pełen najróżniejszych sytuacji, w których czasami nie umie się odnaleźć czy to z racji złych doświadczeń przedschroniskowych, czy też z racji ich braku. Wizyta gości z drugim psem, suczką Bellą skończyła się szczypnięciem przez Bellę tolkowego siedzenia, bo ileż miała znosić jego szczekanie na swój widok? Fakt, że Tolek nie lubi gości wewnątrz domu. Odbiera to jako zagrożenie, „uwaga, obcy w mojej budzie” - brzmi jego przekaz. Uciszany, długo kręci się wokół przybyszów, mamrocząc pod nosem. Odstępstwem jest moment, gdy obcy wyciąga rękę z przysmakiem. Kiepski byłby z niego stróż :))) Ślady przeszłości widać też w sytuacjach niespodziewanych, np. gwałtowne ruchowo osoby nie będące domownikami, uaktywniają jego postawe obronną. Trwa to chwilę i jest niegroźne, choć robi odwrotne wrażenie. W Tolku jest dużo blizn i strachu, dlatego wybaczamy mu zamieszania, których jest powodem. W domu, dopiero po roku, nasze nogi zataczające łuk nad jego głową, w czasie podnoszenia się z kanapy, przestały wywoływać w nim histeryczny szczek i ucieczkę. Wszystkie te obserwacje dają dużo do myślenia na temat minionych lat jego życia. W kwietniu pożegnaliśmy buldożkę Ozi, z którą Tolek spędził parę miesięcy. Przez kilka dni chodził zdezorientowany, ponieważ zniknął pomocny mały kompas ludzkich zachowań. Szybko jednak ogarnął sytuację i zaczął samodzielnie oceniać rzeczywistość. Nie ma z tym kłopotu, potrafił się nawet zakolegować z panami fachowcami od bruku i bramy. Ich obecność gwarantowała otwarte drzwi wejściowe i pełną dostępność ogrodu. A Tolek lubi ogród. Jak na starszego psa przystało

przesiaduje tu i tam grzejąc plecki w słońcu. Cierpliwie towarzyszy w kursach z konewką po wodę, od warzywnika do kranu i z powrotem. Polubił też Tatę swojego właściciela, razem spędzili wiele godzin na długich spacerach. Tolek jest starszy, ma nieco przytępione zmysły, więc czasami nie wie, kto wchodzi do domu. Tatę obszczekuje za każdym razem, by po chwili łasić się do jego kolan. Tato ma cierpliwość do Tolka, a Tolek rozumie, że nie może ciągnąć na smyczy Taty podczas spacerów. Taka symbioza :). Z całą pewnością wygrał los na loteri. Zawdzięcza to głównie stronom internetowym schroniska. Urocze zdjęcie zwróciło moją uwagę, coś w oczach, coś w psim uśmiechu i mimo że obraz realny boleśnie różnił się od słodkiego internetowego image, daliśmy mu szansę. Nie żałujemy. Naszym marzeniem jest, by jak najwięcej psów z tylnych kojców, określanych jako nieadopcyjne, trudne, niekontaktowe znalazło prawdziwy dom. By psy wycofane, warczące na odwiedzających, poturbowane psychicznie przez ludzi, otrzymały swój własny kawałek świata i człowieka pochylającego się nad nimi z miłością i cierpliwością.

Schronisko AZYL Cieszyn, ul. Cicha 10 , tel. 33 851 55 11, psy@schronisko-cieszyn.pl

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

53


54

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022


Fundacja Cieszyński Zwierzogród Fundacja Cieszyński Zwierzogród została zarejestrowana w grudniu 2021 r. To dziecko pięciu matek, które ma także wielu rodziców chrzestnych, a powstało z miłości, zaangażowania i ciężkiej pracy. Zarząd stanowi grupa bliskich sobie kobiet, które połączyła wspólna idea niesienia pomocy chorym, bezdomnym i potrzebującym zwierzętom. W Fundacji działa niemal 30 wolontariuszy, zatrudnionych jest także dwóch stażystów. Biuro i formalna siedziba Fundacji znajduje się przy ul. Katowickiej 157 w Cieszynie, jednak jej serce stanowi prowadzone przez Fundację przytulisko dla bezdomnych kotów przy ul. Frysztackiej, zwane Kociogrodem. Obecnie zamieszkuje w nim ponad 70 dorosłych kotów. Kocięta, których Fundacja ma obecnie pod opieką kilkanaście, przebywają w tak zwanych domach tymczasowych, czyli u opiekunów prywatnych, którzy otrzymują wszystkie niezbędne akcesoria potrzebne kotom, a sami ofiarowują swój czas i zaangażowanie w pomoc zwierzętom. Na czym polega działalność Zwierzogrodu? Głównie na zapobieganiu bezdomności zwierząt. Straż Miejska i schronisko dla zwierząt w Cieszynie otrzymują corocznie zgłoszenia o ponad setce bezdomnych kotów. Są to błąkające się w centrum miasta, wzdłuż dróg, często ranne, chore czy zaniedbane koty i osierocone kocięta. Bez pomocy człowieka są skazane na śmierć, niejednokrotnie długotrwałą i bolesną. Fundacja leczy je, odrobacza, szczepi, ale także kastruje i sterylizuje. Koty zupełnie dzikie, nie rokujące na socjalizację z człowiekiem, są wypuszczane w bezpieczne miejsca bytowania. Oswojonym poszukuje się nowych domów. Sam proces adopcji zwierzęcia przebiega w kilku etapach. Kandydaci na kocich opiekunów wysyłają ankietę przedadopcyjną, następnie odbywają rozmowę z wolontariuszem Zwierzogrodu, by po pozytywnej decyzji podpisać z Fundacją umowę adopcyjną. Proces ten budzi wśród ludzi mieszane uczucia. Wolontariusze spotykają się nieraz z niezrozumieniem tak wnikliwego sprawdzania kandydatów do adopcji. Ludzie często spodziewają się, że z odwiedzin w przytulisku wyjdą już z kotem. Fakt, że trzeba poddać się sprawdzeniu oraz poczekać,

powoduje, że nieraz rezygnują. „Szkoda, że zwierzę traci szansę na dom, ale powtarzamy wtedy ludziom, że Kociogród to nie sklep z pluszowymi zabawkami, a nasi podopieczni zostali nieraz cudem odratowani, dzięki zaangażowaniu wielu osób i pracy weterynarzy oraz sporym kosztem. Nie możemy ich więc narażać na niebezpieczeństwo po raz kolejny, musimy im wybrać najlepszy z możliwych domów”- mówią Wolontariusze. Dla tych, którzy nie mogą z różnych względów przygarnąć pod swój dach kota, ale chcieliby pomóc konkretnemu podopiecznemu Zwierzogrodu i otrzymywać na bieżąco zdjęcia i informacje o nim, istnieje możliwość adopcji wirtualnej. Polega ona na wspieraniu finansowo wybranego zwierzęcia poprzez wpłaty na konto. Uzyskane w ten sposób kwoty są przeznaczane na badania, leczenie, suplementy dla podopiecznego. Poza przeprowadzaniem adopcji, praca Wolontariuszy polega też na codziennej opiece nad podopiecznymi w Kociogrodzie- sprzątaniu, karmieniu, podawaniu leków czy dostarczaniu do lecznicy weterynaryjnej. Codziennie do dyżurów w Kociogrodzie wyznaczone są inne osoby, zazwyczaj dzienną obsadę stanowi od 2 do 4 Wolontariuszy. Godziny dostosowane są do pozostałych obowiązków, wszyscy Wolontariusze a także Zarząd to osoby, które poza Fundacją pracują zawodowo, a swoją działalność na rzecz Fundacji wykonują całkowicie nieodpłatnie. Dzięki współpracy z Fundacją Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem” w Cieszynie, zostało także w ramach projektu zatrudnionych dwoje stażystów. Jednym z nich jest pracownik biurowy, zajmujący się projektami graficznymi, drugim opiekunka kotów. Jej codzienne dyżury w Kociogrodzie oraz dostarczanie zwierząt na szczepienia i zabiegi weterynaryjne stanowią bardzo duże wsparcie dla Wolontariuszy. Utrzymanie i leczenie tak wielkiej liczby zwierząt wymaga bardzo dużych nakładów finansowych. Fundacja utrzymuje się w całości dzięki wsparciu sponsorów, TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

55


darowiznom i zbiórkom. Prowadzi bazarek z licytacjami na Facebooku, z którego zysk przeznaczony jest na zakup karmy. Podczas imprez takich jak jarmarki, festyny czy mecze, prowadzi zbiórkę, a w zamian częstuje domowymi ciastami. W kilkudziesięciu punktach usługowych i gastronomicznych znajdują się puszki, do których można wrzucać datki na zwierzogrodzkie koty. Jest także możliwość odwiedzin zwierząt w Kociogrodzie, zabawy, głaskania i czesania podopiecznych Fundacji, a przy okazji wsparcia ich finansowo. Największy koszt dla Zwierzogrodu stanowią faktury za leczenie, często wyleczenie jednego zwierzęcia kosztuje grubo ponad 1000 zł, a choruje ich w miesiącu nawet kilkanaście czy kilkadziesiąt. Dla weterynarzy z lecznicy Olwet, z którą współpracuje Fundacja, nie ma przypadków z góry przesądzonych. Ratowane są zwierzęta, które niejeden skazał już na przegraną – amputowane kończyny, drutowane szczęki, całkowita ślepota czy sondy żołądkowe to nie tylko medyczne przypadki, ale konkretne, bardzo emocjonalne historie. Emocje, z którymi muszą na co dzień mierzyć się osoby zaangażowane w niesienie pomocy zwierzętom, stanowią nieodłączny element pracy w organizacjach pomocowych. Z jednej strony, bez empatii i miłości do

56

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

zwierząt, pomaganie z pełnym poświęceniem nie byłoby możliwe. Z drugiej, tak silne zaangażowanie stanowi dla Wolontariuszy duże obciążenie, głównie psychiczne. Codziennie stykają się oni z cierpieniem, często śmiercią swoich podopiecznych. Głupotą i okrucieństwem ludzi. „Być może, gdybyśmy sprawdzili wszystkie nasze zwierzęta, połowa miałaby w ciele jakieś odłamki czy śrut, tak jak trzy z naszych kotów, które wymagały niedawno prześwietlenia” - mówi jedna z Wolontariuszek. Czasem aż trudno uwierzyć, co ludzie potrafią zrobić zwierzętom. Porzucony po wielu latach jako rzekomo bezdomne zwierzę, Amik przez kilka tygodni siedział i wpatrywał się w ścianę. Nie pił, nie jadł, był karmiony sondą. Niestety nie udało się go uratować. Czarny bezzębny Ślimak, który miał w pyszczku pełno śrutu, bo ktoś dla zabawy strzelał do niego z wiatrówki. Niedożywione wychłodzone dwutygodniowe kocięta podrzucone w reklamówce. Są też oczywiście szczęśliwe zakończenia - nowe kochające domy, cudem uratowane istnienia, odkarmione butelką maluszki, oswojone dzikusy, które wydawały się niemożliwe do zsocjalizowania. Osoby zaangażowane w pomoc podopiecznym Cieszyńskiego Zwierzogrodu dość często spotykają się z pytaniami, dlaczego zdecydowały się opiekować zwierzętami (oraz czasem z niedowierzaniem, że poświęcają temu zajęciu tyle czasu nie otrzymując za nie wynagrodzenia). Tymczasem jest to dla nich olbrzymia satysfakcja. „Wierzymy, że współczucie i empatia dla zwierząt, to jedna z najszlachetniejszych cnót, jakie człowiek może otrzymać w prezencie, a każda z osób zaangażowanych w powołanie Cieszyńskiego Zwierzogrodu otrzymała ten wyjątkowy dar” – piszą współtwórcy Fundacji na swoim profilu na Facebooku. I mówią, że możliwość obcowania na co dzień z ich podopiecznymi jest bezcenna. W czasie dni otwartych w Kociogrodzie, każdy może doświadczyć odrobiny tych przeżyć. Organizacja zaprasza na te cykliczne wydarzenia na swoich profilach na portalach społecznościowych, które warto śledzić na bieżąco, jeśli ktoś pragnie odwiedzić zwierzogrodzkie koty.

tel. 607 771 713 Numer konta organizacji: 69160014621808941160000001 Sugerowany tytuł przelewu: Darowizna na cele statutowe


Authorized hyperMILL® Reseller

Autoryzowane wdrażanie oprogramowaniaCAM hyperMILL. Optymalizacja obróbki, wdrażanie programów NC, nowoczesne technologie wytwarzania.

© The helmet was programmed and produced by DAISHIN

CAM Technology Sp. z o.o. ul. Wiktora Przybyły 1 43-300 Bielsko-Biała

Dostarczamy oprogramowanie CAM dla wymagających


KIERUNEK SPORT

www.rowerowycieszyn.pl

Z Opawy do Ostrawy wzdLuz Opawy zgadza się, ta trasa nie zaczyna się ani nie kończy w Cieszynie, przynajmniej jeżeli chodzi o jazdę rowerem. jest jednak w zasięgu ręki każdego, kto nie boi się zapakować swoich dwóch kółek do pociągu. Bo w takim wariancie Cieszyn oferuje bardzo wiele możliwości. wystarczy wspomnieć, że z dworca w Czeskim Cieszynie średnio co 10 minut odjeżdża lokalny pociąg w jednym z kilku kierunków.

W każdym z nich pociąg odjeżdża praktycznie co godzinę. Wystarczy na przykład zapamiętać, że pociągi do Opawy wyruszają około 40. minuty w kolejnych godzinach i prawie na pewniaka można przyjść o tym czasie na dworzec. To samo w pozostałych kierunkach. Szczegółowe informacje na temat dostępnych połączeń można znaleźć na stronie České dráhy. Tam też można kupić bilety, w tym na przewóz rowerów. Warto też dodać, że České dráhy nie są jedynym operatorem, który oferuje przewozy pasażerskie na terenie Czech. Należy zajrzeć na strony Regiojet i Leoexpress, gdzie znajdziemy więcej połączeń zwłaszcza na dłuższych dystansach. Niestety nie udało mi się znaleźć portalu, który integrowałby wszystkich operatorów poprzez przedstawianie jednego rozkładu jazdy i który jednocześnie zapewniałby możliwość kupowania biletów w jednym miejscu. Jeżeli ktoś zna taką stronę, chętnie przyznam się do niewiedzy i zaktualizuję tekst! Kolejna kwestia, na którą warto zwrócić uwagę, to typ pociągu. I nie chodzi o to, czy Intercity, czy lokalny, ale o standard wagonów. Na przykład bardzo wygodnie ładuje się rowery do piętrowych składów typu CityElefant. Drzwi są w nich na wysokości peronu, więc rower po prostu się wprowadza – wystarczy przekroczyć kilkunastocentymetrową szczelinę między wagonem a peronem. Nie daj Boże jednak, trafi się na skład starego typu, na przykład 120A (lub jego czeski odpowiednik). Wtedy wniesienie roweru (szczególnie ciężkiego elektryka) wymaga sporej sprawności i zdecydowanie przyda się pomoc drugiej osoby. Wczytując się w szczegółowe informacje o pociągu (dostępne w rozkładzie jazdy) można się domyśleć, jaki skład pojedzie, ale nie jest to takie proste. 58

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

No właśnie. Miało być o wycieczce z Opawy do Ostrawy a tu wyszło pół tekstu o czeskich pociągach. Wracamy więc na siodełko i ruszamy w drogę. Opawa dla większości połączeń z Czeskiego Cieszyna jest stacją końcową, więc mamy dużo czasu na wyładowanie naszych dwóch kółek. Jeżeli z pociągu wysiądą rowerzyści wyglądający na lokalsów lub obytych z terenem, warto się ich trzymać, ponieważ zaprowadzą nas na koniec peronu, gdzie wygodnym przejściem przez tory przeprowadzimy rowery poza stację. Nie trzeba ich wtedy znosić przejściem podziemnym, które prowadzi do budynku dworca.

Dworzec w Opawie. Idąc dalej wzdłuż peronu dochodzimy do końca torów, w pobliżu których znajduje się wyjście na ulicę Janską.


KIERUNEK SPORT

Jeżeli ktoś z was będzie po raz pierwszy w Opawie, zdecydowanie warto poświęcić trochę czasu na zwiedzenie tego miasta. W szczególności na uwagę zasługuje starówka i znajdująca się tam katedra. Niestety w czasie drugiej wojny światowej o miasto toczyły się ciężkie walki, czego pozostałością są współczesne “plomby” zapełniające przestrzenie między starszymi budynkami. Kto kiedyś był na przykład w Nysie, wie o co chodzi.

Drogi rowerowe prowadzone w obszarze zalewowym rzeki to bardzo dobre rozwiązanie na terenach miejskich. W przypadku wysokiej wody (która zdarza się znowu nie tak często) są po prostu wyłączone z użytkowania. Po powodzi znowu można z nich korzystać jeżdżąc w odseparowaniu od ruchu samochodowego. Takie rozwiązania sprawdziły się między innymi w Krakowie.

Horní Náměstí w Opawie, jedno z miejsc, w który nowoczesne budownictwo łączy się ze starszą zabudową. Pozostałość po przejściu frontu w czasach II Wojny Światowej.

My dodatkowo postanowiliśmy przetestować miejskie ścieżki rowerowe, więc ruszyliśmy początkowo w przeciwnym do planowanego kierunku. I faktycznie, opawianie mądrze wykorzystali wały i koryto powodziowe, prowadząc w nim ładne asfaltowe drogi. Dopiero przy wylocie z Opawy zaczyna się dosyć wąska ścieżka wzdłuż ogródków działkowych i stacji wodociągowej. Tu należy zachować ostrożność, bo z jednej strony zagrażają jadący z naprzeciwka rowerzyści, a z drugiej można nadziać się na stojące na asfalcie latarnie. Dalsza trasa jest jednak znacznie przyjemniejsza i bezpieczniejsza. W zasadzie nieustannie zjeżdżamy bardzo delikatnym spadem wraz z nurtem rzeki, prowadzeni asfaltem lub szutrem pośród pól. Jedyne większe wzniesienie, które pokonywaliśmy, znajduje się przed Jilešovicami, ale jak się później okazało, je również można było ominąć korzystając z objazdu przez Benešov. Szlak prowadzi albo mało uczęszczanymi drogami lokalnymi, albo drogami rowerowymi. Widać, że

Asfaltowa ścieżka rowerowa wśród pól między Kravařami a Benešowem. Doskonałe miejsce na rodzinne wyjazdy, gdzie można delektować się krajobrazami i nie martwić się ruchem samochodowym.

niektóre z nich są świeżo wybudowane a kolejne inwestycje trwają. W rezultacie coraz więcej fragmentów da się przejechać wygodnym asfaltem, w całkowitym odseparowaniu od ruchu samochodowego. To sprawia, że tę wycieczkę śmiało można polecić rodzinom z dziećmi. Warto również pamiętać, że chociaż cały TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

59


KIERUNEK SPORT

zaproponowany przez nas odcinek ma ok. 50 km, to można go dowolnie skracać lub wydłużać, ponieważ trasa biegnie równolegle do torów kolejowych łączących Opawę z Ostrawą. Jeżeli poczujemy więc, że nasi podopieczni mają już dość, możemy na jednej ze stacyjek wsiąść do bezpośredniego pociągu do Cieszyna. Niewątpliwą atrakcją trasy są znajdujące się wzdłuż niej zamki. Na pierwszy natkniemy się w Velkich Hošticach, następny w Kravařach. W Hošticach łatwo znajdziemy sobie łąkę na krótkie leżakowanie, natomiast w Kravařach mimo ogromnego parku będzie to trudne

Park pałacowy w Kravařach okupują golfiści.

A sam pałac w Kravařach jest doskonałą scenerią na romantyczny ślub.

60

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

– większość terenu została zagospodarowana na pola golfowe. Jeżeli ponadto będziemy chcieli ominąć podjazd przed Jelesovicami, pojawia się okazja, by zobaczyć zamek w Benešowie. Szczególnie miła niespodzianka czeka nas za Jilešowicami. Oznakowanie szlakowe (trasa 6200) sugeruje tam jazdę przez Dobroslavice, ale prawdopodobnie już wkrótce trasa zostanie zmieniona, by poprowadzić piękną, nową dróżką asfaltową, wytyczoną między jeziorem Hlučínskim a rzeką Opawą. Pod koniec tego sympatycznego odcinka musimy przeciąć ruchliwą drogę 469, ale na szczęście możemy kontynuować jazdę wzdłuż rzeki Opavy. Standard nawierzchni znacznie się pogorszy, ale rekompensuje to poruszanie się wśród zieleni. W weekendy jest tu bardzo duży ruch rowerzystów oraz pieszych, a ścieżki miejscami są dosyć wąskie lub uszkodzone, dlatego warto zachować zwiększoną ostrożność. Jadąc wzdłuż nurtu Opavy dotrzemy aż do jej ujścia do Odry. Tu pojawia się wiele nowych możliwości. Można na przykład skierować się w stronę Bohumina, można dalej ruszyć w kierunku centrum Ostrawy a ambitniejsi szosowcy zakręcą dalej do Cieszyna. Jeżeli jednak chcemy zakończyć naszą wyprawę w tej okolicy, warto wziąć pod uwagę, że do stacji Ostrava-Vitkowice czeka nas jeszcze mały podjazd. Więc warto się zastanowić, czy lepiej nie skręcić na dworzec w Ostravie-Svinovie. Zachęcam do zapoznania się z zamieszczoną poniżej pełną galerią zdjęć, w której można znaleźć dalsze przydatne informacje. Szczególne podziękowania dla Szymona Wąsowicza za poddanie pomysłu trasy.


KIERUNEK SPORT

z

yk

Iw

on

a W ło d arc

Niepełnosprawność i sport

Czasy, kiedy to osoby z niepełnosprawnościami mogły tylko pomarzyć o czynnym uprawianiu różnych dyscyplin sportowych minęły bezpowrotnie. Obecnie niepełnosprawność nie zamyka chętnym drogi do tej sfery życia. Dla wielu osób na całym świecie ograniczenia związane z ich niepełnosprawnością stały się wyzwaniem, z którym walczą wykorzystując do tego celu treningi. Jedni trenują dla własnej przyjemności oraz poprawienia kondycji, a inni poza łamaniem ograniczeń własnego ciała chcąc sprawdzić swoje możliwości, biorą udział w turniejach, rozgrywkach i zawodach organizowanych nie tylko lokalnie, lecz również w tych w których biorą udział niepełnosprawni sportowcy z poza granic Polski.

W woj. śląskim nie brakuje osób z niepełnosprawnością czynnie uprawiających różne dyscypliny sportu, co w znacznej mierze ułatwiają im stowarzyszenia oraz kluby sportowe. Jednym z takich klubów jest Klub Sportu i Rekreacji Niewidomych i Słabowidzących „Pionek” z Bielska Białej. Klub Sportu i Rekreacji Niewidomych i Słabowidzących „Pionek” istnieje od 14 maja 2002 roku. Powstał na gruncie wcześniej istniejącego od końca lat 70-tych klubu szachowego Pionek przy Okręgu Bielskim PZN. Zrzeszał osoby niewidome i słabowidzące głównie z terenu województwa bielskiego, a obecnie liczy 30 członków mieszkańców województwa śląskiego. Obecnie prezesem klubu jest Robert Regiec, wiceprezesem Ireneusz Kaczmarek, a sekretarzem Tadeusz Gierycz. W klubie istnieją 4 sekcje sportowe: szachowa, warcabowa, strzelecka i kręglarska. Spotkania oraz rozgrywki szachowe i warcabowe odbywają się w siedzibie klubu przy ul. Mostowej 1, tymczasem najmniej aktywna jest sekcja strzelecka, której zajęcia bez problemu mogą odbywać się także w siedzibie klubu. Treningi sekcji kręglarskiej odbywają się na kręgielni Retro Bowling w Bielsku-Białej.

26 marca w gronie członków klubu. W pierwszym tygodniu po świętach Wielkanocnych od czwartku do niedzieli odbyło się spotkanie w Karlowicach w Republice Czeskiej, natomiast w trzecim tygodniu czerwca gościć będziemy czeskich szachistów na turnieju w Węgierskiej Górce. Co roku nasi zawodnicy uczestniczą w turniejach organizowanych na terenie Polski w dyscyplinach, którymi zajmuje się klub Pionek. Fundusze na działalność klubu pozyskiwane są z oddziału śląskiego PFRON, MOPS w Bielsku-Białej, PCPR w Bielsku-Białej, SKFSIT Cross Warszawa oraz Urzędu Miejskiego w Bielsku-Białej, także ZKF Olimp z Warszawy.”

Tadeusz Gierycz pomimo braku wzroku niestroniący od czynnego uprawiania różnych dyscyplin sportu tak mówi o działalności oraz realizowanych planach przez klub „Pionek”: „W tym roku planujemy 2 turnieje bowlingowe o randze ogólnopolskiej, szachiści odbyli miniturniej szachowy

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

61


KIERUNEK SPORT

fot. arch. Handball Club Banik Karwina

62

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022


KIERUNEK SPORT

M

arc

in M o ń

ka

Powrót na mistrzowski tron

Cztery długie lata kibice piłki ręcznej z Karwiny czekali na tytuł najlepszej drużyny w kraju. Jednak dramaturgia tegorocznych finałów nagrodziła to długie oczekiwanie i Banik Karwina po raz 14. w swojej historii sięgnął po mistrzostwo. Handball Club Banik należy do grona najbardziej utytułowanych zespołów w historii czeskiej piłki ręcznej. Klub założony w 1955 roku po raz pierwszy po złoty medal sięgnął w roku 1968, by sukces powtórzyć również w rozgrywkach cztery lata później – w sezonie 1971/72. Prawdziwym ligowym dominatorem okazał się jednak na początku XXI wieku, gdy seriami zdobywał mistrzowskie tytuły. W latach 2000-2010 tylko raz, w sezonie 2002/03, zespół nie zakończył rozgrywek jako triumfator. W ostatniej dekadzie jednak sukcesów było coraz mniej, i choć drużyna wciąż liczyła się w wyścigu o prymat w lidze, to jednak poważnym konkurentem stał się zespół z Pilzna, który w ostatnich latach kosztem m.in. Banika sięgał po mistrzowskie tytuły. W zakończonym pod koniec maja sezonie to jednak fani szczypiorniaka ze Śląska mogli znów cieszyć się z wielkiego sukcesu. Zresztą całe rozgrywki układały się po myśli zarówno graczy, jak i sztabu szkoleniowego i zarządu Banika. Rundę zasadniczą zakończył na pierwszym miejscu, ponosząc w 22 meczach zaledwie dwie porażki. Bardzo dobrze ułożyły się graczom z Karwiny play-offy. Najpierw w ćwierćfinale bez większego wysiłku uporali się z ekipą KH Kopřivnice, by w półfinale nie pozostawić żadnych złudzeń drużynie praskiej Dukli. Wielki finał, także rozgrywany do trzech zwycięstw, stał się wielkim świętem czeskiego handballu. Rywalizowały w nim przecież najlepsze drużyny z ostatnich lat, w dodatku mocno umotywowane: Talent Pilzno marzył by podtrzymać zwycięską passę, z kolei Banik pragnął za wszelką cenę powrócić na mistrzowski tron. Stąd bardzo wyrównana rywalizacja w finałowej serii, w której o mistrzostwie decydował ostatni, piąty mecz. Przy wypełnionej po brzegi hali – mecz śledziło 2215 widzów – Ślązacy nie pozostawili swoim rywalom żadnych złudzeń, i wygrywając 31:26 po raz 14. sięgnęli po mistrzowski tytuł. W tym spotkaniu

zawodnicy z Pilzna nie wyszli ani na moment na prowadzenie, a Banik dokonał tym samym rzeczy wyjątkowej – przez cały sezon nie poniósł w swojej hali żadnej porażki. Tytuł mistrzowski jest wyjątkowy z kilku powodów, a dla kilku osób ma smak zupełnie wyjątkowy. Michal Brůna jest pierwszą postacią w historii karwińskiego handballu, który zdobył tytuł mistrzowski zarówno jako zawodnik, jak i trener drużyny. „I jeszcze jako prezydent klubu” – śmiał się po meczu były świetny gracz, który właśnie w Karwinie dostał szansę na rozwój swojej bogatej sportowej kariery. Dziś nie tylko trenuje młodsze pokolenie graczy, ale również działa czynnie w strukturach organizacyjnych Banika. Złoty medal jest również wyjątkowy dla jednego z najskuteczniejszych zawodników – Vojtěcha Patzela, który zdecydował się na odejście do niemieckiego drugoligowca VfL Lübeck–Schwartau. Po ostatnim gwizdku finałowego spotkania ze śląską publicznością pożegnał się również wychowanek klubu Jan Sobol, który zdecydował się na zakończenie sportowej kariery. Dla tego utytułowanego gracza tytuł jest bardzo symboliczny. Gdy bowiem w 2006 roku opuszczał Karwinę, by występować we francuskim Montpellier, żegnał się z publicznością mistrzostwem. „Nic lepszego niż zwycięstwo w decydującym o mistrzostwie Czech nie mogło mi się przydarzyć na zakończenie sportowej kariery. Pełna i żywiołowo reagująca hala, nasza znakomita gra, i pomeczowa atmosfera” – przyznawał po zakończeniu meczu 38-letni prawoskrzydłowy, który w przeszłości reprezentował również barwy m.in. polskiego klubu KS Azoty Puławy. Kolejny ligowy sezon rusza we wrześniu. Na graczy Banika Karwina czeka jeszcze jedna ważna misja – jak najlepsze występy w europejskich pucharach.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

63


KIERUNEK SPORT

fot. Robert Kania

Na początek M

arc

in M o ń

ka

Liga Mistrzów

Choć do rozpoczęcia rozgrywek hokejowej Ekstraligi pozostały jeszcze dwa miesiące, kibice nie narzekają na brak nudy. Czas dzielący dwa sezony jest bowiem zawsze wypełniony nie tylko przygotowaniami do następnych rozgrywek, ale również zmianami w kadrach zespołów, nowymi nazwiskami w ulubionych drużynach czy wreszcie analizami szans w nadchodzącym sezonie.

W kilku klubach Ekstraligi dodatkowo sporo uwagi poświęca się Champions Hockey League. Mimo że rozgrywki europejskie w Republice Czeskiej nie cieszą się jeszcze takim prestiżem jak sama Ekstraliga, to jednak z roku na rok kluby podchodzą do nich coraz 64

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

poważniej. I zwykle swój udział w kolejnych rocznikach CHL kończyły stosunkowo wcześnie, to jednak w każdej edycji przynajmniej jedna z ekip wybijała się ponad przeciętność. W zeszłym sezonie rolę „czeskiego rodzynka” pełniła praska Sparta, późniejszy rywal trzynieckich


KIERUNEK SPORT

Stalowników w finale Ekstraligi. Sami Stalownicy ostatniego udziału z kolei nie wspominają dobrze, ponieważ zakończyli go na etapie grupowym. Wkrótce jednak będą mogli potwierdzić swoje europejskie aspiracje – w końcu w tegorocznym losowaniu znaleźli się w koszyku z zespołami rozstawionymi, w którym zawsze znajdują się mistrzowie najlepszych europejskich lig. Na pewno sprzymierzeńcem klubów nie jest kalendarz, bo rozgrywki CHL startują w chwili, gdy nie gra jeszcze Ekstraliga, jednak terminarz dla wszystkich klubów jest taki sam. Klub spod Jaworowego zapewne w nadchodzącym sezonie, który z różnych względów zapowiada się wyjątkowo i przełomowo, będzie chciał zaznaczyć swoją obecność w Europie. Nowy szkoleniowiec Stalowników – 58-letni Zdeněk Moták tuż po losowaniu grup nie krył zadowolenia z możliwości konfrontacji z silnymi europejskimi klubami. Miał na myśli przede wszystkim dwójkę rywali grupowych – szwajcarski HC Davos oraz szwedzki Skellefteå AIK. Stawkę grupy H uzupełnia zespół Belfast Giants, i to właśnie meczem z klubem z Irlandii Północnej Stalownicy rozpoczną zmagania grupowe. Inauguracyjny pojedynek sezonu 2022/23 w CHL zaplanowano w trzynieckiej Werk Arenie na 2 września. O tym, czy Stalownikom uda się wyjść z grupy, zapewne zadecydują pojedynki z drużynami ze Szwecji i Szwajcarii. Skellefteå to trzykrotny mistrz Szwecji (1978, 2013, 2014), który w poprzednim sezonie miał zwłaszcza znakomitą rundę zasadniczą w rodzimej lidze, wygrywając 32 z 52 spotkań. Nieco gorzej powiodło się drużynie w fazie play-offs, gdzie szybko musiała się pożegnać z rozgrywkami po porażkach w sześciu meczach z drużyną Färjestad, późniejszym mistrzem Szwecji. Klub z północy Szwecji zakwalifikował się do CHL po raz siódmy, a najlepszy jak dotąd sezon zaliczył w 2014/15, gdy dotarł aż do półfinału, odpadając z późniejszym triumfatorem rozgrywek – Luleå HF. Bardzo silną ekipą w „trzynieckiej” grupie jest również HC Davos, czyli najbardziej utytułowany klub w Szwajcarii, który w rozgrywkach o krajowy prymat triumfował aż 31 razy. W poprzednim sezonie szwajcarskiej ligi drużyna dotarła do półfinału. Klub od lat organizuje prestiżowy Spengler Cup, w którym triumfował 16-krotnie. I to właśnie na odbywającym się w okresie świąteczno-noworocznym turnieju gracze z Davos spotkali się ze Stalownikami w 2018 i 2019 roku. Zespół, którego barwy reprezentuje dobrze znany w Trzyńcu Matěj Stránský, do CHL zakwalifikował się po raz czwarty. Najmniej znaną w hokejowym świecie drużyną, z którą będą rywalizować Oceláři, jest założony w roku 2000 zespół Belfast Giants. Od tego czasu drużyna 6-krotnie zdobywała mistrzostwo Wielkiej Brytanii, i jak dotąd w CHL wystąpiła raz, w roku 2019. Co ciekawe,

jedynym zwycięstwem, jaki odniosła wówczas irlandzka drużyna, było zwycięstwo nad Białymi Tygrysami z Liberca. O tym, by nie przegrać żadnego meczu z mistrzem Wielkiej Brytanii na pewno myśli trzyniecki sztab szkoleniowy. Po dużych zmianach w szatni, odejściu trenera Václava Varadi, z którym trzy razy Stalownicy triumfowali w Ekstralidze, oraz kilku kluczowych zawodników klub ogłosił pierwsze wzmocnienia. Bez wątpienia pod nieobecność w nadchodzącym sezonie dwóch ostoi defensywy – Davida Musila oraz Tomáša Kundrátka kluczową rolę w tyłach może odegrać 31- letni Jakub Jeřábek, który w czerwcu podpisał kontrakt z trzynieckim klubem. Wychowanek HC Pilzno wraca do czeskiej Ekstraligi po 6 latach przerwy. W minionym sezonie reprezentował barwy Spartaka Moskwa, a wcześniej zdobywał doświadczenie w najlepszej lidze świata – amerykańsko-kanadyjskiej NHL. W sumie za oceanem rozegrał 39 spotkań, zdobywając dwa gole i siedmiokrotnie asystując. Na ten bilans złożyły się występy w Montreal Canadiens, St. Louis Blues oraz Washington Capitals. Zalicząjąc dwa spotkania w play-offach 2018 w barwach Waszyngtonu ma na swoim koncie Puchar Stanleya. – Deklarowaliśmy, że wraz z odejściem dwóch graczy z linii defensywnej poszukujemy jednego silnego wzmocnienia. Udało się nam pozyskać kompletnego gracza, który zdobywał doświadczenie na dwóch turniejach mistrzostw świata, igrzyskach olimpijskich oraz meczach w najlepszych ligach – przyznaje Jan Peterek, dyrektor sportowy trzynieckich Stalowników. Stalownicy przygotowania do sezonu rozpoczęli nieco później od kilku ekip Ekstraligi. A to dlatego, że wraz z praską Spartą rozgrywki 2021/22 kończyli pod koniec kwietnia. Nim jednak gracze z Trzyńca pojawią się w pierwszych meczach CHL oraz Ekstraligi, która ruszy 16 września pewnie skład drużyny zostanie jeszcze wzmocniony.

TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

65


KIERUNEK SPORT

dotacje do

20500zł Mój Prąd 4.0

FOTOWOLTAIKA

MAGAZYNY ENERGII POMPY CIEPŁA Zebrzydowice, ul. Słowackiego 2a

tel. +48 506 054 489 66 www.beskidenergy.pl TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VI 2022

FIRMA

LOKALNA



MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO Nr 65, czerwiec 2022

ISSN: 2543-8751 / Cena: Bezpłatny

MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO

MINI Sikora ul. Wrocławska 143 Opole www.sikora.mini.opole.com.pl

www.tramwajcieszynski.pl

MINI Cabrio Cooper S. Zużycie paliwa w cyklu mieszanym: 7,3 l/100 km; zużycie paliwa w mieście: 6,8/100 km; emisja CO2 w cyklu mieszanym: 165 g/km.

Nr 65, czerwiec 2022

MINI Sikora ul. Warszawska 56 Bielsko-Biała www.sikora.mini.com.pl

ENERGETYKA CIESZYNSKA W TARAPATACH I znów beton Uciekając przed wojną "Promyczek" Szkoła marzeń, czy istnieje? Proces o czary w cieszyńskim teatrze Powrót letnich festiwali Na początek Liga Mistrzów


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook

Articles inside

Na początek Liga Mistrzów

3min
pages 64-65

Niepełnosprawność i sport

1min
page 61

Powrót na mistrzowski tron

2min
pages 62-63

Kierunek Sport Z Opawy do Ostrawy

6min
pages 58-60

Fundacja Cieszyński Zwierzogród

5min
pages 54-56

Nowy świat Tolka

2min
pages 52-53

Przepis

2min
pages 50-51

Uczta u Sanah

4min
pages 42-43

Naczelna poleca - Empuzjon

2min
pages 40-41

Torebka jakby Damska Nic nie szkodzi dam radę

9min
pages 44-49

Nasze miasto, mój abonament

7min
pages 36-38

Procesy o czary na Polskiej Scenie

3min
pages 34-35

Kierunek Kultura Powrót letnich festiwali

3min
pages 32-33

Barewny puc

2min
pages 30-31

Mijanka na Rynku Energetyka Cieszyńska w tarapatach

8min
pages 23-25

Co mamy z przodu głowy?

9min
pages 6-9

Stary Targ Insze wieca

2min
page 29

Kult Jana św. JANA Nepomucena

7min
pages 12-15

Kierunek Jazdy I znów beton

3min
pages 4-5

Uciekając przed wojną

13min
pages 16-21

Szkoła marzeń. Czy istnieje?

6min
pages 26-27

Wyższa Brama Promyczek

4min
pages 10-11
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.