Odcieleśniony głos ZBIGNIEW BIAŁAS Gdyby nie Edison, to chyba nie dałoby się przetrwać. Gdyby przez te osiem miesięcy (a kto wie ile jeszcze), nie można było słuchać muzyki z różnych odtwarzaczy lepszych czy gorszych, oglądać oper i spektakli w telewizji czy Internecie, musielibyśmy, być może, jak bohaterowie Dekameronu zaszyć się gdzieś poza miastami i oddawać wyłącznie słuchaniu opowieści. A przecież wynalazek umożliwiający słuchanie muzyki bez muzyków nie jest wcale stary i nawet w „epoce hiszpanki”, czyli po pierwszej wojnie światowej, słuchanie muzyki podczas ogólnej kwarantanny nie byłoby wcale czymś powszechnie dostępnym. Joseph Conrad relacjonował w jednym ze swoich listów rozmowę, podczas której dowiedział się ku swemu zdumieniu, że sekret wszechświata leży w poziomych falach, a ich różne drgania są rzekomo podstawą wszystkich stanów świadomości. Emocje i wrażenia istnieją tylko jako produkty uboczne, podobnie zresztą jak sztuka, kultura i cały otaczający świat. Naukowiec, który tłumaczył to Conradowi, zaprezentował fonograf jako argument koronny. Fonograf: „odcieleśniony głos” i „mowa pozbawiona ludzkiego ciała” umożliwiał istnienie głosu należącego i jednocześnie nie należącego do człowieka. Kiedy wynaleziono fonograf, uważano, że będzie służył zapisywaniu głosów sławnych ludzi, ostatnich słów, przedśmiertnych sentencji czy przemówień, umożliwiając ich późniejsze odsłuchiwanie. Miał on więc mieć, powiedzmy, konotacje agonalne. Pozwoliłem sobie wykorzystać tę wiedzę w moim „Korzeńcu”, którego akcja osadzona jest tuż przed pierwszą wojną światową, przed „epoką hiszpanki”. Pan aptekarz, jeden z bohaterów powieści kupił na Boże Narodzenie fonograf, w prezencie dla całej rodziny, ponieważ
8
postanowił zainwestować w przyszłościową i nowoczesną maszynerię. Chciał, żeby prezent był przydatny i postępowy. I wywiązała się taka oto dyskusja: „Po wieczerzy, kiedy można było wreszcie odetchnąć z ulgą, zdjąć bransolety i kokardy, a jedynie babkę zostawić w koronkach, zaczęło się debatowanie nad pudłem i tubą fonografu. – Po co komu taki… taki rożen? – mruknęła babka. – Mamusia sobie nie zdaje sprawy, jakie to przydatne urządzenie.” I pan aptekarz przedstawił możliwości wykorzystania fonografu…. w medycynie. Jego córka powiedziała wówczas: „– Można też nagrywać muzykę! – Tak, można. Ale jestem przekonany, że taki wynalazek jak fonograf będzie służył wyłącznie naukowym celom. Nikt nie będzie zapisywał dźwiękowo… – A na przykład opery Mozarta? – Za długie. Za nudne. Szkoda wysiłku. I poza tym… po co? Kto by tego, córeczko, słuchał na okrągło? Panna Izabela roześmiała się. Tymczasem wtrąciła się matka: – Można by też na przykład uwieczniać ważne przemówienia podczas uroczystości rodzinnych. – Albo modlitwy do słuchania. – Pan aptekarz spojrzał na teściową, bo chciał, żeby i ona ucieszyła się z prezentu. – Modlitwy są do modlenia, a nie do słuchania na jakimś diabelskim wynalazku. Panu Bogu by się to na pewno nie spodobało. – Dlaczego, mamusiu? – Bo głos bez człowieka to szatan. – Babka aż się przeżegnała. Matka panny Izabeli machnęła tylko ręką. – Ale niech mama posłucha. Można by zapisać, jak mama śpiewa: „Kiedy ranne wstają zorze”… i jak już… jak już mamy nie będzie… no… kiedyś w dalekiej przyszłości… moglibyśmy
www.goldnote.pl
FELIETON