WYWIAD
Umiarkowany optymista O pisarstwie, literaturze, podróżowaniu i pracy na uniwersytecie z prof. zbigniewem Białasem rozmawia Marek Pawlicki. MAREK PAwLIcKI Marek Pawlicki: W bieżącym roku mija dziesięć lat od publikacji „Korzeńca”, Twojego debiutu literackiego. W tym czasie wydałeś cztery powieści historyczno-obyczajowe: „Korzeniec” (2011), „Puder i pył” (2013), „Tal” (2015) i „Rutka” (2018) oraz dziennik podróży po Stanach Zjednoczonych zatytułowany „Nebraska” (2016). W jednym z wywiadów powiedziałeś, że „wszystko zaczęło się od kafelka przypadkowo znalezionego podczas spaceru na ulicy Żytniej w Sosnowcu.” Czy jednak słusznie sądzę, że ambicje i plany bycia pisarzem pojawiły się przed wspomnianym spacerem?
12
Zbigniew Białas: O, tak. Te plany i ambicje narodziły się w szkole podstawowej, prawdopodobnie kiedy miałem osiem albo dziewięć lat, chociaż nie umiem dokładnie odtworzyć tego momentu iluminacji. Pierwsze powieści pisałem w notesikach mniejszych i większych na pewno zanim zostałem nastolatkiem. Żadna z tych powieści nie została ukończona, ale mam je w swoim biurku do dnia dzisiejszego. Krótki biogram na okładce Twojej książki „Kafelek Mistrza Alojzego” (2019) określa Cię jako anglistę, profesora nauk humanistycznych i powieściopisarza. Czy nadal, po dziesięciu latach pisania i wydawania powieści, myślisz o sobie w tej właśnie kolejności? W jaki sposób fakt, że jesteś badaczem i wykładowcą literatury wpłynął na Twoją twórczość? Nawet gdybym wolał myśleć o sobie w innej kolejności, nie mogę, ponieważ jestem, jak to się mówi, nadal czynny zawodowo. Dodałbym jeszcze: tłumacz, ponieważ w ostatnich dwóch latach tłumaczenie pewnej długiej, trudnej, filozoficznej książki o muzyce najbardziej zaprzątało moją uwagę. Ale kiedy odejdę na emeryturę nie wykluczam, że pisarstwo będzie tym, co stanie się najważniejsze. Szczerze mówiąc, reforma uczelni wyższych, którą zaproponowano nam dwa lata temu tak bardzo kłóci się z moim doświadczeniem, rozumieniem i postrzeganiem misji uniwersytetu, że wyzwolenie się od obowiązku funkcjonowania w uniwersytecie rozumianym jako korporacja jest miłą perspektywą. Tyle że moje głębokie rozczarowanie uniwersytetem w najnowszym wydaniu to chyba temat na zupełnie inną rozmowę. Są tacy, co mieli gorzej, na przykład wybitny poeta, T.S. Eliot, który był urzędnikiem w banku. A odpowiadając na drugą część Twojego pytania: to, że jestem literaturoznawcą prawdopodobnie chroni mnie