CRAGmagazine S19

Page 12

TUBAB PIKALA,

CZYLI ROWEREM SOLO Z HISZPANII DO GWINEI–BISSAU

Jan Biskup

CRAG magazine

Droga do Dakaru przez Różowe Jezioro (fr. Lac Rose)

Chciałem pojechać w samotną podróż jednośladem. Może motocykl? Wakacyjne wypady na Bałkany uświadomiły mi, że nie tędy droga. W odróżnieniu od wielodniowego siedzenia na motocyklu, codzienna jazda objuczonym rowerem wzmacnia mięśnie, uzdrawia kręgosłup, poprawia koordynację. Z kilometra na kilometr człowiek staje się silniejszy i sprawniejszy.

Im wyżej, tym zimniej i bardziej wietrznie, aż do przełęczy Puerto del Viento, gdzie na wysokości 1190 m n.p.m. porywisty wiatr siekł drobnym deszczem, aż przestałem czuć palce. Widoki były fantastyczne. W dolince koło średniowiecznego miasteczka Casarabonela spędziłem pierwszą, niespokojną noc na dziko. Dotarłem do Gibraltaru pełen radości, że Afryka za pasem. Celnik przeegzaminował mnie z wiedzy o generale Sikorskim, którego pomnik stoi na najdalej na południe wysuniętym punkcie kontynentu europejskiego, tj. Europa Point. Nie spotkałem małp, za to najbliższy prom do Maroka odpływał za tydzień... Szybki odwrót wzdłuż zatoki do Algeciras. Od sympatycznej pary Szwajcarów, Franziski i Ramona, wracających właśnie z miesięcznej wycieczki po Maroku dostałem świetny przewodnik Lonely Planet. Jeszcze tylko 32 euro za prom i nareszcie... Nowy kontynent wita mnie chaosem. Na granicy między Ceutą, enklawą hiszpańską, a Królestwem Maroka koczują setki osób pragnących przedostać się na terytorium Europy. Celnicy pytają mnie o broń palną. Przejeżdżam bez problemów, a tu i ówdzie kandydaci na imigrantów biją mi brawo i krzyczą „bon courage”! Do Chefchaouen, urokliwego miasteczka na zboczu góry, prowadzą srogie podjazdy pełne ciężarówek, rozpaczliwie wyjących na pierwszym biegu. Sezon turystyczny jeszcze się nie zaczął, więc tutejsze cwaniaczki i dilerzy haszyszu od razu węszą interes. Już następnego dnia na drodze spotykam Nizara i Youssefa. Chłopaki są umordowane stu kilometrami walki z rifskimi zboczami na „góralach” nadających się do gruntownego remontu. Częstuję ich krówkami mlecznymi i proszę, by spytali właściciela domku przy drodze o obozowanie na jego działce. Zamiast tego zapraszają mnie w gościnę do rodziny w Ouezzane, gdzie wśród serdecznych ludzi spędzam trzy dni w komforcie i z pełnym żołądkiem. Wjeżdżając do Rabatu po wizę mauretańską poznaję sympatycznego młodego imama i spędzam niemal

Pociąga mnie podróż bez barier, bez planów. Podróż, która co krok uczy praktycznych umiejętności i pozwala odkrywać nowe miejsca i zachowania. Nie wiadomo, czy dojadę tam, gdzie sobie zaplanowałem i najlepiej być gotowym na nocleg, gdzie akurat wypadnie. Miesiącami zaczytywałem się w blogach cykloturystów, którzy startując solo gdzieś ze środka Europy osiągnęli Nordkapp, Kapsztad, czy Astanę. Wodzili mnie za nos pokazując jak niewiele dzieli człowieka zasiedzianego przed komputerem, odliczającego godziny do wieczora i dni do weekendu – od spełnienia romantycznej wizji. Afryka to był łatwy wybór. Szlak przetarty, a miejsca na tyle egzotyczne, żeby dać poczucie przeniesienia do innego świata. Nie wiedziałem, gdzie i kiedy pojadę, ale mentalnie przygotowany do wyjazdu byłem już dawno. Najtrudniejsza jest decyzja, podjęcie pierwszych nieodwracalnych kroków. Reszta to niemal banały: pieniądze i czas na zakup, montaż, testowanie sprzętu. W trzy miesiące po złożeniu wypowiedzenia siedziałem w samolocie do Malagi, skąd miałem ruszyć. Wzruszony, pełen skrajnych uczuć: radości z realizacji planów i obaw, czy to wszystko mnie nie przerośnie. Po dwóch dniach ostatnich poprawek wyjechałem w Sierra de las Nieves. Góry południowej Hiszpanii od razu wylały mi na łeb wiadro zimnej wody – dosłownie, bo lało dwa dni z rzędu.

12


Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.