Magazyn DIVERS24 Nr 21 2022

Page 114

REKINY WIELORYBIE FOTOGRAMETRIA W BAŁTYKU Punta Prima Wraki Dover 2022 Kopalnia Långban cena: 49,00 zł (w tym 8% VAT) nr 21 listopad 2022

S ezon nurkowy rozkręcił się już na dobre i w końcu udało się złapać trochę słonecznych dni, co z pewnością sprzyjało wyjazdom i nurkowaniu. Choć odkrywanie podwodnego świata jest fascynujące i nie da się go porównać z niczym innym, to zgodnie ze starym chińskim przysłowiem – „jest czas na łowienie ryb i czas na suszenie sieci”. Dlatego w przerwie od kolejnej eksploracji głębin, warto spędzić kilka chwil z najnowszym wydaniem naszego magazynu, a numer 21 z pewnością niejednym Was zaskoczy!

Przede wszystkim, otworzyliśmy trzecią dziesiątkę, a co za tym idzie – zmiany, zmiany, zmiany… Wprawdzie kosmetyczne, ale mamy nadzieję, że przypadną Wam do gustu i sprawią, że przyjemność z czytania będzie jeszcze większa.

Oczywiście to, że wraków tym razem będzie nieco więcej niż zazwyczaj, wcale nie oznacza, że zapomnieliśmy o całej reszcie. Wprost przeciwnie! Zadbaliśmy o to, aby całość była jak najwyższej próby. Nowości sprzętowe, kolejne karty historii nurkowania, archeologiczne odkrycia, nurkowanie z rekinami wielorybimi, przesadzanie rafy koralowej, eksploracja wspaniałej zalanej kopalni, król polskich jezior złapany w obiektywie oraz kolejny fotograf podwodny odsłaniający swoje tajemnice, to niezwykle ciekawa mieszanka, która wspaniale dopełnia ten numer. Nie ma więc potrzeby, żeby tracić czas na przydługi wstęp…

Przyjemniej lektury!

Co się zaś tyczy treści, to jak zwykle staraliśmy się przygotować dla Was same smakowite i soczyste kąski, które złożą się wspólnie na prawdziwą podwodną ucztę. Z pewnością szala przesunęła się tym razem w stronę wraków, którym postanowiliśmy poświęcić nieco więcej miejsca i zaprezentować je z wielu stron. Dlatego są to materiały przybliżające bardzo różne jednostki, z różnych epok i w najrozmaitszych zakątkach świata. Od atrakcji turystycznych dla początkujących, przez ekspedycje czołowych eksploratorów, których znacie doskonale, aż po nowinki technologiczne. Tak, tak moi drodzy, w temacie wraków również dzieje się wiele nowości. W związku z tym do numeru trafił długo przygotowywany materiał o fotogrametrii i tworzeniu modeli 3D bałtyckich wraków, z którym na naszych łamach debiutuje Bartłomiej Pitala.

3 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 INTRO

Fotografia na okładce: Małgorzata Sobońska-Szylińska Rekin wielorybi, Rhincodon typus Malediwy

WYDAWCA

Underwater Media Sp. z o.o. ul. Szafarnia 11/F8, 80-755, Gdańsk, Polska www.underwatermedia.pl

ISSN 2544-1582

REDAKTOR NACZELNY Tomasz Andrukajtis t.andrukajtis@divers24.pl

DZIAŁ REKLAMY I MARKETINGU Marcin Pawełczyk m.pawelczyk@divers24.pl +48 606 310 252,

PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD Paweł Gełesz

Magazyn złożono krojami pisma ATKINSON HIPERLEGIBLE (B raile Institute) LATO (Łukasz Dziedzic)

DRUK Pozkal, www.pozkal.pl

DYSTRYBUCJA Centra nurkowe w Polsce PRENUMERATA prenumerata@divers24.pl

Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych, nie odpowiada za treść ogłoszeń oraz zastrzega sobie prawo do skracania, redagowania, tytułowania nadesłanych tekstów oraz doboru materiałów ilustrujących. Przedruk artykułów i kopiowanie tylko za zgodą Redakcji. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za formę i treść reklam.

divers24.pl

Nowości sprzętowe 10 Sprzęt nurkowy Rouquayrol-Denayrouze 100 lat temu w Polsce 16 24 32

Fotogrametria w Bałtyku 40 Bartłomiej Pitala

Podwodne dary dla boga deszczu 52 Andrzej Górnicki Magdalena Krzemień Małgorzata Mileszczyk

Wraki Dover 2022 64

Wywiad z Tomasz Płocińskim 76 Rozmawiał: Paweł Tworek 88

Marcin Pawełczyk 100 106 114

Andrea Sanz Catalá Małgorzata Mileszczyk Enrique Aragón Núñez Javier Rodríguez Pandozi Joanna Staniszewska 132 Marc Langleur

Rekiny wielorybie 136 Małgorzata Sobonska-Szylińska

5 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
WWW.DIVERS24.PL
NUMER NR 21 LISTOPAD 2022

Tomasz Andrukajtis

Redaktor naczelny magazynu i portalu Divers24. pl. Zajmuje się pozyskiwaniem i opracowywaniem treści. Pełni również nadzór nad wszystkimi publikacjami. Pierwsze uprawnienia – P1 CMAS, zdobył w 2000 roku. Jest absolwentem dziennikarstwa i komunikacji społecznej.

Marcin Pawełczyk

Marcin rozpoczął swoją przygodę z nurkowaniem w 2010 roku, zdobywając pierwsze szlify jako nurek rekreacyjny. Nowa pasja okazała się być niemal uzależnieniem i w ciągu kolejnych 6 lat, przekształciła się w styl życia.

Po zdobyciu kolejnych doświadczeń jako nurek rekreacyjny, Marcin zauroczony przez Bałtyckie wraki przeszedł na ciemną stronę mocy kończąc kurs Adv. Nitrox. Ostatnio wyruszył na podbój jaskiń i rozwija się w tym kierunku. Od 2013 stoi za sterami Divers24 - lidera branży mediów nurkowych.

Karina Kowalska

Autorka i współautorka wielu publikacji m.in. „Karl Heinrich Klingert – obywatel Wrocławia”, „Nurkowanie Marynarki Wojennej RP 1919-1939 w fotografii”, „Meduza – pierwszy polski eksperyment batynautyczny”, a także wielu artykułów.

Paweł Żołynia

Z wykształcenia pedagog, a zawodowo oficer Służby Więziennej. W życiu prywatnym szczęśliwy mąż i ojciec. Z nurkowaniem związany jest od 2007 roku.

Edd Stockdale

Edd rozpoczął swoją karierę nurkową w wieku 12 lat. Ukończył zoologię morską i przez wiele lat pracował jako badacz naukowy, publikując prace z zakresu biologii morskiej.

Za swoje osiągniecia w 2008 r. otrzymał Medal Francuskiej Akademii Nauk Jouvance. Pracował również w branży nurkowania rekreacyjnego, instytucjach edukacyjnych oraz na stacjach badawczych.

W ostatnich latach Edd koncentrował się głównie na nurkowaniu technicznym i badawczym, łącząc powyższe podczas wypraw naukowych, gdzie pracował jako specjalista ds. bezpieczeństwa nurkowania na University of Oxford, University of Essex i University of Malta.

Paweł Tworek

Instruktor nurkowania. Uwielbia podróże, zwłaszcza nieoczekiwane zbaczanie z głównych dróg i odkrywanie miejsc niedostępnych dla turystów. Celem większości jego podróży są miejsca, w których można nurkować i fotografować niezwykłości podwodnego świata.

Stefan Panis

Nurkowaniem zajął się w 1992 roku. Przez wiele lat rozwijał się i doskonalił jako nurek techniczny nurkując na obiegu otwartym, wykorzystując różne mieszanki. W 2009 roku rozpoczął przygodę z obiegiem zamkniętym, a od 2013 roku na poważnie zajął się fotografią podwodną.

W międzyczasie jego wielką pasją stały się wraki, których badaniu poświęca wiele czasu. Nie tylko pod wodą, ale również w archiwach i studiując źródła historyczne. Wiele ze swoich nurkowań przeprowadził na wrakach na Morzu Północnym, w Kanale La Manche, ale również na Sardynii, we Francji, w Portugalii, na Kubie i w wielu innych miejscach na całym świecie.

Bartłomiej Pitała

Od dziecka zafascynowany podwodnym światem i jego tajemnicami. Dlatego nurkowanie, eksploracja i dokumentowanie tego, co znajduje pod wodą, było dla niego czymś naturalnym i szybko stało się pasją oraz życiową drogą, którą nieprzerwanie kroczy. Najbardziej pociągają go miejsca niedostępne i rzadko odwiedzane przez innych m.in. odległe partie zalanych jaskiń czy wnętrza wraków.

Jego najnowszym konikiem stała się fotogrametria i tworzenie modeli 3D jaskiń czy bałtyckich wraków. Obecnie to właśnie na tym się skupia, stale ulepszając swój warsztat, sprzęt i umiejętności.

Anna Szewczyk

Studentka archeologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Absolwentka geofizyki na Wydziale Geologii, Geofizyki i Ochrony Środowiska Akademii Górniczo Hutniczej.

Uczestniczka badań podwodnych w jeziorze Petén Itzá, a także wielu innych badań archeologicznych i geofizycznych. Specjalizuje się w epoce żelaza na terenie Barbaricum.

Iga Ściana

Studentka archeologii na Uniwersytecie Jagiellońskim w Krakowie. Specjalizuje się w krze mieniarstwie Mezoameryki i europejskiego paleolitu. Uczestniczka badań podwodnych w jeziorze Lednica oraz Petén Itzá w Gwatemali. Miłośniczka podróży kamperem.

6
AUTORZY

Z pochodzenia Polak, Fryderyk Świerczyński mieszka we Francji, w Marsylii. Jest jednym z najbardziej aktywnych i znanych nurków jaskiniowych swojego pokolenia.

Jego rekord został ustanowiony w jaskini Mescla w południowej Francji. Nurkowanie wielosyfonowe, które zaprowadziło go na głębokość -267 m! Jest również pierwszym nurkiem, który eksplorował „Red Lake” w Chorwacji na -240m. Jednym z jego ostatnich wyczynów było nurkowanie z rebreatherem na wysokości 5800 m w Ojos del Salado w Argentynie. Frédéric jest również pasjonatem wraków.

To właśnie podczas spotkania w Cavalaire (Francja) z Rocco Canellą, instruktorem nurkowania na Lampedusie (Włochy), narodził się projekt eksploracji nieznanych wraków wokół wyspy Lampedusa. Frédéric podróżuje po świecie, aby odkryć i zbadać nowe wraki, lub nowe niewidziane miejsca.

Doświadczona konserwatorka zabytków i archeolożka związana z Institut Balear d’Estudis en Arqueologia Marítima (IBEAM), nurek zawodowy, członkini zespołu Punta Prima Project. Specjalizuje się w konserwacji dziedzictwa kulturowego wydobytego z wody oraz pozostającego pod wodą.

Aktualnie wykładowca Universidad de Almería w Hiszpanii. Prezes i kierownik naukowy Institut Balear d’Estudis en Arqueologia Marítima (IBEAM), nurek zawodowy.

Ma doświadczenie w przedsięwzięciach archeologicznych angażujących lokalne władze i społeczności w ochronę podwodnego dziedzictwa kulturowego, także w projektach spod znaku „Blue Economy”.

Laureat (2020) Okayama Award, przyznawanej za wybitne osiągnięcia w dziedzinie Edukacji i Zrównoważonego Rozwoju. Kierownik Punta Prima Project.

Techniczny nurek rebreatherowy, eksplorator wraków i kolekcjoner starego sprzętu... Urodził się 12 czerwca 1965 roku i mieszka w Vaucluse. Z wykształcenia etnolog, zaczął nurkować rekreacyjnie jako młody chłopak, a następnie zainteresował się nurkowaniem technicznym. Regularnie pisze artykuły do prasy nurkowej. Podróżuje po świecie w poszukiwaniu wraków i nowych, niezwykłych historii.

Joanna Kruk

Z wyksztalcenia politolog ze specjalizacją stosunki międzynarodowe. Ukończyła Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej w Lublinie, skąd pochodzi. Od ponad 20 lat mieszka w Hiszpanii. Uwielbia kulturę, ludzi, klimat i kuchnię tego kraju. Zakochana w miejscowości Cabo de Palos i w otaczających ją wodach.

Nurkuje od 2005 roku, z przerwą na macierzyństwo. Szczęśliwa mama jednego synka. Uwielbia jaskinie i wraki. Pasjonują ją podróże, joga, dobra muzyka, film i książka.

Elżbieta Łuba

Studentka archeologii na Uniwersytecie Warszawskim. Uczestniczka wielu projektów związanych z archeologią podwodną. Zainteresowana głównie wczesnym średniowieczem w północno-zachodniej Europie. Z zamiłowania podróżniczka i leśny włóczykij.

Andrzej Górnicki

Instruktor nurkowania sportowego i technicznego. Współautor warsztatów dotyczących bezpiecznego nurkowania na obiegu zamkniętym. Z wykształcenia psycholog i trener związany ze szkoleniami umiejętności miękkich. Absolwent studiów podyplomowych z Archeologii Podwodnej UW.

Autor artykułów związanych z nurkowaniem. Od lat zaangażowany w rozpowszechnianie najnowszej wiedzy i trendów w nurkowaniu. Aktywnie wspiera konferencję nurkowania technicznego Baltictech.

Małgorzata Sobońska-Szylińska

Wykonuje zawód adwokata jako wspólnik w jednej z warszawskich kancelarii prawnych.

Swój pierwszy patent nurkowy CMAS – P1 uzyskała w 1998 roku. Od tej pory regularnie nurkuje. Posiada uprawnienia divemastera. Pasjonuje ją fotografia – na lądzie, z powietrza i pod wodą (jest absolwentką Akademii Fotografii w Warszawie).

Uwielbia podróże w najbardziej odległe i niedostępne miejsca, z których relacje w formie artykułów zamieszcza następnie w różnych gazetach i czasopismach.

Jest miłośniczką i badaczką świata zwierząt, czemu daje wyraz m.in. tym, że od 18 lat jest wegetarianką a od 4 weganką.

7 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Andrea Sanz Catalá Enrique Marc

Archeolożka podwodna, antropolożka kulturowa, divemasterka, doktorantka Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, specjalistka w dziedzinie pradziejowego osadnictwa nawodnego.

Uczestniczka i organizatorka licznych podwodnych ekspedycji archeologicznych na morzach i śródlądziu. Aktualnie prowadzi badania na Pojezierzu Mazurskim i jest współkierowniczką hiszpańsko-polskiego przedsięwzięcia Punta Prima Project.

Archeolożka podwodna i historyczka sztuki związana z Wydziałem Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego, członkini zespołu badawczego Punta Prima Project. Doświadczenie jako płetwonurek-archeolog zdobywała podczas licznych ekspedycji na morzach i śródlądziu.

Stażystka Centro de Arqueología Subacuática, Instituto Andaluz del Patrimonio Histórico w Kadyksie, stypendystka Universidad de Cádiz w ramach programu Erasmus+.

Członek zespołu Punta Prima Project, koordynator projektów Institut Balear d’Estudis en Arqueologia Marítima (IBEAM). Nurek zawodowy, specjalista w zakresie fotografii dokumentacyjnej i fotogrametrii podwodnej. Zajmuje się badaniami morskiego dziedzictwa kulturowego Balearów.

Simon Kentta

Nurkuje od 2001 roku. W 2007 roku po serii szkoleń rozpoczął przygodę z nurkowaniem technicznym. Stale rozwijając swoje umiejętności przeszedł na obieg zamknięty i od 5 lat nurkuje z wykorzystaniem rebreathera.

Swoją pasję do nurkowania połączył z zamiłowaniem do historii i fotografii i dziś jest zapalonym poszukiwaczem wraków i fotografem podwodnym.

Magdalena Krzemień

Majanistka i archeolog podwodna. Doktorantka w Katedrze Archeologii Nowego Świata IA UJ w Krakowie. Łączy archeologię na terenach zamieszkałych przez Majów i archeologię podwodną, od 2018 roku kierując ekspedycją Petén Itzá Project w północnej Gwatemali.

8 AUTORZY
Javier Rodríguez Pandozi Joanna Staniszewska Małgorzata Mileszczyk

Komputer nurkowy Shearwater Petrel 3

Shearwater Petrel 3 to najnowszy i najbardziej zaawansowany komputer, który pojawił się w ofercie kanadyjskiego producenta. Już model z numerem 2 był wyjątkowo udaną jednostką, jednak w laboratoriach Shearwater udało się stworzyć coś jeszcze lepszego i wykorzystującego najnowsze rozwiązania.

Przede wszystkim zmianie uległ wyświetlacz. Znany z poprzedniego modelu Full colour LED LCD o rozdzielczości 320×240 QVGA zastąpił robiący fantastyczne wrażenie kolorowy i bardzo wyraźny ekran AMOLED o przekątnej 2,6 cala, który ochrania powłoka z hartowanego szkła. Skoro już jesteśmy przy zewnętrznej warstwie, to uzupełnia ją wytrzymała tytanowa ramka oraz dwa piezoelektryczne przyciski, którymi w dobrze znany i bardzo intuicyjny sposób możemy łatwo obsługiwać Petrela 3.

Poza tym nowy Shearwater z pewnością trafi w gusta wszystkich tych, którzy lubią mieć komputer sperso -

nalizowany po swojemu i dostosowywany do własnych potrzeb. Możliwość modyfikacji wskazań na głównym ekranie jest bardzo duża i w zależności od tego, które parametry są dla nas najważniejsze, możemy je odpowiednio wyeksponować.

Nowością w porównaniu do wcześniejszych modeli jest bardzo silny alarm wibracyjny. Nie da się go przeoczyć i z pewnością jest on przydatny w kluczowych momentach nurkowania.

Wśród opcji, które znajdziemy w najnowszym Petrelu, z kronikarskiej rzetelności należy wymienić również elektroniczny trzyosiowy kompas z kompensacją przechyłu. Jednak urządzenia pomiarowe tego typu mają swoje ograniczenia i jeszcze chwilę będziemy musieli poczekać, nim pojawi się coś, co zastąpi tradycyjny kompas.

Wszystkie dane dotyczące naszych nurkowań zgramy, łącząc komputer za pośrednictwem Bluetooth z dedy -

10
SPRZĘT

kowaną aplikacją Shearwater Cloud. Możemy w tym celu wykorzystać komputer stacjonarny lub laptopa z dowolnym systemem operacyjnym, lub smartfon z zainstalowaną aplikacją Shearwater.

Nie tak dawno Shearwater zaprezentował również swoje nowe transmitery Swift AI. Petrel 3 jest w stanie obsłużyć jednocześnie aż 4 tego typu urządzenia, co z pewnością stanowi dużą wygodę, a w przypadku jaskiniowych nurkowań w konfiguracji sidemount bardzo duże ułatwienie w kontroli gazów.

Całość podobnie jak inne komputery marki Shearwater (poza modelem Terric) zasilana jest przez baterię AA, którą użytkownik sam może wymienić w szybki i prosty sposób. Wydaje się to być najbardziej sensownym rozwiązaniem, ponieważ jednocześnie zapewnia długą pracę komputera na jednej baterii (40-60h w zależności od baterii) oraz uniezależnia użytkownika od źródeł zasilania, z którymi w niektórych miejscach może być problem.

Shearwater Petrel 3 to niezwykle zaawansowana jednostka, którą z pewnością doceni każdy nurek, niezależnie od poziomu wyszkolenia. Oczywiście zakup tego typu komputera przez nurka OWD może być poczytywany za przesadę, jednak jeżeli nurkowanie jest naszą pasją i pragniemy się rozwijać, to Petrel 3 spokojnie może przejść z nami całą drogę od pierwszych poziomów rekreacyjnych po najbardziej zaawansowane nurkowania techniczne na obiegu otwartym i zamkniętym.

Petrel 3 jest dostępny w wersji samodzielnej do nurkowań na obiegu otwartym lub w przypadku nurkowań CCR z możliwością monitorowania rebreathera poprzez DiveCAN, 4-pin AK i połączenie portu Fischer.

Wymiary: 83 mm x 75,5 mm x 39 mm Waga: 266 g

11 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

Skuter DPV Seacraft GO!

W ofercie polskiego producenta pojawił się nowy model skutera DPV – Seacraft GO! Zgodnie z zapowiedziami, jest to jednostka rewolucyjna w segmencie kompaktowych skuterów nurkowych i fakt, że pomimo wagi wynoszącej zaledwie 9,7 kg urządzenie oferuje wyjątkową moc oraz wydajność, zdaje się to potwierdzać.

Dodatkowym atutem jest z pewnością oparcie nowego modelu na niedawno zaprezentowanych modułowych bateriach Li-Ion (582 WH), które dzięki unikalnej konstrukcji idealnie nadają się do zabrania w każdą podróż. Sprawia to, że nasz skuter DPV może teraz towarzyszyć nam podczas wszystkich wypraw i wyjazdów, a my będziemy mogli w pełni cieszyć się jego właściwościami, bez konieczności szukania alternatywnych i mniej wydajnych rozwiązań.

Unikalność Seacraft GO!

Nowy model skutera Seacrat to przede wszystkim opatentowana technologia w postaci napędu magnetycznego, gdzie silnik jednostki DPV pracuje zanurzony bezpośrednio w wodzie. Takie rozwiązanie przełożyło

www.seacraft.eu

cena: od 3500 Euro się na wyeliminowanie wału napędowego oraz konieczności stosowania uszczelnień i przekładni znanych z innych, konkurencyjnych konstrukcji. Dlaczego jest to istotne? Ponieważ zdaniem inżynierów marki Seacraft, to właśnie te elementy skutera DPV należą do najbardziej zawodnych. Zatem twórcy jednocześnie poprawili niezawodność jednostki oraz bezpieczeństwo jej użytkowania. Poza tym silnik pracując zanurzony w wodzie, jest znacznie bardziej trwały i odporny na duże obciążenia, nie mówiąc już o przegrzewaniu się.

Idealny na wyjazdy

Za Seacraft GO! przemawia szereg parametrów, które sprawiają, że powinien idealnie sprawdzić się jako pierwsza jednostka, ale również jako skuter typowo podróżny lub zapasowy. Zwłaszcza jeżeli weźmiemy pod uwagę, że nowy model ma dedykowany wytrzymały pojemnik transportowy w rozmiarach standardowej walizki.

Jednak GO! to nie tylko nowości, ale również sprawdzone rozwiązania, które znajdziemy we wcześniejszych modelach skuterów Seacraft, jak np. precyzyjne wskazy -

12 SPRZĘT

wanie poziomu naładowania baterii, dedykowany główny wyłącznik zasilania, proste sterowanie za pomocą specjalnych uchwytów i przycisków zmiany biegów oraz unikalnej funkcji Time Lock. To wszystko, co czyni skutery Seacraft tak popularnymi, znajdziemy również w Seacraft GO!

Urządzenie jest wyposażone w zewnętrzny wodoodporny port ładowania, co pozwala na podłączenie ładowarki zaraz po nurkowaniu i bez konieczności otwierania skutera lub zaślepki portu ładowania. Z kolei w modułowej baterii każdy segment posiada swój indywidualny obwód ochronny. To wszystko w połączeniu z unikalnym system trymowania pozwala na idealne wyważenie DPV.

Tryby pracy Seacraft GO!

Regularnego nurkowania dedykowany dla nurków technicznych

Dla początkujących do uruchomienia silnika trzeba nacisnąć oba spusty, co czyni go bardziej bezpiecznym dla początkujących nurków

Freediving

z uproszczonym sterowaniem i trzema zdefiniowanymi prędkościami

13 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

XTAR to szeroka gama latarek nurkowych

Latarka do nurkowania jaskiniowego (najbardziej przydatne cechy, na które wskazywali nurkowe podczas testów): - skupiony promień światła - długa odległość świecenia -dokładne oświetlenie przedmiotu - dokładne oświetlenie wąskiego przejścia w jaskini - dostosowana do podłączenia np. do skutera podwodnego lub do sprzętu foto/video - dostosowana do przyłączenia do uchwytu Goodmana - głębokość nurkowania 100 m - wskaźnik rozładowania akumulatora (sygnał świetlny)

Latarki do nurkowania rekreacyjnego - łatwe w transporcie lotniczym (nawet w bagażu podręcznym) - kompaktowy rozmiar - długi czas świecenia - szybkie doładowanie - sprzęt z certyfikacją europejską

Nasze rozwiązania dla szkół, baz i centrów nurkowych Kupując kilka latarek oraz ładowarkę, którą naładujesz jednocześnie 8 akumulatorów, zapewniasz stały dostęp sprzętu do wypożyczenia. Możesz zakupić albo samą latarkę, albo w secie z całym dodatkowym wyposażeniem.

14 SPRZĘT
15 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Janusz Paradowski Instruktor SSI DCSI 15748 Tel: + 48 502 325 989 latarkinurkowe@bto.pl O szczegóły zapytaj naszego eksperta. Chcesz przetestować przedstawione przez nas modele? Zapraszamy na Demo Day, które organizujemy cyklicznie w bazach nurkowych i w centrach szkoleniowych. Śledź nasz profil na Facebooku.

tekst i zdjęcia: Karina Kowalska

Sprzęt nurkowy Rouquayrol-Denayrouze 100 lat temu w Polsce

W zbiorach archiwalnych Muzeum Marynarki Wojennej w Gdyni znajdują się wspomnienia spisane przez komandora porucznika Witolda Żelechowskiego, znanego w historii Polskiej Marynarki Wojennej i historii nurkowania w Polsce, twórcę Szkoły Nurków Marynarki Wojennej II RP.

16 ŚRODOWISKO
HISTORIA
17 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
il. 1. Bosmanmat Igancy Sieja i kursanci I-szego kursu nurków 1922 r. w czasie pracy w Grodnie. Zbiory Muzeum Marynarki Wojennej

Wspomnienia, spisane w dwóch dokumentach „Strzępy wspomnień” i „Początki szkolenia nurków w naszej marynarce” stanowią fascynującą lekturę, dzięki której poznajemy cały proces powstawania służby nurków w Polsce oraz towarzyszące temu procesowi tworzenie niezbędnych przepisów wykonawczych, regulaminów pracy nurków, a nawet podręczników.

Dowiadujemy się też trochę o sprzęcie, jaki był do dyspozycji pierwszych zwerbowanych nurków. Na zdjęciu pokazującym nurków pierwszego kursu Szkoły Nurków, sprzęt nurkowy użyty do szkoleń widoczny jest na pierwszym planie. Pompa firmy Rouquayrol-Denayrouze, hełm 3-bolcowy tej firmy, hełm 12-bolcowy firmy Siebe Gorman & Co. Ltd., skafandry i przewody powietrzne. Zdjęcie to istnieje w dwóch wersjach – wersja z archiwów Muzeum Marynarki Wojennej podpisane: Szkoła Nur-

ków Polskiej Marynarki Wojennej 1922 r. (Il.1) oraz ze zbiorów rodziny nurka RP (instruktora na ORP Nurek) Bronisława Gumińskiego, podpisane: „Grupa nurków Marynarki Wojennej w Grodnie pracująca przy wydobywaniu żelaza z mostu kolejowego na Niemen”. (Il.2)

Przy hełmach z prawej strony widoczny jest ówczesny instruktor nurkowania bosman mat Ignacy Sieja. Zdjęcia, ewidentne zrobione w tym samym miejscu i przez tego samego fotografa, różnią się ilością nurków objętych fotografia i podpisem.

Co o tym sprzęcie pisze Żelechowski?

„Nareszcie, dn. 12-go lutego 1921 r. odebrałem w Centralnym Magazynie Mar. Woj. w Modlinie pierwszy zamówiony komplet wyposażenia nurkowego z Londynu, od firmy Siebe-Gorman z pompą powietrzną ręczną, obrotową, 3-cy -

18
HISTORIA

lindrową. Jednocześnie odebrałem tam znajdujące się na przechowaniu dwa używane poniemieckie aparaty nurkowe z pompami powietrznymi dźwigniowymi, dwucylindrowe, typ francuski Rouquayrol-Denayrouse, dla mniejszych głębokości (w portach), i hełmami nurkowymi 3-bolcowymi typu francuskiego zakupione okazyjnie w Gdańsku przez ówczesnego szefa służby hydrograficznej kpt. mar. Unruga”.

Na kolejnym zdjęciu, ze zbiorów nurka RP, Stefana Jacynicza, widać opisywaną przez W. Żelechowskiego pompę firmy Siebe Gorman & C. Ltd. Sprzęt firmy Siebe Gorman & Co. Ltd. stał się po pierwszej dostawie w 1920 r. podstawowym wyposażeniem nurków MW RP. (Il.3)

Jeśli chodzi o sprzęt „typu francuskiego”, to pompy wyremontowano w warsztatach w Modlinie, hełmy nie były zniszczone, jedynie węże powietrzne, ubrania gumowe

(pod 3-bolcowe hełmy) i bieliznę wełnianą trzeba było wymienić, co zrobiono, składając w lutym 1921 r. zamówienie w firmie Ch. Petit & R. Piel, 9, Avenue Parmetier, za pośrednictwem Wydziału Zakupów przy Poselstwie Polskim w Paryżu. (Il.4) Aby zrozumieć, dlaczego Żelechowski złożył zamówienie w firmie Ch. Petit & R. Piel, należy cofnąć się do 1874 r. Wtedy to Auguste Denayrouze, oficer marynarki francuskiej i wspólnik Benoit Rouquayrola w firmie „Rouquayrol-Denayrouze”, rozwiązał wszystkie spółki założone w 1864 r. z Rouquayrolem.

Denayrouze utworzył nową firmę: „Société des Spécialités Mécaniques”. W kierownictwie firmy umieścił swojego brata Louisa Denayrouze.

Firma zajmowała się produkcją i sprzedażą zarówno sprzętu nurkowego, jak i gazowego, ulicznego sprzętu

19 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Karina Kowalska Sprzęt nurkowy firmy Rouquayrol-Denayrouze... il. 2. Bosmanmat Ignacy Sieja wśród i kursanci I-szego kursu nurkwów 1922 r. w czasie pracy w Grodnie. Zbiory rodziny Bronisława Gumińskiego. il. 3. Nurkowie MW w sprzęcie firmy Siebe Gorman. Ltd.

oświetleniowego. Louis Denayrouze w latach 1873-1874 opatentował we Francji palnik gazowy, stosowany w lampach ulicznych. Sprzedaż tego palnika, opatentowanego w wielu krajach Europy i w Ameryce, przyniosła firmie ogromne zyski.

Jednak cały czas aktywnie oferowany był też klasyczny sprzęt nurkowy z trzyśrubowym hełmem nazywanym hełmem Denayrouzea.

Po śmierci Auguste Denayrouze w 1888 r. Louis prowadził jeszcze firmę do roku 1895, potem sprzedał ją firmie

„Société Charles Petit”. W latach 1920-1930 Charles Petit połączył siły z narzeczonym swojej córki, który nazywał się René Piel. Nazwa firmy została zmieniona wtedy na „Société Charles Petit et René Piel”.

Czyli, jak widać, zamówienie na skafandry i przewody powietrzne, polska MW złożyła w 1920 r. w firmie, w której od dawna produkowano hełmy typu Denayrouze.

Wydział zakupów w Paryżu spełnił jeszcze jedną prośbę komandora Żelechowskiego i załatwił mu, w tej samej firmie, oryginalny poradnik dla nurków marynarki francuskiej dotyczący sprzętu nurkowego „Denayrouze”. Żelechowski otrzymał oficjalnie zgodę na jego przetłumaczenie na język polski ze Sztabu Generalnego Marynarki Francuskiej.

Przetłumaczony poradnik Żelechowski w 1923 r. przedłożył szefostwu polskiej Marynarki Wojennej. Tłumaczenie to zatytułowane: „Opis sprzętu nurkowego Rouquayrol’a – Denauouse’a” zostało „odlitografowane” – jak pisze Żelechowski – w 100 egz., przez Oficerską Szkołę Marynarki Wojennej w Toruniu w tym samym roku.

Przez wiele lat po wojnie szukano tej publikacji. Wszyscy myśleli, że zaginęła w okresie II WŚ, jednakże, w 2019 r., prezes polskiego Stowarzyszenia Miłośników Historii Nurkowania znalazł tę publikację w jednej z warszawskich bibliotek, dzięki czemu możemy przestawić oryginalny opis hełmu używanego przez polskich nurków wojskowych na początku lat 20. XX w. (Il.5)

„Trzybolcowy hełm miał 4 okienka, jedno u góry zabezpieczone kratką z brązu. Z prawej strony znajduje się

20 HISTORIA
il. 4. Okładka ulotki firmy Ch. Petiti-R. Piel, zbiory prywatne

zawór, który pozwala uchodzić powietrzu, które jest wydychane przez nurka, oraz usuwać nadmiar powietrza wtłoczonego przez pompę. Zawór otwiera się od środka hełmu na zewnątrz. Ponadto, cyt.: „ Z tyłu hełmu jest krótka, gruba i zagięta rurka t.zw. rożek, do którego przykręca się wąż powietrzny; od rożka powietrze w hełmie rozchodzi się trzema płaskimi kanałami, które sięgają do okienek. Przechodzące powietrze unosi parę wodną, która mogłaby namglić te okienka. Rożek ten posiada również klapkę, która jest przyciśnięta sprężyną i otwiera się od zewnątrz do hełmu, utrudniając tam dostęp wody do owego rożka w razie jej napływu do węża powietrznego, w razie uszkodzenia ”. (Il-6) A co najważniejsze, pelerynka ma 3 bolce, za pomocą których łączy się hełm ze skafandrem.

il.6. Rysunek hełmu z przetłumaczonego francuskiego podręcznika.

Hełm ten wyposażony był w zawór zwany „spitcock” umożliwiający nurkowi pobranie odrobiny wody do hełmu w celu zlikwidowania pary z przedniego iluminatora (początkowo na górnej, potem w dolnej części hełmu), oraz rurkę zakończoną wewnątrz hełmu ustnikiem, do podłączania aparatu plecowego. Aparat plecowy (zbiornik i regulator dostarczający powietrze „na życzenie”) pozwalały nurkowi niezależnie od powietrza dostarczanego z powierzchni, poruszać się po dnie. Był to wynalazek Benoit Rouquayrola, który otworzył w ten sposób drogę do nurkowania swobodnego.

Trzybolcowy hełm opatentowany został przez Benoit Rouquayrola w 1864 r. (Il.7-8)

Przedstawiony na rys.136 i 137 hełm Rouquayrola wykonany był z blachy miedzianej. Składał się z dwóch części, połączonych ze sobą kołnierzami i śrubami, przy czym górna krawędź gumowego kombinezonu była zaciśnięta między dwiema częściami. W dolnej części heł -

21 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Karina Kowalska Sprzęt nurkowy firmy Rouquayrol-Denayrouze...
il.5. Tłumaczenie podręcznika francuskiego. Biblioteka Politechniki Warszawskiej

il.7. Rysunek 3-bolcowego hełmu z patentu B. Rouquayrola

il.8 Rysunek 3-bolcowego hełmu B. Rouquayrola z niemieckiego podręcznika.

mu przymocowano haczyki do mocowania obciążników; w górnej znajdowały się cztery iluminatory, w tym przedni, który można było odkręcić i zdjąć. Kiedy hełm używano w zestawie nurka klasycznego, wąż doprowadzający powietrze przykręcony był do rurki a, rys. 137, która zawierała zawór jednokierunkowy, zapobiegający ucieczce powietrza ze skafandra.

Jeżeli hełm stosowany był z automatem noszonym na plecach, otwory a i b były zamykane osłonami, natomiast otwierano d. Do rurki d wchodził wąż, który łączył hełm i automat oddechowy, a ustnik służący do oddychania przykręcony był do d wewnątrz w hełmie.

W 1873 r. A. Denayrouze uzyskał, na swoje nazwisko, dwa patenty w dziedzinie sprzętu do nurkowania. Pierwszy na sam zwór wylotowy z hełmu nurkowego, który nurek może naciskać głową, drugi na trzy-bolcowy hełm z modyfikacjami (usunął z hełmu ustnik z rurką idąca do automatu), powietrze podawane było teraz jedynie bezpośrednio do hełmu przez wlot umocowany z tyłu hełmu. (Il.9-10)

il.9. Rysunek hełmu Denayrouze’a

Zawór ten tak opisany został w podręczniku przetłumaczonym przez Żelechowskiego: „ Klapa tego zaworu ma

il. 10 Zawór wypustowy - rysunek z podręcznika przetłumaczonego z francuskiego

22
HISTORIA

trzony z obu stron; jeden z nich przechodzi do środka hełmu, gdzie kończy się płaskim guzikiem; drugi zaś wychodzi na zewnątrz przez pokrywę zaworu. Znajdująca się tam sprężyna z jednej strony, przyciska klapę do jej siedliska. Drugim zaś końcem opiera się o pokrywę zaworu, mającą dziurki, przez które może wychodzić powietrze. Pokrywka ta nakręca się na cylindryczną część ogólnego pokrycia zaworu, co pozwala do pewnego stopnia, kręcąc tą pokrywą mniej lub więcej, wypuszczać odpowiednia ilość powietrza; specjalny haczyk ograniczający nie pozwala na zupełne odkręcenie pokrywki ”. Po śmierci Rouquayrola w 1875 r. hełmy trzyśrubowe francuskie nazywano popularnie hełmami „typu Denayrouze”.

W Europie hełmy te sprzedawało kilku pośredników, w tym do końca XIX w. firma niemiecka Ludvig von Bremen & Co. z Kilonii, również producent hełmów tego typu.

Żelechowski nazwał hełmy typu francuskiego otrzymane wtedy od jeszcze kpt. mar (od autora – późniejszy admirał) Józefa Unruga – poniemieckie. Z jednej strony,

wynikało to z faktu, że kupiono je w Gdańsku od niemieckich użytkowników, ale także ponieważ na pelerynce miały nazwę L. von Bremen & Co., Kiel.

Dokładnie taki hełm znajduje się w zbiorach Muzeum Nurkowania w Warszawie i chcemy wierzyć, że jest to jeden z dwóch egzemplarzy, których 100 lat używano temu w nowopowstałej Szkole Nurków Marynarki Wojennej. (Il.11)

23 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Karina Kowalska Sprzęt nurkowy firmy Rouquayrol-Denayrouze...
il. 11. Hełm typu Denayrouze, Muzeum Nurkowania

Piękna Annie

Raz na jakiś czas do osób przeczesujących morskie głębiny uśmiecha się szczęście i udaje im się odkryć coś całkowicie spektakularnego.

Właśnie tak było tym razem, kiedy w wodach Zatoki Botnickiej pracownicy Szwedzkiej Administracji Morskiej natrafili na nieznany wrak, który okazał się rewelacyjnie zachowanym drewnianym parowcem z końca XIX wieku.

24
WRAKI
Wrak drewnianego parowca z 1891 roku tekst i zdjęcia: Simon Kenttä tłumaczenie: Tomasz Andrukajtis
25 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

Rys historyczny

Parowiec Annie został zbudowany w 1877 roku w stoczni Thompson Joseph L. & Sons w angielskim mieście Sunderland. Statek był typową jednostką transportową, mierzył nieco ponad 70 metrów długości i miał szerokość niemal 10 metrów. W momencie wejścia na wodę Annie należała do firmy Taylor, Jenneson & Co. z Londynu i ten stan rzeczy utrzymywał się aż do 1889 roku. Wówczas nowym właścicielem parowca zostało przedsiębiorstwo należące Fredericka Gordona z Newcastle. Pod banderą nowego właściciela statek żeglował przez niecałe dwa lata, aż do momentu zatonięcia, co nastąpiło 17 lipca 1891 roku.

Zatonięcie

Wieczorem 14 czerwca 1891 roku w Sävenäs zakończono załadunek parowca Annie, a każdy centymetr kwa -

dratowy pomieszczeń ładunkowych szczelnie wypełnił transport drewna. Następnie uruchomiono silniki i jednostka wyruszyła w morze. Pierwszy oficer kapitan William Walker Burn ustawił kurs na SW 1/3 S i pozostał na mostku do godziny 4.00 rano, kiedy to drugi oficer Elijah Marshall przejął stery i dokonał drobnych zmian w kursie. O godzinie 8.00 rano Burn ponownie wszedł na mostek, a ponieważ wszystko szło zgodnie z planem, udał się na śniadanie. Zszedł po stromych schodach i usiadł na ławkach po lewej stronie, które otaczały stół tuż przy jego kabinie znajdującej się na rufie statku.

Kiedy kapitan wrócił na mostek, zobaczył latarnię Södra Storgrundet i stwierdził, że statek jest zbyt blisko Ängesön, położonego na zachód od Holmön i wydał komendę ster na prawą burtę, ale niemal natychmiast statek wszedł na mieliznę w okolicach miejscowości Ęngesön.

26
WRAKI

Annie doznała uszkodzeń i nabierała wody, ale nadal utrzymywała się na powierzchni. Na pomoc przybył parowiec ratowniczy, który wziął jednostkę na hol i ruszył w kierunku miejscowości Umeå. Niestety w drodze do stoczni w Holmsund statek wraz z całym ładunkiem zatonął. Na szczęście obyło się bez żadnych ofiar w ludziach.

Piękna

W efekcie wydarzeń opisanych powyżej północne wybrzeże Szwecji wzbogaciło się o piękny wrak, który jest w bardzo dobrym stanie zachowania. Bez wątpienia trzeba przyznać, że jest to prawdziwa rzadkość, aby XIX-wieczna jednostka mierząca ponad 70 m, była tak łatwo dostępna dla nurków. Z pewnością w najbliższych latach wrak parowca Annie przyciągnie wielu entuzjastów nurkowania z całej Europy. W końcu patrząc na zdjęcia, któż nie chciałby zobaczyć tego wszystkiego na własne oczy?

Odnalezienie

Statek został odnaleziony jesienią 2021 roku w wodach Zatoki Botnickiej, niedaleko miejscowości Holmsund, przez pracowników Szwedzkiej Administracji Morskiej. Odkrycie momentalnie wywołało duże poruszenie w środowisku lokalnych nurków, a ponadprzeciętne zainteresowanie wrakiem wynikało z kilku rzeczy. Po pierwsze, był to wrak, o którego istnieniu nikt nie wiedział, a to rodziło całą masę pytań, na które wszyscy chcieli poznać odpowiedzi. Po drugie spoczywał dość blisko brzegu i do tego bardzo płytko, na głębokości zaledwie 35 metrów. Taki stan rzeczy sprawiał, że zanurkowanie na nim oraz sporządzenie dokumentacji fotograficznej jawiło się jako stosunkowo proste zadanie. Na koniec, po trzecie, obraz wraku uzyskany przy pomocy sonaru ukazywał dużą, mierzącą ponad 70 metrów długości jednostkę, która wydawała się być w doskonałym stanie. Sumując wszyst -

27 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Simon Kenttä Piękna Annie
Annie
28 WRAKI
29 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Kenttä Piękna Annie
Simon

kie elementy tego równania, ciężko byłoby znaleźć nurka, który nie chciałby wybrać się na odkrywanie tajemnic nowego wraku.

Nurkowanie

Chociaż administracja morska nie podała pozycji wraku, to po intensywnej pracy doświadczony nurek Mikael Rönnqvist, który prześledził ruch statku wraz ze szczegółowymi wykresami i innymi wskazówkami, wytypował potencjalne 3-4 miejsca, które warto było sprawdzić. Dlatego, gdy tylko pogoda się uspokoiła, natychmiast wyruszyliśmy w morze i ostatecznie znaleźliśmy wrak Annie spoczywający na głębokości 35 metrów.

Schodząc na dno wzdłuż opustówki, znaleźliśmy się w okolicach komina i rozpoczęliśmy nurkowanie. Najpierw wybraliśmy się na rufę, gdzie znaleźliśmy wspaniały widok na świetlik, kompas i schody do kantyny. To właśnie wokół rufy zostaliśmy po prostu zauroczeni wspaniałą stolarką, która pomimo upływu tylu lat ukazała nam niezwykle piękne oblicze Annie. Następnie postanowiliśmy udać się w stronę mostka. Tutaj z kolei znaleźliśmy koło sterowe leżące obok kompasu, a na nim wyraźnie widoczną nazwę statku „Annie”. Wracając jeszcze raz na rufę, znaleźliśmy dzwon okrętowy, który również posiadał wygrawerowaną nazwę parowca i datę jego budowy „Annie 1877”. Zazwyczaj tak pięknie zachowa -

30
WRAKI

ne wraki znajdujemy w Bałtyku ukryte na dużych głębokościach, dlatego czas, jaki możemy poświęcić na ich eksplorację, jest bardzo krótki. Tym razem było inaczej. Niewielka głębokość pozwoliła nam na dokładne zapoznanie się z wrakiem i zrobienie dużej ilości zdjęć, a było co fotografować!

Chociaż na wraku Annie nurkowałem już kilka razy, to przy każdej wizycie wciąż zaskakuje mnie ona nowymi szczegółami. Płetwa sterowa jest nadal ustawiona całkowicie na prawą burtę i widać na niej ślady po uderzeniu. Również śruba napędowa ma widoczne uszkodzenia. Do tego wspomniana wcześniej stolarka na rufie jest niesa -

mowita! Rzeźbione postacie kobiet, herby oraz kwiaty, a do tego wydaje się, że wszystko to było złocone.

Annie jest prawdopodobnie jednym z najlepiej zachowanych statków parowych na Bałtyku, które spoczywają na tak niewielkiej głębokości. Przekłada się to na to, że masz bardzo dużo czasu podczas nurkowania, aby w pełni nacieszyć się jej pięknem. Muszę jednak uprzedzić, że niestety widoczność w północnej części Bałtyku w połączeniu z prądami i wzburzonym morzem może być nie najlepsza, ale kto wie? Może Wam również dopisze szczęście?

31 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Simon Kenttä Piękna Annie

tekst:

zdjęcia:

tłumaczenie:

Långban

Głębsze spojrzenie

Ze względu na bogate złoża minerałów Szwecja od XVI wieku prowadziła aktywne ich wydobycie na terenie całego kraju. Choć wiele z miejsc wydobycia jest nadal czynnych, to sporo innych zostało zamkniętych, w wyniku czego powstało ponad 3000 opuszczonych kopalń, gdzie po ustaniu prac podnoszące się wody gruntowe pozalewały wiele i wydrążonych tuneli.

Dziś są wśród nich takie miejsca, które powstały z myślą o nurkowaniu i są prowadzone przez stowarzyszenia lub podmioty komercyjne, powołane w celu wspierania działalności prowadzonej w tych kopalniach.

32 ŚRODOWISKO
WYPRAWY
Edd Stockdale Erik Matteusson i Anders Torstensson Tomasz Andrukajtis
33 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

Jedną z nich jest kopalnia Långban, położona na północ od miasta Filipstad w środkowej Szwecji, gdzie stowarzyszenia nurkowe ściśle współpracują z muzeum, które zarządza tym historycznym obiektem. Dzięki temu jest to fascynujące miejsce zarówno nad, jak i pod wodą, a wiele z oryginalnych budynków kopalnianych wciąż stoi i stanowi część muzeum. Wśród nich są też szyby kopalniane, przez które nurkowie przepływają na różnych głębokościach, a także wgląd w historię wydobycia, które miało miejsce aż do 1972 r. Chociaż początkowo wydobywano tu żelazo, to w miarę postępu prac wydobywczych zaczęto wydobywać dolomit i wiele innych minerałów, a kopalnia Långban może poszczycić się największą różnorodnością wydobywanych minerałów na świecie.

Dzięki porozumieniom z muzeum, zawartym w 2005 r. przez Mattiasa Tancreda, wykwalifikowani nurkowie mają dostęp do tego miejsca i mogą nurkować w zalanej kopalni zgodnie z przepisami stowarzyszenia nurkowego. Posiadacze kluczy do obiektu organizują imprezy, do których nurkowie mogą się przyłączyć po uiszczeniu rocznej opłaty za korzystanie ze sprężarkowni i zakwaterowanie, a uzyskane w ten sposób fundusze są przeznaczane na rozwój obiektu. Przy poziomie wody zaczynającym się od głębokości 21 m możliwości nurkowania są niesamowite, a większość struktur górniczych w kopalni wciąż pozostaje nienaruszona. W połączeniu z temperaturą wody wynoszącą 6°C i widocznością na poziomie 30 m sprawia to, że Långban jest jedną z najbardziej zachwycających

34
WYPRAWY

kopalni do nurkowania. Wymagania dotyczące doświadczenia są łatwe do spełnienia, a na każdym poziomie znajdują się ogromne obszary do eksploracji, aż do poziomu 55 m, po którym wszystkie nurkowania stają się nurkowaniami projektowymi i są obwarowane oddzielnymi zasadami.

śniejszych poręczówek nie zostało zarejestrowanych lub nie były one udostępniane. Doprowadziło to do tego, że wiele poręczówek zostało poprowadzonych do nieokreślonych obszarów i miejsc w sposób eksploracyjny, ze względu na ich pierwotne umiejscowienie, a nie do udokumentowanych stałych poręczówek.

Eksploracja głębszych poziomów rozpoczęła się tu dość wcześnie, a wiele doświadczonych zespołów dodawało kolejne poręczówki do różnych obszarów, co zaowocowało znalezieniem i udokumentowaniem niesamowitych obszarów, zwłaszcza na poziomach 75 m i 90 m, choć głębsze obszary również były eksplorowane, ich maksymalny zasięg pozostaje nieznany, ponieważ wiele z wcze -

Aby temu zaradzić i stworzyć bardziej zorganizowany system, wielu zaangażowanych nurków poświęciło swój czas, zaczynając od płytkich poziomów, aby stworzyć stały system poręczówek, używając dobrze umiejscowionej grubszej żółtej linki, usuwając stare poręczówki eksploracyjne i dokumentując je na mapach. Wdrożono również specjalny cel polegający na podzieleniu pozio -

35 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Edd Stockdale Långban
36
37 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Stockdale Långban
Edd

mów, tak, aby mniej doświadczeni nurkowie mogli korzystać z większych obszarów, nie kończąc nurkowania na poziomie wykraczającym poza ich możliwości. Prace w tym zakresie są kontynuowane, a wszystkie poziomy do 75 m i większość poziomu 90 m zostały na nowo wytyczone i zmapowane. Stworzono także dodatkowe połączenia pomiędzy interesującymi obszarami, dzięki czemu w kopalni pojawił się nowy impuls do eksploracji.

W ciągu ostatnich kilku lat, dzięki zmianom w kierownictwie stowarzyszenia – Tomas Gustén i Mattias Jonsson przejęli stery, prowadzone są nurkowania projektowe w celu rozwinięcia poręczówek na głębszych poziomach. Instalowane są nowe habitaty wspomagające głębsze nurkowanie oraz planowane są eksploracje konkretnych

obszarów w celu lepszego poznania kopalni i udokumentowania znalezionych obszarów. Badania na potrzeby tych nurkowań prowadzone są przez zespół, który przegląda oryginalne mapy poszczególnych poziomów kopalni, zapoznaje się z literaturą przedmiotu i prowadzi kwerendę wśród miejscowej ludności, która pracowała w kopalni, a następnie nurkuje w celu odnalezienia obszarów nieodwiedzonych lub nieopisanych. Obecnie nurkowania głębokie prowadzone są przez Phila Shorta, Oscara Svenssona i Edda Stockdale’a (Team Tricycle), choć wielu innych nurków jest częścią zespołów wspierających, zaangażowanych w prace głębinowe lub pomagających w logistyce, bez których projekt nie mógłby się obejść.

38
WYPRAWY

Ostatnie sukcesy to:

• założenie poręczówek w wielu nieodwiedzanych obszarach poziomów 90 i 110 m

Wszystko to prowadzi do przyszłych planów powrotu do tych obszarów, stworzenia dokumentacji filmowej i fotograficznej oraz udokumentowania przejścia przez głębsze poziomy.

• zwiedzanie poziomu 130 m w dwóch głównych szybach w celu połączenia korytarza między nimi, które według górnika, który tam pracował, są połączone dużym przejściem z czterema torami kolejowymi usytuowanymi w poprzek

• odkrycie wejścia do nowego szybu na poziomie 119 m po ponownym odkryciu jego lokalizacji na poziomie 98 m na podstawie niezarejestrowanych poręczówek oraz zainstalowanie poręczówki w celu dalszych badań i dokumentacji

Długoterminowe cele na najbliższe lata to połączenie brakujących ogniw, stworzenie dokumentacji wizualnej, która będzie mogła być wykorzystana przez muzeum, wyznaczenie poręczówki na poziomach, na których będą prowadzone przyszłe prace eksploracyjne, pomoc większej liczbie nurków w rozwinięciu komponentu eksploracyjnego oraz podzielenie się niesamowitą historią kopalni Långban z tymi, którzy nie mogą odwiedzić tych obszarów.

39 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Edd Stockdale Långban

tekst i zdjęcia: Bartłomiej Pitala

Fotogrametria

Tworzenie modeli 3D popularnych wraków

Czas nie jest sprzymierzeńcem wraków spoczywających w morskich głębinach i… nic w tym dziwnego.

W końcu każdy statek nawet ten, który dopiero co opuścił stocznię, potrzebuje regularnych przeglądów i konserwacji, aby być zdolnym do wykonywania swoich zadań i nie popaść przy tym w ruinę.

40
TECHNIKA

w Bałtyku

41 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

Wielu nurków wręcz twierdzi, że odwiedzane przez nich wraki zauważalnie zmieniają się z sezonu na sezon oraz że najbliższe kilka lub kilkanaście lat, to ostatni dzwonek na oglądanie majestatycznych i owianych niesamowitą historią wraków okrętów z czasów I czy II wojny światowej.

Czy możemy temu zaradzić? Niestety nie. Czy możemy coś zrobić, aby w jakiejś formie zachować te wraki dla przyszłych pokoleń? Zdecydowanie tak! Tutaj bardzo dobrze sprawdzają się wszelkie formy dokumentowania jak np. fotografia czy filmowanie. W czasach kamer sportowych i wszechobecnej cyfryzacji wiele słynnych wraków zostało już udokumentowanych przez rzesze odwiedzających je nurków. Jednak nawet zdjęcie wykonane w najbardziej przejrzystych wodach, pokazuje nam tylko fragment, ułamek pięknej całości, jaką stanowi wrak.

Bez bujnej wyobraźni taki fragment ciężko jest połączyć z pozostałymi częściami, aby stworzyły kompletną całość. Podkreślam raz jeszcze, że mówimy o przejrzystych wodach. W morzach nieco bardziej kapryśnych, które nie rozpieszczają dobrymi warunkami, takich jak np. Bałtyk, często zmuszeni jesteśmy oglądać wrak niemal po omacku. Jak więc w takich warunkach zrobić wartościowe zdjęcia czy filmy?

Teraz wyobraź sobie drogi czytelniku, że dysponujesz technologią pozwalającą na bardzo dokładne udokumentowanie każdego, nawet najmniejszego fragmentu wraku i to w warunkach kiepskiej widoczności, a następnie przedstawienie go w formie trójwymiarowej fotografii. Tego typu zdjęcie możesz w dowolny sposób obrócić, powiększyć czy zajrzeć do wnętrz. Zupełnie tak, jakbyś tam był. Myślisz, że to abstrakcja i pobożne życzenie? Otóż

42
TECHNIKA

nie! Taka technologia już istnieje i jest to fotogrametria podwodna.

Słowa fotogrametria i fotografia brzmią bardzo podobnie, ale czy obie techniki łączy coś poza nazwą? Oczywiście, że tak! Fotogrametria to technika pozwalająca na tworzenie bardzo dokładnych modeli 3D na podstawie zwykłych zdjęć. Takich, jakie możesz zrobić telefonem, aparatem czy kamerą sportową. Pierwotnie technika ta była wykorzystywana przede wszystkim w kartografii, jednak z czasem okazało się, że znajduje szerokie zastosowania w innych dziedzinach – cyfryzacji eksponatów muzealnych, tworzeniu elementów do gier wideo i wirtualnej rzeczywistości na podstawie obiektów istniejących w świecie rzeczywistym, a nawet do budowy cyfrowych, w pełni trójwymiarowych modeli zatopionych wraków oraz korytarzy zalanych jaskiń. Ponadto na

stworzony obiekt 3D nakładana jest tekstura wygenerowananapodstawiefotografiiwykorzystanychwprocesie. Mamy więc do czynienia dosłownie z trójwymiarowym zdjęciem.

Taki trójwymiarowy model ma mnóstwo zastosowań. Przede wszystkim możemy zobaczyć jednostkę w całości po raz pierwszy od momentu zatonięcia. Dokładnie tak, jak widzieli ją nasi przodkowie, gdy jeszcze pływała po morzach i oceanach. To samo w sobie jest już nie lada osiągnięciem. Jednak tutaj pojawiają się kolejne możliwości! Dla nurków i baz nurkowych jest to świetne narzędzie przy planowaniu nurkowań. Po co omawiać wrak przy użyciu starego, często nieaktualnego i mało dokładnego szkicu, skoro można szczegółowo pokazać każdy element, obracając model dowolnie zmienić perspektywę, zaplanować cały przebieg nurkowania i zwrócić uwa -

43 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Bartłomiej
Pitala Fotogrametria w Bałtyku

gę na charakterystyczne elementy i możliwe zagrożenia? Taki cyfrowy model może być również cenny dla archeologów, historyków i placówek naukowych, jak np. uniwersytety czy muzea. Wykonany zgodnie z prawidłami sztuki pozwala na pomiary, inwentaryzację, ocenę zniszczeń i innych parametrów w odniesieniu do całości wraku, a wszystko bez konieczności polegania jedynie na konkretnych kadrach ujętych na zdjęciach i filmach.

Wielu ludzi, którzy mieli okazję oglądać mnie podczas skanowania fotogrametrycznego, pytało – „Okej, czyli po prostu robisz zdjęcia, wrzucasz do programu i on tworzy ci model 3D?”. No cóż, tak, ale nie do końca. To trochę tak, jakby powiedzieć, że nurkowanie na głębokość

stu metrów, to założenie butli na plecy, zejście na sto metrów i powrót na powierzchnię. Łatwizna, ale czy aby na pewno? Z fotogrametrią jest podobnie. Tak, podstawę stanowią zdjęcia obiektu, którego model chcemy wykonać. Inne częste pytanie brzmi– „a ile trzeba zrobić tych zdjęć?”. To zależy. W przypadku małych obiektów, jak np. kubek lub dziecięca zabawka wystarczy kilkadziesiąt. Dla większy obiektów typu budynek, maszyna, pojazd prawdopodobnie potrzebne będzie kilkaset zdjęć. Z kolei w przypadku wraków często mówimy o tysiącach zdjęć. Dlaczego aż tyle? Ponieważ programy komputerowe wykorzystywane do tworzenia fotogrametrycznych modeli ze zdjęć nie potrafią zgadywać. Jeżeli jakiegoś elementu naszego obiektu nie ujmiemy na zdjęciu, a najlepiej na kil -

44
TECHNIKA

ku zdjęciach wykonanych z różnych perspektyw, to program nie będzie umiał go zbudować. Równie ważna jest odpowiednia „zakładka” pomiędzy zdjęciami. Kolejne kadry muszą się ze sobą pokrywać, najlepiej w minimum 60-70%, tak, aby program zorientował się, które ujęcia przedstawiają te same fragmenty i jak połączyć je ze sobą w jedną całość. Skoro już jesteśmy przy programie, to muszę wspomnieć, że jest on niesamowicie zasobożerny. Wykonanie dużego, składającego się z kilku lub kilkunastu tysięcy zdjęć modelu, to nawet dla laptopa z najwyższej półki co najmniej kilkadziesiąt godzin przetwarzania na różnych etapach. Trzeba się więc nauczyć cierpliwości, szczególnie gdy na którymś z etapów okaże się, że nasz długo wyczekiwany model nie wyszedł tak, jak ocze -

kiwaliśmy i konieczna jest zmiana parametrów całego procesu.

Jak wspominałem wcześniej, technika fotogrametrii powstała „na powierzchni”, dlatego nie uwzględnia specyficznych warunków panujących pod wodą jak np. zmienność wizury, pływające przed obiektywem paprochy i osady wzbite z wraku, zmienny balans bieli czy konieczność użycia sztucznego doświetlania. Wydaje się, że zmiennych i trudności jest tu zbyt dużo, aby to mogło się udać… A jednak się udaje. Chociaż nie zawsze. Nie będę tu wchodził w techniczne zawiłości procesu fotogrametrii, ponieważ jest ich zbyt wiele, aby móc je rzetelnie przedstawić w artykule, nawet niezwykle obszernym.

45 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Bartłomiej Pitala Fotogrametria w
Bałtyku

Posługując się moją wcześniejszą analogią do nurkowania na głębokość stu metrów, nie da się go dokładnie opisać w kilkudziesięciu zdaniach.

Skąd więc pomysł na tak karkołomne zadanie, jak tworzenie fotogrametrycznych modeli 3D wraków spoczywających w Morzu Bałtyckim? Gdy pierwszy raz usłyszałem o fotogrametrii (a w szczególności tej podwodnej) na webinarze prowadzonym przez Mariusza Milkę, od razu pomyślałem, że możliwość zobaczenia pięknych wraków leżących w Bałtyku i to w całości, bez względu na wizurę, na ekranie komputera czy nawet telefonu, z dowolnego miejsca na Ziemi, to byłoby coś! W tamtym momencie miałem jednak na koncie całe zero stworzonych modeli i wiedzę w tej tematyce, która również oscylowała wokół zera. Zacząłem więc z zapałem zgłębiać tajniki fotogrametrii i próbować tworzyć swoje pierwsze powierzchniowe modele 3D. Następnie przyszedł czas na pierwsze modele podwodne, pierwsze du -

że frustracje, zrezygnowanie i niejednokrotnie chęć rzucenia tego w cholerę. Jednak za każdym razem wracałem i brnąłem naprzód. Usprawniałem swój sprzęt, dopracowywałem proces robienia zdjęć i podejmowałem próby z kolejnym wrakiem. W końcu udało mi się stworzyć coś, co wówczas (koniec 2021 roku) uznałem za swoje opus magnum– kompletny skan fotogrametryczny wraku koparki z kamieniołomu w Jaworznie. Było to naprawdę duże wyzwanie. Zarówno pod kątem wielkości, jak i ilości detali. Efekt przeszedł jednak moje najśmielsze oczekiwania. Zbudowana na podstawie ponad 7 tys. zdjęć koparka wyglądała jak wyjęta spod wody (model, o którym mówię, można zobaczyć w Internecie, pod adresem https://skfb.ly/orJzM).

Wtedy uznałem, że jestem gotowy, aby spróbować swoich sił w Bałtyku. Moim celem stał się wrak niemieckiego trałowca „Munin” z okresu IIWŚ. Jest to pięknie zachowany i kompletny wrak, który odwiedzających nurków

46
TECHNIKA
Nie zawsze proces tworzenia modelu jest szybki i bezbolesny. Czasem otrzymane wyniki potrafią bardzo rozczarować.

wita skierowaną w ich stronę lufą działa kalibru 105mm. Ten wrak to dla wielu nurków symbol i pamiątka pierwszego nurkowania na „prawdziwym”, głębokim (42m) wraku Morza Bałtyckiego. Takim symbolem był również dla mnie.

Niestety, Bałtyk wystawił moją cierpliwość na poważną próbę i na dwóch kolejnych wyjazdach nie pozwolił na wykonanie skanu. Bez zbytniej przesady mogę powiedzieć, że nigdy nie natrafiłem na „Trale” na tak słabą wizurę, jak teraz, kiedy potrzebowałem zrobić tysiące zdjęć…

Dopiero za trzecim podejściem, w maju 2022 roku dostałem wiadomość, że warunki na Helu są dobre, a jak na Zatokę to nawet bardzo dobre. W praktyce oznaczało to wodę o temperaturze 4°C stopni widoczność na poziomie 6-8 metrów. Spakowałem więc swój nurkowy dobytek i po raz trzeci wybrałem się w liczącą 700 km podróż z Krakowa na Hel…

Muszę jednak zaznaczyć, że pierwsze dwie próby podjęte na Morzu Bałtyckim nie były czasem straconym. Zupełnie inne warunki niż te, które znałem do tej pory, m.in. całkowita ciemność panująca na głębokości, na której spoczywa wrak, sprawiły, że mój zestaw fotogrametryczny zupełnie nie radził sobie ze zdjęciami. Były one niedoświetlone, a ze względu na stosunkowo dużą prędkość poruszania się po wraku (żeby skan nie trwał 5-6 czy nawet więcej godzin), również „ruszone”. Dlatego na trzeci wyjazd zaopatrzyłem się w dodatkowe, mocne lampy i wyważyłem zestaw tak, żeby na wraku móc robić zdjęcia nieprzerwanie przez 70-80 minut, bez zauważalnego zmęczenia rąk.

Pierwsze wejście do wody, opadam wzdłuż opustówki na dno znajdujące się na głębokości 42m. Jest nieźle. Faktycznie widoczność sięga ok. 7-8 metrów. To aż nadto i więcej mi nie trzeba. Oby tylko warunki utrzymały się przez kilka następnych dni. Skan wraku tej wielkości, to

47 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Pitala Fotogrametria w Bałtyku
Bartłomiej
Mój pierwszy fotogrametryczny powód do dumy. Model 3D koparki z kamieniołomu w Jaworznie.

nie jest temat na jedno, nawet bardzo długie nurkowanie. Po 80 minutach nurkowania i dokładnym obfotografowaniu całej części dziobowej, aż do nadbudówki, rozpoczynam wynurzenie. Zrobiłem prawie 5 tys. zdjęć. Po powrocie do mieszkania błyskawicznie uporządkowałem sprzęt i od razu usiadłem do laptopa. Jeśli zacznę przetwarzać model już teraz, to może jeszcze przed pójściem spać, zobaczę chmurę punktów, czyli pierwszy etap przetwarzania modelu, na którym widać wstępnie, czy zrobione zdjęcia były wystarczająco dobre. Po kilku godzinach widzę ową chmurę i… jest dobrze! Wyraźnie widać zarysy wraku, pięknego działa, pokładu i części nadbudówki. Dokładnie o to chodziło!

Następny dzień i kolejne nurkowanie. Tym razem będzie jednak znacznie trudniej. O ile pływanie wzdłuż burt i pokładu jest proste, to złapanie na zdjęciach nadbudówki, każdej poręczy, wszystkich zagięć, okienek i to z każdej możliwej strony, jest o wiele trudniejsze. Oczywiście to wszystko najlepiej bez wzbudzania osadów, które sprawiłyby, że program może się pogubić. Do tego jeszcze wnętrze z pięknie zachowanym drewnianym kołem sterowym, drugim oprócz działa elementem, który każdy nurek zabiera w pamięci po nurkowaniu na „Trale”. 70 minut później, po obcykaniu całej nadbudówki i kawałka rufy nadchodzi moment powrotu na powierzchnię. Niestety, jeszcze w trakcie nurkowania

48
TECHNIKA
Autor w trakcie robienia zdjęć do modelu. Fot. Dive Land - baza nurkowa na Helu

Chmura punktów zbudowana na podstawie zdjęć z pierwszego nurkowania. Widoczne ubytki i niedoskonałości)

Nie optymalizowana wersja chmury punktów kompletnego modelu. Widoczne braki w rufowej części burty, spowodowane prądem słabej wizury.

Surowy

49 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Bartłomiej Pitala Fotogrametria w Bałtyku model 3D bez tekstury – wyraźnie widoczny kształt i charakterystyczne elementy wraku

Skończone dzieło: Model 3D trałowca „Munin” z teksturą wykonaną ze zdjęć użytych w procesie fotogrametrii)

zauważam, że widoczność miejscami ewidentnie się pogorszyła. To niedobrze, gdyż przede mną jeszcze co najmniej jedno nurkowanie…

Mój plan na trzeci dzień zakłada fotografowanie rufy oraz „doróbki” w miejscach, które z chmury punktów i wstępnego modelu zdają się wyglądać na wybrakowane. Niestety, po dotarciu na dno okazuje się, że na wysokości około 1-1,5 metra od dna idzie prąd, w którym widoczność nie przekracza 2-3 metrów. Mimo to, skoro już jestem na miejscu, to decyduję się spróbować. Może jednak program sobie poradzi? Robię zdjęcia z bardzo bliska, tak, aby jak najmniej szumów znajdowało się pomiędzy wrakiem a obiektywem kamery. Po około 40 minutach mam już wszystkie potrzebne zdjęcia, więc kończę nurkowanie. Po wyjściu z wody i dotarciu do mieszkania, od razu wrzucam dorobione zdjęcia i rozpoczynam proces tworzenia modelu całego wraku z ponad 10 tys. zdjęć,

które wykonałem na przestrzeni ostatnich trzech dni. Program rozpoczyna pracę, informując mnie przy okazji, że za około 10 godzin zakończy pierwszy etap i pokaże mi chmurę punktów kompletnego wraku… Jak już wspominałem, fotogrametria uczy cierpliwości. Jednak ja nie wytrzymam do rana, dlatego nastawiam budzik na środek nocy, żeby od razu móc sprawdzić, czy pomimo pogorszenia się wizury, uda się stworzyć kompletny model 3D.

Nie jest źle! Na chmurze punktów widać zarysy całego wraku i wszystkie charakterystyczne elementy, na których mi zależało. Zauważam jednak, że w części rufowej wraku, wzdłuż burt jakość jest wyraźnie gorsza – to skutek wspomnianego mętnego prądu. Trzeba będzie trochę „poczarować” z ustawieniami i pomóc programowi w połapaniu się, jak to wszystko złożyć. Jednak na to czas przyjdzie w następnych tygodniach, już po moim powro -

50
TECHNIKA

cie do Krakowa. Na razie puszczam kolejny etap przetwarzania, na podstawie tej wybrakowanej chmury, tak, aby jutro móc już zobaczyć wstępny model 3D mojego „Trałowca” i wracam do spania…

Finalny efekt moich działań z tych kilku dni pracy nurkowej i komputerowej możecie zobaczyć w Internecie, pod adresem https://skfb.ly/ouLBo. Tworząc ten konkretny model, byłem bardzo zaskoczony, jak wiele elementów wraku pozostawało dla mnie niezauważalnych, pomimo kilkudziesięciu nurkowań, które wykonałem na nim w przeszłości. Nowe elementy konstrukcyjne, niewidziane wcześniej kształty, a nawet nowe wnętrza – to wszystko ukazał mi mój model.

Na tym samym wyjeździe, korzystając ze sprzyjających warunków, udało mi się jeszcze wykonać model równie popularnego parowego holownika „Abille”. W pla -

nach mam też kolejne, zarówno głębsze (60-80m), jak i płytsze wraki Zatoki Gdańskiej. Bogaty w nowe doświadczenia wychwyciłem następne miejsca na poprawę techniki i sprzętu, uwzględniając m.in. znacznie ograniczony czas przebywania na głębokościach przekraczających 60 metrów. Być może w niedługo nadarzy się okazja zeskanowania kilku kultowych wraków innego, znacznie cieplejszego i bardziej przejrzystego morza. Jednak na razie to tylko plany. Wszystkie moje obecne i przyszłe modele możesz drogi czytelniku obejrzeć w Internecie pod adresem https://sketchfab.com/bart.pitala. Mam nadzieję, że oglądanie ich sprawi Ci, choć namiastkę tej przyjemności, którą ja odczuwam z dobrze wykonanej pracy w jednym z najbardziej wymagających, a zarazem najpiękniejszych mórz świata.

51 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Pitala Fotogrametria w Bałtyku
Bartłomiej

tekst: Magdalena Krzemień, Małgorzata Mileszczyk, Elżbieta Łuba, Andrzej Górnicki, Iga Ściana, Anna Szewczyk zdjęcia: A. Górnicki, E. Łuba, Magda Krzemień, M. Mileszczyk

Podwodne dary dla boga deszczu

Archeologia

jeziora Petén Itzá

Podwodne badania archeologiczne polsko-gwatemalskiego zespołu w jeziorze Petén Itzá, których pierwszy sezon badawczy odbył się w 2018 roku, i już wówczas przyniosły zdumiewające efekty. Podczas weryfikacji powierzchni dna badacze pozyskali ponad 800 zabytków.

52 ŚRODOWISKO
ARCHEOLOGIA
53 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

K

olejny etap badań terenowych przyniósł dalsze spektakularne odkrycia i pozwolił na sformułowanie pierwszych koncepcji dotyczących rytualnego znaczenia akwenu.

Ostatnie niepodległe królestwo Majów

Flores w północnej Gwatemali to urokliwe miasteczko kolonialne, które swoimi kolorami i specyficzną gęstą zabudową przyciąga wielu turystów. Zwiedzający przybywają tam głównie ze względu na jej atrakcyjne położenie na malowniczej wyspie oblanej wodami rozległego jeziora Petén Itzá, jednego z największych i najgłębszych zbiorników wodnych w kraju. W kontekście historii wyspa kojarzona jest głównie z Hiszpanami. Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, jak długie są jej dzieje, i jak istotną rolę odegrali jej mieszkańcy w czasach poprzedzających

epokę kolonialną. Archeologia jeziora Petén Itzá pozwoli tę wiedzę upowszechnić i uzupełnić.

Pomimo że na samej wyspie nie prowadzi się systematycznych badań archeologicznych, to znaleziska zarówno z Flores, jak i z innych okolicznych stanowisk wskazują na zainteresowanie człowieka tym rejonem już w okresie preklasycznym kultury Majów (lata 2000 p.n.e.–250 n.e.). O ile w innych ośrodkach majańskich położonych nad jeziorem (Tayasal, Nixtun-Ch’ich’) prowadzone były długoletnie kompleksowe badania terenowe, to archeologia miasteczka Flores ogranicza się do okazjonalnych interwencji ratowniczych. Na tej podstawie uzyskano wiedzę, że zasiedlenie wyspy sięga co najmniej przedziału czasowego obejmującego lata 900–600 p.n.e. Potwierdza to nieliczna, ale jednak obecna pod po -

54
ARCHEOLOGIA

wierzchnią ulic ceramika charakterystyczna dla tego okresu. Z racji bardzo ograniczonych możliwości prowadzenia działalności wykopaliskowej na wyspie, badania podwodne w jej otoczeniu mogą dostarczyć wielu brakujących informacji na temat życia jej mieszkańców na przestrzeni wielu stuleci.

sji i waleczności, co udowodnili opierając się Hiszpanom aż 172 lata. Dopiero w 1697 roku doszło do ostatecznego starcia na wodach jeziora. Hiszpanie uderzyli w Nojpeten (majańska nazwa dzisiejszego Flores), stawiającą opór stolicę Majów Itza, która nie była w stanie wytrzymać natarcia z użyciem broni palnej. Tak upadło ostatnie niepodległe królestwo Majów.

Na długo przed przybyciem w okolice jeziora pierwszych hiszpańskich konkwistadorów (w roku 1525) tereny te zasiedlili Majowie Itza. Wśród badaczy do tej pory nie ma pełnej zgody co do momentu pojawienia się Itzów w tym regionie. Początkowo uznawano, że była to połowa XV wieku. Coraz więcej badań wykopaliskowych wskazuje jednak na późny (600–800 lata n.e.), a być może nawet na wczesny okres klasyczny kultury Majów (250–600 lata n.e.). Itzowie byli znani ze swojej agre -

Archeologia jeziora Petén Itzá. Trudne początki Podczas inauguracyjnego sezonu terenowego w roku 2018 w jeziorze Petén Itzá prowadzono jedynie podwodne badania powierzchniowe. Rozpoznano wówczas głównie obszary wokół wyspy Flores i otoczenie dwóch sąsiednich wysepek – Hospital i Santa Barbara. Zespół badawczy przywiózł ze sobą z Polski cały niezbędny sprzęt nurkowy. Problem stanowiło ładowanie butli.

55 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Podwodne dary dla boga deszczu

Pomimo wysłania z Polski sprężarki wraz ze stosownymi dokumentami i zapewnieniami ze strony przewoźnika, że dotrze na czas do bazy położonej na Wyspie Flores. Mimo to utknęła na gwatemalskiej granicy. Archeolodzy zobaczyli ją dopiero ostatniego dnia kampanii, tuż po ostatnim zanurzeniu w jeziorze... Ponieważ najbliższe centrum nurkowe wyposażone w sprężarkę znajduje się w oddalonej o niemal 500 kilometrów stolicy, z pomocą przyszedł lokalny aktywista i instruktor nurkowania, który skontaktował archeologów z ochotniczą strażą pożarną. Panowie „bomberos” mieli na szczęście dostęp do sprężarki. Kolejną kwestią było poruszanie się po zbior-

niku. Docieranie do miejsc nurkowania, zbyt odległych, by można było się na nie dostać „z płetwy” ze wschodniego nabrzeża wyspy, gdzie znajduje się zaplecze ekspedycji. Zwyczajowym środkiem transportu na jeziorze są „lanchas” – niewielkie łódki z zadaszeniem, napędzane przez zręcznych sterników pojedynczymi silnikami. Korzystają z nich zarówno turyści, jak i lokalni mieszkańcy. Ta forma okazała się idealna także do celów archeologicznych. Obsługiwane przez doświadczonych „lancheros” barki są bardzo zwrotne. Dzięki niskim burtom wchodzenie do wody i wychodzenie na pokład nie sprawia nurkom trudności, a przestrzeń pod ławkami

56
ARCHEOLOGIA

zdaje się zaprojektowana do bezpiecznego przechowywania znalezisk. Do tego – jak się okazało dwa lata później – na łodzi bez problemu da się na nich zamontować także niewielką pompę wodną do zasilania sprzętu wykopaliskowego. „Lanchas” są więc niemal stworzone do podwodnych ekspedycji archeologicznych.

W roku 2018 nurkowania były bardzo zróżnicowane, ponieważ badacze starali się rozpoznać jak największą część jeziora. Te najpłytsze, w okolicach nabrzeży i zatopionych wysepek, urozmaicały głębsze, do dwudziestu kilku metrów – na przykład w rejonie, gdzie potencjal-

nie odbywała się bitwa Majów z konkwistadorami. Jezioro okazało się także bardzo urozmaicone pod względem formy dna. Na niektórych obszarach archeolodzy napotkali kamieniste stoki, gdzieniegdzie podwodne piaskowe pustkowia, najczęściej jednak zmagali się z mułem z kredy wapiennej, który wzniecony podczas pracy długo utrudniał obserwacje, utrzymując się w toni wodnej. Ponadto, letnie miesiące były tamtego roku w Gwatemali bardzo gorące i temperatura wody wynosiła powyżej termokliny 30 stopni. Popołudnia codziennie ożywiały ulewne deszcze, wobec czego pracę trzeba było zaczynać bardzo wcześnie rano.

57 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Podwodne dary dla boga deszczu

Podczas rekonesansu odkryto w większości zabytki ceramiczne, ale także artefakty wykonane z kamienia, drewna, muszli, żelaza, czy też szkła. Naczynia z wypalonej gliny zostały poddane skrupulatnej analizie eksperckiej przez wieloletniego współpracownika Uniwersytetu Jagiellońskiego, Bernarda Hermesa. Wiek najstarszych chronologicznie naczyń został określony na tak zwany okres protoklasyczny kultury Majów, czyli lata 150 p.n.e.–250 n.e. Do najmłodszych, pochodzących z XIX i XX wieku, zaliczono drewniane elementy zabudowań, żelazne okucie pasa oraz szklane buteleczki po medykamentach.

Większość naczyń pochodzących z przedziału czasowego 150 p.n.e.–800 n.e. (czyli od okresu protoklasycznego do późnego okresu klasycznego) ma specyficzne formy i zdobienia charakterystyczne dla ceramiki używa -

nej podczas rytuałów. Udało się odnaleźć choćby specyficzny ornament w formie twarzy, który niegdyś zdobił naczynie do palenia kadzidła. Wszystkie te zabytki zostały znalezione w strefie rozciągającej się na północ od Wyspy Flores aż do obszaru położonego na wschód od Wyspy Hospital. Na tej podstawie wysnuto hipotezę, że ofiary były składane na tym obszarze co najmniej od okresu protoklasycznego (150 B.C.–A.D. 250). Ceramika z tak zwanego schyłkowego okresu klasycznego (800–950/1000 n.e.) i ta najliczniej występująca – z okresu zwanego przez badaczy postklasycznym (dla regionu Petén Itzá są to lata 1000–1697 n.e.) – to w większości naczynia do użytku codziennego. Zabytki z okresu po podboju hiszpańskim (kolonialnego, datowanego od bitwy o Flores – 1697 – do roku 1821) to głównie dzbany średniej wielkości, o funkcji zdecydowanie użytkowej. Niemałą ciekawostkę stanowi znalezisko dość dużej

58
ARCHEOLOGIA

muszli z Morza Karaibskiego, na której wciąż widoczne są prawdopodobne ślady zdobienia oraz otwory. Mogła ona służyć jako instrument muzyczny lub trąba sygnałowa. Nie tylko ona może zostać potencjalnie powiązana z wydarzeniami roku 1697 – można to założyć także w przypadku kamiennej głowicy majańskiej buławy, która spoczywała na kamiennych umocnieniach zachodniego nabrzeża Wyspy Flores.

Archeologia jeziora Petén Itzá to wiele odpowiedzi, ale także liczne znaki zapytania. Niemal wszystkie znalezione zabytki w momencie ich odkrycia swobodnie spoczywały na dnie jeziora, wobec czego przypuszcza się, że niejednokrotnie zmieniały swoje położenie wskutek działania prądów jeziora oraz fal, a także „z pomocą” nurkujących w akwenie turystów lub kursantów klubu nurkowego. Były przez to całkowicie pozbawione kontekstu archeologicznego, czyli dodatkowych informacji, które mogły pomóc wytłumaczyć to, jak zabytki znalazły się pod wodą, i powiązać je z innymi znaleziskami.

Depozyt z krzemiennym nożem i naczynie na frymuśnych nóżkach Wśród znalezisk zdarzyły się jednak wyjątki. Jednym z nich był obiekt archeologiczny określony jako depozyt, czyli grupa zabytków składająca się z pięciu naczyń oraz krzemiennego ostrza, które pierwotnie mogło być częścią noża ceremonialnego używanego podczas krwawych rytuałów. Kolejnym było naczynie na czterech nóżkach (z których niestety zachowały się jedynie trzy), tak zwanych „mamiformes”, przypominających swoim kształtem kobiece piersi. Tego typu naczynia znane są z badań na stanowiskach lądowych i zwykle odkrywane są w kontekście odprawianych przez starożytnych Majów rytuałów.

Te dwa odkrycia dokonane zostały „in situ”. To sformułowanie oznacza, że przedmioty znajdowały się w punkcie pierwotnego umiejscowienia, często w otoczeniu innych zabytków lub materii pochodzenia naturalnego. Na tej podstawie, a także bazując na wiedzy o występowaniu podobnych znalezisk w kontekście rytualnym, uznano depozyt i naczynie z „mamiformes” za dary dla boga deszczu. Już wówczas odkrycia zdawały się sugerować, że obszar jeziora znajdujący się na północ od dzisiejszej Wyspy Flores był ściśle związany z aktywnością rytualną mieszkańców regionu. W celu potwierdzenia tego przypuszczenia członkowie zespołu przeprowadzili w 2021 roku wykopaliska archeologiczne w dwóch sektorach jeziora, które podczas pierwszego sezonu terenowego obfitowały w znaleziska o ewidentnym charakterze rytualnym.

Jezioro Petén Itzá po raz drugi!

Nieco wody upłynęło (!), zanim udało się zrealizować kolejną kampanię terenową. Szczęśliwie, w lipcu 2021 roku zespół badawczy wylądował w Gwatemala City. Tym razem we Flores czekała już sprężarka, do ekipy dołączył Tomasz Skrzypiec – konserwator zabytków, a ponadto, ekspedycja otrzymała wsparcie sprzętowe od firmy XDeep. Plan zakładał krótkie rozpoznanie obszarów o największym potencjale badawczym i przeprowadzenie prac wykopaliskowych w najbardziej obiecujących miejscach. Tę konkurencję w przedbiegach wygrały Wyspa Hospital i rejon na północ od Wyspy Flores, gdzie uprzednio odkryto depozyt i naczynia rytualne. Podczas wstępnego zwiadu opracowano także plan rozmieszczenia zabytków zalegających luźno na dnie, wraz z uwzględnieniem ich głębokości. Już pierwsze zanurzenie potwierdziło, że i w tym sezonie nie będzie czasu na lenistwo...

59 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Podwodne dary dla boga deszczu

Najbardziej interesujące zabytki wydobyto i zostały one natychmiast oddane w zręczne ręce specjalisty w dziedzinie konserwacji zabytków archeologicznych. Były wśród nich, między innymi, wyjątkowo duże krzemienne groty. Stanowią one niemałą zagadkę. Odnalezione na północ od wysepki, na łagodnie opadającym stoku, na głębokości około 17 metrów, w towarzystwie naczyń ceramicznych o różnym datowaniu i niejednorodnym przeznaczeniu, same nie mają jasnej ani funkcji, ani chronologii. Ponieważ w jednym miejscu odnaleziono aż trzy sztuki, mogły zostać złożone w ofierze podczas rytuału. Nie można jednak wykluczyć, że znalazły się w wodzie

podczas bitwy z 1697 roku, lub w trakcie innego konfliktu zbrojnego, niekoniecznie toczonego z Hiszpanami, o którym źródła pisane milczą. Przypomnijmy: według źródeł główne starcie bitwy majańsko-hiszpańskiej odbyło się na zachód od Flores, a jednak to w okolicy Wyspy Hospital odnaleziono w 2018 roku domniemaną muszlę sygnałową...

Na wschód od wyspy natrafiono na prawdziwe archeologiczne eldorado. Od porastających brzeg wyspy szuwarów, na początkowo mulistym dnie, oraz na twardym, piaszczysto-żwirowym podłożu na głębokości „nastu” metrów – wszędzie odnajdowano spektakularne zabytki. Niestety, większość z nich nie posiadała kontekstu archeologicznego. Powtórzyła się więc sytuacja z 2018 roku: lwia część odnalezionych przedmiotów mogła swobodnie zmienić swoje miejsce na dnie wraz z prądami wodnymi lub falowaniem. Archeolodzy zaś poszukiwali czegoś, co opowie im swoją historię!

Spotkanie z bóstwem Podczas jednego z zanurzeń odnaleziony został zabytek zupełnie wyjątkowy. Nurkowie stanęli twarzą w twarz z majańskim bóstwem! Na głębokości pięciu metrów ich oczom ukazało się naczynie ceremonialne do palenia wonnych kadzideł z przedstawieniem twarzy Słońca Nocnego – Jaguara Boga Świata Podziemnego. Bóstwo można rozpoznać po cechach charakterystycznych: garbatym nosie oraz ozdobach oplatających oczy i nos. Jedną z nich uważa się za symboliczne przedstawienie sznura będącego częścią narzędzia służącego do rozpalania ognia. Jest to postać związana z rytuałami ognia i często przedstawiana na kadzielnicach, których Majowie używali podczas ceremonii. Wierzyli oni, że dym tlący się z wnętrza naczyń przekazuje proś -

60 ARCHEOLOGIA

by i podziękowania w kierunku świata niebiańskiego, zamieszkiwanego przez bogów. Kadzielnica, wydatowana na okres postklasyczny (1000–1697 lata n.e.), stanowi bezwzględne potwierdzenie hipotezy o ceremonialnym użytkowaniu tej części jeziora Petén Itzá. Ponieważ kadzielnica tkwiła częściowo w dnie, postanowiono o założeniu w jej sąsiedztwie wykopu. Skonstruowano do tego celu eżektor. Urządzenie, zasilane w tym wypadku pompą wodną, działa na zasadzie różnicy ciśnień i pozwala badaczom delikatnie i w kontrolowany sposób kopać pod wodą, a ponadto kontrolować materiał, który został pobrany z wykopu, w tym wypadku na specjalnym sicie. Archeolodzy delikatnie wyeksplorowali zabytek, przy okazji monitorując, czy w jego bezpośrednich okolicach nie znajdują się inne „skarby”. W wykopie nie odnaleziono tym razem artefaktów na miarę widowiskowej kadzielnicy. Jej otoczenie i wnętrze przesycone były jed -

nak węglami drzewnymi, natrafiono także na pojedyncze drobne fragmenty ceramiki i krzemieni, a także drewniane koraliki.

Żółwik!

W wodach jeziora znaleziono więcej niezwykłych naczyń i kadzielnic, także bogato zdobionych, niestety – zachowanych fragmentarycznie. Najczulej badacze wspominają jednak ułamek (niestety...) naczynia, którego nóżki miały formę żółwich głów. Jest to znalezisko nie tylko niezwykle sympatyczne, ale także bardzo ważne w kontekście rozważań nad rytuałami. Żółwie do dziś mają dla Majów istotne symboliczne znaczenie. W ich mitologii skorupa żółwia była formą, w jakiej Ziemia wyłoniła się z Pierwotnego Oceanu. Znamy również przedstawienia, na których jest ona ukazana jako miejsce odrodzenia się boga kukurydzy.

61 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Podwodne dary dla boga deszczu

Ofiary sensu stricto

Wyspa Hospital nie miała jednak zamiaru przestać zaskakiwać. Na wschód i południowy wschód od wyspy odkryto szczątki ludzkie: cztery czaszki, samotną żuchwę i cztery kości długie. Znane jest powszechnie zamiłowanie Majów do składania ofiar z ludzi. Przywołać w tym miejscu można choćby osławione cenotes, studnie krasowe, owiane legendą misteriów topienia w nich młodych dziewcząt (co jednak nie znalazło potwierdzenia w analizach wydobytych ze Świętej Studni kości, które, jak się okazało, należały w głównej mierze do dzieci płci męskiej). W zaistniałej sytuacji w głowach badaczy natychmiast wykiełkowało pytanie: czy ich znaleziska na pewno znalazły się w jeziorze jako efekt rytuałów? Również i w tym przypadku zostały wykonane analizy, których dokonała ekspertka z zakresu antropologii fizycznej na ziemiach Majów, Verę Tiesler. Dzięki nim wiadomo, że to przede wszystkim młodzi i młodzi dorośli (tylko jedna kość długa należała do dziecka) spoczęli na dnie jeziora w niejednoznacznych, zagadkowych okolicznościach. Tym, co przykuło szczególną uwagę podczas analizy czaszek, był ich kształt. Dla niewprawnego oka wyglądały one anatomicznie naturalnie. Ekspertka ustaliła jednak, że każdy z osobników przeszedł w dzieciństwie modyfikację czaszki. Praktyka ta była bardzo popularna wśród Majów. Główki dziecięce od najmłodszych lat owijane były materiałową taśmą, która miała utrzymywać w odpowiednim miejscu ściskające głowę deseczki. Miały one ograniczać rozrost kości czaszki w miejscach styku, powodując ich nadmierne rozrastanie się w innym kierunku. Najbardziej pożądaną modyfikacją było wydłużenie czaszki w górę, co miało najprawdopodobniej naśladować kolbę kukurydzy. Nawiązywało to w symboliczny sposób do boga kukurydzy. Osoby, których czaszki zostały znalezione w jeziorze Petén Itzá, miały jednak

w dzieciństwie deseczki usytuowane z przodu i tyłu głowy. W efekcie zwiększano zarówno wysokość, jak i szerokość, przy jednoczesnym spłaszczeniu czoła.

Odrodzenie wyspy

Północna Gwatemala zdumiewa różnorodnością fauny i flory, ale podczas pierwszego sezonu badawczego samo jezioro okazało się pod tym względem dość ubogie. Podczas nurkowań, poza bardzo nielicznymi wyjątkami, nie widywano właściwie ryb ani innych mieszkańców zbiornika (w przypadku krokodyla to może nawet lepiej...). Przez dwa lata wiele się jednak zmieniło. Jezioro Petén Itzá zawrzało życiem. Do południowego zbiornika powróciły ryby, które tym razem, wraz z krabami, asystowały archeologom przy pracy. Wokół Wyspy Hospital napotykaliśmy liczne, zwykle niewielkie, żółwie. Na gałęziach krzewów i niskich drzew porastających wyspę wygrzewały się iguany, a z powietrza i nabrzeżnych trzcin obserwowało nas wiele egzotycznych ptaków. Także i tutaj tragiczna w skutkach dla ludzi epidemia okazała się zbawiennym oddechem dla przyrody.

Wiele obiektów odkrytych przez ekspedycję Petén Itzá Project trafiło pod wodę wieki temu; niektóre z nich mają setki lat, inne ponad tysiąc i każdy ma ogromną wartość historyczną. Zabytki, które powiązać można z rytuałami, dzieli często ponadtysiącletni odstęp w czasie. To daje nam obraz bardzo trwałego kultu samego jeziora, wody, a także najpewniej Chaaka, boga deszczu. Jezioro Petén Itzá po raz drugi udowodniło, jak wielki potencjał drzemie w badaniach podwodnych jego głębi!

Przedruk z portalu

62
ARCHEOLOGIA

tekst i zdjęcia: Stefan Panis tłumaczenie: Tomasz Andrukajtis

Wraki Dover 2022

Ruszamy na eksplorację

Nareszcie! Po dwóch latach zabranych przez pandemię i wynikłe z niej obostrzenia w podróżowaniu znów jesteśmy w drodze do Wielkiej Brytanii.

Wszystko za sprawą Richiego Kohlera i jego żony Katy, którzy zorganizowali wyprawę na wraki w rejonie Dover, na którą zaprosili paru dobrych przyjaciół oraz kilka wielkich nazwisk z branży nurkowej. W tej grupie znaleźli się m.in. Edoardo Pavia, Jakub Slama czy Leigh Bishop, by wymienić tylko kilka znamienitych person.

64 ŚRODOWISKO
WRAKI
65 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

Podczas wyprawy do celów nurkowych wykorzystaliśmy statek „Maverick” z Dover. Było to o tyle przyjemne i łatwe, gdyż wraki znajdują się tu niedaleko brzegu, a po każdym nurkowaniu wracaliśmy do portu. Dwaj lokalni nurkowie Eddie i Brian dołączyli do nas jako przewodnicy i podczas każdego nurkowania dbali o zabezpieczenie opustówki na wraku, tak, aby ułatwić nam wszystkim życie.

Złoty początek

Naszym pierwszym celem był wrak parowego żaglowca Pommerania z 1873 roku, który pływał dla linii Hamburg-Amerika. Statek zatonął w 1878 roku po zderzeniu z barką Moel Elian. Ponieważ jednostka zatonęła w błyskawicznym tempie, to 172 pasażerów i załoga stracili cały swój dobytek, który razem ze statkiem wylądował na morskim dnie.

najlepsza. Niemniej dało się nurkować i z pewnością nie był to czas stracony.

Eddie zabrał mnie do ciekawego obszaru, który odkrył podczas poprzedniego nurkowania na tym wraku. Był to pokój noclegowy pierwszej klasy, gdzie wciąż mogliśmy zobaczyć np. toaletę w łazience. Eddie prześwietlał kieszenie piaskowe pod skręconymi stalowymi płytami, kiedy nagle wskazał na błyszczący okrągły obiekt, który od razu rozpoznałem, ponieważ znaleźliśmy taki kilka lat temu – złota moneta! Dokładnie ją obejrzałem i mogłem wyraźnie odczytać napis „dwadzieścia dolarów – 1878”. Było to bardzo rzadkie i unikalne znalezisko! Z kolei pierwsze nurkowanie okazało się niesamowite i nadało ton na kolejne dni wyprawy!

Głęboko w ładowniach

Razem z moim druhem Eddiem znaleźliśmy się na wraku jako pierwsi. Niestety, ponieważ kilka dni wcześniej wiał silny wiatr ze wschodu, to tym razem widoczność nie była

W końcu udało mi się zanurkować na wraku jednostki SS Toward, która od dawna był na mojej liście życzeń. Statek został zbudowany w 1899 roku i po morzu pływał przez kolejnych 16 lat, aż do 31 października 1915 roku, kie -

66
WRAKI

dy podczas rejsu z Londynu do Belfastu został zatopiony przez niemiecki okręt podwodny UC-6. Właścicielami wraku są moi przyjaciele Tony Goodfellow i David Knight, którzy nie mają nic przeciwko temu, żeby również inni mogli na nim nurkować.

67 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Z Eddiem zanurzyliśmy się pod wodę jako pierwszy zespół i po zabezpieczeniu opustówki ruszyliśmy na eksplorację wraku. Mniej więcej w połowie wraku znajduje się duża kotwica, która stanowi dobry punkt orientacyjny. Tymczasem mijamy z Eddiem kwatery pasażerskie, Stefan Panis Wraki Dover 2022
68 WRAKI
69 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Panis Wraki Dover 2022
Stefan

gdzie wciąż wyraźnie widać rząd toalet. Bezpośrednio za tym punktem muszą znajdować się pozostałości czegoś, co według mnie było kiedyś jadalnią, ponieważ jest tam piękna mozaikowa podłoga. W tym miejscu znaleźliśmy również srebrne sztućce, co tylko jeszcze bardziej uwiarygadnia moje przypuszczenia. Następnie przepłynęliśmy przez burtę, aby nieco lepiej przyjrzeć się sterowi i śrubie napędowej, która jest do połowy zakopana, ale 2 łopaty wystają ponad dno i są ładnym obiektem do uwiecznienia na kilku zdjęciach... W trakcie drogi powrotnej zauważyliśmy otwartą ładownię i nie mogliśmy się oprzeć, aby nie zajrzeć do środka. Eddie założył poręczówkę, gdyż jest to dość ciasne miejsce pełne osadów, które łatwo jest wzbudzić, co błyskawicznie redukuje widoczność. We wnętrzu orientujemy się, że cała prze -

strzeń jest wypełniona różnymi ładunkami. W pewnym momencie dostrzegłem połamane skrzynki z butelkami, a chwilę potem Eddie dał mi znak i wskazał na zestaw kół. Po bliższych oględzinach okazało się, że jest to właściwie… kompletny samochód! Koła automobilu wykonane są z drewna i mają gumowe opony, a jak się później okazało, jest to samochód ze stajni Henry’ego Forda, co za znalezisko! Jako że byłem drugi w ładowni, to warunki nie były idealne do robienia zdjęć, ale przynajmniej wiem, gdzie powinienem szukać następnym razem, gdy będę nurkował na tym wraku!

SS Cuvier

W ciągu tygodnia mieliśmy prognozę, która wyglądała naprawdę dobrze w perspektywie nurkowania offsho -

70 WYPRAWY
WRAKI

re. Oznaczało to, że musieliśmy płynąć środkiem kanału La Manche pomiędzy Wielką Brytanią a Francją. Zespół podjął decyzję, że celem naszego nurkowania będzie wrak XIX-wiecznej jednostki SS Cuvier. Był to statek pasażerski zbudowany w 1883 roku, który zatonął po kolizji ze statkiem SS Dover w marcu 1900 roku. W katastrofie zginęło łącznie 26 osób. Schodząc po opustówce, szybko zauważyliśmy, że widoczność jest znacznie lepsza niż na wrakach położonych bliżej brzegu, które odwiedziliśmy kilka dni wcześniej. Biorąc pod uwagę wiek tego wraku, zdumiało mnie to, że nadal znajduje się w tak nienaruszonym stanie! Opustówka spadł na śródokręcie, gdzie zajrzeliśmy do pomieszczeń mieszkalnych pierwszej klasy, na -

dal z kilkoma pomieszczeniami nad głową, które można spenetrować i poszperać... Przesuwając się w kierunku rufy, zanurzyliśmy się do ładowni. Tutaj wszędzie, gdzie tylko spojrzeliśmy, znajdowała się ceramika. Większość przedmiotów była ręcznie malowana i miała stempel, który wskazywał, że zostały wykonane w Maastricht w Holandii. Zauważyliśmy też niebieską obręcz wystającą z piasku i od razu wiedziałem, że to naczynia należące do linii żeglugowej, naprawdę rzadkie znalezisko! Tuż obok znaleźliśmy jeszcze dwa kubki z pięknym logo firmy Liverpool, Brazil & River Plate. Ponieważ wrak leży na maksymalnej głębokości 46 metrów, to czas leci na nim nieubłaganie. Dlatego po przyjemnym czasie spędzonym na eksploracji, rozpoczęliśmy naszą drogę ku powierzchni przez przejrzyste wody kanału.

71 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Stefan Panis Wraki Dover 2022
72 WRAKI
73 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Panis Wraki Dover 2022
Stefan

Wisienka na torcie

Po całej wyprawie miałem szczęście zostać na miejscu trochę dłużej i wybrać się na kolejne nurkowanie z Eddiem i Davidem, który zlokalizował dziewiczy wrak żaglowca. Ci z Was, którzy znają mnie już trochę doskonale wiedzą, że od chwili, gdy usłyszałem o tym, gdzie będziemy nurkować, po prostu nie mogłem się doczekać!

stanie. W pewnej odległości od wraku odkrywamy kompletny miedziowany ster, który jest zachowany wprost w idealnym stanie! Jest w stu procentach kompletny i ma nawet pintele oraz mechanizm łączący go ze statkiem, czego nigdy wcześniej nie widziałem na żadnym wraku żaglowca!

Wskakujemy do wody i gdy kierujemy się w stronę dna, szybko dociera do mnie, że widoczność jest naprawdę dobra. Po chwili jesteśmy już na wraku i nie wiem, od czego mam zacząć! Mijamy sporą kotwicę, a całe dno wokół wraku jest po prostu zasypane artefaktami. Tuż obok kotwicy znajdujemy kilka szklanych naczyń, takich jak kieliszki i piękna karafka. Robię kilka zdjęć i ruszamy dalej, bo cały wrak czeka na odkrycie.

Sam obszar w pobliżu rufy jest również bardzo interesujący. To właśnie tutaj znalazłem mały dzwon (tylko po to, aby ujawnić numer -5) i kilka mosiężnych pierścieni na serwetki, które prawdopodobnie pochodzą ze statku, i nie stanowiły części ładunku.

Pod koniec nurkowania Eddie odkrył kilka lamp naftowych i o dziwo nawet kruche szkło osłaniające płomień przetrwało zatonięcie żaglowca!

Kierujemy się powoli w stronę rufy, oglądając pokład i drewniane belki, które wciąż są w zaskakująco dobrym

Wartą wspomnienia ciekawostką jest z pewnością fakt, że w czasie pisania tego artykułu, podczas jednego z ko -

74 WRAKI

lejnych nurkowań udało się odnaleźć dzwon okrętowy. Niestety nie znaleziono na nim nazwy jednostki ani niczego, co mogłoby pomóc w identyfikacji i ustaleniu tożsamości wraku. Śledztwo jest zatem w toku i kto wie, jakie będą jego efekty? Na tę chwilę zespół uważa, że wrak stanowi pozostałość po francuskiej jednostce.

Mam nadzieję, że kolejne nurkowania pozwolą rozwikłać tę tajemnicę, a zebrany materiał pozwoli napisać osobny artykuł, w którym postaram się jak najlepiej przybliżyć wrak, jego historię oraz nurkowanie na nim.

75 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Stefan Panis Wraki Dover 2022

Tomasz Płociński

Wywiad

Cykl wywiadów z polskimi fotografami podwodnymi nie byłby kompletny, gdyby nie pojawił się w nim Tomasz Płociński, którego zdjęcia od lat ukazują nam piękno czekające w na nurków w głębinach.

Dlatego serdecznie zapraszam do zapoznania się z jego historią i tym, co miał mi do powiedzenia.

76
WYWIAD
77 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

Czy pamiętasz, jak doszedłeś do fotografii podwodnej, czy pamiętasz swój pierwszy raz?

Oczywiście, że pamiętam! To pamięta chyba każdy. Ja swoją przygodę z fotografią podwodną zacząłem już ładnych parę lat temu – w 2011 r. kupiłem swój pierwszy aparat i to był taki moment, kiedy nurkowanie samo w sobie przestało mnie bawić, a świat podwodny był na tyle piękny i wspaniały, że chciałem go pokazać nienurkującej części mojej rodziny. Kupiłem prosty zestaw – kompaktowy aparat z plastikową obudową Olympusa, z lampami błyskowymi i skoczyłem od razu na głęboką wodę. Dosłownie, gdyż pojechałem na safari nurkowe razem z Piotrem Stósem i zacząłem fotografować pod wodą.

Czy pamiętasz swoje pierwsze doświadczenie z aparatem fotograficznym?

Jasne, chyba jak niemal każdy robiłem zdjęcia okazjonalnie, w trakcie różnych imprez etc., ale to wszystko działo

się hobbystycznie w erze przed-smartfonowej, a nawet zanim upowszechniły się telefony komórkowe. Wtedy nie było tak jak teraz, że każdy, kto ma telefon, aspiruje do miana fotografa. Natomiast jeżeli pytasz, czy w jakikolwiek sposób pociągała mnie fotografia powierzchniowa to… Nie. Od razu wciągnął mnie wielki błękit.

W takim razie co motywuje Cię do robienia zdjęć podwodnych?

Świat ukryty pod lustrem wody jest wspaniały. Piękny i kolorowy. Poza tym jest to dość unikatowe hobby, które uprawia wielu ciekawych ludzi. Przy okazji nurkowania odkrywasz nowe miejsca i nieznane Ci wcześniej stworzenia. Fotografia podwodna to nie jest tylko i wyłącznie samo robienie zdjęć. Ważna jest cała otoczka, atmosfera, wyjazdy i wszystko, co się z tym wiąże. To jest szukanie miejsc, gdzie możesz sfotografować coś ciekawego, czego jeszcze wcześniej nie miałeś okazji uchwycić obiek-

78
WYWIAD

tywem. Nurkowanie to takie hobby, które co prawda nie zamienia się jeszcze w styl życia, bo nie wyjeżdżam tak często, jakbym chciał, ale to jest nie tylko robienie zdjęć. Jako fotografowie czerpiemy inspirację z różnych źródeł, co lub kto był największą inspiracją dla Twojej fotografii podwodnej?

W czasach, gdy rozpoczynałem swoją przygodę z fotografią podwodną, nie było zbyt wielu wzorców do naśladowania, natomiast największe wrażenie wywarli na mnie Piotr Stós i Irena Stangierska. Miałem przyjemność poznać Irenę i Piotra na samym początku i to bardzo mi pomogło. W tamtych czasach żadne z nich nie miało swojej strony internetowej i ich zdjęcia pojawiały się tylko w różnych czasopismach. Dopiero kiedy poznałem Irenę i Piotra na safari fotograficznym, zobaczyłem ich warsztat. To, jak robią zdjęcia, jak je potem klasyfikują i obrabiają. Po tym, jak miałem szansę uczyć się tego warsztatu od

nich, mogę powiedzieć, że to wszystko sprawiło, iż są moimi mentorami.

Co w zdjęciu jest najważniejsze, czego szukasz, kiedy robisz swoje zdjęcia? Żeby wyszło (śmiech). Co wbrew pozorom nie jest takie proste i oczywiste. Tu jest trochę prawdy w pytaniu o to, co odróżnia fotografa amatora od profesjonalisty. Fotograf profesjonalny np. „ślubny”, w czasie pracy dostrzega jakiś moment, przykłada oko do aparatu i robi zdjęcie. I to jest „TO” zdjęcie, jedno z dwudziestu, które zrobi w trakcie imprezy i każde z tych dwudziestu będzie wyjątkowe. Mówimy o ludziach z najwyższej półki, tych, którzy mają za sobą tysiące podobnych imprez i oni widzą tę chwilę, potrafią ją jakoś wyczuć i rozpoznać – są gotowi. Fotograf hobbystyczny najczęściej dopiero szuka tej chwili i tego momentu, bo w fotografii są one niesłychanie ważne. Nie tylko to, czy zdjęcie jest ostre i dobrze naświetlone,

79 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Z Tomaszem Płocińskim rozmawia Paweł Tworek

ale przede wszystkim to, jaką historię opowiada. Do tego pod wodą nie możesz podpłynąć do rybki i powiedzieć „ ej weź się przesuń albo zrób jakąś fajną minę ”. Trzeba szukać tego momentu i zrobić kilka lub kilkadziesiąt zdjęć, a dopiero potem wybierać te, które wyszły. O tym dowiadujesz się dopiero na etapie postprodukcji, bo dopiero wtedy jesteś w stanie ocenić, że to szukanie się udało.

Jak można pomóc w tych poszukiwaniach? Czy wchodząc do wody, masz wcześniej plan i pomysł na konkretne zdjęcie?

Zdecydowanie tak. Na początku zachowywałem się tak, jak japońscy turyści na wakacjach – zrobionych trzy tysiące zdjęć tego, co jest widoczne po drodze. To oznacza w zasadzie prawie trzy tysiące zdjęć do wywalenia. Teraz podchodzę do sprawy inaczej. Użyję tu pewnej analogii – gdybym chciał zrobić zdjęcie wieży Eiffla, to najpierw studiuję, z jakiego kąta zdjęcie wyjdzie najlepiej, o jakiej porze dnia i jakim obiektywem fotografować, żeby uchwycić to, co bym chciał. Tak samo jest w fotografii podwodnej. W tej chwili pomysły polegające na tym, że ktoś zabierze aparat pod wodę z grupą rekreacyjnych nurków i przy okazji zrobi jakieś fajne zdjęcie, to jest nie -

porozumienie. Jeżeli jadę na nurkowanie, to najczęściej towarzyszy mi jeden partner, również fotograf. Wcześniej ustalamy temat, plan nurkowania, głębokości i czasy, ale również to, kto i jak komu pozuje, a także rodzaj ujęć. Staramy się zaplanować również nurkowanie tak, żeby przypadkowe osoby nie wpływały nam w kadr. Podobnie podchodzimy do fotografii zwierząt – polegamy na wiedzy przewodnika, który pomaga nam znaleźć na przykład ślimaka, ale potem zostajemy na miejscu i robimy tyle zdjęć, żebyśmy mogli wybrać jedno ze stu, które wyszło.

Które miejsce jest Twoim ulubionym do nurkowania i czy jest to też Twoje ulubione miejsce do fotografowania pod wodą?

Na to pytanie odpowiem tak – jest to każde miejsce, gdzie jeszcze nie byłem. Te, które już znam, z których mam już zdjęcia, nie są dla mnie niczym nowym. Co prawda zawsze znajdę jakiś świeży motyw czy temat na wraku, na którym byłem wiele razy i każde zdjęcie będzie inne, inaczej zrealizowane, ale wydaje mi się, że jest jeszcze tyle ciekawych miejsc do odwiedzenia i do fotografowania, że to najbardziej ulubione jest jeszcze przede mną.

80
WYWIAD

Gdybyś mógł sfotografować jedną rzecz lub miejsce, co lub gdzie by to było?

Jednym z tych miejsc na pewno mogłaby być Silfra w Islandii. Nurkowanie tam od zawsze było moim marzeniem. Teraz kiedy oglądam zdjęcia ciekawych obiektów zrobionych w różnych zakątkach świata i widzę unikatowe zdję -

cie konika morskiego lub rzadkiego ślimaka, to wydaje mi się, że tym wyjątkowym miejscem mogłoby być właśnie to, gdzie będę miał szansę zrobienia takiej unikalnej fotografii. Wychodzi na to, że nie samo miejsce jest istotne, ale temat i możliwości, jakie potrafi zaoferować.

81 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Z Tomaszem Płocińskim rozmawia Paweł Tworek

A czym jest to jedyne wyjątkowe zdjęcie, o którym mówisz?

Jako inżynier i naukowiec powiem tak. Można zrobić test. To jest takie zdjęcie, że jakbyś miał w galerii internetowej sto zdjęć, które byś przewijał w tempie dwie dziesiąte sekundy na zdjęcie, to gdy dojdziesz do tego wyjątkowego zdjęcia, będziesz wiedział, że to jest właśnie to. Miejsce, w którym się zatrzymasz i nie będziesz chciał przejść dalej do następnych fotografii.

Masz za sobą wiele różnych projektów fotograficznych, z którego jesteś najbardziej dumny, a który dał największą satysfakcję?

Najważniejszym osiągnięciem jest chyba założenie strony fotografpodwodny.pl. Czegoś takiego w naszym kraju wcześniej nie było, a towarzystwo naszych fotografów podwodnych było bardzo rozproszone. Na pierwszym

safari fotograficznym było nas może ze trzy osoby, z czego jedna początkująca i myślałem, że jestem trochę sam. Wydawało mi się, że fotografów podwodnych nie ma zbyt wielu, natomiast po kilku latach okazało się, że jest ich całkiem sporo. Co jakiś czas spotykam kolejnego fotografa, który pokazuje mi świetne zdjęcia. Zawsze zadaję wtedy pytanie „słuchaj, gdzie Ty pokazujesz swoje zdjęcia?” Najczęściej słyszę, że nigdzie. Większość robi zdjęcia do szuflady. Niektórzy z nich mają plan, że może na stare lata, na emeryturze zabiorą się za te zdjęcia i wydadzą jakiś album. Patrząc na to, że na świecie praktycznie w każdym kraju jest dużo takich miejsc i stron, które zrzeszają fotografów, uznałem, że już najwyższa pora, aby stworzyć coś podobnego w Polsce. Uważam, że to jest spory sukces, bo mamy na stronie już ponad czterdziestu fotografów i ciągle pojawiają się nowi. To środowisko cały czas rośnie i się rozwija.

82
WYWIAD

Powiedz, zdaniem instruktora fotografii podwodnej, jakie umiejętności musi posiadać każdy podwodny fotograf?

Przede wszystkim, są to umiejętności nurkowe. Ktoś, kto dopiero zaczyna przygodę z nurkowaniem i właśnie skończył podstawowy kurs, a następnie bierze do ręki aparat fotograficzny i zaczyna robić zdjęcia, to nie jest dobre połączenie. Nurkowanie z aparatem jest bardzo specyficzne. Jest to trochę tematem tabu, podobnie jak nurkowanie solo, ale uważam, że osoba nurkująca z aparatem powinna być przygotowana do nurkowania indywidualnego – nie namawiam wszystkich do nurkowania solo, ale do przygotowania się do samodzielności. Do bycia niezależnym od partnera nurkowego. Nurkując z partnerem, również fotografem, musimy zdawać sobie sprawę z tego, że nie jest to zazwyczaj osoba zachowująca się, jak „klasyczny kursowy” partner nurkowy. Foto -

graf pochłonięty fotografowaniem czteromilimetrowego ślimaka w trybie makro jest mniej obecny i uważny. Możesz mu świecić latarką, rzucać kamieniami i sygnalizować rezerwę będąc w odległości pięciu metrów, a on może tego po prostu nie zauważyć. Oprócz tego ważne jest umiejętne planowanie nurkowania, nawigacja, bo trzeba jakoś wrócić na brzeg lub łódkę, zarządzanie gazem i czasem bezdekompresyjnym lub dekompresyjnym, bo to różnie bywa. Oczywiście pływalność też jest niesłychanie ważna.

Podsumowując, co uważasz za największe wyzwanie w robieniu zdjęć podwodnych i jak sam poradziłeś sobie z tym wyzwaniem?

Największym wyzwaniem jest odpowiedzenie sobie na pytanie „gdzie się kończą moje umiejętności, a gdzie zaczynają się ograniczenia mojego sprzętu fotograficz-

83 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Z Tomaszem Płocińskim rozmawia Paweł Tworek

nego?”. Zauważyłem tendencję do obwiniania swojego sprzętu za złą jakość zdjęć. Taki fotograf wydaje sporo kasy na nowy i lepszy sprzęt, nie zdając sobie sprawy z tego, że przyczyna leży gdzie indziej i że chodzi bardziej o jego własne umiejętności, a raczej ich braku lub niewystarczające doświadczenie. Oczywiście zdarza się i tak, że ta wina leży po stronie sprzętowej, bo środowisko typu jaskinia albo wraki lub fotografia super makro wymaga jednak wyjścia poza prosty standard sprzętowy i inwestycji w obiektywy, soczewki i światła. Oczywiście ten dodatkowy sprzęt wymaga również dodatkowej wiedzy na temat tego specyficznego sposobu fotografowania i koło się zamyka.

Ja sobie z tym poradziłem metodą prób i błędów. Nie ma się co wstydzić tego, że sam się zapędziłem w jakiś fotograficzny zaułek i żeby w nim nie zostać, pytałem po prostu bardziej doświadczonych kolegów.

W tej serii wywiadów mam taką tradycję, że pytam każdego o jakąś zabawną anegdotę, która wydarzyła się podczas pełnej zakrętów ścieżki, jaką jest fotografia podwodna… Jak było u Ciebie?

Nurkowałem z nowo poznanym kolegą fotografem w Morzu Czerwonym, który akurat robił zdjęcia gorgonii (Gorgonacea). Jako dobry i świadomy partner fotografa zacząłem pozować i ustawiłem się odpowiednio na planie, tak, żeby kolega miał ładnego modela i fajny obiekt w tle. Kolega zrobił tyle zdjęć, ile potrzebował i zaczął się zbierać. No to ja mu pokazałem, że teraz moja kolej, że będę robił zdjęcia i żeby się trochę przesunął i odpowiednio ustawił, to mu zrobię fajne zdjęcie. Kolega zrobił jakiś dziwny ruch rękami i ramionami, tak, jakby się żachnął i odpłynął. Już na powierzchni zwraca się do mnie z lekką awanturą – no fajnie, że jak robiłem zdjęcia, to mi wpłynąłeś w kadr i zapozowałeś, ale dlaczego wyganiałeś mnie z miejscówki? To ja go wtedy pytam, jak już zrobiłeś zdjęcia i pokazałem Ci, że teraz moja kolej i że chciałbym,

84
WYWIAD

żebyś mi pozował, to dlaczego pokazujesz mi pod wodą akurat ten palec?

Inną sytuacją, która zapadła mi głęboko w pamięci i do dziś jest emocjonującym wspomnieniem, było fotografowanie rekinów. Nurkowanie wykonaliśmy w parze i wszystko było dograne. Każdy z nas wiedział to, że musi być w pionie i kontrolować swoje 180° pola widzenia, rekiny podpływają, robimy sobie z nimi zdjęcia, ja koledze, a kolega mi. Pod koniec nurkowania mój partner nurkowy, który pożyczył lampy po to, żeby jeszcze podpłynąć do rafy i zrobić parę zdjęć pokazuje mi, że to ten moment i żebym płynął za nim. Wszystko ok, tyle że między nami jest pewna subtelna różnica – ja jestem pracownikiem naukowym pracującym głównie zza biurka, a mój partner nurkowy jest w typie mistrza triathlonu oraz zwycięzcy potrójnego Iron Mana. Oczywiście za tym poszły różnice w zużyciu gazu. Dość szybko dotarło do mnie, że nie tylko kolegi nie dogonię, ale że w takim tempie nie

wystarczy mi gazów na bezpieczny powrót. Pokazałem więc partnerowi, że poczekam. Po jakimś czasie mój partner rozpoczął powrót. Tu małe wyjaśnienie, łódki, z których pokładu nurkowaliśmy, są zazwyczaj zaparkowane w tej lokalizacji w specyficzny sposób i cumują jedna do drugiej obok siebie. Jeżeli któraś łódka, zacumowana bliżej do rafy skończy swój plan na dany dzień, to rzuca cumy i robi się małe zamieszanie, bo łodzie zmieniają swoje pozycje. Tak było i tym razem. Na piątym metrze pod powierzchnią zorientowałem się, że naszej łodzi nie ma w tym miejscu, gdzie ją zostawiliśmy. W moich butlach 20 bar, a partner jest już w zasięgu wzroku, ale jeszcze nie przy mnie. To był ten moment, gdy musiałem złamać zasady nurkowania w obecności rekinów – zostałem sam, na niewielkiej głębokości i wtedy to się stało… mój partner zrobił mi piękne zdjęcie, ukazujące, jak rekin podpływa do mnie od tyłu. Ja z kolei zrobiłem odlotowe zdjęcie rekina po tym, jak ten mnie wyprzedził. Na szczęście nie zdecydował się na sprawdzanie, jak smakują moje płetwy

85 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Z Tomaszem Płocińskim rozmawia Paweł Tworek

czy nogi, ale zwyczajnie zawrócił i popłynął centralnie na mnie. Rekina udało się odpędzić portem od obiektywu, partner dołączył i zakończyliśmy nurkowanie, wskakując do pontonu, prawie jak pingwiny na swoją krę. Była adrenalinka, suchy skafander pozostał suchy, a miłe wspomnienia oraz bardzo szczegółowe zdjęcie pokazujące dokładnie ampułki Lorenziniego na pysku rekina zostały ze mną.

Kiedyś pojechaliśmy większą ekipą na nurkowanie na „Koparkach”. Trzech fotografów i modelka. Mój aparat odmówił współpracy, więc jeden z kolegów pożyczył mi swój sprzęt. Miał fajny zestaw, w którym ostrość była ustawiona na obraz pozorny i nie trzeba wówczas polegać na autofocusie. Kolega przygotował zestaw i poszliśmy pod wodę. Koleżanka pozowała dzielnie. Chłopaki po godzinie nurkowania wymiękli z zimna, a ona jeszcze walczyła, pomimo widocznych drgawek. Nurkowanie

trwało ok. 1,5 godziny i naprawdę zrobiłem wiele ciekawych ujęć. Na powierzchni okazało się, że wszystkie są nieostre! Kolega ustawił co prawda ostrość na obraz pozorny, ale potem zmienił baterię i ustawienie się zresetowało. Ja nie byłem w stanie ocenić pod wodą tej drobnej różnicy. Spędziliśmy fajnie czas, szkoda, że bez dobrych ujęć. Czasem w fotografii tak już bywa, człowiek uczy się na błędach i to daje motywację do dalszego rozwoju.

Dziękuję za rozmowę.

86
WYWIAD

tekst i zdjęcia: Marcin Pawełczyk

HEFAJSTOS

Nowy wrak u wybrzeży Gozo

Wraz z końcem sierpnia 2022 roku u wybrzeży wyspy Gozo na Malcie pojawił się nowy wrak. Mierzący ponad 60 metrów długości tankowiec Hefajstos po wielu perypetiach w końcu został odholowany na wcześniej ustaloną pozycję i zatopiony.

Tym samym okolica wzbogaciła się o kolejną fantastyczną atrakcję nurkową, a my jako DIVERS24 byliśmy jedyną redakcją zaproszoną do wzięcia udziały w tym wydarzeniu i przygotowania relacji fotograficznej spod wody.

88
WRAKI
89 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

Chcąc poznać całą historię zatopienia tankowca Hefajstos, musimy cofnąć się o cztery lata, do lutego 2018 roku. Właśnie wtedy jednostka pojawiła się u wybrzeży Qawry, gdzie osiadła na mieliźnie i doznała drobnych uszkodzeń. Następnie wieczorny sztorm, który nawiedził okolicę, zepchnął uwięziony tankowiec na skaliste wybrzeże, dokładając kolejne uszkodzenia. W ten sposób Hefajstos stał się dość nietypową atrakcją popularną zarówno wśród turystów, jak i lokalnych mieszkańców. W końcu kto nie chciałby zrobić sobie zdjęcia na tle wielkiego tankowca wyrzuconego na brzeg? W erze selfie i social mediów grzechem byłoby nie strzelić sobie fot-

ki. Tym bardziej że statek znalazł się na brzegu, w bliskiej odległości od ulicy i chodnika oraz wielu restauracji, skąd był doskonale widoczny.

Ta sytuacja utrzymywała się przez kolejnych osiem miesięcy i uszkodzony tankowiec zaczął powoli wrastać w lokalny krajobraz. Należy jednak pamiętać, że poza byciem osobliwą atrakcją turystyczną, Hefajstos stanowił również niemały problem. Na szczęście po wielu trudach udało się opróżnić zbiorniki z paliwem i wodą zęzową, a następnie odholować statek do stoczni Grand Harbour. Niestety wiek statku i jego nienajlepsza kondycja w połą -

90 WRAKI

czeniu z uszkodzeniami, których Hefajstos doznał w minionych miesiącach, okazały się zabójczą kombinacją. Gdy specjaliści oszacowali rozmiar oraz koszt koniecznych napraw okazało się, że remont jest całkowicie nieopłacalny.

Zgodnie z powiedzeniem coś się kończy, a coś się zaczyna, właśnie w tym momencie pojawił się nowy plan zagospodarowania sfatygowanego i leciwego tankowca – sztuczna rafa! Ta lokalna specjalność od wielu lat przyciąga na Wyspy Maltańskie każdego roku rzesze nurkowych turystów z całego świata. Lokalne wody słyną

z pięknych i co najważniejsze bezpiecznych, płytko położonych wraków, które odwiedzić może nurek na poziomie wyszkolenia OWD/AOWD. W połączeniu z przejrzystą i ciepłą wodą celowo zatopione wraki stały się wymarzonymi miejscami do rozwijania nurkowej pasji, a także idealnym planem zdjęciowym, co z pewnością doskonale wie każdy posiadacz konta na Instagramie. Wspomniane warunki oraz przystępność wraków ściągnęły w tę okolicę również freediverów, którzy chętnie oddają się swojej pasji w pobliżu stalowych konstrukcji. Jednak nie tylko ludzie docenili zatopione obiekty. Wraki pełne zakamarków i kryjówek to wprost wymarzo -

91 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Marcin Pawełczyk Hefajstos
92 WRAKI

ne miejsce dla ryb, koralowców i wszystkiego, co żyje pod wodą. Nic więc dziwnego, że szybko stały się siedliskami lokalnej fauny i flory, co pozwoliło zamienić podwodne piaszczyste pustynie w bujne ekosystemy tętniące życiem.

Z pomysłem zatopienia Hefajstosa wyszła dość prężnie działająca na Malcie Profesional Diving Schools Association of Malta (PDSA). Jak zwykle w podobnych przypadkach opracowano plan oczyszczenia jednostki i przygotowania jej do zatopienia. Wszystko z uwzględnieniem tego, aby po zatopieniu wrak nie zagrażała środowisku, a wręcz przeciwnie, stymulował jego rozwój. Dlatego w pierwszej kolejności należało jednostkę oczyścić ze wszelakich płynów takich jak oleje, smary, paliwa,

wody zęzowe oraz pozbawić niepotrzebnych elementów, które mogłyby stwarzać zagrożenie dla nurków eksplorujących wrak i jego wnętrze. Niestety w takich przypadkach armator demontuje również co ciekawsze wyposażenie, które może spieniężyć lub wykorzystać na innych jednostkach. Stąd też wrak tankowca jest pozbawiony m.in. śruby napędowej czy wyposażenia kokpitu, które bez wątpienia dodaj uroku nurkowaniom i buduje klimat. Tym, co jest dość zaskakujące, jest fakt, że w przypadku Hefajstosa zdecydowano się pozostawić na miejscu serce maszynowni – silnik. Wprawdzie nie jest on tak ogromny, jak w przypadku innych maltańskich wraków np. Um El Faroud, ale jest to miejsce, do którego z pewnością warto zajrzeć.

93 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Marcin
Pawełczyk Hefajstos
94 WRAKI
95 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Marcin Pawełczyk Hefajstos

Z wraku Hefajstosa usunięto również wszystkie liny, kable i przewody, aby nikt się w nie nie zaplątał, a także drobne ostre i wystające przedmioty, których krawędzie mogłyby wyrządzić krzywdę nurkom lub prowadzić do uszkodzenia sprzętu nurkowego. Z kolei miejsca, które z uwagi na swój rozmiar nie nadawały się do eksploracji, ale umożliwiały wpłynięcie do wnętrza, zostały zaspawane i zabezpieczone kratami. W ten sposób lokalna fauna i flora zyskała kajuty VIP, gdzie może liczyć na nieco prywatności i spokoju od wścibskich turystów, którzy licznie odwiedzają nowy wrak. Jeżeli zaś chodzi o ładownie, których rozmiar predestynował je do pełnienia funkcji atrakcji nurkowej, to tutaj wejścia celowo poszerzono. Wszystko po to, aby w bezpieczny i bezproblemowy sposób móc wpływać do ich wnętrza i z powrotem. W tym miejscu należy jednak stanowczo zaznaczyć, że choć Hefajstos, podobnie jak wiele innych wraków na Malcie, jest położony dość płytko i zalicza się do wraków bezpiecz-

nych, to za eksplorację pomieszczeń znajdujących się we wnętrzu wraku powinni brać się tylko nurkowie posiadający odpowiednie doświadczenie i przeszkolenie.

Gdy trwały przygotowania do zatopienia tankowca, należało jeszcze znaleźć odpowiednie miejsce, które najlepiej nadawałoby się na ostatni port. Taka lokalizacja musiała spełniać kilka kryteriów, aby być braną pod uwagę. Przede wszystkim rozległe piaszczyste dno, co wiązałoby się z brakiem morskich istot zamieszkujących w pobliżu. To niesamowite, jak zatopienie dużego obiektu potrafi niemal z dnia na dzień zamienić taką piaszczystą pustynię w obszar tętniący życiem, gdzie chętnie osiedlają się rozmaite gatunki zwierząt i roślin. Następnym kryterium była głębokość, która nie mogła przekraczać 50 metrów, jako że wrak miał być atrakcją dedykowaną nie tylko dla zaawansowanych nurków technicznych, ale również dla nurków rekreacyjnych. Mając za sobą wiele lat doświadczeń i realizację podobnych projektów, Maltańczycy zdawali sobie również sprawę, że wrak nie może znaleźć się zbyt płytko, gdyż wtedy mógłby zostać poważnie uszkodzony przez zimowe sztormy, które naprawdę potrafią dać się we znaki. W końcu, po wnikliwej analizie podjęto decyzję i wybór padł na wybrzeże Xatt l-Aħmar na wyspie Gozo. Miejsce to jest bardzo dobrze znane większości nurków odwiedzających Maltę, gdyż to właśnie w tej okolicy znajdują się trzy niezwykle popularne, a nawet powiedziałbym legendarne wraki – prom pasażerski MV Karwela ze słynną na cały świat klatką schodową, a także MV Cominoland i MV Xlendi.

Skoro miejsce było już wytypowane, a statek przygotowany do wyprawy na dno morza, to nie pozostało nic innego, jak wybrać datę i przygotować się na Grande finale – zatopienie Hefajstosa! Poniedziałek 29 sierpnia 2022

96
WRAKI

roku – tego dnia w pobliżu miejsca całej operacji zgromadziły się prawdziwe tłumy, aby powitać nową atrakcję turystyczną i odprowadzić statek na miejsce przeznaczenia. Proces zatopienia tankowca przebiegł bez najmniejszych problemów. Przygotowaną jednostkę odholowano na pozycję, a następnie otwarto uprzednio przygotowane zawory, którymi woda wdarła się do wnętrza. Cały proces zatapiania trwał niespełna cztery godziny, a zakończył się zgodnie z planem – Hefajstos osiadł na dnie równo na stępce z dziobem skierowanym w stronę wyspy Gozo. Co ciekawe, w końcowej fazie, kiedy statek znikał pod taflą wody, wydawało się, że konstrukcja mocno przechyliła się na prawą burtę i przez kilka godzin wszyscy obawiali się, iż wrak ostatecznie zatonął, kładąc się na bok. Na szczęście te obawy okazały się nieuzasadnione.

Nurkowanie na wraku tankowca Hefajstos najważniejsze informacje:

By dostać się na wrak z brzegu, należy rozpocząć nurkowanie na wybrzeżu Xatt l-Ahmar w miejscu, gdzie jest drabinka do zejścia do wody. Następnie należy przepłynąć ok. 400 metrów (skuterem DPV trwa to niecałe 10 min). Wrak spoczywa na głębokości maksymalnej 47 metrów (dno rufy) i jest połączony z brzegiem poręczówką. Boja nawigacyjna z liną opustową jest zakotwiczona do dużego bloku, 15 metrów od prawej burty dziobu jednostki, zaś opustówka jest zamocowana na śródokręciu. Średnia głębokość na wraku wynosi 33 metry

97 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Marcin
Pawełczyk Hefajstos

Chociaż Hefajstosa można odwiedzić, zaczynając nurkowanie z brzegu, to moim zdaniem jednak najlepiej sprawdzi się nurkowanie z łodzi. Wszystko z uwagi na głębokość, na jakiej spoczywa wrak oraz dość znaczną odległość od linii brzegowej. Planując wizytę, warto przygotować się na więcej niż jedno nurkowanie. Hefajstos jest dużą i ciekawą jednostką, na której warto spędzić trochę czasu, aby dobrze ją poznać.

Ponieważ jako DIVERS24 mieliśmy tę przyjemność i przywilej być na miejscu i brać udział w całym procesie zatapiania, to wykonaliśmy również kilka nurkowań, aby sfotografować wrak i sprawdzić, jak ostatecznie spoczął na dnie. Następnie wróciłem po miesiącu, aby po -

nownie zanurkować na Hefajstosie i ku mojej radości zaobserwowałem, że wrak szybko znalazł nowych mieszkańców, którzy powoli zaczęli adaptować stalową konstrukcję do swoich potrzeb. Zwłaszcza okolice masztów i wyżej położonych miejsc, takich jak np. wyciągarki na dziobie, szczególnie upodobały sobie grupy niewielkich ryb. To zupełnie inne doświadczenie, kiedy nurkując na wraku, masz towarzystwo i widzisz, jak martwy obiekt zmienia się w żywy twór, który budują tysiące małych organizmów. Również widoczność na wraku znacznie się poprawiła. Szczególnie w przypadku wnętrz, gdzie osady zdążyły opaść i teraz wszystko widoczne jest jak na dłoni, zwłaszcza silnik, który zapewne w niedalekiej przyszłości znajdzie się na niejednej fotografii.

98
WRAKI
Langleur Lampedusa
Marc

tekst i zdjęcia: Paweł Żołynia

Esox lucius

Mieszkańcy podwodnej Polski

Jednym z czynników motywujących nurków, aby zanurzyć się właśnie w tym, a nie innym akwenie, jest z pewnością ilość podwodnego życia, którą ów zbiornik może się poszczycić.

Jestem przekonany, że bardzo często wraz z rozwojem i uzyskiwaniem kolejnych uprawnień nurkowych, powyższy aspekt staje się mniej istotny i schodzi na dalszy plan.

Jednak czy nie przyjemniej spędza się czas na nurkowaniu w towarzystwie podwodnych mieszkańców?

100
ŚRODOWISKO
101 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

Zanurzając się w polskich wodach, niezależnie czy jest to rzeka, jezioro czy morze, wielokrotnie nie oczekujemy żadnych fajerwerków, albo też nie wiemy czego się spodziewać i błędnie zakładamy, że będzie zimno, pusto i do domu daleko. Natura bywa jednak zaskakująca i często sprawia, że powyższe popularne w naszym środowisku zdanie, nijak ma się do rzeczywistości.

Z pewnością każdy z nas wiele razy słyszał pytanie – „tam w ogóle jest co oglądać?”, które padało z ust osób, którym podwodny świat polskich akwenów jest obcy, gdyż postrzegają go przez pryzmat tego, co widać z powierzchni lub swoich doświadczeń z nurkowań w cieplejszych za -

kątkach świata, gdzie życie jest bardziej bujne i barwne, a wody błękitne i przejrzyste. Nasze rodzime wody są bardziej wymagające i zasadniczo nie tętnią życiem aż w takim stopniu, jednak zdarza się i tak, szczególnie podczas nurkowań nocnych, że ilość i różnorodność wszelkich stworzeń jest niewyobrażalna.

Dla mnie, osoby, która uwiecznia podwodny świat za pomocą aparatu fotograficznego, spotkania na przykład z Esox lucius w otoczeniu powalonego drzewa, jest niczym innym, jak darem od losu, który trzeba przyjąć i należycie wykorzystać. Podobne doświadczenia miało wielu z nas. Często jest to pierwszy temat, który po wyj -

102
ŚRODOWISKO

ściu z wody pojawia się podczas rozmowy. Fotografowanie takich obiektów wymaga, delikatnie mówiąc, wielu zabiegów. Pod wodą to ja jestem gościem i niekoniecznie ów napotkany gospodarz akwenu, może życzyć sobie, aby utrwalać jego wizerunek i rozpowszechniać dalej np. w mediach społecznościowych. Jednak, jeżeli dopisze nam szczęście i spotkany okaz będzie w dobrym humorze oraz skory do pozowania, to oszałamiający efekt jest gwarantowany!

Widząc szczupaka, który jest słusznych rozmiarów i posiada na swoim ciele blizny po ugryzieniach ze strony większego osobnika, które dokumentują jego szlak bo -

jowy i odbyte starcia, w myślach zaczynam się zastanawiać, jak wielki musiał być napastnik i dlaczego się przede mną ukrywa? Dlaczego to właśnie jego nie jest dane mi uwiecznić na zdjęciu?

Dobrze jednak wiem, że nie można mieć wszystkiego i cieszy mnie każdy napotkany okaz. Zwłaszcza że w perspektywie ostatnich kilkunastu lat odwiedzania polskich akwenów, muszę ze smutkiem przyznać, iż te spotkania są coraz rzadsze. Dlatego każde jedno wywołuje uśmiechem na mojej twarzy.

103 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Paweł Żołynia Esox lucius
104
105 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Żołynia Esox lucius
Paweł

tekst:

El Naranjito

We wtorek trzynastego nie wchodź na pokład, nie oddalaj się od domu i nie zawieraj związku małżeńskiego – tak w prawie dosłownym tłumaczeniu brzmi popularne hiszpańskie przysłowie.

Niektórzy uważają, że wywodzi się ono z mitologii greckiej, według której Mars (po hiszpańsku Marte, a wtorek to Martes) reprezentuje boga wojny. Z kolei według innych tego dnia nastąpiło pomieszanie języków podczas budowy Wieży Babel. Niezależnie od tego, kto ma rację, przysłowie to odnosi się do najbardziej pechowego dnia, odpowiednika naszego piątku trzynastego.

106
WRAKI
Wrak SS Isla de la Gomera Joanna Kruk zdjęcia: Pedro Alonso Molina García
107 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

We wtorkową noc 13 kwietnia 1943 roku jedną milę od portu Cabo de Palos zatonął statek SS Isla de la Gomera. Jednak dziś wrak znany jest bardziej pod nazwą El Naranjito. Ta niewielka jednostka przewoziła ładunek pomarańczy a po hiszpańsku ten pyszny owoc to naranja i właśnie stąd wzięła się jego potoczna nazwa.

Statek został zbudowany w 1918 roku przez stocznię Echevarrieta i Larrinaga z Kadyksu i był drugą kon-strukcją z serii statków towarowych o nazwie „IR” (Gadir, Nadir, Amir, Ophir, Menhir i Agadir). SS Nadir miał historię zbliżoną do trajektorii Gadira, a jego budowę rozpoczęto bez kupca.

Pierwotnym zamierzeniem pochodzącego z Kraju Basków budowniczego Horacio Echevarrieta było sprzedanie go firmie żeglugowej z Kadyksu – Martínez Pinillos. Jednak z uwagi na wysokie wymagania finansowe transakcja nie doszła ostatecznie do skutku. Zarówno kontrahentowi z Kadyksu, jak i pewnej katalońskiej firmie, z którą budowniczy negocjował w tym samym czasie, tysiąc pięćset peset za tonę ładunku wydawało się przesadą. Oznaczało to bowiem, że łączna cena wyniesie blisko 1 milion peset. Ponieważ jednostki nie udało się sprzedać, to Echevarrietta postanowił wykorzystać statek do przewozu z Wielkiej Brytanii materiałów potrzebnych mu do budowy innych jednostek.

108
WRAKI

Tak jak wspomniałam wcześniej, El Nadir był niedużym statkiem i mierzył niespełna 52 metry długości oraz niecałe 8 metrów szerokości. Jednostka mogła przewozić ładunek o łącznej sumie do 665 ton. W 1926 roku statek został sprzedany firmie Maskor S.A., która zmieniła jego nazwę na SS Magurio, co w języku Basków oznacza smacznego ślimaka, a dokładnie jedną z jego odmian (z łac. Littorina Littorea). Firma Maskor należała do niedawno utworzonego monopolu naftowego CAMPSA, tak więc statek wraz z pozostałymi jednostkami z serii „IR” zaczął być używany jako tankowiec. Następnie w 1935 roku kupił go Juan Padrón Saavedra, budowniczy statków z Wysp Kanaryjskich, który przemianował jed -

nostkę na SS Isla de la Gomera, od nazwy jednej z wysp tego archipelagu, z przeznaczeniem do transportu kabotażowego.

13 kwietnia parowiec wyruszył z portu w Kartagenie z ładunkiem 15 skrzyń pomarańczy i zmierzał w kierunku Barcelony. Kiedy zbliżał się do Cabo de Palos, warunki pogodowe uległy znacznemu pogorszeniu. Załoga zmagała się z silnym wiatrem ze wschodu, a wysokie fale destabilizowały ładunek i poważnie utrudniały żeglugę. W pewnym momencie od strony sterburty na pokład wdarła się ogromna ilość wody. Dokładnie nie wiadomo czy powodem była fala, zderzenie z jakimś dużym

109 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Joanna Kruk El Naranjito

obiektem czy przemieszczenie się ładunku, który uderzył i zniszczył kadłub. Pewne jest jednak to, że w efekcie statek bardzo szybko zatonął, pozostawiając na wodzie tylko resztki drewnianego mostka i skrzynie z pomarańczami.

Tymczasem w miejscowości Cabo de Palos nikt nie był świadomy rozgrywającej się na morzu tragedii. Był to rok 1943 i w całej Europie trwała II wojna światowa, a do tego wszystko wydarzyło się wczesnym rankiem. Istniało też duże prawdopodobieństwo, że statek płynął się bez oświetlenia, aby nie pozostać niezauważonym.

Piętnastu członków załogi i trzech pasażerów usiłowało utrzymać się na powierzchni, łapiąc się pływających przedmiotów. Wśród rozbitków znajdowała się również jedna kobieta, żona szefa mechaników Manuela Espinosy i jej brat. Oboje znaleźli się na statku bez wiedzy kapitana. Podobno kobieta chciała zobaczyć Barcelonę. Pomimo złej pogody jednemu z marynarzy udało się dopłynąć do brzegu i zawiadomić ludzi o tragedii. Z Cabo de Palos natychmiast wyruszyła pomoc, ale były to zwykłe łodzie z wiosłami. Ludzie walczący o życie na morzu łapiąc się czegokolwiek, co unosiłoby się na powierzchni, rozproszyli się, co znacznie utrudniło ich po -

110
WRAKI

szukiwania. Czas upływał i rozbitków zaczęła dopadać hipotermia. W jej następstwie kobieta oraz jej brat zginęli. Więcej szczęścia mieli pozostali rozbitkowie, którym w Cabo de Palos udzielono pierwszej pomocy i następnie przewieziono do Kartageny w celu złożenia zeznań.

Kapitan SS Isla de la Gomera zrelacjonował wydarzenia, jakie miały miejsce w noc zatonięcia:

„Okręt wykonał nagły przechył i natychmiast zaczął tonąć od strony dziobu, a gdy znalazłem się na mostku ze sternikiem Valentínem L.G., miałem już tylko czas na złapanie

kamizelki ratunkowej. Wskoczyłem do wody, gdy statek zanurzył się już od mostka do dziobu. Zniknął w niecałą minutę. Zostałem w wodzie, łapiąc się pływających skrzyń z pomarańczami. Słyszałem głosy kilku członków załogi, którzy unosili się w pobliżu, trzymając się kolejnych pudeł. Dryfowaliśmy aż do rana, kiedy zabrał nas kuter rybacki i zawiózł do Cabo de Palos, gdzie byliśmy leczeni i wspomagani przez władze wybrzeża”.

W przeciągu kolejnych dni po tragedii plaże i zatoki Cabo de Palos wypełniały się pomarańczami, przypominając o niedawnej tragedii i jej ofiarach.

111 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Joanna Kruk El Naranjito

Wrak El Naranjito to z pewnością jedno z najlepszych miejsc nurkowych w Cabo de Palos. Znajduje się niedaleko od portu i spoczywa na piaszczystym dnie w pozycji nawigacyjnej. lWrak jest lekko przechylony na prawą burtę w kierunku ze wschodu na zachód. Dziób znajduje się na głębokości 27 metrów a rufa wraz ze śrubą do połowy zakopaną w dnie, opada na głębokość 44 metrów. Zejście odbywa się z wykorzystaniem opustówki, która jest umocowana do dziobu wraku i właśnie w tym miejscu rozpoczynamy nurkowanie. Przy dobrej widoczności już sama droga w dół jest doświadczeniem zapierającym dech w piersiach. Zanurzając się mamy bowiem możliwość podziwiania El Naranjito w całej jego okazałości.

Jest to niesamowity widok, który za każdym razem wprowadza mnie w cudowny nastrój i powoduje szybsze bicie serca. Nurkowanie można kontynuować po obu stronach wraku, docierając do głębszego obszaru w pobliżu rufy i śruby, który został skolonizowany przez gorgonie.

Po obejrzeniu rufy i pozrywanych przez lokalnych rybaków sieci możemy na chwilę zatrzymać się, aby podziwiać wnętrze wraku. Penetrując maszynownię, znajdziemy kocioł, silniki, uchwyty i rury. Swobodnie przepłyniemy również przez ładownię dziobową i rufową, gdyż obie są puste. Wynurzając się na pokład i kierując dalej w stronę najpłycej zanurzonej części wraku, możemy cieszyć się widokiem rozpraszającego się światła. Docierające pro -

112 WRAKI

mienie słoneczne oświetlają szkielet konstrukcji, wokół którego rozpościera się tylko niesamowity błękit Morza Śródziemnego tu i ówdzie przecinany przez masę przeróżnych gatunków ryb zamieszkujących okolice wraku.

Przy dobrej widoczności i braku prądów morskich zachęcam wszystkich do odpłynięcia na kilka metrów od dziobu statku. Widok, który ukaże się naszym oczom, jest po prostu fantastyczny, a oddalając się jeszcze bardziej, możemy podziwiać, jak cały wrak znika niczym we mgle, stając się prawdziwym statkiem-widmo.

Oprócz spektakularnego widoku, jaki stanowi sam wrak, uwagę przyciąga ogromna ilość morskich stworzeń, które zamieszkują jego wnętrze oraz najbliższą okolicę. Dziś El Naranjito jest przepiękną sztuczną rafą, która daje schronienie dużym ilościom graników, dentexów, ławicom leszczy, licznym ślimakom nagoskrzelnym, ogromnych rozmiarów murenom i kongerom, a nawet homarom. Wokół krążą też ławice małych ryb, które z kolei przyciągają liczne drapieżniki takie jak np. barakudy. W pobliżu często widuje się również samogłowy, z którymi spotkanie, z uwagi na ich rozmiar, należy do niezapomnianych przeżyć. Nachylenie wraku sprawia, że część dziobu jest oderwana od dna i służy jako idealne schronienie dla graników i innych dużych ryb, takich jak na przykład groupery.

El Naranjito jest najczęściej odwiedzanym wrakiem w Cabo de Palos. Częste prądy, termokliny, głębokość, a czasem słaba widoczność sprawiają jednak, że nie jest to dobre miejsce na nurkowanie dla początkujących lub nieprzeszkolonych nurków. Z kolei wrak jest wprost idealnym miejscem do nurkowań i szkoleń technicznych. Miejscowe bazy nurkowe zabierają tu również płetwo -

nurków rekreacyjnych, ale wymogiem jest posiadanie uprawnień co najmniej na poziomie Advanced Open Water Diver. Często też konieczne jest poprzedzające nurkowanie na mniejszej głębokości w celu weryfikacji umiejętności płetwonurka.

W Cabo de Palos jest kilka baz nurkowych, które bez problemu zabiorą Was na ten wyjątkowy wrak. Z własnego doświadczenia z całego serca polecam Islas Hormigas Club De Buceo.

Nota od autora: Niektóre źródła podają jako rok zatonięcia 1946. Artykuł ten opiera się na datach zawartych w publikacji Jorge Bañón Verdú „ Naufragios de Cabo de Palos ”.

113 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Joanna Kruk El Naranjito

tekst: Małgorzata Mileszczyk, Joanna Staniszewska, Enrique Aragón Núñez, Javier Rodríguez Pandozi, Andrea Sanz Catalá, zdjęcia: J.A. Arribas, J. Chias, Joanna Staniszewska Javier Rodríguez Pandozi

Punta Prima

Starożytny wrak u wybrzeży Balearów

Wspólny projekt połączył naukowców z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego oraz IBEAM, działającej na Balearach instytucji specjalizującej się w archeologii morskiej.

Przez okres minimum pięciu lat badacze będą odkrywać tajemnice statku, którego ostatni rejs zakończył się w zachodniej części Morza Śródziemnego, w okolicy malowniczej wyspy Formentery.

114
WRAKI
115 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Wstępne oględziny wraku nazwanego następnie Punta Prima (od znajdującego się w pobliżu klifu o tej nazwie u wybrzeży Formentery) © J. Chias, IBEAM, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

S

tarożytny wrak u wybrzeży Balearów zostanie następnie zakonserwowany pod wodą oraz – w myśl najlepszych standardów, upowszechnianych przez UNESCO – udostępniony do zwiedzania, także w formie wirtualnej.

Dramatis personae

Institut Balear d’Estudis en Arqueologia Marítima (w skrócie: IBEAM) to hiszpańska organizacja pozarządowa założona, aby odkrywać, badać, chronić, popularyzować i pracować nad najlepszymi metodami udostępnienia podwodnego dziedzictwa kulturowego Balearów (archipelag na Morzu Śródziemnym, terytorialnie należący do Hiszpanii). Podczas systematycznej inwentaryzacji stanowisk podwodnych nurkowie-archeolodzy z IBEAM odkryli zachowane fragmenty kadłuba starożytnego statku oraz luźno zalegające na dnie zabytki sugerujące

ciekawe datowanie. Podjęto decyzję o rozpoczęciu badań, także ze wzglądu na wyjątkowe narażenie wraku na zniszczenia. Nie było czasu do stracenia. Opracowano wstępny plan działania i zaproszono do współpracy archeologów podwodnych z Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego. Podczas 4th Warsaw Seminar on Underwater Archaeology w listopadzie 2021 roku wygłoszony został referat prezentujący problemy badawcze i założenia hiszpańsko-polskiego zespołu. Punta Prima Project ruszył pełną parą!

Tajemnice mniej znanej wyspy archipelagu Niedaleko od pulsującej nocnym życiem Ibizy znajduje się jej mniejsza i spokojniejsza sąsiadka – Formentera. To właśnie w pobliżu jej wybrzeży, na 24 metrach głębokości, spoczywa na (a głównie w) morskim dnie wrak, który od pobliskiego klifu został nazwany „Punta Prima”. Do je -

116
WRAKI
Andrea Sanz Catalá (IBEAM) dokumentująca ołowiany fragment kotwicy, aktualnie zdeponowany w Museo Arqueológico de Ibiza y Formentera (MAEF), © J. Rodriguez, IBEAM, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

go odkrycia doszło w 2018 roku, kiedy badacze zrzeszeni w IBEAM pracowali nad stworzeniem katalogu podwodnych stanowisk archeologicznych wokół wyspy. Oprócz pozostałości kadłuba antycznego statku znaleziono również elementy jego ładunku, m.in. amfory, ołowiany fragment kotwicy i kamień młyński. Według wstępnych szacunków starożytny wrak u wybrzeży Balearów pochodzi z II wieku p.n.e. W maju 2022 roku udało się wspólnie zorganizować pierwszą podwodną kampanię, mającą na celu szersze rozpoznanie stanowiska i uszczegółowienie strategii na kolejne sezony badawcze.

Niespokojne życie podwodnych zabytków Wrak, zlokalizowany niezbyt głęboko, w ciepłych wodach Morza Śródziemnego, narażony jest na często w takich warunkach występujące zagrożenia. Spowodowane prądami wodnymi i działalnością ludzką ruchy dna prowadzą do odsłonięcia wrażliwego materiału, co naraża zabytki na zniszczenia. W tym miejscu warto wspomnieć, że te zabytki organiczne, w tym drewniane, niezwykle rzadko zachowują się na stanowiskach archeologicznych. Dzięki specyfice środowiska to właśnie pod wodą spotykamy je najczęściej. Stopień ich zachowania zależy jednak od wielu czynników – woda niszczy zabytki na swój sposób, przesycając komórki drewna. Z tego powodu niekontrolowane wysuszenie tzw. „mokrego drewna archeologicznego” prowadzi do jego natychmiastowej deformacji. Degradacji sprzyja obecność niektórych pierwiastków (w tym tlenu), zabytki mogą też uszkodzić same tylko mechaniczne ruchy fal. Spustoszenie sieją także organizmy żywe, a wśród nich najsłynniejszy – świdrak okrętowiec. Ten żywiący się celulozą małż posila się materiałami, które dla archeologów są bezcenne, a na jego drodze stoją nieliczne tylko bariery – w tym stopień zasolenia zbiorników (im mniej soli, tym mniej

świdraka). Nie występuje właściwie w wodach śródlądowych, jest bardzo nieliczny w mniej słonym Morzu Bałtyckim (chociaż jego liczebność zwiększa się). W Morzu Śródziemnym w obronie wraków stają jedynie osady denne, takie jak piasek czy muł – im bardziej zbite, tym lepszą barierę stanowią dla świdraka. Znaczy to jednak także, że archeolodzy bardzo rzadko znajdują zachowane fragmenty antycznych statków w tym regionie – zwykle głęboko w dnie, ewentualnie pod szczelną warstwą ładunku czy kamieni balastowych. I tu leży wrak pogrzebany! Punta Prima to dla tego regionu znalezisko na skalę słynnego Mazzarón 2 (chociaż przed nami jeszcze ocena stanu i stopnia zachowania konstrukcji kadłuba). To nie wszystko. Ze względu na położenie w pobliżu atrakcyjnych turystycznie terenów starożytny wrak u wybrzeży Balearów jest w dodatkowym niebezpieczeństwie. Jak wykazały prowadzone przez IBEAM okresowe inspekcje, od chwili odkrycia wiele z wcześniej zaobserwowanych przedmiotów zniknęło ze stanowiska. Na szczęście, archeolodzy mają kilka pomysłów, jak zadbać o podwodne dziedzictwo kulturowe w tym rejonie.

Starożytny wrak i jego ładunek

Starożytny wrak u wybrzeży Balearów został wstępnie wydatowany na II wiek p.n.e. na podstawie zalegających na powierzchni dna fragmentów amfor. Stanowisko jest z całą pewnością bardzo interesujące z punktu widzenia badań nad historią Balearów w okresie, kiedy punicki ośrodek na Ibizie (Rzymianom znany jako Ebusus) był wciąż aktywny handlowo. Promień jego zasięgu ograniczył się prawdopodobnie głównie do wysp archipelagu, najpewniej z uwagi na wzrastający nacisk handlu rzymskiego w rejonie Półwyspu Iberyjskiego. Podobnie datowane wraki znane są zarówno z okolic wysp jak i wybrzeża dzisiejszej Hiszpanii. Wszystkie zawiera -

117 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Małgorzata Mileszczyk... Punta Prima

ją amfory italskie – jednak w różnej proporcji. W niektórych znajdujemy ładunek złożony głównie lub całkowicie z tych naczyń, ale są także takie, gdzie italskie amfory są w wyraźnej mniejszości, w porównaniu z zabytkami pochodzenia punickiego. Na tym polu celem badaczy jest umiejętne wyczytanie z wraku Punta Prima, a zwłaszcza tego, co przewoził, informacji dotyczących funkcjonowania szlaków handlowych w okresie poprzedzającym bezpośrednio dominację Rzymian.

Świadectwo przemian w szkutnictwie morskim w II wieku p.n.e. Zachowane fragmenty kadłubów starożytnych statków są także zapisem zmian, jakie zachodziły w myśli szkutniczej. Taka przemiana miała miejsce m.in. w okresie

Dr Enrique Aragón Núñez, kierownik projektu (IBEAM), podczas dokumentacji rysunkowej charakterystycznych fragmentów amfor, © J. Staniszewska, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

zbliżonym do politycznej transformacji Republiki Rzymskiej w Imperium. Wcześniejsze statki morskie (charakteryzujące się m.in. „wysoką” stępką), wyewoluowały w płaskodenne jednostki z elementami konstrukcyjnymi połączonymi metalowymi gwoździami. Akademicy twierdzą, że ta zmiana zaszła między I wiekiem p.n.e. i II wiekiem n.e. Dysponujemy jednak zbyt nielicznymi danymi, aby ustalić, co spowodowało modyfikacje. Wiadomo jednak, że wyspecjalizowanie statków morskich było jednym z aspektów, które umożliwiły Rzymianom ekspansję na cały basen Morza Śródziemnego. Wspomniane wcześniej rozpoznane i przebadane wraki datowane na II wiek p.n.e. stanowią bazę porównawczą dla badań nad szczątkami kadłuba wraku Punta Prima – pochodzeniem budulca (statki były konstruowane z drewna z różnych lokalizacji i gatunków) i ewentualnymi naprawami, które mogą dodać więcej informacji do chronologii i „biografii” wraku. Badania archeologiczne stanowiska Punta Prima mają zatem dwa główne cele: określenie zakresu zmian w architekturze okrętowej oraz roli Balearów w kontaktach kulturowych i handlowych w II wieku p.n.e.

Archeologiczna „majówka” na Balearach

Zaraz po długim weekendzie, zamiast grillować z rodzinami i przyjaciółmi, archeolożki związane z Underwater Expedition Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego wyruszyły na Baleary, aby połączyć siły z badaczami z IBEAM i przeprowadzić wstępne badania terenowe. Podczas pracowitego tygodnia zespół podjął się oceny stanu zachowania stanowiska oraz jego systematycznej inwentaryzacji z użyciem podwodnego GPS. Nurkowania prowadzono z łodzi, z użyciem mieszaniny oddechowej wzbogaconej o dodatkowy tlen – nitroxu, który pozwala na dłuższą pracę na niewielkich głębokościach. Dokładnie zadokumentowano wszystkie zabyt-

118
WRAKI

ki luźno zalegające na dnie. Kilka charakterystycznych fragmentów wydobyto w celu dokładnego opracowania. Oceniono także stan zniszczeń elementów drewnianych i układ osadów dennych porównując je z pierwszymi wizytami IBEAM na wraku. Niestety, oprócz wzmiankowanego już ubytku w materiale ruchomym, zaobserwowano także znaczną degradację fragmentów kadłuba. Zostały one umiejętnie zabezpieczone niewielkimi drucikami, a następnie przykryte specjalistyczną włókniną oraz workami z piaskiem. W tym stanie oczekują kolejnego etapu badań.

Archeolodzy powrócą na stanowisko jesienią. Uzyskany przez kierownika projektu, dr Enrique Aragóna, grant badawczy World Wood Day Foundation pozwoli na dalsze

zabezpieczenie drewna oraz pozyskanie prób do badań laboratoryjnych, które pozwolą określić gatunek drewna i jego pochodzenie oraz uściślić chronologię wraku.

Podwodna konserwacja, edukacja i świadomy dostęp Oprócz przebadania stanowiska i ustanowienia jego prawnej ochrony, badacze zrzeszeni w ramach przedsięwzięcia „Punta Prima Project” kładą także nacisk na prowadzenie działań edukacyjnych przez prezentację walorów podwodnego dziedzictwa kulturowego i możliwości włączenia go w zrównoważony rozwój wyspy. W ramach doraźnych zabezpieczeń, uwzględniających zarówno zagrożenie ze strony człowieka jak i natury, planowane jest wydobycie i zakon -

119 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Małgorzata Mileszczyk... Punta Prima
Fragment naczynia datowanego na ok. II wiek p.n.e., odnalezionego na wraku Punta Prima podczas kampanii w maju 2022, © J. Staniszewska, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

serwowanie zabytków ruchomych oraz wzmocnienie elementów drewnianych i osłonięcie wraku pod wodą. Jest to trudna sztuka podwodnej konserwacji „ in situ ”, czyli w miejscu zalegania. Z kolei długofalową inwestycją w ochronę podwodnego dziedzictwa kulturowego Formentery będzie seria warsztatów ukierunkowana na podniesienie świadomości jego znaczenia wśród dzieci i młodzieży oraz poszerzanie wiedzy i rozwijanie wrażliwości na wspólne dziedzictwo osób dorosłych. Odpowiednio dostosowane zajęcia dedykowane będą kilku różnym grupom: uczniom, studentom i nurkom rekreacyjnym. Oprócz lekcji w miejscowych szkołach planowane są także wizyty na wraku i „na zapleczu” działającej misji archeologicznej. Poprzez współpracę nawiązaną z lokalnymi władzami samorządowymi, szkołami, służbami mundurowymi i miejscowymi przedsiębiorcami projekt propaguje budowanie świadomego i zrównoważonego modelu turystyki i zaangażowanie społeczności

lokalnej w ochronę podwodnego dziedzictwa kulturowego. Badacze z obu jednostek mają doświadczenie w działaniach edukacyjnych, czego dowodem są cieszące się powodzeniem warsztaty i obozy nurkowe prowadzone przez zespół z Hiszpanii oraz praktyka popularyzatorska archeologów z UW. Ponadto, w ramach projektu opracowany zostanie innowacyjny naukowy model zaangażowania lokalnych społeczności w ochronę konkretnego podwodnego stanowiska archeologicznego, bazujący na badaniach statystycznych i jakościowych przeprowadzonych wśród mieszkańców wyspy podczas wywiadów i działań popularyzatorskich. Prawdziwa ochrona dziedzictwa kulturowego może zostać osiągnięta jedynie przez świadomą współpracę i zaangażowanie wszystkich potencjalnych interesariuszy, które może przyjąć różne formy. Niezbędne w tym procesie jest udostępnienie stanowisk podwodnych, zarówno bezpośrednie (np. nurkom, dzięki współpracy zaangażowanych cen -

120
WRAKI
Część zespołu badawczego Punta Prima Project (na łodzi – Javier Rodríguez Pandozi i Andrea Sanz Catalá z IBEAM, w wodzie – Joanna Staniszewska z WA UW) podczas kampanii w maju 2022, © J.A. Arribas, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

trów nurkowych) jak i pośrednie (np. przez model fotogrametryczny czy nagrania wideo prezentowane w jednostkach samorządu terytorialnego, centrach kultury, szkołach), podobnie jak budowanie wiedzy i wrażliwości ich „użytkowników”. Wszystko to w myśl Konwencji o ochronie podwodnego dziedzictwa kulturowego UNESCO 2001. Współpraca z badaczami z Hiszpanii przy budowaniu modelu zaangażowania społeczności lokalnych w badania i ochronę dziedzictwa pomoże archeologom z Uniwersytetu Warszawskiego opracować strategię, którą będzie można dostosować do kolejnych projektów, w tym prowadzonych na terenie Polski. Wieloletnia współpraca z nurkami rekreacyjnymi (studium podyplomowe „Archeologia Podwodna”, współdziałanie z zaprzyjaźnionymi centrami i bazami nurkowymi) oraz prowadzone licznymi kanałami popularyzacja i edukacja pokazały, że droga do ochrony podwodnego dziedzictwa kulturowego prowadzi przez

zaangażowanie. Mamy wśród absolwentów grono stałych współpracowników i przyjaciół, którzy są na to dowodem!

Już wkrótce zapraszamy do przeczytania artykułu pt. Punta Prima Project: In Situ Preservation of an Early Roman Shipwreck Near Formentera Island (Spain). An Educational Experience autorstwa Enrique Aragona, Małgorzaty Mileszczyk, Javier Rodrígueza i Joanny Staniszewskiej w III tomie serii “Światowita ” (czasopismo Wydziału Archeologii Uniwersytetu Warszawskiego) „ Archaeology: Just Add Water ”.

Zapraszamy także do śledzenia strony Punta Prima Project na Facebooku!

Przedruk z portalu

121 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Mileszczyk... Punta Prima
Małgorzata
Systematyczne poszukiwania luźnych zabytków prowadzone na stanowisku Punta Prima. Znaleziska zostały następnie zadokumentowane fotograficznie i namierzone. Inwentaryzację prowadzą Joanna Staniszewska i Małgorzata Mileszczyk z WA UW, © J.A. Arribas, opublikowano na licencji CC BY-NC-SA 4.0

tekst: Marc Langleur zdjęcia: Marc Langleur, Bruno Gaidan, Rocco Canella

tłumaczenie: Tomasz Andrukajtis

Lampedusa

Ekspedycja badawcza

Każdego roku na całym świecie odkrywanych jest wiele nowych wraków. Techniki poszukiwania, badania i dokumentowania stale się rozwijają, a urządzenia takie jak sonar czy GPS stały się niezbędnym wyposażeniem każdej łodzi używanej do poszukiwań.

Czy przez to same poszukiwania są dziś łatwiejsze? Ciężko to jednoznacznie powiedzieć... A gdzie się udać, aby odkryć nowe podwodne terytoria? Kilka spotkań, pojawia się okazja i zapada decyzja – ruszamy na Lampedusę! Cóż za zabawny kierunek! Jednak jakież odkrycia! Pomijając aspekt geopolityczny, pozbyliśmy się uprzedzeń i daliśmy się ponieść nowej przygodzie!

122
WYPRAWY
123 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

L ampedusa to mała włoska wyspa o powierzchni 20 km2, usytuowana na Morzu Śródziemnym na południe od Sycylii i nieopodal libijskiego (290 km) i tunezyjskiego (ok. 100 km) wybrzeża. Poza sezonem ten skrawek ziemi zamieszkuje zaledwie 7 tys. osób, natomiast w sezonie liczba do urasta do niebotycznych rozmiarów i od maja do listopada przewija się tu ok. 200-300 tys. turystów! Badania archeologiczne prowadzone na wyspie wykazały ślady osadnictwa greckiego, rzymskiego i muzułmańskiego, a co ciekawe, wyspa pozostawała prawie niezamieszkana aż do 1843 roku. Wówczas król Ferdynand II Burbon wysłał tam kapitana fregaty i oddział wojskowy.

W 1872 roku Lampedusa stała się wyspą-więzieniem, a następnie podczas II wojny światowej została przekształcona w twierdzę wojskową. Jest to szczegół, który będzie nas interesował nieco bardziej w niedalekiej przyszłości. To właśnie w czasie wspomnianego konflik-

tu wyspa była mocno bombardowana przez aliantów, kiedy prowadzili oni akcję lądowania na Sycylii (operacja Husky). Wraz z końcem lat 80. XX wieku wyspa stała się popularnym ośrodkiem turystycznym słynącym z plaż i luźnego stylu życia.

Kiedy wysiadamy z promu, nasz gospodarz Rocco czeka na nas z wielkim uśmiechem, a samo powitanie jest bardzo jowialne „benvenuto”! Następnie zabiera nas bezpośrednio do centrum nurkowego, gdzie możemy wyładować cały nasz sprzęt. Szybko ustalamy „plan ataku”, a następnie przygotowujemy cały sprzęt potrzebny do naszego jutrzejszego nurkowania.

Rocco ma 36 lat i jest lokalnym instruktorem nurkowania, który jest bardzo świadomy potrzeby ochrony obszarów morskich. Centrum nurkowe Pelagos 2.0 Diving Center Lampedusa zostało założone w 1998 roku przez Simone d’Ippolito. Z kolei Rocco dołączył do zespołu

124
WYPRAWY

i został partnerem Simone w 2015 roku. Jego intencją było wprowadzenie nowości i powiewu życia. W tym celu przygotował zbilansowaną ofertę nurkową, w której oprócz nurkowań rekreacyjnych pojawiły się nurkowania techniczne oraz na obiegu zamkniętym.

Naszym pierwszym celem jest już zbadany i udokumentowany wrak Marin Sanudo, który spoczywa na morskim dnie oddalony o 23 mile od brzegu. Choć wyruszamy bardzo wcześnie, to słońce jest już dobrze rozgrzane i dzień zapowiada się bardzo pięknie. Humory nam dopisują i trudno się dziwić! W końcu wybieramy się nurkować na wraku z czasów II wojny światowej, na którym nadal znajduje się cały sprzęt wojskowy. W końcu docieramy na miejsce. Boja rzucona z pokładu naszej łodzi wesoło kołysze się na wodzie, a około 75 metrów niżej znajduje się cel naszego nurkowania. Morze jest bardzo spokojne i jak okiem sięgnąć na jego powierzchni nie można dostrzec nawet jednej zmarszczki.

Budowę Marin Sanudo rozpoczęto w czerwcu 1925 roku, w stoczni Triestino di Monfalcone, a ukończono i jednostkę oddano do użytku w 1926 roku. Po kryzysie z 1929 roku, w 1937 roku statek zostanie przejęty przez Lloyd Triestino. Marin Sanudo mierzył 120 metrów długości i 17 metrów szerokości, a napędzany był 6-cylindrowym silnikiem Diesla B&W o mocy 2500 KM. Ciekawym detalem było to, że statek posiadał trzynaście wciągarek ładunkowych o dużej wydajności.

Pod koniec dnia, 4 marca 1942 roku, Marin Sanudo wyszedł z portu w Trapani i rozpoczął rejs do Trypolisu, eskortowany przez torpedowce Cigno i Racione. Na pokładzie znajdowało się łącznie 220 członków załogi oraz żołnierze zmierzający do Libii, a także ładunek zaopatrzenia dla sił niemieckich operujących w Afryce Północnej: części zamienne i silniki lotnicze, pojazdy opancerzone, ciężarówki, działa przeciwpancerne, motocykle, buty, hełmy oraz według niektórych

125 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Marc Langleur Lampedusa

źródeł dwumiesięczny żołd dla 44 tysięcy żołnierzy Afrika Korps...

Rankiem następnego dnia konwój został dostrzeżony przez brytyjski okręt podwodny P 31 (HMS Uproar), który wykonywał misję obserwacyjną u wybrzeży Lampedusy. Po zidentyfikowaniu celu brytyjski dowódca podjął decyzję o zaatakowaniu frachtowca salwą czterech torped. Trzy trafiły w cel, dosięgając lewą burtę Marin Sanudo. Eksplozje wzbiły w niebo ogromne kolumny wody, a statek zaczął gwałtownie tonąć. Okręty eskortujące konwój rozpoczęły pościg za P 31. Chociaż zrzucono ładunki głębinowe, to jednak przeciwnik został ledwie draśnięty. Po nieudanej pogoni oba torpedowce zebrały rozbitków z Marin Sanudo, a cała akcja ratunkowa trwa -

ła około dwóch godzin. Ostatecznie udało się uratować 165 osób.

Wrak SS Marin Sanudo został zlokalizowany w marcu 2002 roku przez zespół brytyjskich i maltańskich nurków. Następnie w 2005 roku przeprowadzono kolejną ekspedycję, tym razem włoską, w celu dokładnego udokumentowania i sfotografowania wraku. Brak jakichkolwiek informacji na ten temat i wydaje się, że od tego czasu nikt więcej nie nurkował na tym wraku. Dlatego uznaliśmy, że nadszedł właściwy czas, aby zobaczyć tego giganta na własne oczy!

Chlup! Po okolicy rozległ się charakterystyczny plusk towarzyszący wejściu nurka do wody z łodzi. Nie tracimy

126
WYPRAWY

czasu i zanurzamy się jak najszybciej w kierunku tej jaskini Ali-Baby. Pierwsza obraz, jaki pojawia się po dotarciu na miejsce, to ogromna skrzynia, której zawartość została wysypana. Wszystko znajduje się do góry nogami. Blachy są poskręcane i poszarpane. Wyraźnie widać gwałtowność i wielką moc, jaka towarzyszyła zatonięciu. Rufa jest wciąż na swoim miejscu razem z wielką śrubą napędową. Z kolei ładownie nadal wypełnione są przeróżnymi materiałami. Wyraźnie widać ślady po przewróconym czołgu i muszę przyznać, że taki widok naprawdę robi wrażenie. Koła ciężarówek są porozrzucane po dnie. Gdzieś w pobliżu na pewno są również pozostałości samej ciężarówki, której kierownicę doskonale widać nieopodal. Skrzynki po amunicji, pociski... wszędzie, gdzie się tylko nie spojrzy, zalega mnóstwo przedmiotów, któ -

re nie zawsze są możliwe do zidentyfikowania. Jednak jedno jest pewne – moglibyśmy siedzieć tutaj godzinami! Wrak Marin Sanudo jest długi (120 m) i podczas eksploracji nieocenione okazały się skutery DPV, które pozwalają nam zaoszczędzić sporo czasu przy badaniu tak dużego obiektu. Robimy przejście w kierunku śruby napędowej. Widok jest doprawdy majestatyczny. W końcu przychodzi pora na ostatnie okrążenie nad główną ładownią, najlepiej zachowaną ze wszystkich. Wracamy na powierzchnię, zabierając ze sobą niezliczoną ilość obrazów, które wyryły się w naszych głowach podczas tego nurkowania. W drodze powrotnej pojawia się również refleksja o marynarzach, którzy stracili życie 5 marca 1942 roku.

127 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Marc Langleur Lampedusa
128 WYPRAWY
129 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Langleur Lampedusa
Marc

W poszukiwaniu samolotu

Jako kolejny etap naszego pobytu na Lampedusie Rocco proponuje udanie się na poszukiwania samolotu zestrzelonego podczas II wojny światowej. Jest to Bristol Beaufighter, który miałby spoczywać na głębokości około 65-70 metrów, w pobliżu małej wysepki Linosa. Korzystając z małego RIB-ax w około godzinę docieramy do miejsca znanego jako Secchitella. Po wejściu do wody od razu kierujemy się na dno do miejsca, gdzie powinien na nas czekać wraku... Tymczasem nasze komputery pokazują 68 m, a dookoła tylko piasek jak okiem sięgnąć. Widoczność jest raczej dobra, ale po ponad 12 minutach poszukiwań nadal nie znaleźliśmy wraku ani nawet najmniejszego kawałka złomu. Patrzymy chwilę na siebie

i podejmujemy decyzję o powrocie na powierzchnię. Wybieramy lekko krajoznawczą trasę i na głębokości ok. 60 m trafiamy na starożytną kotwicę. Cóż, nie jest to wrak samolotu, ale przynajmniej dokonujemy jakiegoś odkrycia! Dzień nie będzie stracony! Stopniowo wynurzamy się, opływając cały teren. Okolica jest dosyć okazała i malownicza. Są tu skalne kaniony, którymi podążamy, odnajdując bogatą i wszechobecną faunę i florę. Są groupery, ślimaki i wiele innych morskich stworzeń, prawdziwy festiwal barw i kształtów. Po dotarciu na wysepkę robimy przerwę na lunch, podczas której Rocco udał się do miejscowych rybaków, aby zasięgnąć języka co do lokalizacji wraku samolotu. Później wróci tu po naszym wyjeździe i w końcu znajdzie nieuchwytny dla nas wrak!

130
WYPRAWY

Kolejne nurkowanie prowadzi nas w zupełnie nieznany punkt. Kierujemy się zgodnie ze wskazówkami lokalnych rybaków, którzy regularnie zaczepiają w tym miejscu o coś swoje sieci, a czasem nawet wyławiają kawałki metalu. Czeka nas kolejne głębokie nurkowanie, ponieważ dno w tym miejscu opada na głębokość 75 metrów. Obraz z sonaru jest dobrze widoczny i trzeba przyznać, że wrak wygląda imponująco. Kończymy przygotowania do zanurzenia i Rocco oraz Fred wchodzą do wody jako pierwsi, a Bruno i ja zaraz po nich. Wejście do wody odbywa się bez problemów, a po przeprowadzeniu tradycyjnego wzajemnego sprawdzenia sprzętu, kierujemy się w stronę naszych towarzyszy. Na dnie nie wierzymy własnym oczom. Wielki wrak, który leży na burcie, ze śru -

bą napędową sterczącą w toni – to pierwszy widok, jaki dociera do naszych oczu. Bez dwóch zdań jest to frachtowiec. Żurawiki są na miejscu, ale już bez łodzi ratunkowych. Ewidentny znak, że załoga, a przynajmniej jej część, zdołała uciec przed nadciągającą katastrofą. Kontynuujemy nurkowanie wzdłuż wraku, a po drodze natrafiamy na kilka grouperów.

Wielkie ładownie są do połowy zgniecione. Zapewne zapadły się pod ciężarem kadłuba, bo nigdzie nie ma śladu po uderzeniu torpedy. Może to był atak lotniczy? Bruno zakrada się do jednej z ładowni w poszukiwaniu wskazówek, ale jest ona wypełniona błotem i dalsza eksploracja jest trudna, a wręcz niebezpieczna. Dlatego odpuszcza -

131 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Langleur Lampedusa
Marc

my i kierujemy się teraz w stronę rufy, która wpadła nam w oko od razu po zejściu na wrak. Nie wiem czemu, ale widok ogromnego steru i śruby napędowej zawsze robi wrażenie. Wspaniała maszyneria, która już nigdy nie będzie w stanie napędzać tej ogromnej masy metalu. Ten widok przywodzi mi na myśl ranne lub umierające dzikie zwierzę. Chociaż jego czas dobiegł końca, to zachwyca swoim pięknem do ostatnich chwil. Cały wrak pokryty jest gąbkami i otoczony mnóstwem ryb. Zauważamy, że Rocco i Fred zaczynają się wynurzać i wiemy, że to najwyższa pora, aby do nich dołączyć. Jeszcze tylko ostatnie spojrzenie w dół, gdzie powoli znika sylwetka tego kolosa. Naprawdę imponujący widok! Uczucia towarzyszące takiemu nurkowaniu są wyjątkowe. Właśnie odkryliśmy zupełnie nowy wrak i jesteśmy pierwszymi nurkami, którzy go eksplorowali. To magiczny moment, który wspólnie celebrujemy.

Stało się. Przyszedł czas na ostatnie nurkowanie w ramach naszego pobytu. Podobnie jak w przypadku poprzednich wypadów, dotarcie łodzią na miejsce zajmuje prawie dwie godziny. Mamy mnóstwo czasu na sprawdzenie sprzętu i skontrolowanie wszystkiego, na dyskusje, na drzemkę oraz na marzenia o niezwykłych odkryciach, które czekają na nas pod powierzchnią wody. Obroty silnika spadają, łódź zwalnia, zbliżamy się. Simone, kapitan sprawdza echosondę i gps, a następnie wyłącza silnik. Jesteśmy na miejscu. Prosiak leci do wody, a lina opustowa mknie na pełnej prędkości przez dobrą chwilę, zanim w końcu zatrzymuje się na dnie. Nareszcie pora wejść do wody, bo niecierpliwość stała się już wyczuwalna. Tym razem morze jest nieco bardziej wzburzone niż w poprzednich dniach. Dzień wcześniej mocno wiało i Rocco nawet wahał się co do tego wypadu oraz ostrzegał nas, że będzie nami nieco szarpało pod

132
WYPRAWY

wodą. Nieważne, jesteśmy tutaj i nic nas nie zatrzyma! Po wejściu do wody okazuje się, że jednak nie ma prądu, a po kilku metrach widoczność jest doskonała. Dopiero w głębszych partiach nieco się pogorszy. Tu i ówdzie pojawia się cień, upiorny, nierealny. Piękny wrak łodzi dobrze osadzony na stępce odnajdujemy na głębokości 75 m. Frachtowiec a priori, z masztami ładunkowymi znajdującymi się wciąż na swoim miejscu. Nasze zaskoczenie jest znaczne. Mostek jest doskonale widoczny. Podniecenie sięga zenitu, ponieważ doskonale wiemy, że po raz kolejny jesteśmy pierwszymi, którzy eksplorują ten nieznany wrak. Statek jest skromnych rozmiarów, gdyż mierzy około 70 m długości, ale widok jest doprawdy wspaniały, ponieważ całość jest fantastycznie zachowana. Eksplorujemy go przez 35 minut. Jest to „rozsądny” czas, jaki sobie zaplanowaliśmy. Podnoszę głowę i… to niesamowite, dostrzegam blask słońca docierający z po -

wierzchni! Ryby z gatunku Anthias opanowały statek ze wszystkich stron. Nurkując po zakamarkach wraku razem z Bruno, mówię sobie, że mamy cholerną szansę zakończyć pobyt na takim odkryciu. Niestety w pewnym momencie Bruno daje mi znać, że ma problem ze skuterem DPV. Kiepsko się składa, ponieważ jesteśmy po przeciwnym końcu wraku! Cóż, po wynurzeniu powrót na łódź będzie nieco bardziej akrobatyczny niż zwykle. Na powierzchni Frederic zachwyca się wrakiem – „wygląda jak obraz!” Wszyscy są zachwyceni tym, co udało nam się zobaczyć.

Podczas naszej ekspedycji doświadczyliśmy nadzwyczajnego przyjęcia i organizacji, jak również wyjątkowych warunków pogodowych, czystej i ciepłej wody: 22°C na dnie! To, co było jednak całkowicie wyjątkowe, to nurkowanie na mało znanych i dziewiczych wrakach. Bycie

133 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Marc Langleur Lampedusa

pierwszym nurkiem na wraku dostarcza rzadkich i ciężkich do opisania emocji. Jest to przywilej, który zna dziś niewielu nurków. Osobiście jestem nieco sfrustrowany. Jest to jednak pozytywny rodzaj frustracji, który przeobraża się w siłę napędową. Oczywiście chodzi o to, że nie mogłem spędzić więcej czasu na każdym z wraków. Gdybym miał wybrać najmilsze wspomnienie z całej wyprawy, to byłby to z pewnością ten wrak, który spoczywał na burcie, z przewróconym pojazdem pancernym w ładowni.

Bez wątpienia wody wokół Lampedusy to kolejny cel z ogromnym potencjałem do przyszłych odkryć. Nie mniej niż 40 wraków nadal czeka na swoje odkrycie i udokumentowanie. Wśród nich jest nawet wrak okrętu podwodnego, niestety znajduje się trochę za blisko libijskiego wybrzeża..

Podziękowania dla:

134
WYPRAWY
Rocco Canella Simone d’Ippolito i całego zespołu Pelagos Diving Center Lampedusa. Frederic Swierczynski, Bruno Gaidan oraz BigBlue Dive Lights.
135 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Techniczna Konferencja Nurkowa oraz targi wielu istotnych marek i firm, które chcesz zobaczyć. Jedno z największych międzynarodowych wydarzeń organizowanych przez nurków i dla nurków. 26-27.11.2022 KUP BILET JUŻ DZIŚ www.baltictech.com ZAPRASZAMY PO PROSTU NIE MOŻESZ TEGO PRZEGAPIĆ Najlepsi prelegenci, rozmowy o nurkowaniu, prelekcje, wymiana doświadczeń i spotkania z innymi nurkami. Nowa lokalizacja: Biblioteka Główna Akademii Marynarki Wojennej, ul. inż. J. Śmidowicza 69, 81-127 Gdynia Gdynia

tekst i zdjęcia: Małgorzata Sobońska-Szylińska

Rekiny wielorybie

Podwodne party z największą rybą świata

Czytając nagłówki w tegorocznej lipcowej prasie, można wręcz umrzeć ze strachu. Goniący za sensacją dziennikarze robią wszystko, by rozpalić ogień emocji u czytelników. Znów jest moda na straszenie rekinami.

136
ŚRODOWISKO
137 Divers24_________ nr 21, listopad 2022

Wystarczy, że zdarzy się jeden wypadek śmiertelny z udziałem tego drapieżnika, a już media prześcigają się w clickbaitowych nagłówkach…

„Egipt. Atak rekina w pobliżu Hurghady. Nie żyje 68 latka.”

„Znowu atak rekina w Egipcie. Turystka nie żyje.”

„Drugi atak rekina w egipskim kurorcie. Ofiarą Rumunka.”

„Nad Morzem Czerwonym dwie kobiety zginęły w wyniku ataku rekinów. Na Florydzie 17 latka ledwo uszła z życiem i jest ciężko ranna.”

„Hiszpania. Zamknięte plaże w Barcelonie. W rejonie pojawiły się rekiny. Nie widziano ich tam od dekady.”

Wystarczy kilka odpowiednio nagłośnionych wypadków śmiertelnych z udziałem człowieka i rekina, by tym wspaniałym zwierzętom wypowiedzieć kolejną, zupełnie niepotrzebną wojnę… Od czasu pierwszego filmu Stevena Spielberga pt. „ Szczęki ” w świecie ludzkiej wyobraźni

kwitną kolejne koszmarne legendy o wielkich paszczach rekinów wyposażonych w kilka rzędów trójkątnych, ostrych zębów gotowych do rozszarpywania ludzkich ciał… I jak tu przekonać kogokolwiek, kto nigdy nie miał odwagi zanurkować w tropikalnych wodach, że prawdopodobieństwo śmierci w wyniku ugryzienia przez rekina jest bliskie zeru w porównaniu na przykład do skali śmiertelnych żniw, jakie co roku zbierają na drogach wypadki komunikacyjne?

Aby bliżej przyjrzeć się tematowi, sięgnijmy po kilka liczb. Z danych podanych przez Światową Organizację Zdrowia w 2018 r. wynika, że same wypadki samochodowe odnotowane na drogach całego świata spowodowały śmierć blisko 1,35 mln osób! Dla porównania w roku 2020 r. zaraportowano na świecie zaledwie 57 niesprowokowanych ataków rekinów na ludzi. Jedynie 10 spośród nich zakończyło się śmiercią człowieka. I była

138
ŚRODOWISKO

to wyższa liczba niż w poprzednich latach. W 2019 roku odnotowano tylko dwa wypadki śmiertelne, zaś w roku 2018 – cztery. A jednak przedstawiciele gatunku ludzkiego nie boją się siadać za kierownicą i wjeżdżać na autostradę. Robimy to niemal codziennie nie myśląc o śmierci. Zupełnie inaczej jest, gdy ktoś wypowie na głos słowo „rekin”. Od razu budzi ono lęk i skutecznie zniechęca od zanurzenia się w wodach, w których można się na niego natknąć.

Z drugiej strony niewiele osób użala się nad ogromem spustoszenia, jakie człowiek wyrządza w świecie rekinów. W samym tylko procederze pozyskiwania płetw swoje życie w ofierze dla ludzkiej próżności składa rocznie od 60 do 100 milionów rekinów różnych gatunków. Podekscytowany nieuzasadnionym strachem, a nawet nienawiścią żywioną wobec rekinów człowiek, bez żadnych skrupułów okalecza ciało wyławianego rekina, od -

cinając mu płetwy. Bezużyteczny, jeszcze żywy korpus wrzuca następnie z powrotem do morza, skazując biedne zwierzę na pewną śmierć. Nastąpi ona albo w wyniku uduszenia, albo w konsekwencji rozszarpania przez inne morskie drapieżniki, które skorzystają z okazji, by pożywić się zupełnie bezbronnym i upokorzonym królem oceanów.

Za każdym razem, gdy rozmawiam z osobami nienurkującymi o nurkowaniu i opowiadam o jakiejś z wypraw, w której mieliśmy szczęście obserwować rekiny z całkiem bliskiej odległości, słyszę ten sam komentarz: „Jak to? I nie bałaś się? Ja bym chyba umarł/a ze strachu? ”

Trudno jest mi przekonać moich rozmówców, że po pierwsze jest blisko 360 gatunków rekinów i nie wszystkie mają takie same zwyczaje, a na dodatek nie wszystkie mają… zęby. „ Rekin, to rekin” – słyszę – „ nie chciałbym ta -

139 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Małgorzata Sobońska-Szylińska Rekiny wielorybie
140 ŚRODOWISKO

kiego spotkać pod wodą ”. I na tym dyskusja się zazwyczaj kończy. A jeszcze, gdy wspomnę, że niektóre z przedstawicieli rekinów mogą osiągać długość kilkunastu metrów i ważyć ponad 10 ton – niemal dosłownie widzę, jak ludziom przechodzą najprawdziwsze ciarki po plecach. W takiej sytuacji nie pozostaje mi nic innego jak uśmiechnąć się z bezsilności w walce z ludzkimi uprzedzeniami i cieszyć się, że dzięki temu irracjonalnemu lękowi ludzki tłok pod wodą bywa jedynie umiarkowany i nigdy nie ma szansy osiągnąć absurdalnych rozmiarów.

Przykładem rekina, którego absolutnie bać się nie trzeba, a z którym spotkanie pod wodą jest porównywalne do stanu iluminacji, jest rekin wielorybi. Jest to zjawiskowo piękne zwierzę, które nie dość, że jest wyjątkowo przyjaźnie nastawione do ludzi, to jeszcze imponuje szeregiem cech, które w wielu kategoriach oceniane są jako „naj”. Przede wszystkim jest to największa obecnie żyjąca ryba na świecie. Najbardziej okazały udokumentowany osobnik osiągnął długość 12,65 metrów i wagę 21,5 tony! Jednak, jak wieść gminna niesie, w 2011 r. w Morzu Arabskim w pobliżu Indii złowiono podobno samicę, która mierzyła aż 18,8 metrów. To mniej więcej wysokość sześciopiętrowego budynku. Uświadomienie sobie tego faktu od razu uruchamia efekt WOW! Wielkością równać się z rekinem wielorybim może jedynie wieloryb, ale to już przecież nie jest ryba, więc co tu porównywać.

Rekin wielorybi ma też najgrubszą skórę spośród wszystkich zwierząt na świecie. U dorosłego whale sharka potrafi ona osiągnąć grubość 10 cm. Pod tym względem rzekomo gruboskórny nosorożec ze swoją skórą o grubości zaledwie 6 cm może jedynie odbiec w niesławie z podkulonym ogonem. Gruba skóra jest dla rekina wielorybiego błogosławieństwem. W morskich głębinach

nie ma bowiem takiego drapieżnika, którego zęby byłyby w stanie przebić tak solidny pancerz. Owa zbroja jest godna eleganckiego rycerza, albowiem natura w przypływie szalonej ekstrawagancji ozdobiła ją w sposób szczególny. Ciemny spłaszczony grzbiet rekina wielorybiego od głowy po ogon pokryty jest wzorem przypominającym szachownicę, która na dodatek w środku każdego kwadratowego pola ma białą kropkę. Ten awangardowy ornament jest zaprzeczeniem reguł panujących w głębinach, w myśl których każde zwierzę albo stara się odstraszać swoją barwą potencjalnego drapieżcę, albo stapia się z otoczeniem, udając, że jest niewidzialne. To jednak nie byłoby w stylu tego łagodnego olbrzyma. On, nie dość, że nie ma potrzeby ukrywać się przed nikim ani też nikogo odstraszać, to jeszcze najwyraźniej pragnie się wyróżniać z tłumu. Nie da się znaleźć dwóch identycznie wyglądających wzorów, w które układają się wykropkowane szachownice na ciałach rekinów wielorybich. Jest to dla nich znak rozpoznawczy, a zarazem coś na kształt niepowtarzalnej linii papilarnej. Sylwetka rekina wielorybiego jest obrysowana trzema liniami nazywanymi kilami (czyli zaostrzonymi krawędziami ciała). Jeden biegnie wzdłuż całego grzbietu, dwa pozostałe po bokach. Barwa brzucha w zestawieniu z szaleństwem deseni na grzbiecie, jest wręcz nudna i monotonna. Ni to szara, ni to biała.

Dorosły rekin wielorybi jest tak wielki, ciężki i ma tak grubą skórę, że nie musi bać się nikogo. No… prawie nikogo, bo jak to bywa z ludźmi – wszyscy wiemy. Ci niestety upodobali sobie jego mięso i mimo roztoczenia nad rekinem wielorybim światowej ochrony ze względu na zagrożenie wyginięciem – uporczywie na niego kłusują.

Na Tajwanie mięso whale sharka uważane jest za prawdziwy przysmak, mieszkańcy wyspy nazywają je „rybą

141 Divers24_________ nr 21, listopad 2022 Tamara Adame The Cave Corals Project
Małgorzata Sobońska-Szylińska Rekiny wielorybie

tofu”. Niestety pogoń za rzekomą rozkoszą podniebienia powoduje, że w tym rejonie co roku rybacy odławiają nielegalnie ok. 100 osobników, przeznaczając je na mięso sprzedawane na czarnym rynku. Kłusując, starają się odławiać największe zwierzęta. Największe, a więc najstarsze, co pociąga za sobą konsekwencje co najmniej dwojakiego rodzaju. W trzebionych wodach znacznie spada średnia długość ciał rekinów wielorybich, a zabijanie najstarszych osobników dodatkowo wpływa na spowolnienie przyrostu naturalnego w ramach tego gatunku. I tu dochodzimy do kolejnej niezwykłej ciekawostki związanej z tymi zwierzętami. Otóż zupełnie nietypowo jak na świat ryb rekiny te bardzo późno osiągają dojrzałość płciową. Następuje to dopiero w wieku 25–30 lat. W tym wieku zazwyczaj samica po raz pierwszy składa jaja (rekin wielorybi jest jajożyworodny) zasadniczo zapłodnione wcześniej przez samca. Przeważnie jest ich

16. Liczba ta jest bardzo niewielka, zważywszy na to, że w początkowym etapie rozwoju po wykluciu się z jaj młode rekinki narażone są na wiele plag i niebezpieczeństw, a do tego pozostawione są same sobie, bo nikt, ani matki, ani ojcowie nie roztaczają nad nimi żadnej opieki. Od pierwszego samodzielnego machnięcia ogonem maluchy muszą radzić sobie same. Dlatego większość z nich ginie zaraz po przyjściu na świat w paszczach rozlicznych morskich drapieżników. Te, którym uda się przeżyć i dorosnąć do długości czterech metrów mogą bać się już tylko człowieka czyhającego na nie z rybacką siecią lub zanieczyszczeń unoszących się w wodzie. Z chwilą osiągnięcia długości czterech metrów ustala się też ostatecznie barwa skóry rekina, która nie zmienia się od tego momentu już nigdy, choćby rekin żył jeszcze sto lat, stał się z upływem czasu nawet cztery razy większy i przemieszczał się wciąż po świecie, pokonując tysiące

142
ŚRODOWISKO

kilometrów. Skłonność tego gatunku do włóczęgostwa prowadzonego na wielkie odległości i do tego głównie w samotności wyposażyła go w pewien rodzaj sprytu. Mianowicie samice nauczyły się magazynować spermę, którą pobrały od swoich partnerów podczas godów i używać jej wedle swego uznania do zapładniania kolejnych jajeczek. Odkrycia tego dokonano w latach 90. XX w., gdy u wybrzeży Tajwanu upolowano dorodną samicę. W jej rozpłatanym brzuchu znaleziono jaja zapłodnione przez tego samego samca, z tym że znajdowały się one w różnym etapie rozwoju embrionalnego.

Magazynowanie spermy przez samice jest o tyle praktycznym rozwiązaniem, że zwierzęta te dożywają całkiem sędziwego jak na ryby wieku. Według naukowców średnia długość życia rekina wielorybiego to 70 lat, choć w naturze odnotowywano przypadki znacznego prze -

kroczenia tej granicy. Niektórzy weterani dożywają nawet 120 lub 130 lat. Regularne uczestnictwo w godach przez tak długi czas mogłoby doprowadzić do szaleństwa prawdopodobnie każde zwierzę, choćby ze względu na ciągłą konieczność rywalizacji.

Dawniej podejrzewano, że rekin wielorybi jest bezzębny, a przynajmniej zmierza w tym kierunku, bo drobne ząbki, które znajdują się w jego paszczy, są w ewolucyjnej fazie zaniku, mimo że jest ich aż 3000. Prawdą jest, że rekin ten żywi się w zupełnie inny sposób niż jego drapieżni pobratymcy, a i menu jest w jego przypadku totalnie odmienne. Ma też zupełnie inną technikę jedzenia, która powiązana jest ze specyficzną budową głowy. Jest ona bowiem szeroka i płaska a otwór gębowy mieści się na całej długości jej końcowej krawędzi. U rekinów drapieżnych (a więc prawie u wszystkich innych) takich jak np.

143 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Małgorzata Sobońska-Szylińska Rekiny wielorybie

żarłacz białopłetwy, tygrysi czy młot uzbrojony w rzędy ostrych zębów otwór gębowy znajduje się w spodniej części głowy. Drapieżne rekiny wbijają zęby w ofiarę, a następnie rozszarpują ją. Tymczasem ostoja spokoju, jaką jest rekin wielorybi ani nie rzuca się z zębami na ofiarę, ani jej nie rozrywa. Ba, powstrzymuje się nawet od przeżuwania. Swój wielkich rozmiarów otwór gębowy wykorzystuje po to, by z jego pomocą filtrować miliony litrów wody, odsiewając z nich pokarm. Przy czym w tym przypadku „miliony” jest wartością dosłowną.

Kto był w Deepspocie w podwarszawskim Mszczonowie, ten wie, jak wielki jest to zbiornik i jak wiele wody się w nim mieści. Jest to obecnie drugi najgłębszy basen na świecie po Deep Dive w Dubaju i mieści w sobie 8 mln litrów wody. Ile czasu potrzebowałaby największa ryba świata na przefiltrowanie takiej ilości? Rok? Miesiąc? A może tydzień? Według jednych źródeł, które stawiają tezę, że pojedynczy rekin wielorybi jest w stanie przefiltrować 1,5 miliona litrów wody w ciągu każdej godziny – niestrudzonemu rekinowi wielorybiemu

wystarczyłoby nieco ponad 5 godzin! Z wodą z basenu w Dubaju zeszłoby mu nieco dłużej. Na przefiltrowanie 14 milionów litrów wody, która się w nim mieści, rekin ten poświęciłby już niemal pół dniówki. Tak, cała toń z obu tych przeogromnych zbiorników pełnych fascynujących zakamarków mogłaby zostać przepuszczona przez system filtracyjny jednego tylko whale sharka w tak krótkim czasie. Większość źródeł jest jednak bardziej ostrożna. Według nich norma godzinowa przypisywana temu zwierzęciu w zakresie filtracji wody wynosi „zaledwie” 6 tyś litrów. To już sobie łatwiej wyobrazić. Ile by to nie trwało, to przy okazji filtracji każda kropla wody zostałaby doszczętnie ogołocona z całego pływającego w niej planktonu, małych ryb, kałamarnic, kryla czy krewetek. Oczywiście w sztucznych zbiornikach budowanych ku uciesze nurków nie ma tego rodzaju żyjątek, a skoro ich nie ma, to nie ma też w nich rekinów wielorybich. Pokarm wciągany do pyska wraz z wodą trafia do szczeciniastych skrzeli, które zatrzymują go w ciele zwierzęcia, a oczyszczoną wodę wypychają na zewnątrz.

144
ŚRODOWISKO

Obserwowanie procesu filtracji mas wody u rekina wielorybiego jest wręcz hipnotyzujące. Podczas mojego ostatniego pobytu na Malediwach (Maldives Deep South, łódź Soleil 2) w marcu bieżącego roku, mieliśmy okazję przyjrzeć się temu zjawisku bardzo dokładnie. Któregoś wieczora, gdy wychodziliśmy już w świetle latarek z nocnego nurkowania, ktoś krzyknął – „ Są! Wow, dwa są! Trzy! Cztery… Whale sharks! ”. Wiadomo, co działo się chwilę potem. Szybka zmiana butli, sprawne przepięcie jacketu i już jesteśmy z powrotem w wodzie, gotowi na podwodne party z największymi rybami świata. W słupie światła bijącego z reflektora rufowego naszej łodzi widać było jak na scenie trzy ogromne kropkowane korpusy. Z głowami skierowanymi do góry co chwila otwierały i zamykały swoje blisko półtorametrowe paszcze. Podpłynęliśmy tak blisko, jak to możliwe. W promieniach światła widać było kłębiący się plankton. Wyglądał jak zbiór atomów poddawany dziarskim ruchom Browna. Kolejne kłębowiska znikały w rozwartych paszczach, a my swobodnie pływaliśmy sobie wśród zwalistych cielsk, jak byśmy nie byli żadnymi intruzami w podwodnym świecie. Ostatecz-

nie okazało się, że rekinów było aż pięć. Pod wodą zrobiło się naprawdę tłoczno. Trzeba było uważać, by któryś z rekinów nie otarł się przypadkiem o odsłoniętą część ciała nurka. Skóra rekina, co jest normalne u ryby, jest bowiem pokryta łuskami. Łuski te są tak drobne, że kontakt z nimi przypomina szorowanie papierem ściernym. Na szczęście neoprenowa pianka jako ochrona w tym przypadku sprawdza się doskonale.

Spektakl, który dane było nam oglądać, zrobił na nas piorunujące wrażenie i to mimo tego, że wszystko działo się w nocy, a wydobywanie szczegółów rekiniej urody odbywało się jedynie z pomocą sztucznego światła latarek i stałych świateł świecących z łodzi. Rekiny zwabione planktonem kłębiącym się w strugach światła podpływały naprawdę blisko.. Można było z kilku metrów popatrzeć na szczegóły anatomiczne np. oczu zwierzęcia. Akurat oku warto przyjrzeć się dokładniej, albowiem badania przeprowadzone w ostatnich latach wykazały, że oczy u rekina wielorybiego również pokryte są łuskami. Łuski pełnią w tym przypadku rolę ochronną. Zresz-

145 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Małgorzata Sobońska-Szylińska Rekiny wielorybie

tą, jeśli chodzi o ochronę oczu, to rekin wielorybi potrafi pójść jeszcze o krok dalej. W obliczu niebezpieczeństwa wciąga gałkę oczną do oczodołu po to, by przywrócić ją na właściwe miejsce, gdy niebezpieczeństwo minie. W niewielkiej odległości za oczami znajdują się z kolei tzw. tryskawki (przetchlinki), które uczestniczą w wymianie gazowej. Natomiast z drugiej strony oczu, bliżej pyska w kącikach otworu gębowego znajdują się nozdrza otoczone wąsikami.

ciąga tysiące turystów. Samo nurkowanie z rekinami odbywa się w niezłym zamieszaniu. Pod wodą jest tłum nurków, na powierzchni pływają zatłoczone łodzie z turystami przeważnie pochodzenia chińskiego, a pomiędzy tymi dwiema ludzkimi warstwami są one, przyjaźnie nastawione do ludzi łagodne olbrzymy. Majestat tych zwierząt oraz ich stoicki spokój sprawia, że spotkanie z nimi spycha na dalszy plan myślenie o całym anturażu zjawiska. Zresztą trudno jednoznacznie przesądzić czy konsekwencje dokarmiania rekinów wielorybich w Oslob są złe, czy dobre. Krytycy tego rodzaju rozwiązań wskazują, że regularne dokarmianie rekinów w tym samym miejscu przyzwyczaja je do tego, a z czasem wręcz od tego uzależnia. To z kolei pozbawia ich instynktu samozachowawczego i zmusza do życia opartego na łasce człowieka i w niezgodzie z naturą. Z kolei zwolennicy dokarmiania rekinów podnoszą niedającą się pominąć okoliczność, że dzięki wydzieleniu części akwenu, do której zwierzęta

146
Poza Malediwami rekiny wielorybie osobiście miałam okazję spotkać jeszcze w Morzu Korteza w Meksyku i w osławionym filipińskim Oslob. Zwłaszcza nad tym ostatnim warto się na chwilę zatrzymać. Tutaj rekiny wielorybie zobaczymy na pewno. W tym miejscu lokalna ludność poprzez notoryczne dokarmianie rekinów stworzyła na bazie tego procederu wielką atrakcję, która co roku (nie licząc lockdownu w czasie pandemii) przyŚRODOWISKO

te przypływają, są one lepiej chronione. Na tym terenie zabroniony jest połów, a także niemożliwe jest stosowanie nielegalnych praktyk mających na celu pozyskiwanie ryb z morza, które polegają na wysadzaniu ładunków wybuchowych. W wyniku tych praktyk ryby są ogłuszane i łatwiej je w takim stanie wyłowić z wody. Zdarza się, że poszkodowany wskutek takiego incydentu staje się również nasz sympatyczny rekini olbrzym. Kolejny argument przemawiający na korzyść dokarmiania rekinów pojawił się całkiem niedawno i ma związek z tym, że osobniki korzystające z darmowego cateringu poczuły się w końcu tak dobrze, że zaczęły się rozmnażać. To natomiast może przyczynić się do odtworzenia zagrożonego wyginięciem gatunku. Tylko czy, nawet jeśli rzeczywiście ten plan się powiedzie, będzie to ten sam gatunek?

Na szczęście jeszcze nie musimy odpowiadać sobie na to pytanie, gdyż na świecie ciągle jest wiele miejsc, gdzie możemy, przy odrobinie szczęścia spotkać rekina wielorybiego w naturze. Malediwy są pod tym względem najlepsze, ale wielorybie spotkamy też w Meksyku w Morzu Korteza lub na Socorro, na Galapagos czy u „wlotu” do Morza Czerwonego w okolicach Dżibuti.

Mimo że whale sharki są samotnikami, można natknąć się także na ich stada złożone z naprawdę wielu osobników. Ciekawa pod tym względem jest wyspa Contoy na Karaibach. Co roku w jej wodach przybrzeżnych można zobaczyć ogromne grupy olbrzymich rekinów. Przypływają tu na ucztę, na której danie główne to ikra tuńczyków. W 2009 r. naukowcy, którzy zbadali to zjawi -

148
ŚRODOWISKO

sko z powietrza, wpadli w zachwyt, gdyż okazało się, że w uczcie bierze udział co najmniej 420 zwierząt tego gatunku. To musiało być niesamowite…

Wielorybie jako arcyciekawi przedstawiciele rekinów, w dodatku przyjaźnie nastawieni do ludzi, mają szansę odkłamać wszystkie szkodliwe mity, jakie narosły wokół rekinów. Szerzenie świadomości o tym, jak bardzo są niezwykłe i łagodne może przyczynić się do zredukowania rzezi milionów rekinów przeprowadzanych głównie w Azji Południowo-Wschodniej dla zdobycia rzekomo drogocennych płetw. Warunkiem tego jest to, że one też zwyciężą w bitwie z brutalnym, opartym na wyzysku światem człowieka i same przetrwają. Dlatego trzeba o nich pisać, kręcić filmy i opowiadać, żeby ludzkość

doszła do przekonania, że szkoda im tracić bezpowrotnie taki skarb…

149 Divers24_________ nr 21, listopad 2022
Małgorzata Sobońska-Szylińska Rekiny wielorybie

Sklep DIVERS24 to nie tylko magazyn!

W naszej ofercie posiadamy jedną z największych kolekcji książek nurkowych dostępnych od ręki, w której każda miłośnikcza i każdy miłośnik podwodnej lektury znajdzie coś dla siebie! sklep.divers24.pl

150
JUŻ W SPRZEDAŻY! Najnowsza książka Kariny Kowalskiej Kustoszki Muzeum Nurkowania
Launch of OCEANREEF's newest IDM, Neptune III. Discover the interactive 3D model here: under wate r, naturally .
ODKRYJ WSZYSTKIE OPCJE UBEZPIECZENIA Otrzymujesz od nas najbardziej wyspecjalizowane ubezpieczenie nurkowe ważne na całym świecie

Turn static files into dynamic content formats.

Create a flipbook
Issuu converts static files into: digital portfolios, online yearbooks, online catalogs, digital photo albums and more. Sign up and create your flipbook.