DARIUSZ STANIEWSKI Dziennikarz z bardzo bogatym stażem i podobno niezłym dorobkiem. Pracował w kilku lokalnych mediach. Do niedawna dziennikarz „Kuriera Szczecińskiego”, m.in. autor poczytnej (przez niektórych uwielbianej, przez innych znienawidzonej) kolumny pt. „Kurier Towarzyski” (w piątkowym „Magazynie”). Współautor dwóch książek i autor jednej – satyrycznie prezentującej świat lokalnej polityki. Status w życiu i na Facebooku: „w związku” z piękną kobietą. Wielbiciel hucznych imprez, dobrej kuchni i polskiej kinematografii.
A tymczasem, tuż za rogatkami Świnoujścia, po drugiej stronie granicy, znajdują się aż cztery (!) restauracje, które mogą się uhonorowano gwiazdkami Michelin. Można? Można!
Krzywym okiem Jeden ze znanych polskich dziennikarzy stwierdził ostatnio,
że wybuch wojny w Ukrainie sprawił, że trudno mu zabierać głos na ten i inne tematy. Bo pierwszy jest trudny, a każdy inny zbyt nieważny. Zgoda. Ale przecież człowiek potrzebuje także ucieczki, oderwania od natłoku złych informacji, które atakują go prawie na każdym kroku i z każdego medium. Jak śpiewał Jerzy Stuhr:
„czasami człowiek musi, inaczej się udusi”. Spróbujmy więc choć
na chwilę oderwać się od ponurej rzeczywistości. Bo przed nami Wielkanoc. Czyli dla wielu czas błogiego, niczym nieskrępowa-
nego obżarstwa. Bo co mamy sobie żałować! Poza tym nasze jedzenie jest najlepsze na świecie, najzdrowsze i wielu mogłoby
się od nas uczyć. Bo znamy się na jedzeniu. Podobnie jak na medycynie. Udowodnił to już przed wiekami niejaki Stańczyk – bła-
zen króla Zygmunta Starego, a w ciągu dwóch ostatnich lat jego badania potwierdzili na masową skalę sami Polacy, którzy stali
się ekspertami od pandemii koronawirusa, szczepień, szczepio-
nek, powikłań, jak i czym leczyć COVID itp. Teraz, po wybuchu wojny w Ukrainie, wielu Polaków zostało wybitnej klasy eksper-
tami wojskowości. Mają w małym palcu podręcznik prowadzenia
wojny, czyli „Sztukę wojenną” Sun Zi, szczegółowo rozpracowali kampanie Napoleona Bonaparte i godzinami potrafią rozprawiać o strategiach opracowanych przez Carla von Clausewitza. Kore-
FELIETON
spondencyjnie ukończyli przynajmniej amerykańską West Point.
14
cięciem, przepędzić niespodziewaną ostrą kontrofensywą, albo dzięki zgrabnemu manewrowi okrążającemu zamknąć go w tzw. kotle i wykończyć. Wiele takich opinii od ponad miesiąca można usłyszeć np. w środkach masowej komunikacji, na ryneczkach lub w kolejce w dyskontach spożywczych. Jesteśmy przecież narodem, który walkę i wojsko wysysa z mlekiem matki. Ale wracając do naszej wiedzy o jedzeniu. W przeróżnych telewizjach od lat przewijają się specjaliści różnej maści i edukatorzy gastronomiczni, którzy z jednego ziemniaka potrafią wyczarować trzydaniowy posiłek z deserem albo błyskawicznie podnoszą z kolan lokal, który odwiedzają tylko szczury i insekty. I aż dziwne, że w tym kraju kulinarnych znawców jest już tylko jedno miejsce – pewna krakowska Restauracja, która może się poszczycić gwiazdką Michelin. Jedna w Polsce! Oprócz niej spalona ziemia. A tymczasem, tuż za rogatkami Świnoujścia, po drugiej stronie granicy, znajdują się aż cztery (!) restauracje, które mogą się uhonorowano gwiazdkami Michelin. Można? Można! Jedna funkcjonuje w Ahlbecku – niewielkim, urokliwym miasteczku, do którego świnoujscy kuracjusze i wczasowicze chodzą na spacery. Trzy następne działają w nieodległym Heringsdorfie – popularnym letnim ośrodku wypoczynkowym z drugim, co do wielkości, po sopockim, molem w Europie. To dwie, niewielkie miejscowości. I cóż Wy na to polscy
A jeżeli nie, to na pewno każdy ma jakiegoś znajomego, kolegę
telewizyjni gastronomiczni celebryci? Gdzie jesteście o Wy sma-
„najprawdziwszymi informacjami z pierwszej ręki” od kogoś, kto
wszechczasów, królowie podniebień, posiadacze wyrafinowa-
jącego ścisłe powiązania z wojskiem. Bo np. codziennie kupuje
przed którymi żadna potrawa nie ma tajemnic? Czemu swych
miał dziadka w partyzantce, kuzyna w ułanach i dalekiego wujka,
udało i jesteście właścicielami przeróżnych knajp lub restauracji,
do którego wcześniej napluł. Ci nasi domorośli i kanapowi eks-
przez francuskich ekspertów?! Gdzie Wasze gwiazdki Michelin?
filmy, więc wiedzą najlepiej co się na froncie dzieje i co powin-
żabojadów i ślimakożerców. A tymczasem wszystkim nam zdro-
lub członka rodziny (niepotrzebne skreślić), który dysponuje
kosze nad smakoszami, znawcy żarcia wszelakiego, degustatorzy
z kolei zna takiego jednego, który wie wiele od człowieka ma-
nych kubków smakowych?! Wy telewizyjni fechmistrze kulinarni
bułki w sklepie naprzeciwko siedziby Korpusu NATO. A poza tym
umiejętności nie przekujecie w czyn, a jeżeli nawet Wam się to
który w czasie II wojny sprzedawał Szwabom i Kacapom bimber,
to jak to się dzieje, że Wasza wiedza i zdolności nie są docenione
perci wielokrotnie widzieli „Czterech pancernych” i inne wojenne
Nie ma? No cóż, to pewnie po prostu zwykła zawiść oraz spisek
no się zrobić, żeby Moskala rozgromić jednym chirurgicznym
wych, wesołych, obfitych i dyngusowatych świąt Wielkiejnocy!