dobrze zazębiałyby się z naszą muzyką. Pamiętam, jak obawialiśmy się, czy słuchacze nie uznają albumu poświęconego pandemii za nieciekawy lub kompletnie oderwany od rzeczywistości. Aż tu nagle gruchnęła wieść o koronawirusie… Czyli prace nad "1349"odbywały się niezależnie od covidowego szaleństwa? W zasadzie tak. Owszem, w pewnym momencie pojawiły się obostrzenia. Jeśli ktoś zdradzał symptomy choroby, to nie przychodził na próbę. Przy czym takie sytuacje zdarzały się przecież zawsze. A nawet jeśli dwóch z nas nie dawało rady się stawić, to pozostałych dwóch i tak znajdowało sobie coś do roboty w studiu. Jak byś polecił "1349" komuś, kto wcześniej nie słyszał o Memory Garden? Powiedziałbym, że każdy, kto choć trochę lubi metal, znajdzie na tym albumie coś dla siebie. Z drugiej strony, mojej mamie spodobał się utwór tytułowy, co przypuszczalnie jest oznaką tego, że się starzejemy (śmiech). Myślę, że nasza mieszanka melodii i ciężaru może trafić do wielu osób. Ale cóż, są ludzie i ludziska, więc bywa różnie. Czy będziecie promować "1349" na koncer tach? Mamy taką nadzieję! Niestety, wszystko zależy od koronawirusa, więc musimy być realistami. Nie odważyliśmy się niczego bukować za wyjątkiem występu na festiwalu Demon's Gate w Atenach w październiku 2022 roku. Już dwa razy był przesuwany! Ostatnio zaczęliśmy się przygotowywać do koncertów. Bardzo chcemy przetestować nowe kawałki na żywo! Nie miałem okazji widzieć was na scenie, więc się zapytam: jakie jest wasze podejście do koncertów? Wychodzicie i odtwarzacie utwory, czy urządzacie show? Chciałbym dopracować ten element w naszym wykonaniu. Jeśli gramy w Szwecji, to Stefan jest dobry w small talku i dowcipkowaniu. W przeciwnym wypadku staramy się zawczasu dowiedzieć, jak w miejscowym języku będzie "na zdrowie", albo nauczyć się jakichś przekleństw. To stare sztuczki, ale działają i pozytywnie nastawiają do ciebie publiczność. Niestety nie jesteśmy showmanami jak Steel Panther. W ich wypadku płacisz za muzykę, a stand-up dostajesz za darmo. Szwecja słynie z licznych festiwali muzycznych. Myślisz, że one powrócą? Tak, jestem co do tego przekonany. Przy czym z tego co wiem, wiele osób pracujących przy
obsłudze festiwali w trakcie pandemii musiało się przebranżowić. Mam jednak nadzieję, że wrócą, bo ciężko organizować wielkie wydarzenie muzyczne bez doświadczonej ekipy technicznej. O ile inwestorzy się nie wycofają i nie uciekną na jakąś tropikalną wyspę, to raczej powrót koncertów jest niezagrożony. Stary, ludzie są ich spragnieni! Nie tak dawno temu, bo w sierpniu, zmarł Eric Wagner. Skoro Memory Garden wziął swoją nazwę od utworu Trouble, to czy podzieliłbyś się z nami jakimś wspomnieniem związanym z tym człowiekiem? Prawdę mówiąc, to nigdy nie byłem wielkim fanem Trouble. Lubię kilka utworów, ale nigdy nie słuchałem ich całych płyt. Wiem, że Stefan i Anders (Looström, nigdyś grający w Memory Garden na gitarze - przyp. red.) byli pod ich wpływem. Ja mogę tylko powiedzieć, że Eric miał naprawdę ciekawy głos i odszedł zdecydowanie za wcześnie, podobnie jak wielu muzycznych pionierów… W materiałach promocyjnych, jakie dostałem od No Remorse Records, jednym z punktów odniesienia dla "1349"jest, skądinąd zasadnie, "Chapter" VI Candlemass. Ciekawe, że 30 lat temu takie porównanie zostałoby odebrane jako obraźliwe. Wiesz, ten album pierwotnie miał złą prasę, uznano go za wielkie rozczarowanie, bo nie śpiewał na nim Messiah Marcolin i nie był tak doomowy, jak wcześniejsze albumy Candlemass. Dopiero z czasem spojrzano na "Chapter VI" przychylnym okiem. Jestem więc ciekaw, co ty o nim sądzisz? Dla mnie osobiście takie porównanie to wielki komplement! Moje dwa ulubione albumy Candlemass to "Nightfall" i "Chapter VI" właśnie, przy czym to ten ostatni miał na nas największy wpływ. Widzieliśmy zespół na żywo, kiedy go promowali. Był to chyba jeden z pierwszych metalowych koncertów, na którym byłem. Odmienił on moje życie. Zaraz po koncercie kupiłem album. Kawałki takie jak "Where the Runes Still Speak" czy "The Dying Illusion" należą do moich ulubionych. Thomas Vikström wypadł na "Chapter VI" świetnie, chociaż szalenie trudno zastąpić kogoś takiego jak potężny Messiah. Pamiętam, że kiedy studiowałem na Uniwersytecie Sztokholmskim, nasza lektorka szwedzkiego kazała nam przeczytać i omówić na zajęciach kryminał "Döden och kär leken" i "Kumla" Hakana Nessera, bo była z miasta Kumla, więc ta książka miała dla niej znaczenie osobiste. Skoro też stamtąd jesteś, to czy masz wyrobione zdanie na temat tej pozycji? Niestety, ale jestem słabo oczytany. Jasne, kojarzę Hakana Nessera, ale nie tę książkę. Uch, słaby ze mnie lokalny patriota (śmiech). Ostatnimi czasy książek głównie słucham, bo tak jest mi wygodniej. Nie muszę być wówczas w pełni skupiony, a mogę za to umilać sobie czas przy stolarce. Poszukam tej książki Nessera, dzięki! Wielkie dzięki za poświęcony mi czas. Życzę zdrowia! Dziękuję za zainteresowanie się naszym zespołem. Mam nadzieję, że "1349" ci się spodoba! Adam Nowakowski
114
MEMORY GARDEN
HMP: Jak ważna jest dla Ciebie kreatywna wolność? Magnus Mild: Zawsze tworzę w zgodzie z moim aktualnym nastrojem, dlatego uważam za ważne, abym nie czuł się nigdy skrępowany żadnymi stylistycznymi ramami. Oczywiście, moja muzyka jest przesiąknięta dźwiękami, przy których dorastałem, ale zawsze pozwalam sobie na kreację takich klimatów i melodii, jakie naturalnie ze mnie wypływają. Wyobraź sobie jednak tłum metalowców, którzy nie słyszeli jeszcze o Perpetual Etude. Repetatywne i nieukierunkowane shreddowanie to ostatnie, czego potrzebują. Nagle jakiś przypadkowy nerd wypada przed nich na scenę i oznajmia, że teraz czas na Per-petual Etude. Oj, nie tak Twój zespół powinien zostać przedstawiony na "Heavy Metal Pages". Tu Wasza muzyka musi mówić sama za siebie, ponieważ jak tylko zaczynacie grać, to wówczas wszyscy czują moc! (pier wszy utwór z debiutanckiej płyty Perpetual Etude nazywa się "I've Got The Power" przyp. red.). A jeszcze konkretniej, wszystko musi zacząć się od riffu (i faktycznie, płyta zaczyna się od charakterystycznego riffu - przyp. red.). Osobiście, nie robi na mnie wrażenia miliard nut, choćby ktoś grał je najszybciej na świecie. Cenię za to riff, energetyczne pchnięcie i melodię. Żywiołowość zespołu na scenie również czyni wielką różnicę. Dokładnie to damy publiczności na żywo: perpetualną energię, potężne riffy prosto w twarz i wspaniałe melodie. Od niedawna, pisk opon kojarzy mi się z Perpetual Etude, bo właśnie takim odgłosem rozpoczynacie album "Now Is The Time". A jaki smak, zapach, kolor lub dźwięk Ty kojarzysz z pierwszymi chwilami istnienia Perpetual Etude? Zapach piekielnie rozgrzanych gitarowych strun o poranku... Ah, trudne pytanie. Zawsze, gdy piszę muzykę, towarzyszy mi filiżanka kawy, więc zapewne to ona. Na klipie "I've Got The Power" widzimy Was ekstremalnie naładowanych adrena liną. Od razu staje się jasne, że panuje wśród Was wyjątkowy duch zespołowy. Album "Now Is The Time" również nie brzmi jak efekt pracy jednego lidera. Bije od niego entuzjazm wszystkich zaangażowanych osób. Czy czujecie się bardziej podekscytowani Perpetual Etude niż Air Raid? Wiesz co, trudno mi porównywać. W Air Raid jestem już od dłuższego czasu. Zawsze cieszy mnie wszystko, co z nim związane. Natomiast Perpetual Etude to nowy gwiazdozbiór. Świetnie nam się ze sobą gra, tworzy i spędza wolny czas. Kocham oba zespoły, i