Pasjonat metalu w każdej postaci Warzy to jeden z pionierów heavy metalu w Japonii, zaangażowany w tamtejszą scenę podziemną od połowy lat 80. Ostatnio powrócił jednak do korzeni: zrezygnował na chwilę z death i thrash metalu, wraz z międzynarodowym składem, z norweskim wokalistą Jonem-Egilem Ramslie na czele, powołał do życia zespół heavy/power metalowy. "Bloodlust Awaken" jego debiutancki album - Warzy liczy, że zostanie przyjęty na tyle dobrze, że zespół zdoła nagrać kolejną płytę. HMP: Czy Dragon Sway nie miał być początkowo twoim pobocznym projektem, w którym chciałeś pograć trochę lżej, bardziej tradycyjnie i odpocząć od death/thrash metalu Hate Beyond? Warzy: Najpierw przez długi czas grałem w thrashmetalowym zespole Narcotic Greed. Potem zacząłem szukać czegoś własnego, ukierunkowanego na thrash metal i założyłem Hate Beyond. Natomiast Dragon Sway jest zespołem w którym chciałbym grać klasyczny, melodyjny metal, ale bez odcinania się od thrashu. Nigdy nie słyszałem o takim zespole jak nasz, więc nic dziwnego, że ty i inni fani jesteście nim zaciekawieni. Z racji twego wieku takie klasycznie dźwięki
mnie muzyka rockowa i metalowa, miałem wtedy może z dwanaście lat. Oczywiście nie miałem wówczas wokół siebie kolegów grających w zespołach, więc sięgałem po magazyn Young Guitar, słuchałem muzyki i szukałem nut, uczyłem się gry na gitarze sam. Dwa albumy Hate Beyond, do tego płyta Dragon Sway - wygląda na to, że pandemia dała wam sporo wolnego czasu i wiedzieliś cie jak go wykorzystać? Hate Beyond aktualnie wydał łącznie siedem albumów. Mieszkamy daleko od siebie, więc w każdym kraju sytuacja wygląda inaczej (ja i basista mieszkamy w Japonii, a wokalista i perkusista we Francji). Wydaje mi się, że to właśnie od Francji i Włoch Covid-19 zaczął
Foto: Dragon Sway
musiały ci towarzyszyć od najmłodszych lat, pewnie więc z tym większą przyjemnością do nich wróciłeś? Muzyką zainteresowałem się, gdy usłyszałem japońskie zespoły rockowe typu Hound Dog, Komodo Band i Lazy (później Loudness), miałem wtedy około dziesięciu lat. Uwielbiałem też zespół techno Y.M.O. (Yellow Magic Orchestra), fascynował mnie. Potem do Japonii przywędrowała NWOBHM (Nowa Fala Brytyjskiego Heavy Metalu). Zaszokowała nas okładka pierwszego albumu Iron Maiden, powstało Loudness, a japoński heavy metal stał się popularny również w Japonii. Natychmiast kupiłem tanią gitarę elektryczną i pochłonęła
166
DRAGON SWAY
zdobywać w Europie "popularność". Wkrótce nasze wypady zostały ograniczone, a francuscy muzycy nie mogli nagrywać w studiu. W tym czasie w Japonii nie było takich problemów z pandemią, więc byliśmy pochłonięci komponowaniem i aranżowaniem. Mieliśmy dużo wolnego czasu, ale kwestia finansowa, która podtrzymywała życie naszych rodzin, była zagrożona. Plusem powstania Dragon Sway jest też to, że z czasem zwerbowałeś do Hate Beyond Kenjiego i Maxa? Zgadza się, mamy wokół siebie kilku utalentowanych ludzi, poza tym trudno jest znaleźć
kogoś, kto ma prywatne studio. Ciekawa jest też historia twego spotkania z Jonem-Egilem Ramslie - od początku myśleliście, że dobrze byłoby spróbować coś razem stworzyć i w końcu się udało? Tak, od razu po usłyszeniu jego głosu, zaproponowałem coś takiego. Na przestrzeni czasu odwiedziłem wiele krajów, poznałem wielu muzyków z którymi utrzymuję kontakt do dziś. Był okres, w którym prowadziłem sklep z instrumentami, było to w Bangkoku, stolicy Tajlandii. Mniej więcej w tamtym czasie rozwinęła się tajska firma Shark Effect i wypuściła przester sygnowany moim imieniem Warzy Drive. Było to około 2014 roku. Wtedy też Jram (Jon-Egil Ramslie) uczęszczał do szkoły zawodowej w Tajlandii, pewnego dnia odwiedził mój sklep i zobaczył Warzy Drive; był pod wrażeniem jego brzmienia. Skontaktował się ze mną przez Facebooka z propozycją spotkania. W tamtym okresie śpiewał i grał na gitarze w zespole Kilgore, gdy przesłuchałem ich CD, od razu zwróciłem uwagę na wokal. Był niesamowity! Zaproponowałem mu współpracę, a on bez wahania się zgodził. Po tym każdy z nas odjechał do swojego kraju, i powrócił do pracy ze swoim zespołem. Minęły lata, Jram wziął udział w nagrywaniu mojej solowej płyty "Doppelgänger's Deceit", wydanej w 2019 roku, na której nagrałem z nim jeden utwór. Okazało się to iskrą, która zapoczątkowała długo wyczekiwaną współpracę. Szybko rozpoczęły się prace nad naszym nowym projektem, jakim okazał się Dragon Sway. Praca nad "Bloodlust Awaken" obfitowała w jakieś niespodzianki czy zaskakujące sytu acje? Zawsze zgadzaliście się ze sobą co do ostatecznego kształtu poszczególnych kom pozycji, czy też do chodziło do jakichś różnic zdania, a może nawet tarć, chociaż cała muzyka jest twojego autorstwa? Szanujemy wzajemnie nasze opinie. Jednak wszystkie utwory, które są na tej płycie zostały zrobione w jak najlepszy możliwy sposób. Nikt nie zgłaszał żadnych zastrzeżeń. Postawiliście na dość długie i zróżnicowane utwory - to kolejne, celowe nawiązanie do najlepszych lat takiej muzyki i zarazem swoista przekora wobec faktu, że na streamingowych playlistach dominują raczej krót sze utwory? Nigdy nie uważałem, że utwory muszą być długie czy krótkie. Kiedy tworzyłem dobry utwór to po prostu okazywało się, że jest dłuższy. Jednak nie za bardzo lubię zbyt długie kompozycje, tak jak niektóre utwory Dream Theater.