myślałem o utworze "Faultline" stworzonym przez Yngwiego z albumu "Eclipse", kiedy go komponowałem. Tytuł roboczy brzmiał "YJM". Było to zanim powstał ostateczny tekst.
Nie patrzę w przeszłość Lider fińskiego Burning Point, Pete Ahonen to bardzo pozytywny i oddany muzyce gość. Swoją drogą ciekawe, czy jest on krewnym utytułowanego skoczka Jane Ahonena. W odmętach Internetu nic na ten temat nie znalazłem. W sumie… to przecież sam go mogłem o to zapytać. Ech, czasem z pozoru oczywiste pomysły przychodzą mi do głowy po fakcie. Może następnym razem. HMP: Może będzie to z mojej strony banalne, ale na początku chciałbym Wam pogratulować świetnego albumu "Arsonist of the Soul". Jak Wam się nad nim pracowało? PeteAhonen: Bardzo dziękuję! Nagrywamy w ten sam sposób od wielu lat. Nagrywam ścieżki gitarowe, potem perkusję, bas, a następnie nagrywamy ostateczną wersję gitar, po czym klawisze kończą pracę nad podstawowymi utworami. Potem Luca (Sturniolo - wokalista, przyp. red.) pojechał do naszego rodzinnego miasta, gdzie nagraliśmy wszystkie główne wokale. Wszystko to zajęło nam tylko półtora dnia! Ja produkowałem jego wokale i to był bardzo magiczny czas, i cały czas byliśmy na fali. Dlatego to była tak szybka sesja. "Arsonist of the Soul" trafił na rynek kilka miesięcy temu i jak na razie zbiera głównie pozytywne opinie. Bardzo się cieszę! Większość recenzji jest po prostu świetna, a reakcja fanów jest niesamowita. Nasza ciężka praca nie przeszła bez echa! Muszę przyznać, że tytuł albumu jest dość intrygujący. Chodzi o osoby, które po prostu szerzą negatywne nastawienie, zły nastrój, itp., i nigdy nie są z niczego zadowolone. Narzekają na wszystko. Pochłaniają twoją energię i pozytywność.(Polacy? - przyp. red) Nowy album został nagrany w całkiem nowym składzie. Jak Ci się udało go tak szybko skompletować? Kilka lat temu znalazłem się w sytuacji, w której prawie wszyscy ze starego zespołu odeszli. Każdy odszedł z różnych powodów. Niektórzy nie mieli czasu dla zespołu, inni stracili zainteresowanie graniem, itp. Pozostał mój towarzysz, kolega po fachu i jeden z najlepszych przyjaciół, Pekka (Kolivuori - gitarzysta, przyp. red.) i ja. Myślę, że to z Tuomasem
(Jaatinenem - perkusja - przyp. red.) skontaktowałem się jako pierwszym, ponieważ potrzebowaliśmy perkusisty, jako że ostateczne gitary były już nagrane, a nasz poprzedni perkusista Jussi Ontero już nagrał bębny, ale chciałem, żeby nowy członek zagrał na albumie. Potem, gdy basista zdecydował się odejść, zadzwoniłem do jednego z moich wieloletnich przyjaciół, Jarkka Poussu, i zapytałem czy ma chęć z nami pograć. Na szczęście był zachwycony tym pomysłem, i chętnie do nas dołączy. Brakowało nam tylko klawiszowca i wkrótce jeden z moich przyjaciół z Facebooka zaproponował mina to miejsce Mattiego Halonena. Zadzwoniłem do niego i już, podstawowy skład był kompletny. W 2014 roku graliśmy koncert, na którym poznaliśmy Lucę i kiedy myślałem o nowym wokaliście, przypomniałem sobie o nim. Skontaktowałem się z Lucą, a on był bardziej niż zainteresowany. Świetny nowy skład z niesamowitymi muzykami! Znów jesteśmy zgraną grupą. Liczne zmiany zdarzały się wam też w przeszłości. Nie miałeś przez to czasem ochoty się poddać i rzucić to wszystko w kąt? Jest to niezwykle frustrujące, pochłaniające energię i czas. Stały skład zawsze był moim celem i nadzieją. Teraz wygląda to bardzo fajnie, ci ludzie są świetni! Nowi członkowie mieli duży wpływ na stronę kompozytorską muzyki z "Arsonist of the Soul"? Jeśli chodzi o samą muzykę, to nie, ale zawsze powtarzałem, że nieważne, kto pisze muzykę, to zespół jako całość sprawia, że jest ona żywa! Napisałem teksty do pięciu kawałków i współtworzyłem z Lucą całą resztę. Wyróżniającym się utworem jest "Calling". Ta jego chwytliwość zrodziła się sama z siebie? Tak, to na pewno fajna piosenka. Właściwie
Jaka idea stoi za kawałkiem "Eternal Life"? Wierzysz w ogóle, że coś takiego, jak życie po śmierci w jakiejkolwiek formie jest możliwe? Luca napisał większość tekstów, w tym również "Eternal Life" i myślę, że on (a także ja) wierzy, a przynajmniej ma nadzieję, że istnieje jakieś życie po śmierci. No właśnie Luca pochodzi z Włoch, ale mimo pandemii u lock downów udało Wam się spotkać w jednym studio. Luca mieszka w Finlandii od około 16 lat. Mieszka około 600 kilometrów od nas, co stanowi pewną odległość, ale jak już zostało powiedziane, przyjechał do naszego studia na weekend i to wszystko. Nie wiem czy o tym jeszcze pamiętasz, ale to Ty śpiewałeś na pierwszych albumach Burning Point. Cóż, na pewno kocham śpiewać, zrobiłem wszystkie harmonie i chórki na albumie, ale chciałem być bardziej wolny na scenie i skupić się na grze na gitarze. Poza tym, daje mi to swobodę w pisaniu melodii wokalnych, które znacznie wykraczają poza mój zakres wokalny. Grasz w kilku innych zespołach poza Burning Point. Jak znajdujesz czas na to wszys tko? Czy któraś z kapel jest dla Ciebie szczególnym priorytetem? Jak się kocha coś robić, to zawsze się na to znajdzie czas. Wszystko, co robię, jest dla mnie priorytetem. Robię rzeczy z miłości do muzyki heavy metalowej. W zeszłym roku Wasz debiut "Salvation by Fire" obchodził dwudziestolecie. Dwadzieścia lat to dobra okazja by spojrzeć trochę w przeszłość. Czy Twoim zdaniem podczas całej twej kariery są jakieś rzeczy, które mogły pójść lepiej? Niestety, z powodu sytuacji związanej z Covidem wszystko było mniej lub bardziej "zamrożone". Może ponownie nagramy kilka utworów z "Salvation By Fire" albo coś w tym stylu. Cóż, staram się nie żyć przeszłością, wolę patrzeć w przyszłość, ale być może incydent z 2003 roku z naszą wytwórnią, która udzieliła nam licencji LMP, wciąż czasem prześladuje mnie w myślach. Byliśmy na do-
Foto: Burning Point
172
BURNING POINT