106
Kwestia feminizmu Skoro feminizm rozumie patriarchat, ważne, aby zadać sobie pytanie, dlaczego tak wiele feministek ma trudność z rozumieniem białości jako struktury politycznej w dokładnie taki sam sposób. Nasze najważniejsze struktury polityczne są pełne mężczyzn i na podobnej zasadzie opanowane przez białych.
Reni Eddo-Lodge Helena Leszczyńska
Publikujemy fragment książki „Dlaczego nie rozmawiam już z białymi o kolorze skóry?”. Przedruk rozdziału w tłumaczeniu Anny Sak dzięki uprzejmości Wydawnictwa Karakter, Kraków 2018.
W
październiku 2012 roku siedziałam w zimnej bibliotece uniwersyteckiej i z furią wystukiwałam na klawiaturze blogowy post na temat rasizmu i feminizmu. Powinnam powtarzać materiał do egzaminów, ale byłam tak poirytowana, że ledwo mogłam usiedzieć. W tamtym roku premierę miał przyjęty z uznaniem przez krytyków serial telewizyjny Leny Dunham „Dziewczyny”. Doceniono go za trafne portretowanie życiowych perypetii młodych kobiet. Jego bohaterki imały się niskopłatnych prac i czekały na właściwy początek swojego życia. Kłóciły się między sobą i borykały z zazdrością, małostkowością oraz problemami z akceptacją swojego ciała. Wszystko to znałam z własnego doświadczenia i doświadczenia moich koleżanek. Większość z nas brnęła mozolnie naprzód, balansując między bezpłatnymi stażami a pracą w barach albo w handlu detalicznym, w nadziei, że zgarniemy takie same nagrody za pracowitość jak pokolenie przed nami. Liczyłyśmy na pracę od dziewiątej do piątej i na porządne mieszkanie. Myślałyśmy, że jeśli tylko
wystarczająco się przyłożymy do pracy, pozbędziemy się tej paniki, która ogarnia cię, gdy zdajesz sobie sprawę, że nie masz skąd wziąć na czynsz w następnym miesiącu. Scenariusze kolejnych odcinków „Dziewczyn” były nam szalenie bliskie. Ale serial, z akcją rozgrywającą się w Nowym Jorku, epatował białością. Z tego powodu trudno było podzielać zdanie komentatorów, którzy okrzyknęli go najbardziej feministycznym programem telewizyjnym od wielu dekad. Serial dał pretekst do jednej z najgłośniejszych w ostatnich latach debat o problemie, jaki ma z rasą feminizm. Niektórzy utrzymywali, że gdyby Dunham na siłę wpisała do scenariusza czarne bohaterki, byłoby to zwykłym tokenizmem. Inni zwracali uwagę, że osadzenie akcji serialu z wyłącznie białą obsadą w jednym z najbardziej rasowo zróżnicowanych miast w Ameryce trąci absurdem. Dla mnie rzecz była oczywista. Tak naprawdę nie chodziło o serial telewizyjny, choć ten był symptomem szeroko rozpowszechnionego problemu. W zakończeniu blogowego posta napisałam: „Kiedy feministki widzą problem w panelach dyskusyjnych z udziałem samych mężczyzn, ale nie dostrzegają go w programach telewizyjnych z udziałem samych białych, warto zastanowić się nad tym, w czyim imieniu tak naprawdę walczą”. Teraz, gdy o tym myślę, wydaje mi się, że mojej pasji nie obudziła kwestia reprezentatywności i uwzględniania czarnych twarzy. Problem nie polegał na tym,