132
Stoję po stronie drzew Moje serce jest w Puszczy Białowieskiej, czuję się tam najlepiej – uczę się tego lasu, oprowadzam wycieczki, zaczynam rozumieć procesy. W Karpaty jeżdżę, ponieważ uważam to za obywatelski obowiązek.
Z Joanną Pawluśkiewicz rozmawiają Wanda Kaczor i Maciej Możański Tomek Kaczor Joanna Pawluśkiewicz jest scenarzystką, pisarką, improwizatorką i aktywistką. Współzałożycielka Klubu Komediowego, gra w Resorcie Komedii. Współtworzy Obóz dla Puszczy, działa też w innych ruchach obywatelskich.
Piszesz scenariusze i książki, aktywnie działasz w Resorcie Komedii jako improwizatorka. Teraz jednak przede wszystkim angażujesz się w obronę Puszczy Białowieskiej i Bieszczad. Jak od scenariopisarstwa przez improwizację doszłaś do aktywizmu ekologicznego?
Wbrew pozorom to wszystko da się pogodzić. Scenopisarstwo i improwizacje przynoszą mi różne korzyści, też materialne – muszę z czegoś żyć – a poza tym to uwielbiam. Za aktywizm ekologiczny wbrew różnym plotkom nikt mi nie płaci. Zawsze robiłam dużo różnych rzeczy w wielu światach. Właściwie Puszcza Białowieska jest pierwszym miejscem, z którego nie chce mi się wyjeżdżać. Czuję też, że bez improwizacji nie dałabym rady być skuteczną aktywistką. Gram na scenie i prowadzę warsztaty, potrafię rozmawiać z ludźmi. Może
to dzięki warsztatom umiem opanowywać nerwy, mówić do kamery, nie wstydzę się pomyłek, potrafię zadawać pytania. Warsztaty improwizacyjne dają człowiekowi świadomość, jak to jest znaleźć się w innej skórze i świadomie wykorzystywać nić porozumienia z ludźmi, którą zawsze można znaleźć. W którym momencie się zorientowałaś, że improwizacja tak dużo ci daje w aktywizmie?
Improwizacja, którą się zajmujemy w Szkole Impro i w Resorcie Komedii, pochodzi od Violi Spolin i Nevy Boyd – aktywistek teatralno-społecznych. Najpierw Neva Boyd opracowała w latach 30. XX wieku w Stanach Zjednoczonychkoncepcję teorii poprzez zabawę, Theory of Play. Potem obie zostały zatrudnione do rządowych programów dotyczących naprawiania Stanów Zjednoczonych po wielkim kryzysie. Z pomocą różnych artystów, aktywistów zostały wymyślone gry improwizacyjne. Viola Spolin zaczęła wdrażać te koncepcje w pracę społeczną. Dopiero potem to trafiło do teatru. Wbrew pozorom to nie był wielki krok; praca społeczna zawsze była mi bliższa niż występowanie na scenie. Robiłam projekty z dziećmi z mniej
uprzywilejowanych dzielnic polskich miast – „Nowe legendy miejskie”. W Szkole Impro robiliśmy projekt „Duży pies nie szczeka” – przez dwa lata jeździliśmy po małych miejscowościach w Polsce i robiliśmy tygodniowe zajęcia w podstawówkach dotyczące walki z mową nienawiści metodami improwizacji i stand-upu. Okazało się, że to działa, w przeciwieństwie do billboardów „Nie hejtuj” i wspaniałych programów na YouTubie dla młodzieży. Mowa nienawiści często się bierze z braku rozpoznania drugiego człowieka. Impro dla osób nastoletnich pokazywało, że klasowy nerd jest na scenie zupełnie kimś innym, na przykład jest genialnym stand-uperem. Podzielone grupki klasowe zaczynały się nawzajemzauważać. Kiedy zaczęłaś bronić Puszczy?
Zaczęłam jeździć tam jakieś pięć lat temu, po prostu z miłości do przyrody. Kiedy się wjeżdża do tego lasu, to często dostaje się syndromu Puszczy. Na czym on polega?
Na tym, że już się z niej nie wyjeżdża; odkrywa się spokój i komfort, radość życia w takim miejscu. Mnie się to przydarzyło, nieszczęśliwie, zaledwie rok przed tym, jak wjechały harvestery. →