58
Kościół w Holandii był jednym wielkim eksperymentem Bierzemy świat takim, jaki jest. Holenderscy katolicy nie są jakoś szczególnie na niego obrażeni. Ważniejsze jest to, że Kościół w Holandii nadal otrząsa się z posoborowej rewolucji, która była jak eksplozja.
Z o. Pawłem Gużyńskim OP rozmawia Karol Kleczka Kasia Pustoła
Jutro święto Matki Bożej Różańcowej. Jak będzie wyglądało u dominikanów w Rotterdamie?
Ekskluzywnie, ponieważ ze względu na trwającą epidemię nasza kaplica jest niedostępna dla wiernych. Niezależnie od koronawirusa wasza codzienność chyba mocno różni się od tego, do czego jesteśmy przyzwyczajeni w Polsce?
W Polsce celebracje mają zwykle znaczny ciężar gatunkowy, szczególnie te najważniejsze, więc łatwo mogą się osunąć w show dla ludzi. W Holandii większość moich celebracji ma miejsce wewnątrz wspólnoty zakonnej. Takie przeżywanie liturgii uczy, że jest ona sprawowana bardziej ze względu na Boga. To bardzo subtelna sprawa, bo uczestnictwo wiernych w liturgii jest bardzo ważne, ale doświadczenie lokalnego świętowania uświadamia, że to wszystko dzieje się przede wszystkim na Bożą chwałę. W tradycji kościelnej o liturgii nieprzypadkowo mówi się officium Divinum – służba Boża. Guardini napisał o liturgii, że jest jak święta gra przed obliczem Boga. Każda gra zawiera dwa elementy: sens i cel. W liturgii ważniejszy jest sens. W Holandii łatwiej to zauważyć, bo cała zewnętrzna sytuacja nam o tym przypomina. A co z celem?
Jedna z piosenek Jacka Kaczmarskiego – „Prapradziadek”, czyli „żart antropologiczny o dochodzeniu
człowieka jaskiniowego do najwyższych wartości” – opowiada historię człowieka pierwotnego, który najpierw rozgląda się za czymś do zjedzenia, a jak się naje, to nachodzi go ochota na seks, a jak już zaspokoi jedną i drugą potrzebę, to wyciąga z wygasłego ogniska kawałek zwęglonego drewna i zaczyna rysować coś na ścianach swojej jaskini. I czemu to rysowanie ma służyć? Jaki ma cel? Działanie na rzecz przedłużenia gatunku i zaspokojenia głodu da się prosto wyjaśnić. Ale w jakim celu smaruje po ścianach? Tak się zaczęła historia kultury, a kultura polega na robieniu mnóstwa rzeczy, które wcale nie są konieczne, lecz mają głęboki sens. Często myślimy o rzeczywistości, jakby wszystko musiało być po coś, ale jest przecież mnóstwo takich zachowań, które nie mają większego celu. W liturgii mamy wiele gestów, symboli, słów i zapachów, które nie muszą mieć celu, bo ważny jest ich sens. Dzięki nim rozwija się w nas życie duchowe. To bardzo nieoczekiwany pożytek z epidemii. Praktycznie stajecie się mnichami.
Z całą pewnością jest to model mniszy, ale to nie znaczy, że on nie ma sensu. Czy Bóg potrzebuje nas, żeby zbawić świat? Pamiętam, jak wiele lat temu powiedziałem, że odmawianie różańca nie jest koniecznie potrzebne do zbawienia, czym wywołałem głębokie poruszenie czy wręcz zgorszenie wśród wiernych. Dlaczego to był problem? Bo absolutyzujemy