134
Lewicowa polityka przyszłości Historia to zawsze będzie teren, na którym najlepiej czują się konserwatyści. Siły progresywne nie powinny jej lekceważyć, ale jeżeli chcą wygrać, muszą przede wszystkim przekonać opinię publiczną, że przyszłość jest ważniejsza od przeszłości.
Z Marcinem Napiórkowskim rozmawia Stanisław Krawczyk Weronika Skierka
Na początek proponuję, byśmy przyjęli podział na prawicę, lewicę i liberałów. Zgoda?
Zgoda, jeżeli od razu umówimy się na jakąś precyzyjną definicję. Proponuję wyjść od podmiotu i przedmiotu polityki. Prawica to ci, którzy myśląc o przeszłości i przyszłości, celebrują naród. Liberałowie kładą nacisk albo na jednostkę, albo na ludzkość. Lewica natomiast skupia się na emancypacji grup społecznych i relacjach między nimi. Wtedy w polskich warunkach prawicowcami będą ludzie, którym poświęciłeś książkę „Turbopatriotyzm”. Czyli obecna koalicja rządząca, ale też Grzegorz Braun, Telewizja Republika, duża grupa youtuberów. Liberałowie to obóz softpatriotyczny: Platforma Obywatelska, sympatia do Unii Europejskiej i Zachodu, rozmaite czekoladowe orły. A lewica: trzy partie parlamentarne, ruchy równościowe, zauważalna część ruchów miejskich.
Tak jest. Nim odniesiemy ten podział do przyszłości, dla pełniejszego obrazu spytam o przeszłość. U nas najsilniej
akcentuje ją prawica, weźmy ją więc na początek. W jaki sposób prawicowcy opowiadają o historii? Możemy skoncentrować się na Polsce.
Podmiotem i przedmiotem prawicowej opowieści o przeszłości jest naród. Najwyższą wartością – niepodległość. Więcej Polski – lepiej, mniej Polski – gorzej. Ta wizja dominowała dotychczas w przestrzeni publicznej, w zbiorowej wyobraźni, w nauczaniu. Według niej wciąż powstają kinowe superprodukcje i podręczniki do historii. Nawet podręczniki z okresu PRL-u lubowały się w przekładaniu kategorii klasowych na odwieczny konflikt „ducha słowiańskiego z żywiołem germańskim” według scenariusza Cedynia–Grunwald–Lenino. Strona liberalna z kolei opowiada historię o tym, jak w wyniku rozwoju technologii, trochę też poszerzania praw człowieka, polepszało się generalnie wszystkim. Rośnie PKB, jesteśmy coraz zamożniejsi, żyjemy coraz dłużej. Podmiotem jest więc albo cała ludzkość, albo jednostka, a miarą wartości – nauka i postęp. Ta narracja jest zawsze mocno zakorzeniona w teraźniejszości, a przy tym kosmopolityczna. Nieważne,