12
teologia wyzwolona
Teologia przeciw centrum Żaden aspekt życia Kościoła, w tym teologia, nie może być uważany za należący do rzekomego „centrum” i narzucony „peryferiom” jako powszechnie obowiązujący. Pojęcia „centrum” i „peryferie” to dziedzictwo kolonializmu i muszą zostać odrzucone.
Z Peterem Phanem rozmawia Ignacy Dudkiewicz Iza Olesińska
Dlaczego został pan teologiem?
To wynik nie mistycznego doświadczenia, ale pragmatycznej decyzji… Proszę opowiedzieć.
Kiedy miałem siedemnaście lat, był to rok 1960, w Wietnamie, gdzie dorastałem, studiowanie teologii jako odrębnego kierunku studiów nie było możliwe. Była ona jedynie częścią programu nauczania dla kandydatów do święceń kapłańskich. Kiedy jednak jako członek Towarzystwa Salezjańskiego uzyskałem z wyróżnieniem tytuł licencjata na Uniwersytecie Londyńskim, moi zwierzchnicy wysłali mnie na studia teologiczne na Papieskim Uniwersytecie Salezjańskim w Rzymie. W 1975 roku, gdy przybyłem do Stanów Zjednoczonych jako uchodźca, postanowiłem więc kontynuować akademicką karierę teologiczną, aby zarobić na życie i utrzymać rodzinę. Jakie znaczenie dla teologii ma opozycja centrum – peryferia, której sam pan doświadczył? Biorąc pod uwagę, gdzie i przez kogo była i wciąż jest tworzona teologia tak zwanego głównego nurtu,
dorastał pan wszak na peryferiach, by następnie studiować i rozwijać karierę akademicką znacznie bliżej centrum.
Teologia, o której uczyłem się w Rzymie, była na ogół po prostu „rzymska”, ze szczególnym uwzględnieniem oficjalnych nauk biskupów oraz „klasycznych” zachodnich teologów. Ściśle rzecz biorąc, trudno było mówić w tamtym kontekście o opozycji między „centrum” a „peryferiami”, jako że „centrum” było wszystkim, co liczyło się w naszym intelektualnym świecie. Dopiero zaczynano badać Sobór Watykański II i jego dokumenty, a nasz horyzont teologiczny ledwo sięgał poza Europę. Sam Sobór – mimo że Karl Rahnernazwał go początkiem „Kościoła światowego” – był w istocie soborem europejskim. Powszechnie zakładano, że poza Zachodem nie ma prawdziwej teologii, być może nie ma jej nawet poza rzymskimi uniwersytetami papieskimi. Trochę mówiono o teologii wyzwolenia w Ameryce Łacińskiej, ale została ona odrzucona jako ideologia marksistowska podszywająca się pod teologię chrześcijańską. Teologie afrykańskie i azjatyckie uznawano
za nieistniejące. A ujmując rzecz mniej życzliwie: uważano, że Afrykanie i Azjaci są intelektualnie niezdolni do tworzenia dobrej teologii. Słów „centrum” czy „peryferia” nie należy więc rozumieć czysto geograficznie. Przekonanie, o którym pan mówi, było zwyczajnie rasistowskie.
Rzeczywiście, najwyraźniej terminy te były rozumiane także ideologicznie, a w „centrum” twierdzono, że ich świat wyznacza normę i wzór dla wszystkich teologii. Dziś zajmuje się pan w większym stopniu teologią Globalnego Południa niż Północy?
Tak. Doszedłem do wniosku, że teologia zachodnia, choć cenna, jest dość ograniczona w swoich zasobach, metodologii, zakresie i skuteczności duszpasterskiej. Teologia Globalnego Południa może się wiele nauczyć od teologii Globalnej Północy (jak to było także w moim wypadku). Jednocześnie jednak teologia Globalnej Północy może zostać znacznie wzbogacona przez poznanie metod i spostrzeżeń teologii Globalnego Południa. →