32 LATA ISTNIENIA UKRAINY
PERFUMY: NAJNOWSZE TRENDY
NAJBARDZIEJ PRESTIŻOWE
KARTY KREDYTOWE
PERFUMY: NAJNOWSZE TRENDY
NAJBARDZIEJ PRESTIŻOWE
KARTY KREDYTOWE
Oddajemy w Wasze ręce najnowszy numer magazynu „Business Life Polska”. W towarzystwie letniej aury zabierzemy Państwa w fascynującą podróż przez świat luksusu, sztuki i estetyki.
W bieżącym wydaniu skupimy się na trzech intrygujących tematach, które kształtują dzisiejszy biznes.
Pierwszy z nich to najbardziej luksusowe mariny. Mariny, czyli przystanie jachtowe, są synonimem luksusowego stylu życia i rozrywki z wysokiej półki, miejscem, gdzie pasjonaci żeglarstwa oraz miłośnicy rejsów morskich mogą liczyć na wyjątkowe doznania, relaks i komfort. W naszym magazynie odkryjemy najbardziej ekskluzywne mariny na różnych kontynentach, poznamy ich wyjątkowe usługi, a także przyjrzymy się fenomenowi superjachtów, które stanowią symbol prestiżu i bogactwa.
Kolejnym tematem, który nas zaciekawił, jest NFT (Non-Fungible Token) na rynku sztuki. Technologia blockchain rewolucjonizuje tę dziedzinę, umożliwiając cyfrową sprzedaż dzieł, gwarantującą ich unikatowość. Popularność NFT wzrosła dzięki osiąganiu spektakularnych cen za prace artystów prezentowane w sieci. W naszym magazynie zgłębimy ten temat, przyjrzymy się, jak NFT zmienia zasady gry na rynku sztuki i jakie wyzwania stawia przed artystami i kolekcjonerami.
Naszą uwagę przyciągnął też temat, jakim są najnowsze trendy w perfumach. Przeniesiemy się w niezwykłą podróż zmysłów, bo w świecie perfum wszystko zmienia się równie szybko jak w modzie. W naszym magazynie przedstawimy najświeższe nowinki, omówimy składniki i style dominujące na rynku, a także podzielimy się z Wami wyjątkowymi historiami marek perfumeryjnych, które tworzą nowe standardy w tej luksusowej branży.
Przygotujcie się na niezwykłą dawkę inspiracji i informacji o najnowszych zjawiskach, które kształtują świat biznesu i estetyki. Zapraszamy do lektury tego numeru magazynu „Business Life Polska”.
Życzymy udanych wakacji!
Z
Szymon Lach
Redaktor naczelny
WYDAWNICTWO MAJERMEDIA
ul. Warszawska 13
21-500 Biała Podlaska Tel. 535 089 641
REDAKCJA
REDAKTOR NACZELNY: Szymon Lach
REDAKTOR PROWADZĄCY: Maciej Majerczak
ZESPÓŁ REDAKCYJNY: Katarzyna Jaszczuk, Konrad Jaszczuk, Rafał Nowicki
WSPÓŁPRACA:
Krzysztof Kotlarski, Mikołaj Buczyński
KOREKTA: Anna Nalikowska
REKLAMA
DYREKTOR DS. SPRZEDAŻY: Jakub Kleszcz
Projekt: Piotr Pyczek
Skład: Paweł Ilczuk
Fotografowie: Bartek Kuczer, Łukasz Kuczyński
WWW www.majermedia.com
E-MAIL redakcja@majermedia.com reklama@majermedia.com prenumerata@majermedia.com
Zdjęcie na okładce: Jonathan Borba, Unsplash
WYDAWNICTWO MAJERMEDIA
JEST CZŁONKIEM IZBY WYDAWCÓW PRASY
Redakcja nie zwraca materiałów niezamówionych i zastrzega sobie prawo redagowania nadesłanych tekstów. Wydawca nie odpowiada za treść zamieszczonych reklam.
Głównym celem Subaru jest osiąganie najwyższego poziomu aktywnego bezpieczeństwa, dlatego konsekwentnie realizuje i udoskonala pryncypia konstrukcji swoich samochodów. Silnik przeciwsobny Subaru BOXER, stały napęd wszystkich kół Symmetrical AWD oraz duży prześwit zapewniają komfort i bezpieczeństwo prowadzenia nawet w bardzo trudnych warunkach drogowych i pogodowych.
Drapacz chmur Mennica Legacy Tower w centrum stolicy od lat jest przedmiotem kłótni dawnych wspólników. Teoretycznie wszystkie strony sporu deklarują chęć sprzedaży nieruchomości, jednak w praktyce ciągłe prawnicze przepychanki blokują wszelkie ruchy. Już kilka razy próbowano sprzedać obiekt, jednak bezskutecznie. Powodem był spór o to, kto ma prawo nim zarządzać. W efekcie ludzie, którzy w niego zainwestowali (często oszczędności życia), nadal pozostają z niczym. Teraz do gry ze swoją kolejną już propozycją kupna obiektu wkroczył jeden z najbogatszych Polaków. Zbigniew Jakubas złożył ofertę zakupu budynku, która ma być ostateczna. Należąca do miliardera
Mennica Polska, posiadająca 50 proc. udziałów w budynku, przekazała nową ofertę zakupu drugiej połowy udziałów w wieżowcu za 135 mln euro oraz przejęcie długu o wartości 110 mln euro.
Właściciel portalu, miliarder Elon Musk, poinformował, że błękitna sylwetka ptaka zniknie, gdy tylko pojawi się odpowiednio dobry „zamiennik”. Mimo zmiany nazwy spółki (dziś brzmi ona X Corp.) Twitter nadal wykorzystuje identyfikację wizualną opartą na błękitnym ptaku, który jest jej najbardziej rozpoznawalnym symbolem. Musk nie ukrywa, że nigdy nie był fanem charakterystycznego logotypu, a jego zmiana powinna była nastąpić już dawno temu.
Fakt ten 20 lipca br. ogłosił Sąd Rejonowy w Warszawie. Ta decyzja oznacza, że zgłoszone roszczenia wierzycieli będą zaspokojone tylko w takim stopniu, na jaki pozwoli majątek masy upadłościowej. Chętnych do odzyskania pieniędzy jest dużo, w tym m.in. liczna grupa (ponad 10 tys.) frankowiczów, ale w pierwszej kolejności będą zaspokajane należności wobec Bankowego Funduszu Gwarancyjnego (BFG), który w kwietniu złożył wniosek o ogłoszenie upadłości Getin Noble Bank. BFG 30 września 2022 wszczął przymusową restrukturyzację GNB ze względu na jego trudną sytuację finansową. Niemal cała działalność GNB została przeniesiona najpierw do BFG (instytucji pomostowej), zaś 3 października 2022 r. – do Velo Banku. Z akcji ratunkowej wyłączono dział kredytów frankowych, które pozostawiono w GNB.
Mimo posiadania najbogatszych w Ameryce Łacińskiej złóż ropy naftowej częste awarie starych urządzeń rafinerii sprawiają, że od lat rząd prezydenta Wenezueli Nicolása Maduro musi prowadzić walkę o utrzymanie wydobycia ropy naftowej na poziomie 120 tys. baryłek dziennie, co wystarcza jedynie na najpilniejsze potrzeby. Dla porównania łączna wydajność – podczas bezawaryjnej pracy – pięciu wenezuelskich rafinerii naftowych wynosi 1,28 mln baryłek paliw dziennie. W rezultacie w całym kraju kierowcy ciężarówek i samochodów osobowych czekają przed stacjami paliw na zatankowanie nawet dobę.
Jak podał Bloomberg, film „Barbie” z Margot Robbie i Ryanem Goslingiem zarobił ponad 22 mln dolarów tylko ze sprzedaży biletów na pokazy przedpremierowe. Dzięki filmowi estetyka „barbiecore” zyskuje coraz większą popularność, na czym chcą skorzystać sprzedawcy detaliczni. Na rynku błyskawicznie pojawiły się dywaniki, ubrania czy szczoteczki do zębów. Kolekcje Barbie wprowadziły do sprzedaży m.in. H&M, Primark, Gap i Crocs. Tylko kolekcja Zary zawiera 17 ubrań i akcesoriów dla dzieci, w tym różowy jednoczęściowy kostium kąpielowy, plecak i trampki. Oferta dla kobiet obejmuje już 85 produktów.
Air France podejmuje ciągłe starania o najwyższy standard podróży w klasie biznes w zakresie technologii dostępnej na pokładzie. Każdy fotel w nowych kabinach w Airbusach A350 posiada największy we flocie Air France 20-calowy ekran 4K Ultra High-Definition z powłoką przeciwodblaskową i nowoczesnym interfejsem graficznym. Nowy panel dotykowy umożliwia zarówno przeglądanie oferty rozrywkowej, jak i łatwe sterowanie otoczeniem fotela – od regulacji pozycji siedzenia po dostosowanie natężenia oświetlenia. Dodatkowa funkcja „nie przeszkadzać” informuje załogę, kiedy podróżny chce odpocząć. Każdy fotel w kabinie biznes jest wyposażony w gniazdka i porty USB-A i C, bezprzewodową ładowarkę indukcyjną, a także pokładowe Wi-Fi, które jest dostępne w całym samolocie. Dodatkowo, dzięki funkcji parowania, można podłączyć własnego smartfona do ekranu w fotelu i używać go jako pilota do sterowania, a Bluetooth pozwala na odbiór programu we własnych słuchawkach. airfrance.pl
FOTO: SANDRA GABRIEL, UNSPLASH FOTO: RONAL LABRADOR, UNSPLASHW 2019 roku w Tamarac na Florydzie czteroletnia wówczas
Oliwia sięgała po kawałek kurczaka kupionego w restauracji McDonald’s, kiedy samochód, w którym siedziała, ruszył. Kurczak wypadł dziecku z ręki prosto na odsłonięte udo, co spowodowało oparzenie drugiego stopnia. 19 lipca bieżącego roku zapadł wyrok sądu w tej sprawie, zgodnie z którym amerykański fast food ma zapłacić 800 tys. dolarów odszkodowania. Warto dodać, że rodzice dziewczynki domagali się... 15 milionów! Matka dziecka w czasie procesu utrzymywała, że McDonald’s nie ostrzegł jej, że jedzenie może być tak gorące. Ten zaś twierdził, że nie może odpowiadać za to, co klienci robią z kupionym jedzeniem. Ostatecznie orzeczono jednak winę fast foodu.
Kreml twierdzi, że telefony wyprodukowane przez firmę Apple zostały lub mogą zostać z łatwością zhakowane przez USA. Według „Financial Times” od 17 lipca pracownicy rosyjskiego ministerstwa handlu nie mogą korzystać z iPhone’ów w pracy. Kolejne ministerstwa planują pójść tym śladem, podobny krok rozważa też państwowa rosyjska firma naftowa Rostec. Zakazy te nie będą dotyczyć zwykłych konsumentów. Warto przypomnieć, że Apple wycofał się z rynku rosyjskiego po rozpoczęciu inwazji na Ukrainę, ale elektronika z logo nadgryzionego jabłka nadal jest importowana z innych krajów.
Wizz Air, najszybciej rozwijająca się firma na rynku lotniczym w Europie, przewiozła do końca lipca 25 milionów pasażerów z lotniska Katowice Airport. Ten wyjątkowy moment jest przykładem zaangażowania linii w zapewnienie wysokiej jakości, niezawodnych i niskokosztowych podróży pasażerom Katowic i regionu Śląska. Od momentu pierwszego lotu Wizz Air z Katowic w 2004 roku linia jest stale zaangażowana w umożliwianie niskokosztowych podróży pasażerom, a także wspieranie wzrostu gospodarczego w regionie. Wizz Air oferuje z Katowic 34 połączenia do 20 krajów, w tym takie miejsca docelowe jak Abu Zabi, Ateny, Burgas, Castellón, Kopenhaga, Fuerteventura, Ibiza, Malta, Palma de Mallorca i wiele innych.
Sztuka fotografii
Twórz wspaniałe zdjęcia za pomocą pełnoklatkowego aparatu bezlusterkowego Leica SL2, idealnie nadającego się do fotografii artystycznej. Wizjer elektroniczny tworzy naturalnie wyglądający obraz, a pełnoklatkowa matryca CMOS zapewnia wyjątkową jakość obrazu z dużym zakresem dynamicznym. Solidna metalowa konstrukcja ze stopniem ochrony IP54 gwarantuje, że aparat może być używany podczas deszczu.
6995 dolarów leica.com
Wsiądź na rower z zamiarem przeżycia przygody Ciesz się codziennymi dojazdami do pracy, posmakuj kawy na mieście i odkrywaj nowe ścieżki poza utartymi szlakami. Rower elektryczny Liv Amiti E+ ma moc, stylowy wygląd i najnowocześniejsze technologie, aby zapewnić ci wygodne i stylowe podróżowanie dokądkolwiek zapragniesz.
Zalecana cena detaliczna: 14 999 – 21 599 zł liv-cycling.com/pl/amiti-e
Nowe oblicze doskonałości Elegancki, klasyczny i jednocześnie zdecydowanie współczesny Perpetual 1908 uwiecznia odwiecznego śmiałego ducha marki Rolex. Za sprawą charakterystycznych cyfr 3, 9 i 12 i małej wskazówki sekundowej na godzinie 6 model 1908 jest osadzonym we współczesności, wizualnym odniesieniem do stylu czasomierzy Oyster Perpetual z 1931 roku. Wykonana z 18-karatowego żółtego lub białego złota, wyjątkowo smukła koperta ma przezroczysty dekiel, który pozwala podziwiać jakość wykończeń budowy mechanizmu. Rezerwa chodu sięga około 66 godzin i gwarantuje nadzwyczajną dokładność chronometru (precyzja -2/+2 sekundy na dzień).
22 400 euro rolex.com
Błyskawiczne wydruki
Canon i-SENSYS MF450 to seria niezwykle wydajnych, wielofunkcyjnych laserowych drukarek, które stworzone zostały z myślą o biurach oraz osobach pracujących z domu, drukujących i skanujących większe ilości dokumentów. Urządzenia są w stanie wydrukować aż 38 czarno-białych stron w ciągu minuty. Oferują opcję łączności z usługami chmurowymi, np. Google Drive, Dropbox i OneDrive, oraz dostęp z urządzeń przenośnych przez aplikację Canon PRINT Business. Modele tej serii gwarantują też pełną ochronę, a to dzięki funkcji zabezpieczającego kodu PIN.
2199 zł store.canon.pl
Do pracy i na wycieczkę
Plecak Hardgraft Berg Rucksack zaprojektowano zarówno z myślą o miejskim życiu, jak i outdoorowych przygodach. Jest wystarczająco elegancki, aby zabrać go do pracy, ale równie dobrze sprawdza się na wypad w góry. Dzięki zewnętrznej kieszeni na laptopa zapinanej na suwak i 3 zewnętrznym kieszeniom masz dużo miejsca do przechowywania. Wykonany z wysokiej jakości materiałów: od lekkiego, wytrzymałego amerykańskiego laminatu bawełnianego odpornego na warunki atmosferyczne po włoską wełnianą podszewkę.
Cena: 864 dolary hardgraft.com
Laptop dla ekspertów
ASUS ExpertBook B9 OLED to najnowszy laptop biznesowy wykonany ze stopu magnezowo-litowego, który przesuwa granice lekkości, zapewniając doskonałą mobilność i trwałość – podnosząc go do statusu najlżejszego na świecie 14-calowego laptopa biznesowego z ekranem OLED, ważącego zaledwie 990 g. Ekologiczna konstrukcja, znakomity ekran OLED o proporcjach 16:10, kamera wspomagana sztuczną inteligencją i funkcjami redukcji szumów, najnowszy procesor Intel® Core™ vPro® oraz szereg zabezpieczeń klasy korporacyjnej – wszystko to sprawia, że ExpertBook B9 OLED sprawdzi się jako idealne rozwiązanie dla kadry kierowniczej i osób często podróżujących służbowo.
Cena: 8299 zł asus.com
Głośniki w orzechu Dodaj do swojego domu nostalgię za latami 70. dzięki klasycznemu zestawowi głośników McIntosh ML1 Loudspeaker Mk II. Stylową obudowę wykonano z litego drewna orzecha amerykańskiego i wykończono satynową okleiną. Te 4-drożne głośniki mogą współpracować ze wzmacniaczem do 600 W mocy. Wyprodukowano w USA.
Cena: 6000 dolarów/zestaw mcintoshlabs.com
Łączność w każdej sytuacji Pozostań w kontakcie nawet wtedy, gdy nie ma zasięgu sieci komórkowej dzięki łączu satelitarnemu Motorola Defy. Najważniejsze cechy: dwukierunkowa komunikacja satelitarna z niezawodnym zasięgiem satelitarnym, funkcje zameldowania i SOS. W zestawie jest wytrzymały pasek i mocowanie typu D-ring.
ok. 150 dolarów motorola.com
aSuS przedstawia ExpertBook B9 OLED, najnowszego laptopa biznesowego wykonanego z wysokiej jakości stopu magnezowo-litowego, który przesuwa granice lekkości, zapewniając doskonałą mobilność i trwałość – podnosząc go do statusu najlżejszego na świecie 14-calowego laptopa biznesowego z ekranem OLeD, ważącego zaledwie 990g.
uwadze fakt, że biznesmeni częściej niż zwykle odbywają podróże służbowe i zmieniają swoje miejsce pracy, model został zaprojektowany tak, by był najlżejszym rozwiązaniem klasy premium dla osób będących w ciągłej podróży.
Mimo swej niewielkiej wagi, ExpertBook B9 OLED jest wyjątkowo wytrzymały. Poddano go szeregowi testów zgodnych z wymagającym amerykańskim standardem militarnym MIL-STD-810H, a także wielu rygorystycznym testom wytrzymałości firmy ASUS.
Ekologiczna konstrukcja, znakomity ekran OLED o proporcjach 16:10, kamera wspomagana sztuczną inteligencją i funkcjami redukcji szumów, najnowszy procesor Intel® Core™ vPro® oraz szereg zabezpieczeń klasy korporacyjnej – wszystko to sprawia, że ExpertBook B9 OLED sprawdzi się jako idealne rozwiązanie dla kadry kierowniczej i osób często podróżujących służbowo.
ASUS ExpertBook B9 OLED został zaprojektowany tak, by podnieść oczekiwania co do tego, jaki powinien być nowoczesny laptop biznesowy i co może zaoferować. Mając na
Co więcej, jest również certyfikowanym laptopem Intel Evo™, zapewniającym wyjątkową wydajność, efektywność i możliwości połączeń bezprzewodowych, jak również oferuje do 11 godzin pracy na jednym ładowaniu – umożliwiając zapracowanym menedżerom pracę przez cały dzień roboczy, a nawet i dłużej.
Posiadanie karty klasy premium świadczy o statusie majątkowym. Daje ona dodatkowe atrakcyjne korzyści w postaci m.in. usług concierge czy pakietów bezpłatnych ubezpieczeń. Jednak taka usługa jest zarezerwowana dla osób, które mogą pochwalić się ponadprzeciętnymi dochodami, korzystających z bankowości prywatnej, oczekujących wyjątkowej obsługi oraz indywidualnego podejścia do zaspokojenia swoich potrzeb. Dlatego właściciel czarnej karty kredytowej otrzymuje coś znacznie więcej niż „tylko” dostęp do dodatkowej gotówki.
Elitarna czarna kredytówka zapewnia nie tylko wysoki limit kredytowy sięgający nawet dwóch milionów złotych, ale również dostęp do usług nieosiągalnych dla innych. Mówimy tu przede wszystkim o private banking, czyli obsłudze finansowej „szytej na miarę”. Czarna karta ponadto daje dostęp do elitarnych usług i wsparcia przez pracowników banku niemal na całym świecie i w różnych, często mocno niestandardowych sytuacjach. Czarne karty są adresowane przede wszystkim do najbardziej majętnych klientów, którzy są związani z konkretną instytucją. Banki często rezygnują w ich przypadku z pobierania opłat (i to niemałych) za prowadzenie karty. Jednak po osiągnięciu pewnego poziomu finansowego ewentualne koszty związane z posiadaniem i używaniem czarnej karty stają się mniej istotne, natomiast znaczenia nabiera prestiż. Wspomniane koszty i tak szybko się zwracają prestiżowym klientom, choćby dzięki możliwości korzystania z wielu dodatkowych usług wydatnie ułatwiających życie i oszczędzających najcenniejszą dziś walutę – czas, a także odciążających od wykonywania wielu technicznych czynności, jak choćby
zamówienie stolika w kawiarni czy biletów do teatru. To obejmują usługi concierge – w przypadku czarnej karty kredytowej bardzo często dostępne przez 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu. Concierge'a można poprosić właściwie o wszystko. Pomoże on w załatwieniu prozaicznych czynności dnia codziennego, takich jak znalezienie opiekunki do dziecka, zamówienie wizyty hydraulika, kupno biletów do kina czy rezerwacja stolika w restauracji. Concierge jest jednak gotów spełniać również bardziej wyszukane życzenia: zarezerwuje stolik restauracji w Wiedniu, zorganizuje przelot śmigłowcem nad Alpami, ślub na plaży na Dominikanie, bilety do opery w Nowym Jorku, wstęp na zamkniętą dla publiczności prezentację limitowanego Rolexa, pokaz mody w Mediolanie, spotkanie z gwiazdą filmową w Cannes czy wyjazd na wyścig Formuły I w Monako... Dobry concierge będzie również wiedział, co ciekawego dzieje się w kraju i na świecie. Podpowie, gdzie warto iść na kolację, a gdzie odpocząć, co trzeba zobaczyć i gdzie warto się pokazać. Jeśli zajdzie taka potrzeba, to – rzecz jasna – zarezerwuje bilet i zorganizuje dojazd.
Na co poza tym może liczyć posiadacz czarnej karty kredytowej? Na przykład na pakiet ubezpieczeniowy, który może obejmować zarówno ubezpieczenie podróżne typu NNW dla posiadacza karty, jak i jego rodziny, ubezpieczenie kosztów leczenia i hospitalizacji za granicą (w przypadku karty Mastercard World Elite mówimy tu o kwocie do 7,5 mln euro!), ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej, ale także ubezpieczenie mienia, które znajduje się w miejscu zamieszkania, w czasie podróży. Dodatkowe ubezpieczenia mogą obejmować również ochronę w przypadku zgubienia czy opóźnienia bagażu oraz inne opcje – na takim poziomie finansowym wiele rzeczy można ustalić indywidualnie.
Z kolei przywilej dostępu do saloników VIP na lotniskach całego świata docenią w szczególności osoby, które sporo podróżują. Dzięki posiadaniu czarnej karty kredytowej zyskują spokój w ekskluzywnych warunkach, podczas oczekiwania na kolejny lot.
FOTO: ANDREA NATALI, UNSPLASHEkskluzywne karty kredytowe, podobnie jak ich bardziej pospolite odpowiedniczki, umożliwiają również korzystanie z programów rabatowych i partnerskich. Przywileje są jednak w takim przypadku proporcjonalne do posiadanego limitu kredytowego. Dzięki nim można taniej zarezerwować apartament w renomowanym hotelu, wynająć Bentleya albo luksusowy jacht, nabyć ekskluzywną biżuterię lub ją... wypożyczyć (np. Bulgari czy Cartier). Można również liczyć na bonusy w galeriach sztuki, najlepszych winiarniach czy prywatnych klinikach.
Dłuższy okres bezodsetkowy oznaczający możliwość korzystania z bezpłatnego dostępu do dodatkowej gotówki dłużej (w porównaniu do karty w innym kolorze niż czarny) jest oczywiście miłym dodatkiem, jednak dla osób zamożnych wysokość odsetek płaconych od kredytu na karcie nie ma wielkiego znaczenia. Elitarnych kart nie dostają przecież klienci, którzy pieniędzy nie mają. Chodzi o to, by mogli z nich korzystać w dogodny sposób. I do tego właśnie potrzebna im jest nie tylko prestiżowa, ale komfortowa w użyciu i wielofunkcyjna karta kredytowa. Najistotniejsze są tu bowiem możliwości dostępne dzięki czarnej karcie, niekoniecznie zaś jej designerski wygląd, jak w przypadku karty Dubai First Royale Mastercard – ozdobionej złotem i diamentem... ⚫
W Polsce czarne karty kredytowe mają w swoich ofertach m.in.:
• Santander Bank Polska – Mastercard World Elite
• ING Bank Śląski – Visa Infinite
• BNP Paribas Bank Polska – Mastercard World Elite
• PKO BP – PKO Visa Infinite
• Bank Pekao SA – Pekao Visa Infinite, Pekao Mastercard World Elite
• Bank Millenium – Millenium Mastercard World Elite
• Citi Handlowy – Citibank Mastercard World Elite Ultime
• Alior Bank – Mastercard World Elite Alior Banku
• mBank – Mastercard World Elite
Prowadzisz jednoosobową działalność gospodarczą lub pracujesz w małym biurze? Szukasz sprzętu do drukowania, który poza wysoką jakością materiałów, wydajnością i płynnością działania, jest łatwy i przyjemny w obsłudze? Mamy dla ciebie idealną propozycję! Seria drukarek MAXIFY GX nie tylko wesprze cię w codziennej pracy z dokumentami, ale także sprawi, że drukowanie stanie się prawdziwą przyjemnością.
Na serię MAXIFY GX składa się pięć produktów: 3040, 4040, 5040, 6040 i 7040. Każdy z nich daje gwarancję bardzo wysokiej jakości druku. Dokumenty są wyraziste, z żywymi kolorami i precyzyjnymi detalami. Wszystkie te modele zapewniają też oszczędność kosztów – 3 spośród nich oferują średnie oszczędności na całkowitym koszcie posiadania na poziomie 90% w porównaniu z możliwościami 10 najlepszych drukarek laserowych i atramentowych. Drukarki MAXIFY GX mają także wiele praktycznych funkcji. Umieszczony na korpusie panel sterowania jest bardzo łatwy w obsłudze, co pozwala intuicyjnie zarządzać urządzeniami. Dodatkowo bezprzewodowe opcje połączeń umożliwiają wygodną ich obsługę przez urządzenia mobilne z dowolnego miejsca w domu czy biurze. Możliwe jest też drukowanie z usług chmurowych bezpośrednio z poziomu ekranu drukarki.
Chyba każdy z nas miał kiedyś sytuację, w której musiał wydrukować coś „na już” i to właśnie w tym momencie okazywało się, że w drukarce brakuje atramentu. Aby zminimalizować liczbę takich wpadek, seria urządzeń Canon MAXIFY GX wyposażona jest w technologię MegaTank. Oznacza to, że urządzenia wyposażone są w duże zbiorniki na atrament,
którego poziom możemy łatwo monitorować i uzupełniać. Technologia ta zapewnia niski koszt wydruku jednej strony – zaledwie 0,01 grosza!
Dzięki zróżnicowanym funkcjom modeli z tej serii oraz wykorzystanej technologii MegaTank urządzenia MAXIFY GX spełnią oczekiwania zarówno osób pracujących w domu, jak i firm, które potrzebują niezawodnych urządzeń do drukowania – od biur projektowych, przez ośrodki edukacyjne, prywatne kliniki, aż po agencje reklamowe. Modele te zapewnią im nie tylko wygodę użytkowania i wydajność na najwyższym poziomie, ale także płynność w codziennej pracy z dokumentami. ⚫
Określenie „szwajcarski scyzoryk” to synonim wysokiej jakości i niezawodności. Nie bez powodu! Ponadczasowy design, niewielki rozmiar, a także wszechstronność narzędzi, sprawiają, że szwajcarski scyzoryk jest nieodłącznym partnerem codzienności – przydatny tak samo w podróży, jak i w mieście. Naprawa roweru, przycięcie luźnej nitki przy spodniach, otwarcie kapslowanej butelki czy paczki, to tylko kilka sytuacji, w których z satysfakcją wyciągniecie swój scyzoryk z kieszeni.
Historia marki Victorinox sięga 1884 roku. Wówczas Karl Elsener, mieszkaniec Ibach, miasta w szwajcarskim kantonie Schwyz, otworzył mały zakład produkujący noże. 13 lat później Elsener opatentował oryginalny Szwajcarski Scyzoryk Oficerski i Sportowy jako lżejszą i bardziej elegancką alternatywę dla żołnierskich noży.
Od ponad wieku kultowe scyzoryki Victorinox są nieodłącznymi towarzyszami tych, którzy lubią być przygotowani na każdą okazję. Ich niezwykłą funkcjonalność doceniło także NASA, które włączyło scyzoryki na stałe do wyposażenia astronautów. Niezmiernie przydatne w lesie czy w górach, ale warto również pamiętać, że są to przede wszystkim
narzędzia, które znakomicie sprawdzą się w każdej sytuacji – także w zabieganej miejskiej codzienności
PIKNIK, KRÓTKA WYCIECZKA ZA MIASTO, A MOŻE SEANS POD GOŁYM NIEBEM?
Jeżeli szukacie najbardziej uniwersalnego egzemplarza, warto zwrócić uwagę na model Huntsman – scyzoryk średniej wielkości, który posiada aż 15 narzędzi.
Wyśmienicie sprawdzi się np. podczas pikniku, romantycznej wycieczki glampingowej czy jednodniowego wyjazdu za miasto. Odkapslujecie nim również butelki, odkorkujecie wino lub pokroicie sery. Planujecie seans pod gołym niebem? Tu również możecie wykorzystać model Huntsman. Rozłóżcie
uniwersalny hak, który przekształci scyzoryk w stojak na telefon. Voilà, możecie się cieszyć swoim ulubionym filmem lub serialem.
GOTOWI NA WSZYSTKO
Jeżeli jesteście poszukiwaczami szlachetnej prostoty i spokojnego minimalizmu, z pewnością docenicie model Classic SD. Ten scyzoryk wyposażono w siedem narzędzi. Dzięki małemu rozmiarowi (58 mm) możecie mieć go zawsze przy sobie – w kieszeni lub przy kluczach. To kompaktowe narzędzie do codziennych zadań.
Spieszysz się na spotkanie, ale zauważyłeś luźną nitkę przy szaliku lub spodniach? Przy pomocy nożyczek szybko uporasz się z tą niedogodnością. A może niefortunnie złamał Ci się paznokieć podczas wieczornego wyjścia? Tu również zaradzi Classic SD i zawarty w nim mały pilniczek.
PRZEBIJ, PRZETNIJ, OTWÓRZ – W MGNIENIU OKA
Z kolei Spartan Wood to scyzoryk średniej wielkości z 12 przydatnymi narzędziami. Swój wyjątkowy i elegancki wygląd zawdzięcza okładzinom z drewna orzecha europejskiego.
Ten model to kolejny przykład tego, jak wszechstronne są scyzoryki Victorinox. Chcesz sprawnie
otworzyć paczkę, którą kurier zostawił pod drzwiami? Wykorzystaj do tego ostrze scyzoryka, które pozwoli błyskawicznie dostać się do wnętrza przesyłki. Może potrzebujesz dodatkowej dziurki w pasku? Nic prostszego, wykorzystaj do jej wykonania szpikulec. Z tym modelem wszystko zrobisz w moment.
AWARIE
Coraz więcej mieszkańców dużych miast wybiera rower jako środek transportu. Nic dziwnego – pozwala to uniknąć korków, tłoku w komunikacji publicznej, a do tego zapewnia porcję codziennego ruchu. Żeby jednak podróż rowerem była w pełni bezstresowa, warto mieć ze sobą narzędzie, z którym każdą ewentualną usterkę naprawisz w moment (np. spadający z zębatki łańcuch). Idealny będzie tu model Pioneer X Alox - wśród jego 9 narzędzi z pewnością znajdziesz te, które pomoże w rozwiązaniu drobnych awarii w rowerze.
Scyzoryki Victorinox są synonimem wytrzymałości i funkcjonalności na całym świecie. Zostały wykonane ze stali nierdzewnej najwyższej jakości, dzięki czemu są niezwykle odporne na zużycie i długo zachowują swoją ostrość. To wyjątkowe połączenie wszechstronności, jakości i ponadczasowego wzornictwa powoduje, że szwajcarskie scyzoryki będą niezawodnym kompanem codzienności na wiele lat.
Monako, Portofino, St. Barts, St. Tropez... Miejsca piękne przyrodniczo, ale będące również eleganckimi „kotwicowiskami” dla możnych tego świata i ich superjachtów. Są one w istocie luksusowymi willami, tyle że pływającymi. I podobnie jak ekskluzywne posiadłości, wymagają także stosownej oprawy, czyli w tym przypadku odpowiedniej mariny. Oto krótki przegląd miejsc godnych jachtów wartych setki milionów dolarów...
TEKST ROBERT NIENACKImarina Grande znajdująca się w malowniczym Capri (Włochy) ma opinię najdroższej mariny na świecie. Oferuje swoim gościom nie tylko urokliwą oprawę tworzoną przez imponujące skały i kolorowe domy, ale także wszelkie udogodnienia, jakie tylko mogą nam przyjść na myśl. Nie pomieści wprawdzie największych na świecie jachtów, ale właściciele jednostek do 60 m długości zacumują tutaj bez problemu.
W osłoniętym miejscu na legendarnym Costa Smeralda (Sardynia, Włochy) znajduje się m arina di Porto Cervo – drugi najdroższy port jachtowy, z dziennymi kosztami cumowania przekraczającymi 2500 euro. Chociaż marina ma jedynie 60 miejsc dla dużych jachtów, to mogą one być naprawdę duże – do 100 m długości. Oprócz miejsc w rozmiarze XL jest tu również 700 stanowisk dla mniejszych jednostek. Porto Cervo jest uważane za najlepsze miejsce dla miłośników drogich imprez i nocnego życia. Jednym z najbardziej znanych miejsc spotkań elity jest tzw. Klub Miliarderów założony przez byłego dyrektora szefa zespołów Benetton i Renault w Formule 1 – Flavio Briatorego. Każdego roku we wrześniu odbywają się tu również regaty Maxi Yacht Rolex Cup.
Uroda m ariny di Portofino (Genua, Włochy) stała się nawet inspiracją do powstania piosenki „I Found My Love In Portofino” (1958). Ikoniczna kolorowa zabudowa wybrzeża jest najbardziej charakterystycznym symbolem Riwiery
Włoskiej. Tutaj ruch odbywa się prawie wyłącznie łodziami, ponieważ jedyna droga prowadząca do wioski, zwłaszcza w miesiącach szczytu turystycznego, jest zamknięta, aby uniknąć przepełnienia. Właściciele superjachtów mają tu do dyspozycji tylko 14 miejsc do cumowania, dlatego ewentualną rezerwację trzeba zrobić dużo wcześniej...
Najbardziej znanym ekskluzywnym portem Riwiery Francuskiej jest niewątpliwie Saint-Tropez , które zyskało sławę na całym świecie dzięki filmom z udziałem Louisa de Funèsa i Brigitte Bardot. Tutaj przepych i drogi styl życia prezentują inny poziom, a bogaci i sławni przybywają helikopterami wyłącznie na jedną noc, aby wziąć udział w ekskluzywnej imprezie. Jedną z nich są tzw. Regaty Październikowe, w których bierze udział wiele klasycznych jachtów o długości do 50 metrów. Choć w marinie można cumować łodzie o długości „tylko” do 70 metrów, wiele superjachtów gromadzi się na otwartym morzu.
Ultraluksusowe hotele, kasyna, najlepsze restauracje, kawiarnie i bary to atrakcje Księstwa Monako, które jest niemalże synonimem luksusowego życia i żeglarstwa. Potwierdza to niewątpliwie imponujący Port Hercules , mogący przyjmować jednostki o długości do 300 metrów (!). Wydarzeniem, które co roku przyciąga najwięcej turystów, jest widowiskowy Grand Prix Monaco – jedyny wyścig Formuły 1 odbywający się na „torze ulicznym”, czyli po prostu miejskimi ulicami, zamkniętymi w tym czasie dla zwykłego ruchu.
Po przeciwnej stronie Atlantyku, na amerykańskiej Florydzie znajduje się jedna z najbardziej luksusowych przystani na świecie – Marina Miami Beach . Jest tutaj łącznie 400 stanowisk, które mogą pomieścić łodzie o długości do mniej więcej 80 metrów. Doskonała lokalizacja portu zapewnia komfortowy dostęp do centrum Miami. Jest on też świetną „bazą wypadową” na Karaiby, gdzie można zacumować na przykład w ekskluzywnym Port de Gustavia, St. Barts Światowa elita lubi spędzać tam święta Bożego Narodzenia i Nowy Rok. Trzeba tylko odpowiednio wcześnie zadbać o rezerwację, ponieważ marina ma jedynie 40 miejsc.
Emirat Abu Zabi to miejsce, gdzie luksus jest filozofią życia, dlatego jest chętnie odwiedzane przez właścicieli superjachtów. Szczególnie że mają tutaj do dyspozycji tak zacną miejscówkę, jak port Yas Marina: 227 miejsc do cumowania dla łodzi do 175 m długości. Nie jest tajemnicą, że niektóre z największych jachtów na świecie są własnością rodzin królewskich Zjednoczonych Emiratów Arabskich, zatem powstanie tutaj luksusowego portu jachtowego było oczywiste.
ON e °15 Marina to prestiżowa przystań i klub jachtowy zlokalizowany w Sentosa Cove, ekskluzywnej dzielnicy mieszkalnej
Singapuru. Zbudowana zgodnie z wytycznymi Platinum Gold Anchor – najwyższymi międzynarodowymi standardami w tej dziedzinie. Funkcjonuje od 2007 roku i od tamtej pory siedem razy otrzymała tytuł „Najlepszej azjatyckiej przystani roku”.
Sani m arina (Chalkidiki, Grecja) może być atrakcyjnym 5-gwiazdkowym kierunkiem podróży samym w sobie. Port ma tętniący życiem plac, luksusowe butiki oraz szereg światowej klasy barów i restauracji do wyboru. Może pomieścić do 215 jachtów i oferuje najnowocześniejszą technologię zapewniającą usługi na najwyższym poziomie – przez okrągły rok. Dodatkowo w pobliżu mariny znajduje się jeden z najbardziej luksusowych greckich kurortów.
Położony w samym sercu drugiego co do wielkości miasta Cypru port Marina Limassol ugruntował swoją pozycję jako miejsce, w którym posiadacze superjachtów mogą się czuć jak u siebie. Luksusowa przystań oferuje 650 miejsc do cumowania dla jachtów o długości do 110 m, zapewnia wszelkie nowoczesne wygody i komfort właścicielom i operatorom jachtów. Kompleks portowy dysponuje również ekskluzywnymi willami i luksusowymi apartamentami do wynajęcia, wraz z prywatnymi miejscami do cumowania, a nawet z bezpośrednim dostępem do plaży... ⚫
Lošinj – urocza chorwacka wyspa na Adriatyku, o powierzchni niewiele ponad 74 km² i linii brzegowej długości aż 121 km. To razem z łagodnym klimatem pełnym słońca czyni ten zakątek Chorwacji doskonałym miejscem na wakacyjny wypoczynek.
Wtakich oto śródziemnomorskich okolicznościach przyrody znajduje się pięciogwiazdkowy hotel Bellevue. Oryginalnie zbudowany w 1967 roku według projektu uznanego chorwackiego architekta Zdravko Bregovaca, został urządzony zgodnie z wymogami tamtych czasów. Jednak na przestrzeni półwiecza architektura i postrzeganie funkcjonalności wnętrz hotelowych nieco się zmieniły. Zatem coś, co było odpowiednie w dobie panowania komunizmu w ówczesnej Jugosławii, okazało się nie do zaakceptowania w epoce wolnego rynku, także w branży turystycznej.
Projekt odnowienia i przebudowy nieco leciwego postsocjalistycznego „dinozaura” (kompleks hotelowy zaprojektowano z rozmachem – liczy ponad 370 tys. km 2) początkowo zakładał pozostawienie pewnej części wnętrz hotelu bez zmian architektonicznych, a jedynie ich odświeżenie (malowanie, gipsowanie, cyklinowanie oryginalnych parkietów). Jednak koncepcja połączenia „starszego z nowszym” w tym przypadku się nie sprawdziła i stanęło na całkowitej metamorfozie.
W jej wyniku powstał niemal zupełnie nowy obiekt, dostosowany do dzisiejszych standardów i oczekiwań gości. Dlaczego niemal? Otóż okazało się, że podczas prac architektonicznych można zachować nie tyle wygląd, ile pewien niepowtarzalny klimat jednego z najbardziej charakterystycznych elementów hotelu – przestronnego atrium. Zachowano nie tylko jego przestrzeń, ale nawet rosnące tam od wielu lat drzewa. Przestrzeń, uzupełniona o wyłożone drewnem tarasowe „wyspy”, dodatkowe nasadzenia (drzewami cytrynowymi, pomarańczowymi i grejpfrutowymi) i oświetlenie oraz wzbo -
gacona o fantazyjny, przeszklony zygzakowaty łącznik, stała się wręcz wizytówką hotelu.
Wnętrza pokoi gościnnych nie porażają oryginalnością wystroju, ale też nie można im nic zarzucić. To tak zwany „styl międzynarodowy”, w którym dobrze poczują się przyjezdni z różnych stron świata – wysokiej jakości tkaniny, dodatki, wykończenia, gdzieniegdzie inkrustowane designerskim fotelem czy stolikiem. A przede wszystkim obszerne balkony (w penthouse'ach tarasy) pozwalające rozkoszować się klimatem i widokiem na – parafrazując tytuł piosenki grupy Lombard – Adriatyk gorący... ⚫
Wprawdzie eleganckie hotele i restauracje można znaleźć w wielu miejscach, ale tylko nieliczne mogą cieszyć gości lokalizacją łączącą sąsiedztwo pięknego jeziora, gór i... miejskiej starówki.
ZDJĘCIA: HOTEL PRESIDENT WILSONPołożenie Hotelu President Wilson, bohatera tej prezentacji, powoduje, że jest to atrakcyjne miejsce wypoczynku o dowolnej porze roku. Hotel oferuje łącznie 228 pokoi i apartamentów o różnych typach i zróżnicowanej wielkości. Wszystkie zostały urządzone w klasycznym stylu z dużą dbałością o szczegóły. Najnowsze (choć dyskretnie ukryte) osiągnięcia technologiczne pozwalają korzystać z dobrodziejstw cywilizacji w wykwintnym otoczeniu. Standardem dla tej klasy hoteli jest posiadanie kompletnego zaplecza bankietowo-konferencyjnego, pięciogwiazdkowy President Wilson nie jest tu wyjątkiem.
Zaplecze gastronomiczne hotelu tworzą trzy restauracje. Sezonowa o nazwie Umami, prowadzona jest przez słynnego szefa kuchni Michela Rotha. Specjałami kuchni japońskiej można się tutaj delektować od czerwca do września. Na terenie hotelu znajduje się również restauracja Bayview, która w 2014 roku otrzymała swoją pierwszą gwiazdkę przewodnika Michelin. Trzeci lokal – restauracja Arabesque prowadzona przez szefa kuchni Eliasa Azara – specjalizuje się w kuchni libańskiej. W hotelu działają również dwa eleganckie
bary oraz ekskluzywne Spa La Mer oferujące m.in. zabiegi pielęgnacyjne z wykorzystaniem słynnego Crème de la Mer.
W hotelu znajduje się jeden basen – odkryty, który w sezonie zimowym jest przykrywany i podgrzewany. Dodatkowo kąpieli można zażywać w jeziorze, którego woda (podobnie jak w innych szwajcarskich jeziorach „miejskich”) jest pierwszorzędnej czystości.
Zaprezentowany hotel to propozycja typu „wszystko w jednym”. Obiekt usytuowany przy jednej z głównych genewskich promenad oferuje zarówno panoramę Jeziora Genewskiego, jak i widok na wiecznie ośnieżone alpejskie szczyty. Znajduje się kilkanaście minut spacerem od starówki. Z tych względów szczególnie polecany jest zdeklarowanym mieszczuchom, którzy w czasie urlopu chcieliby wprawdzie zakosztować kontaktu z naturą, ale bez konieczności rezygnowania z typowo miejskich atrakcji, nie wspominając o pięciogwiazdkowym komforcie. ⚫
Opracowanie: redakcja
Dom
opieki premium, w którym bezpieczeństwo i niezależność są priorytetem.
Rezydencja DZIELNA, dom opieki premium w Warszawie, to wyjątkowe połączenie komfortu hotelowego i bezpieczeństwa medycznego z orientacją na zachowanie potrzeby intymności, prywatności i swobody. Pełen szacunku i empatii zespół dba o potrzeby zdrowotne mieszkańców oraz tworzy warunki by senior mógł w pełni korzystać z życia – w Rezydencji oraz poza nią.
W ramach Rezydencji funkcjonuje również:
• dedykowany, kameralny oddział dla mieszkańców niesamodzielnych – z infrastrukturą dopasowaną do potrzeb osób z ograniczeniami fizycznymi (każdy pokój wyposażony jest w indywidualny podnośnik sufitowy umożliwiający przemieszczanie mieszkańca z łóżka na wózek).
• Centrum Alzheimera – bezpieczne i komfortowe miejsce dla osób wymagających szczególnej, specjalistycznej troski. W terapii mieszkańców z chorobami otępiennymi staramy się minimalizować metody farmakologiczne na rzecz aktywności budujących więzi społeczne, podtrzymanie funkcji poznawczych oraz wzmacnianie chęci do czynnego udziału w codziennym życiu Domu.
za indywidualnymi potrzebami, by każdy senior czuł się ważny i potrzebny
TEKST WOJCIECH KONDRACIUK
Ukraina ogłosiła swoją niepodległość 24 sierpnia 1991 roku po rozpadzie związku radzieckiego. Pod tym względem Polska i Ukraina są dosyć podobne – mamy za sobą nieco ponad 30 lat demokracji i wolności gospodarczej, jednak nietrudno zauważyć, że nasi sąsiedzi napotkali po drodze znacznie więcej problemów. Warto poświęcić trochę uwagi burzliwej historii Ukrainy.
Ukraina ma długą historię jako region geograficzny i kulturowy, który rozwinął się na przestrzeni wieków. Tereny te przez stulecia zamieszkiwali Słowianie wschodni, w tym plemiona połabskie i ruskie. Pierwsze średniowieczne państwo ukraińskie powstało w X wieku i nosiło nazwę Rusi Kijowskiej. Była to federacja plemion wschodniosłowiańskich, które rozwijały się wokół Kijowa jako centrum politycznego, gospodarczego i kulturalnego. Ruś Kijowska była silnym państwem, które prowadziło handel, rozwijało się intelektualnie i miało swoje własne instytucje. W XIII wieku zostało podzielone na wiele księstw i trafiło pod wpływy różnych sąsiadów, takich jak Litwa, Polska i imperium mongolskie. W wyniku tych podziałów i wpływów zewnętrznych na obszarze dzisiejszej Ukrainy powstały różne księstwa i państwa, takie jak Wołyń, Galicja, księstwo Ruskie, księstwo halicko-włodzimierskie itp. W XVI wieku tereny te znalazły się pod panowaniem Rzeczypospolitej Obojga Narodów, która kontrolowała zachodnie i centralne regiony dzisiejszej Ukrainy. W tym czasie na tych terenach rozwijały się różne ruchy społeczne i kulturowe, w tym kozackie ordy, takie jak Kozacy zaporoscy. W XVIII wieku tereny Ukrainy wschodniej i centralnej znalazły się pod panowaniem Imperium Rosyjskiego w wyniku rozbiorów Polski. W 1917 roku, po rewolucji lutowej i październikowej w Rosji, Ukraina ogłosiła niepodległość i powstała Ukraińska Republika Ludowa. Jednak wkrótce potem kraj został zaatakowany przez bolszewików, a w 1922 roku Ukraina stała się jedną z republik składających się na nowo utworzony Związek Socjalistycznych Republik Radzieckich (ZSRR). W okresie radzieckim Ukraina była jedną z republik składowych ZSRR i miała pewną autonomię, ale była pod ścisłą kontrolą centralnego rządu w Moskwie. Dopiero po rozpadzie ZSRR w 1991 roku Ukraina ogłosiła swoją niepodległość i stała się niezależnym państwem.
Wróćmy jednak do historii najnowszej. Po uzyskaniu niepodległości w roku 1991 Ukraina stanęła przed ogromnym zadaniem transformacji z państwa socjalistycznego do gospodarki wolnorynkowej. Proces ten był trudny i wiązał się z wieloma problemami, takimi jak hiperinflacja, restrukturyzacja przemysłu oraz reforma polityczna i instytucjonalna. Ukraina odziedziczyła po okresie radzieckim skomplikowany system gospodarczy i administracyjny, oparty na planowaniu centralnym i kontroli państwa. Transformacja z takiego systemu do gospodarki rynkowej i demokracji wymagała ogromnych zmian instytucjonalnych, prawnych i kulturowych. Jedne z największych zmian miały miejsce w roku 1996. Było to podpisanie nowej konstytucji Ukrainy oraz wprowadzenie obowiązującej do dziś waluty – hrywny. Nieefektywne zarządzanie i brak przejrzystości podważały zaufanie obywateli do instytucji państwowych. Korupcja wpływała na wszystkie sfery życia publicznego i gospodarczego, utrudniając wprowadzanie jakichkolwiek reform. W dodatku Ukraina jest krajem o zróżnicowanym społeczeństwie i silnych podziałach regionalnych. Te podziały polityczne, etniczne i kulturowe utrudniały konsensus i jednolite podejście do reform. Różne grupy interesów często konkurowały o wpływy i zasoby, co prowadziło do polaryzacji politycznej i trudności w osiągnięciu stabilności.
Wewnętrzne waśnie były jednak tylko namiastką problemu. Ukraina, jako sąsiad Rosji, od początku swojego istnienia była narażona na wpływy i presję polityczną ze strony Rosji. Rosja wywierała wpływ na Ukrainę poprzez politykę energetyczną, wspieranie ruchów separatystycznych oraz prowadzenie działań dezinformacyjnych i propagandowych – a to znowu wpływało na stabilność polityczną, nawiązywanie relacji z krajami Zachodu, a uniemożliwiło także przyłączenie Ukrainy
do NATO i Unii Europejskiej. Od uzyskania niepodległości Ukraina dążyła do zbliżenia się do struktur europejskich. Negocjacje w sprawie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską miały duże znaczenie dla kraju. Pomimo trudności i oporu ze strony Rosji Ukraina kontynuowała swoje wysiłki na rzecz zbliżenia się do Europy i realizacji reform. W 2017 roku podpisano umowę o stowarzyszeniu z Unią Europejską, która zakładała zacieśnienie współpracy gospodarczej, politycznej i kulturalnej.
POWAŻNE TRUDNOŚCI
Na przestrzeni ostatnich 32 lat Ukraina doświadczyła wielu kryzysów politycznych. Za dwa najgłośniejsze z nich odpowiada ta sama osoba – Wiktor Janukowycz. W 2004 roku miała miejsce pomarańczowa rewolucja, która była ruchem społecznym przeciwko sfałszowanym przez dotychczasowy rząd wyborom prezydenckim. Obywatele wyszli na ulicę, wierząc, że prawowitym prezydentem Ukrainy powinien zostać Wiktor Juszczenko. Pomimo brutalnych prób stłumienia protestów Janukowycz musiał ustąpić. Jednak kadencja Juszczenki nie należała do udanych. Upłynęła na nieustannych konfliktach z rządem Julii Tymoszenko. W kolejnych wyborach Juszczenko uzyskał nieco ponad 5% głosów, a prezydentem został właśnie jego dawny konkurent – Wiktor Janukowycz.
To właśnie on 29 listopada 2013 roku odmówił podpisania umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską, tłumacząc się m.in. złym stanem finansów kraju. Winę za drastyczny spadek eksportu ponosiła Rosja, która w ten sposób osiągnęła swój cel – odsunęła Ukrainę od Unii Europejskiej. Decyzja Janukowycza natychmiast wywołała kolejną falę protestów, którą pamiętamy jako Euromajdan. Te wydarzenia doprowadziły do obalenia prezydenta Wiktora Janukowycza 22 lutego 2014. Janukowycz musiał salwować się ucieczką do Białorusi, a następnie do Rosji.
Wkrótce potem Ukraina znalazła się w trudnym konflikcie z Rosją, który rozpoczął się w 2014 roku. Rosja anektowała Krym, a na wschodzie Ukrainy wybuchł konflikt z separatystami prorosyjskimi, którzy otrzymywali wsparcie z Rosji. Ten konflikt spowodował straty ludzkie i gospodarcze, a także pogorszenie relacji między Ukrainą, Rosją oraz państwami zachodnimi, które wykazały się opieszałością w działaniu i pasywną postawą wobec bezprawnych i zbrodniczych działań Kremla.
24 lutego 2022 ten konflikt wszedł w nową fazę, która na zawsze odmieni relacje pomiędzy Rosją, Ukrainą i resztą świata. Trwająca wojna przynosi jednak nadzieję – choć dosyć odległą – że Ukraina wyrwie się wreszcie spod rosyjskich wpływów i z pomocą państw zachodnich wejdzie w zupełnie nową fazę swojego rozwoju.
KOLEJNE WYZWANIA
Trwająca wojna niesie ze sobą olbrzymie zmiany dla rozwoju Ukrainy. Z pewnością przyspieszy ona przyłączenie tego kraju do Unii Europejskiej i NATO, ale nawet z pomocą nowych
partnerów odbudowa kraju będzie niezwykle wymagającym przedsięwzięciem. Miejmy nadzieję, że Ukraińcom uda się odzyskać utracone terytoria i będą mogli już wkrótce zabrać się do odbudowy swojego kraju – nie tylko w sferze infrastrukturalnej, ale też politycznej i społecznej.
Nasi sąsiedzi, podobnie jak jeszcze do niedawna cała Europa, są wciąż zależni od importu surowców energetycznych z Rosji. W związku z tym podjęto wysiłki na rzecz dywersyfikacji dostaw energii poprzez rozwój infrastruktury gazowej, poszukiwanie alternatywnych źródeł energii oraz promowanie efektywności energetycznej.
Mimo wielu wyzwań Ukraina ma również wiele perspektyw. W ostatnich latach kraj zanotował wzrost gospodarczy i rozwój sektorów takich jak IT, turystyka i eksport rolno-przemysłowy. Kontynuacja reform, walka z korupcją, inwestycje zagraniczne oraz zbliżenie do struktur europejskich mogą przyczynić się do dalszego rozwoju Ukrainy i jej stabilizacji. W ciągu ostatnich 32 lat Ukraina doświadczyła także zmian społecznych i kulturowych. Młode pokolenie Ukraińców jest bardziej otwarte na nowe idee, technologie i wartości demokratyczne. Wzrósł również patriotyzm i duma narodowa w społeczeństwie ukraińskim.
Wojenne zniszczenia i straty, choć przerażające, mogą mieć pozytywny wpływ na obywateli kraju. Być może uda im się jeszcze bardziej zjednoczyć i skupić na wspólnym celu – co bywało problemem w ostatnich dziesięcioleciach. W końcu to właśnie wspólne doświadczenia i dążenia to czynniki, które pomogły Polakom odbudować nasz kraj po II wojnie światowej i zmianie ustroju. ⚫
Gdy w marcu 2021 roku dom aukcyjny Christie’s sprzedał za 69 milionów dolarów cyfrowy kolaż Mike’a Winkelmanna, artysty znanego pod pseudonimem Beeple, światowe media zwróciły uwagę na fenomen „kryptosztuki”. Czym zatem jest NFT i czy jesteśmy gotowi na zmianę, jaką ze sobą przynosi?
Przekładając z języka technicznego na „ludzki” NFT (ang. non-fungible token) to unikalny element kodu blockchain – podobny do kryptowaluty. Różnicą między nimi jest niezamienność tokena NFT – jest wyjątkowy i nie można go wymienić na inny. Dlaczego plik zapisany w tej formie ma jakąś wartość? Ponieważ jest jedyny na świecie i niepowtarzalny – podobnie jak „tradycyjne” dzieło sztuki, na przykład obraz czy rzeźba. Oczywiście można skopiować plik nim opatrzony, natomiast przypisany do niego kod pozostaje niezmienny. Pod tym względem dzieła w postaci NFT da się porównać do cyfrowego odpowiednika dzieł materialnych. Mimo że powstało tysiące reprodukcji „Słoneczników” (van Gogh) czy „Krzyku” (Munch), oryginały charakteryzują się specyficznymi i wyjątkowymi cechami, których nie sposób skopiować (chyba że się jest genialnym fałszerzem). Podobnie sytuacja wygląda z niezamienialnymi tokenami. Są one tak skonstruowane, że nie da się ich duplikować, a specjalne zabezpieczenia i certyfikaty gwarantują, że zakupione przez nas dzieło jest tym „wzorcem”. Nawet jeśli w internecie będzie krążyć tysiące kopii, tylko jedna praca pozostaje oryginałem.
PRAWDZIWE AUKCJE CYFROWEJ SZTUKI
Na NFT już kilka lat temu (pierwszy token powstał w 2014 roku) zwrócili także uwagę artyści, zwłaszcza ci tworzący w sieci. Niepodrabialny i wyjątkowy token pozwala na udowodnienie własności dzieła, nawet jeśli ktoś jest w stanie je skopiować. Wszelkiego rodzaju animacje i digital painting zyskały w tym momencie autorską wiarygodność. Wraz z popularnością
NFT zaczęły powstawać nie tylko nowe wirtualne dzieła,
ale i wirtualne galerie oraz platformy aukcyjne, gdzie można zarówno kupić, jak i sprzedać cyfrową twórczość. Do najpopularniejszych należą Nifty Gateway i OpenSea. Sprzedaż dzieł NFT przypomina tradycyjne aukcje online, z tą różnicą, że płaci się wirtualną walutą, a w zamian dostaje się identyfikację wizualną danego dzieła wraz z prawami własnościowymi i specjalnym kodem gwarantującym oryginalność obiektu.
Kwestią czasu było również pojawienie się cyfrowych dzieł na realnych aukcjach poza internetem. Wspomniana sprzedaż przypominającego piksele kolażu zdjęć, zatytułowanego „Everydays: The First 5000 Days”, była pierwszą w 255-letniej historii Christie's aukcją, w której sprzedano dzieło w pliku JPEG, otrzymując za nie płatność w kryptowalucie ethereum. Informacja o historycznej transakcji z 11 marca obiegła świat, po czym pojawił się kłopot, a właściwie... kopia. Na początku kwietnia haker znany pod pseudonimem Monsieur Personne (z franc. Pan Nikt) ogłosił, że sfałszował najdroższe obecnie cyfrowe dzieło, by zwrócić uwagę na problem z zabezpieczeniami NFT. Haker udowodnił, że można je obejść – kod stworzonej przez niego kopii wskazywał, że pochodzi ona z tzw. cyfrowego portfela Beeple'a. W materialnym świecie byłby więc odpowiednikiem sitodruku czy fotografii z limitowanej edycji – nie tym samym, ale takim samym kolażem jak ten sprzedany za kilkadziesiąt milionów dolarów. Szansa, że ktoś kupi podrobione dzieło Winkelmanna, była niewielka – istnieją sposoby weryfikacji jego pochodzenia, także „analogowymi” metodami. Ale luka w zabezpieczeniach z pewnością daje do myślenia.
W Polsce pierwszym dziełem sztuki w formie NFT sprzedanym na aukcji w grudniu 2021 roku był obraz Pawła Kowalewskiego zatytułowany „Dlaczego jest raczej coś niż nic”. Licytacja zorganizowana przez dom aukcyjny DESA Unicum zakończyła się kwotą 552 tys. zł.
SPOSÓB NA ZARABIANIE NA SZTUCE W SIECI?
Dla artystów powiązanie cyfrowego dzieła z zapisem blockchain tworzy w końcu możliwość sprzedaży cyfrowych dzieł w sposób bezpieczny, a także w pewien sposób chroni ich oryginalność. Z drugiej strony przeciwnicy tego rozwiązania twierdzą, że obecne wykorzystanie kodu to kolejna bańka spekulacyjna, łącząca kryptowaluty z rynkiem handlu dziełami sztuki. Tym bardziej że wielu ludziom płacenie milionów dolarów za cyfrowy obraz wydaje się niedorzeczne. Jednak okazuje się, że inwestycja w wirtualną sztukę może zrewolucjonizować cały rynek, ponieważ wraz z rozwojem wirtualnego rynku technologia blockchain w pewien sposób – dla niektórych osobliwy – wzbogaca cyfrową sztukę o walor kolekcjonerski. Kupno NFT opiera się przede wszystkim na wsparciu artysty i kolekcjonerstwie obiektów cyfrowych, lecz dodatkowo inwestorzy widzą w dziełach cyfrowych potencjał do wzrostu ich wartości w przyszłości. Jaka jednak jest korzyść z posiadania dzieła, które każdy może skopiować i ściągnąć (mniej lub bardziej legalnie) z internetu? Cyfrowy certyfikat posiadania może pozwolić jego właścicielowi wykorzystać go do tworzenia zupełnie materialnych produktów (np. wszelkiego typu gadżetów), czy do zawierania umów na wykorzystanie dzieła w filmach, grach itd.
Aby cyfrowy mecenat miał szansę stać się powszechną i bezpieczną formą inwestowania w sztukę, przede wszystkim mechanizmy nim rządzące powinny być przejrzyste i dobrze
znane osobom zainteresowanym. Wprowadzenie takiego ładu na rynku, który jest bardzo podatny na nadużycia, będzie niewątpliwie wielkim wyzwaniem.
MODA CZY TRWAŁY TREND?
Taka forma sztuki zdecydowanie nie jest propozycją dla każdego i nawet osoby otwarte na nowości (i nowinki) z pogranicza twórczości artystycznej oraz technologii mogą mieć problem z pojęciem tego swoistego fenomenu. Szczególnie że „niezamienialne tokeny” z pewnością są dalekie od naszych wyobrażeń na temat „prawdziwej sztuki”. Zasługują one jednak na uwagę przynajmniej z dwóch powodów. Przede wszystkim doskonale wpisują się w klimat naszych czasów. Nie bez przyczyny NFT zyskały popularność w trakcie pandemii – wirtualne aukcje, spotkania czy wystawy stają się naszą codziennością. Po drugie, unikalne tokeny mogą być interesującą alternatywą dla konwencjonalnych sposobów inwestowania.
Znawcy rynku sztuki patrzą na trend NFT z dystansem. Czas może bowiem mocno zweryfikować ich popularność (i wartość). Wskazuje się także na największe zagrożenie związane z NFT – nadużywanie praw autorskich, zacieranie się granicy między inspiracją a naśladownictwem. Poza tym jest jeszcze kwestia pewnej ponadczasowości i sensualności fizycznie istniejących dzieł sztuki. Przyznajmy, że obejrzenie (nie wspominając o posiadaniu na własność) prawdziwego obrazu Zdzisława Beksińskiego czy pierwszego wydania „Davida Copperfielda” z pięknym, ozdobnym podpisem autora daje zupełnie inne wrażenia niż plik JPEG.
Na razie trudno przewidzieć, jaki będzie dalszy rozwój NFT, ale warto obserwować jego wykorzystanie w różnych projektach – także w dziedzinie sztuki. ⚫
Gdy satelity Starlink zaczęły pojawiać się na polskim niebie, wzbudziły ogromne zdziwienie, ciekawość, a nawet strach. Pędzących po nocnym niebie Starlinków nie da się pomylić z niczym innym. Można je zaobserwować gołym okiem jako świecące punkty poruszające się w linii prostej, jeden za drugim. To nie samoloty wojskowe, satelity szpiegowskie, ani tym bardziej UFO. To tylko wyjątkowo efektowne (i efektywne) łącze internetowe.
Urządzenie odbiorcze, czyli niewielki talerz satelitarny, komunikuje się z najbliższym satelitą na orbicie. Po otrzymaniu żądania satelita łączy się z położoną najbliżej odbiorcy stacją bazową na Ziemi. Dane są wysyłane przez stację naziemną do satelity i stamtąd kierowane bezpośrednio do odbiorcy. Cały proces trwa zaledwie 20-40 milisekund.
Aktualnie po orbicie Ziemi porusza się prawie 3500 satelitów Starlink. Są one podzielone na grupy, poruszające się na 3 różnych wysokościach: 1150 km, 550 km oraz 340 km. To na tym ostatnim, najniższym poziomie ma pracować zdecydowana większość urządzeń. Projekt spotkał się z ogromną krytyką i zarzutem zaśmiecania orbity okołoziemskiej, która i tak jest dosyć zatłoczona. Satelity posiadają niezwykle zaawansowane systemy, pozwalające
im na omijanie dryfujących w przestrzeni odpadów. Ma to na celu nie tylko ich ochronę przed zniszczeniem, ale także zapobieganie generowaniu kolejnych kosmicznych śmieci. Każdy satelita Starlink ma żywotność określoną na 5 lat. Po tym czasie będzie musiał być zastąpiony przez kolejnego. Wyeksploatowane urządzenia są skonstruowane w taki sposób, by w całości spalać się po wejściu w atmosferę.
Do roku 2027 po orbicie będzie krążyć łącznie aż 12 tysięcy satelitów – taka ilość zapewni niezakłócony dostęp do internetu na całej planecie. Do tego czasu usługa nie będzie w pełni funkcjonalna – choć jest dostępna odpłatnie w 27 krajach świata (i nieodpłatnie w dwóch), trzeba się liczyć z tym, że to wciąż wersja beta. Oznacza to, że internet będzie dostępny tylko wtedy, gdy w zasięgu anteny znajdzie się chociaż jeden satelita.
3 lutego 2022 wystrzelono na orbitę kosmiczny pociąg o numerze G4-7, czyli kolejnych 49 satelitów Starlink. Niestety aż 40 z nich zostało uszkodzonych jeszcze przed dotarciem na docelową orbitę. Winny był tu rozbłysk słoneczny. Silny podmuch wiatru słonecznego wpłynął na gęstość atmosfery, uniemożliwiając satelitom osiągnięcie docelowej wysokości i dosłownie zepchnął je z powrotem na Ziemię. Zdaniem ekspertów tej awarii dało się uniknąć – wiedzą o tym także obserwatorzy zórz polarnych. Winę za utratę satelitów ponosi więc sama firma. Według różnych szacunków to niedopatrzenie mogło kosztować SpaceX nawet 20 milionów dolarów plus koszt lotu, czyli kolejne 30 milionów dolarów. Z drugiej strony warto docenić, że to pierwsze satelity, które zostały utracone od początku realizacji programu, czyli od 23 maja 2019. To tylko potwierdza, jak bardzo niezawodne są rakiety typu Falcon. Nowe satelity są wynoszone na orbitę dwa razy w miesiącu.
Ta dosyć kosztowna wpadka na szczęście skończyła się wyłącznie na stosunkowo niewielkich kosztach i odrobinie złego PR-u. Satelity Starlink są na tyle małe i lekkie, że w całości spaliły się w atmosferze – waga jednego urządzenia to 227-295 kilogramów. Dodatkowo są one projektowane w taki sposób, by spadając w atmosferę, zawsze rozpadały się na mniejsze elementy. Dla Elona Muska dużo większym zmartwieniem były z pewnością straty wizerunkowe. Te udało się jednak bardzo szybko odpracować – z dużą nawiązką.
Jedną z sytuacji, w których internet satelitarny jest nieoceniony, są konflikty zbrojne. Standardowa infrastruktura może być celowo odłączona przez nieprzyjaciela lub łatwo uszkodzona wskutek ostrzału rakietowego. Elon Musk został poproszony o pomoc przez samego Mychajłę Fedorowa – wicepremiera
Ukrainy. Reakcja była niemal natychmiastowa. Wystarczyło 10 godzin, by sieć została przeprogramowana i mogła zacząć działać na terytorium Ukrainy, korzystając ze stacji bazowej uruchomionej kilka miesięcy temu w Polsce. W ciągu kolejnych dwóch dni do objętego wojną kraju dojechała też ciężarówka pełna zestawów odbiorczych. Druga partia dotarła do Ukrainy dwa tygodnie później.
Terminale otrzymane przez Ukrainę zostały przystosowane do zasilania z samochodowej instalacji 12 V, więc nawet brak prądu nie utrudni komunikacji ze światem. Mogą także pracować w czasie jazdy. Najłatwiejszym sposobem na przerwanie transmisji jest zniszczenie urządzenia... i niestety okazało się, że to łatwiejsze, niż może się wydawać. Posiłkując się informacjami od jednego z badaczy na Uniwersytecie w Toronto, Elon Musk przyznał, że sygnał ze Starlinka może zostać namierzony i wykorzystany do przeprowadzenia nalotu. Właściciel SpaceX radzi Ukraińcom, by używali Starlinka tylko do naprawdę ważnych celów i maskowali anteny kamuflującymi barwami. Swoją drogą wydawanie takich ostrzeżeń na Twitterze nie jest zbyt rozsądnym pomysłem, nawet biorąc pod uwagę fakt, że portale społecznościowe w Rosji zostały zablokowane dzień wcześniej. Rosja podjęła też próbę zagłuszenia sygnału systemu Starlink, jednak została ona szybko skontrowana przez inżynierów i programistów SpaceX. Bezpieczeństwo i stabilność połączenia stały się priorytetem firmy i, jak przyznał sam Musk, wpłyną na opóźnienie innych projektów SpaceX.
Jedna ze stacji bazowych potrzebnych do działania usługi została uruchomiona w Polsce, dzięki czemu od września 2021 roku Starlink jest dostępny również w naszym kraju. Oficjalna strona internetowa usługi pozwala na złożenie zamówienia z dostawą do dowolnego miejsca w Polsce.
Podając adres, sprawdzimy, czy dana lokalizacja może zostać obsłużona przez system. Jeśli tak, zostaniemy przeniesieni do formularza zamówienia i poinformowani o jego kosztach. Do zapłaty mamy 2720 zł za urządzenie odbiorcze i 110 zł za przesyłkę, obsługę zamówienia i aktywację.
To oczywiście nie wszystko. Miesięczny abonament wynosi 335 zł. Usługa nie ma limitu przesyłanych danych. Ogranicza nas tylko prędkość, mająca mieścić się w zakresie od 50 do nawet 250 Mb/s (wysyłanie 10-20 Mb/s).To osiągi porównywalne ze współczesnymi sieciami światłowodowymi, które jednak wciąż nie w całej Polsce są dostępne. W wielu miejscach naszego kraju jedynym wyborem jest nadal powolne połączenie przez archaiczne linie telefoniczne lub sieć LTE, która potrafi płatać figle przez duże obciążenia i problemy z zasięgiem.
Z jednej strony abonament wydaje się stosunkowo wysoki, lecz z drugiej – zabawnie mały. Dostęp do internetu w dzisiejszych czasach jest na wagę złota. Biorąc pod uwagę koszty, jakie poniosła firma SpaceX, aby Starlink w ogóle zaczął funkcjonować, możemy chyba przyznać, że to niemalże akcja charytatywna. Zwłaszcza kiedy spojrzymy na ceny usługi w USA – 90 dolarów miesięcznie to mniej, niż Amerykanie płacą za niektóre oferty telewizji kablowej.
Omówione kwoty dotyczą podstawowej usługi Residential, czyli przeznaczonej dla stacjonarnych użytkowników domowych. Oferta jest jednak znacznie szersza i obejmuje m.in. plany Roam, Business, Mobility, Maritime i Aviation. Szczególnie ciekawe są dwa ostatnie, przeznaczone dla właścicieli jachtów i prywatnych samolotów. Oprócz tego można dopłacić również za wyższy priorytet przesyłu danych, który zapewni nam wyższe prędkości przesyłu przy wysokim obciążeniu łączy.
Przed ustawieniem anteny należy wybrać odpowiednie miejsce – podobnie jak w przypadku telewizji satelitarnej, choć tutaj jest to dużo łatwiejsze, ponieważ antena porusza się automatycznie. Wystarczy znaleźć miejsce, z którego talerz będzie „widzieć” czyste niebo. Dodatkowo pomoże w tym specjalna aplikacja na smartfony. Potem wystarczy już tylko podłączyć specjalny kabel do routera Wi-Fi (wszystko jest w zestawie). Antenę możemy swobodnie zabrać ze sobą w dowolne miejsce świata, jednak gwarancję działania dostaniemy wyłącznie na ten adres, który wskazaliśmy przed złożeniem zamówienia. Im więcej satelitów jest wynoszonych na orbitę, tym większy obszar będzie w stanie obsłużyć Starlink. Sukcesywnie zacznie wzrastać też prędkość, a przerwy w działaniu będą coraz rzadsze. ⚫
Wnętrza, w których chce się przebywać, smak, dla którego warto podróżować Styl i elegancja, a także lokalizacja dokładnie tam, skąd najbliżej do popularnych atrakcji turystycznego Krakowa Oto Leonardo Boutique Hotels – miejsca stworzone z pasją i duszą, w których poczujesz się wyjątkowo. Obydwa oferują zaplecze biznesowe, restauracje, bary, a także słoneczne patio
Jeśli potrzebujesz większych przestrzeni wybierz NYX Hotel Warsaw, którego wnętrza ozdobione są dziełami lokalnych artystów graffiti i street artu, a sztuką tutaj jest także kuchnia oraz koktajle serwowane w rooftop barze na 19 piętrze Odwiedź Leonardo Royal Warsaw i poznaj jego zaplecze biznesowe odpowiednie do organizacji każdego rodzaju spotkań
Praca i życie prywatne coraz częściej się mieszają. z jednej strony mówi się o zdrowym balansie i stawianiu jasnej granicy, z drugiej o przenikaniu się tych stref. Jakie podejście jest właściwe?
na pewno znasz koncepcję work-life balance. Polega ona na oddzielaniu stref – pracy i życia. Kiedy pracujesz, nie ma miejsca na załatwianie prywatnych spraw, na telefony czy przeglądanie Facebooka. Ale kiedy odpoczywasz – nie myślisz o pracy. Poświęcasz czas bliskim, regenerujesz się i cieszysz się życiem.
Koncepcja work-life balance jest coraz częściej negowana ze względu na to, że czasy, w jakich żyjemy, nie do końca jej sprzyjają. Jest przedstawiana jako sztuczna. Według jej krytyków życie powinno być traktowane jako całość, a praca i sfera prywatna współgrają.
NATURALNE PRZENIKANIE SIĘ STREF
Nawet kiedy nie posługujemy się profesjonalnymi, oczywiście anglojęzycznymi słowami, aby wyjaśniać otaczający nas świat, bez problemu zaobserwujemy, że rzeczywistość się zmieniła, a co za tym idzie – tryb pracy. Wiele zmienia internet i przystępność komunikacji. Nawet jeżeli szef nie toleruje prywatnych rozmów telefonicznych podczas godzin pracy, raczej przymknie oko na to, że ktoś odpisze znajomemu na SMS-a czy na Facebooku. Zresztą w dobie konkurowania o dobrych pracowników szefowie przymkną oko na wiele innych rzeczy, szczególnie jeżeli nie koliduje to ze skutecznością wykonywanej pracy. Z drugiej strony pracownicy, nawet jeżeli nie wyobrażają sobie zajmowania się papierkową robotą po godzinach wykonywania obowiązków, raczej nie odrzucą połączenia od ważnego klienta, nawet jeżeli są już w domu.
Łączenie się stref pracy i życia prywatnego widoczne jest także w relacjach. Z kolegą z firmy porozmawiamy w biurze na tematy prywatne, a po godzinach chętnie wyjdziemy na piwo czy pograć np. w squasha (i przy okazji porozmawiamy na tematy zawodowe).
Przełomem okazało się home office. Ludzie zaczęli pracować z domu, ze swojej prywatnej strefy. Niekiedy trudne było zweryfikowanie przepracowanych godzin, dlatego pracodawcy szli w zarządzanie przez cele. Pracownik nie musiał siedzieć bitych ośmiu godzin przed ekranem komputera, wystarczyło, że wykonał to, co do niego należało, a czas pracy stawał się w pewien sposób nienormowany. To także sprzyjało wplataniu w pracę spraw prywatnych, więc pomiędzy mailami można było wstawić pranie czy nastawić zupę. O tym, na ile się to sprawdziło i na ile się sprawdza, przeczytasz w innym artykule, dotyczącym właśnie pracy zdalnej, który pojawia się na łamach tego wydania.
Tak jak work-life balance wskazywał jasny podział, tak blending trochę sprawę komplikuje. Bo jeżeli miksować, to w jakich proporcjach? Do tego dojdę, ale najpierw przeanalizujmy szanse i zagrożenia płynące z najbardziej „prymitywnego” rozumienia, czyli „trochę odpocznę w pracy i trochę popracuję w domu”.
Szans na tym etapie będzie niewiele. Oto kilka z nich:
• Możliwość załatwienia spraw prywatnych w godzinach pracy bez potrzeby brania urlopu – jak wiemy, urzędy i inne instytucje działają w tych godzinach, kiedy i my pracujemy. Jeżeli szef pozwoli nam na np. załatwienie urzędowej sprawy rano i nie zakłóci to w znaczący sposób działania firmy, mamy sytuację, gdzie obie strony wygrywają. Pracownik wraca do pracy, nie ma dnia wyrwanego z życia, a jednocześnie wszystkie firmowe obowiązki są wypełnione.
• Poczucie, że praca jest bardziej ludzka, nie jest jakimś dziwnym tworem, a częścią życia. Pozwala to na zwiększenie motywacji i ogólnego zadowolenia.
• Możliwość nadrobienia pracy w domu, w innych godzinach. Jeżeli firma nie traci w ten sposób, wszyscy wygrywają.
Zagrożeń jednak będzie znacznie więcej:
• Z jednej strony pracownik może wykorzystywać sytuację i po prostu lekceważyć obowiązki, nie przykładać się do pracy.
• Z drugiej strony szef może zbytnio obarczać pracownika w czasie teoretycznie wolnym.
• Jeżeli pracownik nie potrafi zarządzać swoim czasem, może się okazać, że albo będzie w wiecznym niedoczasie, albo będzie brać na siebie zbyt dużo obowiązków. Bo zawsze jest jakiś mail, na którego można odpisać, lub klient, którego należy (lub dobrze by było) obsłużyć.
• Układ nerwowy jest cały czas pobudzony, wszelkie powiadomienie na komunikatorach czy aplikacjach do zarządzania projektami powodują wyrzut noradrenaliny, może to dodatkowo prowadzić do wypalenia zawodowego.
• Niebieskie światło, które emitują między innymi smartfony i laptopy, pobudza. Jeżeli pracujemy na nich w godzinach wieczornych, możemy mieć problem ze snem, przez co gorzej się regenerujemy.
• Brak odpowiednich norm prawnych i przestarzały Kodeks pracy powodują, że trudno jest work-life blending wrzucić w ramy umowy o pracę, co może powodować późniejsze nieporozumienia na linii pracownik – pracodawca.
KIEDY WORK-LIFE BLENDING BĘDZIE PRZYJACIELEM?
Bardzo lubię powiedzenie „wszystko jest dla ludzi, ale nie wszystko dla wszystkich”, które przytacza serialowa postać Stacha Japycza w „Ranczu”. Idealnie sprawdza się w tym przypadku. Przede wszystkim blending nie wszędzie jest potrzebny. Uważam, że sprawdzi się najlepiej w przypadkach, gdzie najważniejszy jest cel do wykonania. Stanowiska, które działają na tej zasadzie, to między innymi menedżerowie, handlowcy, prawnicy czy programiści.
Kiedy najważniejszy jest cel, automatycznie rozumie się, że czas, jaki poświęcimy danemu zadaniu, nie jest kluczowy. Ważne jest, aby zrealizować założenie. Dzięki temu można korzystać ze wszystkich dobrodziejstw blendingu, o których wcześniej wspomniałem. Ale jak wyeliminować zagrożenia?
Przede wszystkich należy zrozumieć, że z work-life blendingiem jest trochę jak z koncepcją złotego środka. W niej nie chodzi dosłownie o środek, a o pewien idealny punkt. W „mieszaniu” też nie chodzi o to, żeby proporcje były równe, ale właściwe. Work-life blendingiem należy zarządzać. Jak to robić? Każdy może wypracować swój własny odpowiedni zestaw, jednak z mojego doświadczenia mogę powiedzieć, że pomagają:
• ustalanie granic i z jednej strony (czyli np. pracuję przez dany czas i się nie odrywam, odłączam się od dystraktorów), i z drugiej (np. nie pracuję w godzinach wieczornych);
• jeżeli pracujemy w domu, ważne jest znalezienie jednego miejsca pracy z dala od przestrzeni prywatnej albo sprzątanie wszystkiego, co związane z pracą, od razu po wykonaniu obowiązków;
• ustalenie priorytetów (zarówno służbowych, jak i prywatnych);
• możliwie jak najdokładniejsze ustalenie reguł z pracodawcą, aby nie było niedomówień.
PODSUMOWANIE
Work-life balance, chociaż negowany, nie jest zły. Właściwie podąża on za filozofią zen, według której, kiedy coś robimy, to na sto procent. Jest też zgodny z tak chętnie przytaczaną w ostatnich czasach filozofią mindfullnes. I w przypadku wielu stanowisk właśnie to podejście będzie właściwe.
Są też stanowiska, gdzie sprawdzi się tylko blending. Jeżeli przedsiębiorca czy menedżer będzie wyłączał służbowy telefon po godzinach pracy, będzie to szybka droga to upadku firmy. Podobnie stanie się w przypadku handlowca relacyjnego (czyli robiącego biznes nie poprzez szybkie transakcje, a nawiązywanie długotrwałych relacji, prowadzącego sprzedaż doradczą). Ponadto jeżeli blending będzie prowadzony z głową i odpowiednio zarządzany – również może być dobry dla naszego samopoczucia.
Reasumując, w przypadku stanowisk, gdzie nie jest potrzebne mieszanie pracy i życia prywatnego, a jedynie niekiedy dobrze by było w czasie wykonywania obowiązków gdzieś zadzwonić czy pójść do urzędu, a w czasie wolnym czasem odpisać na maila – zdałbym się na zdrowy rozsądek i nazwałbym to ludzkim podejściem – i pracownika, i pracodawcy – i nie nazywałbym tego górnolotnie work-life blendingiem. W przypadku zaś mocno „biznesowych” stanowisk to jedyne słuszne rozwiązanie. Bo tu najważniejszy jest cel, a nie czas, jaki temu poświęcamy. Wiele osób idzie wręcz w work-life integrity, ale to już inny temat. ⚫
rozległe nabrzeża z cumującymi przy nich ogromnymi statkami, majestatyczne, nieustannie przesuwające się dżwigi z podwieszonymi stalowymi pudłami kontenerów i same kontenery, gdzie okiem sięgnąć... To jedna z początkowych scen z filmu „ k apitan Phillips” z Tomem Hanksem w roli tytułowej. Narracyjnie chodziło o port Salalah w Omanie, ale w rzeczywistości scenę nakręcowo w porcie Marsaxlokk na Malcie. Choć ani jeden, ani drugi port nie należą do największych na świecie, to wspomniana filmowa sekwencja świetnie obrazuje specyfikę takiego miejsca.
największe porty na świecie pełnią funkcję centrów przeładunkowych, ale także ważnych punktów w sieci transportu ludzi. Porty powstawały na świecie już w starożytności, zakładane przez Greków i Rzymian, by umożliwić wymianę towarów. Potrzeba ich funkcjonowania przetrwała do dziś, co więcej, ich znaczenie stale rośnie, szczególnie jeśli chodzi o handel czy transport.
Warto wiedzieć, że obiekty portowe o największym dziś natężeniu ruchu znajdują się w Azji, głównie w Chinach. Uwzględniając położenie geograficzne kontynentu, pośród kluczowych morskich szlaków handlowych łączących porty europejskiei bliskowschodnie, nie powinno to dziwić. Chiny to wciąż „fabryka świata”, właśnie dzięki portom produkowane przez nią towary docierają do miejsc docelowych na całym świecie. Według Światowej Rady Żeglugi aktualnie największym portem na świecie jest Szanghaj. Z kolei największym portem w Europie jest holenderski Rotterdam, w USA – Los Angeles, Tanger Med (Maroko) jest największym portem Afryki, zaś port Mombasa w Kenii jest największym portem Afryki Wschodniej.
Najbardziej ruchliwe porty na świecie określane są na podstawie przepływającego przez nie ruchu kontenerowego. Nie zawsze jest tak, że największe porty na świecie są jednocześnie najbardziej ruchliwymi. Za kryterium klasyfikacji portów służy TEU (ang. twenty-foot equivalent unit) – międzynarodowa jednostka pojemnościowa stosowana w transporcie morskim: 1 TEU stanowi objętość kontenera o długości 20 stóp. Taka „miara” pozwala oszacować skalę przeładunku, który realizują w ciągu roku największe porty morskie na świecie.
Port w Szanghaju znajduje się na szczycie listy największych portów handlowych na świecie w 2022 roku. Miasto uważane jest za najszybciej rozwijającą się gospodarkę na świecie. Port znajduje się u ujścia rzeki Jangcy, funkcjonuje od 1842 roku i obecnie zajmuje powierzchnię ok. 4 km². Dziś obsługuje 1/4 chińskiego transportu morskiego. Szanghaj od 2010 roku
jest najbardziej ruchliwym portem kontenerowym na świecie, kiedy to wyprzedził Singapur. Port dysponuje 125 stanowiskami rozładunkowymi, dzięki którym jest w stanie obsłużyć ponad 2 tys. kontenerowców. O jego wielkości świadczy nie powierzchnia, lecz skala przeładunku kontenerowego, która przekracza 47 mln TEU rocznie. Co ciekawe, miasto może pochwalić się nie tylko największym portem świata, ale także trzecim miejscem (po Tokio i Delhi) pod względem liczby ludności, która przekracza 26 mln (wg nieoficjalnych szacunków może to być nawet 30 mln).
Na drugim miejscu plasuje się port w Singapurze z wynikiem ok. 37 mln TEU przeładowanych kontenerów. Singapurskie terminale portowe obsługują ponadto dostawy żużla miedziowego, stali, produktów naftowych, gazu ziemnego, cementu, samochodów, maszyn i wielu innych towarów. Od kilku lat trwa tutaj budowa ogromnego portu, który będzie w stanie obsłużyć blisko 65 mln TEU rocznie. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, działający od 1965 roku port stanie się światowym liderem branży.
Na trzecim miejscu uplasował się port Ningbo-z houshan we wschodnich Chinach, znajdujący się na skrzyżowaniu dróg żeglugi śródlądowej i przybrzeżnej z północy na południe. Najstarszy chiński port morski, który u swojego zarania był niewielką rybacką osadą, dziś obsługuje rocznie ponad 33 mln TEU kontenerów. Ningbo-Zhoushan zajmuje się handlem surowcami i towarami z Ameryki Północnej i Południowej oraz Oceanii, współpracuje z blisko 600 innymi portami z ponad 100 krajów i regionów świata. Jest to także największa w Chinach baza przeładunkowa rudy żelaza i ropy naftowej.
Miejsce tuż za podium przypadło portowi Shenzhen . Zlokalizowany w południowej części delty rzeki Perłowej w chińskiej prowincji Guangdong, powstał w wyniku połączenia kilku mniejszych przystani, dzięki czemu odnotowuje dynamiczne
wzrosty i jest jednym z najszybciej rozwijających się światowych portów. W 2022 r. obsłużył 30 mln TEU, co czyni go czwartym najbardziej ruchliwym portem na świecie: 140 doków obsługuje różnorodne statki towarowe i kontenerowe o różnej wielkości; 51 nabrzeży przyjmuje statki o masie powyżej 20 tys. ton.
Położony nad Morzem Żółtym port Qingdao z przepustowością przekraczającą 25 mln TEU zamyka „piątkę” największych portów kontenerowych na świecie. Tuż za nim uplasował się port w Guangzhou – kolejny chiński obiekt w tym zestawieniu. Dzięki strategicznemu położeniu na skrzyżowaniu trzech ważnych rzek pełni funkcję kluczowego węzła transportowego dla przemysłu regionu. Ma 49 nabrzeży oraz ponad 60 specjalistycznych dźwigów i specjalizuje się w towarach rolniczych i przemysłowych, jak węgiel, ropa naftowa, nawozy, chemikalia, zboża, rudy metali, samochody. Posiada morskie połączenia handlowe z ponad 300 innymi portami, a jego możliwości przeładunkowe przekroczyły 24 mln TEU. W tym miejscu warto dodać, że podobnym wynikiem jeszcze kilka lat temu szczycił się port w Hongkongu. Dziś ten port „specjalnego chińskiego regionu administracyjnego” ma przepustowość na poziomie 16,5 mln TEU, choć w 2004 roku był światowym numerem 1.
Funkcjonujący od 1876 roku Port Busan , z przeładunkiem przekraczającym 22 mln TEU kontenerów, jest największym portem Korei Południowej i jednym z największych na świecie. W skład kompleksu wchodzi międzynarodowy terminal pasażerski i sześć terminali kontenerowych. Uchodzi za jeden z najszybciej rozwijających się portów na świecie, dzięki korzystnemu położeniu między Morzem Chińskim a Japońskim.
Największym i najbardziej ruchliwym portem (przepustowość przekraczająca 17 mln TEU) w USA jest Port Los a ngeles , zlokalizowany nad zatoką San Pedro (Ocean Spokojny). Powstał w 1907 roku, a dziś na obszarze 30 km 2 znajduje się tu 270 nabrzeży oraz 27 terminali.
Port w rotterdamie to największy tego typu obiekt w Europie i jeden z największych na świecie poza Azją, obsługujący rocznie ok. 14,5 mln TEU kontenerów. Port zajmuje powierzchnię 105 km2 i rozciąga się na dystansie 40 kilometrów, obejmującym także historyczny obszar portowy miasta. Rotterdam jest portem uniwersalnym, bardzo rozbudowana specjalistyczna infrastruktura oraz status najgłębszego portu morskiego na świecie pozwala na przyjmowanie największych statków i przeładunek wszelkiego typu towarów. Przez wiele wieków przystań w Rotterdamie była jedynie portem rybackim. Zmieniło się to w połowie XIX wieku, kiedy kupcy postanowili przekształcić miasto w międzynarodowy port handlowy. Zniszczony w trakcie II wojny światowej port powrócił do przedwojennej świetności dopiero w połowie lat 50., natomiast od lat 60. do połowy lat 80. był najbardziej ruchliwym portem na świecie.
Według Międzynarodowej Organizacji Morskiej (wyspecjalizowanej agendy ONZ) około 90% światowego handlu odbywa się przy wykorzystaniu transportu morskiego, którego główną zaletą są relatywnie niskie koszty. Zasadniczą funkcję pełnią tutaj właśnie porty, w których dokonuje się załadunków i rozładunków, zaś fracht morski jest niezwykle istotnym elementem międzynarodowego systemu wysyłek multimodalnych. Porty międzynarodowe, których na świecie funkcjonuje obecnie ponad 800, mają kluczowe znaczenie dla importu i eksportu towarów, takich jak surowce, żywność czy produkty konsumenckie każdego rodzaju. ⚫
Firma ITH jest wszechstronnym i elastycznym dostawcą usług sieciowych dla firm. O ofercie ITH oraz jej przewadze nad konkurencyjnymi operatorami opowiada jej C eO – Niko Bałazy, z którym rozmawiał Paweł Ilczuk.
Paweł Ilczuk: Po raz pierwszy słyszałem o działalności ITH już kilka lat temu, a mimo to wasz pomysł na biznes wciąż wydaje się czymś nowym i świeżym na polskim rynku. Czy mógłby pan pokrótce opowiedzieć naszym czytelnikom, jakie usługi oferuje ITH?
Niko Bałazy: Oczywiście. Genezą nazwy ITH jest IT House. Chcieliśmy zostać zewnętrznym zespołem IT, który będzie potrafił zająć się jak największym obszarem usług IT. Udzielamy firmom wsparcia w takim zakresie, w którym czujemy się specjalistami – czyli w dziedzinie telekomunikacji i wszystkiego, co jest związane z infrastrukturą sieciową. Mam na myśli zarówno dostęp do internetu, jak i hosting oraz usługi serwerowe. W tych obszarach czujemy się naprawdę mocni i możemy wyręczyć w nich zespoły IT pracujące u naszych klientów, by mogły skupić się na innych działaniach specyficznych dla funkcjonowania tych firm.
Trzonem naszej działalności są usługi telekomunikacyjne dla biznesu, takie jak dostęp do internetu, transmisja danych, telefonia, usługi hostingowe, utrzymanie domen i certyfikatów SSL. Oferujemy też rozmaite usługi hostingowe: od tych bardziej podstawowych, jak utrzymanie domen i certyfikatów SSL, poprzez bardziej zaawansowane, takie jak kolokacja, czyli umieszczenie sprzętu klienta w naszych obiektach data center, serwery dedykowane, serwery fizyczne przygotowane pod konkretny projekt klienta, czy też nasza własna infrastruktura chmury publicznej oraz chmury prywatne, tworzone na potrzeby klientów.
Jedną z ciekawych innowacji w naszej ofercie jest dostęp do sieci w formie usługi. W klasycznym modelu, jeżeli posiada pan powierzchnię biurową, musi pan zadbać o projekt instalacji sieciowej we własnym zakresie – kupić sprzęt, ułożyć kable i skonfigurować swoją firmową sieć. W naszym modelu działa to inaczej. Klient kontaktuje się z nami i mówi: chcę otworzyć nowe biuro. Ma 100 m2 , będzie w nim pracowało 20 osób i chcę mieć w nim działającą sieć z dostępem do internetu. Opierając się na tych wymogach my przygotowujemy projekt, przeprowadzamy kompleksową instalację przewodów i urządzeń sieciowych, a następnie konfigurację wszystkich urządzeń w sieci. Do tego dochodzi oczywiście dostarczenie samej usługi dostępu do internetu. Wszystkie te etapy zawarte są w jednej usłudze. Klient nie pokrywa opłaty aktywacyjnej, a jedynie stałą opłatę abonamentową, która zawiera w sobie dostęp do internetu, wynajem dostarczonej przez nas infrastruktury sieciowej oraz, co najważniejsze, pełną jej obsługę. To oznacza, że jeśli zawiedzie jakiś element sieci w biurze, np. Wi-Fi w którejś części biura, wystarczy zadzwonić na naszą infolinię i to zgłosić. Nasi specjaliści są w stanie dotrzeć do klientów w ciągu maksymalnie 4 godzin na terenie niemal całej Polski. Wymieniają wadliwy komponent sieci na nowy, konfigurują go i przywracają pełną funkcjonalność sieci.
Odpowiedzialność większości dostawców internetu kończy się na gniazdku lub pojedynczym urządzeniu abonenckim. Jeśli wystąpi problem po stronie klienta, operator najczęściej
umywa od tego ręce i zostawia klienta z nierozwiązanym problemem. Naszym zdaniem, płacąc za dostęp do internetu, firmy powinny otrzymywać kompleksową i niezawodną usługę. To jest w tej chwili nasz najpopularniejszy produkt. Początkowo myśleliśmy, że będzie on adresowany jedynie do małych i średnich odbiorców, ale nawet duże firmy, które posiadają rozbudowane działy IT, chętnie wybierają właśnie nasze usługi. Są po prostu bardziej komfortowe i opłacalne – nie tylko zdejmujemy z nich sporą część nakładów finansowych, ale też obsługę sprzętu. Nawet duże firmy nie zawsze posiadają kontrakty serwisowe z producentami sprzętu sieciowego. W takiej sytuacji muszą samodzielnie zlokalizować problem, zdemontować wadliwe urządzenie, kupić nowe, skonfigurować je i dopiero wtedy sieć zaczyna znowu funkcjonować. Mało jest firm, które posiadają zapas sprzętu na wypadek awarii. My, dzięki temu, że prowadzimy usługi w pewnej skali i na terenie całej Polski, posiadamy magazyny sprzętu w każdym większym mieście. Dlatego też możemy w tak krótkim czasie likwidować ewentualne awarie u naszych klientów.
To rzeczywiście szeroka i kompleksowa oferta. Skąd wziął się pomysł na połączenie tak wielu usług w jednej firmie? Czy to jakieś złe doświadczenia z konkurencją z przeszłości? Moja historia jest taka, że przez 11 lat tworzyłem operatora telekomunikacyjnego w Krakowie, również działającego w sektorze biznesowym. Sprzedałem tę firmę w roku 2017
i wtedy narodziła się u mnie koncepcja, co można byłoby zrobić na rynku, żeby było bardziej przyjazne dla klienta. Przez te 11 lat zebrałem mnóstwo doświadczeń z klientami i bardzo często obserwowałem, jak borykali się z problemami z własną infrastrukturą sieciową, a ja nie byłem w stanie im pomóc. Działy IT w firmach zwykle są przeciążone, najczęściej zajmują się dosłownie wszystkim, podczas gdy powinny skupić się na utrzymaniu stacji roboczych i firmowych systemów, a nie na każdym pojedynczym elemencie. Jednocześnie jeśli pracownicy IT zajmują się wszystkim, nie są w stanie być specjalistami w żadnej dziedzinie – tego jest po prostu za dużo. Niewiele jest firm, które mają nadmiar pracowników IT.
Wtedy przychodzimy my i mówimy: słuchajcie, my się znamy na sieci, my się znamy na serwerach i chętnie weźmiemy to na siebie. Zdarzają się też sytuacje, kiedy działy IT mówią, że nie bardzo im to pasuje, bo chcą jednak samodzielnie zarządzać infrastrukturą sieciową. W takich przypadkach my wdrażamy projekt i stajemy się trzecią linią wsparcia. Dajemy firmie pełny dostęp do zarządzania siecią, ale jeśli coś pójdzie nie tak, służymy pomocą.
Nasza szeroka oferta i elastyczność w stosunku do klientów jest tym, co ma odróżniać nas od większych konkurentów, zajmujących się przede wszystkimi usługami masowymi dla konsumentów. W odróżnieniu od nich współpracujemy wyłącznie z firmami. Dobrze rozumiemy potrzeby biznesu i wychodzimy im naprzeciw. 90% naszych pracowników ma wykształcenie przynajmniej inżynierskie. Dzwoniąc na naszą infolinię, klienci nie trafiają na telefonistę czy telefonistkę,
lecz na osobę, która jest w stanie natychmiast rozwiązać prawie każdy problem natury technicznej.
Czy poza wygodą i elastycznością są jeszcze inne korzyści dla klientów? Mam tu na myśli m.in. kwestie finansowe. Tak, oczywiście. Jeśli chodzi o ceny naszych usług, to biją one na głowę oferty konkurencji – a przecież nasza oferta zawiera znacznie więcej niż sam dostęp do internetu. Od pierwszego dnia współpracy przekonujemy klientów, że jesteśmy nie tylko tańsi, ale też po prostu lepsi, dzięki znacznie szerszej ofercie.
Można nam zlecić całe zewnętrzne IT w postaci hostingu, obsługi domen, miejsca na firmową pocztę elektroniczną i serwis korporacyjny. Oferujemy również usługę powierzchni backupowych oraz kolokację serwerów, czyli przeniesienie ich do jednego z naszych siedmiu obiektów w Bytomiu, Katowicach, Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. Z każdej z tych lokalizacji możemy spiąć serwery bezpośrednio z infrastrukturą biurową klienta. Mamy też klientów, którym budujemy sieć ogólnopolską. Polega to na połączeniu wszystkich obiektów klienta z jego centralą za pomocą sieci prywatnej. Taką centralą może też być jedna z naszych kolokacji. Jesteśmy w stanie spełnić niemal każde życzenie klienta.
Mamy jeszcze jeden mocny wyróżnik ofertowo-rynkowy, a mianowicie pozwalamy klientowi na zakup usługi na dowolny czas. Zdarza się, że klienci mówią: nie wiemy, jak długo będziemy działać w tej lokalizacji – co możemy z tym zrobić? Wtedy my proponujemy umowę na czas nieokreślony. Z kolei inni preferują umowy na czas określony, np. na rok – z tym również nie ma u nas problemu. Zdarzają się też klienci, którzy
nie są przekonani co do naszych usług. Ich zapraszamy do skorzystania z usługi Try & Buy. Wtedy również bierzemy na siebie koszt wykonanej inwestycji, wierząc, że będzie to inwestycja w dalszą współpracę. Jeżeli w ciągu 3 miesięcy usługa nie spełni oczekiwań klienta, zabieramy swoje „zabawki” i kończymy współpracę bez dodatkowych kosztów.
Początkowo usługi ITH były dostępne wyłącznie na terenie k rakowa i Warszawy. Jak jest obecnie?
Tak było na początku naszej działalności w 2020 roku. W tych dwóch miastach mamy najbardziej rozbudowaną infrastrukturę, która pozwala na stosowanie benefitów, takich jak wspomniany system Try & Buy czy promocje cenowe. Obecnie oferujemy swoje usługi na terenie całej Polski. Nasza infrastruktura jest już obecna w ponad 30 miastach, w tym we wszystkich miastach wojewódzkich. W tych lokalizacjach jesteśmy w stanie uruchomić nasze usługi w ciągu zaledwie kilku dni. Natomiast jeśli zgłosi się do nas klient z dowolnej miejscowości w Polsce, w której nie mamy jeszcze infrastruktury, nie ma dla nas najmniejszego problemu, aby ją zbudować.
W ostatnim czasie jeden z naszych klientów otwierał kolejny oddział w małej miejscowości. Nikt nie chciał się podjąć wykonania łącza światłowodowego w tej lokalizacji. Klient zadzwonił do mnie z pytaniem, czy znam jeszcze jakiegoś operatora, który mógłby w tym pomóc. Odpowiedziałem, że my się tym zajmiemy. Po dwóch tygodniach lokal był podłączony do internetu, okablowany i wyposażony w szybkie Wi-Fi. Zastosowaliśmy tam m.in. wirtualny router, umieszczony w jednej z naszych kolokacji. Tam m.in. ustawiamy wszystkie potrzebne reguły bezpieczeństwa. Wszystko to, plus oczywiście pełną obsługę sieci, dostarczamy w ramach jednej opłaty abonamentowej, której wysokość jest taka sama, jak opłata za sam internet u konkurencji.
z mojej perspektywy oferta ITH wydaje się kompletna i trudno byłoby coś do niej dodać. Domyślam się jednak, że macie pomysły na kolejne usługi. W jakim kierunku będziecie się rozwijać?
Bardzo mocno chcemy się rozwijać w kierunku usług w chmurze i wirtualizacji zasobów u klientów. Wciąż pozyskujemy też nowych partnerów, a konkretnie firmy, które zajmują się wsparciem oraz integracją IT na rzecz naszych potencjalnych klientów. Za pośrednictwem nowych partnerów jesteśmy w stanie docierać z naszą ofertą do kolejnych firm. Ci partnerzy obsługują firmy, które wykupują usługi telekomunikacyjne u naszych konkurentów. Zdarza się, że każdy z kilkudziesięciu klientów takiego partnera wykupuje usługi u innego dostawcy. W razie awarii szukanie jej przyczyn jest więc bardzo utrudnione. Dzięki temu, że jesteśmy konkurencyjni cenowo, możemy za pośrednictwem partnerów przedstawić naszą ofertę i ułatwić funkcjonowanie zarówno partnerom, jak również ich klientom. Dodatkowo każdy z naszych partnerów ma przydzielonego inżyniera oraz handlowca, który pomaga w obsłudze jego i naszych klientów. Każda umowa podpisana z udziałem partnera daje mu korzyść finansową w postaci prowizji, ale też korzyść w postaci oszczędności czasu, bo to my pomożemy mu zdiagnozować ewentualne usterki w przyszłości.
Jest jeszcze jeden kierunek, w którym bardzo mocno się rozwijamy. Nawiązaliśmy współpracę z kilkoma deweloperami zajmującymi się nieruchomościami komercyjnymi. Przykładem może być np. KG Group z Krakowa, czyli inwestor sieci centrów handlowych Atut. Od kilku lat jesteśmy operatorem każdego z powstających centrów. Daje to korzyści zarówno deweloperowi, jak i jego najemcom, ponieważ dostają usługi najwyższej jakości w dobrych cenach i nie muszą zajmować się budową i obsługą infrastruktury sieciowej. ⚫
Dzięki rozwiązaniu Synology Active Backup for Microsoft 365 udało się usprawnić działania operacyjne. efektywność
pracy administratorów odpowiedzialnych za tworzenie kopii zapasowych wszystkich operacji, w tym danych pocztowych i danych SharePoint, wzrosła diametralnie względem poprzednio stosowanych rozwiązań, co znacząco poprawia wydajność pracowników. rozwiązanie jest bezlicencyjne, więc nie musimy się martwić o odnowienie subskrypcji czy wykupienie dodatkowego wsparcia na kolejne lata.
FIRMA
Idea Bank S.A. został stworzony, aby wspierać osoby przedsiębiorcze w realizacji ich marzeń o własnym biznesie. Bank służył pomocą w rozwijaniu działalności podmiotom gospodarczym: mikro, małym i średnim przedsiębiorcom. Oferował kompleksowe i innowacyjne produkty bankowe, w tym konta, lokaty i kredyty, internetową platformę Idea Cloud/Chmurę Faktur, ChatBoty, kasoterminale #ideapay, a także udostępniał atrakcyjną ofertę leasingową i faktoringową. Wdrażał nowoczesne technologie w bankowości internetowej oraz mobilnej. Idea Bank zatrudniał ponad 1000 pracowników i posiadał 26 placówek bankowych. W roku 2021 Idea Bank S.A. został przejęty przez Bank Pekao.
Idea Bank S.A. był laureatem wielu konkursów, w tym Edison Awards, Stevie Awards oraz Efma Accenture Distribution & Marketing Innovation Awards. Zyskał także uznanie w
niezależnych plebiscytach, takich jak konkurs Innovation 2020 organizowany przez Stowarzyszenie Komunikacji Marketingowej SAR, w którym za rozwiązanie Video BOT otrzymał srebrną i drugą nagrodę w kategorii „Innowacyjny Biznes". Idea Bank S.A. zdobył także Złoty Laur Klienta/Konsumenta 2020 i pierwszą nagrodę w kategorii „Konta firmowe" oraz Srebrny Laur Klienta/Konsumenta 2020 i drugą nagrodę w kategorii „Lokaty" za Lokatę Happy.
WYZWANIE
Powiedzenie „czas to pieniądz" sprawdza się w każdej firmie, ale jest szczególnie trafne w przypadku bankowości. Szanując czas swoich klientów, bank musi dysponować niezawodnym sprzętem i usługami. Jako bank działający na rynku regulowanym był również zobowiązany do prowadzenia kopii zapasowych wszystkich operacji, w tym danych pocztowych i danych SharePoint. Przed wdrożeniem Synology bank wy -
konywał ręczne kopie zapasowe, co okazało się zbyt czasochłonne. Aby usprawnić działania operacyjne, potrzebowali wydajniejszego rozwiązania do tworzenia kopii zapasowych danych platformy Microsoft 365 i zabezpieczania informacji o użytkownikach.
Kolejnym problemem były awarie stacji roboczych pracowników. Banki podlegają wielu wymogom bezpieczeństwa, które dotyczą aplikacji, programów i innych danych punktów końcowych – z których wszystkie muszą być chronione, ale często trudno je odzyskać. Awarie sprzętu, takie jak uszkodzenie dysku twardego, spowodowałyby utratę danych i przestoje w procesie naprawy. Bank szukał nowego rozwiązania do przywracania danych, aby zminimalizować utratę danych i zmaksymalizować dostępność.
ROZWIĄZANIE
Idea Bank wdrożył dwa urządzenia RS3617xs +, każde z 12 dyskami o łącznej pojemności ponad 160 TB i zabezpieczone RAID 6. Usługa Active Backup for Microsoft 365 chroni obecnie 1252 konta użytkowników i 512 witryn SharePoint na jednym urządzeniu oraz 1254 użytkowników i 727 witryn na drugim.
Bank dodał również do swojej infrastruktury dwa urządzenia RS18017xs + i wykorzystał Active Backup for Business. Wykorzystując wyzwalane zdarzeniami i zaplanowane kopie zapasowe, bank zabezpiecza dane z 31 komputerów fizycznych i 175 maszyn wirtualnych.
Urządzenia Synology zapewniały również scentralizowane i skalowalne środowisko z systemem operacyjnym DiskStation Manager (DSM). Ten interfejs umożliwia scentralizowane zarządzanie zdalne, wyświetlanie historycznych danych kopii zapasowych, bieżące wykorzystanie pamięci masowej i aktywność związaną z transferem danych. Dzięki wbudowanym narzędziom do ochrony danych w czasie rzeczywistym DSM ułatwia przechowywanie, tworzenie i odzyskiwanie kopii zapasowych, a także automatyczne wykrywanie nowo utworzonych kont i witryn. ⚫
Jesteś zainteresowany produktami Synology, ale potrzebujesz dodatkowych informacji? Skontaktuj się z zespołem specjalistów Synology! Wystarczy zeskanować kod Qr widoczny poniżej.
kiedy rozpoczęła się pandemia, okazało się, że można w domu pracować. A właściwie, że mamy do czynienia z szybszym nadejściem pewnej epoki, bo praca zdalna jest naprawdę świetnym rozwiązaniem. Wieszczono koniec ery biur. A jak dzisiaj na to patrzymy?
Dotąd możliwość pracy zdalnej była traktowana jako benefit. Jako coś zbliżonego do „owocowych czwartków”, tylko w większym stopniu. Uważano, że do biura każdy pracownik przyjść musi, po to ono jest, a praca z domu to nie praca. Pandemia jednak zatrzęsła dotychczasowym światem i wymusiła wprowadzenie nowego stylu pracy – home office. Chociaż biura nie musiały być zamknięte, a praca w nich była jedną z nielicznych (oprócz na przykład wyjścia z psem) uzasadnionych możliwości opuszczenia domu, okazało się, że pracownik niekoniecznie musi być „na miejscu”. Właściwie to najlepiej by było, gdyby nie przychodził do firmy, kiedy nie ma takiej potrzeby.
W mediach zaś mówiono o tym, że praca zdalna jest tak samo efektywna jak biurowa, a przy tym nie są zużywane zasoby firm (prąd, papier, długopisy z logo), więc biura będą zamykane – w końcu nie są potrzebne. Ewentualnie, że będą to małe placówki, do których pracownik będzie mógł przyjść „z doskoku” – np. spotkać się z klientem czy menedżerem, czasami z zespołem, lub popracować w ciszy, kiedy się okaże, że w domu o tę ciszę nie jest tak łatwo.
STAN NA DZIŚ
Rozmawiałem z wieloma ludźmi, m.in. z firm z sektora MŚP (w tym rodzinnych), korporacji i wreszcie spółek państwowych. Przeanalizowałem wiele artykułów i statystyk. Co udało mi się ustalić?
Po erze koronawirusa z grubsza wszystko wróciło do przedpandemicznej normy. Niektóre rzeczy się jednak zmieniły. Praca zdalna pozostała standardem tylko w niektórych firmach. Mimo wszystko i tam od czasu należy odwiedzić biuro, pojawić się na kick-offach czy podsumowaniach projektów.
Niemniej możliwość pracy z domu najczęściej jest zarezerwowana dla stanowisk nastawionych na cel (czyli to samo co w przypadku work-life blending, o czym piszę w innym artykule na łamach tego wydania) – project managerów, kierowników ds. kluczowych klientów czy programistów. Innych pracowników biurowych, pracowników działu finansowego, menedżerów liniowych – pracodawcy woleliby widzieć w biurze.
W wielu firmach istnieje możliwość pracy z domu kilka dni w miesiącu, co podobnie jak kiedyś, jest traktowane bardziej jako benefit.
DLACZEGO WRÓCILIŚMY DO STARYCH ZWYCZAJÓW?
Jak wspomniałem, jest kilka zmian, niemniej górnolotne zapewnienia o braku biur i nowej erze pracy hybrydowej możemy włożyć między bajki, przynajmniej na ten moment. Dlaczego? Cóż, jak się okazało, pracownik nie jest aż tak wydajny podczas pracy w domu, jakby się mogło wydawać. Ktoś może powiedzieć, że to nieprawda, że jest, i to (uwaga!) nawet bardziej wydajny! Nie przeczę. Może tak być. Ale w większości nie jest.
Przyjrzyjmy się zagadnieniu, jakim jest praca z domu. To wykonywanie obowiązków służbowych poza miejscem pracy, w domyśle – w miejscu zamieszkania. Po co są zatrudniani menedżerowie w firmie? W większości po to, aby delegować zadania, kontrolować i motywować pracowników. Celem jest doprowadzenie do tego, aby pracownik wykonał powierzone zadanie. To sugeruje, że generalnie jest potrzebna osoba, która pilnuje realizacji zadań, ponieważ nie zawsze pracownik ma na tyle wysoką wewnętrzną motywację i samodyscyplinę, aby wystarczyło przekazać mu to, czego firma oczekuje, i spodziewać się, że wszystko pójdzie gładko. A kontrolowa -
nie i motywowanie (a czasem i wytłumaczenie czegoś) na odległość nie jest łatwe. Istnieje pewien odsetek pracowników, którzy jak się czegoś podejmą, to będzie to zrobione dobrze, na czas i jeszcze powstanie jakaś wartość dodana, których nie trzeba pilnować, bo to im tylko przeszkadza. Według Kena Blancharda (autora książki „Jednominutowy menedżer”), specjalisty ds. zarządzania, i jego koncepcji faz rozwoju pracownika jest to tzw. samodzielny ekspert. Problem polega na tym, że niewielu jest takich pracowników (chociaż są niezwykle cenieni).
Kolejną, nie mniej ważną kwestią, są dystraktory. W domu jest ich bardzo wiele. Bo jest pranie do zrobienia, obiad do ugotowania, pies do pogłaskania (i jeszcze trzeba z nim wyjść kiedyś na spacer), sąsiad uzna, że „mały remoncik nikomu nie zaszkodzi”, więc co chwilę uderza młotkiem, tak że cały blok się trzęsie, a na Netfliksie został ostatni odcinek serialu do obejrzenia, więc skoro żaden klient chwilowo nic nie chce, to przecież można sobie na chwilę włączyć telewizor. Nawet osoby z żelazną samodyscypliną nie zawsze potrafią sprostać codziennym, przyziemnym trudom pracy z domu.
Praca z domu ma też inne wady:
• pracownicy nie tylko nie budują relacji wewnątrz zespołu (i generalnie wewnątrz firmy), przez co finalnie praca jest mniej satysfakcjonująca, ale i generalnie oduczają się życia w społeczeństwie;
• dotyczy to również relacji z menedżerem, który niekiedy powinien występować w roli coacha lub mentora;
• często pracownik źle organizuje pracę własną, co może
albo powodować wspomniane problemy z wydajnością, ale w drugą stronę – może się okazać, że pracownik weźmie za dużo na swoje barki, bo zawsze przyjdzie jakiś mail lub jakiś SMS, którym dobrze by było się zająć, może to też sprawiać, że jego układ nerwowy jest stale pobudzony;
• jeżeli pracownik jest aktywny do późnych godzin wieczornych, naraża się na wpływ emitowanego przez urządzania elektroniczne niebieskiego światła, które powoduje między innymi gorszy sen (i gorszą regenerację).
Mimo wszystko są pewne zalety pracy zdalnej, między innymi:
• pracownik może czasem zająć się prywatnymi sprawami w teoretycznym czasie pracy (np. odwiedzić urząd) i potem nadrobić zaległości;
• nie ponosi kosztów dojazdu do pracy (które często pokrywa pracodawca);
• mniej kosztuje utrzymanie biura.
ODPOWIEDZIĄ JEST PRACA HYBRYDOWA I PRYZMAT CELU
Myślę, że zamiast dzielić pracę na stacjonarną i zdalną, warto popatrzeć na cel, jaki chcemy osiągnąć. Czasami niezbędna jest praca z biura, a czasami wystarczy praca z domu. Można to odnieść nie tylko do stanowisk, ale i różnych zadań. Nie szukałbym odgórnych ram, a dopasowywał tryb pracy do sytuacji. Postawiłbym na elastyczność.
W tym kontekście pojawia się coś, co nazywane jest work-life blending, gdzie praca i życie prywatne się przenikają. Tutaj po raz kolejny odwołuję się do artykułu na ten temat, który pojawia się również w tym wydaniu, tym samym życząc miłej lektury. ⚫
Poznaj zdrowe kawy Chi-Cafe balans oraz ReiChi Cafe. Mają one wszystkie zalety zwykłej kawy, ale nie mają jej wad! Wybornie smakują, a dzięki kofeinie z kawy i guarany pobudzają przyjemnie i na długo. Zwykła kawa zakwasza i prowadzi do utraty magnezu i wapnia, Chi-Cafe balans oraz ReiChi Cafe wręcz odwrotnie – są ich źródłem! Są łagodne dla żołądka i jelit, nie wywołują uderzeń gorąca i zmian akcji serca.
Chi-Cafe balans to harmonijna kompozycja kawy zielonej i palonej, rozpuszczalnego błonnika z akacji, magnezu, wapnia, guarany, polifenoli z granatu, żeń-szenia i odrobiny kakao.
Sekret ReiChi Cafe łączy delikatnie cierpki smak grzybka reishi, kawy espresso, naturalnej guarany i żeń-szenia z kremową łagodnością mleka kokosowego.
Zamów bezpłatne próbki – biuro@drjacobs.pl lub tel. 22 490 94 30.
Silne nerwy
Różeniec górski, grzyb reishi, ashwagandha oraz witaminy B1 i B5 dla nerwów, psychiki, sprawności umysłowej, redukcji poczucia zmęczenia i prawidłowej syntezy i metabolizmu neuroprzekaźników.
Wegańskie kwasy Omega-3 DHA i EPA dla funkcji mózgu, dobrego widzenia, pracy serca, funkcji poznawczych, koncentracji, pamięci i odporności Ważne w czasie ciąży dla rozwoju układu nerwowego i oczu dziecka.
Żelazo liposomalne
Żelazo połączone z fosfolipidami dla większej bioprzyswajalności. Proszek podjęzykowy o przyjemnym smaku mango. Wchłania się już w ustach! Dla tworzenia krwi, odporności, energii, funkcji poznawczych.
Najwyższej jakości suplementy diety Dr. Jacob’s tworzą doktorzy nauk medycznych. Są one produkowane z najlepszych składników naturalnych i standaryzowane.
Pytaj w swojej aptece lub sklepie natura albo zamów wysyłkowo na Sklep.DrJacobs.pl
Witamina D 3 K 2 / Forte
Aż 640 porcji po 20 μg (800 j.m.) D3 i 20 μg K 2 MK-7 lub Forte: 50 μg (2000 j.m.) D3 i 50 μg K 2 MK-7 Dla zębów, kości, mięśni, odporności, witalności. Witaminy rozpuszczone w oleju MCT – wchłaniają się już w ustach!
Nieruchomości dla deweloperów, tereny dla inwestorów pod usługi, handel i produkcję, a także działki pod budownictwo jednorodzinne. W portfolio inwestycyjnym Torunia nie brakuje ciekawych ofert dla biznesu.
Nowe firmy i nowe miejsca pracy. Tak w skrócie można opisać sytuację związaną z biznesowym rozwojem Torunia. W mieście inwestują globalne koncerny, krajowi liderzy poszczególnych branż, jak i małe i średnie firmy. Toruń ma biznesową ofertę skrojoną dla każdego. Nowe firmy wprowadziły się do rozwijającego się parku logistycznego Panattoni Park Toruń II, funkcjonującego w Strefie Inwestycyjno-Logistycznej Toruń: Dachser, Hellmann Worldwide Logistics Polska i największe przedsiębiorstwa zajmujące się hurtową dystrybucją artykułów FMCG. W Strefie inwestują też inne duże firmy. TZMO S.A. oddało do użytkowania kolejny obiekt produkcyjny, powstał też magazyn wysokiego składowania. Trwa również intensywny proces inwestycyjny na 57 hektarach w północnym Toruniu. Na obszarze wzdłuż ulicy Fortecznej i Strobanda, na których powstały m.in. inwestycje firm: Neuca, Baza, AMK Invest, Em-Tech, Mentor i Abler. Prężnie rozwija się Park Przemysłowy ELANA. Blisko 50 000 m 2 – tyle wyniesie planowana powierzchnia magazynowo-biurowa centrum logistycznego, którego operatorem jest firma White Star Logistics. Nowe przestrzenie biurowe to m.in. Polna 66. Nowy adres na biznesowej mapie Torunia. Blisko 3900 m 2 powierzchni, osadzonej na 3 kondygnacjach. Przy ul. Pod Dębową Górą powstaną też 2 nowoczesne budynki biurowe. Inwestorem jest firma Pikseo – reprezentująca sektor IT, partner międzynarodowej korporacji Google. Ruszają też prace przy obiekcie usługowo-biurowym przy ulicy Szubińskiej 13 – powstanie tam budynek o powierzchni ponad 1300 m2 . Na terenach położonych wzdłuż ulicy Andersa, na blisko 17 hektarach rośnie kolejny park technologiczny, którym zarządza Toruńska Agencja Rozwoju Regionalnego S.A. Część inwestycji realizowanych w Toruniu objęta jest wsparciem Pomorskiej Specjalnej Strefy Ekonomicznej.
W rejonie ul. Andersa i Poznańskiej miasto ma dla inwestorów blisko 3,2 ha pod usługi, produkcję i magazyny. W pobliżu autostrady A1 i węzła drogi ekspresowej S10 znajdują się działki dla dużych inwestorów i małych i średnich przedsiębiorstw. Dwie działki inwestycyjne znajdują się w rejonie ul. Andersa. Łączna powierzchnia oferowanych tam nieruchomości to ponad 3 ha. Tereny są doskonałe skomunikowanie z DK nr 15 oraz drogą ekspresową S10. Warto dodać, że w najbliższym czasie planowana jest budowa węzła, który połączy te tereny z trasą A1. Teren jest aktualnie niezabudowany, dojazd zaplanowano z dróg publicznych Józefa Nowaka i Karola Stamirowskiego oraz po gruntach docelowo przeznaczonych pod drogi wewnętrzne.
Kolejne dwie działki inwestycyjne mają łączną powierzchnię 1,27 ha i znajdują się w rejonie ul. Poznańskiej. Nieruchomości te także są przeznaczone pod usługi, produkcję, składy lub magazyny. Tereny są dobrze skomunikowane z DK nr 15 oraz drogą ekspresową S10 i planowanym węzłem łączącym je z autostradą A1. Są niezabudowane i niezagospodarowane i posiadają regularny kształt.
Teren pod zabudowę mieszkaniową wielorodzinną trafił do miejskiej oferty sprzedażowej. Działkę na lewobrzeżu w Toruniu będzie można kupić w przetargu 19 września 2023. Cena wywoławcza wynosi 1 700 000 zł. Nieruchomość zlokalizowana jest na Stawkach w ich wschodniej części, przy ul. Zimowej 67-69. Atutem tej lokalizacji jest dobre skomunikowanie z DK nr 91 oraz mostem im. E. Zawadzkiej. W sąsiedztwie znajdują się obiekty usługowo-handlowe i zabudowa wielorodzinna. Działka ma powierzchnię 0,32 ha, posiada regularny kształt zbliżony do trapezu, jest niezabudowana i niezagospodarowana, porośnięta intensywnie roślinnością niską i drzewami.
Działki pod domy jednorodzinne przy ul. Osadniczej znalazły się w katalogu sprzedażowym Torunia. Nieruchomości na Rudaku będzie można kupić w przetargu organizowanym 19 września 2023. Teren o łącznej powierzchni 0,65 ha przy ul. Osadniczej 22 B-D przeznaczony jest w planie zagospodarowania przestrzennego pod zabudowę mieszkaniową jednorodzinną. Cena wywoławcza została ustalona na poziomie 1 900 000 złotych. W pasie ulicy Osadniczej przebiegają sieci: energii elektrycznej, wodociągowej i gazowej.
Szczegóły wszystkich ofert inwestycyjnych można sprawdzić na stronie
Centrum Wsparcia Biznesu w Toruniu www.torun.direct
Teren pod bloki ul. zimowa Działki pod domy ul. OsadniczaCo sprawia, że nieruchomość zasługuje na metkę „premium”? Czy chodzi o projekt i walory użytkowe budynku? Powierzchnię i wyposażenie apartamentów? A może o wyjątkową lokalizację? zgadliście – wszystkie odpowiedzi powinny być twierdzące. zapraszamy na krótki przegląd nieruchomości klasy premium.
Zacznijmy od samego serca naszej stolicy, a konkretnie od ulicy Chmielnej. Jedna z najnowszych inwestycji BPI Real Estate nosi nazwę Chmielna Duo. W jej skład – jak sama nazwa wskazuje – wchodzą dwa budynki mieszkalne. Wśród udogodnień dla mieszkańców warto wymienić zielony taras na dachu, ogródki lokatorskie, zielony pasaż (nawadnianie z wykorzystaniem wody deszczowej), lokale usługowe, podziemny parking z możliwością montażu ładowarek dla aut elektrycznych i hybrydowych, liczne udogodnienia dla rowerzystów oraz recepcję z konsjerżem. Oprócz tego możemy liczyć na wysoki standard wykończenia, duże przeszklenia oraz szereg drobnych wygód, takich jak monitoring i ochrona, wideodomofony, przygotowanie do montażu klimatyzacji w każdym apartamencie, prywatne komórki lokatorskie czy cichobieżne windy. Oba budynki będą liczyć po 9 pięter.
Inwestycja ma zostać oddana do użytku w roku 2025, a ponad połowa z 243 apartamentów znalazła już swoich właścicieli. Wśród dostępnych ofert dominują niewielkie mieszkania jednopokojowe o powierzchni 33-40 m 2 , których ceny zaczynają się od ok. 1 mln zł. Jeśli zależy nam na mieszkaniu dwu- lub trzypokojowym, zdecydowanie warto się pospieszyć ze złożeniem rezerwacji. Za efektowny projekt budynków, wykorzystujący elementy drewna (w tym drewnianą stolarkę okienną), odpowiada studio S.A.M.I. ARCHITEKCI.
Przygotowaliśmy propozycję położoną nieco dalej od centrum i mającą bardziej kameralny charakter. Bajońska 7 to stosunkowo niewielki apartamentowiec na Saskiej Kępie. Na inwestycję składa się jedynie 16 apartamentów o metrażu od 69 do 200 m 2 . Budynek powstaje nieopodal mostu Łazienkowskiego, zaledwie kilkaset metrów od Wisły. W niewielkiej odległości znajduje się kilka parków, w tym park Skaryszewski nad Jeziorem Kamionkowskim oraz znane wszystkim Łazienki Królewskie.
Skupmy się jednak na samym budynku, bo mimo zaledwie trzech pięter jest naprawdę ciekawy. Innowacyjna elewacja nie tylko nadaje budynkowi elegancki wygląd, ale także posiada właściwości oczyszczania powietrza, samooczyszczania oraz neutralizacji bakterii. Wkomponowana w nią zielona roślinność poprawia mikroklimat i dodatkowo zdobi budynek. W apartamentach zastosowano systemy typu smart home, pozwalające zarządzać oświetleniem, ogrzewaniem oraz centralną klimatyzacją. Wysokie na 3 metry apartamenty, panoramiczne okna i przeszklone balkony potęgują wrażenie przestrzeni i otwartości na otoczenie. Windy gwarantują prywatny dostęp do większości apartamentów oraz garażu podziemnego ze stanowiskami do ładowania aut elektrycznych. Inwestycja zostanie oddana do użytku w pierwszym kwartale przyszłego roku.
WROCŁAW
Przenieśmy się na zachód Polski, a konkretnie do Wrocławia. Angel Poland Group jest w trakcie budowy jednego
z najciekawszych apartamentowców w stolicy Dolnego Śląska. Liczący 17 pięter budynek przy ulicy Walońskiej ma do zaoferowania 381 apartamentów i 8 penthouse’ów, strefę wellness z basenami, saunami i siłownią, zielony taras na dachu, trzypoziomowy parking podziemny i wiele, wiele innych udogodnień. Fantastyczny widok na okolicę, w tym sąsiadujący z budynkiem park sensoryczny, oraz niewielka odległość od centrum miasta to ogromna wartość dodana. Całodobowa recepcja i ochrona to standard w inwestycjach tej klasy, jednak obsługa mieszkańców, jak obiecuje inwestor, ma stać na najwyższym światowym poziomie – m.in. dzięki aplikacji MyTower, służącej do zarządzania nieruchomościami. Interesująca bryła The Upper House to zasługa międzynarodowej firmy EPR Architects.
Trwające wakacje sprawiają, że często kierujemy swoje myśli w kierunku Bałtyku i Trójmiasta. Jeśli chcielibyście zaznać luksusu i cieszyć się morzem przez cały rok, warto rozważyć chociażby zakup apartamentu na obrzeżach Gdyni. Bernadovo to druga w naszym zestawieniu inwestycja od BPI Real Estate, która jednak znacznie różni się od opisanej wcześniej Chmielna Duo. Bernadovo ma być prawdziwą oazą spokoju, oddającą do
dyspozycji mieszkańców m.in. prywatny las, strefę fitness. Osiedle Bernadovo ulokowano przy ulicy Wzgórze Bernadowo, mniej więcej w połowie drogi między Gdynią a Sopotem, na skraju Trójmiejskiego Parku Krajobrazowego. Ponad 70% terenu inwestycji stanowi zieleń. By iść w parze z zieloną okolicą, na osiedlu zastosowano mnóstwo proekologicznych rozwiązań, takich jak kompleksowe zagospodarowanie wody deszczowej, instalacja fotowoltaiczna do zasilania części wspólnych, czy wykorzystanie ekologicznych materiałów w konstrukcji budynków. W skład osiedla będzie wchodzić 108 mieszkań w 18 budynkach. W zależności od wybranego apartamentu, mogącego mierzyć od 43 do 146 m 2 , lokatorzy otrzymają do dyspozycji balkon, taras lub ogródek lokatorski. Inwestycja ma zostać oddana do użytku w drugim kwartale 2024 roku.
Jeśli zamiast szumu lasów wolimy słyszeć szum fal, warto zainteresować się ofertą Grupy NDI, a konkretnie Rezydencją Merwede. Chyba nie da się znaleźć apartamentowca powstającego bliżej Zatoki Gdańskiej. Niezwykle elegancki trzypiętrowy budynek będzie posiadał 74 apartamenty, z których do każdego będzie przynależało miejsce postojowe w dwupoziomowym parkingu podziemnym. Obecnie w sprzedaży zostało jedynie 6 apartamentów, więc warto się pospieszyć – o ile dysponujemy kwotą z zakresu od 1,5 do 3 mln zł. Szczęśliwi nabywcy będą mogli liczyć na komplek-
sowy projekt i wykończenie mieszkania „pod klucz”, jeśli oczywiście wyrażą taką chęć. Apartament w Merwede może być też świetnym pomysłem na biznes. Deweloper umożliwia wygodne zarządzanie wynajmem nieruchomości. Termin ukończenia inwestycji to pierwszy kwartał przyszłego roku, więc następne wakacje możecie spędzić we własnym wakacyjnym apartamencie położonym kilkadziesiąt metrów od wybrzeża.
KRAKÓW
Koniec naszego przeglądu ofert przenosi nas do dawnej stolicy Polski, czyli oczywiście Krakowa. Będzie to zdecydowanie najdroższa i najbardziej ekskluzywna oferta w tym zestawieniu. Chodzi o inwestycję przy ulicy Barskiej 8, tworzonej przez spółkę 3N Invest. Budynek będzie liczył 5 kondygnacji i znajdą się w nim jedynie 3 apartamenty o powierzchni od 143 do 262 m 2 , posiadające od 4 do 8 pokoi. Ich ceny to od 4,9 do 9,3 mln zł. Szczególne wrażenie robi największy z apartamentów, położony na 3. i 4. piętrze. Z obydwu przynależących do niego tarasów będzie się rozciągać niezwykły widok na zakole Wisły, Wawel i Zamek Królewski. Lokalizacja budynku łączy świetne skomunikowanie z centrum miasta oraz kameralny klimat. Teren przylegający do budynku będzie ogrodzony. Mieszkańcy będą mogli korzystać zarówno z miejsc postojowych na zewnątrz, jak i na parkingu podziemnym. Przekazanie nabywcom kluczy ma się odbyć w trzecim kwartale 2024 roku. ⚫
WIELU SŁAWNYCH KIEROWCÓW RAJDOWYCH ZACZYNAŁO
KARIERĘ ZA KIEROWNICĄ FIATA 126 P. BYŁ ON TEŻ PODSTAWOWYM POJAZDEM W ZAWODACH KJS.
Co to jest: ma 50 lat i dalej jest „maluchem”? To oczywiście niezapomniany Fiat 126 p, który zmotoryzował Polską r zeczpospolitą Ludową i był pierwszym samochodem milionów Polaków. Co prawda większość dawnych użytkowników wspomina go z grymasem obrzydzenia, ale trzeba oddać mu jedno – był nam bardzo potrzebny.
Produkcja Fiata 126, czyli centoventisei, rozpoczęła się we włoskim Cassino w roku 1972. Nowy model był bezpośrednim następcą kultowego Fiata 500. Choć 126 wydawał się o niebo nowocześniejszy od pięćsetki, były to tylko pozory. Główne założenia konstrukcyjne obu aut są bliźniaczo podobne: dwoje drzwi, cztery miejsca siedzące, silnik chłodzony powietrzem z tyłu, napęd na tylne koła. To powojenna recepta na tanie auto dla ludu, stworzona oczywiście przez Ferdynanda Porsche i sprawdzona na Volkswagenie „garbusie” oraz jego rozlicznych inkarnacjach. Fiaty zaprojektowano jako znacznie mniejsze od niemieckiego konkurenta. Było to podyktowane przede wszystkim ekonomią – małe samochody są tańsze w produkcji i zużywają mniej paliwa. Parkowanie w ciasnych miejscach parkingowych nie było jeszcze wtedy priorytetem, ponieważ miasta – zarówno włoskie, jak i polskie – nie były jeszcze zbytnio zatłoczone. To miało się dopiero zmienić i Fiat 126 miał w tym ogromny udział. We Włoszech produkcja modelu trwała do roku 1980 i w tym czasie powstało około 1,3 miliona sztuk.
Nowoczesne i nieco większe od poprzednika nadwozie Fiata 126 zaprojektował Sergio Sartorelli. To jeden z ostatnich projektów tego uznanego designera i trzeba przyznać, że był całkiem udany. „Maluch” naprawdę może się podobać i wizualnie zestarzał się całkiem nieźle – choć na dzisiejsze standardy jego rozmiary są karykaturalnie małe. Fiat 126 ma długość 313 cm, szerokość 137 cm oraz wysokość 130 cm. Dla porównania jeden z najmniejszych wciąż oferowanych samochodów, czyli VW Up!, jest dłuższy od „malucha” o całe pół metra. Tymczasem Fiat 126 p potrafił zabrać na pokład 4 osoby wraz z bagażem i przyczepę kempingową Niewiadów N126. Ludzie w tamtych czasach musieli być prawdziwymi twardzielami, skoro potrafili pojechać „maluchem” nawet na wakacje do Bułgarii… Prawdziwym twardzielem był też sam „maluch”, który mimo zaledwie 23 koni mechanicznych i 39
niutonometrów momentu obrotowego potrafił rozpędzić się do ponad 100 km/h. Początkowo dwucylindrowy silnik miał pojemność 594 cm 3 , lecz już w roku 1977 zwiększono ją do 654 cm 3 – zyskano dzięki temu 1 KM i 4 Nm momentu obrotowego. Skrzynia biegów z czterema przełożeniami była w tamtych czasach standardem, również w większym i mocniejszym Fiacie 125 p.
Z ZIEMI WŁOSKIEJ DO POLSKI
Już 6 czerwca 1973 roku, czyli 8 miesięcy po premierze auta na salonie samochodowym w Turynie, w Fabryce Samochodów małolitrażowych w Bielsku-Białej zbudowano pierwszy egzemplarz Polskiego Fiata 126. Powstał w całości z części wyprodukowanych we Włoszech. Seryjna produkcja „malucha” ruszyła 22 lipca 1973, a już 18 września 1975 uruchomiono drugi zakład produkcyjny FSM w Tychach. Jednak nawet dwie fabryki nie były w stanie zaspokoić ogromnego popytu.
Podobnie jak w przypadku Warszawy, Syreny czy Fiata 125 p, wprowadzenie do produkcji nowego auta było wielkim i bardzo wyczekiwanym wydarzeniem. Bank PKO zbierał przedpłaty na pół roku przed rozpoczęciem seryjnej produkcji. Pierwsi zapisani klienci mieli otrzymać swoje auta w roku 1977. Nieliczni kierowcy usiedli za kierownicą „małego fiata” nawet wcześniej, jeśli poszczęściło im się w loterii organizowanej przez bank. I nie, nie dostali samochodów za darmo. Po prostu mogli kupić je wcześniej za 69 tysięcy złotych. Wielu świeżo upieczonych właścicieli zdecydowało się sprzedać swoje fabrycznie nowe auta na giełdzie, gdzie można było uzyskać cenę przekraczającą 100 tys. złotych. Ludzie godzili się na takie warunki, ponieważ często szukali swojego pierwszego auta. Choć średnia pensja wynosiła wówczas nieco ponad 3 tysiące złotych (a minimalna 1200), bardzo często ludzie mieli pieniądze, ale nie mieli czego za nie kupić. Innym sposobem na zakup nowego „malucha” był eksport wewnętrzny, czyli zakup w Pewexach za dewizy.
MAŁY FIAT WIDOCZNY NA ZDJĘCIU TO JEDEN Z LICZNYCH EGZEMPLARZY UŻYTKOWANYCH NA KUBIE. NIEKTÓRE "POLAQUITO" SŁUŻĄ NAWET JAKO TAKSÓWKI. WIĘKSZOŚĆZ biegiem lat Polski Fiat 126 p przechodził drobne modyfikacje i zyskał wiele wersji wyposażenia, ale w gruncie rzeczy pozostał tym samym autem do końca produkcji w 2000 roku. W międzyczasie, a konkretnie w roku 1992, państwowa FSM stała się spółką Fiat Auto Poland, a od 1997 roku Fiat 126 p był oficjalnie sprzedawany jako „maluch”. Ostatnie 1000 sztuk „malucha” było sygnowane jako specjalna edycja Happy End. Połowa z nich miała kolor czerwony Rosso Racing, a druga połowa żółty Giallo Ginestra, znany m.in. z Cinquecento i Seicento w wersji Sporting. Ostatni egzemplarz nosił właśnie taki kolor i zjechał z taśmy fabryki w Tychach 22 września 2000 roku. Legenda głosi, że ten egzemplarz trafił do muzeum w Turynie, ale to nieprawda. Został sprzedany w salonie we Wrocławiu za nieco ponad 13 tys. zł, a dziś można go oglądać na wystawie Muzeum Motoryzacji „Wena” w Oławie. W ciągu 27 lat w polskich fabrykach zmontowano ponad 3,3 miliona egzemplarzy Fiata 126 p, z których blisko 900 tysięcy trafiło na eksport.
POWOLNY UPADEK
Fiaty 126 p przeszły zadziwiającą z dzisiejszej perspektywy drogę: najpierw były marzeniem, następnie przywilejem, później kłopotliwą koniecznością, a następnie obiektem drwin i pogardy. Właśnie w tym momencie historii, czyli na przełomie tysiącleci, „kaszlaki” masowo lądowały na złomowiskach. Większość z nich nie dotarła tam nawet o własnych siłach, bo zostały zajeżdżone i porzucone przez młodocianych adeptów niebezpiecznej jazdy. Sprawnego „malucha” można było wtedy kupić za mniej niż 500 złotych, a nieco gorszego nawet za flaszkę lub dwie. Po wejściu
NAJSTARSZE EGZEMPLARZE FIATA 126 P MOŻNA POZNAĆ PO
METALOWYCH ZDERZAKACH I CHARAKTERYSTYCZNYCH
FELGACH NAZYWANYCH „ CYTRYNKAMI ”
Polski do Unii Europejskiej ludzie zachłysnęli się możliwością łatwego zakupu stosunkowo tanich aut z Niemiec. Nasze ulice dosłownie zalały volkswageny, audi i ople, które nawet po kilkunastu latach pokonywania autostrad były pod każdym względem lepsze od prawie nowego „malucha”.
Na polskich drogach wciąż można spotkać nieliczne „małe fiaty” w normalnym ruchu ulicznym. Choć według bazy CEPiK przetrwało tylko 57 tysięcy „maluchów” (z których połowa nie ma ubezpieczenia i przeglądu, więc pewnie dawno nie istnieje), wciąż zdarzają się kierowcy, którzy nie chcieli przesiąść się do innego auta. Świadomi rozlicznych wad swoich samochodów, postanowili zostać przy nich na całe dziesięciolecia. W tym miejscu chciałem serdecznie pozdrowić mojego sąsiada, który po 40 latach za kierownicą „malucha” (a właściwie dwóch) był zmuszony przesiąść się na Fiata Seicento. Jedyną przyczyną tej decyzji było to, że nie da się już kupić porządnego „malucha” za normalne pieniądze.
Zgadza się – w ciągłym użytku jest niespełna 28 tysięcy „maluchów”, czyli mniej niż 1 procent wszystkich wyprodukowanych w Polsce. Większość z nich to obecnie pojazdy należące do pasjonatów, które znacznie zyskały na wartości. Im starszy model, tym wyższa cena. Niestety nawet właściciele niezbyt wartościowych egzemplarzy z końca produkcji żądają za nie bardzo wygórowanych kwot, więc mimo prostej i taniej eksploatacji trudno polecić „malucha” na pierwszego klasyka. Zapewne z czasem również młodsze egzemplarze zyskają na wartości – w końcu już ich nie przybywa, a przynoszą tyle samo nostalgii i siwych włosów, co pierwsze roczniki. ⚫
▴ Najszersza oferta kosiarek automatycznych na każdy rodzaj trawnika
▴ Powierzchnia koszenia od 200m2 do 30.000m2
▴ 1.000m2 trawnika idealnie skoszone nawet w 3 godziny
▴ Do 11 godzin nieprzerwanej pracy na jednym naładowaniu
▴ Napęd na 4 koła
▴ Pełna kontrola pracy i sterowanie kosiarką przez smatfona z dowolnego miejsca na świecie
▴ Czujnik deszczu
▴ Nachylenie terenu nawet do 75%
▴ 6 lat gwarancji w cenie (Next Line)
▴ Raty 0%
Więcej na www.robofarma.com
Skontaktuj się z nami i bezpłatnie przetestuj robota w swoim ogrodzie. www.robofarma.com 575776268 (5757ROBOT) info@robofarma.com
Zucchetti Centro Sistemi to włoski koncern z siedzibą w Valdarno, eksportujący najbardziej zaawansowane i innowacyjne technologie do ponad 50 krajów. Od 20 lat produkuje roboty koszące o niezrównanych parametrach wydajności pracy, wytrzymałości oraz mocy.
Wyłączny przedstawiciel Zucchetti Centro Sistemi w Polsce. Wieloletnie doświadczenie w instalacji i serwisie robotów koszących na terenie całej Polski.
Jakie są najnowsze trendy w świecie perfum? Czym kierują się producenci, kreatorzy i dystrybutorzy? Jakie zapachy będą modne w najnowszych sezonach i jaki na to wpływ ma technologia?
Perfumy są częścią mody i tak samo jak ona poddają się trendom. Oczywiście te trendy nie są przypadkowe. Są z jednej strony wypadkową otoczenia (czyli mamy do czynienia z wpływami psychograficznymi, socjologicznymi, demograficznymi, a nawet technologicznymi), a z drugiej strony świadomego ich kreowania przez projektantów. Już sama obserwacja tego, co się dzieje w innych sferach życia, pozwala na intuicyjne „wyczucie”, jakie trendy pojawią się w zapachach. Jeżeli rośnie zainteresowanie społeczeństwa w zakresie wellness i well-beingu, to coraz częściej wybierane są perfumy o delikatnych, harmonijnych nutach nawiązujących do natury. Z kolei kiedy powszechnie mówi się o tzw. cichym luksusie, na znaczeniu przybierają marki niszowe i nieoczywiste zapachy.
W przypadku perfum nie ma jednego trendu, występują jednak pewne grupy zapachowe, które są chętniej wybierane. Można to porównać do różnych stylów ubioru. Wyróżniamy przecież chociażby styl elegancki, casual czy sportowy. W każdym stylu preferencje są zupełnie inne. Występują również uniwersalne zapachy, których popularność nie słabnie.
NAJNOWSZE TRENDY W BRANŻY PERFUMERYJNEJ
Pracując bezpośrednio w branży perfumeryjnej, przy produkcji, codziennie stykam się z różnymi podejściami do kreacji, obserwuję trendy i dowiaduję się o nowościach na rynku.
W tym artykule będę się jednak przede wszystkim opierał (jednocześnie dodając wiele od siebie) na analizie trendów na rok 2023 opracowanej przez firmę Fragrance Oils, członka Givaudan Group. Sam Givaudan jest jednym z największych producentów substancji zapachowych na świecie. Analiza została przedstawiona na seminarium Beauty & Fragrance Trends organizowanym przez firmę Cornelius.
Przede wszystkim zmienia się stopniowo podejście do samego produktu, jakim są perfumy. Mamy tutaj cztery trendy, które krótko opiszę.
• Wpływanie na nastrój – konsumenci dostrzegają, że perfumy oddziałują nie tylko na świat zewnętrzny, ale i wewnętrzny. Zapachy pomagają poczuć się lepiej, zdrowiej, pewniej.
• Dodatkowa wartość – perfumy to kosmetyk aplikowany na skórę. Jak wiadomo, jego główną funkcją jest nadawanie zapachu. Jednocześnie coraz częściej postęp technologiczny i poszukiwanie innowacji stają się przyczynkiem do nadawania perfumom dodatkowych funkcji, chociażby nawilżających czy odżywiających skórę albo wpływających pozytywnie na kondycję włosów.
• Substancje syntetyczne – chociaż cały czas pokutuje przekonanie, że najlepsze substancje zapachowe pozyskiwane są z natury, będzie się to zmieniało. Z jednej strony wiele składników zastępuje się (jak chociażby odzwierzęce piżmo białym piżmem – syntetycznym), a z drugiej laboratoryjne substancje pozwalają na kreację zupełnie nowych zapachów, w tym molekularnych. Finalnie wykorzystanie syntetyków jest także lepsze dla środowiska.
• Recykling – wraz z rozwojem technologii coraz częściej będzie można stosować recykling do tworzenia kompozycji zapachowych, wykorzystując odpady, takie jak np. skórka owocowa czy trociny z drewna.
• Dostarczanie próbek – chociaż rozdawanie próbek klientom, aby ci mogli się przekonać do zapachu, było praktykowane od dawna, dzisiaj dystrybutorzy idą odrobinę dalej. Czasami do zamówienia produktu pełnowartościowego dodawana jest próbka tego samego zapachu, aby klient mógł jeszcze chwilę testować go, mimo że już go kupił. W razie zmiany zdania klient wciąż może zwrócić nierozpakowany produkt o większej pojemności.
• Więcej informacji – klienci zmieniają się w prosumentów, lubią dokładnie poznać markę i podążającą za nią historię, produkt i jego skład. Jednocześnie w branży opakowań króluje minimalizm. Do łask wracają kody QR.
• Ponowne napełnienie – pewnym megatrendem jest eko. A możliwość powtórnego napełnienia flakonu jest i ekologiczna, i ekonomiczna. Dla producenta to jest równie korzystne, ponieważ klienci, widząc rozwiązanie pozwalające im za ułamek ceny znów mieć pełnowartościowy produkt, decydują się na zakup. Pewnym ograniczeniem jest kwestia minimum zamówieniowych u dostawców szkła. Często producent chcący skorzystać z gotowej formy nie ma wpływu na przystosowanie flakonu do ponownego napełnienia.
• Eskapizm oraz wyrażenie siebie – z jednej strony w erze przytłaczającej rzeczywistości zapach pozwala uciec. Z drugiej pozwala wyrazić siebie, co marki oczywiście wykorzystują, idąc w stronę storytellingu, gdzie opowieść służy do ukazania marki jako ludzkiej, odmiennej i finalnie angażującej.
Przejdźmy teraz do najbardziej interesującej kwestii, czyli samych zapachów. Wyobrażam sobie, że dla wielu czytelników jest to kwestia najważniejsza, jednak jak już wspomniałem – nic tutaj nie istnieje w próżni. Same trendy zapachowe są przecież nierozerwalnie połączone z podejściem do samego produktu, chociażby w kwestii dodatkowych właściwości kosmetycznych, możliwości technologicznych czy funkcji eskapistycznej.
• Kontrast – króluje kontrast. Zapach albo uwodzi lekkością, albo mocno zaznacza swoją obecność, unika się półśrodków.
• Czyste zapachy – są pokłosiem trendu wellness i well-being. Zapachy z tej grupy są czyste, naturalne, dające poczucie harmonii, równowagi i spokoju.
• Odważne kompozycje – z drugiej strony mamy stanowcze zapachy, których nie pomylimy z niczym innym. Nuty zapachowe są dobrze zaakcentowane, potężne, niekiedy nieoczywiste.
• Przeszłość i przyszłość – z jednej strony pojawiają się zapachy „wracające do korzeni”, w stylu tych tworzonych w latach dziewięćdziesiątych czy dwutysięcznych (w tym bezkompromisowo słodkie kompozycje), a z drugiej strony kreatorzy szukają „niezbadanego lądu”, nierzadko korzystając z wypracowanych laboratoryjnie molekuł. Pojawiają się więc zupełnie nowe mieszanki zapachowe, inspirowane chociażby kosmosem czy erą „metaverse”.
MODNE NUTY ZAPACHOWE
Jakie nuty zapachowe będą się cieszyły największym powodzeniem? Możemy wymienić kilka:
• kokos – pozwalający na egzotyczne doznania oraz uczucie komfortu;
• zamsz – już od dawna w wielu gorących premierach można było wyczuć akordy skóry, najczęściej licowej, a zatem czas na zamsz, który jest odrobinę delikatniejszy, ma też trochę inny wydźwięk, strukturę;
• morela i brzoskwinia – odpowiadają za mocny akcent owocowy, rześkość;
• białe kwiaty – są uwodzicielskie i naturalne, lekkie i czyste; do łask wracają kompozycje bazujące na jaśminie;
• paczula – moc, ziemistość, nuty korzenne; to mocny akcent dodający perfumom śmiałości;
• wanilia – słodka wanilia zawiera w sobie nostalgię i przynosi ukojenie; będziemy mieli do czynienia z pewną reinterpretacją – nuty waniliowe będą bardziej pikantne, drzewne, suche;
• irys – odpowiada za miękkość, „pudrowość”, ale i pewną ziemistość; będzie szczególnie zauważalny w zapachach męskich;
• piżmo – a właściwie białe piżmo;
• neroli – świeże, gorzkie i bardzo charakterystyczne;
• nuty alkoholowe – był czas na gourmet (perfumy inspirowane wykwintnymi daniami), jest też czas na alkohole – likiery, whisky, wino czy koniak.
RZECZYWISTOŚĆ W BRANŻY
Trendy to jedno, ale finalną decyzję o zapachu podejmuje producent. Dlatego to, że modne są dane nuty i połączenia, nie oznacza, że wszystkie nowe perfumy będą na ich bazie tworzone. Z całą pewnością jednak widać rozwój technologii i trend ekologiczny, co ma znaczenie nie tylko dla samych zapachów, ale i opakowań, gdzie pojawiają się chociażby drewniane nasadki (a nawet wytworzone z korka) czy butelki produkowane ze szkła poużytkowego (PCR). Jedno jest pewne – perfumy, które przecież istnieją jako produkt od niepamiętnych lat – wciąż będą zaskakiwać. ⚫
Kolagen to główne białko tkanki łącznej o specy cznym składzie i rozmieszczeniu aminokwasów. Jego włókna są wyjątkowo elastyczne i odporne na rozciąganie. Są też wytrzymałe. Kolagen jest dla komórek i tkanek spoiwem, swego rodzaju organicznym klejem. W za-
żystość skóry. Wspomaga proces regeneracji uszkodzonych tkanek i blizn, stanowi budulec kości, ścięgien i stawów, a także tkanek tworzących błony śluzowe oraz wnętrze tętnic i żył, zapewniając ich prawidłowe ułożenie i ochronę przed uszkodzeniami.
zdrowych organizmach kolagen jest wytwarzany na bieżąco, co podlega ciągłej wymianie, nieustannie regenerując uszkodzone tkanki. Proces ten spowalnia po 26. roku życia i wytwarzanie kolagenu spada. Dla organizmu oznacza to nie tylko pogorszenie wyglądu, ale i zdrowia
Znakomity, niemiecki, opatentowany produkt – postaw na jakość!
Kolagen to ważny, sprężysty budulec, m.in.: ścięgien, kości, stawów, chrząstki, dziąseł, naczyń krwionośnych.
Kolagen czynnie wspomaga jędrność skóry, łagodzi zmarszczki oraz cellulit.
Znakomity dla uprawiających sport.
1 pastylka KolagenCito zawiera aż 400 mg kolagenu
ponad 100 lat zaufania! Perfekcja tkwi w detalach i recepturze!
leżności od typu włókien (a jest ich 12) kolagen stanowi rusztowanie dla narządów wewnętrznych, odpowiada za odnowę komórkową, właściwy poziom nawilżenia, jędrność i sprę-
Jest też istotnym elementem układu odpornościowego, korzystnie wpływając na zapobieganie interwencji drobnoustrojów, toksyn. W młodych,
– poza bólami stawów i osłabieniem kości dochodzi również do zwiotczenia mięśni, a także zaburzeń pracy układu odpornościowego. Spadek i zahamowanie produkcji kolagenu to naturalna konsekwencja procesu starzenia się, ten cenny składnik można jednak dostarczać sobie w inny sposób. Na przykład przyjmując doustnie pastylki kolagenowe z witaminą C.
KolagenCito - DOBRY WYBÓR!
Niedobór kolagenu widoczny jest na naszej twarzy: zmienia się jej owal, gęstość skóry, opadają policzki, pogłębiają się zmarszczki. Nie inaczej jest z resztą ciała - biust nie jest w najlepszej formie, skóra na dekolcie i szyi robi się mniej napięta, na brzuchu i ramionach staje się mniej
elastyczna, a na udach pojawia się cellulit. Pobolewają mięśnie, łokcie, biodra, kolana, łydki, kręgosłup, kark, barki. Niedobory kolagenu także pogarszają stan włosów, które stają się matowe i wypadają. Dlatego warto wspierać odbudowę organizmu i regularnie uzupełniać kolagen od wewnątrz. Dobrze jest wspomagać się produktami najlepszymi z najlepszych z zawartością kolagenu z witaminą C, która wspiera proces odbudowy włókien kolagenowych. Wysokogatunkowym produktem jest KolagenCito znanej z wysokiej jakości produktów niemieckiej rmy Reutter. Każda przemyślana receptura rmy Reutter jest oparta na wyjątkowo bogatym doświadczeniu jej ekspertów - rma Reutter ma ponad 100 lat doświadczenia! Doskonały KolagenCito jest chroniony prawem patentowym na świecie. To produkt w 100% oryginalny! KolagenCito to mistrz wśród kolagenów. Jest w aptekach i sklepach medyczno-zielarskich, a jego wysokogatunkowość jest w bardzo dobrej cenie, ok. 35 zł.
Jeśli kochasz motoryzację tak jak ja, z pewnością wiesz, co oznacza skrót GTS. Jest to coś znacznie więcej niż potoczne „to jest ten wzmocniony”. Gran Turismo to samochód stworzony do pokonywania długich tras. Swoim komfortem i szybkością zachęca do tego, by dać sobie spokój z samolotami i spędzić kilka przyjemnych godzin za kierownicą. Jeśli dodamy do tego słowo „sport”, możemy być pewni, że podróż będzie nie tylko wygodna, ale też emocjonująca. A do tego znacznie krótsza.
Panamera to jeden z tych modeli Porsche, który najpierw wywołał skandal, a potem okazał się ogromnym hitem. W zasadzie było tak z każdym modelem marki, który choć trochę różnił się od chłodzonego powietrzem 911. Oberwało się nawet zaprezentowanemu w roku 1997 Porsche 911 piątej generacji (oznaczonej jako 996). Choć było ono pod każdym względem lepsze od poprzednich, fani marki odsądzali je od czci i wiary z powodu nowego kształtu lamp oraz silnika chłodzonego cieczą. Zostawmy jednak animozje purystów żyjących wciąż w XX wieku i przyjrzyjmy się Panamerze GTS.
Aktualna generacja Panamery jest dostępna w dwóch wersjach nadwoziowych: tradycyjnej, czyli fastback, oraz Sport Turismo, która charakteryzuje się podniesioną linią dachu w tylnej części nadwozia. Główna różnica jest taka, że Sport Turismo jest samochodem pięcioosobowym i ma nieco większy bagażnik. Niezależnie od wybranego nadwozia tylna klapa podnosi się wraz z szybą, dając łatwy dostęp do przestrzeni
bagażowej. Do testu otrzymaliśmy wersję standardową, czyli tę z założenia mniej praktyczną. Jednak jak przystało na prawdziwe Gran Turismo, nie można odmówić temu autu przestronności. Cztery dorosłe osoby wraz z bagażami na pewno nie będą narzekać na brak miejsca. Powiem więcej – dopiero siadając na tylnej kanapie, można naprawdę zrozumieć, o co chodzi w tym samochodzie. To po prostu sportowa limuzyna, dzięki której będziesz najszybszym prezesem na niemieckiej autostradzie, a po 500-kilometrowej podróży wysiądziesz z auta wypoczęty i zadowolony z życia – niezależnie od tego, czy siedziałeś z tyłu, czy za kierownicą.
Wariant GTS jest napędzany przez ośmiocylindrowy silnik o pojemności 4 litrów, rozwijający „rozsądne” 480 koni mechanicznych. Ośmiobiegowa skrzynia automatyczna przekazuje moc na wszystkie cztery koła, zapewniając sprint do setki w 3,9 sekundy. To prawdziwy supersamochód dla rodziny, rozwijający prędkość 300 km/h i mieszczący bagaże na kilkudniowy wyjazd.
Nie myślcie jednak, że to auto potrafi wyłącznie pędzić po prostej. Jego zawieszenie, a konkretnie opcjonalny system Porsche Dynamic Chassis Control Sport (PDCC Sport), potrafi całkowicie zmienić dotychczasowy obraz samochodu. Ważąca dwie tony komfortowa limuzyna pokonuje zakręty z lekkością godną dwumiejscowego coupé. To zasługa m.in. skrętnej tylnej osi i wyjątkowo precyzyjnego układu kierowniczego. Gdy dodamy do tego niezwykle skuteczne hamulce (nawet bez dopłaty do ceramiczno-kompozytowych tarcz), zyskujemy naprawdę skuteczne narzędzie do szybkiej i bezpiecznej jazdy. Dawniej uważałem kierowców Porsche za piratów drogowych, dopóki pewnego dnia, jadąc innym modelem, nie zagapiłem się podczas rozmowy z pasażerem. Na słoweńskiej autostradzie przekroczyliśmy dopuszczalną prędkość o 40 km/h w zupełnej ciszy. Wtedy zrozumiałem, że kierowcy Porsche po prostu inaczej odbierają prędkość. Tak samo jest w Panamerze GTS. Przepisowe 140 km/h osiąga się w ciągu kilku sekund, bez żadnego wysiłku. Hamowanie i manewrowanie przy tej prędkości nie stanowi najmniejszego problemu. Przesiadając się ze słabszego auta, naprawdę można dać się nabrać i przekroczyć prędkość, nawet o tym nie wiedząc.
Wróćmy na chwilę do silnika, a konkretnie jego brzmienia. Luksusowy samochód stworzony do pokonywania długich tras po prostu musi być cichy – bezdyskusyjnie. Jednak prowadząc ośmiocylindrowe Porsche, raczej chcemy je słyszeć. Gdyby było inaczej, pewnie kupilibyśmy Mercedesa klasy S z dieslem, prawda? Na szczęście, podobnie jak w innych Porsche, którymi miałem przyjemność jeździć, udało się nie tylko osiągnąć kompromis, ale też dodać coś ekstra. Silnik słychać dokładnie w tych momentach, kiedy chcemy go słyszeć – podczas dynamicznego przyspieszania. Przełączając się w tryb Sport Plus, usłyszymy znacznie więcej. Silnik łapie drugi oddech, a z układu wydechowego wydobywa się charakterystyczny chrapliwy dźwięk widlastej ósemki, który po prostu nie może się znudzić. Panamera GTS to rozsądny samochód, który rozpieszcza pasażerów komfortem i potrafi dostarczyć ogrom radości kierowcy. To zdecydowanie może być jedyne auto w rodzinie – o ile nie planujemy jazdy po bezdrożach. Wtedy lepiej sprawdzi się Cayenne, które również potrafi dostarczyć niezapomnianych wrażeń. ⚫