CZY PATRICK VIEIRA WEJDZIE NA SZCZYT?
LE BALLON MAGAZINE
PUBLICYSTYKA
ŚLADAMI WIELKICH
MENTORÓW Rok temu Patrickowi Vieirze miano najbardziej obiecującego francuskiego menedżera młodego pokolenia odebrało tylko nagłe pojawienie się na scenie Juliena Stephana. Choć tegoroczne rozgrywki zakończył oczko wyżej niż poprzednie, dziś ocena pracy trenera Nicei nie jest tak jednoznaczna.
Autor ERYK DELINGER twitter: @E_Delinger
Od początku zmagał się na Lazurowym Wybrzeżu z masą przeciwności. Trafił do klubu w chwiejnym, przejściowym okresie. Do sezonu ruszył bez kontuzjowanego gwiazdora, Wylana Cypriena. Okres przygotowawczy upłynął na sporach z dąsającym się Mario Balotellim, który ostatecznie pozostał w klubie jeszcze na pół roku, ale spędził je głównie na stwarzaniu dyscyplinarnych problemów. W dodatku ofensywę wzmocnił jedynie młody Myziane Maolida, który mimo sporej ceny (10m€) nie był gotów, by poprowadzić atak Orląt.
W oku cyklonu Poza boiskiem świeżo zatrudniony trener nagle okazał się jedynym pewnym szczeblem w kierowniczej drabinie. Architekci rozwoju Nice w ostatnich latach – prezes Jean-Pierre Rivere i dyrektor sportowy Julien Fournier – popadli bowiem w konflikt z głównym akcjonariuszem Chienem Lee i odeszli z klubu. Przyczyną była niechęć Lee do reinwestowania w kadrę pieniędzy zarobionych na piłkarzach, o której Vieira zdążył się już przekonać na własnej skórze. - Co do sprzedaży zgadzamy się [z właścicielem] zawsze, co do zakupów niekoniecznie – tłumaczył wówczas Rivere. Odejście tandemu było ich własną decyzją, co sprawiło, że trener poczuł się oszukany. Kilka miesięcy wcześniej to Fournier namówił go do wejścia w ich “długofalowy projekt”: - Dużo rozmawialiśmy. Różnicę między Niceą a innymi klubami stanowiło to, że Julien specjalnie przyjechał do Nowego Jorku. W innych klubach rozmowy zaczynały się
| str. 55
od “jeśli będziesz w Paryżu...”. Podejście Fourniera było dla mnie istotne. Przez chwilę wyglądało na bardzo prawdopodobne, że kadencja byłego kapitana Les Bleus w Nicei dobiegnie końca po ledwie półroczu – zwłaszcza, że wyniki go nie broniły i spekulowano, że Chien Lee spróbuje znaleźć menedżera bez koneksji z byłymi szefami. Zamiast tego Lee udobruchał Vieirę zatrudniając na stanowisku dyrektora sportowego jego dawnego kolegę z Arsenalu, Gillesa Grimandiego. Nowy dyrektor nie zdążył się sprawdzić w nowej roli, bo z końcem sezonu doszło do kolejnych zmian.
Uczeń odwiecznych wrogów Nim do tego doszło, Vieira dokończył rozgrywki 2018/19 u steru Les Aiglons i zbudował w ojczyźnie trenerską markę. Wybrakowany, pozbawiony ofensywnej jakości zespół na przestrzeni roku wypracował równe, solidne wyniki. Początkowo młodemu trenerowi zarzucano, że dobre rezultaty zawdzięcza głównie popisom bramkarza Waltera Beniteza i wahadłowego Youcefa Atala, ale w drugiej części sezonu w końcu doceniono pracę Patricka. Nicea coraz głośniej była chwalona za znakomitą organizację i konsekwencję w grze. Francuz zbierał także komplementy za adaptację do trudnych warunków. W dobrym świetle postawiła go też konfrontacja z Thierrym Henrym, także debiutującym na ławce trenerskiej w Ligue 1. W kontraście do zwolnionego po kilku miesiącach kolegi wypadł jako znacznie