Columbo w Zakopanem opowiadanie
– Stąd ten dobry angielski – zauważył Columbo. – No, no, Nowy Jork, nie byle co. Urodziłem się w Nowym Jorku. – I co pan tu teraz robi, poruczniku? – Jestem na wakacjach – Columbo szczelniej zawinął się w stary prochowy płaszcz i postawił kołnierz. – Zimno u was. – No bo zima, to zimno – odpowiedział policjant, śmiejąc się. Najwyraźniej uznał, że powiedział coś dowcipnego. – Jeździ pan na nartach? – Ja? Nie. Ale moja żona uparła się, żeby spróbować na stare lata. W ogóle wymyśliła sobie, że będziemy robić na emeryturze różne szalone rzeczy, na które nie było czasu wcześniej. Na przykład pojedziemy na wycieczkę do Europy. – To pan pierwszy raz w Europie? – dopytywał policjant. – Byłem kiedyś we Włoszech. Moi dziadkowie pochodzą stamtąd. A jeden z bratanków nawet się tam przeniósł jakiś czas temu. Do Vigaty na Sycylii. Zna pan? Też jest policjantem. Policjant wzruszył ramionami. – Szczerze mówiąc, pierwsze słyszę. – Mamy tam pojechać, jak żona będzie już miała dość nart – powiedział, znowu poprawiając płaszcz. – Oby jak najszybciej – dodał pod nosem. – I co pana do nas na komendę sprowadza? – policjant wrócił do bardziej oficjalnego tonu. – Zaginął mi samochód – powiedział porucznik Columbo. – Zostawiłem przy ulicy przed hotelem, a rano go nie było. – Aha – mruknął funkcjonariusz i za-
AU TO R MARIUSZ KOPERSKI Magister filologii germańskiej, literaturoznawca oraz pedagog. Autor cyklu Zakopiańska Powieść Kryminalna. Obecnie mieszka w Kościelisku.
– Tu nie wolno palić – powiedział polski policjant, wychylając głowę znad monitora komputera. – Ale ja wcale nie palę – odpowiedział porucznik Columbo, unosząc w ręku na wpół wypalony wygaszony niedopałek cygara. – Ja tylko tak… Policjant chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie tylko kiwnął głową na znak, że akceptuje wytłumaczenie. – Jeszcze raz proszę podać nazwisko – powiedział, zawieszając obie dłonie nad klawiaturą. – Columbo – odpowiedział mężczyzna, poprawiając lewą ręką gęstą białą czuprynę. – Columbo i… dalej? Jak na imię? – Po prostu Columbo. – Ale muszę wpisać coś w rubrykę imię, bo mnie dalej program nie puści. Rozumie pan? – Rozumiem – odpowiedział mężczyzna, uśmiechając się łagodnie. – To niech pan wpisze „porucznik”. Policjant prychnął. – Ale to przecież nie imię. To stopień. Porucznik czego, właściwie? – zainteresował się. – Policji – odpowiedział Columbo. – Niech pan tak wpisze. Nawet żona tak do mnie mówi. – I gdzie jest pan w tej policji? – Byłem. W Los Angeles. Długie lata. Teraz jestem na emeryturze. Ale nadal wszyscy mówią do mnie porucznik Columbo. – A ja byłem rok na stażu w Nowym Jorku – pochwalił się policjant.
86
czął pisać na klawiaturze. – Jak się nazywa ten hotel? Columbo nie odpowiedział, tylko zaczął grzebać po kieszeniach płaszcza. Zgaszony pet cygara ścisnął z wprawą zębami i wiercił się na krześle, próbując dotrzeć do wszystkich zakamarków swojego prochowca. Wreszcie podniósł się z krzesła, rozpiął płaszcz i teraz wkładał ręce w kieszenie marynarki i spodni. – Gdzieś tu miałem tę nazwę, na kartce, zapisałem sobie – mamrotał, trzymając w ustach cygaro. – A nie pamięta pan? – spytał policjant. – Cokolwiek, może przynajmniej na jakiej ulicy się znajduje? Columbo wyjął z ust cygaro, złapał się za głowę i zamarł w tej pozie. Widać było, że intensywnie próbuje znaleźć jakieś skojarzenie. – Jakby pan podał przynajmniej ulicę, to jak to wpiszę do komputera, do Google maps, wyświetlą nam się wszystkie hotele, które są w okolicy i wtedy sobie pan może przypomni – starał się pomóc policjant. – To tak można? – spytał porucznik i pokręcił z niedowierzaniem głową. Z zaciekawieniem wychylił się do przodu, żeby zerknąć na ekran monitora na biurku. – Ale macie technikę. My z żoną używamy ciągle zwykłych map – dodał z podziwem. – Proszę usiąść, poruczniku, spiszę resztę notatki – policjant wskazał Columbo krzesło. Porucznik zajął miejsce przed biurkiem, ale nadal trzymał się za głowę. – Jakie to auto? – spytał policjant. Columbo wrócił myślami do pokoju