LEKKOSCNIEZNOSNASIERPNIA Nr 67, sierpień 2022 Stada gołębi w upale Energetyka Cieszyńska pod skrzydłami Grupy Tauron Pisarz w sensie magicznym Charków, jaki pamiętam Raz Dwa Trzy… Przekładaniec Z miłości do hokeja Jest tylko teraz ISSN: 2543-8751 / Cena: Bezpłatny MIESIĘCZNIK DLA ŚLĄSKA CIESZYŃSKIEGO
Naczelny poleca 29
Wyższa Brama
Wkrótce święto Teatru bez Granic 32-33
Je na sztóm 22
Przywitanie z Wieżą Babel 10-11 LGBT to ideologia 12
Parafia św. Katarzyny w Czechowicach-Dziedzicach 14-15
Mapa letnich festiwali 39
Charków, jaki pamiętam 16-20
Wyprawa do źródeł Bobrówki 56-60
Jest tylko teraz 42-43
Pies przewodnik wsparciem osoby niewidomej 48-49
Torebka jakby Damska Przepis - domowe mleko migdałowe 46-47
Z miłości do hokeja 62-65
Cieszyn,ZAJEZDNIA:ul.Mennicza Cieszyn,FundacjaBAZA:redakcja@tramwajcieszynski.pl44LOKALSIul.Bielska184 ŹRÓDŁO ZDJĘCIA opr.www.fotopolska.euOKŁADKI:graficzneokładkiRafał Łęgowski 41-506DrukarniaDRUKARNIA:„KOLUMB”Chorzów,ul.Kaliny 7 ZAŁOGA PASAŻEROWIE:DZIAŁKONDUKTORZY:MOTORNICZY:DYSPOZYTOR:TRAMWAJU:WojciechKrawczykMarcinMońka,m.monka@tramwajcieszynski.plFryderykDral,MałgorzataPerz,AdrianaHernikMARKETINGU:PiotrCzerwiński,tel.602571638Florianius,PawełCzerkowski,AdamMiklasz,Jacek Cwetler, Anna Majewska, Angelika Ogrocka, Fryderyk Jan Dral, Urszula Markowska, Stanisław Malinowski, Roch Czerwiński, Iwona Włodarczyk, Piotr Stokłosa, Maciej i Katarzyna Russek
3TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022
„Kierunek jazdy” - felietony „Wyższa brama” - tematy ważne „Most przyjaźni” - zza Olzy „Mijanka na Rynku” - polityka i gospodarka „Stary Targ” - gwara „Torebka jakby damska” - tematy różne „Kierunek kultura” - kultura „Kierunek sport” - sport „Przystanek na żądanie” - reklamy i artykuły sponsorowane Wydawca magazynu „Tramwaj Cieszyński” nie ponosi odpowiedzialności za treści reklam i art. sponsorowanych, a także za poglądy autorów zawarte w zamieszczonych tekstach. Reprodukcja oraz przedruk wyłącznie za zgodą wydawcy. Wszystkie materiały publikowane w niniejszym magazynie są własnością wydawcy i są chronione prawami autorskimi.
Rozkład Jazdy: Kierunek NieznośnaJazdylekkość sierpnia 5
Mijanka na Rynku Energetyka Cieszyńska pod skrzydłami Grupy Tauron 13
Jubileuszowy śpiew nad Olzą 30-31
Kierunek Kultura Pisarz w sensie magicznym 24-28
Kierunek Sport Pałace i zamki Ziemi Raciborskiej 51-53
„Miłość w korporacji” 34-35
Neosoliensis albo Polak Słowak dwa bratanki 36-38
Trajką dookoła Polski z finiszem w Cieszynie 54-55
Stary WartkoTargskrymbiały 21
Stada gołębi w upale 6-9
Raz Dwa Trzy Przekładaniec 40-41
lekkośćNiezNośNasierpNia
Nie byłoby to możliwe, gdyby nie obywatelski profil miesięcznika, otwartego na różnorodność światopo glądów i wartości. Ta idea od początku towarzyszy wy dawcy „Tramwaju…”, czyli Fundacji Lokalsi. Za ten wyjątkowy charakter miesięcznika chcę podziękować zwłaszcza jednej osobie, która przez 5 lat była jego re daktor naczelną – Urszuli Markowskiej. Ula – dziękuję! O tak ważniej w tym kontekście obywatelskości Cieszy na będziemy mieli wszyscy okazję porozmawiać podczas Cieszyńskiego Przekładańca, czyli Festiwalu Organizacji Pozarządowych, który w przestrzeni miasta wydarzy się w ostatni weekend wakacji. A zatem – wykorzystajmy ciepłe dni twórczo i zbierajmy cenne żniwo doświadczeń na nadchodzącą jesień, czerpiąc pełnymi garściami z ostatnich letnichDobrejuniesień.lektury,MarcinMońka
5TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK JAZDY
Przed nami ostatnie dni letniej kanikuły, a zatem w Wa sze ręce trafia wakacyjny numer „Tramwaju Cieszyń skiego”. Od dawna mam świadomość, że coraz trudniej jest nam uchwycić upływający czas, stosując od lat zna ny podział na porę pracy i wypoczynku. Poczujmy się jednak przez chwilę jak cieszący się wakacjami szkolni uczniowie, i w ostatnie cieplejsze tygodnie spójrzmy na świat nieco łaskawiej, pozwalając na włączenie się w rytm naszej codzienności zdarzeniom nieprzewidy walnym, zaskakującym, a czasem nawet tajemniczym. Tę aurę końca lata wraz z autorami tego numeru cza sopisma chcemy przywołać w słowach, wspomnieniach czy obrazach. Liczymy, że wraz z nami wskrzesicie choćby na moment pragnienie przygody, która może stać się Waszym udziałem w sytuacjach najprostszych i najbanalniejszych. Takim doświadczeniem stać się przecież może eskapada do źródeł Bobrówki, któ rej całe życie, i to dosłownie, upływa w cieniu Olzy. W pełne realistyczno-magicznych perypetii, i to w sensie ścisłym, może się przeobrazić peregrynacja po Wi śle Jerzego Pilcha, gdzie pomocną dłoń podaje piechu rom niedawno wydany „nieturystyczny przewodnik”. Zresztą o zaletach płynących z takich mikropodróży wiemy już od dawna, jednak wciąż lubimy być zaska kiwani – dlatego zapraszamy, aby jednak na moment porzucić Śląsk Cieszyński i udać się na rowerową eska padę na gościnną Ziemię Raciborską, gdzie na wszyst kich czeka moc zadziwień. Na pewien rodzaj mikropodróży udają się wraz z nami również nowi felietoniści, którzy przyjęli zaproszenie na tramwajowy pokład, czyli Paweł Czerkowski i Adam Miklasz. Obaj złożyli nam obietnicę intelektualnej przygody, jaką wciąż może wyzwolić słowo i umiejęt ność prowadzenia dyskursu. Zwłaszcza dziś to niesły chanie ważna kompetencja. Cieszę się bardzo, że wraz ze znanym Wam wszystkim doskonale Florianiusem, będą współtworzyć tramwajową polifonię opinii.
stada gołębi w upale
roku1976wsięukazałaKajzaraksiążkaPierwsza
felieton
Helmut Kajzar (1941-1982). Fot. arch. rodzinne
7TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK JAZDY
Florianus
Lato w tym roku mamy upalne. Podobno w poprzednim stuleciu podobnie upalne były lata w 1914 roku i w 1939 roku, wtedy gdy wielkimi krokami zbliżały się globalne kataklizmy. W tym roku słońce grzeje tak, jakby chciało Europejczyków przygotować na zimę, a zarazem uświado mić im, że katastrofa jest blisko. Macie teraz ciepło, nacieszcie się upałami, rozgrzejcie się i nagrzejcie się na zapas, bo w zimie ciepła może zabraknąć. Zmagazynujcie więc sobie letni nadmiar ciepła, abyście w zimie nie piszczeli i nie dygotali z zimna, kiedy przyjdą ruskie mrozy, kiedy przypełzną od wschodu albo z północy lodowate bestie. Tylko jak to zrobić? Gdzie to ciepło teraz zgromadzić, żeby je zachować i w zimie wykorzystać? Na strychu? W piwnicy? Pod wiatą? W ja kich zbiornikach? Gazety, portale i inne media straszą, że szykowane są drastyczne podwyżki cen energii i opału, który, zresztą, drożeje już od roku. Niestety, jednocześnie jest sucho, brakuje nie tylko węgla, gazu i drewna. Zaczyna brakować także wody. U nas na razie woda nie jest racjono wana, a miejscowe przedsiębiorstwo wodociągowe wymienia w śródmieściu Cieszyna rury. Czyli jest szansa, że jeszcze przez parę lat popłynie nimi woda. A także trzeba przyjąć, że podwyżka cen wody jest nieuchronna. Z miesięcy letnich najbardziej lubię sierpień, kiedy dni są już krótsze, poranki chłodniejsze, wszystko, co dojrzało, jest już zebrane, kończą się żniwa i wiadomo, czy zbiory są dobre, czy był urodzaj, już są ukiszone ogórki i cukinie, przegotowane weki z kompotami z czereśni i agrestu, odciśnięte soki z czarnej porzecz ki. Wtedy też już wiadomo, czy były udane wakacje, bo w końcu udało się wyjechać gdzieś na południe, do jeszcze cieplejszych krajów, które niedawno uchodzi ły za rajskie krainy, a teraz zamieniają się w pustynie i zgliszcza. W sierpniu na naszym środkowoeuropej skim niebie spadają Perseidy, meteory potocznie nazy wane spadającymi gwiazdami. Nad ranem, pod koniec miesiąca, może nawet chwycić przymrozek. To jakby sygnał z przyszłości i znak, że planeta obraca się jesz cze bez zmian i gwiazdozbiory nad półkulą północną skłaniają się znów ku zimie. Niby to nic nowego pod słońcem, ale znów kończy się jeden sezon, wczasowy i turystyczny, plenerowy, outdoorowy, festiwalowy, i za czyna drugi, bardziej roboczy, miejski, domowy, klubo wy, ciemny i chłodny, jesienno-zimowy. Jego dyskretną podstawą, termicznym rdzeniem są kaloryfery. Jest to bowiem w istocie sezon grzewczy, który w naszych stro nach trwa, niestety, długo, bowiem potrafi się wydłu żyć aż do majowych zimnych ogrodników. No ale nie trzeba krakać, na razie jest sierpień i cieszymy się pełnią lata, choć jest to lato podminowane putinowską agresją terrorystycznej Rosji wymierzoną w nieszczęsną Ukrainę i skierowaną również przeciwko nam, przeciwko Europie. Dlatego czuje się w tegorocznym letnim po wietrzu, w skwarze dni, w gwałtowności zaskakujących burz gorączkowość i konwulsyjność jakiejś wielkiej zmiany, której charakteru jednak na razie nie potrafimy rozpoznać. Przypuszczamy, że może być gorzej i nie wia domo jak długo to gorsze jeszcze potrwa i czy w ogóle jest możliwe, że się skończy, bo znalazło się jakieś dobre wyjście z tej parszywej sytuacji. Czterdzieści lat temu, w 1982 roku, lato też było upalne. Gorzkie lato stanu wojennego w Polsce, kiedy już było wiadomo, że wiosna nie była nasza, reżim Jaru zelskiego nie upadł, ludzie Solidarności i demokratycznej
8 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK JAZDY opozycji siedzieli jeszcze w internowaniu, a druga rocz nica Porozumień Sierpniowych zapowiadała się raczej rozpaczliwie. Nastroje społeczne w Polsce jednak popra wili piłkarze. W 1982 roku, na początku lata, też roz grywano mundial, czyli mistrzostwa świata w piłce noż nej. Tym razem w Hiszpanii. I reprezentacja Polski nie zawiodła swoich kibiców, pokazała bojowość i hardość, wywalczyła awans do półfinału, w półfinale co prawda przegrała z Włochami 0:2, ale potem zdobyła brązowy medal mistrzostw, zwyciężając z Francuzami 3:2. Po kazała, że nadzieja na zwycięstwo nie może umrzeć, że zwycięstwo jest możliwe. I właśnie w takie letnie, upal ne dni, podczas wakacji i w porze żniw, wbrew sierp niowej nadziei, w ponurym czasie stanu wojennego, umierał we Wrocławiu Helmut Kajzar, reżyser teatralny, dramaturg, także pisarz i krytyk teatralny, jeden z naj ważniejszych twórców teatru w Polsce lat siedemdzie siątych ubiegłego wieku. Pod datą 6 sierpnia 1982 roku Tadeusz Różewicz, wielki poeta i dramaturg, zanotował w swoim dzienniku: Od wielu dni umiera w jednym z wrocławskich szpi tali Helmut. Jest mi ciężko na sercu. Nie mogę o tym my śleć. Byłem u niego przed tygodniem... a teraz te potwor ne upały. Helmut przyleciał samolotem 29 lipca. To była ucieczka od śmierci. Zabieg, który miał sprawić cud, nie pomógł. Mówił z trudem. Uśmiechnął się do mnie. Na pożegnanie dotknąłem jego ręki. Nie wiem, czy go jeszcze zobaczę. Pamiętam takie same upały w lipcu 1957 roku, kiedy w Gliwicach umierała moja matka. Były straszne upały. Odebrałem ją ze szpitala, bo chciałem, żeby umarła w domu. Helmut urodził się w 1941 roku! Dwadzieścia lat ode mnie młodszy. Ja byłem młodszy o dwadzieścia lat od Przybosia. Dziwne myśli, które na mnie napada ją. Ślepa natura, która morduje młodego, utalentowanego człowieka, a utrzymuje przy życiu dziewięćdziesięcioletnie staruszki... Nowotwór był nieuleczalny. Helmut Kajzar umarł w nocy z 20 na 21 sierpnia 1982 roku. Kilka dni póź niej został pochowany na cmentarzu ewangelickim w Cieszynie, mieście swojego wczesnego dzieciństwa. Stąd z rodziną wyjechał w 1946 roku na tzw. ziemie odzyskane, zachodnie i północne, poniemieckie, gdzie jego ojciec pracował jako dyrektor PGRów. Na Śląsk Cieszyński wrócili Kajzarowie w 1950 roku, mieszkali w Grodźcu Śląskim, w Kończycach Wielkich, w Cieszy nie. Helmut z Grodźca dojeżdżał do liceum w Bielsku, po maturze studiował przez rok filozofię, a potem po lonistykę na Uniwersytecie Jagiellońskim. W Krakowie związał się ze studenckim Teatrem 38, z którym odnosił międzynarodowe sukcesy. Następnie przeniósł się do Warszawy, gdzie w latach 1965 – 1968 studiował re żyserię teatralną. Najpierw reżyserował we Wrocławiu, w 1968 roku zrealizował „Śmiesznego staruszka” Ró żewicza, który od tego czasu stał się jego patronem, mentorem, a później też przyjacielem. Jego pierwszy dramat, sztukę Paternoster, której akcja dzieje się w pod cieszyńskiej wsi, zrealizowaną w 1970 roku we wrocław skim Teatrze Współczesnym przez Jerzego Jarockiego, uznano za wrocławskie przedstawienie teatralne roku. Lata siedemdziesiąte to okres jego intensywnej pracy twórczej zarówno jako reżysera teatralnego jak i autora dramatów, których napisał kilkanaście (m.in. „Gwiaz da”, „Rycerz Andrzej”, „Trzema krzyżykami”, „Koniec półświni”, „Obora”, „Samoobrona”, „Villa dei Miste ri”). Jego oryginalne pomysły artystyczne i niekon wencjonalne metody pracy z aktorami oraz niechęć do teatralnej biurokracji utrudniały mu – jak wspominał Kazimierz Braun – pracę we wszystkich teatrach w Pol sce poza Współczesnym we Wrocławiu i Narodowym w Warszawie. Często pracował za granicą, najczęściej w Niemczech Zachodnich, jako reżyser i pedagog pro wadzący warsztaty teatralne. Z niemieckiego tłumaczył na polski sztuki Petera Handkego, późniejszego laure ata literackiej Nagrody Nobla i skandalizującego Franza Xavera Kroetza. Sformułował i realizował w praktyce teorię teatru metacodziennego. Zgodnie z nią życie co dzienne powinno być przedstawiane w teatrze w całej swej zwyczajności, potoczności, czy wręcz banalności i trywialności. Takie też powinny być dialogi w sztu kach. Zadaniem autora sztuki, a potem jej inscenizato rów, jest ujawnianie mitycznego wymiaru codzienności, ustawienie jej w perspektywie ponadcodziennej historii czy archetypów i nadanie jej metacodziennego, poetyc kiego charakteru. Takie są też najlepsze sztuki Kajzara – „Paternoster”, „Obora” czy „Villa dei Misteri”. A także jego ostatni, niedokończony, poruszający dramat „Król Dawid”, odwołujący się do holokaustu. Kajzar pochodził z rodziny ewangelickiej. Jego mat ka Paulina – z domu Kulisz – lubiła śpiewać. Uczyła nas pieśni Eine feste Burg... dr. Marcina Lutra i Kiedy ranne wstają zorze Franciszka Karpińskiego – pisał w autobio graficznym tekście Bieg życia Przepytywała nas również z hymnu narodowego. Do kościoła musieliśmy dojeżdżać, nieraz daleko. W czasie nabożeństw zdarzało się, że jakieś zwykłe łobuziaki wpadły do kościoła z piskiem i kwikiem. Wrzucali też do kościoła kamienie. Przez okna lub przez drzwi krzyczeli: kociarz, kocia wiara, lub dłużej: Marcin Luter woził szuter. Nie bolały mnie te prowokacje. Pasto rzy mieli z nas całą wzorową rodzinę, która przyjeżdża ła do kościoła bryczką. W Świętoszówce, w gospodarstwie prezbitera zboru Koeniga, zbieraliśmy się na kompletach. Trzeba się było przedzierać przez Potok Łański. Najtrudniej było go przekroczyć wczesną wiosną w czasie roztopów. Później w zakolach tej rzeczki, wśród żółtych kaczeńców,
9TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK JAZDY
tonęły ławice żabiego skrzeku. Kijanek. Obezwładniała mnie żywa lepkość wiosennej wody, ziemi i powietrza, ja kaś zakazana i podejrzana gorącość nowego słońca. Ksiądz Lasota rozpalał wyobraźnię opowieściami o królach Izra ela, psalmiście Dawidzie, o jego trudnej, bolesnej przyjaźni z królewiczem Jonatanaem. Zwiastował upadek Goliata, cierpienia zdradzonego przez Dalilę Samsona... Siłę wiary Mojżesza... Latem, wśród dojrzewającego zboża, zacząłem spotykać proroka Ezechiela, Izajasza, wyczekiwałem jak oni głosu, który by przemówił z płonącego krzaka, z na głej letniej burzy. Widywałem na ściernisku pokorną Ruth. Zacząłem pisać wiersze. Ody. Chciałem skomponować ope rę o zbójach (plagiat z Schillera). Często bałem się. Nad dziećmi z pogranicza wojny i pokoju, nad ich wyobraźnią frunął samolot wypchany bombami i lametą (która myli stacje radiolokacyjne), wypchany anielskim włosiem, czyli szklaną watą. Samolot ten kazał oczekiwać wojny. Zresztą, jako dziecko spodziewałem się skorego jej nadejścia. Chcia łem więc szybciej i na własną rękę zrozumieć mechanizmy i pułapki otaczającego mnie świata. „Bieg życia” to szkicowy autoportret artysty z cza sów dzieciństwa i młodości, poetyckie curriculum vi tae, które Kajzar napisał na swoje trzydzieste urodziny w sierpniu 1971 roku. W następnym zaś roku, pół wie ku temu, sformułował swój pierwszy ważny artystyczny manifest. Zatytułował go „Na pograniczu”, ponieważ właśnie pograniczność, ambiwalentność, takość i zara zem owakość uważał za najistotniejszą cechę swojego charakteru, swojego życia i swojej sztuki. Swojego losu. Urodziłem się i wychowałem na pograniczu, pograniczu państw, języków, kultur, wojny i pokoju. To zawieszenie – między – jest stygmatem nie do usunięcia. Między pro letariackim internacjonalizmem, a prowincjonalnością; między katolicyzmem a ewangelicyzmem; między tota litaryzmem, a demokracją; między indywidualizmem, a ubóstwieniem mas; między buntem i nadzieją na zgodę, a ostrożnym optymizmem. Między... O Kajzarze mówiło się wtedy, że był zanadto awangardowy, ale w latach 70. ubiegłego wieku niemal wszyscy młodzi byli awangardo wi, a sprzyjała temu gierkowska liberalizacja w polityce i kulturze, uspokajająca nastroje społeczne po masakrze robotników na Wybrzeżu w grudniu 1970 roku. Na fali sukcesu sztuki „Paternoster” młody dramaturg i reżyser stał się autorytetem, a nawet legendą polskiej nowej kul tury, ale to, co i jak mówił i przedstawiał, niekoniecznie było dobrze zrozumiane i przyjmowane. Interesowała go przede wszystkim sztuka współczesna. Twórczo kon tynuował, interpretował i inscenizował przede wszyst kim dramaty Różewicza. Kajzar wyprzedzał epokę o kilka czy nawet kilkanaście lat. Eksperymentował. Był niezależnym artystą, skromnym prorokiem, pracowi tym, przenikliwym prekursorem, a przy tym dobrym człowiekiem i szczodrym, bezinteresownym przyjacie lem. Dobrą radą kierowaną do przyjaciół był też jego proroczy manifest Na pograniczu, który zakończył tak: Nie czeka na nas Wielka Nadzieja. O mały udział walczy my. Ci, co opuszczają dom, muzeum, budują domy nowe, obliczone na jedno życie, domy z papieru, dźwięków, wy obraźni, z piosenek o dobroci, ufności, miłości. Zapisujemy również strachy i opowieści niesamowite o upodleniu i nie nawiści, by nie zapomnieć historii, by przejął nas dreszcz obawy przed chorobą. Chorobą społeczeństw. Musimy dbać o higienę. Żyjemy w blokach, jedna rodzina obok drugiej. Z dnia na dzień, z miesiąca na miesiąc, od wypłaty do wypłaty. Jak stada gołębi. Wiemy, że nie ma indywidual nego ratunku, ucieczki. Musimy ze sobą współżyć. Żyjemy wszyscy podobnie. Wiemy, że gdyby przyszło co do czego, czeka nas wspólna, masowa, gołębia śmierć. M inęło upalne lato 1982 roku. Helmut Kajzar umarł dokładnie w czternastą rocznicę inwazji Wojsk Układu Warszawskiego na Czechosłowację. Nie dożył już jesieni tego samego roku, kiedy na Kremlu zmarł Leonid Breżniew, przywódca Związku Radzieckiego, i pojawiła się jeszcze jedna rysa w monolicie imperium, drobne pęknięcie w Bloku Wschodnim. Wtedy jeszcze nie przypuszczaliśmy, jak to wszystko może się dalej po toczyć. Ale w morderczym cieniu tamtego imperium niestety żyjemy nadal. Jak stada gołębi.
Grób Helmuta Kajzara na cmentarzu ewangelickim w Cie szynie
przywitaNie z wieżą babel
Tego dnia, kiedy zasiadłem do pisania, również było deszczowo. Co prawda, dynamika opadów była zupeł nie inna. Nie sposób było nikogo dostrzec za oknem. Deszczowe organy swymi ciężkimi tonami zagłuszyły rockowe solówki kosiarek, które tradycyjnie już w let nie, sobotnie dopołudnie rozbrzmiewały na cieszyń skich posesjach. Patrzyłem przez okno bez żadnego celu. Szyba nieśmiało ukazywała me odbicie i odgradzała od oczyszczających strug. Szukałem znaków na niebie – jakiegoś rozwiania wątpliwości. Nie wiedziałem, czy i kiedy uda mi się napisać kolejny tekst. Kiedy dostałem propozycję pisania do „Tramwaju Cieszyńskiego”, przypomniały mi się sło wa brytyjskiego noblisty – Winstona Churchilla, któ ry miał powiedzieć: „Nie marnujmy dobrego kryzysu”. Uważam, że kryzys twórczy takim właśnie jest: dobrym. Pozwala uporządkować myśli, odpocząć, nabrać dystan su, a także wyciągnąć dalsze wnioski. Niestety, kluczowe dla przerwania jakiegokolwiek impasu jest zebranie się w sobie i wykorzystanie jednego z punktów na naszej osi czasu.Niewątpliwie takim punktem była rozmowa z Mar cinem Mońką wewnątrz tramwajowego wagonu, któ rego okna wypełnione archiwalnymi fotografiami Cie szyna, pobudziły nas do rozmowy o mieście. Marcin zachęcając mnie do tego, bym regularnie jeździł „Tram wajem”, obiecał opiniotwórczy pluralizm, co w żadnym wypadku nie oznacza światopoglądowej równowagi - parytetów konfesji, płci oraz innych wyznaczników ludzkiej tożsamości. Miałem pisać wraz z innymi au torami, ukazując różne spojrzenia na Śląsk Cieszyński. TyleNszczegółów.apoczątku tekstu nieprzypadkowo przywołałem wspomnienia Zofii Kirkor-Kiedroniowej, gdyż ten opis w pewien sposób ożywia me wyobrażenia o dalszym moim pisaniu. Na łamach „Tramwaju Cieszyńskiego” felietony ma pisać parę osób o różnej wrażliwości, Ranek był dżdżysty, co zdawało się źle wróżyć o wiecu. Niedługo dogoniliśmy pochody, zdą żające do Cieszyna i z początku wymijaliśmy je. Potem tłumy szły całą szerokością szosy, więc mąż kazał jechać w tempie równym z krokiem pieszych, wysiadł wraz ze Staszkiem i przyłączyli się do pochodu. Nikt chyba z Polaków, mężczyzn i kobiet w zagłębiu nie pozostał w domu, tak potężna była rzeka ludzka, płynąca ku Piastowskiej wieży, wzbierając strumieniami z okolicznych wsi i wiosek. Takie same rzeki i strumienie, na znak dany przez Radę Narodową, płynęły z całego Cieszyńskiego, z gór i dolin, a najpotężniejsze z Karwiny i Trzyńca. Przez główny most w Cieszynie pochody zza Olzy szły godzinami i godzinami - Zofia Kirkor-Kiedroniowa, „Wspomnienia. Cz. 2. Ziemia mojego męża”, Kraków 1988 poglądach i życiowym doświadczeniu. Wyobraziłem so bie nas jako tych, co wyszli z przeklętej wieży, zburzonej ręką Boga. Będziemy do Was, Drodzy Czytelnicy, zwra cać się zupełnie innymi językami. Będziemy pisać o tych samych miejscach, ale w ten sposób, jakby to były wręcz zupełnie inne miejsca albo nakładające się na siebie rzeczywistości. Może będziemy się spierać, pisać polemiki lub organizować publicystyczne ustawki. Jest również spora szansa na to, że staniemy na czterech końcach miasta i będziemy prowadzić swe monologi. Rzekłem czterech? Ups… Ten brak dyskrecji. Mamy w Cieszynie własną wieżę, symbolicznie po dobną do tej w kraju Szinear. Zdążamy w jej kierunku, wirujemy, miotamy się bezwiednie, szukając szczęścia w jej cieniu. Jako mieszkańcy miasta i okolic możemy różnić się od siebie wszystkim, mieć sprzeczne interesy i pogląd na pewne sprawy. Jednak to poplątanie języ ków, choć ważne, bo zaburza nam komunikację, przy słania to, co najważniejsze: nasze miejsce tu na Ziemi. Paweł Czerkowski – felietonista, który od 2016 roku z pewną regularnością pochyla się nad tematyką związaną ze Śląskiem Cieszyńskim i jego wielowy miarowością. W przeszłości publikował m.in. w „Gwiazdce Cieszyńskiej” oraz „Dzienniku Zachod nim”. Od kilku lat prowadzi autorski blog Swoją Drogą (www.swojadrogacn.blogspot.com). Swoje teksty opu blikował również w dwóch książkach: „Paw. Felietony 2016-2017” oraz „Balans. Felietony Cieszyńskie”. Ak tualnie jest związany również z grupą poetycką Salo nik Cieszyński. Mieszka w Cieszynie.
11TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK JAZDY
felieton
Wśród dziennikarskiej braci zwykło się mówić, że dobry felieton powinien rozgrzewać emocje czytelnika, stymu lować jego myślenie, prowokować. Pełnić rolę dobrze na ostrzonego kijaszka, który nagle wciskamy w mrowisko. Wprawdzie prowokator ze mnie marny, to jednak spró buję – przynajmniej samym tytułem, będącym tezą, któ rą niniejszym przedstawiam: uważam bowiem, że ruch LGBT to ideologia! Rzucając na publiczny żer tezę, warto ją logicznie uar gumentować. Proszę bardzo! Otóż sądzę, że ruch LGBT jest zbiorem ludzi mających bardzo podobny, spójny światopogląd, cechuje go spoista stylistyka na poziomie symboliki, emblematów, estetyki. Jest gromadą osób myślących podobnie, mających dodatkowo wspólny cel do osiągnięcia – nierzadko polityczny. Opinia o tym, że LBGT nie ma nic wspólnego z ideologią jest błędna o tyle, że istnieje mnóstwo jednostek o preferencjach heteroseksualnych, wspierających ten ruch. Znam rów nież osoby nieheteronormatywne, które z opisywaną zbiorowością zupełnie się nie utożsamiają. Dość tej argumentacji – podpowiadam jednak wszystkim tym, którzy w tym momencie chcą obić mi gębę/postawić kolejkę, aby wstrzymali chwilowo lejce (dobra, jeśli ktoś chce postawić kolejkę, może dalej nie czytać!). Bo, tak naprawdę, ten tekst traktuje o czymś zupełnie innym… Niniejszym chciałbym stanąć w obronie słowa, które niesprawiedliwie, z kompletnie niezrozumiałych powodów, dorobiło się brzydkiej gęby. Dobra… Te powody są w jakimś stopniu zrozumiałe, kiedy uświadomimy sobie, że słowo „ideologia” zostało dość mocno uświnio ne dwudziestowiecznym brudem w postaci takich przy miotników, jak „nazistowska”, czy „komunistyczna”. Nie jest to jednak wystarczający powód, aby traktować tak niesprawiedliwie słowo o tak pięknym i szlachetnym rodowodzie! Przecież praszczurzycą omawianego termi nu jest pani „idea” – chyba pośród wszystkich czytelni ków nie znajdzie się jeden, któremu brzmienie tego sło wa nie wyda się wzniosłe, łagodne, przyjemne. Jest też nieco starszy krewniak „ideologii” i „ideologa”: mowa o „idealiście”. Zgodzicie się, że słowo to nie wzbudza negatywnych emocji, prawda? Owszem, jest to osob nik bujający nieco w obłokach, marzyciel i naiwniak: ktoś o bardziej wyrazistych potrzebach werbalnych mógłby go nawet nazwać frajerem. Umówmy się jed nak, że mowa o bohaterze pozytywnym – takim, który posiada konkretną ideę (w obecnych czasach wyjątko wo cenne!), dąży do jej realizacji pomimo przeszkód, kpin i przeciwności losu. Najczęściej altruistycznie, pro publico bono. Ten szykanowany ideolog, to po prostu bardziej skuteczny i praktyczny idealista. Czyli osoba, która swojej ukochanej idei potrafi uszyć odpowiedni kostium (ideologię właśnie!) – wystarczająco atrakcyj ny, aby oczarować większą zbiorowość i przekonać ją do wspólnego działania. W świecie, odwiecznie złożonym z kontestatorów i działaczy, zostały obecnie zachwiane proporcje na niekorzyść tych drugich. Powiedzmy sobie szczerze –przyjemniej jest obśmiewać, niż być obśmiewanym. Pozycja kontestatora jest wygodniejsza – to on może sobie pozwolić na kpinę i szyderstwa. Typ działacza, podczas popularnej w dziwnych kręgach gry w dupaka, jest tym wypinającym się. Przyznam się, że sam jestem raczej kontestatorem – wstyd mi z tego powodu, natury jednak nie oszukam i basta! Jakże fatalnie wyglądałby jednak świat, złożony z samych Adamów Miklaszów, nieprawdaż? Zapomnijcie o jakimkolwiek rozwoju, postępie, próbach naprawy i ulepszenia rzeczywistości. Dlatego doceńmy i idealistów i ideologów – oni naprawdę chcą udoskonalić świat (oczywiście nierzadko mylą się i błądzą, ale ich oceny dokonujemy teraz na poziomie samej motywacji, nie technikaliów) i często robią to z czystych, altruistycznych pobudek. Kompletnie niezrozumiały jest więc dla mnie pejo ratywny wydźwięk słowa „ideologia”. Nie wiem, dlacze go jedne środowiska oblepiają z perwersyjną satysfakcją swoich adwersarzy tym terminem. I nie rozumiem, dla czego ci oblepiani tak bardzo się przed tym oblepianiem bronią. Drodzy idealiści, drodzy ideolodzy! Jeżeli wie rzycie w to, co robicie (niezależnie czy reprezentujecie ideologię feministyczną, chrześcijańską, konserwatyw ną, anarchistyczną, obojętne!), to słysząc przeciwników, oskarżających Was o forsowanie ideologii – pokłońcie im się. I podziękujcie za komplement. Skontaktuj się z autorem: admiklasz@gmail.com
12 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK JAZDY
Adam Miklasz – prozaik, dziennikarz, scenarzysta. Autor powieści „Polska szkoła boksu”, „Ostatni mecz”, „Bękarty Wołgi” i „Wszyscy jesteśmy foliarzami!”. Współautor scenariuszy do widowisk te atralnych, realizowanych przez Teatr Łaźnia Nowa oraz stowarzyszenie De-Novo. Miłośnik kultury środko wej Europy i Bałkanów, jugosłowiańskiej muzyki lat osiem dziesiątych i piłki nożnej. Kibic Hutnika Kraków. Pochodzi z No wej Huty, mieszka w Cieszynie, jest prezesem Instytutu Limes. Więcej tekstów autora można znaleźć na prywatnym blogu adammiklasz.pl.
LGBT TO IDEOLOGIA
felieton
13TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 MIJANKA NA RYNKU
wielotygodniowych
Marcin Mońka energetyka Cieszyńska pod skrzydłami grupy tauroN
Na początku sierpnia Miasto Cieszyn zawarło porozu mienie ze spółką Tauron Ciepło, dotyczące zabezpiecze nia dostaw ciepła w zbliżającym się okresie grzewczym. A to oznacza, że przynajmniej formalnie udało się oddalić widmo zimnych kaloryferów w cieszyńskich mieszka niach. Nie są jednak znane szczegóły podpisanych do kumentów pomiędzy dwoma współudziałowcami Ener getyki Cieszyńskiej, spółki, która w ostatnich miesiącach przeżywa trudne chwile. Wszystko wskazuje na to, że EC zostanie włączona w struktury Grupy Tauron. Problemami Energetyki Cieszyńskiej mieszkańcy miasta żyją od kilku tygodni. Gdy w czerwcu opinia publiczna poznała fatalne wyniki finansowe spółki za zeszły rok, gdy niepokryta strata wyniosła niemal 22 mln zł oraz złe perspektywy na nadchodzące miesiące, stało się jasne, że widmo postawienia jej w stan upadłości zaczęło się rysować coraz wyraźniej. O wszystkich problemach związa nych z funkcjonowaniem EC rozmawialiśmy na łamach „TC” w czerwcu z jej prezesem, Damianem Hernikiem, który mówił m.in. o przyczynach kryzysu w EC, czyli gwałtownie rosnącymi kosztami zakupu uprawnień do emisji CO2, rosnącymi cenami paliw, wysokimi kosz tami kolejnych inwestycji oraz zamrożeniem środków zewnętrznych, pozyskanych przez EC. We wtorek 2 sierpnia tuż przed rozpoczęciem nad zwyczajnej sesji Rady Miasta poświęconej problemom Energetyki Cieszyńskiej, burmistrzyni Cieszyna podpi sała porozumienie z Tauron Ciepło sp. z o.o. To efekt i trudnych rozmów pomiędzy udziałowcami. – Porozumienie zapewnia dostawy ciepła na najbliższy, jak i na kolejne sezony grzewcze – mówi Gabriela Staszkiewicz. Na samorządzie spoczywa obo wiązek zapewnienia dostaw ciepła, stąd w ostatnich tygodniach zarówno mieszkańcy, jak i samorządowcy zastanawiali się nad scenariuszami na najbliższą przy szłość. Największym zagrożeniem dla ciągłości dostaw byłoby ogłoszenie upadłości spółki. – Kluczowym zadaniem zawartego dziś porozumie nia z cieszyńskim samorządem jest zabezpieczenie dostaw paliwa węglowego do Energetyki Cieszyńskiej, co uwa runkowane jest przygotowaniem oraz wdrożeniem dzia łań w celu przywrócenia płynności finansowej tej spółki - zadeklarował Marcin Staniszewski, Prezes Zarządu Tauron Ciepło. – W pierwszej kolejności przeprowa dzimy badanie due dilligence, które pozwoli poznać rzeczywistą kondycję finansową spółki i w dalszym kroku podjąć skuteczne działania w celu zapewnienia ciągłości dostaw ciepła w Cieszynie - wyjaśniał prezes spółki. Dodaje także, Tauron Ciepło jest zainteresowany przejęciem spółki Energetyka Cieszyńska. O tym, czy Tauron Ciepło przejmie EC, będą musieli m.in. zdecy dować radni. Podczas podpisania porozumienia nie był obecny Damian Hernik, prezes EC, ponieważ nie został zaproszony przez współudziałowców spółki. Temat zawartego porozumienia EC zdominował wtorkową sesję rady miasta. Zarówno radni, jak i miesz kańcy nie poznali jednak żadnych szczegółów. – Radni poznają je w najbliższym czasie - przekonywała Gabrie la Staszkiewicz. – Dziś najważniejszą informacją jest to, że ciepło zostanie dostarczone do domów, a podwyżek cen w tym roku nie będzie - dodawała. Podczas nadzwyczajnej sesji pojawili się również przedstawiciele strony społecznej, czyli związkowcy działający w EC. – Umowa z Tauron Ciepło to najlepsze w chwili obecnej rozwiązanie. Najważniejsze, że udało się oddalić widmo likwidacji Energetyki Cieszyńskiej – przy znawał Kazimierz Żertka z Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Pracowników Ruchu Ciągłego i Wielozmianowego.Niespełnatydzień po nadzwyczajnej sesji Grupa Tauron poinformowała, że nowym prezesem Energetyki Cieszyńskiej został Wojciech Frank. – Sytuacja Energety ki Cieszyńskiej wymaga podjęcia szybkich, zdecydowanych działań naprawczych oraz wsparcia finansowego. Jednak podstawą i warunkiem koniecznym są działania w celu przywrócenia płynności finansowej spółki – mówi nowy prezes zarządu, który ostatnio pełnił funkcję wicepre zesa zarządu ds. Gospodarki Mieszkaniowej Spółki Restrukturyzacji Kopalń S.A., a od września 2020 r. był wiceprezesem Tauron Ciepło. Na stanowisko wi ceprezesa powołano Jerzego Kucińskiego, jeszcze do niedawna wiceprezesa zarządu Tauron Ciepło. Aby Tauron Ciepło mógł przejąć EC będzie potrzeb na m.in. zgoda radnych. Wydaje się jednak, że Miasto Cieszyn zostało postawione pod ścianą i podjęcie decy zji o przekazaniu EC pod skrzydła Grupy Tauron może stać się formalnością. Oczywiście to tylko przypusz czenia – radni, z którymi rozmawialiśmy, chcą jak naj szybciej poznać treść zawartego porozumienia, na mocy którego miasto straci kontrolę nad Energetyką Cieszyń ską. Gabriela Staszkiewicz już zadeklarowała, że wkrótce zostanie zwołana kolejna sesja nadzwyczajna związana z przekształceniami w strukturze własnościowej EC.
w budowyCzechowicach-dziedzicach–300.rocznicamurowanegokościoła
15 czerwca 1722 roku, w Czechowicach, wsi na Śląsku Cieszyńskim, rozpoczęła się budowa murowanego kościoła. Ówczesny proboszcz kościoła i parafii pw. św. Katarzyny Aleksandryjskiej w Czechowicach, ksiądz Walenty Martius z Rosenberga, przeznaczył z własnych funduszy na jego budowę 3000 florenów. A właściciel Czechowic, Franciszek Karol hr. Kotuliński, przekazał na budowę drewno, cegły i żelazo. Prace budowlane ukończono w 1729 roku, konsekracja obiektu odbyła się 7 lat później. Trzysta lat temu zaczęła się murowana historia czechowickiego kościoła pw. św. Katarzyny, ale jego drewniany okres sięga początków wieku XIV. Po raz pierwszy kościół parafialny w Czechowicach został wymieniony w 1447 roku, w spisie świętopietrza z tegoż roku dla biskupstwa wrocławskiego, przygotowanego przez archidiakona opolskiego Mikołaja Wolff a. Drewniany obiekt był wykonany z modrzewia. Przy nim znajdowały się drewniana dzwonnica i drewniana zakrystia. Posiadał trzy ołtarze - główny i dwa boczne. Powała była wykonana z desek, cała malowana, podłoga również była wyłożona deskami. Ściany w całości pokryto polichromią. Z kolei dach był gontowy, a w wieżyczce znajdował się jeden mały dzwon. Drzwi kościoła i zakrystii były dobrze zabezpieczone. Na zewnątrz obiekt był otoczony drewnianą galerią, pokrytą gontowym dachem. Osobno stała drewniana dzwonnica, na której zawieszono dwa dzwony. W protokole z wizytacji z 1688 roku znajduje się taki opis budowli: „...W Czechowicach jest kościół parafialny, uważany za konsekrowany, pod tytułem św. Katarzyny, którego pamiątka poświęcenia obchodzona bywa w pierwszą niedzielę po tym święcie. Kościół jest drewniany, obszerny... Chrzcielnica kamienna, pieknie wykonana, na niej piękna pokrywa ze statuą św. Jana Chrzciciela, chrzczącego Pana Jezusa. Wewnątrz czysta woda chrzcielna w naczyniu miedzianym pod kluczem. Stopnie kamienne chrzcielnicy są okrągłe. Oleje święte przechowuje się w starym tabernakulum, zamknietym, przymocowanym do ściany po stronie ewangieli. Pawłacz jedna, malowana, ponad główną bramą. Ławki dobrze ustawione, ambona rzeźbiona, pokryta jedwabną materią. Ołtarze trzy, wielki zwyczajny z kratami, Panny Marii, z murowanym wzniesieniem z kamienia na całą długość i szerokość, drugi ołtarz zwyczajny, mały, Matki Boskiej Częstochowskiej, z murowanym wzniesieniem, po stronie ewangieli, trzeci po stronie epistoły, św. Anny, z wzniesieniem drewnianym, tylko przystawianym (appositicium). Ołtarze nie są konsekrowane. Przenajświętszy Sakrament przechowuje się w zamkniętym tabernakulum wielkiego ołtarza w srebrnym cyborium, wewnątrz pozłacanym, z nakrywką i płaszczykiem godnie przyozdobionym...”. Na wyposażeniu kościoła znajdowały się: „... sprzęty: srebrna monstrancja, w niektórych częściach pozłacana, druga mosiężna, kielichy srebrne dwa z których jeden pozłacany, cynowe dwa, krzyż srebrny, pacyfikał srebrny, ornatów 8 sztuk, komże dwie, świeczniki miedziane trzy,
14 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 WYŻSZA BRAMA
Jacek Cwetler parafia św. katarzyNy
15TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 WYŻSZA BRAMA
drewnianych 6, kamienie przenośne (portatile) 3, antypendiów 8, mapy (obrusy białe) 20, mszały rzymskie 2, dzwonki 4, korporałów pięć, kadzielnica miedziana, ręczników 20, nakryć wierzchnich, niektóre także na kielich, jedwabnych i złotem wyszywanych 13, skrzyń 5, forma do pieczenia hostii, Baranek Boży ze srebra, drewniana figura Chrystusa Zmartwychwstałego, ampułki cynowe 4, agenda, psałterz, antyfonarz. ...pluwiał popielastego koloru, z materii zwanej Goldstuck, drugi pluwiał stary, alby z humerałami, i cyngulami. Srebrna puszka dla chorych wewnątrz pozłacana”. W kościele korzystano również z lamp – srebrnej oraz mosiężnej, lecz światło zapalano w nich tylko w wielkie święta. Ponadto mieściło się w nim 8 chorągwi oraz sukno czerwone na stopnie ołtarza. Zakrystia była drewniana, ciemna, dobrze zabezpieczona, z miejscem do ubierania się. Przy drzwiach zakrystii ulokowano konfesjonał. W centralnym punkcie obiektu stał krzyż z fi gurami Matki Boskiej i św. Jana. Przy kościele znajduje się cmentarz parafi alny otoczony drewnianym płotem. Obok cmentarza ulokowano drewnianą kostnicę. Kościół w Czechowicach posiadał staw rybny (rybnik), zwany „Czaplak” i dwa domki, z których proboszcz pobiera czynsz roczny, z pierwszego 2 talary, a z drugiego talar. Kościół ponadto posiada pole, pastwiska, ogród farski, który ciągnął się aż do lasu Brożyska (50 zagonów) oraz pole (10 zagonów) podarowane przez Katarzynę Silnicką. Do pól przylegało 7 rybników zwanych: „Nawieś”, „Odbieżnik”, „Bagiennik”, „Nowy”, „Stary”, „Jodłowiec” i „Długosz”. Przy kościele pw. św. Katarzyny w Czechowicach, w XVII wieku działało dwóch ojców kościoła, Jan Blasko (siedlak) i Urban Niesytko (chałupnik). Jeden klucz do szkatuły z pieniędzmi miał proboszcz, a drugi ojcowie Wkościoła.1722roku rozpoczęto prace budowlane w parafi i. Drewniany obiekt stał tak długo, dopóki nie „przykryto” go kamienną konstrukcją i dachem. Wtedy rozebrano drewnianą budowlę i wykończono jego wnętrze. Zaczęła się nowa epoka, murowana. Nad wejściem do obiektu znajduje się kartusz herbowy rodu Kotulińskich, fundatorów murowanego kościoła. Elementy drewnianego kościoła parafianie i budowniczowie wzięli na pamiątkę jako relikwie. Niewiele przetrwało do dziś. W czechowickiej Izbie Regionalnej znajdują się tylko drewniane drzwi modrzewiowe z pierwszego kościoła oraz gwoździe i klucze. Bibliografi a: Londzin J., Kościoły drewniane na Śląsku Cieszyńskim, Cieszyn 1932 Kościół pw. św. Katarzyny w Czechowicach-Dziedzicach, lata powojenne Obraz św. Katarzyny w kościele pw. św. Katarzyny w Czechowicach-Dziedzicach
Charków,jakipamiętam
Miałam szczęście zobaczyć przepiękne cerkwie, w tym Monaster Opieki Matki Bożej z soborem pod tym sa mym wezwaniem (z XVIII wieku, rozbudowywany w XIX wieku) oraz Sobór Zwiastowania z 1901 roku. Udało mi się także zwiedzić Synagogę Tempel z począt ków XX wieku. Byłam w kilku muzeach, na koncercie w filharmonii oraz na przedstawieniu w jednym z teatrów. Szczególnie wspominam Muzeum Historii Południowej Kolei, bo było świeżą chlubą miasta – dopiero co otwarte, z cie kawymi eksponatami i tablicami informacyjnymi oraz Muzeum Kosmonautyki im. Gagarina z oryginalnymi pamiątkami po kosmonautach i przedmiotami, które wróciły z podróży w kosmos. Dziś cieszę się, że udało mi się przejechać tamtej szym metrem, marszrutką oraz tramwajem. Świeżutkie, jeszcze ciepłe wypieczki - tradycyjnie wypiekane przez zakonników i sprzedawane przy Mo nasterze słodkie bułki z nadzieniem np. z twarogu, różnych owoców lub na słono były lokalnym przysma kiem, po który od rana ustawiała się przez cały dzień kolejka. Mieszkańcy kupowali je w drodze do i z pracy, na zakupy, przy okazji odpoczynku w przylegającym parku. Były pyszne! Najpiękniejsza architektura miasta to, oprócz obiektów sakralnych, reprezentacyjne budowle przy ulicy Sumskiej – powstałej w XVII wieku, która za chowała swój układ historyczny do czasów współcze snych. Przy Sumskiej można było m.in. podziwiać bu dynek dawnego Banku Rosyjsko-Azjatyckiego z 1910 roku. Wzrok przykuwał także zabytkowy budynek Banku Państwowego, wzniesiony w latach 1897-1900 w stylu renesansu florenckiego, teatr „Empire” z 1907 roku oraz liczne XIX-wieczne kamieniczki. Poza tym architekturę miasta tworzą budynki poradzieckie. Najsłynniejszy to Dzierżprom, pierwszy wieżowiec w ZSRR, wybudowany w 1928 roku, na którym wzo rowano PKiN w Warszawie. Inny – monumentalny gmach Charkowskiego Uniwersytetu Narodowego im. Wasyla Karazina z 1932 roku w stylu modernistycz nym. Ciekawostką jest, że na uniwersytecie tym bez sukcesu próbował ukończyć medycynę Józef Piłsudski. Polacy, po klęskach powstańczych w XIX wieku, licznie przybywali do Charkowa, tworząc ważną w tu tejszej społeczności mniejszość narodową. Wracając do architektury – wart wzmianki jest także budynek dworca kolejowego, wzniesiony w latach 50. XX wie ku w miejscu wcześniejszego budynku zniszczonego podczas drugiej wojny światowej. Fasadę ozdobiono naturalnym kamieniem, ceramiką, elementami z brązu i dekoracją malarsko-rzeźbiarską. Wreszcie – Charków, jaki zapamiętałam, to także nowoczesny budynek Fil harmonii Charkowskiej i przeszklone biurowce – jesz cze w Wszystkobudowie.razem w cudownym pomieszaniu i zgod nej koegzystencji. Charków był miastem, które się pręż nie rozwijało, było nowoczesną metropolią, czasem jesz cze zaniedbaną w niektórych miejscach, ale pełną życia i aspiracji, by stać się jeszcze piękniejszym i wygodniej szym dla mieszkańców miastem. Byłabym zapomniała o parkach i terenach zielonych! Przede wszystkim wspomnę Park Gorkiego, który przy pominał mi Park Śląski w Chorzowie. Znajdował się tam m.in. największy na Ukrainie rollercoaster, duży diabelski młyn i kolejka linowa z wagonikami podob na do chorzowskiej „Elki”. Pierwotnie park otwarto w 1907 roku, ale w czasie drugiej wojny światowej uległ całkowitemu zniszczeniu. Odbudowano go po wojnie na prawie 100 hektarach, a w 2012 roku ukończono jego renowację. Anna Majews a Miałam to szczęście, że trzy lata temu spędziłam turystycznie dwa tygodnie w Charkowie. Wspominam ten pobyt niezwykle ciepło. Ujęła mnie gościnność, uśmiech i życzliwość mieszkańców, którą odczuwałam na każdym kroku. Oczarował mnie gwar dużego miasta i lekki chaos, który jest wszędzie tam, gdzie dużo się dzieje.
17TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 WYŻSZA BRAMA
Sobór Zwiastowania, fot. arch. autorki 18 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 WYŻSZA BRAMA
Taki był Charków jeszcze niedawno. Jak bardzo tego Charkowa teraz żal! Przede wszystkim trudu ludzkiego, aby odrestaurować piękne, stare cerkwie i kamienice, aby zbudować nowoczesne obiekty kultury i uczynić miasto atrakcyjnym miejscem do życia na co dzień i dla turystów. Wiem, że tamtego Charkowa już nie ma. Ten, który powstanie na gruzach będzie już inny. Życzę, aby odrodził się taki, jaki chciał być: piękny, różnorodny, nowoczesny, ale zarazem pamiętający o swojej historii. I przede wszystkim ukraiński. Doskonale pamiętam, że mieszkańcy mówili głównie po rosyjsku, ale powszech nie deklarowali przywiązanie do Ukrainy. Było to sły chać i widać na każdym kroku. Dla mnie Charków ma także twarze konkretnych ludzi. Myślę, co się stało z babcią, która sprzedawała wypieczki. Kupowaliśmy je codziennie, więc już nas znała, wiedziała skąd przyjechaliśmy. Gdy raz nie było z nami mojego syna, zaniepokojona spytała z troską w głosie, gdzie jest malczik. Myślę, co stało się z kie rowcą marszrutki, którą zajechaliśmy przypadkowo na duże osiedle – teraz w gruzach. Kierowca odwiózł nas z powrotem do centrum miasta. Nie chciał pieniędzy za powrotny kurs. Myślę o rabinie, który pozwolił nam zwiedzić synagogę i opowiedział o jej historii. Myślę o starszym panu, pracowniku Uniwersytetu Charkow skiego, który oprowadzał nas po całej uczelni. O pani kierownik Katedry Filologii Polskiej, która z dumą po kazywała uniwersytecką bibliotekę literatury polskiej. Myślę o dwóch starszych paniach, które sprzedawały pamiątki religijne przy Soborze Zmartwychwstania. Kupiliśmy kilka obrazków na drewnie stylizowanych na ikony – panie opowiedziały nam szczegółowo o kilku świętych czczonych tylko w prawosławiu. Wahaliśmy się, ale ostatecznie nie kupiliśmy zdobionego, srebrnego dzwoneczka. Powiedzieliśmy, że będzie powód, aby wró cić. Któż by wówczas pomyślał, że może to być wkrótce niemożliwe. Myślę o charkowskich studentach, którzy nie raz z ogromną życzliwością i cierpliwością tłuma czyli, jak dojechać marszrutkami w konkretne miejsce, sprawdzając wcześniej połączenia w aplikacjach swoich smartfonów. Myślę o kobietach, młodszych i starszych, które – zawsze w chustkach na głowie zawiązanych pod brodą – wchodziły w ciągu dnia do cerkwi, aby chwilę się pomodlić i zapalić światełko w sobie tylko wiadomej intencji. Myślę o najuboższych mieszkańcach Charko wa, zwykle schorowanych i niepełnosprawnych, którzy
prosili o datki przed cerkwiami. Myślę o sprzedawcach wszelkich, skądinąd uroczych, badziewi piętrzących się na składanych stolikach w przejściach podziemnych i przy wejściach do metra. O zaczepiających na ulicy akwizytorach – tak młodych, że ledwie dorosłych, pew nie w swej pierwszej pracy. O sprzedawcy najpyszniej szego soku z granatu, jaki kiedykolwiek piłam. Było to na dużym bazarze miejskim, gdzie – obok mnóstwa rze czy – sprzedawano orientalne przyprawy i owoce. Co się teraz dzieje z tymi wszystkimi ludźmi? Czy żyją? Czy mają co jeść? Czy są bezpieczni? Ukrainę zaatakowano wcześnie rano, podczas pory snu ukraińskich dzieci i większości dorosłych. Zaata kowano haniebnie – bo brutalnie, bezwzględnie i bez litości nie tylko ludzi równych sobie w walce, tj. uzbro jonych i wyszkolonych żołnierzy, ale również tych naj słabszych, którzy bronić się nie potrafią. Widzieliśmy w tej wojnie już wszystko, do czego zdolny jest homo sapiens w czynieniu zła: mordowanie dzieci, ciężarnych kobiet, niepełnosprawnych i starców, nieludzkie tor tury, niszczenie zapasów żywności, równanie z ziemią dziedzictwa kulturowego, odcinanie drogi ucieczki lud ności cywilnej, okłamywanie z premedytacją społeczeń stwa rosyjskiego, aby usprawiedliwić i uprawomocnić swoją agresję. Na marginesie – mechanizm propagandy jest stary jak świat. Wiadomo, że kiedy gospodarz chce powiesić psa, to najpierw rozpowiada po wsi, że pies ma wściekliznę. W tym wszystkim trzeba czegoś więcej, niż tylko posłusznego wypełniania rozkazów. Trzeba świa domie chcieć wyeliminować, unicestwić drugą istotę, cały naród. Na szczęście Ukraina wciąż się walecznie broni, wbrew założeniom agresora. Znam eksper yment Zimbardo z więźniami i straż nikami, ale i tak trudno mi zrozumieć, co jest w gło wach ludzi czyniących drugim tyle zła. Hannah Arendt w „Korzeniach totalitaryzmu” pisała, że zło jest w swej istocie banalne. Ma twarz zwykłych, szarych urzędni ków, gorliwie wypełniających rozkazy. Bezmyślnych wy rostków, którzy chcą zaimponować takim jak oni. A nie mogą zaimponować niczym innym, jak tylko swoją agresją. Tak często jest, że wystarczy jeden psychopata z manią wielkości i swoim planem zniszczenia, a cała rzesza oddanych mu pomagierów szybko się znajdzie. Prawda, że są ludzie, którym sprawia przyjemność wi dok cierpienia innych. Są tacy, którzy ciągle obsesyjnie potrzebują czuć się lepsi od innych, więc krzywdzą. Le czą tym niskie poczucie własnej wartości. Są tacy, którzy agresją tuszują swój własny lęk. Najwięcej jest takich, którzy po prostu robią, co im się każe. Albo są okrut ni dlatego, że wmówiono im, iż czynienie zła drugiemu jest dobre, bo ofiara sama na to zasłużyła, ponieważ... tu wstaw cokolwiek, byle pasowało „na pomieszanie dobrego i złego”. O Ukraińcach powiedziano, że są fa szystami. Wreszcie – zło ma również twarz ludzi obojęt nych, którzy trzymają się z daleka, których nie obcho dzi, że innym dzieje się krzywda, póki ich interes na tym nie Złotraci.jest wrodzoną i trwałą cechą gatunku ludzkiego, wykształconą, aby homo sapiens mógł przeżyć. Może być wzmacniana bądź osłabiana przez wpływ społecz ności. Jeśli nasz przodek zabijał drugiego przedstawicie la swojego gatunku, zyskiwał dostęp do jego zasobów, głównie terytorium i pożywienia – co znaczyło kiedyś być albo nie być – i jednocześnie sam mógł czuć się bez piecznie. A zabijanie lub podporządkowywanie sobie słabszego było, brutalnie mówiąc, uzasadnione racjonal nie i ekonomicznie. Agresor podczas walki tracił mniej własnych zasobów, a mógł zyskać więcej i w krótszym czasie, niż walcząc z równym sobie. Mniejsze było też zagrożenie odwetu. Niektórzy świadomie nadal kierują Muzeum Historii Południowej Kolei, fot. arch. autorki
19TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 WYŻSZA BRAMA
Bazar Miejski, fot. arch. autorki
20 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 WYŻSZA BRAMA
się tymi prehistorycznymi kategoriami, choć przemoc wobec słabszego od dawna uważamy powszechnie za haniebną. Ale nawet, jeśli świadomie potępiamy agre sję, to i tak siedzi ona głęboko w środku każdego z nas. Musimy uważać, bo wszyscy mamy skłonność do zła –karmi się naszymi lękami, kompleksami, niezaspokojo nymi ambicjami, obsesyjną potrzebą kontroli drugiego, wynikającą z braku poczucia bezpieczeństwa, potrze bą skrajnej dominacji, dzięki której czujemy się ważni w naszych własnych oczach, zazdrością, że ktoś ma to, co sami chcielibyśmy mieć, potrzebą akceptacji w swoim środowisku, chciwością aby ciągle mieć więcej i więcej, pielęgnowanym latami poczuciem własnej krzywdy –często wyimaginowanej lub nierealnie wyolbrzymionej. Od nas zależy, czy pozwolimy tej wrodzonej skłonności do zła urosnąć na tyle, aby owładnęła naszymi myślami i postępowaniem, zrobiła z nas niewolników o umyśle zniewolonym rządzą niszczenia drugiego. Niekontrolowanie swojej skłonności do zła, brak hamulców moralnych czyni z człowieka okrutną, po zbawioną empatii bestię. Ale ostatecznie zawsze mamy wybór i zawsze indywidualnie ponosimy odpowiedzial ność za nasze czyny. Zawsze też przychodzi dzień, kiedy sami przed sobą się rozliczamy, nawet jeśli nie rozliczą nas inni. Bo przemoc zawsze krzywdzi dwie strony –ofiarę i sprawcę. Tu, wbrew pozorom, nie ma wygra nych, mimo chwilowego poczucia triumfu u sprawcy. Czy piszę tylko o żołnierzach rosyjskich i ich mocodaw cach? Nie, nie tylko. Putin nie jest pierwszym w histo rii okrutnym władcą, który chce podporządkować so bie cały świat. Odchodząc od polityki – spójrzmy na wszechobecną przemoc wobec kobiet, nie wyłączając nastoletnich dziewczynek. Wyrządzaną zarówno indy widualnie, jak i systemowo, instytucjonalnie, na całym świecie, także w naszym kraju, od wieków po dziś dzień. Spójrzmy na różnego typu przemoc kościoła katolickiego wobec tak wielu ludzi, w tym dzieci – istniała setki, dziesiątki, czy kilka lat temu i jest nadal – również na całym świecie i również w naszym kraju. Wreszcie – hejt internetowy: wszystkich na wszystkich – chleb powsze dni naszych czasów. Nie wiem, czy dziwny, czy po prostu – niestety –taki już jest ten świat. Wierzę jednak, że „ludzi dobrej woli jest więcej”, jak śpiewał legendarny Czesław Nie men. Niech mistrz przemówi raz jeszcze do wszystkich, którzy czynią lub tolerują zło: „Przyszedł już czas, naj wyższy czas, nienawiść zniszczyć W SOBIE”! Na koniec tego tekstu chciałabym z całego serca po dziękować wszystkim mieszkańcom pięknego i bohater skiego Charkowa, którzy kiedyś tak serdecznie i dobrze nas przyjęli. Chciałabym wyrazić swój sprzeciw i gniew na bezsensowne okrucieństwo, które spadło na niewin nych ludzi. A także skłonić głowę w pełnej szacunku minucie ciszy przed grobami i zmarłymi, którzy grobu nie mają, a którzy polegli na ukraińskiej ziemi, broniąc swej ojczyzny i swych najbliższych przed złem w naj czystszej postaci.
Charków - centrum miasta, fot. arch. autorki Synagoga Tempel, fot. arch. autorki
SŁOWNICZEK pokraczuje - postępuje, tym macheróm - tym specjalistom, nie podarziło sie - nie udało się, nóńść- znaleźć, zaimawe - interesujące, podarziło sie - udało się, isto skyrs - zapewne z powodu, nie zgiboł - nie zginał, dycki - zawsze, fest - mocno, je opatrowane - jest pielęgnowane, dzierżeć - trzymać, pytelek - woreczek, na zicher porynczne - na pewno praktyczne, skyrs - z powodu, podyrbać - potrząś, nóndzióny - znaleziony, wajca - jajka, wieca - rzeczy, kaj - gdzie, naswol - na umyślnie, nie prziszli na to - nie wpadli na to, zapart - odpady, oblyczka - ubiór, knefle - guziki, zieleźnych wiecy - żelaznych rzeczy, wyciepoł - wyrzucił, ściepoł - zrzucił, rajtowoł - jeździł na koniu, żynyła - gnała, skrymbiały - zbutwiały. Wartko skrymbiały Uż porem tydni pokraczuje na rynku w Cieszynie to grzebani w ziymi, ale jakosi tym macheróm kierzi w ni grzebióm, nie podarziło sie naprowdem cosi takigo nónść, coby to było moc zaimawe. Nejwiyncyj podarzło sie tam nóńść starych piniyndzy, kiere nie wiela były wort i skyrs tego jak gdo ich stracił, to sie po nie ani nie zgiboł. Dzisio je tak samo, bo to co je dycki wiyncyj worte je fest opatrowane, coby s kapsy wartko nie wyleciało. Kiejsi ludzie ni mieli takich kapsów w galatach jak dzisio i musieli dzierżeć pinióndze w małych szmacianych pytelkach, co na zicher porynczne nie było. I możne też skyrs tego, jak gdo kiejsi chcioł za cosi zapłacić, to tym pytelkym musioł podyrbać, coby tych porem groszy ś niego wyszkrobać. Podonież, że kiejsi aji za taki jedyn grosz, kiery zustoł tam na rynku nóndzióny, szło se żywóm kurem kupić, kiero snoszała wajca. Nóndzióne tam zustało eszcze moc inszych mało przidajnych wiecy, kiere gdosi stracił, abo naswol ich wyciepoł tam kaj stoł. Isto kiejsi tustelocy nie prziszli na to, coby se w mieście zrobić szpecjalny plac na rozmajte zaparty i wyciepowali wszecko bele kaj. Nóndzióne też tam zustały kónski oblyczki, starych bótów, porem knefli i eszcze moc inkszych rozmajtych zieleźnych wiecy. Podobnież aji nóndzióne zustły tam łostrogi, kiere możne że kierysi wyciepoł jak kónia przedoł, bo isto uznoł że mu dóma bydóm zawadzać. A możne, że kóń go ze siebie ściepoł, bo za fest na nim rajtowoł i skyrs tego łod złości ty łostrogi pochynył na rynku. Podarziło sie też tam wygrzebać jakisi drzewiane ruły, kierymi żynyła woda ku rynku, ale isto łone wartko skrymbiały i zustały pochynióne.
21TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 STARY TARG
Fryderyk JanDral
„Gdo się za swój jynzyk wstydzi, takim niech się każdy brzidzi”
Jak sie pogrzebie w ziymi, to dycki sie cosi nóndzie
22 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 STARY TARG
Fryderyk JanDral
SŁOWNICZEK dycki - zawsze, praskło - pękło, naszkryfanio - nabazgrania, zaimawe - interesujące, wyszpekulyrowali - wymyślili, auspuf - rura wydechowa, żroł - zużywał, sztróm - prąd, nieskorzj - później, do łobóch - do obydwu, wlyź - wejść, kapkem - trochę, rzeknóć - powiedzieć, dyrbało - trzepało, dziepro - dopiero, smerdzi - śmierdzi, kajwyłoślónegdzie,- wytłumaczone, obleczóne - ubrane, guniok - płaszcz zimowy, czepóń - głowa, mycka - czapka, naździote - nawleczone, sztrykowane - zrobione na drutach Je na sztróm Uż tak porem razy sie mi zdało, że prziszeł taki dziyń w kierym nie bydzie co napisać, ale dycki w łostatni chwiliczce cosi jednakowóż praskło i moji palce porwały sie do naszkryfanio czegosi zaimawego. Dzisio akurat rotuzowi urzyndnicy wyszpekulyrowali cosi takigo, coby cieszyniiokóm ukozać jako to kiejsi walił smród z auspufu autobusa, kiery żroł ropem a tym kiery ji nie potrzebuje, bo je na sztróm. Uciechy tustelocy mieli co niemiara, bo ty łoba autobusy porem razy przejechały naobkoło rynku, coby z bliska szło uwidzieć jako to dobroć na nas czako. To nie było wszecko, bo szło też nieskorzij do łobóch tych autobusów wlyź i sie w nich, aji po mieście kapkem przejechać. Tustelocy, kierym podarziło sie s tej uciechy skorzystać prawili mi nieskorzij, że w tym autobusie na sztróm tak nie dyrbało jako w tym starym, ale jako to bydzie naprowde s tóm prowdziwóm jazdóm, to pudzie dziepro rzeknóć nieskorzij. Nie wiym czy to je prowda, ale podobnież jak przidzie zima i kapke śniega nasuje, to grzoć w tym autobusie trzeja bydzie i tak ropóm, kiero jak sie poli, to łod ni smerdzi w lufcie. Wyglóndo na to, że ci kierzi wyszpekulyrowali ty autobusy na sztróm, przepómnieli se ło tym, że łóne bydóm jeździły też tam kaj roz do roka je zima i ludzie ni mogóm w nich przeca mar-znóć. A możne że kierysi przepómnioł napisać szpecyjalnóm insztrukcyje, w kierej bydzie wyłoślóne, że wsiadać do elektrycznego autobusa w zimie bydóm mógli yno ci ludzie, kierzi bydóm mieli na siebie obleczóne gunioki, a na czepóniach naździote sztrykowane mycki.
„Gdo się za swój jynzyk wstydzi, takim niech się każdy brzidzi”
Eszcze chwiliczkem, a na sztróm bydzie wszecko.
NIE ZWLEKA J Z OPERACJĄ, by świat cieszył Twoje oczy ciesz się wszystkimi kolorami pozbądź się zaćmy oraz okularów soczewki premium z refundacją NFZ leczenie chorób siatkówki z pełną refundacją NFZ PRELEX - całkowite pozbycie się okularów finansowanie zabiegów przez klinike NeoVize klinika przygotowywuje wszystkie dokumenty do NFZ + + + + + + + Czeski Cieszyn, CZ tel. +48 883 893 988 tesin@neovize.cz NeovizeKlinikaOkulistycznaNeovizeKlinikaOkulistyczna OPERACJA ZAĆMY BEZ KOLEJKI TYLKO W CZESKIM CIESZYNIE
25TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
Andrzej Drobik: Właściwie od zawsze interesowała mnie raczej literatura non-fiction, i było mi do niej bli żej niż do prozy, w tym do prozy Jerzego Pilcha. Pewnie jak wielu innych czytelników spotkanie z jego tekstami rozpocząłem od felietonów i przez dłuższy czas do felie tonów moje czytanie Pilcha się ograniczało. Oczywiście doskonale zdawałem sobie sprawę, że to wybitny pro zaik, lecz ta proza przez długi czas była poza mną. Nie co później, już na studiach, czytaliśmy i kłóciliśmy się o jego najgłośniejsze książki, jak choćby „Pod Mocnym Aniołem”, rozmawialiśmy o zwyżkowej bądź zniżkowej formie Jerzego Pilcha. Ponadto każdy, kto interesował się mediami, śledził jego głośne transfery pomiędzy redak cjami. Przez lata zresztą waga jego nazwiska była wręcz nieprawdopodobna – dziś już takich felietonistów, któ rzy byliby tyle warci dla tytułu, po prostu nie ma. A po latach uświadomiłem sobie, że przecież jego felietony to także znakomita proza. Do Pilcha dochodziłem zatem stopniowo, a impulsem do poznania całościowego tej twórczości był Festiwal „Granatowe Góry”, który spra wił, że przeczytałem również rzeczy, których wcześniej nie znałem. I trzeba przyznać, że nie był to źle zainwestowany czas, nawet te mniej doceniane książki, napisane u schyłku życia, jak „Portret Wenecjanki” czy „Żółte światło”, też niosą za sobą tę znakomitą pilchowską fra zę. Poznałeś Jerzego Pilcha osobiście? Czy jednak rozje chaliście się w czasie i przestrzeni? Niestety, rozjechaliśmy się. Nie stało się moim udziałem doświadczenie bliskie wielu ludziom na Śląsku Cieszyń skim, którzy dobrze się z nim znali. Oczywiście miałem okazję uczestniczyć w jednym z jego spotkań autorskich, pisarz w seNsie magiCzNym Rozmowa z Andrzejem Drobikiem
- Wisła to jest bardzo szczęśliwe miasto, które przede wszystkim ma szczęście do ludzi, którzy są w stanie się zebrać i powiedzieć – „tak, zróbmy to” – mówi Andrzej Drobik, autor „Wisły w sensie magicznym. Nietury stycznego przewodnika po Wiśle Jerzego Pilcha”, w której odkrywamy wiślański świat zmarłego przed dwoma laty pisarza i felietonisty.
Marcin Mońka: Jak wyglądało Twoje zmaganie się z twórczością Jerzego Pilcha? To była fascynacja „od pierwszego wejrzenia” czy raczej długi proces dojrzewania do tej prozy i gotowości mierzenia się z nią?
26 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
Pretekstem do powstania „Wisły w sensie magicznym” był Festiwal „Granatowe Góry”, ale mam głę bokie przekonanie, że jest coś jeszcze, co musiałeś coś dostrzec w Pilchu, Wiśle i całej tej literackiej rzeczywistości. Bo przecież pomysłów na książki za wsze jest mnóstwo, a Ty akurat ten pomysł chciałeś zrealizować… Tak naprawdę byłem już mocno przytłoczony „literatu rą pilchowską” i z tego, nazwijmy go, „przeładowania”, pojawiły się dwie motywacje. Pierwsza z nich mówiła mi, że przecież do Wisły przyjeżdżają ludzie, którzy wie dzą, że Jerzy Pilch z tej Wisły pochodził i o niej pisał, ale nie mieli okazji myśleć o tej Wiśle w sposób pilchowski. Dlatego pomyślałem o narzędziu, jakim mógł stać się ten przewodnik. O tym jednak, że zacząłem go pisać, przeważyła druga motywacja, którą nazwałbym sytu acyjną. Otóż któregoś dnia siadłem sobie na ławeczce na końcu wiślańskiego deptaka, gdzie znajduje się obec nie piekarnia u Troszoka, wiedząc już, że to dawna Stara Rzeźnia, dom rodzinny Jerzego Pilcha i pomyślałem, że „Nieturystyczny przewodnik po Wiśle Jerzego Pilcha” miał swoją premierę podczas tegorocznej edycji Festiwalu Granatowe Góry. O książce z jej autorem rozmawiał prof. Zbigniew Kadłubek, dyrektor Biblioteki Śląskiej. fot. mat. prasowe
W ogóle przystępowałem do tej pracy bez obciążeń w dwóch kluczowych relacjach. Nie tylko nie znałem Je rzego Pilcha, ale również nie byłem obarczony Wisłą, bo nie jestem wiślaninem. Podejrzewam, że zarówno praca nad książką, jak i sama książka wyglądałyby zupełnie inaczej, gdybym znał tych wszystkich ludzi bądź pamię tał ich z dawnych lat. Zaczynałem więc od czystej głowy i czystego serca, bo Wisła, literatura Pilcha oraz sam Je rzy Pilch potrafią wywołać mocne i ciepłe uczucia, ale nie jest to miłość bezgraniczna. I, co ważne, przez ten brak obciążeń, nie jest to miłość, która była ode mnie wymagana. I może tutaj tkwi sens, żeby miłować, ale nie bezkrytycznie.
to było jeszcze w Krakowie. Chyba mogę zdradzić, że za wodowo miałem z nim pewne „zetknięcia” podczas prac nad książką „Rozmowy o Śląsku Cieszyńskim”, niestety trafiłem wówczas na trudny dla niego czas i z rozmowy nic nie wyszło. Myślisz, że brak tej stricte egzystencjalnej znajomo ści z Jerzym Pilchem pomógł Ci w pracy nad prze wodnikiem?
27TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
zaczynam widzieć więcej. Zacząłem dostrzegać całą ro dzinę Czyżów, wyobraziłem sobie Naczelnika, który po skończonej pracy na poczcie i dwóch wypitych setkach w hotelu „Piast” dobiega do domu, gdzie czeka już na niego Babka Czyżowa, a młody Jerzyk gdzieś tam się bawi, i to życie się tam toczy naprawdę. I choć tego życia już tam nie ma, my mamy jednak szansę, aby urucho mić wyobraźnię. Dzisiaj jest łatwo do Wisły przyjechać, zobaczyć beskidzki kurort, z obowiązkowymi pamiątka mi, sklepami, restauracjami, słowem tym wszystkim, co przynależy do świata kurortu. Przez te wszystkie prze strzenie Jerzy Pilch przechodził, i z tego przechodzenia powstawała prawdziwa literatura. Pomyślałem o tym, żeby ten wyobrażony świat literatury i zarazem praw dziwy świat Jerzego Pilcha, czyli dwie pozornie odległe rzeczywistości, które jednak mocno się przenikają, moż na było w jakimś sensie zobaczyć. Ja w każdym razie staram się je widzieć i czuję zawsze literacką ekscytację, gdy o tym myślę. Mam nadzieję, że te emocje stają się również udziałem czytelników. Ten wiślański deptak to w pewnym sensie axis mundi Jerzego Pilcha? Zdecydowanie tak, i to na wielu poziomach. Na początku było małe uniwersum młodego chłopaka, który żył na przestrzeni kilkuset metrów, wyznaczanych przez Starą Rzeźnię, Dom Zdrojowy, Kino Marzenie, Dom Zborowy, kościół ewangelicki i boisko klubu „Start”. Tam było wszystko, tam był cały jego świat. Jerzy Pilch zresztą powracał do Wisły regularnie, jeśli tylko mógł –przyjeżdżał pociągiem, po wyjściu z dworca przechodził deptakiem, który teraz przemierzają turyści, i kierował się w stronę domu na Parteczniku. Myślę, że doświad czenie deptaka pozwalało mu wrócić do tego pierwot nego świata. Zresztą użył kiedyś sformułowania, że ten deptak to środek Śląska Cieszyńskiego i środek całego świata. To, że Jerzy Pilch pięknie zmitologizował Wisłę, jest dla nas jasne. Natomiast jaką rolę sam współcześnie może odegrać w tej mitologii? Myślę, że odgrywa w niej rolę kluczową, bo zapewnia możliwość widzenia więcej. To daje nam literatura. Spójrzmy na duże miasta – łatwo jest się przejść po Dublinie nie dostrzegając Ulissesa. Ale jak przebrnie my już przez te niemal tysiąc stron powieści Jamesa Joyce’a, co zresztą moim zdaniem jest dużym wyczynem, to wówczas będzie już zupełnie inny rodzaj postrzegania Dublina. I dalej – jeśli pójdziemy po Lizbonie z prze wodnikiem, który Fernando Pessoa napisał w latach 20. ubiegłego stulecia, to też będzie inna podróż. Jeśli tą książeczką mogę zaproponować inny rodzaj spaceru po Wiśle, i zachęcić do prób spojrzenia na miejską prze strzeń „po pilchowsku”, to już dla mnie naprawdę dużo. I chyba dobrze się stało, że Jerzego Pilcha w Wiśle nie ma w takim najbardziej podstawowym, pomni kowym wymiarze… Chyba mało kto wyobraża sobie np. pomnik Jerzego Pilcha w Parku Kopczyńskiego. Myślę, że na rzecz pisa rza i pamięć o nim wciąż pracuje żywe słowo, i to zarów no słowo pilchowskie, jak i wiele innych słów, pocho dzących od pisarzy tu przyjeżdżających na festiwal jego imienia. Myślę, że nie potrzeba tego jednego grobu na cmentarzu na Groniczku, aby Jerzy Pilch był w Wiśle. Trudno wyobrazić sobie lepszy sposób na upamiętnienie pisarza niż festiwal literacki, gdzie słowo jest nieustannie żywe. Ponad dwa lata temu wymyśliliście sobie w Wiśle Festiwal „Granatowe Góry”, i pewnie nie byłoby tego wydarzenia, gdyby nie Twoja fascynacja literaturą Jerzego Pilcha… Nie byłoby „Granatowych Gór”, gdyby nie otwar tość osób, które o mieście decydują, przede wszystkim burmistrza. Zawsze uważałem, że Wisła to jest bardzo szczęśliwe miasto, które przede wszystkim ma szczęście do ludzi, którzy są w stanie się zebrać i powiedzieć –„tak, zróbmy to”. Kilka miesięcy po śmierci pisarza padły w Wiśle pytania, jak go tutaj upamiętnić. I rzecz jasna pojawiły się pomysły, część z nich w mojej opinii było mocno chybionych, jednak szybko udało nam się wejść w ten dyskurs z propozycją, że najlepszym sposobem na upa miętnienie pisarza może być żywe słowo. I od razu pomyśleliśmy, że powinno to być wydarzenie bardzo otwarte, które nie będzie skupiać się wyłącznie na Je rzym Pilchu. Tworząc festiwal Granatowe Góry posta nowiliśmy pracować ze słowem na wielu płaszczyznach – prozatorskiej, poetyckiej czy reporterskiej, ale również w wymiarze czystego działania. Uważam, że to festiwal, który nie tylko zapewnia na przełomie maja i czerwca możliwość obcowania z dziełami literackimi i ich au torami, ale również potrafi zmienić myślenie o mieście. Na ostatniej edycji festiwalu pojawił się poeta Michał Książek, który jest również wielkim znawcą drzew. W ramach cyklu „Poezja w lesie” oprowadzał publiczność po pobliskich drzewostanach. W pewnej chwili podszedł do mnie i powiedział, że drzewo, które pełni na festiwalu rolę symboliczną, bo jest „Drzewem Opo wieści”, pod którym np. czytamy fragmenty z utworów
28 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
Jerzego Pilcha, ma problemy i będzie wymagało „le czenia”. I Michał Książek postanowił tę lipę uratować – przyjedzie do Wisły i przeprowadzi kurację. To oczy wiście może sprawiać wrażenie błahostki, myślę jednak, że zarazem udowadnia niewiarygodną moc słowa, które potrafi zmieniać rzeczywistość wokół nas, i jest w sta nie robić więcej dla miasta niż mogło się na początku wydawać. Doświadczamy więc od dwóch lat takiego ro dzaju literackiej i intelektualnej erupcji z udziałem naj lepszych polskich pisarzy, rozmów o literaturze, ale też o Wiśle, Śląsku Cieszyńskim i o zmianach, które słowo może przynieść. To już czas na kampanię „Wisła – miasto Jerzego Pil cha”? Jerzy Pilch, powiedzmy sobie szczerze, ma tutaj dużą konkurencję (śmiech). Sam zresztą powtarzał, że po pojawieniu się Adama Małysza przestał być najbardziej znanym polskim ewangelikiem. Wracamy więc do tego, że Wisła ma szczęście do lu dzi, od tego symbolicznego początku i jej odkrycia przez Bogumiła Hoffa, poprzez Juliana Ochorowicza, który zaczął tu ściągać wielkich pisarzy, wreszcie przez Adama Małysza, dzięki któremu na początku XXI wieku eks plodowała fascynacja tym miejscem. Mam świadomość, że w tym wiślańskim pejzażu Jerzy Pilch nie jest kluczo wym elementem, choć dla fanów literatury z pewnością będzie postacią najistotniejszą, i to w sensie ścisłym. Wywołałeś postać Adama Małysza, a zatem sportow ca. Powiedzieć, że Jerzy Pilch był fanem sportu, to nic nie powiedzieć. Pasjonowały go jednak głównie dyscypliny drużynowe, przede wszystkim zaś piłka nożna, więc wydaje mi się, że nie miałby większego problemu, aby z Adamem Małyszem grać w jednej drużynie… Myślę, że bylibyśmy w stanie bez problemu ułożyć wi ślańską „jedenastkę marzeń” Jerzego Pilcha, i to nawet dziś. Dla mnie to kolejny dowód na fenomen tego mia sta – ludzie, którzy w różnych okresach pojawiali się ANdrzEj droBIk – dziennikarz, reporter, dyrektor programowy Festiwalu Słowa im. Jerzego Pilcha Granatowe Góry. Autor książek, m.in. „Rozmowy o Śląsku Cieszyńskim”, „Bolko Kantor. Prawy, prosty” i „Wisła w sensie magicz nym”, wyreżyserował filmy dokumentalne, m.in. „Jego kochana, dumna prowincja” o Kornelu Filipowiczu w Cie szynie, „Ciągle tu jesteśmy”, opowiadającego historię społeczności Polskiej we wsi Ostojićevo w Serbii. Na portalu Youtube prowadzi program „Rozmowy o Śląsku Cieszyńskim i reszcie świata”. w Wiśle, a więc zupełnie niewielkim ośrodku „na kre sach Polski”, jak sam mawiał Pilch, stanowią naprawdę imponującą grupę. I myślę, że w tej „jedenastce marzeń” Jerzy Pilch grałby na ataku, razem z Adamem Małyszem. Z głowy możemy uzupełnić ten skład: biskup Bursche, Hoff, Ochorowicz, Hulka-Laskowski, Reymont, który gościł u Ochorowicza, biskup Wantuła, Maria Warda sówna, Andrzej Niedoba. No i skoro Małysz, to i Pio trek Żyła (śmiech). Popatrzmy: sport, religia i literatura. Dlaczego wciąż warto czytać Jerzego Pilcha?
Z wielu powodów, dla mnie najistotniejszy to ten, że Jerzy Pilch pozostaje wciąż jednym z najwybitniejszych styli stów języka polskiego. Jeśli ktokolwiek chciałby docenić piękno zdań powstających w języku polskim, to Jerzy Pilch jest autorem wręcz niezbędnym. To, w jaki sposób budował swoje frazy, czasami niemal barokowe w swoim kształcie formalnym, a które płynęły jak rzeka, wciąż po zostaje źródłem niekończących się językowych fascynacji. Zresztą wspominam o tym również w przewodniku, bo myślę, że to po części konsekwencja luterańskiego kultu słowa. Jerzy Pilch od małego czytał, rozmawiałem z jednym z jego szkolnych kolegów, który mówił mi, że mały Jerzyk nie tylko opowiadał w klasie co ostatnio prze czytał, ale nawet potrafił innych uczniów uwieść tymi opowieściami.Nategorocznej edycji „Granatowych Gór” mieliśmy zresztą dyskusję czy Jerzy Pilch jest przeżytkiem, czy na leży do grona pisarzy tzw. minionej epoki, a jednocze śnie czy po ruchu #metoo i pewnym zwrocie, jaki nastą pił m.in. w literaturze, wciąż warto Pilcha czytać. Jestem wielkim przeciwnikiem tzw. cancel culture, czyli wyma zywania ludzi z kultury, natomiast nie tylko w mojej opinii, ale też zdaniem wielu innych ludzi, także tych na co dzień zajmujących się literaturą, Jerzy Pilch się bardzo dobrze starzeje. Wystarczy sięgnąć po pierwszą z brzegu książkę, choćby po „Bezpowrotnie utraconą leworęczność” z końca lat 90., to nie tylko dostrzeże my w niej zaskakującą aktualność, ale też fenomenalny przykład budowania z indywidualnych, niemal rodzin nych losów, uniwersalności doświadczeń. I to dla mnie podstawowa motywacja by wciąż po Pilcha sięgać.
„Wisłę w sensie magicznym” od początku potrak twałem jako rodzaj alternatywnego bedekera, który ni czym przewodniki wydane wiele lat wstecz, wiodą nas poprzez historie nieistniejących już miejsc, sytuacji, zdarzeń, wreszcie ludzi, którzy te wszystkie przestrzenie wypełniali swoją codzienną egzystencją. Andrzej Dro bik wskrzesił „pilchową” Wisłę, a mnie – czytelnika, za prosił na przeprawę po dobrze znanych z lektury Pilcha kontekstach.Tobezwątpienia pozycja obowiązkowa nie tylko dla fanów twórczości pisarza, ale również dla począt kujących „pilchologów” oraz wszystkich tych, którzy w Wiśle wciąż pragną dostrzegać literaturę. Albo dobry materiał na literaturę. Bo choć Jerzy Pilch był jedyny w swojej wyjątkowości, niepowtarzalny i niepodrabial ny, w mieście jego dzieciństwa drzemie jakaś specjalna, magiczno-mistyczna moc, każąca wierzyć wszystkim nam, wiernym czytelnikom, że wszystko jest jeszcze możliwe, że to jednak nie koniec, że to wszystko wciąż trwa. Trzymając w ręku „nieprzewodnik” autorstwa An drzeja Drobika nie opuszczało mnie przeczucie, że już za moment, za nieledwie chwilę, pokonując wiślański deptak, dotrę do pilchowego Macondo. Czego i Pań stwu życzę. PS. Drodzy czytelnicy, z Andrzejem Drobikiem będzie cie mogli spotkać się 1 września o godz. 18 w Tramwaj Cafe. Spotkanie poświęcone jego najnowszej książce to warzyszy Festiwalowi TAM.
podróż w seNsie śCisłym, a Nawet magiCzNym Naczelny poleca
29TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć – mawiała moja polo nistka ze szkoły średniej w trudnych sytuacjach lekturo wych, gdy bez entuzjazmu reagowaliśmy na jakiekolwiek próby włączenia nas do rozmowy na temat „Lalki” Prusa. Był początek lat 90., a czytelnicze uniesienia zapewnia ły nam wówczas wymięte egzemplarze „Mdłości” Sar tre’a czy „Pieśni Maldorora” Lautreamonta. Nie było na naszej liście żadnych powieści jerzego Pilcha, i to nie dlatego, że nie chcieliśmy go czytać. Byłoby zupełnie inaczej – gdyby to było tylko możliwe, pilchowe słowo pochłanialibyśmy metodycznie, strona po stronie. Pilcha nie było jednak wówczas wśród naszych lektur z banalnego powodu – pierwsze jego powieści pojawiły się, gdy już żegnaliśmy się ze szkołą średnią. dojrzewanie czytelnicze nie było w tej sytuacji kwestią wyboru, lecz procesem, w którym nadchodząca wielkość pilchowej frazy miała się dopiero objawić. Dlatego przyspieszony kurs dojrzewania do Pilcha to czas studiów, lektury i dyskusje na temat kilku powie ści, coraz częściej felietonów, wreszcie sensacyjnej infor macji, że tenże JP z „Nieprzysiadalności” Świetlików to właśnie przyszły autor „Pod Mocnym Aniołem”. Długo jednak w naszych czytelniczych doświadczeniach nie potrafiliśmy połączyć Pilcha z Wisłą, albo inaczej – nie wiem, czy świadomie czy też nie, lecz próbowaliśmy jej nie dostrzegać, omijać ją, jeśli nie szerokim łukiem, to przynajmniej ograniczać jej rolę jako literackiego two rzywa.Do pewnych rzeczy trzeba dojrzeć – zacząłem mó wić sam do siebie, zacząłem spoglądać na Wisłę zupeł nie inaczej, odrzucając tę najcharakterystyczniejszą jej warstwę – beskidzkiego kurortu, do którego o każdej porze roku pielgrzymują turyści, by celebrować czas wyjątkowy, czas specjalny, jakże odległy od normal nych praktyk codzienności. Powiedzieć, że wielką rolę w tym przyspieszonym dojrzewaniu do Wisły odegrał Festiwal Granatowe Góry, to nic nie powiedzieć. Festi wal stał się katalizatorem nie tylko do innych powro tów do miasta, lecz również symbolicznego come backu do lektur sprzed kilkunastu lat. I jakby tego było mało, w sukurs tym prywatnym poszukiwaniom przyszedł „nieprzewodnik”, stworzony na okoliczność tegorocz nych Granatowych Gór.
KONKURS: Dla naszych czytelników Wydawnictwo Dobra Pro wincja ufundowała 3 egzemplarze „Wisły w sensie ma gicznym”. Aby wziąć udział w konkursie i powalczyć o jeden z egzemplarzy, wystarczy do nas napisać mail, podając tytuł swojej ulubionej powieści Jerzego Pilcha. Na odpowiedzi mailowe czekamy do 5 września 2022 roku, prosimy je nadsyłać na adres: m.monka@ tramwajcieszynski.pl Zwyciężczynie i zwycięzców kon kursu poinformujemy drogą mailową.
„Zemsta nietoperza” w realizacji Opery Śląskiej to jedna z najważniejszych polskich realizacji słynnej operetki Johanna Straussa. Fot. Krzysztof Bieliński jubileuszowy śpiew Nad olzą30.
Choć trudno w to uwierzyć, Festiwal Muzyki Wokalnej „Viva il Canto” odbędzie się po raz 30. Organizatorzy dla swoich słuchaczy przygotowali jubileuszowe niespodzianki. Jedno z najbardziej rozpoznawalnych wydarzeń muzycznych powraca po przerwie spowodowanej pandemiczną przerwą. – Między 10-16 września, na zakończenie lata, spotkamy się – tradycyjnie –w Cieszynie, by na kilka dni zaczarować miasto śpiewem. Nie zabraknie największych operowych hitów, muzyki oratoryjnej, ale także lżejszych form, które z pewnością ucieszą szersze grono odbiorców – zapewniają organizatorzy. W programie jubileuszowego wydarzenia znajdują się nie tylko koncerty zarówno polskich wykonawców, jak i zaproszonych artystów zagranicznych. Urodzinową niespodzianką dla festiwalowej publiczności będzie spektakl „Zemsty Nietoperza”, przygotowany przez zespół Opery Śląskiej. To słynne już przedstawienie zrealizowane w Bytomiu w 1993 roku przez Henryka Konwińskiego stało się widowiskiem na tyle kultowym, że w każdym kolejnym sezonie przyciąga coraz młodsze pokolenia widzów. Co więcej – spektakl wznowiono w 2020 roku z nową obsadą. Zresztą to kanoniczne dzieło ma swoją długą historię. Premiera tej jednej z najsłynniejszych operetek Johanna Straussa odbyła się 5 kwietnia 1874 r. w Theater an der Wien w Wiedniu. Autorami libretta, według francuskiego wodewilu Le Réveillon Henriego Meilhaca i Ludovica Halévyego, są Karl Haffner i Richard Genée. Akcja dzieła rozgrywa się w kręgu wiedeńskich salonów. Dowcipne dialogi, pełne wieloznacznej gry słów, to zasługa wybornego przekładu Juliana Tuwima, jednego z najpopularniejszych poetów dwudziestolecia międzywojennego. Komizm sytuacji, jak w doskonałej komedii omyłek, splata się z komizmem zawartym w tekście, a to wszystko ilustruje żywiołowa, radosna muzyka króla walca, Johanna Straussa. Spektakl będzie można zobaczyć w cieszyńskim Teatrze im. Adama Mickiewicza we wtorek 13 września o godz. 18. „Zemsta nietoperza” to nie jedyna atrakcja, przygotowana z myślą o cieszyńskiej publiczności. Na uroczystej gali, wieńczącej tegoroczną edycję festiwalu miłośnicy opery usłyszą słynne arie ze swoich ulubionych dzieł, m.in. z „Nabucco”, „Toski”, „Aidy” czy „Carmen”. Jubileuszowy koncert wieńczący 30. edycję „Viva il Canto” odbędzie się w Teatrze im. Mickiewicza 16 września o godz. 18. Na cieszyńskiej scenie pojawią się m.in. Aleksandra Borkiewicz (sopran), Izabela Matuła (sopran), Bernadetta Grabias (mezzosopran), Mykhailo Malafii (tenor), Mateusz Zajdel (tenor), Stepan Drobit (baryton) oraz Grzegorz Szostak (bas). Wraz z polskimi i zagranicznymi solistami wystąpi orkiestra i chór Opery Śląskiej pod dyrekcją Igora Dohoviča.
32 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 Festiwal, o którym często mówi się jako o święcie te atru po obu stronach Olzy, jest organizowany przez Solidarność Polsko-Czesko-Słowacką wraz z czeskocie szyńskim stowarzyszeniem Člověk na hranici. Tradycją stało się również zaangażowanie w roli partnerów wielu instytucji i organizacji nie tylko z Cieszyna i Czeskiego Cieszyna, ale także z Pragi, Warszawy czy Bratysławy. Festiwal już od ponad trzech dekad jest wyczekiwany przez miłośników dobrego teatru, pragnących śledzić na bieżąco najwartościowsze spektakle powstające Teatromani nie tylko ze Śląska Cieszyńskiego powinni już teraz rezerwować sobie pierwszą de kadę października na wizytę w mieście nad Olzą. Dużymi krokami bowiem zbliża się 31. edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Bez Granic. wkrótCe święto teatru bez graNiC
33TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
w Polsce, Republice Czeskiej i na Słowacji. Nie trze ba zatem jechać do Pragi, Brna, Bratysławy, Warszawy, Krakowa czy Poznania, aby blisko domu obejrzeć gło śne przedstawienia, które w ostatnim czasie powstały w teatrach działających w dużych ośrodkach. – Teatry z Polski, Czech i Słowacji chętnie przyjeżdżają do Cie szyna i Czeskiego Cieszyna. Spotykają się tutaj bowiem z różnorodną, a przede wszystkim wymagającą publicz nością, która zainteresowana jest zarówno klasyczną, jak i alternatywną formą teatru. Międzynarodowy charakter imprezy i miejsce stanowią dodatkowy atut, który cenią sobie twórcy z obu stron granicy – wyjaśnia Petra Slováček Rypienová, dyrektor stowarzyszenia Člověk na hranici. Specyfiką festiwalu jest również otwartość na spotka nie. – Bardzo rzadko jest okazja, by tak jak na cieszyń skim festiwalu zaraz po spektaklu podzielić się z artystami swoimi wrażeniami, powiedzieć, co się podobało, a co się nie podobało, albo poprosić o wyjaśnienie motywów ta kiego a nie innego kształtu widowiska. Tutaj widzowie są gospodarzami, wyrażając również swoją opinię w formie plebiscytu na najlepszy spektakl – mówi Janusz Legoń, dyrektor artystyczny festiwalu oraz rzecznik regionalny Solidarności Polsko-Czesko-Słowackiej w Cieszynie. Co wiemy o kształcie zbliżającego się festiwalu? Aktual nie trwają intensywne prace organizacyjne, „dopinanie” ostatnich szczegółów logistyczno-finansowo-aprowiza cyjno-noclegowych. Program jest już znany, ale jego ofi cjalne ogłoszenie nastąpi dopiero pod koniec sierpnia. Wiemy, że festiwal odwiedzą teatry z Pragi, Warszawy, Bratysławy, Brna, Poznania, Opola oraz Krakowa. Nie które spektakle przybędą do Cieszyna wprost z innych festiwali, bądź właśnie z miasta nad Olzą na nie wyru szą. Organizatorzy zapewniają, że publiczność będzie miała okazję zobaczyć głośne i nagradzane już premiery z ostatnich kilkunastu miesięcy. - Coś dla siebie znajdą ci, którzy lubią teatr bardziej tradycyjny, oparty głównie na aktorze, jak i ci, którzy od teatru oczekują przede wszyst kim widowiskowości. Będą przedstawienia renomowanych teatrów instytucjonalnych, jak i dzieła scen niezależnych. Będzie dość sporo propozycji dla młodych i całkiem mło dych widzów – dodaje Janusz Legoń. Aby jednak wyzwolić głód u teatromanów już dziś mo żemy ogłosić, że jednym ze spektakli, które pojawią się na festiwalu, będzie głośne przedstawienie „294 state čných”, zrealizowane w praskim Divadle pod Palmo Wvkou.stopniu silniejszym niż zwykle na tegorocznym festi walu z aktorami konkurować będą lalki. Do tego świetne koncerty i wystawy. To wszystko w tradycyjnych miejscach festiwalowych, takich jak obydwa cieszyń skie teatry, sala Domu Narodowego i Strzelnicy, Avion i sala PZKO w dawnej synagodze w Czeskim Cieszynie. Sprzedaż biletów będzie odbywać się głównie przez stronę internetową festiwalu, a rozpocznie się równo cześnie z ogłoszeniem programu imprezy – pod koniec 31.sierpnia.edycja Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Bez Granic odbędzie się w dniach od 1 do 9 paździer nika. Marcin Mońka fot. Jednym z najważniejszych wydarzeń festiwalu będzie prezentacja głośnego spektaklu „294 statečných”. Fot. materiały prasowe
34 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA „ m i łość w korporaCj i”
DA RIUSZA B OŻKA
„Miłość w korporacji” to niezwykła opowieść o pro blemie, który dotknął wielu. Problemie stworzenia sta bilnego związku opartego na dojrzałej miłości. Autor historii zrobił to w sposób nietuzinkowy, nie stroniąc od humoru, bawiąc się literacką konwencją i nie bojąc się zawrzeć w treści książki cząstki własnego życia. Fragment książki „Miłość w korporacji”
GRAŻYNAŚwiatjest pełen zdecydowanych na wszystko ko biet – pomyślała Grażyna, lecz jakimś trafem do głowy przychodziły jej wyłącznie postacie filmowe, w tym przede wszystkim Sharon Stone. Słynna scena z „Nagie go instynktu” pobudziła wyobraźnię Grażyny, wyzna czając behawioralny model zachowania z pominięciem dręczących ją dylematów. „Będę jak Sharon” – pomyślała, wyobrażając sobie siebie, jak zakłada nogę na nogę, będąc bez bielizny dol nej, czyli majtek po prostu, i w owej chwili do spełnie nia brakowało jej tylko jednego – obiektu pożądania.
Zdesperowana podniosła głowę i spojrzała ponad boksami zalegającymi korporację, gdzie pracowała.
O CZyM jEST KSiążKA? Głównym bohaterem powieści jest Janusz, lat 33, pra cownik korporacji, singiel, stroniący od relacji z kobie tami, nieszczęśliwy i wycofany społecznie. Głównym wątkiem książki jest przemiana Janusza ze społecznego outsidera w osobę zdolną do przeżywania dojrzałej mi łości. Czynnikiem spustowym tej zmiany są następują ce po sobie, intensywne relacje z czterema kobietami: Grażyna, z którą Janusz pracuje w jednym boksie, to kobieta ponowoczesna, zaangażowana społecznie, my śląca globalnie, lecz niespełniona lokalnie – w sensie braku partnera; Meredith jest sekretarką biura zarządu korporacji; luksusowo piękna i pozbawiona uczuć wyższych, typ femme fatale; Pani Kanapka to korporacyjna maszyna wendingowa, kobieta karmiąca typu bluszcz oraz czwarta, zjawiskowa Lena – wysoko postawiona pracownica działu kontroli – o duszy czystej, niewinnej i równie nieszczęśliwej jak pięknej. Każda relacja dostar cza Januszowi nowych doświadczeń, lecz dopiero Lena powoduje silne uczucie i budzi go do życia.
Risercz był krótki: „Niech będzie pierwszy, jaki się napatoczy” – pomyślała – “Żadnego wykluczania spo łecznego”; no i tym pierwszym okazał się Janusz z na przeciwka, box w box, ciało z ciałem, psycha z psychem; anonimowy towarzysz korporacyjnej niedoli. Co praw da nieznaczny wąs Janusza rozkręcił w niej niepokojącą fantazję, że mógłby ją posiąść w skarpetkach, uwięzio nych w sandałach; na szczęście kubek latte XXL obecny na Januszowym blacie, rozgonił dysonans i ukoił obawy.
miesięcznika.
Urszula Markowska
„Tramwaj Cieszyński” objął książkę patronatem.
„On ciż to on” – taka lamerska myśl jej przeszła przez głowę i zdecydowała, jak przystało na nowocze sną kobietę w ponowoczesnym świecie: – „Bzyknę go w kanciapie”.Uniosłasię, modelując ruchowo wyobrażeniem z „Nagiego instynktu”. “Będę jak Sharon: wyzwolo na i pewna siebie” – pomyślała, unosząc się ponad poziom boxów. Lecz przed tym poczęstowała Janusza namiętnym spojrzeniem i skinęła mimiką w stronę kanciapy, dając do zrozumienia okoliczności przy szłego spotkania. Lada moment na półki w księgarniach trafi debiutancka powieść Dariusza Bożka „ Miłość w kor poracji”. Polecam ją każdemu, kto potrzebuje nie do końca lekkiej lektury i dobrego humoru. Książka dla mnie jest wyjątkowo ważna, bo autor swoje teksty od lat publikuje na łamach naszego
postanowił pokonać własne słabości. Jako miłośnik filmów akcji miał tylko jedno wyjście – utoż samić się z którymś z ulubionych bohaterów, i tu z po mocą przyszedł mu Terminator w trzech odsłonach. „Będę jak Arnold” – pomyślał w przypływie odwagi – “Złamię własny opór i wątpliwości niewiasty. Posiądę kobietę bez zbędnych wahań i emocji.”
JANUSZ„Bądź jak Arnold, jak prawdziwy Arnold, wejdź do kanciapy jak mężczyzna i nie daj się ponieść zwątpieniu w swoją męskość. Zdobądź kobietę i zapomnij o matce. Pokaż światu, kim naprawdę jesteś w otchłani korpora cyjnej duszy.” Gotowy na wszystko, łącznie z rozwiązaniami si łowymi, nacisnął klamkę i zajrzał do środka. Grażyna leżała na podłodze, kompletnie zglebiona, przyciskana coraz większą ilością walących się na nią segregatorów, które wbrew scenariuszowi, postanowiły wedrzeć się do filmowej sceny i odegrać decydującą rolę, grzebiąc tym samym marzenia Grażyny.
Janusz jak Arnold, zlustrował uważnie otocze nie, pochylił się nad Grażyną i rzekł: I’LL BE BACK. Gdy wyszedł, zamykając za sobą drzwi, słynna, lecz niedoszła scena erotyczna ołpenspejsu należała już do przeszłości. (…..)
Absolwent
GRAŻYNAUsiadłana
krześle, w cieniu wielkiego ksero. Słynna scena, w której Sharon Stone bez majtek zakładała nogę na nogę, czekała na swą kolejną, tym razem korporacyj ną odsłonę. Kiedy klamka w drzwiach oddzielających kanciapę od ołpenspejsu poruszyła się – co zwiastowa ło nadejście Janusza – Grażyna rozpoczęła przekładkę nogi. Na samym szczycie (gdy kolano dotknęło jej bro dy… no wiadomo, przesadziła odrobinkę) uświadomiła sobie, że w przeciwieństwie do Sharon, zamiast sukienki ubrała obcisłe spodnie. Chcąc zatrzymać akcję i uniknąć kompromitacji, zatrzymała nogę, lecz przez to straciła równowagę i przewróciła się, uwalniając rzeszę czekają cych na swą chwilę elementów życia biurowego.
JANUSZJanusz
giellońskiego;negoFilozoficzno-HistoryczWydziałuUniwersytetuJakierunek psychologia; specjalista psychologii klinicznej 1-go stopnia. Jest członkiem Zarządu FRPS „Być Razem”, W Fundacji pracuje jako psycholog i zarządza działalnością gastronomiczną w „Bistro na Wałowej”, gdzie zdarza mu się pracować w charakterze bufetowego. Dotychczas publikował w Tramwaju Cieszyńskim i na portalu gaze„Miłośćtacodzienna.pl.wKorporacji” to pierwsza książka, w której autor próbuje ująć fenomen dojrzałej miłości, korzystając przy tym z własnych przemyśleń, doświadczeń zawodowych, osobistych i bogatej literatury tematu.
35TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
dArIuSz BożEk
36 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
A moje osobiste „neosoliensis”? Zaczęło się po spo tkaniu ze słowackim poetą, który gościł w Bielsku Białej na Festiwalu Poezji Słowiańskiej. W obecności innych Polaków rozmawiałem z Miroslavem Kapustą, tak jak umiałem. Używanie przeze mnie cieszyńskiego dialek tu było kluczowym w zrozumieniu się ze Słowianami. Wzięto mnie za Słowaka. Rodacy z głębi kraju skom plementowali mnie, urodzonego Polaka, że jako Słowak nawet dobrze mówię po polsku. Na kulturalne lato w Bańskiej Bystrzycy pojecha liśmy tego roku w poszerzonym gronie. Ale pierwszy wyjazd, sprzed czterech lat kosztował nas sporo starań i emocji. Zaangażowaliśmy biuro tłumaczeń, aby nasze wiersze były zrozumiane dla publiczności. Słowacy prze konywali nas, że język polski nie jest im obcy, że można nas zrozumieć, co było miłe. Ten bliski nam, niczym jak z bajki kraj, jest za górami, za lasami, za czeskimi Tatrami. Długo nie rozumiałem skąd Tatry czeskie, stąd konieczność rozmów polsko – słowackich. Gościnny i mądry gospodarz oświecił mnie, że oni, Słowacy, mają góry u siebie i to wystarczy. W Tatrach natomiast jest sporo zagranicznych turystów, głównie z Republiki Cze skiej. Poza tym – należy chodzić w góry, aby nauczyć się spoglądać na wszystko z pewnym dystansem – radził mi gospodarz.Wkrainie ciepłych wód jest i Bańska Bystrzyca, po łacinie Neosolium. Mieliśmy szczęście, bo spotkaliśmy tam Ondreja Kalamara. To on jest związany z powsta niem cyklicznych i międzynarodowych spotkań poetów. Pisarz, aforysta, satyryk. Świetnie komentuje świat wokół nas. Autor urodził się w 1958 roku. Do ratusza przyszedł bez kultowej krawatki, bo jest z nami nieoficjalnie, nie ma go na plakacie. Właśnie czytam w oryginale jego książkę – „Pivo u Charona”. Rzecz jest o słowackiej bohemie. Główny bohater, Jożo Urban, poeta, publi cysta urodził się w Koszycach w 1964, określona jest
alboNeosolieNsispolaksłowakdwabratanki
Po raz pierwszy zderzenie z tym krajem miałem jeszcze w czasach Czechosłowacji. W autostopowej podróży nad Balaton, gdy nie rozumiałem słowa Czadca. Co to jest? Gdzie leży słowackie miasto, do którego z Cieszyna najbliżej? Na bieżąco korygowałem swoją znajomość te renu, łatwo znajdując Czadcę na podręcznej mapie. Dziś Słowację znam poprzez poznanych ludzi i jest mi bliż sza, bardziej skrystalizowana, wzbogacona wieloma zda rzeniami. W drodze nad Błotne Morze – Balaton, pod węgierską granicę, jeszcze wówczas ten czechosłowacki obrazek, był godny sfotografowania. To niewykonane zdjęcie do dziś siedzi mi w głowie. Wiejski krajobraz, łan zbóż. Nad horyzontem dominuje sowiecki pomnik. Wręcz przygniata sielską codzienność. Upał i monu mentalny, betonowy sierp i młot. Lato, a na ścieżce na czarno ubrana kobieta. Skulona w sobie, z brzemieniem lat. Samotnie, demonstracyjnie z kancjonałem w dłoni. Postać z kancjonałem i kołchozowy pomnik. Nigdy nie wykonana fotografia. Ciągle powracający nie namalo wany obraz. Następne spotkanie ze Słowacją było nielegalne. W czasie jesiennej górskiej wycieczki. W dobie rodzącej się Solidarności i napiętej sytuacji w strefie nadgranicz nej. Zamiast z Babiej Góry kierować się do polskiego schroniska na Markowych Szczawinach, niezamierzenie trafiliśmy już po zmroku na Słowację. Spędziliśmy paź dziernikową noc w stodole. Po trzydziestu latach, już le galnie powtórzyliśmy ten szlak na Babią Górę od strony słowackiej. W ten sposób dowiedziałem się, że zamknię ty dom, do którego kołataliśmy, to muzeum związane ze słowacką literaturą. Przełomowym spotkaniem ze Słowacją był Lip towski Mikulasz, gdzie natrafiłem na żywą pamięć po Jerzym Trzanowskim. Mój rodak, krzewiciel kultu ry i duchowości. Słowiański Luter, reformator, autor śpiewnika. Ars Poetica Neosoliensis – tak dziś postrzegam niedocenianą Słowację. Poprzez sztukę, malarstwo i poezję, z koncertem w tle. Bańskobystrzycki autonomiczny region już czwarty raz zaprosił nas do miejskiego ratusza, Cikkerovej Sieni.
Stanisław Malinowski
prorokiem cholernych artystów. „Prorok prekliatych bohemov” zginął tragicznie w 1999 roku. W lekturze odnajduję również wątki polskie. Z Ondrejem jesteśmy umówieni na kawę, aby sobie potwierdzić nasze dobre, międzynarodowe relacje. Przecież „Polak Słowak, dwa bratanki, i do pióra i do szklanki” można by powiedzieć, parafrazując węgierskie przysłowie. Zresztą, wielu sło wackich bratanków zna węgierski. Po skończonej części artystycznej, przechodzimy do kulinariów, do szklanki w centrum miasta, które Wę grzy nazywają Besztercebanya. Jest z nami główny or ganizator Ars Poetica Neosoliensis – Miroslav Kapusta. Wstrząsnął mną jego wiersz „Nie kopcie upadłych Anio łów”. Widząc brodatego, potężnego morsa, Wikinga rocznik 1953, można czuć się w jego blasku humanita ryzmu bezpiecznym. Można nabrać wiary i wzorców, by pomagać tym najsłabszym. Wykrzyczeć za nich krzyw dę jeszcze nieuświadomioną, ale już w bólu widoczną, niepokojącą. Kiedy spotykamy dobroć, wydaje się nam czymś normalnym, że tak ma przecież być. Poeta, o któ rym tu w Polsce mówimy Nasz Miro, jest w swoim sło wie bardzo wyważony. Nie używa słów niepotrzebnych. Tytułami swoich książek opisuje w pewnym sensie i siebie. Poezja z „Przystanku zaćmienia”. Proza pełna pogodnego humoru od „Zaszczepionego przez czarta” i „Uderzonego przez Anioła”. Przy kolejnej szklance do chodzimy do porozumienia. Godzimy się w rozmowie o poezji i o wieszczach. Niechaj Adam Mickiewicz ma swoją Litwę. Niechaj Juliusz pozostanie sobie Słowac kim. Ale Miroslav Kapusta, z Tepliczki nad Wagiem, znany Polakom, jest po prostu nasz ze swoim mirem, pokojem w sercu. Jego wiersze są już tłumaczone przez poetę Franciszka Nastulczyka na język polski. Podobną rolę międzynarodowych spotkań poetyc kich pełni Zuzana Kuglerova. Spotkałem ją wraz z Na szym Mirem na festiwalu w Polsce. Osobiście zapraszała nas na swój festiwal poezji. To jest kusząca perspektywa. Tak samo jak jej tomik poezji „Hraj sa so mnou” –„Graj sobie ze mną”. Nasze wiersze, aby były bardziej zrozumiałe na Ars Poetica Neosoliensis, tłumaczyła na język słowacki Jana Kuricova Tomal’ova. Zaczęło się od pomysłu, aby wier sze Jany przybliżyć moim rodakom. Znam to z wła snych doświadczeń, jak wielkim odkryciem są nasze wiersze brzmiące w innym języku. Na takie budujące podarki stać każdego poetę – tłumaczyć, aby przybliżyć Osoby na zdjęciu: Ondrej Kalamar, Stanisław Malinowski, Edyta Hanslik, Cyryl Lunter, Miroslav Kapusta, Daria Abramova, Ol’ga Pohan kova, Elżbieta Holeksa-Malinowska, fot. arch. autora
37TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
Wspomniane w tekście książki, otrzymane z dedykacją
te wiersze w swoim gronie, w klubie, w Saloniku. W ten sposób rodzą się słoneczka naszych dni. W ramach wcześniej zawartych już sympatii, towarzyszyliśmy Ja nie w Detvie w jej promocyjnym chrzcie tomiku poezji „Koty”. Poetka uzmysławia nam jak szybko mija czas. Tak szybko, aż raz zrozumiemy to, co mieliśmy zrozu mieć już dawno. Ludzie przychodzą i odchodzą z nasze go życia jak pociągi z peronu. Bardzo bym chciał zatrzy mać tych ludzi i spotkanych poetów. Poetki! W alegorii dworcowej przestrzeni. Na przystanku z poezją. Zanim odjadą nasi przyjaciele, zgarnąć ze stołu wszystkie dobre chwile.WBańskiej Bystrzycy, którą wiedeńczycy nazywają z niemiecka Neusohl, spotkałem też Marcela Palesza. Jego tomik „Zhrnute zo stola”, czyli „Zgarnięte ze sto łu” jest pełen szacunku i miłości do świata. Bo życie ma sens. Jest wśród nas chyba najmłodszym reprezentując rocznik 1986. Pochodzi z Poltara. Pracuje jako modera tor, redaktor w radiu i telewizji. Nasze wiersze czytane są przez słowackich poetów, współuczestniczących w spotkaniu. To jest powód, aby poznać się bliżej i nawiązać bezpośrednie rozmowy, wy mienić się wierszami. Ol’ga Pohankova pochodzi z Kysuc, gdzie dotrzeć można właśnie przez Czadcę. Dziś poznaliśmy jej tomik „Slavnost vesmirnych svetiel”, czyli „Festiwal kosmicznych świateł”. Wcześniej ukazała się jej publikacja o ho lokauście – „Byliśmy tylko numerami” i tomik wier szy „Made in miłość”. Wiersze z najnowszego tomiku opisują przesyconego życiem egoistycznego człowieka, który w świetle gwiazd wygląda jedynie jak głodne, bez uśmiechu dziecię. Poetka jest przede wszystkim autorką wielu telewizyjnych dokumentów. W swoim tomiku cy tuje Milana Rufusa, słowackiego eseistę, tłumacza i po etę żyjącego w latach 1928 – 2009. „Wyłóż precyzyjnie na stół, jak chleb, albo wodę. Albo pomiędzy dwa palce szczyptę soli. Tym jest wiersz” – Ol’ga Pohankova pisze wiersze, nad którymi należy się pochylić, wysilić swój intelekt, aby niczego nie pominąć z duchowego przekazu. A nasz poetycki przekaz w opinii słowackiej poet ki był czytelny, przemówił do wrażliwych odbiorców. Wzbudziliśmy zainteresowanie. Jeszcze nie zdążyliśmy podziękować za występ innym uczestnikom, kiedy ar tystka operowa Daria Abramenko podeszła do nas z wy razami wdzięczności. Do Edytki Hanslik, Eli Holeksy Malinowskiej oraz do mnie. To była najlepsza recenzja. Bowiem „ars” jest pojęciem pojemnym, ma w sobie ko lor, dźwięk oraz słowo. Do Bańskiej Bystrzycy polscy poeci mają okazję jechać od wiosny aż do jesieni, bo coś się tutaj twór czego dzieje nieustannie. To miasto było zawsze bogate. Kiedyś w złoża kruszców i metali, a obecnie pełne arty stów wywiera i na nas wpływ, na nasze myśli, zachowa nie. Mieliśmy okazję poznać kraj, w którym poczuliśmy się jak w rodzinie. Nauczyliśmy się być aktywnymi i nie zaniechać nadarzającej się okazji do działania. Mija rok od powstania naszego Saloniku Cieszyńskiego, zrzesza jącego ludzi piszących. W czasie prezentacji była okazja powiedzieć o potrzebie spotkań i zostawić zbiór dobrych myśli. Wracając do ojczyzny podbudowani poezją, chcieliśmy wierzyć, że chociaż na krótko nie będzie już nikomu smutno. Bo przecież odnaleźliśmy to światełko w oknie, ten ogień płonący w sercu. A słyszalny jeszcze o tej porze ptasi śpiew był w tonacji życzliwej - niechaj cię miłość nie omija, nie omija...
38 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
ROCK ReGGAe Fe STIvAl 27 sierpnia, Brzeszcze Kolejna z ważnych lokalnych inicjatyw. Stadion w Brzeszczach zamienia się na jeden dzień i jedną noc w energetyczną mieszankę dźwięków, świateł i tańców. Rock, punk, ska, reaggae wirują w przestrzeni. Tego rocznymi gośćmi będą: Pidżama Porno, Luxtorpeda, Tabu, Rastafajrant oraz Dubska. Więcej na: www.rockreggae.pl YASS FeSTIvAl 9–10 września, Cieszyn Zeszłoroczna edycja pokazała, że takiego właśnie wyda rzenia brakowało w Cieszynie. Wystawy, koncerty, sety didżejskie, kraftowe piwa, strefa chillu – wszystko rozlo kowane w przestrzeni Browaru Zamkowego. Kameralny festiwal wpisał się już na stałe w tkankę miasta, dając mieszkańcom i gościom ciekawe propozycje artystycz ne. W tym roku usłyszymy m.in. Gus Gus, Morche eba, Pezeta, Natalię Przybysz, Ralpha Kamińskiego, Fisz Emade Tworzywo oraz Voo Voo. Więcej na: www.yass.pl Angelika Ogrocka m apa letnich festiwali, cz. 2
39TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
Koncerty, dyskusje, spotkania literackie, performance’y, widowiska – to wszystko można spotkać na różnorodnych festiwalach i przeglądach. Co ciekawego proponują nam organizatorzy z regio nu Śląska Cieszyńskiego i okolic? Podpowiadamy.
ROCKOWIzNA FeSTIWA l KRAKóW 26–28 sierpnia, Kraków Fani klasycznego polskiego rocka w końcu mają miejsce dla siebie! Rockowizna to weekend spotkań z ikoniczny mi głosami i brzmieniami wszystkich odmian oraz po koleń rocka. Happysad, Kasia Kowalska, Róże Europy, IRA, Strachy na Lachy – letnia przestrzeń krakowskiej Tauron Areny zamieni się w spotkanie mocnych sub kultur. Finałowy koncert pozostawiony został dla zespo łu Kult i to ta kapela zamknie ostatni występ z tej trasy Więcejkoncertowejna: visualproduction.pl/rockowizna-festiwal -krakow. MęSKIe GRANIe 27–28 sierpnia, Żywiec Najbardziej rozpoznawalna i komercyjna trasa kon certowa. Wraz z rosnącą popularnością organizatorzy postanowili rozszerzyć formułę na dwudniowe wyda rzenie. Finałowym koncertem będzie oczywiście występ formacji składającej się z wybitnych osobowości, czyli Męskie Granie Orkiestra. Jednak podczas całego week endu spędzimy ten muzyczny czas z takimi artystami i artystkami jak: Brodka, Pro8l3m, Król, Igo, Coals oraz Dziwna Wiosna. Więcej na: www.meskiegranie.pl ClOUDS FeST 27 sierpnia, Chorzów Nietypowa formuła trasy koncertowej nadaje również jej nazwę. Unoszący się w chmurach balon stanowi jednocześnie atrakcję i miejsce koncertowe dla arty stów. Ostatnim przystankiem na trasie będzie właśnie Chorzów, w którym rozbrzmiewać będzie muzyka Darii Zawiałow, Natalii Przybysz i formacji Pro8l3m. Dodat kową niespodzianką jest fakt, że fani mogą również sko rzystać z lotu balonem nieopodal szybu Prezydent, gdzie znajdować się będzie główna część imprezy. Więcej na: www.facebook.com/CloudsFest
TeatrCIESZYNim.AdamaMickiewicza28.08.22 19:00 bilety do nabycia w kasie Teatru, czynnej od poniedzialku do piatku w godzinach 9.00 - 13.00 i 14.00 - 16.00 oraz na godzine przed spektaklem, tel. 33 857 75 90 oraz w Fundacja Rozwoju Przedsiebiorczosci Spolecznej „Byc Razem” na Walowej 4 w Cieszynie, tel. 501 771 619 , , , , , , ,
Organizatorzy: Partnerzy i wsparcie finansowe
41TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
v4
PIĄTEK 26.08 15.00-20.00 JARMARK cieszyńskich organizacji pozarządowych || ul. Stary Targ 15.00-21.00 OBÓZ SŁOWIAŃSKI organizowany przez Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych „Golęszyce” || Wzgórze Zamkowe 16.00 WERNISAŻ WYSTAWY Fundacji Zielone Pojęcie || Zamek Cieszyn, budynek B 17.00 „TRAMWAJ CIESZYŃSKI – 5. URODZINY” – Fundacji Lokalsi || ul. Mennicza 12 18.00 WERNISAŻ WYSTAWY Cieszyńskiego Towarzystwa Fotograficznego || COK Dom Narodowy, Rynek 12 17.00-21.00 TOMASZ BUDZYŃSKI CIESZYŃSKIE ZESPOŁY ROCKOWE – wieczór rockowy organizowany przez Fundację „Anielski Młyn” || scena na dziedzińcu Zamku Cieszyn 21.00 AFTER PARTY || dziedziniec Browaru Zamkowego Cieszyn SOBOTA 27.08 9.00-16.00 JARMARK cieszyńskich organizacji pozarządowych || ul. Stary Targ 9.00-16.00 OBÓZ SŁOWIAŃSKI organizowany przez Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych „Golęszyce” || Wzgórze Zamkowe 9.00-16.00 DNI OTWARTYCH DRZWI w cieszyńskich organizacjach pozarządowych 9.00-16.00 ULICZNE GRANIE 2022 – turniej piłki nożnej różnych grup społecznych z udziałem Reprezentacji Polski Bezdomnych organizowany przez Stowarzyszenie Sportowe „GramOLajf” || obok Hali Widowiskowo-Sportowej, ul. Sportowa 1 9.00-16.00 DZIEŃ SPORTU z udziałem organizacji sportowych z Cieszyna oragnizowany przez Klub Sportowy LUCE || Hala Widowiskowo-Sportowa, ul. Sportowa 1 11.00-13.00 oraz 15.00-17.00 Budowanie domków dla kotów wolno żyjących – warsztaty z Fun-dacją dla Zwierząt Środowiska „Lepszy Świat” || Wzgórze Zamkowe 13.00-16.00 Flyfishing – warsztaty kręcenia much organizowane przez Stowarzyszenie Przyjaciół Rzeki Olzy 17.00-21.00 Dzień folkowy z zespołami: Arunka, Shafa, Afrotuba oragnizowany przez Fundację im. Józefa Brody || scena na dziedzińcu Zamku Cieszyn 21.00-24.00 Kino plenerowe – pokaz etiud dokumentalnych studentów szkół filmowych w Łodzi Katowicach oragnizowany przez Fundację Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem” || dziedziniec Browaru Zamkowego Cieszyn NIEDZIELA 28.08 9.00-13.00 JARMARK cieszyńskich organizacji pozarządowych || ul. Stary Targ 9.00-14.00 OBÓZ SŁOWIAŃSKI organizowany przez Stowarzyszenie Rekonstrukcji Historycznych „Golęszyce” || Wzgórze Zamkowe 9.00-14.00 DNI OTWARTYCH DRZWI w cieszyńskich organizacjach pozarządowych 9.00-16.00 ULICZNE GRANIE 2022 – Uliczny Mundial o puchar Miasta Cieszyna – turniej otwarty organizowany przez Stowarzyszenie Sportowe „GramOLajf” || obok Hali Widowiskowo-Sportowej, ul. Sportowa 1 11.00-12.45 POZNAJ PRZYJACIELA – spotkanie z psami będącymi pod opieką schroniska Azyl,organizowane przez Fundację dla Zwierząt i Środowiska „Lepszy Świat”|| Wzgórze Zamkowe 13.00 KONCERT GRUPY ŚPIEWU TRADYCYJNEGO „SÓJKI” W ROTUNDZIE || Wzgórze Zamkowe 14.00-15.30 „A GDYBY NAS NIE BYŁO?…” - spotkanie przy kawie mieszkańców z organizacjami pozarządowymi || Zamek Cieszyn, budynek B, sala konferencyjna 18.00-21.00 STRACHY NA ZAMKU organizowane przez COK „Dom Narodowy” || scena na dziedzińcu Zamku Cieszyn 19.00-21.00 30 LAT JAK JEDEN KONCERT… – jubileuszowy koncert zespołu Raz Dwa Trzy || Teatr im. A. Mickiewicza, Plac Teatralny 1 IMPREZY TOWARZYSZĄCE: 26-28.08.2022 Scena na dziedzińcu Zamku Cieszyn – występy i prezentacje poza planowanymi 26-28.08.2022koncertami Mała scena na Starym Targu – występy prezentacje ostatni weekend sierpnia zawsze jest wyjątkowy, bo symbolicznie kończy wakacje. dla organizacji pozarządowych działających w Cieszynie będzie szczególny w dwójnasób. Bowiem koniec wakacji oznacza dla nich również trzy dni z festiwalem Cieszyński Przekładaniec, czyli tak naprawdę świętem wszystkich fundacji, stowarzyszeń, organizacji i inicjatyw, działających na rzecz miasta i jego mieszkańców. Idea festiwalu organizacji pozarządowych narodziła się w Cieszynie już kilka lat temu. I od kilku lat organizacje starały się spotykać z mieszkańcami miasta, by opowiadać o swoich aktywnościach, działaniach i wartościach, jakie wnoszą w codzienność Cieszyna. Trudno zresztą wyobrazić sobie rzeczywistość miasta nad Olzą bez ich działań, zaangażowania czy wielu pomysłów, angażujących społeczność miasta i udowadniających jego różnorodność.Przed nami piąta edycja wydarzenia, choć zarazem pierwsza, którą przygotowują same organizacje. Oczywiście w przygotowaniach pomagają różne miejskie jednostki, jednak cały pomysł, program oraz wszelkie aktywności są dziełem organizacji trzeciego sektora. –Dla mnie festiwal stał się możliwością prezentacji dokonań organizacji na rzecz miasta, a lista aktywności jest naprawdę długa. Zajmują się na co dzień przecież mnóstwem rzeczy, od pomocy społecznej, po kulturę i edukację. Myślę, że Cieszyn byłby bez nich zupełnie innym miastem. Przekładaniec to również znakomita okazja do zaprezentowania dużej aktywności obywatelskiej mieszkańców Cieszyna – mówi Mariusz Andrukiewicz, prezes zarządu Fundacji Rozwoju Przedsiębiorczości Społecznej „Być Razem”, współorganizator festiwalu. Rzeczywiście, wśród wielu społeczników i aktywistów od dawna krąży przekonanie, że jeśli w Cieszynie ktoś chce coś zrobić, to zakłada organizację. A tych jest naprawdę wiele. Część z nich będziemy mogli poznawać przez trzy dni ostatniego sierpniowego weekendu. W programie festiwalu znajduje się wiele wydarzeń o różnorodnym charakterze – będzie więc dzień sportu, będą warsztaty, spotkania, spacery. – Idea festiwalu od dawna wydawała mi się bardzo ważna. Cieszyn ma to szczęście, że organizacji w nim działających jest wiele, dlatego szkoda byłoby tego potencjału i energii nie wykorzystać – mówi Wojciech Krawczyk, prezes zarządu Fundacji Lokalsi, współorganizującej festiwal. Program festiwalu jest już zamknięty, a jego uczestnicy i goście będą mieli okazję poznać bliżej działalność wielu cieszyńskich inicjatyw. Każdego festiwalowego dnia na Starym Targu będzie się odbywał Jarmark cieszyńskich organizacji pozarządowych, zaplanowano też m.in. Dni otwartych drzwi, wiele atrakcji czeka na fanów sportowych doświadczeń, bo to z myślą o nich przygotowano min. turniej piłki nożnej Uliczne granie oraz Uliczny mundial o Puchar Miasta Cieszyna. Przez trzy dni na Wzgórzu zamkowym będzie można odwiedzać Obóz słowiański, a w piątek odbędą się wernisaże trzech wystaw. Ważną częścią festiwalu jest możliwość rozmowy, w tym roku szczególną uwagę warto zwrócić na spotkanie zatytułowane „A gdyby nas nie było…”, które zaplanowano w ostatni dzień Przekładańca. Jego uczestniczki i uczestnicy zastanowią się, jak wyglądałby Cieszyn, gdyby nie aktywność organizacji trzeciego sektora.W czasie trzydniowej imprezy zaplanowano również wydarzenia muzyczne, na których zagrają m.in. cieszyńskie formacje muzyczne. A na finał festiwalu, w niedzielę w Teatrze im. Mickiewicza wystąpi formacja Raz Dwa Trzy. Jej wizyta w Cieszynie jest związana z jubileuszem 30. lecia, i jak zapowiadają artyści dowodzeni przez Adama Nowaka, na tę okoliczność formacja przygotowała specjalny, retrospektywny repertuar. Zresztą zespołu Raz Dwa Trzy specjalnie przedstawiać nie trzeba – formacja cieszy się statusem kultowości w wielu środowiskach, od wielbicieli piosenki poetyckiej poczynając. W Cieszynie gościła już kilkakrotnie, a każdy jej powrót staje się wydarzeniem dla liryczno-muzycznych światów.Wstęp na wszystkie wydarzenia festiwalowe, poza jednym, są bezpłatne. Bilety obowiązują na koncert formacji Raz Dwa Trzy, i wciąż są dostępne m.in. w teatralnych kasach. Marcin Mońka raz dwa przekładaNieC!trzy…
jest tylko teraz „rano kiedy ziewam, nagle mnie olśniewa, że jest tylko teraz, że mam tylko teraz, że musimy dzisiaj” - śpiewa krzysztof zalewski w tegorocznym singlu promującym Męskie Granie. Słowa te, choć może wydają się banalne, są doskonałym odbiciem atmosfery wydarzeń, których doświadczamy w ostatnich miesiącach. Niestabilność filarów naszego świata zmusza nas do życia chwilą, bycia tu i teraz oraz wielkiej ostrożności w snuciu planów na przyszłość. Myślę, że idea zarówno utworu, jak i tegorocznej festiwalowej trasy koncertowej Męskiego Grania dosko nale zawiera się w tym krótkim dwuwersie. Potwierdza jąc tym samym wrażliwość artystów i istotność muzyki, która jest czymś znacznie większym niż zlepek dźwięków i słów. Męskie Granie, czyli organizowany przez markę Żywiec letni cykl muzycznych festiwali, które co roku odbywa ją się w największych polskich miastach, od pierwszej edycji ewoluują z każdą kolejną odsłoną, zyskując coraz większą popularność i wiernych fanów. To muzyczne wydarzenie, które urzekło również mnie, jest jednym z najważniejszych i wyczekiwanych momentów wśród odbiorców popkultury w naszym kraju. Trasa koncerto wa Męskiego Grania trwa przez całe lato, swój początek wiąże zawsze z pierwszymi dniami wakacji, a zamyka ją koncert, który odbywa się w ostatni weekend sierpnia w Żywcu. Każda edycja ma swoich muzycznych liderów, wybranych spośród artystów, którzy w danym roku zy skali największą sympatię słuchaczy. Wspólnie nagrywa ją oni utwór, będący hymnem Męskiego Grania. Na festiwalowych scenach zobaczyć możemy zarówno czołowe nazwiska polskich wykonawców, jak i tych, którzy są na początku muzycznej wędrówki i walczą o to, by dotrzeć do szerszego grona odbiorców. W tym roku koncerty zaplanowano w 8 miastach, w każdym z nich po dwa – w piątki i w soboty. Co roku występy są rejestrowane, a z uzyskanych nagrań powstaje płyta, która sprzedaje się w bardzo dużych nakładach. Warto podkreślić, że koncerty te, regularnie cieszą się na tyle ogromną popularnością, że bilety znikają w oka mgnie niu. Nie inaczej było i w tym roku. Wejściówki na im prezę w większości miast znikały w ciągu paru minut, a wielu zainteresowanych musiało obejść się smakiem. Ja zostałem szczęśliwym nabywcą biletu na piątkowy koncert w Katowicach, który odbył się na Lotnisku Mu chowiec przy Dolinie Trzech Stawów. Gdy przybyłem na miejsce, moim oczom ukazał się wielki areał ozdobiony w biało-niebiesko-czerwone bar wy Męskiego Grania. Pełno balonów, najrozmaitszych dekoracji, ozdób, stanowisk sklepowych, miejsc by zjeść najróżniejsze jedzenie, aż w końcu sceny – dwie małe i jedna duża, a wręcz ogromna scena. Dzięki rozległej przestrzeni, ludzie nie gromadzili się w jednym miejscu, a rozproszeni byli na terenie całego lotniska – każdy zna lazł miejsce i zajęcie dla siebie. O godzinie 18:00, gdy na główną scenę wyszli pierwsi artyści, tłum zaczął koncentrować się w jednym punk cie. Jako pierwsi wystąpili – Smolik i Kev Fox, dając nie samowity zastrzyk energii wszystkim festiwalowiczom. Później swój koncert zagrał Król, a następnie zaśpiewała kontrowersyjna i bezkompromisowa Maria Peszek, któ ra poniosła swoimi wykonaniami całą publikę zgroma dzoną na Muchowcu. Jak zwykle występ tej artystki był nie tylko muzyczną ucztą, ale doświadczeniem egzysten cjalnym, zmuszającym do refleksji nad codziennością i wydarzeniami rozgrywającymi się obok. Artyści nie dawali odpocząć słuchaczom, ponieważ kolejny punkt koncertu stanowiła prezentacja wyjątkowego projektu –Tribute to Krzysztof Krawczyk, podczas którego wystą piła Orkiestra Wojtka Urbańskiego i zaproszeni goście, wykonujący wspólnie największe przeboje jednej z naj bardziej znanych gwiazd polskiej sceny muzycznej. Następnie przyszedł czas na finał… Zakończyły się kon certy na mniejszych scenach, więc oczy całej publiki były skupione na największej scenie, gdzie pojawił się Dawid
Roch Czerwiński Z miłości do krążka
42 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
Podsiadło. Swoimi utworami porwał wszystkich fanów muzyki, którzy wraz z nim śpiewali w głos ulubione utwory. Podsiadło rozkochał w sobie publikę, szczególnie wykonaniem ubiegłorocznego hymnu Męskiego Grania pt. „I ciebie też, bardzo”, który w oryginalnej wersji nagrał wraz z Darią Zawiałow i Vito Bambino. Zwieńczeniem dwudniowych koncertów, jak co roku i w każdym mieście, był koncert Orkiestry Męskiego Grania, którą tworzą coroczni przedstawiciele trasy, występując ze specjalnym repertuarem, na który składają się „klasyki” polskiego rocka i inne, ważne polskie utwory, wybrane przez muzyków. W tym roku Orkiestrę utworzyli Krzysztof Zalewski, duet Kwiat Jabłoni, a także przedstawiciel środowiska hip-hopowego - Bedoes. Wykonali między innymi takie szlagiery jak: „Mój jest ten kawałek podłogi” czy „Dzieci wybiegły”, a także zaangażowane społecznie i politycznie: „Nie pytaj o Polskę” oraz „Polskie Tango”. Na zakończenie odśpiewali tegoroczny hymn pt. „Jest tylko teraz”, czyli utwór o bardzo pozytywnym brzmieniu. W odróżnieniu od poprzednich singli Męskiego Grania, utwór jest pozbawiony rockowego brzmienia, a zamiast tego ma delikatny, przyjemny wydźwięk, przywodzący na myśl piosenkę z bajki dla dzieci. Melodia współgra z tekstem, a zwłaszcza z powtarzanymi słowami refrenu: „Nie ma co się bać!”. Słowa, niczym modlitwa, mogą zaklinać niezwykle trudną, obecną sytuację na Popularnościświecie.
Męskiego Grania upatruję w wielu walorach tego muzycznego wydarzenia. W nawale zmartwień i lęku o niepewną przyszłość potrzebne jest nam coś, co napawa optymizmem, daje poczucie stabilizacji i ciągłości świata, daje cień nadziei na każdy kolejny dzień. Muzyka Męskiego Grania wszystko to zapewnia, nawet jeśli nie możemy słuchać jej na żywo, podczas koncertów, to pozostają nagrania, płyty, których możemy słuchać, zawsze wtedy, kiedy jest nam źle. I wracać myślami do lata… fot.
Jan Oborski 43TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK KULTURA
Fundacja Murem za Kulturą
Instytut od początku zajmuje się kształceniem dzieci, młodzieży oraz osób dorosłych w zakresie szeroko pojętej muzyki, zarówno rozrywkowej, jak i estradowej czy klasycznej. Tam każdy może znaleźć coś dla siebie – gra na gitarze, fortepianie, perkusji, skrzypcach a nawet ukulele – proszę bardzo! Sztandarowymi zajęciami są jednak te wokalne, od nich Instytut zaczynał, szybko jednak okazało się, że uczestnicy zajęć chętnie łączą śpiew oraz naukę gry na instrumentach. Z podopiecznymi pracują znakomici specjaliści – np. nauczycielką gry na fortepianie jest Dorota Zaziąbło, jedna z najlepszych pianistek jazzowych na południu Polski, z Instytutem regularnie współpracują również świetne wokalistki – Beata Bednarz czy Gabi Gąsior. Pomysł ma Instytut pojawił się w głowie Kingi Talik, gdy jeszcze studiowała na Akademii Muzycznej w Katowicach. – Bardzo lubiłam kontakt z ludźmi pragnącymi odnaleźć swoją muzyczną drogę, i są otwarci na naukę. W Instytucie szybko mogłam te zainteresowania połączyć – przekonuje jego inicjatorka. W ciągu 5 lat Instytut przeszedł bardzo długą drogę, najważniejsze jednak, że wypracował własny model muzycznej edukacji, który opiera się na zrozumieniu potrzeb uczniów oraz nieustannym zaangażowaniu nauczycieli, którzy jak podkreśla Kinga Talik – są ludźmi z pasją, i chcą nie tylko tą pasją się dzielić, ale także wciąż ją podsycać u uczestników zajęć. instytut otwarty na ludzi i emocje O tym, jak ważną rolę w życiu człowieka odgrywa aktywność, także ta artystyczna, nikogo przekonywać nie trzeba. Niemal każdego dnia doświadczamy, że gra na instrumencie oraz śpiew sprawiają, że nie tylko inaczej spoglądamy na otaczający nas świat, ale również zdecydowanie jaśniej widzimy w nim swoje miejsce. i co ważne – na artystyczną ekspresję nigdy nie jest za późno! Od 5 lat przekonuje o tym instytut Rozwoju Artystycznego z siedzibą w żywcu, który otworzył swoje podwoje także w Cieszynie.
44 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
Dlatego w Instytucie nie zaczyna się nauki od poznawania nut, lecz od zachęcania nowych uczniów, by spróbowali wyjść i zaśpiewać. W szkole wiele opiera się na intuicyjnym działaniu, Instytut bardzo mocno otwiera się na potrzeby uczestników, dlatego program zajęć zawsze jest ustalany indywidualnie z uczniami bądź ich rodzicami. W Instytucie można umówić się na bezpłatną lekcję próbną, po której uczeń wraz z nauczycielem decydują, czy chcą się podjąć współpracy, razem określają czas trwania zajęć. W Instytucie jeszcze się nie zdarzyło, by ktokolwiek zrezygnował z zajęć, nikt nie zmienił nauczyciela. Tutaj wszyscy działają zespołowo, a uczniowie, nawet ci, którzy już są absolwentami Instytutu, wciąż utrzymują ze sobą kontakt i wspólnie pojawiają się na scenie. Takim wspólnym przedsięwzięciem był koncert promocyjny w Cieszynie, jaki odbył się w sierpniu w Tramwaj Cafe. Instytut Rozwoju Artystycznego pojawił się w Cieszynie z kilku powodów, najważniejszy to ten, że mieszkańcy są otwarci na kulturę i sztukę, chętnie angażują się w artystyczne działania. Cieszyński Instytut prowadzi Fundacja Murem za Kulturą oraz jej założycielka –Karolina Piela. Obie placówki Instytutu będą ze sobą współpracowały, przygotowując n.p. wydarzenia, warsztaty czy koncerty. Koncerty to zresztą kolejny ze znaków rozpoznawczych Instytutu – w Żywcu przygotowuje je cyklicznie, organizuje także warsztaty, na których z uczestnikami pracują osobowości polskiej sceny muzycznej, jak Mery Spolsky, Kasia Lins czy zespół Sonbird. Podczas warsztatów prezentowali nie tylko sposoby na tworzenie muzyki, ale również pokazywali uczestnikom, jak pisać o tym, co mają w sercach. Uczniowie z Cieszyna będą mogli również korzystać ze studia nagrań, jakim dysponuje Instytut w Żywcu, gdzie można zarejestrować np. swoje autorskie kompozycje. Instytut daje ogromną szansę nie tylko na odnalezienie własnej muzycznej ścieżki, ale również zapewnia
45TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 PRZYSTANEK NA ŻĄDANIE artykuł sponsorowany
INSTYTUT ROZWOJU ARTYSTYCZNEGO ul. 3 Maja 6/9, Cieszyn Tel. kontaktowy: 793239190 Mail:http://rozwojartystyczny.plkontakt@rozwojartystyczny.pl żywy kontakt ze sceną. Pomoc w opanowaniu tremy i stresu związanego z publicznymi występami to nie tylko wyzwanie dla muzyków pracujących z uczestnikami zajęć, ale także dla gości specjalnych, którzy współpracują z Instytutem. Jedną z takich osób jest Wiktoria Węgrzyn-Lichosyt, aktorką Teatru Polskiego w Bielsku-Białej, która prowadzi warsztaty aktorskie. To dzięki prowadzonym przez nią zajęciom ich uczestnicy nie tylko obywają się ze sceną, ale także pracują nad umiejętnościami opanowywania lęków, towarzyszących scenicznej ekspresji. – Otwieramy się na wszystkich, bo śpiewać i grać może każdy. Przychodzą do nas bardzo różne osoby, zarówno takie, które traktują muzykę jako hobby i rodzaj odskoczni od codzienności, jak i takie, które chcą w przyszłości związać się z muzyką zawodowo – dodaje Kinga Talik. Instytut to również propozycja dla osób nieśmiałych oraz dzieci, które po pandemii muszą sięgnąć po jakikolwiek rodzaj ekspresji. Tam uczniowie uczą się słuchając. Muzyka jest zabawą, otwarciem się na ludzi oraz na emocje. I nieważne, czy ktoś występuje czy też nie, muzyka po prostu powinna jednoczyć ludzi, i to jest jedna z naszych najważniejszych idei – przekonuje inicjatorka Instytutu.
Produkty do nabycia w placówkach poniżej i sklepie internetowym. Na hasło „MIGdAŁoWY TrAMWAj CIESzYŃSkI” rabat w wysokości 6% Sklep CIESzYN 43-400 ul. Wyższa Brama 10 tel. +48 694 695 336 Sklep SkoCzÓW 43-430 ul. A. Mickiewicza 16 tel. +48 728 110 132 Sklep i pijalnia soków jASTrzĘBIE-zdrÓj 44-330 ul. Słoneczna 2 tel. +48 668 570 980 Sklep internetowy planetabio24.pl
SKŁADNIKI: szklanka blanszowanych migdałówwoda ściereczka lniana lub specjalny worek do opcjonalnieodcedzaniamlekadodatki:syropklonowy, wanilia bądź pasta waniliowa, sól himalajska
organizmowi również niezbędne minerały, takie jak wapń, magnez, żelazo, potas, sód, cynk oraz fosfor. Bardzo istotnymi składnikami są również przeciwutleniacze i nienasycone kwasy tłuszczowe. ściereczkę z sitka i bardzo mocno odciśnij nad miską, by dokładnie odcedzić orzechy. (Jeśli planujesz częściej przygotowywać mleko samodzielnie najlepiej zaopatrz się w worek do odcedzania mleka. Nie jest drogi i może służyć przez lata. W tym przypadku umieść worek w misce. Otwórz go i wlej do niego wodę z migdałami. Zamknij i mocno ściśnij. Całe mleko przeleci do miski, a zbędna pulpa migdałowa pozostanie w środku. Jest to najlepszy sposób, by jak najdokładniej odcedzić orzechy).Gotowe mleko migdałowe przelej do słoika i włóż do lodówki (może tam stać maksymalnie 2 dni). Przed użyciem potrząśnij słoikiem. Dla wzbogacenia smaku można do mleka migdałowego dodać 1 łyżkę syropu klonowego, odrobinę pasty waniliowej i szczyptę soli himalajskiej. Jest jeszcze zdrowiej i jeszcze pyszniej. Na zdrowie!
PRZYGOTOWANIE: Migdały zalej wodą i pozostaw na całą noc. Drugiego dnia odcedź i umieść w blenderze. Zalej 4 szklankami przegotowanej, ostudzonej wody. Całość zmiksuj. Jeśli używasz ściereczki, ułóż ją na sitku (położonym na misce) i bardzo powoli przelej przez nią mleko. Ściągnij MIGdAŁY – to nasiona migdałowca, zaliczane do tzw. Są„superfoods”.bogatymźródłem
witamin z grupy B, m.in. kwasu foliowego i witaminy B6. Zawierają również witaminę E, która jest kluczowa dla prawidłowej regeneracji naszej skóry oraz witaminę A, dzięki której nasza odporność będzie Migdaływzmocniona.dostarcząnaszemu
DOMOWE MLEKO MIGDAŁOWE
47TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022
Domowe mleko migdałowe, idealne do kawy, owsianki czy porannej granoli. Wzbogaca potrawy o wyjątkowy, niesamowity, lekko słodki, orzechowy smak. Niezastąpione w wegańskiej kuchni.
48 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 pi es przewodN i k wsparciem osoby niewidomej
49TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022
Priorytetem wszystkich wędrówek jest bezpieczeństwo osoby z dysfunkcją wzroku, a to zapewnia jej również pies przewodnik. Jednym z takich pracujących psów jest Promyk, którego ociemniałej mieszkance Chybia Małgorzacie Kapias przekazała Fundacja Vis Maior z Warszawy. Marzenie Małgorzaty spełniło się, a o tym, jaką drogę musiała pokonać i jak obecnie wygląda jej współpraca z Promykiem, na moją prośbę postanowiła opowiedzieć czytelnikom naszego czasopisma. Iwona Włodarczyk: Co spowodowało, że rozpo częłaś starania ukierunkowane na otrzymanie psa przewodnika? Małgorzata Kapias: Niezależność. Bardzo chciałam sama pójść do kościoła czy fryzjera, ale bałam się ru chliwej drogi bez pobocza, a jeszcze bardziej przejaz du kolejowego w centrum, gdzie łatwo zwichnąć nogę. Nigdy go nie przekroczyłam bez osoby towarzyszącej. Marzyłam o psie, odkąd zaczęłam tracić wzrok, ale miałam owczarka szkockiego collie, więc to pragnienie było stłumione, bo dwa duże psy w domu są trochę pro blematyczne. Kiedy jednak Nicola z wiekiem zaczęła upadać na zdrowiu, coraz częściej o tym myślałam. Jakie warunki musiałaś spełnić, aby doszło do wymarzonego finału? Mam taką zasadę, że co roku robię sobie postanowienie noworoczne i kiedy zaczęło do nas docierać, że Nicola niedługo odejdzie, postanowiłam w 2021 r. poczynić starania o psa. Pomyślałam sobie - co ma być, to będzie, i w styczniu złożyłam wniosek. Zostałam zaproszona do fundacji na rekrutację, gdzie była rozmowa z psychologiem, trenerem psów i mały egzamin z orientacji przestrzennej. Niestety poległam na dużym nieudźwię kowionym skrzyżowaniu z prawoskrętem. Musiałam doszkolić się w chodzeniu z laską i tutaj ukłon w stro nę Wiesi Kopoczek, która migiem załatwiła mi taki kurs i Justyny Płaszczyńskiej, która cierpliwie ze mną chodziła różnymi drogami i trenowała ów nieszczęsny przejazd. Bardzo Wam dziękuję, bo macie dużą zasługę w tym, że mam Promyka. Drugi wyjazd do Warszawy zakończył się sukcesem i zostałam zakwalifikowana. W marcu tego roku byłam na szkoleniu teoretycznym, gdzie połączona grupa z Fundacją Pies Przewodnik zo stała zapoznana z wszystkimi wadami i zaletami posia dania takiego psa, bo to nie tylko wygodne oraz szybkie dotarcie do celu, ale również obowiązki. Porównała bym to do sytuacji z dzieckiem, którym trzeba się opie kować, pielęgnować, dbać o jego zdrowie i dobrą formę. W maju odebrałam telefon z fundacji, że jest dla mnie pies i zaproszenie na dopasowanie. Byłam tak zasko czona, iż z wrażenia nawet nie spytałam o jego imię czy maść. Dopiero 23 maja dowiedziałam się, że jest to biszkoptowy labrador o imieniu Promyk. Mam wrażenie, że od pierwszej chwili przypadliśmy sobie do gustu i dopasowaliśmy się pod każdym względem. Od razu został ustalony termin praktycznego szko lenia na 6 czerwca, kiedy to rozpoczęła się nasza współpraca. Od pierwszego dnia Promyk mieszkał ze mną w hotelu, razem chodziliśmy na posiłki, sama Niewidomi, ociemniali i niedowidzący tak jak osoby z innymi niepełnosprawnościami starają się na wszelkie sposoby aktywnie uczestniczyć w codziennym życiu, a jedną z takich aktywności jest wyjście z domu i dotarcie np. do urzędu, na zakupy, spacer, na wystawę rzeźby, do kina, na wizytę w przychodni czy wyjazd na wczasy oraz turnus rehabilitacyjny. Są miejsca, do których niewidomi idą bezpiecznie bez pomocy osób trzecich, wykorzystując w tym celu białą laskę, lecz takich „bezpiecznych” szlaków jest niewiele. Do wielu innych miejsc docierają z pomocą np. kogoś bliskiego lub osobistego asystenta.
Iwona Włodarczyk
50 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 go wyprowadzałam i żywiłam. Na zajęciach uczyliśmy się razem chodzić, komend, posłuszeństwa i jazdy ko munikacją miejską. Po przekazaniu 20 czerwca Promyk trafił do mojego domu, gdzie jest nie tylko promykiem w moim życiu, ale radością całej rodziny. Jak długo czekałaś na pierwsze spotkanie z Promykiem? Od złożenia wniosku w styczniu 2021 r. do momentu dopasowania w maju tego roku upłynęło 17 miesięcy, a byłam przygotowana na czekanie około dwóch lat. Pies szkolony był w Warszawie. Jak odnalazł się poza granicami wielkiego miasta, gdzie musi po prowadzić cię nawet tam, gdzie nie ma chodnika? Początkowo faktycznie był to problem, ponieważ wą skie uliczki i drogi bez poboczy traktował jak chodnik. Jest takie powiedzenie - trening czyni mistrza - i rze czywiście nic go już nie zaskoczy. Przejazd okazał się najmniejszym problemem i teraz centrum Chybia stoi dla mnie otworem. Sporo pracy włożyła w to moja asy stentka, pani Beata Uchyła, która codziennie chodziła z nami i korygowała Promyka, gdy wychodził na śro dek jezdni. Cierpliwie nawzajem uczyliśmy się, ale było warto. Beatko, dziękuję. Czy mogłabyś opisać, jak przechodnie reagują na wasz duet? Nie spotkałam się z negatywnymi reakcjami. Raczej lu dzie dobrze reagują na ładnego, grzecznego psa. Nieraz słyszę, jak mama wyjaśnia dziecku, dlaczego ten pies ma szorki i co jest na nich napisane. Kłopotliwe są dla nas wolno biegające psy, ale i tutaj widzę zmianę na lepsze, a chodzimy dopiero miesiąc, bo tydzień byliśmy na pierwszych wspólnych wakacjach.
Promyk jest psem pracującym, jakie więc są twoje dodatkowe obowiązki poza tymi podstawowymi, które wobec niego nałożyła na ciebie fundacja? Nie wydaje mi się, by fundacja coś dodatkowego na mnie nałożyła. Obowiązki są takie same jak w przy padku każdego innego zwierzęcia, które bierzemy pod swój dach. Nic z opieki nad psem nie jest dla mnie nowością, ponieważ miałam już dwa psy, a ostatni żył 13 lat i właśnie mija rok, gdy odeszła Nicola, a w moim domu znowu zagościło szczęście. Jakie są twoje wrażenia ze wspólnych wędrówek?
Tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć. Chodzenia z psem w żaden sposób nie można porównać do poruszania się z laską. Pies nie potrzebuje krawężnika czy punktu orientacyjnego, jak w przypadku laski. On zwy czajnie idzie do celu, nawet przez parking między samo chodami. Bezbłędnie omija przeszkody i przechodniów, którzy wielokrotnie stają na drodze, wpatrzeni w to mądre cudo. Podczas pobytu na Mazurach potrafił pro wadzić mnie z domku do domku czy nad jezioro, a za znaczam, że nie było tam nawet wydeptanych ścieżek, tylko drzewa i trawa. Jemu to jednak nie przeszkadzało. Dużo by można opowiadać, ale najlepiej to przeżyć, dlatego gorąco polecam wszystkim niewidomym, ociemniałym i tracącym wzrok. Starając się o psa, trze ba przejść różne etapy i trochę poczekać, ale naprawdę warto.
51TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT www.rowerowycieszyn.pl
Palace i zamki Ziemi Raciborskiej
Podziwiamy Żelazny Szlak, chwalimy się przejechaniem Velo Czorsztyn, w tłumie pieszych i rowerzystów kręcimy od zamku do zamku na Szlaku Orlich Gniazd, coraz popularniejsza jest Kotlina Kłodzka a nawet niezwykła Ziemia Wałbrzyska. Ale ilu z nas zwiedziło rowerem przepiękne pałace i zamki Ziemi Raciborskiej? To świetna propozycja dla osób, które jazdę rowerem wśród malowniczego krajobrazu lubią urozmaicać sporą dawką kultury i historii.
Propozycję tego szlaku znaleźliśmy na portalu roweremposlasku.pl. Swoją drogą warto się z nim zapoznać, bo opisano tam wiele ciekawych tras na terenie całego województwa. Ponieważ do Raciborza niedaleko, uznaliśmy, że należy samodzielnie przetestować jedną z przedstawionych propozycji. Warto zauważyć, że opisywana trasa podzielona jest na dwie pętle. Pierwszą z nich, długości 75 kilometrów najwygodniej zacząć z Bohumina, ponieważ obejmuje ona tereny między tym miastem a Raciborzem. Druga trasa, którą omówię w tym tekście, zaczyna się właśnie w Raciborzu i prowadzi przez tereny na północ od niego. Żaden z tych szlaków nie jest znakowany, więc wybierając się w drogę koniecznie załadujcie w nawigację ślad trasy. Dojazd do Raciborza z Cieszyna to około 1h 10min jazdy samochodem. Najwygodniej swój pojazd pozostawić gdzieś w okolicach centrum. My zaparkowaliśmy na dużym parkingu (płatny w dni robocze, w weekendy bezpłatny) na placu Jana Długosza, dosłownie 100 metrów od Rynku. To dobra lokalizacja, bo w pobliżu jest sporo miejsc, gdzie można zjeść obiad lub wypić kawę na zakończenie wycieczki. NA PÓŁNOC WZDŁUż ODRy Całą trasę postanowiliśmy pokonać w kierunku przeciwnym do ruchu wskazówek zegara. Dzięki temu zaczęliśmy od zwiedzenia nadodrzańskich bulwarów. Na długim odcinku prowadzi tu ładna, asfaltowa ścieżka rowerowa. Warto wspomnieć, że dotarcie na prawy brzeg Odry, bo tam właśnie jechaliśmy, może być trochę kłopotliwe – trzeba przejechać pod torami ul. Piaskową, która w dni robocze jest bardzo ruchliwa. Poza tym fatalnie rozwiązano (a w zasadzie w ogóle nie rozwiązano) wjazd na wał z ul. Piaskowej – nie ma możliwości bezpośredniego skrętu dla jadących od strony torów i trzeba sporo pokombinować, jak się tam bezpiecznie dostać. Na szczęście dalsza trasa wzdłuż Odry przebiega już bezproblemowo. Po około dwóch kilometrach wracamy na lewy brzeg, gdzie podążając wzdłuż Odry trasa prowadzi w kierunku Miedoni. Cały czas poruszamy się w dolinie Odry, gdzie trasa jest łatwa i przyjemna. Pewne zastrzeżenia może budzić jedynie stan dróg na kilku odcinkach – część z nich to zwykłe gruntówki, część jest nierównomiernie utwardzona gruzem, co utrudnia jazdę. Tym większy podziw budzi poniemiecka “betonówka” za Grzegorzowicami, której stanu technicznego mogłaby pozazdrościć niejedna współczesna droga powiatowa, wyremontowana ledwie kilka lat temu. Zanim jednak dotrzemy do Grzegorzowic, po drodze czekają nas dwie atrakcje. Pierwsza z nich to młyn w Brzeźnicy (obecnie hotel i restauracja) a druga – posiadłość rodziny Eichendorffów w Łubowicach, której najsłynniejszym przedstawicielem był poeta romantyczny Joseph Eichendorff. Niestety pałac jest już w stadium daleko posuniętej ruiny, co pewnie sprzyja romantycznym uniesieniom w blasku księżyca, ale
raczej źle wróży pozostałościom budowli – za kilka lat pozostaną pewnie już tylko fundamenty. Z a to wciąż można podziwiać pozostałości parku pałacowego i domyślać się wspaniałego widoku, jaki ze wzgórza, na którym wybudowano pałac, musiał rozta czać się na dolinę Odry. Niestety widoku możemy się jedynie domyślać, bo stoki całkowicie porosły lasem, który bardzo ogranicza widoczność. Spacerując wzdłuż alei grabowej warto zatrzymać się, by przeczytać kilka wierszy wielkiego poety, które pozwalają nam na chwi lę przenieść się wyobraźnią do tamtych czasów. W cie niu drzew umieszczono również kilka stołów i ław, jest to więc świetna okazja, żeby urządzić sobie piknik.
Z e Sławikowa znowu wśród falujących pól ruszamy do Czerwięcic, gdzie znajduje się kolejny pałac. Nieste ty z drogi nie widać frontonu pałacu a cały teren jest ogrodzony. Pozostaje więc oglądanie jego mało ciekawej tylnej fasady. Jednak za pałacem rozpoczyna się bardzo ładna polna droga. Jeżeli więc ktoś ceni sobie kręcenie wśród plenerów, można ruszyć tą trasą. Pozostałym, preferującym asfalt, sugerujemy kontynuowanie jazdy w stronę DK45 i dalej w stronę Szonowic, gdzie może my zobaczyć kolejny ukryty w parku pałacyk. Jest on również oznaczony jako własność prywatna, ale póki co teren nie jest ogrodzony. W Szonowicach mamy też okazję coś zjeść, bo całkiem smacznie karmią w zloka lizowanym tam “Dworku Szonowickim”. W Szonowicach można rzucić okiem na niewiel ki pałacyk ukryty w parku a następnie skierować się
52 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
REZ yDENC jA NA DZiE WięćDZiESiąT DZiE Więć POKOi PLUS jEDEN Z Łubowic należy kierować się dalej w stronę Sławi kowa. Tu czeka nas jedna z większych atrakcji histo rycznych w okolicy, czyli ruiny ogromnego pałacu, którego właścicielami byli najpierw Eichendorffowie a potem Ernest von Eikstedt i jego potomkowie. Pa łac za jego czasów został mocno rozbudowany i zyskał również oranżerię. Niestety, jak większość poniemieckich posiadłości na tzw. ziemiach odzyskanych, był eksploatowany bez żadnej konserwacji. Gwoździem do trumny okazało się usunięcie miedzianego dachu, który w latach pięćdziesiątych zdemontowano i wywie ziono do Katowic, gdzie przykrył gmach tamtejszego Urzędu Wojewódzkiego. A wtedy czas i woda zrobi ły swoje. Dzisiaj pozostaje nam jedynie domyślać się dawnej świetności tego obiektu i zadumać się nad nisz czycielską siłą przyrody, która stopniowo opanowuje, wchłania i rozkłada porzucone dzieła rąk ludzkich. W weekend przed pałacem można natknąć się na grupę wolontariuszy z fundacji Gniazdo, która groma dzi środki na konserwację ruin, utrzymanie parku i pra ce porządkowe na tym terenie. Pod ich opieką można nawet zwiedzić niektóre pomieszczenia i usłyszeć kilka ciekawych historii. Na przykład, że właściciele pałacu byli masonami i dokonywali rytualnych chrztów no wych członków w ocalałej na zamku sadzawce. Albo że zamek miał w sumie 100 pokoi, ale jeden był ukryty, żeby uniknąć większego podatku. Niestety o odtworze niu obiektu nie ma nawet mowy, bo koszty takiej in westycji zdecydowanie przekraczają możliwości gminy Rudnik, do której obecnie należy pałac.
w stronę Modzurowa. Tam znajduje się kolejny piękny i w dodatku dobrze utrzymany obiekt, czyli pałac von Koniga. Stanowi on jednak własność prywatną i jest ogrodzony a zwiedzanie jest możliwe za zgodą właści ciela. My trafiliśmy tam w niedzielę, gdy wszystko było pozamykane, pozostało więc pocałować kłódkę przy bramie i pocieszyć się zdjęciami znalezionymi w Inter necie.Niestety podobne rozczarowanie czekało nas w pa łacu Schramków w Jastrzębiu i w pałacu Strachwitza w Krowiarkach. Oba obiekty są szczelnie ogrodzone a płoty obwieszone tablicami w stylu “Własność pry watna. Wstęp surowo wzbroniony”. Mogliśmy zrobić tylko kilka zdjęć zza ogrodzenia. Pałac w Jastrzębiu wygląda na dobrze utrzymany i użytkowany, nato miast pałac w Krowiarkach to ciągle ruina, na szczęście przykryta szczelnym dachem, więc budynek jest zabez pieczony przed dalszą degradacją. Ogólna konstatacja po wcześniejszych “pałacowych” wizytach jest taka, że to czego nie udało się uratować pozostaje własnością państwa, ale za to wciąż możliwe jest zwiedzanie, nato miast obiekty będące w lepszym stanie zostały sprywa tyzowane, co z kolei uniemożliwia dostęp do nich. Być może w jakieś odległej przyszłości te obiekty zostaną udostępnione szerszej publiczności. Szczególnie ciekawy do zwiedzania z pewnością byłby monumentalny pałac w Krowiarkach.
53TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
KOWAL – ROMANT yK Z K rowiarek najpierw drogą wojewódzką 417 a potem lokalnymi i gruntowymi drogami ruszamy w stronę Strzybnika. Tam czekają nas aż trzy atrakcje. Po pierw sze, zabytkowy spichlerz z XIX wieku (niestety można obejrzeć tylko z zewnątrz), stara kuźnia i neoklasycy styczny pałac von Bischofschausenów. O ile spichlerz jest obecnie zabezpieczony, to kuźnia i pałac ulegają postępującemu rozkładowi. Z pewnością warto jednak pokręcić się po dawnej kuźni, gdzie można natknąć się na pozostałości pieca kowalskiego. W najgorszym stanie jest sam pałac, który, podobnie jak wiele podobnych poPGRowskich własności, został wyeksploatowany do cna a na koniec ogołocony z wszystkiego, co dało się wynieść. Woda zniszczyła już drewniane stropy i pozostały tylko mury z przyklejonymi do nich reszt kami pieców kaflowych oraz śladami po wyprutych instalacjach.Jadącdalej w kierunku Raciborza nie warto się rozpędzać, bo jakieś pół kilometra dalej natkniemy się na kolejny zarośnięty obiekt, czyli pałac w Rudniku. Można się jedynie domyślić, że jego dewastacja postę puje od stosunkowo niedawna (w porównaniu z inny mi tego typu obiektami w okolicy), bo w części okien wciąż pozostały szyby a niektóre pomieszczenia wyglą dają całkiem przyzwoicie. Przed wejściem stoi tablica ostrzegawcza, że budynek grozi zawaleniem, dlatego le piej nie wchodzić do środka. Pozostaje podziwiać pięk ne kręcone schody, które wiodą z holu na parterze na kolejne piętra budynku. A z Rudnika do Raciborza już tylko rzut beretem. Warto zaplanować krótki popas na rynku, gdzie znaj dziecie co najmniej dwie lodziarnie z pysznymi lodami i kawą. W końcu należy się nagroda za przejechanie tylu kilometrów. Piotr Stokłosa
Tekst i zdjęcia: Marcin Mońka trajką dookoła polski z w CieszyNie
Nic nie jest w stanie opisać mojej radości, choć mam basen w butach, czuję ogromne zmęczenie i już pragnę jak najdłuższego odpoczynku – mówił tuż po pokonaniu ostatnich metrów ostatniego etapu niezwykłej wyprawy Łukasz Wiliński. Na początku lipca Cieszyn żegnał go upalną aurą, mie siąc później przywitał sążnistym deszczem.
54 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022
„Trajką dookoła Polski” to jak dotąd największe spor towe wyzwanie 46-latka z Katowic, który od urodze nia zmaga się z porażeniem mózgowym. Odkąd jednak 14 lat temu po raz pierwszy wsiadł na rower, jego życie mocno się zmieniło. Po pierwszych trajkowych próbach zaczął stawiać sobie kolejne wyzwania – w przeszłości np. mierzył się z wjazdem na Równicę czy górę Żar. Od października zeszłego roku planował niezwykłą wy prawę, w czasie której zaplanował przejazd wzdłuż pol skich granic. Po długich przygotowaniach wystartował
fiNiszem
55TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
1 lipca z cieszyńskiego Rynku. „Gdybym tę całą wiedzę zdobytą podczas wyprawy posiadał na starcie, byłoby dużo prościej. Od dnia, w którym wykiełkowało moje kolejne wyzwanie, do dnia startu czas przyśpieszał, a do spięcia wszystkiego do kupy robiło się coraz mniej cza su. Cały wolny czas był podporządkowany pod to wy zwanie” – pisał na fanpage „Trajki”. Jednak po pokonaniu 2800 kilometrów ponownie w ostatni dzień lipca zameldował się w Cieszynie. I choć aura tego dnia była deszczowa, znów mógł liczyć na go rące przyjęcie przez najwierniejszych kibiców. – Na tra sie spotykałem wielu ludzi, którzy stali przy drodze, część z nich decydowała się na wspólny przejazd ze mną na ko lejnych etapach, to było dla mnie duże wsparcie – przyzna je. Podczas wyprawy, składającej się z 31 etapów, mierzył się nie tylko ze zmienną letnią aurą, obfitującą zarówno w upalne, jak i deszczowe dni, ale również i innymi nie dogodnościami, jak np. stałe „sąsiedztwo” na drogach wielkich ciężarówek. – Zdecydowanie najtrudniejszy był przejazd przez góry, zwłaszcza w miejscach z dużą ilością podjazdów – mówił tuż za metą. Nie obeszło się oczywi ście bez różnych przygód, jak chociażby mandat drogo wy za… nadmierną prędkość, który otrzymał na Pomorzu. Na szczęście miejscowi policjanci byli wyrozumiali i ukarali rowerzystę jedynie mandatem w kwocie jedne go złotego. Podczas miesięcznej akcji wciąż towarzyszył mu kamper, który służył za tymczasowy dom, w którym spał, spożywał posiłki i przygotowywał się do kolejnych Naetapów.swojej wyprawie poruszał się modelem trajki, która towarzyszy mu od zimy zeszłego roku. Jej koła przez cały lipiec doświadczyły chyba każdego rodzaju nawierzch ni: asfaltu, piachu, błota, trawy a także różnego rodzaju płyt. Pytany o to, czy w głowie świta mu już kolejna wyprawa, odpowiadał ze śmiechem: – To już absolutnie koniec, żadnej kolejnej wyprawy, przechodzę na emeryturę. Jednak jak zapewniała nas mama rowerzysty – Łukasz z pewnością znów wkrótce wymyśli sobie nowe wyzwa nie.
do Źródła bobrówki Wyprawa
Powzięliśmy więc za cel odkryć źródło Bobrówki! Dla tego zorganizowaliśmy wyprawę badawczą. Wszystkie ważne rzeki doczekały się swoich odkrywców, natomiast nasza bohaterka ma tylko przybliżoną lokalizację swe go zdroju. Nil swój początek ujawnił ludzkości w 1876 roku za sprawą Henr’ego Mortona Stanleya. Amazonka swoje źródło ukrywała aż do 1996 roku, lecz poddała się po wyprawie Jacka Pałkiewicza. Znamy również po czątki Olzy na zboczach Gańczorki. Bobrówka czekała na nas! Po wielogodzinnych przygotowaniach, zbieraniu informacji, dowiedzieliśmy się, że swój początek może ona mieć w okolicach Bażanowic. Czy można temu wierzyć? Na mapie także wskazane jest źródło, jednak czy ktoś to kiedykolwiek sprawdził? Te wątpliwości musieliśmy rozwiać. Naszą wyprawę postanowiliśmy prze prowadzić w stylu wielkich odkrywców rzek. Podążając od ujścia w górę mieliśmy nadzieję natrafić na źródło. Uzbrojeni w aparat, mapę oraz racje żywnościowe ruszyliśmy w naszą podróż. Początek wyznaczało ujście w rejonie Małej Łąki. Gęsto porośnięte brzegi Olzy, do której wpada Bobrówka, skutecznie zniechęcają space rowiczów, ale nie nas odkrywców. Bogatsi o zadrapania i ukąszenia wszelkich owadów, dotarliśmy do końca rze ki. Letnia pora i ostatnie suche dni sprawiły, że Bobrów ka leniwie wpływała do niezbyt wartkiego nurtu Olzy. Wokół roślinność całkowicie zaanektowała teren niczym puszcza amazońska, gdzieniegdzie widać było tylko Tekst i zdjęcia: Maciej i Katarzyna Russek Cieszyn nazywany jest Nadolziańskim Grodem. Rzeka, przepływająca przez miasto i dzieląca je na dwie części od ponad stu lat, jest bohaterką dzieł literackich z pieśnią „Płyniesz Olzo po dolinie” na czele. Obraz Olzy wyryty jest w świadomości cieszyniaków bardzo mocno, nieco inaczej wyglą da sytuacja pozostałych rzek. O ile większość mieszkańców jest w stanie wymienić kilka cieków wodnych, to uzyskanie szerszych informacji jest niemalże niemożliwe, i to właśnie postanowiliśmy zmienić. Za cel obraliśmy rzekę, która towarzyszy cieszyniakom na co dzień. Bywa niezauważona, a przypomina o sobie dopiero w czasie większych opadów, gdy stara się opuścić swoje koryto i zasygnalizować swą obecność. Chodzi o Bobrówkę, przepływającą tuż obok centrum Cieszyna. Może i większość, po usłyszeniu tej nazwy skojarzy, gdzie przepływa, jednak gdzie jest jej ujście? Gdzie źródło? Ta wiedza zdaje się być z gatunku tajemnych. kamienie wystające z dna rzeki. Koniec Bobrówki był dla nas początkiem wyprawy. Idąc dalej w górę minęli śmy dzielnice Mała Łąka wraz z zakładami przemysło wymi i elektrownią. Po prawej stronie widać było już za mek. W czasach, gdy na Wzgórzu Zamkowym osiedlali się pierwsi jego mieszkańcy, którzy twierdzę zbudowali, Bobrówka była o wiele bardziej rozległa, a jej rozlewiska skutecznie zabezpieczały warownię przed niechcianymi gośćmi. To także w tym rejonie znaleziono w XIX wieku szczątki mamuta, przechowywane do dziś w Muzeum Śląska Cieszyńskiego. Nad rzeką aktualnie przerzucony jest most umożliwiający podróż w kierunku Boguszo wic, czy Karwiny. Bobrówka jest tutaj uregulowana, choć nie odnosi się wrażenia wrzucenia rzeki w beto nowe koryto, jak zdarza się to w wielu miejscach w Pol sce. Podróżując dalej, poruszamy się wzdłuż Czarnego Chodnika. Tędy prowadzono skazańców w ich ostatnią drogę, w której towarzyszył im szum Bobrówki. Tuż za dworcem kolejowym widoczna jest kapliczka. Zgodnie z tradycją było to miejsce ostatniej modlitwy dla wielu skazanych, idących na szubieniczną górę. Kierując się pod prąd rzeki, wędrujemy wzdłuż linii kolejowej, któ ra towarzyszyć nam będzie jeszcze niemały kawał drogi. Doliny rzek często były wykorzystywane do budowy kolei żelaznych ze względu na warunki terenowe, bo nie ma w takich miejscach zbyt wielu wzniesień, niekorzyst nych dla ruchu pociągów.
57TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
58 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
Kolejnym etapem jest przejście przez dzielnicę, a nie gdyś samodzielną wieś Bobrek. Nazwa zarówno rzeki, jak i tego miejsca wywodzi się najprawdopodobniej od bobrów, które ten teren zamieszkiwały. Dziś niestety nie ma co liczyć na spotkanie z tymi sympatycznymi zwie rzętami. W latach powojennych Bobrówka była trakto wana przez wiele zakładów przemysłowych, wybudowa nych na jej brzegach, niczym kanalizacja. Przez wiele lat do rzeki wpływały ścieki i odpady, skutecznie zniechęcając do osiedlania się tutaj wielu zwierząt. Na szczęście sytuacja ta zmienia się. Choć jeszcze sporo wody w Bo brówce musi upłynąć, by znów stała się mieszkaniem dla różnorodnej fauny, jednak już dziś można dostrzec w niej ryby, a w pobliżu – ptaki. Dalsza podróż oznacza ła konieczność przejścia od zaplecza sklepów i dawnych zakładów jak na przykład FACH, po którym pozostały jedynie ruiny. Kawałek dalej wszystko zmienia się cał kowicie, niczym cięcie w filmie, po którym następuje zupełnie nowe ujęcie. Przechodząc pod mostem na ul. Bielskiej, znajdujemy się już w innym świecie. Znikają sklepowe hale i przemysłowe obiekty. Szum samocho dów z pobliskich dróg zamienia się w delikatny szmer wody. Tylko linia kolejowa przypomina nam, że nie przenieśliśmy się w magiczny sposób do miejsca poza Bobrówkacywilizacją.zaczyna wić się po okolicy, tworząc rozlewi ska. Staje się niemalże królową tego terenu. Nie jest już wciśnięta w ramy, które zaplanował człowiek, lecz to ona wybiera miejsca, po których płynie. Jej charakter staje się jeszcze bardziej widoczny, gdy miniemy most na ul. Słowiczej. Na terenie zwanym Gułdowy, na zapleczu dawnego poligonu, Bobrówce nic już nie przeszkadza. Nie ma kolejnych mostów, wymuszonych zakrętów. Jest tylko woda, drzewa i zwierzęta. Co jakiś czas mija się miejsca wybierane na wodopój przez sarny. Woda zda je się być tutaj czysta, choć zmącona deszczem, który spadł dzień wcześniej. Są także fragmenty, gdzie widać siłę rzeki. Twarde skały pod wpływem uderzania kolej nych fal przez setki lat musiały w końcu ustąpić miejsca
To właśnie tędy tysiące lat temu przechodził mamut, którego fragmenty można dziś oglą dać w muzeum Ostatnia modlitwa skazańca, której towa rzyszył szum Bobrówki, mógł się odbywać właśnie tutaj Roślinność pokrywa brzegi rzeki, ni czym w Amazonii
i przepuścić nurt. Same przyozdabiają dziś brzegi i są gratką dla geologów. To tutaj poczuliśmy się jak od krywcy rodem z XIX-wiecznych wypraw naukowych do źródeł Nilu. Do przodu gnał nas cel, jakim była eks ploracja rzeki i dotarcie do jej początku. Ta niemalże idylliczna podróż prowadziła nas aż do Bażanowic. Na tym odcinku domy zaczynają się zagęszczać, dość uczęszczana droga towarzyszy Bobrówce, której bieg ponownie został uregulowany. Nasza wyprawa podążała dalej, w górę coraz węższej i płytszej rzeki. Minęliśmy dawny zamek w Bażanowicach, by wejść na równinny teren. Tutaj znów koryto zaczęło się wić po okolicznych polach niczym wąż. Już z drogi widać, gdzie płynie rze ka. Płaskie zagospodarowane połacie terenu poprzeci nane są kępami drzew, świadczącymi o dostępie wody w tych miejscach. Jednak susza, która daje nam się we znaki, odciska swój ślad także w tej okolicy. Bobrówka jest ledwo widoczna w wąwozie, który sama wydrążyła w czasie deszczowej pory. W wielu miejscach wydaje się wręcz zanikać.
>>>>
59TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
Początek Bobrówki nie jest jakkolwiek oznaczony, co jako samozwańczy odkrywcy postanowiliśmy zmienić. Wbiliśmy w tym miejscu symboliczny patyk z kartką i napisem: źródło Bobrówki, po czym poczuliśmy się niczym Henry Morton Stanley, czy Pałkiewicz u celu swych wypraw. Zgodnie z naszymi obliczeniami, bo przecież była to wyprawa badawcza, rzeka ma około 12 km, jej początek znajduje się na wysokości 350 m n.p.m. a położenie określają współrzędne: 49° 46’ N 18° 44’ E. Zdjęcie górne - nieuregulowana i dzika rzeka, królująca nad krajo brazem w rejonie Mnisztwa, zdjęcie środkowe - bażanowickie ostre brzegi odkrywają piękne formy skalne, zdjęcie dolne - drzewa wśród pól zdradzają miejsce koryta Bobrówki
W tym momencie naszej wyprawy spotkaliśmy jedną z mieszkanek okolicy, która nie była nam w stanie od powiedzieć, gdzie Bobrówka ma swoje źródło. Nigdy o tym nie myślała, mimo że mieszka w tym miejscu od kilkudziesięciu lat. Rzeka płynęła przed jej domem od zawsze i to całkowicie jej wystarczało. Po chwili rozmowy ruszyliśmy dalej z przeświadczeniem, że na potkana osoba uznała nas za kompletnych wariatów, a my przecież chcieliśmy tylko poczuć się jak prawdzi wi Tymczasemodkrywcy!teren zaczął powoli wznosić się, a nurt –choć pozornie mały – przyspieszał. Zwiastowało to już bliski koniec naszej podróży. Idąc wąwozem, wspinali śmy się na zachodnie stoki góry Chełm. Zgodnie z in formacjami, jakie uzyskaliśmy, mogliśmy spodziewać się w tym miejscu źródła. Nie wiedzieliśmy jednak, jak może ono wyglądać. Czy na początku Bobrówki zoba czymy skałę, z której będzie tryskać życiodajna woda? A może rzeka wypływa z jakiegoś jeziora, będącego re zerwuarem stworzonym przez samego Boga u zarania świata? Tego mieliśmy dowiedzieć się już za chwilę. Nachylenie terenu zwiększało się, a wody w wąwozie ubywało. W pewnym momencie rzeka, czy raczej potok całkowicie zaniknął, jednak wyżłobiony w ziemi wąwóz świadczył o tym, że musimy iść dalej. Kilka ciężkich kro ków wyżej i mogliśmy zakrzyknąć: To tutaj! Niestety nie zobaczyliśmy skały, czy jeziora, a raczej bagnisko i małą kałużę na środku. Jednak rzeźba terenu wskazywała, że to w tym miejscu znajduje się źródło Bobrówki. Nie jest ono zbyt efektowne – trochę rozmokłej ziemi i kępa drzew wokół nie powalają na kolana, ale radość z do tarcia do celu rekompensowała wszystko. To, co zoba czyliśmy wokół, utwierdziło nas w podejrzeniu, że nie byliśmy tutaj pierwsi. Świadczyły o tym… wszechobec ne śmieci. Czy ludzie wyrzucający stary garnek wiedzie li, że miejscem wiecznego spoczynku, zbędnych w ich mniemaniu rzeczy, jest źródło rzeki? Wątpimy!
Jak widać nie trzeba wybierać się na inny kontynent, można nawet nie opuszczać bliskiego sąsiedztwa, by poczuć się niczym podróżnicy ery odkryć geograficznych. Warto spojrzeć na okolicę z zupełnie innej perspektywy – nie zza szyby samochodu, czy nawet oczami spacerowicza przemierzającego utarte ścieżki. Świat pełen przygód i ciekawostek mamy na wyciągnięcie ręki, jeśli tylko dostrzeżemy taką szansę. Wyprawa badawcza Russkietripy.pl do źródeł Bobrówki zakończyła się pełnym sukcesem! Mamy źródło! kilka słów o russkietripy.pl Jesteśmy rodziną, która wyznaje zasadę, że każde wyjście z domu to już trip (czyt. wyprawa). Wystarczy tylko dobrze się rozejrzeć, by odnaleźć niesamowite miejsca wokół siebie. Relacje z takich wypraw przedstawiamy na naszej stronie, gdzie trafiają się też opowieści o naszych wyprawach w bardziej odległe miejsca. Ale to już zupełnie inna historia.
60 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
Podróż w czasie z filiżanką aromatycznej kawy! Wizyta w Tramwaj Cafe to podróż w czasie, do początku XX wieku, kiedy to w Cieszynie działało połączenie tramwajowe. Łączyło ono dwa brzegi rzeki Olzy. Przez „okna” naszego tramwaju możecie podziwiać obecnie polską i czeską stronę, niegdyś jednego miasta. Przez okna pierwszego wagonu, siedząc na tramwajowych drewnianych ławkach, można obserwować zatrzyma nych w kadrze ludzi z tamtej epoki w ich codziennej aktywności. Z kolei w Sali Cesarskiej Tramwaj Cafe udokumentowany został przejazd cieszyńskiego tram waju, przystanek po przystanku. W tym wagonie można usiąść wygodnie w fotelach i odpocząć. To także miejsce, gdzie zlokalizowaliśmy kącik dziecięcy przeznaczony do zabaw dla najmłodszych pasażerów naszego tramwaju. Niezwykłą atmosferę Tramwaj Cafe dopełnia zapach świeżo zmielonej kawy podawanej na wiele sposobów również alternatywnych, aromatycznej herbaty ”na patyku” oraz smaki niebanalnych ciast, wśród których nie brakuje opcji wegańskich i ze ślado wą zawartością glutenu. A to oczywiście nie wszystko! Tramwaj
Cafe posiada bogatą kolekcję rumów oraz szeroką gamę cieszyńskich piw. Wybieracie się do Cieszyna? Koniecznie zatrzymajcie się, choć na chwilkę, w Tramwaj Cafe, zapytacie Motor niczego o Rum Babę nasz popisowy mini deser! W okresie letnim można poleżakować na łące przed Teatrem im. Adama Mickiewicza, w tramwajowym letnim ogródku. zapraszamy codziennie 9-21 +48 602 571 636 MENNICZA 44, CIESZYN sprawdźINSTAGRAM/TRAMWAJCAFEFB/TRAMWAJ.CAFEszczegóły
62 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
Zapewne nie byłoby tych campów, gdyby nie ludzie, którzy go tworzą. Od początku wraz z Aronem Chmielewskim nad przygotowaniami czuwa jego żona – Paulina. – Zajmuję się m.in. logistyką, pilnuję terminów, sprawdzam zgłoszenia, potwierdzam ubezpiecze nia, kontroluję dokumenty, i oczywiście wykonuję jeszcze mnóstwo innej pracy – wymienia jednym tchem, choć z uśmiechem na twarzy. Państwo Chmielewscy wybra li taki model organizacji campów, w której decydującą rolę odgrywa jakość prowadzonych zajęć, zaangażowa nie i czas, jaki poświęcają uczestnikom oraz rodzinna atmosfera podczas trzydniowego obozu. W tym roku udało się zorganizować dwie tury spotkań młodych gra czy z Aronem Chmielewskim oraz trenerami. W każdej wzięło udział po 28 graczy. – To optymalna liczba uczest ników, gdyby było ich więcej, wszystkim źle by się praco wało. To trzy intensywne dni, podczas których uczestnicy otrzymują solidną dawkę wiedzy i ćwiczeń praktycznych w pigułce. Aby jednak coś z tych doświadczeń wynieśli, nie może ich być zbyt wielu – wyjaśnia Paulina Chmielew ska.
Z miłości do hokeja
63TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
Sportowe campy, organizowane przez Arona Chmielewskiego, napastnika trzynieckich Stalowni ków oraz reprezentacji Polski, już na stałe wpisały się do kalendarza niejednego młodego adepta hokeja. Po raz pierwszy camp został zorganizowany w 2018 roku, i od tej chwili jego popularność nieustannie rośnie. W tym roku, ze względu na duże zainteresowanie, udało się przygotować aż dwa obozy.
Tekst: Marcin Mońka, zdjęcia: Bogdan Kaleta
Paulina podkreśla, że campy nie stałyby się tak popular ne, gdyby nie zaangażowanie jej męża. – Wiedzę, którą zdobywał latami oraz doświadczenie zbierane w Trzyńcu Aron stara się przekazać dzieciakom. Chcemy robić camp na najwyższym poziomie. I oczywiście stawiamy na pro fesjonalizm, przede wszystkim w sferze hokejowej. Cały czas skupiamy się na tym, co dzieje się w hali, jak dzie ciaki pracują z trenerami na lodzie – mówi. Uczestni cy mogą również liczyć na niespodzianki. Jedną z nich jest np. możliwość spotkania z zawodnikami z zapisaną piękną hokejową kartą. – Ostatnio z dzieciakami spo tkał się m.in. Radek Faksa, znany z występów na taflach NHL. Takie spotkania nie tylko jeszcze bardziej motywują młodych graczy, ale pozwalają jeszcze mocniej zaszczepić w nich miłość i pasję do hokeja – dodaje. Podczas dwóch kolejnych lipcowych weekendów hokejowa młodzież pod okiem Arona Chmielewskie go oraz zaproszonych do współpracy trenerów ćwiczyła m.in. jazdę na łyżwach, jazdę z krążkiem, poznawała również wiele elementów, które są pomijane w polskim szkoleniu. Choć od początku misją tego campu było łączenie hokejowego szkolenia z innymi forma mi aktywności. Dlatego też zawodnicy mieli okazję uczestniczyć w zajęciach na basenie, boisku piłkarskim, a nawet odbyć krótką lekcję boksu tajskiego pod okiem ututułowanych zawodników - zajęcia poprowadzili bowiem Karolína Klusová, dwukrotna mistrzyni świata i mistrzyni Europy oraz Khru Martin Vaňka, srebrny medalista mistrzostw świata, najlepszy trener w Repu blice Czeskiej. – Choć program campów jest przygoto wany wcześniej, czasami trzeba reagować błyskawicznie, choćby na zmieniające się warunki atmosferyczne. Tak wydarzyło się w tym roku podczas drugiej tury, gdy desz czowa aura pokrzyżowała zajęcia na boisku piłkarskim oraz otwartym basenie – mówi Paulina Chmielewska. Paulina i Aron Chmielewscy starają się funkcjono wać jak w najlepszej drużynie. Przed każdym kolejnym rocznikiem obozów robią burzę mózgów, planują, anali zują, wsłuchują się też w głosy rodziców, którzy czasami wysyłają konkretne prośby związane ze szkoleniem. –Wprawdzie nie gram w hokej, choć przecież od kilkunastu lat biorę czynny udział w sportowym życiu mojego męża. Dlatego byłoby mi trudno wyobrazić sobie sytuację, że nie pomagam Aronowi w przygotowaniach. Campy są takim naszym rodzinnym wyzwaniem, ponieważ chcemy robić coś dobrego dla dzieci. I tak jak w życiu, tak i na campach, jesteśmy jedną drużyną, w której doskonale się uzupełniamy – wyjaśnia Paulina Chmielewska. Obserwując zajęcia w trzynieckiej Werk Arenie, gdzie zawsze odbywają się Campy Chmielewskiego za stanawialiśmy się z Pauliną w czym tkwi ich sekret. – Jest wiele małych cegiełek, które składają się na całość. Dla nas
64 TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
najlepszą rekomendacją jest to, że dzieciaki chcą do nas wracać i regularnie wracają. Gdy tylko ogłaszamy termi ny campów, w przeciągu paru godzin wszystkie miejsca są już zarezerwowane. Tworzymy nawet listy rezerwowe na wypadek, gdyby któryś z uczestników był zmuszony zrezy gnować – tłumaczy. I choć zdecydowana większość uczestników przyjeż dża z Polski, w tym roku na zajęciach pojawili się również młodzi gracze z Czech i Słowacji. Państwo Chmielewscy podkreślają, że chcą organizować obozy najdłużej jak się da. – Mnie najbardziej cieszy, jak dzieci wyjeżdżają od nas zadowolone. Wtedy mamy poczucie, że wykonujemy dobrą pracę na rzecz młodych graczy. A przecież wszyscy dobrze wiemy, jaką pozycję ma w Polsce hokej, więc tym bardziej cieszy mnie, że możemy dorzucić swoją cegiełkę nie tylko w rozwoju dziecięcej pasji do hokeja, ale także dzielić się umiejętnościami – oddaje Paulina Chmielewska. Waż ną rolę w przygotowaniach odgrywa wsparcie sponso rów, dzięki któremu za udział rodzice nie muszą płacić horrendalnych kwot. To jednak nie wszystko. – Dzięki wsparciu naszych sponsorów mogliśmy stworzyć vouchery, które powędrowały do najzdolniejszych zawodników. To bardzo utalentowane dzieciaki, które ze względów finan sowych bez wsparcia sponsorów nie mogłyby do nas przyjechać – dodaje współorganizatorka campów.
65TRAMWAJ CIESZYŃSKI • VIII 2022 KIERUNEK SPORT
akcja DACH Mega Rabaty!!! tel. 33 858 45 98 www.stal-bud.com.pl *akcja trwa do wyczerpania zapasów STAL-BUD Skoczów, ul. Wiślańska 26
UBEZPIECZAMY WSZYSTKO ul. Bobrecka 29, Cieszyn (lokal Poczty w budynku Starostwa) tel. 503 085 915 33 857 81 46 wszystkich ryzyk (all risks) wraz z ryzykiem utraty zysku (Business Interruption - BI) ubezpieczenia transportowe maszyn od awarii (Machinery Breakdown - MB) (Contractors Plant Machinery CPM) (Contractors All Risks - CAR i Erection All Risks - EAR) ubezpieczenia pracownicze ubezpieczeniagrupowe NNW ubezpieczenia zdrowotne
MINI Cabrio Cooper S. Zużycie paliwa w cyklu mieszanym: 7,3 l/100 km; zużycie paliwa w mieście: 6,8/100 km; emisja CO2 w cyklu mieszanym: 165 g/km.