Czasem świata jest za dużo
Herbata stygnie, zapada zmrok, a pod piórem ciągle nic Obowiązek obowiązkiem jest, piosenka musi posiadać tekst (…)
Ten prawie 30-letni utwór Hey ze słowami niezastąpionej Kaśki Nosowskiej towarzyszy mi od kilku dni. A może i tygodni. Proces twórczy wymaga warun ków, „świeżej” głowy i nie mam tu na myśli starannie wypielęgnowanych włosów. Tylko raczej taką wolną od trosk. Przewietrzoną czystym, nie zasmo gowanym powietrzem. Możecie to uznać za dosłowność, ale i za metaforę. Dosłowność, bo sezon grzewczy ku utrapieniu chyba nas wszystkich właśnie się zaczyna i metaforycznym, bo świat dookoła nas nie sprzyja pracy twórczej i zachwytom nad jego pięknem. Szalejąca inflacja, wysokie stopy procentowe, wojna za naszą wschodnią granicą i kry zys energetyczny cofnęły nas w piramidzie Maslova do poziomu potrzeby bezpieczeństwa. Nie ma dnia, aby dane dotyczące gospodarki nie przynosiły złych informacji. Są za to dobre rady, dzięki którym ilość memów w Internecie rośnie wykładni czo. Status kultowych zyskało „zbieranie chrustu” „ocieplanie domu”, „siedzenie w 17 stopniach jest dobre dla zdrowia” czy „autoreglamentacja węgla”. A to tylko wierzchołek góry lodowej. Co dzień nasi złotouści raczą nas kolejnymi mądro ściami. Chociażby podważając szkodliwość smogu, co niedawno uczynił ojciec pewnego wpływowego polityka zamieszkującego Pałac Prezydencki.
Zły stan powietrza stawia Polskę na czele ran kingu niepotrzebnych zgonów. Mapa zanieczyszczenia Europy czerwieni się nad Polską. Szacuje się, że z powodu smogu rokrocznie umiera w naszym kraju 45 tys. osób. A zaczynają pojawiać się informacje, że dane te są nie doszacowane i to de facto 100 tys. Dla porównania w całym 2021 w wypadkach drogowych zginęło 2,2 tysiąca osób. Zanieczyszczenie pyłem PM10 w Polsce jest spowodowane głównie tzw. niską emisją, czyli pochodzącą ze źródeł o wysokości nieprze kraczającej 40 metrów – najczęściej z ogrzewania gospodarstw domowych.
Sąsiad już od lipca rąbał stare meblościanki na opał na zimę. Na uwagę, że „są pokryte lakierem i szkodliwym jest nimi palić”, tylko machnął ręką i wrócił do swego zajęcia. Efekty zaczynam odczuwać, gdy przechodząc koło jego domu, żółty, gryzący dym wpada w noz drza, drażni gardło, zatyka. Przy innym niebezpiecznie urosła sterta niezidentyfikowanych rupieci wyglądających na palne. Oczywiście w nocy. Parę opon też tam leży, bo przecież gdyby nie były dobrym materiałem palnym, nie nazywałyby się zimowe… Prawda? A to dopiero październik. Najzimniejsze miesiące przed nami.
Walka ze smogiem obnaża mizerię klasy politycznej. Polski węgiel truje mniej – złotouści zawsze znajdą wytłumaczenie na swoją indolencję. Choćby najbardziej kuriozalne. Problem sam się rozwiązał, bo węgla nie ma, a jak nie ma to nie truje. Logiczne.
Piękno świata i chęć tworzenia przyćmił smog nie tylko ten realny, pylący, drapiący w gardło. Przyćmił go też smog niekompetencji, kolesiostwa, kłamstwa i negowania nauki w imię partyjnych interesów. Gdyby to nie byłoby tak straszne, byłoby nawet śmieszne.
Nic tylko usiąść na rozmokniętej patriotycznej ławeczce i czekać na kolejne „dobre rady”. Mistrz Bareja wiecznie żywy. Miało być pozytywnie. Nie wyszło. To jest lifestyle, ale także mój kraj. Czasem świata jest za dużo.
(…) A może zmienić zasady gry? Chcesz usłyszeć słowa, to sam je sobie wymyśl.
Hey „Teksański”
FELIETON: ALICJA KULBICKA / redaktor naczelnaŻyczliwość
FELIETON: MAGDALENA CIESIELSKA / redaktor magazynu „Poznański Prestiż”
Nigdy nie miałam problemu z proszeniem o pomoc, z wzajemnymi relacjami, międzyludzkimi odruchami serca, może dlatego, że nie tylko biorę od tego świata, ale też coś sama od siebie daję... „Najwyżej odmówi, ale warto spróbować” – zawsze to mi przyświeca, gdy wykonuję telefon do mało mi znanej osoby. Żyjemy w społeczeństwie, gdzie roztacza się pajęczyna kontaktów, znajomości i też bezinteresownej często pomocy. Przysługi tak po przyjacielsku, z dobroci serca, bez żadnych zobowiązań. Nie ukrywam, korzystam z tej nieocenionej życzliwości głównie w najbar dziej newralgicznych kwestiach, gdy czuję, że zderzam się ze ścianą i nie mogę iść dalej. Gdy czuję się bezsilna i już nic nie mogę zdziałać sama. W kwestiach zdrowotnych.
Ostatnio wiele korzystałam z przysług i pomocy innych.
Otrzymywałam niebywałe pokłady życzliwości, serdeczności, wyro zumiałości i przykłady, że „świat nie jest taki zły/ świat nie jest wcale mdły…”. I to w środowisku, na które zawsze spada wiele niekorzystnych określeń, a w prze ciągu ponad dwóch lat, od wybuchu pandemii, często są mieszani z błotem. Tak, to właśnie lekarze, mniej czy bardziej mi znani okazywali empatię i zainteresowanie. Służyli pomocą, kontaktami, swoją wiedzą i radą.
Wrześniowy półmrok, godzina 18, wtedy gdy najczęściej odbywają się wizyty w prywatnych gabinetach, dzwonię na wyszperaną komórkę, telefon prywatny.
– Dzień Dobry, Panie Doktorze – zaczynam w słuchawce, wiem, że jest Pan zabiegany, ma swoje życie prywatne i wiele zawodowych obowiązków – ale czy znalazłby Pan czas na zerknięcie w wypis ze szpitala mego ciężko chorego kuzyna. Nie wiemy, co dalej robić… Tłumaczę jeszcze detale i puentuję historię choroby. – Ok, proszę mi wysłać doku mentację na whats appa. Zapoznam się z nią i do Pani oddzwonię – słyszę konkretną odpowiedź. Oniemiałam z wrażenia. Pozytyw wielki, czysto ludzki odruch i jaka wrażliwość! Po niecałych dwóch godzinach faktycznie odbieram telefon od wspaniałego urologa i choć wieści nie napawają optymizmem, postanawiam działać dalej i próbować… Aby tylko można było pomóc, zdążyć, wyprzedzić czas… I choć znów nie zdążyłam, przekonałam się ponownie, że ludzie nie są tacy źli, jak się ich maluje. W przypadku mego 47-letniego kuzyna, jak i 41-letniego kolegi medycyna jednak poniosła klęskę. Porażka za porażką, znów za późno, nie w porę, 4 stadium choroby, meta… To ludzka wrażliwość, dobroć, wsparcie, przesuwanie terminów, podawanie kontaktów do innych specjalistów – są dla mnie zawsze wielką podporą.
Jakoś tak się dzieje, że otaczają mnie w bliższym czy dalszym kręgu przyjazne i empa tyczne osoby, które same z siebie wychodzą z inicjatywą i chęcią pomocy. Również takie, nie wrośnięte w środowisko stricte lekarskie, pracujące w innych zawodach. Wielkie ukłony dla wrażliwej Pani Kamili, uśmiechniętego Pana Piotra, którzy nie szczędzili swego czasu, dzwonili, dowiadywali się. Innym razem piszę maila do wspaniałego kardiologa „Panie Profesorze, podałby mi Pan namiar na dobrego hepatologa. Potrzebuję dla … To pilne”. W niedługim czasie otrzymuję kontakt. Nie wstydzę się takich zapytań, wołań o pomoc, bo znów zapala mi się lampka i z tyłu głowy słyszę „Najwyżej odmówi, ale warto spróbo wać”. Piszę smsa do ginekologa „Panie Profesorze, taki i taki przypadek… Ma Pan kontakt do neurologa, o którym roz mawialiśmy?” Za niedługą chwilę otrzymuję zwrotnego smsa „Pani Magdo, proszę powołać się na mnie”. Kontaktuję się z Pawłem, młodym, ale wspaniałym chirurgiem, „Masz czas, aby rzucić okiem na wyniki badań? Mam się denerwować o… Czy będzie dobrze?” I otrzymuję odpowiedź: „Generalnie bez dramatu. Pionizacja za 4-6 tygodni”. Takie sytuacje i rela cje międzyludzkie mnie uskrzydlają, choć przypadki wielorakich chorób bliskich i dalszych, którym zawsze chcę pomóc i które bardzo przeżywam – dobijają.
To nie żadne peany wygłaszane w stronę środowiska lekarskiego, często krytykowanego i obscenicznie wyśmie wanego, ale przykłady z życia. Wśród lekarzy wielu specjalizacji, w różnym wieku, z dłuższym bądź krótszym doświad czeniem zawodowym znajdą się gorsze przypadki człowieczeństwa. Identycznie jest w innych zawodach. Wszędzie są tzw. „czarne owce”, ale biorąc pojedyncze przypadki, nie uogólniajmy, nie wydawajmy wyroków. Gdy spojrzymy na nich i ich pracę z innego kąta, to zauważymy ludzi, którzy mają swoje rodziny, wzloty i upadki, własne nastroje i smutki.
To nie tylko ci, którzy noszą biały fartuch…
Temat z okładki
12 MIKOŁAJ DRAMOWICZ
Jasna strona biznesu
Prestiżowa rozmowa
18 BASIA CICHOWICZ
Salonwakacji.pl inspiruje i doradza
Moda
22 STARY BROWAR
Jesieniarze na zakupach
26 ORSKA
LAVA. Nowa kolekcja męskiej biżuterii
28 POZERKI
Poczuć Paryż w Poznaniu?
Uroda
29 ANNA GEISLER-JANKOWIAK, KLINIKA ESTETYKI CIAŁA Czas na kwas
Ekspert
30 PRZEMYSŁAW ZABEL, AMZ SZAMOTUŁY Śpij spokojnie w chłodne dni
Porady prawne
32 WALCZAK & WASILEWSKA ADWOKACI Kryzys (niestety) nie może być usprawiedliwieniem zadłużenia
33 Dr Krystian Ziemski & Partners Kancelaria Prawna sp. k. Jak legalnie wyciąć drzewo? Cz.1
Muzyka
34 WERONIKA JANIK-KUREK Skrzypce i ja to jeden organizm
38 RECENZJA MARTY SZOSTAK Światy równoległe, czyli tu i teraz
Filmowy Ferment
40 RADEK TOMASIK Wszystko za życie – Johnny
Książki
42 MONIKA WÓJTOWICZ Bookowski przewodnik
Kulinaria
44 MARCIN KRZYSTOLIK, MINE WINE Jesienny Pinot Noir
46 BOGUMIŁ PRZYBYLAK Nieoczywista prostota
50 BEATA KARTOWICZ Jej wysokość dynia!
Sport 52 NINA PATALON Najlepsza wersja siebie
54 PRZEMYSŁAW WICHŁACZ Marcin Kikut
Moto
56 Maciek Wlaźlak, Product Expert MB Motors Jestem spokojny o przyszłość motoryzacji
60 JAGUAR I-PACE Hartowanie cierpliwości czyli elektrykiem w trasę
Podróże
64 ESTERA HESS Goroka, Papua Nowa Gwinea Łowcy głów nadal straszą!
Będzie się działo
68 Zapowiedzi
Po godzinach 82 Fotorelacja z wydarzeń
WYDAWNICTWO: Media Experts Sp. z o.o.
WYDAWCA: Karolina Kałdońska, karolina.kaldonska@poznanskiprestiz.pl
REDAKTOR NACZELNA: Alicja Kulbicka, alicja.kulbicka@poznanskiprestiz.pl
DYREKTOR DS. ROZWOJU BIZNESU: Monika Książkiewicz, monika.ksiazkiewicz@poznanskiprestiz.pl
REDAKTOR PROWADZĄCY: Michał Gradowski, m.gradowski@poznanskiprestiz.pl
REDAKTOR MERYTORYCZNY/SEKRETARZ REDAKCJI: Magdalena Ciesielska, magdalena.ciesielska@poznanskiprestiz.pl
SOCIAL MEDIA SPECIALIST: Przemek Wichłacz, przemek@wichlacz.pl
PROJEKT GRAFICZNY I SKŁAD: Lukasz@Sulimowski.com
ADRES REDAKCJI: ul. Młyńska 12, lok. 210, 61-714 Poznań redakcja@poznanskiprestiz.pl
DRUK:
www.poznanskiprestiz.pl
Zadbaj o siebie w wyjątkowym miejscu
Mona, to miejsce z tradycją, w którym szczególnie dbamy o atmosferę. Chcemy, aby każda osoba czuła się u nas wyjątkowo.
W Centrum Urody Mona w Poznaniu Piątkowie zmie niamy oblicze kobiecego piękna. Specjalizujemy się: w zabiegach odmładzających, które redukują oznaki starzenia się skóry, w naturalnych zabiegach kosmeto logii estetycznej oraz w skutecznych sposobach modelo wania sylwetki.
Aby podkreślić piękno każdej kobiety, dbamy również o najwyższy poziom kosmetyki dłoni i stóp oraz o nowe trendy we fryzjerstwie Wella.
Zależy nam na tym, aby klientki wychodzące z naszego salonu były zawsze zadowolone i zrelaksowane, dlatego oprócz zabiegów estetycznych wykonujemy też zabiegi relaksacyjne, takie jak masaże czy wyjątkowe kąpiele.
Wiemy, że profesjonalny personel jest gwarancją usług najwyższej jakości, dlatego nasz zespół skła da się z 14 osób z wieloletnim doświadczeniem, któ re nieustannie podnoszą swoje kwalifikacje, aby za pewnić naszym klientkom najwyższą jakość usług.
W naszych gabinetach pracują wykwalifikowani kosme tolodzy, fryzjerzy, podolog, masażysta i fizjoterapeuta. Przyjmując każdą klientkę, przeprowadzają szczegó łowy wywiad, mający na celu idealne dopasowanie za biegu – zarówno do potrzeb skóry i ciała, jak i do jego problemów. Dobiorą odpowiedni zabieg i kosmetyki, a także podpowiedzą, jak dbać o kondycję cery i całego ciała.
Nowoczesne technologie do ciała i twarzy:
Masaż próżniowy Icoone
Modelowanie twarzy i ciała Alma Spa Deep
Rewitalizacja oraz dotlenienie skóry Geneo
Fala uderzeniowa Intelect RPW
Frakcjonowanie mikroigłowe Ellisys Duo
Depilacja laserowa Lightshire Desire
Masaż podciśnieniowy Icoone Laser Med 2
Mikroplazma frakcyjna Alma Pixel RF
Oczyszczanie wodorowe Aquasure H2
Kriolipoliza Cooltech
Wyszczuplanie, ujędrnianie skóry Hifu UTIMS
Aktualnie na powierzchni 360 m2 podzielonej na strefy: fryzjerstwa, kosmety ki twarzy i ciała oraz fizjoterapii wykonujemy wyjątkowe usługi, które spra wiają, że nasze klientki czują się młodziej, bardziej pewne siebie i swojego piękna.
Umów się na wizytę, celebrując z nami 25 lat kobiecego piękna!
Do 13 października w prezencie otrzymasz 30% rabatu na zabiegi z użyciem technologii!
Wyjątkowe zabiegi dla siebie wybierzesz na stronie monacentrumurody.booksy.com lub w rozmowie telefonicznej z Karoliną lub Magdą, które pod numerem 61 82 55 270 doradzą w wyborze najlepszej usługi i szybko umówią wizytę.
Do zobaczenia! Poznań Piątkowo, ul. Umultowska 45.
Mona to nowoczesne miejsce z tradycjami i doświadczeniem. Jako firma rodzinna salon powstał w 1997 roku, a więc w tym roku obchodzimy 25-lecie.Home, sweet home
FELIETON: MARTA KABSCH / PR Manager Starego Browaru, współwłaścicielka marki papierniczej Suska & KabschMarket budowlany. Dział elektryczny. Wysoka kobieta w bardzo przypadkowym stroju i z lekko przetłuszczo nymi włosami od pół godziny wpatruje się w ekspozycję gniazdek i włączników. Bez entuzjazmu, tam i z powro tem, przemierza alejkę. W końcu z rezygnacją sięga po kilkanaście produktów, rozkłada je na ziemi, liczy i kieruje się w stronę kas.
To autobiograficzna scenka sprzed dwóch tygodni. Za mną remont łazienki. Tygodnie wybierania płytek i armatury doprowadziły mnie do skrajnego kryzysu decyzyjności. Jego kumulacja miała miejsce we wspomnianej sekcji z elek trycznością. Z satysfakcją i dumą pokazuję teraz znajomym zdjęcia „przed” i „po”. Na szczęście nie widać na nich, ile stresu kosztowała mnie metamorfoza tych siedmiu metrów kwadratowych. Pół nocy rozmyślania, czy na pewno zmieści się 90-centymetrowa kabina prysznicowa. Odsyłanie baterii i umywalki, które okazały się nietrafione. Wydzwanianie do firmy kurierskiej w poszukiwaniu zaginionej paczki z szafką. No i najgorsze – wybór gniazdek. Osoby mające za sobą budowę całego domu – od dziury w ziemi do wieszania ramek ze zdjęciami – pewnie pogardliwie prychają, czytając o moich małych dramatach. Cóż – B. i ja jesteśmy w pełni świadomi własnych ograniczeń. Nie dla nas generalne remonty i wielkie ekipy budowlane. Kupiliśmy mały dom z rynku wtórnego z zamiarem dostosowywania go naszego gustu i potrzeb etapami – w stylu slow.
Rok temu, tuż po wyjściu od notariusza, rzuciłam się w wir szukania inspiracji do urządzania naszego „gniazdka”. Całymi dniami scrollowałam Instagram i Pinterest. Zapisywałam dziesiątki zakładek z ofertami sklepów wnętrzarskich i meblowych. Moje zapędy zakupowe studził ograniczony budżet, co okazało się błogosławieństwem. Kiedy zamiesz kaliśmy pod nowym adresem, zaczęłam zauważać, jak wiele z moich aranżacyjnych pomysłów nie ma sensu. Regał lepiej pasuje po drugiej stronie salonu, kanapa pod oknem. Stół poprzednich właścicielek, który chciałam czym prę dzej wyrzucić, przestawiony w nowe miejsce służy nam do dziś. Odkryłam siłę białej farby i drobnych modyfikacji, jak wymiana gałek w kuchennych szafkach.
Mój ideał domu to przytulne przestrzenie urządzone perełkami z lat 60. i 70. –ze szlachetnego drewna, z pięknymi obiciami. Zebranie takiej kolekcji wymaga setek godzin spędzonych na platformach second-hand lub targach staroci, sporego budżetu i kubełka szczęścia. Dlatego walczę z pokusą, żeby jak najszybciej wypełnić dom meblami i akcesoriami. Po prawie roku od przeprowadzki ubrania w sypialni dalej leżą na stosach i w przypadkowych pudłach. Średnio raz w miesiącu jestem o krok od zamówienia szafki z wnętrzarskiej sieciówki, byle tylko okiełznać ten bałagan. W końcu godzę się ze stosikami w sypialni, zamykam wszystkie zakładki z tanimi komodami z płyty i pseudodębowej okleiny. Cierpliwie czekam dalej na szczęśliwy traf i „ten jedyny” mebel z duszą.
Przeczytałam gdzieś ładne zdanie, że urządzając domy, często działamy pod presją zewnętrznych wpływów. Próbujemy odtworzyć aranżacje podpatrzone na Instagramie albo w mieszkaniach przyjaciół. Skupiamy się na tym, jak pokój czy kuchnia ma wyglądać, a nie na tym, jak chcemy się w nich czuć. Lubię angielskie rozróżnienie na house – budynek i home – miejsce, w którym czujemy się u siebie. My musimy sobie radzić z polskim „domem”. Dbać o to, żeby pierwiastek dobrego samopoczucia był w naszej przestrzeni równie ważny, co wpis do księgi wieczystej.
Wchodzę do naszej odnowionej łazienki. Nie ma tu popularnych na Instagramie butelkowo zielonych płytek (które bardzo mi się podobają i które pewnie bardzo szybko by mi się znudziły). Jest za to piękna stara szafka pod umywalkę z solidnego teku. Polowałam na nią ponad miesiąc. Gniazdka? Są okej. Ze starej aranżacji zostało duże owalne lustro. Oczywiście chciałam je wyrzucić. W ostatniej chwili, za namową B., przymierzyliśmy. Spodobało nam się. Uśmiecham się do odbicia.
Pogadajmy o seksie
FELIETON: MAGDALENA ŚWIDERSKAMAGDALENA ŚWIDERSKA
Seksuolożka, specjalistka Seksuologii Praktycznej. Założycielka AMORI Centrum Seksuologii Pozytywnej w Poznaniu. Prowadzi warsztaty, konsultacje seksuologiczne i sesje coachingowe. Zajmuje się nauką skutecznej komunikacji, odkrywania potrzeb i granic oraz rozwoju inteligencji seksualnej partnerek/partnerów. Pomaga stawiać czoła wszelkim wyzwaniom związanym z seksualnością człowieka. Podstawowymi wartościami, którymi kieruje się w swojej pracy są pozytywne podejście do seksualności, otwartość, zaufanie i dyskrecja.
Temat przyszedł do mnie sam. Obejrzałam film „Powodzenia Leo Grande” ze wspaniałą rolą Emmy Thompson i równie urzekającym wcieleniem Daryla McCormacka.
Nie chcę spoilerować Wam fabuły, ponieważ uważam, że każdy z Was powinien tę produkcję zobaczyć osobiście. Najlepiej dwukrotnie. Ja tak zrobiłam i nie pomyliłam się, myśląc, że za drugim razem dostrzegę w nim zupełnie inne aspekty.
Film zachwyca tym, jak scenarzystka Katy Brand i reżyserka Sophie Hyde w nienachalny, delikatny sposób rozprawiają się z tematami tabu takimi jak: poczucie wstydu, konserwatywne podejście do sfery seksual ności, eksploracja przestrzeni seksualnej osób po 60-ce, praca seksualna czy mitami na temat kobiecości i męskości.
Mam przekonanie, graniczące z pewnością, że obejrzenie tej wyjątkowej kinowej pozycji skłoni Was do refleksji nad tym, co zrobić, żeby osiągnąć pełnię seksualnego szczęścia. Ja właśnie nad tym pochyliłam się w moich przemyśleniach po wyjściu z kinowej sali.
Chciałabym na wstępie zburzyć jeden z mitów dotyczących sfery intymnej naszego życia, a mia nowicie to, że seks dzieje się sam. Otóż nie. To my go projektujemy, kreujemy i rozwijamy. I właśnie o rozwoju inteligencji seksualnej chciałabym dzisiaj napisać.
Tu muszę Was rozczarować: nasze IQ, czyli iloraz inteligencji niekoniecznie łączy się z poziomem inteligencji seksualnej (to ona charakteryzuje osoby w pełni zadowolone ze swojego życia seksual nego, świadome własnej seksualności).
Jak zatem osiągnąć wysoki poziom inteligencji seksualnej?
Dzisiaj dam Wam do przepracowania pierwszy krok.
Zatrzymajcie się na chwilę i zastanówcie nad tym, jakie przekonania dotyczące seksualności i seksu w sobie nosicie. W co wierzycie i co uważacie za słuszne. Najczęściej wynosimy to z domu rodzinnego, społeczności, w której żyjemy i z naszych doświadczeń.
Mam na myśli chociażby sposób postrzegania kobiecości i męskości, ról życiowych, stereoty pów czy mitów dotyczących tego, jak seks powinien wyglądać. Na przykład tego, że na mężczy znach w seksie ciąży osąd sprawnościowy. Mity typu: mężczyzna zawsze musi „sta nąć na wysokości zadania”, powinien potrafić zaspokoić każdą kobietę, być zdobywcą i macho. Przecież męskość może przejawiać się w byciu czu łym, opiekuńczym i delikatnym! Z kolei kobiety obciążone są osądem moralnościowym. Wymaga się od nich powściągliwości, uległości i bycia grzecznymi, zamiast docenienia ich kreatywności, siły i mądrości.
Na drugim biegunie mamy próbę realizacji fałszywych wzorców czerpanych np. z pornografii mainstreamowej. Błędnie wierzymy, że tak powinno wyglądać satysfakcjonujące życie seksualne. Łączy się z tym brak akceptacji wła snego wyglądu, kreowany przez wszechobecne media ukazujące ciało, powszechnie uznane za atrakcyjne.
Częściej podczas seksu skupiamy się na wykonaniu („muszę się ładnie ustawić w tej pozycji, żeby on nie zobaczył mojej fałdki...”), a nie odczuwaniu („jak cudownie wibruje moja miednica”). Kojarzycie to? Sądzę, że każdy z nas niejeden raz koncentrował się bardziej na tym, jak wypadnie w oczach partnera, partnerki seksualnej, niż na tym, co faktycznie czuje.
Nasze przekonania dotyczące „sztuki kochania” projektują, w znaczącej części, nasze zachowania seksualne oraz w jaki sposób odbieramy zachowania naszych partnerów czy partnerek seksualnych. Tylko mając ich świadomość, możemy się z nimi konfrontować, weryfikować je i realnie na nie wpływać. Przełamując wstyd, stereotypy, mity czy tabu skupić się na tym, jak wejść na kolejny poziom wtajemniczenia i rozwinąć skrzydła naszej inteligencji seksualnej.
Zatem do dzieła i do zobaczenia za miesiąc!
Wasza Magda
#Być kobietą on tour na mojej drodze zawodowej
Dla mnie projekt #Być kobietą on tour ma przynajmniej dwa wymiary, dwa znacze nia – to dosłowne i to bardziej metaforyczne. To znaczenie dosłowne dotyczy przemieszczania się i pokonywania czasem setek kilometrów, by się spotkać, by wziąć w nim udział. To metaforyczne zaś oznacza poszu kiwanie celu, sensu, dobrej energii, inspiracji, doświadczanie szczęścia i wszystkiego, co ten projekt daje.
Moja przygoda z #Być Kobietą on Tour rozpoczęła się w czerwcu 2021 roku, kiedy Dyrektorem Generalnym w Heron Live Hotel***** została Marta Klepka – autorka i pomysłodaw czyni tego projektu. Wtedy po raz pierwszy, było to dokładnie rok temu, wyruszyłam w podróż do Poznania na konferen cję. Spotkałam tam niesamowitych ludzi, cudowne kobiety, których historie zapierały dech w piersiach. Wspaniali prelegenci, których na co dzień możemy spo tkać w telewizji, stali na scenie i dzielili się swoją wiedzą, doświadczeniem, inspirując oddawali uczestnikom niesamowitą energię.
Ten magiczny czas tam, w Starym Browarze w Poznaniu, na zawsze zapadł w mojej pamięci. W towarzystwie moich koleżanek z Heron Live Hotel wracałam do Nowego Sącza z głową pełną pomysłów, inspiracji, ogromną chęcią do zmian i tą myślą, że chcę więcej!
W marcu br. kolejna edycja konferencji #Być Kobietą on tour odbyła się w Heron Live Hotel***** w Siennej, gdzie na co dzień pracuję jako Manager F&B. To była ogromna przy jemność móc współtworzyć ten projekt. Wspólnie z Szefem Kuchni Krzysztofem Małochą, planowaliśmy menu oraz serwis na wieczorną 5-daniową, uroczystą kolację z wine perin giem. Gościem specjalnym konferencji była Dorota Wellman, a nasz Hotel odwiedziło wtedy wiele wartościowych osób, którzy swoją postawą inspirują do rozwoju, do zmian. Chciałam więcej! Dlatego już w kwietniu wraz z managerkami z Heron Live Hotel wyruszyłam w podróż do Poznania na kolejną konferencję z #Być Kobietą on Tour! W mojej pamięci na zawsze pozostanie puenta wywiadu Doroty Wellman z Ewą Kasprzyk, która na jej pytanie: Ewa, co przed Tobą? Odpowiedziała: Jak to co? Wszystko! Ja też tak zaczęłam myśleć, i wierzyć w to, że przede mną jest jeszcze wszystko.
I ta magia trwa do dziś, bo chcę poznawać, doświadczać i czerpać inspirację.
FELIETON: ANETA KOSECKA-BARAN , manager F&B w Heron Live Hotel*****, ekonomistka, absolwentka wydziału rachunkowości i zarządzania Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie, z hotelarstwem i gastronomią związana od 13 lat, prywatnie mama 14-letniego syna. Pasjonatka sportu, tańca, dobrej kuchni i podróży.MIKOŁAJ DRAMOWICZ
Jasna strona biznesu
Słowo audyt kojarzy mi się głównie z porządkiem w dokumentacji. My przeprowadzamy raczej diagnozę, szukamy pola do poprawy, stosując miks technik matematycznych, statystycznych i procesowych z podejściem psychologicznym, a efekty naszej pracy są w 100% mierzalne – mówi Mikołaj Dramowicz, prezes zarządu firmy konsultingowej DATAPAX, która pomaga firmom znaleźć właściwą drogę rozwoju.
Czy w Polsce konsulting to powszechna usługa? Jak można by określić profil waszych klientów?
MIKOŁAJ DRAMOWICZ: W Polsce wielu przedsiębiorców nie zdążyło się jeszcze przekonać, jak działa konsulting, albo spróbowali i nie zadziałało. Jednak nawet w takim przypadku jest nam łatwiej, bo pewien schemat został już zmieniony, klient wie, że taka usługa ma sens, tylko nie znalazł jeszcze odpowiedniego partnera, który pomoże mu osiągnąć założone cele. Tymczasem za granicą usługi doradztwa biznesowego – fakt, że na ściśle określony czas współdzieli się jakąś część swojej działalności, żeby ją zmienić – są powszechne niemal jak usługi marketingowe.
Większość naszych klientów to firmy z sektora MŚP, rodzinne biznesy z polskim kapitałem, w trakcie lub bezpośrednio po przeprowadzeniu procesu sukcesji. To czę sto właśnie sukcesorzy poszukują wspar cia firm konsultingowych – nie są tak emo cjonalnie związani z firmą, nie budowali jej od podstaw i traktują konsulting jak każdą inną usługę, oceniając ją przez pryzmat korzyści, zwrotu z inwestycji.
W jakim momencie rozwoju są zwykle firmy, z którymi zaczynacie współpracę. Kryzys? Określiłbym ten moment raczej jako ból, który przez długi czas istniał, ale tak bardzo nie przeszkadzał, ale teraz zaczyna już istotnie doskwierać. Wiele firm na drodze swo jego rozwoju dochodzi do ściany. Biznes rośnie, zwiększa się produkcja i liczebność załogi, rozwija się park maszy nowy, firma wchodzi na nowe rynki zbytu, ale metody zarządzania pozostają takie same, jak na początku dzia łalności. Brakuje narzędzi i wskaźników, które pomogą w podejmowaniu optymalnych decyzji.
Czym najczęściej się zajmujecie i ile trwa taki „proces naprawczy”?
Cały proces trwa zwykle od miesiąca do roku, w zależności od tego, co chce się zmienić. Zakres zadań jest bardzo różnorodny. Bodźcem do skorzystania z konsultingu mogą być nadmierne stany magazynowe czy opóźnione zlecenia, których przybywa. Zarząd może potrzebować naszej pomocy, bo chce wzmocnić średni szczebel zarzą dzania – tak, aby kierownicy lepiej rozumieli potrzeby firmy.
A jeśli firma obrała już określony kierunek rozwoju, może potrzebować rozwiązań w bardzo konkretnym obszarze i chce np. zwiększyć wydajność produkcji o 30% czy zmniejszyć koszty magazynowania.
Proces produkcji, park maszynowy, ciągi technolo giczne, operacje magazynowe – wszystko to jest niezwy kle istotne, ale nie mniejsze znaczenie ma w tym wszyst kim człowiek. To, z jakimi ludźmi chcemy pracować, czy cieszymy się, kiedy ich widzimy, czy nasza praca ma głęb szy sens.
W wielu firmach właściciele przyzwyczaili się, że „nie słyszą” pracowników, a druga strona przywykła, że nie mówi się o tym, co nie działa. Dlatego tak ważne jest stwo rzenie środowiska, w którym wszyscy będą mogli powie dzieć uczciwie, co jest nie tak. Aby osiągnąć ten cel często potrzebnych jest kilka właściwie moderowanych spotkań, w końcu ludzie zaczynają się otwierać. Jest dużo cennych emocji, które pomagają przejść na kolejny poziom.
Aby zespół wygrywał w biznesie przydatne są również kompetencje lidera. To lider sprawia, że ludziom „chce się chcieć”, zespół czuje entuzjazm, bierze odpowiedzial ność za wyniki. Ludzie chcą dawać z siebie znacznie więcej
rozmawia : Michał Gradowski | zdjęcia : Maciej Sznek – Escargo FotoTemat z okładki
kiedy czują się ważni i wiedzą, że to, co robią jest donio słe (wiedzą, jak to zmierzyć, znają kierunek rozwoju firmy i odpowiedź na pytanie „dlaczego?”). Nad transformacją szefów w liderów w DATAPAX czuwa Piotr Strzyżewski, doradca biznesowy, założyciel Strzyżewski Consulting+33.
Czy efekty Waszej pracy są mierzalne, policzalne? Tak, najczęściej rezultaty są widoczne niemal od razu, po upływie kilku tygodni i są w pełni mierzalne. Zawsze wraz z klientem jasno definiujemy cel, jaki chcemy osiągnąć i dobieramy do niego odpowiednie wskaźniki. Jeśli np. przyjmujemy, że efektywność mierzymy jako liczbę roboczogodzin potrzebną do wytworzenia konkretnej ilości jakiegoś pro duktu, stan wyjściowy wynosi 73 na godzinę, a chcemy osiągnąć poziom 95, to właśnie pod te parametry przygo towujemy projekt optymalizacyjny.
Jeśli klienta interesuje przede wszystkim wskaźnik finansowy – analizujemy, które zmiany, w jakiej części działalności, przyniosą najszybciej efekt przeliczalny na pieniądze. Ale cel może być zdefiniowany w inny sposób i dotyczyć np. czynników ambicjonalnych, chęci przeka zania firmy dzieciom czy rozwoju pracowników.
Firma może działać na rynku od kilkudziesięciu lat i być na początku drogi w zakresie przełamywania utar tych schematów zarządzania, ale są też młode firmy o upo rządkowanej strukturze i zoptymalizowanych procesach.
Domyślam się, że każdy właściciel uważa, że jego firma jest wyjątkowa, że działa w specyficznej branży, a tym czasem Wy przynosicie klientom pakiet uniwersalnych rozwiązań. Jak na nie reagują?
Zdarza się, że na początku rozmów wyczuwamy spory sceptycyzm, a czasem właściciel mówi wprost: jestem w tym biznesie od 30 lat, znam moją branżę na wylot, może w innych firmach to działa, ale u mnie na pewno nie zadziała. I trudno się dziwić takiemu podejściu, bo wielu przedsiębiorców budowało swoje firmy od pod staw, ryzykując własnym majątkiem, przeżywając różne historie na swojej drodze i osiągając sukces. To jednak tro chę tak, jakby Robert Lewandowski mówił do swojego
fizjoterapeuty: nie będziesz mi mówił jak mam się roz grzewać, bo nigdy nie byłeś królem strzelców Bundesligi! Wykorzystujemy sprawdzone rozwiąza nia, uniwersalne mechanizmy, które dzia łają. Słyszałem kiedyś, że muzycy w czasie improwizacji bazują na puli powtarzalnych elementów. Tylko osiem elementów wystar czy największym mistrzom do stworzenia wybitnych improwizacji. W zarządzaniu jest podobnie. Pociąg z napisem rozwój już jedzie, trzeba tylko do niego wsiąść.
Czy przy pierwszym kontakcie z klientem musicie prze łamywać barierę braku zaufania? Bazujemy na mocnych rekomenda cjach, każdy nowy klient może zapytać o opinię naszych wcześniejszych kontra hentów, więc nie mamy z tym problemu.
Procentuje też praca z korporacjami takimi jak: Volkswagen, Solaris, Decathlon czy Komputronik, fakt, że te znane firmy bez obaw udo stępniły nam część swoich danych. Warto też podkreślić, że korzystamy tylko z niewielkiej części danych firmy –dzięki precyzyjnie skonstruowanym wskaźnikom bardzo szybko jesteśmy w stanie dotrzeć do miejsca czy procesu, od którego w firmie najwięcej zależy.
Jak istotna w Waszych projektach jest automatyzacja? Wykorzystujemy na szeroką skalę możliwości automaty zacji i nowoczesnych technologii, ale wprowadzanie ich nigdy nie jest celem samym w sobie. Często na pytanie, „którego robota Pan rekomenduje?”, odpowiadamy: „żad nego”. Zwłaszcza jeśli taki robot będzie pracował tylko kilka godzin, a o efektywności i tak zdecyduje zaangażo wanie i wydajność pracowników.
Wśród naszych usług jest Raport Gotowości do Automatyzacji, w którym podpowiadamy, jakie procesy warto zautomatyzować, analizujemy, czy taki krok będzie zbieżny ze strategią firmy, sprawdzając przy tym wiele czynników – od infrastruktury po reakcję pracowników.
A jak sam optymalizujesz swoją pracę?
Dużo czasu poświęcam na myślenie o firmie w perspektywie długoterminowej. Dzięki temu wiem, które projekty przybli żają nas do długofalowego celu, w które warto angażować czas i inne zasoby, a które są korzystne tylko doraźnie.
W perspektywie do pięciu lat chcemy udostępnić klientom kompletne narzędzie diagnostyczne do wykorzystania online. Zaawansowane algorytmy i sztuczna inte ligencja otwierają przed nami nowe moż liwości. W uproszczeniu chodzi o to, aby osoba zarzą dzająca mogła zdalnie udostępnić wybrane dane na temat firmy, a platforma z pomocą algorytmów je przeanalizuje i podpowie optymalne rozwiązanie.
Pracujemy też nad systemem umożliwiającym współ pracę między firmami z różnych branż. Prostym przykła dem mogą być biznesy, w których popyt na produkty czy usługi ma charakter sezonowy. W momentach przesto jów mogłyby dzielić się zasobami – np. mocami produk cyjnymi czy przestrzenią magazynową – z firmami mają cymi w tym samym okresie szczyt sezonu.
Temat z okładkiW tworzeniu bardziej innowacyjnych rozwiązań, wymagających sporych nakła dów inwestycyjnych, nieocenioną pomocą jest dla mnie wspólnik, Marek Wiśniewski, który kiedyś był jednym z moich klientów. Od 30 lat prowadzi z sukcesem firmę pro dukcyjną, co daje nam szeroki punkt widze nia, także z perspektywy przedsiębiorców.
Jak przełamujecie w firmach lęk przed zmianami? Czy często pojawia się syndrom powrotu do starych „nawyków”?
Stawiamy na bezpośredniość i transparentność. Poza tym często zmiany są atrakcyjne, angażujące, pozwalają zmo dyfikować coś, co od zawsze nam przeszkadzało. Wnioski, które proponujemy niejednokrotnie przewijały się już wcześniej w firmowych kuluarach, ale brakowało kogoś, kto podeprze je twardymi danymi, doświadczeniem, auto rytetem. Ale niekiedy też kierunek zmian jest zupełnie niespodziewany.
Chęć przywrócenia status quo ante jest normą, ale cała sztuka polega na tym, żeby stworzyć bandy, coś na kształt falochro nów, które uniemożliwią taki scenariusz. Menadżerowie otrzymują narzędzia, aby z łatwością utrzymać właściwy kurs.
Pomagacie też przedsiębiorcom uporać się z powszech nym obecnie problemem: brakiem rąk do pracy. Czy to znaczy, że zajmujecie się także rekrutacją? Nie szukamy pracowników, ale czasu pracy. Zamiast rekrutacji doradzamy, jak lepiej wykorzystać poten cjał dotychczasowych pracowników. Jak to wygląda w praktyce? W pewnej firmie produkcyjnej zaczęliśmy od podzielenia danych z całego procesu produkcji na mniejsze części, aby łatwo było określić, które działania przynoszą korzyści, a które generują straty. W wyniku pomiarów i obserwacji zauważyliśmy problem w logi styce wewnętrznej, więc przeprowadziliśmy analizę liczby
dotknięć produktu przez pracowników. Wynik pokazał coś, co trudno było dostrzec w toku produkcji, kiedy na hali jest mnóstwo materiałów, kartonów i palet – pracownicy wykonywali wiele niepotrzebnych ruchów, szukali towaru, przekładali go z miejsca na miejsce, tracili czas na czynno ści, które nie przynosiły żadnych korzyści. Zmniejszyliśmy więc poziom towaru na hali i przeorganizowaliśmy tę prze strzeń, aby uniemożliwić ponowne zasypanie jej towarem. Kolejna zmiana dotyczyła komunikacji na linii bryga dziści-pracownicy, sposobu w jaki rozmawiają ze swo imi ekipami, na co zwracają uwagę, czy traktują pra cowników jak partnerów. Zmodyfikowaliśmy też system premiowy, który wcześniej był nieprzejrzysty i powodo wał wewnętrzne konflikty, tak aby zależność „w jaki spo sób moja praca wpływa na wynik?” była dla wszystkich klarowna.
Bardzo lubię porównanie firmy do rzeki. Kiedy idziemy głębokim strumieniem, nie widzimy dna i co chwilę potykamy się o kamienie. Wystarczy jednak obniżyć poziom wody, żeby zobaczyć, gdzie są prze szkody i móc łatwo je usunąć. Tak właśnie było w tym przypadku.
Jakie momenty w pracy sprawiają ci największą frajdę? Mam trzy takie momenty. Pierwszy jest wtedy, kiedy ktoś mówi mi, jak bardzo pomocne były wprowadzone przez nas zmiany, jak zmieniły jego codzienną pracę, motywa cję, nastawienie. I nie ma znaczenia czy jest to właściciel firmy, kierownik produkcji czy szeregowy pracownik. Drugi taki moment mam podczas cotygodniowych spo tkań w naszym zespole. Jest tam mnóstwo zaangażowania i nieszablonowych pomysłów. Trzeci moment, gdy jestem w stuprocentowym flow, pojawia się w czasie planowania optymalizacji, kiedy już po diagnozie i zebraniu danych szukamy rozwiązania, wizualizujemy sobie, jak konkretna firma mogłaby działać i jak to osiągnąć. Wtedy następuje chwila, kiedy wszystkie elementy składają się w całość. Przed nami jeszcze masa pracy, ale już wiemy, że czeka na nas sukces.
BASIA CICHOWICZ Salonwakacji.pl inspiruje i doradza
Siadam naprzeciwko promiennej i radosnej osoby, która jak magik z rękawa wyciąga kolejne miejsce warte odwiedzenia. Widać, że żyje pracą, a praca jest jej życiem, daje ogromną satysfakcję. Podróże uwielbia i tą miłością do zwiedzania świata zaraża innych. Basia Cichowicz, właścicielka biura o wdzięcznej nazwie salonwakacji.pl opowie, gdzie posmakować egzotyki, na co się zdecydować, gdy u nas za oknem jesienna słota, dlaczego warto korzystać z oferty rejsów po rzekach, morzach i oceanach.
rozmawia : Magdalena Ciesielska | zdjęcia : Materiały prywatne B.C.
Kiedy salonwakacji.pl zaczął funkcjonować na poznań ski rynku?
BASIA CICHOWICZ: Przeprowadziłam się do Poznania osiem lat temu, z urodzenia jestem bydgoszczanką. Zanim otworzyłam biuro w Poznaniu, w grudniu 2019 roku, czyli chwilę przed pandemią, miałam już funkcjonujące biuro podróży w Bydgoszczy. W Poznaniu wszystko zbiegło się w czasie z czymś nieprzewidywalnym. Koronawirus spo wodował, że po 3 miesiącach od otwarcia – biuro musia łam zamknąć. W lipcu znów otworzyłam, choć było bardzo ciężko, ale utrzymałam cały zespół pracowników.
Upatrzyłam sobie to miejsce w Poznaniu, przy ul. Dymka, na zakręcie. Pomyślałam, że wszyscy będą mnie widzieć. ( śmiech ) Nie zależało mi na biurze w markecie, w galerii handlowej, w takim
ruchliwym miejscu, bo uważam, że wakacje to jest produkt luksusowy. Nigdy nie wpa dłabym na pomysł, aby kupować waka cje w markecie. O tym trzeba na spokojnie pomyśleć, porozmawiać, zastanowić się nad plusami i minusami konkretnego kierunku. Do planowania wakacji trzeba podejść z sza cunkiem i refleksją, rzetelnie i rozważnie.
Salon określany jest jako najlepsze biuro podróży. To pochlebne i satysfakcjonujące stwierdzenie, ale też bardzo motywujące. Jak wyrabia się dobrą renomę? Długo przed modnym home officem, który rozkwitł wraz z nastaniem pandemii, pracowałam zdalnie. Jednak ze względu na moją naturę i potrzebę kontaktu z drugim
człowiekiem, zaczęłam aranżować dla stałych klien tów nieformalne spotkania, takie bardziej towarzyskie, w stylu np. prosecco day. Do mnie przychodzą klienci, roz mawiamy, śmiejemy si ę, wymieniamy spostrzeżeniami. Nieustannie buduję zaplecze moich stałych kontaktów.
Naszymi klientami są ludzie, którzy pod stawowe potrzeby życiowe mają zapew nione. Ich stać na kolejny pułap życia, przeznaczają oszczędności na wyjazdy, zwie dzanie świata, zgodnie z powiedzeniem „pra cujemy po to, żeby żyć, a nie żyjemy, aby pracować”. Obsługujemy klientów jak swo ich przyjaciół, siadamy przy dużym stole, dyskutujemy, pijemy kawę, rozkładamy pro spekty, albumy, etc. Dodatkowo za kilka dni dotrą do nas monitory dotykowe, czyli ukłon w kierunku tech nologii. Mamy zasadę, że dla klientów tworzymy tzw. kalendarz podróży, czyli sugerujemy, co w danym mie siącu mogliby robić, gdzie jechać czy lecieć, co zwiedzić. Podsuwamy tańsze i droższe opcje, wakacje do wyboru, bo różne są gusta i potrzeby, i różne kieszenie klientów. Mamy też takich stałych klientów, którzy np. po to wpa dają do biura, aby nam przynieść kwiaty. (śmiech) To bar dzo miłe.
Po dwóch latach wyłączenia nas ze zwiedzania świata przez pandemię, jak już minął okres dezorientacji, obaw, jakie kierunki zaczęli wybierać klienci?
Po zniesieniu największych obostrzeń szybko zorientowa liśmy się, gdzie nasi klienci mogą latać. Podpowiadaliśmy klientom, że warto lecieć do Meksyku, bo tam nie były wymagane ani testy, ani szczepienia. Ten, kto miał odwagę i ten, kto wyczuł temat, to latał do Meksyku za 3 tys. zł do hoteli 5-gwiazdkowych all inclusive. Takie były wówczas opcje. Zmieniła się grupa docelowa – przestali latać starsi klienci, a zaczęło bardzo dużo młodych.
Kierunki pierwsze, popandemiczne, to w szczególności Meksyk, ale też Zanzibar, Turcja. Wielu celebrytów upodo bało sobie Zanzibar, który w tym okre sie był bardzo oblegany. Wszystko wymagało
skrupulatnego sprawdzania, wypełniania stosu dokumentów, ponadto aplika cje, generowanie kodów itp. Mobilizowaliśmy ludzi do latania, bo zamknięcie w domu na dłuższą metę niczemu dobremu nie służy. My – pracownicy biura również dużo w owym czasie lataliśmy; sprawdzaliśmy. Zresztą zawsze tak robimy. Ja sama mam odwiedzonych ponad 70 krajów na świecie, więc trochę potrafię zweryfikować życzenia czy plany klientów.
Turcję traktuję jak Kołobrzeg, to są tylko 2,5 godziny lotu. Możemy lecieć na 5 czy 7 dni, z Poznania, bardzo dobry standard hoteli, dobra kuchnia, korzystne zaplecze z mnóstwem atrakcji dla dzieci i dorosłych. Egipt to miejsce, gdzie zamykamy się w hotelu i korzystamy głównie z uroków nurkowania, można sobie wykupić super pakiety dla nurków. To jest pomysł na krótkie i w miarę bliskie wakacje, choć niekoniecznie tanie. Nie ma co ukrywać, w Turcji są także bardzo luksusowe hotele, gdzie za tydzień pobytu to koszt około 10-15 tysięcy od osoby, do nich kierujemy naszych polskich celebrytów. Salonwakacji.pl jest od aranżacji wakacji luksusowych. Wiadomo, że wydane pieniądze można skon frontować z wyprawą np. do Azji, która jest stosunkowo tania. Jednak każdy wybiera formę wakacji i standard miejsca adekwatnie do swoich potrzeb.
Z badań Polskiej Organizacji Turystycznej wynika, że turystyka aktywna, blisko przyrody, podbiła serca Polaków. Czy tak jest w rzeczywistości?
Na każdym etapie swojego życia szukamy innych form wypoczynku. Inaczej gdy jesteśmy singlami, w parach, inaczej jak mamy małe dzieci, jeszcze inaczej jak starsze. Przyroda i aktywność często są wakacyjnym wyznacznikiem, jed nak większym, który ja obserwuję, jest chęć zakosztowania kompleksowego wypoczynku. Ludzie po prostu szukają komfortu, odprężenia po ciężkiej pracy, odstresowania się, nowych energetycznych bodźców.
Teraz np. będę organizować wyjazd do Toskanii z jogą i warsztatami foto graficznymi. To inna forma spędzenia wolnego czasu i odreagowania od proble mów dnia codziennego. Kolejny wyjazd nastawiony będzie na rozwój osobisty w pięknym otoczeniu przyrody, niekoniecznie w hotelach all inclusive. Z drugiej strony mamy golfistów. Sama dołączyłam do tej grupy i musiałam nauczyć się rywalizacji. (śmiech) To cudowne spędzanie wolnego czasu na świeżym powie trzu – są pola golfowe na Dominikanie, na Bali; jest też wspa niałe pole golfowe w Hurghadzie, oświetlone, gdzie można grać w nocy. Ponadto turystyka rowerowa, przygotowania do triathlonu np. na Teneryfie. Miejsce idealne też do windsurfingu.
Wzbogaciliśmy też naszą ofertę o wyjazdy narciarskie, główny kierunek to Włochy. W lutym tego roku, kiedy cały czas zmieniały się zasady podróżo wania udało nam się zorganizować wyjazd dla grupy ponad sto osób, w dwóch autokarach, do Canazei Campitello, pięknego włoskiego regionu. Klienci mieli
rozmowa
do dyspozycji karetkę przy autokarze, w której wykonywano testy antygenowe, ponieważ potrzebowali aktualny wynik na covid dla Włochów. Wszystko mieliśmy dograne i zaplanowane.
Wielu naszych klientów łączy wypoczynek z aktywnością, bo to lubi. Szuka np. basenów o wymiarach olimpijskich, aby mogli trenować. Świat jest otwarty, możliwości jest mnóstwo – w zależności jak chcemy spędzić wakacje.
Jeśli egzotyka, to gdzie – według Ciebie? Plany wakacyjne naszych klientów dostosowujemy do pory roku. Do paź dziernika śmiało można latać na Bali, generalnie Indonezja jest cudownym kierunkiem od maja do października. Potem jest już czas, by odwiedzić Meksyk, Dominikanę, Martynikę, Tajlandię. W styczniu np. Malediwy. Trzeba brać pod uwagę pory deszczowe w różnych regionach świata i dokonać odpowiedniego wyboru miej sca. Polski rynek turystyczny jest bardzo ciekawy i z dużym potencjałem, mamy czartery, bezpośrednie loty w egzotyczne zakątki świata i coraz więcej pomy słów. Polacy lubią latać i ich na to stać, kochają spełniać marzenia. Gdy ja zaczy nałam moją przygodę z turystyką, 20 lat temu, to czartery na np. Dominikanę - były szczytem marzeń. Wtedy jeździliśmy autokarami do Chorwacji. A teraz świat jest na wyciągnięcie ręki i kusi nas swoimi wspaniałościami. (śmiech) Z Polski mamy bezpośrednie loty do Tajlandii, Dominikany, Meksyku, Wietnamu, na Zanzibar, w ciągu 5,5 h dolatu jemy do magicznego Dubaju. Nie jest problemem dla nas organizacja wypoczynku na Seszelach, w Ekwadorze z wypadem na Galapagos, czy też połączeniu kilku wysp na Filipinach. Jest w czym wybierać.
Zajmujecie się również organizacją rej sów, wyjazdów firmowych. Tak, jesteśmy specjalistami od rejsów rzecznych, rejsów dużymi cruiserami, czarterujemy także luksusowe łodzie i katamarany. Zwiedzanie świata na pokładach luksusowych statków wyciecz kowych jest modną formą wypoczynku. To tzw. slow life, którego wciąż się uczymy. Wielką zaletą wakacji na cruise rach jest wygodny sposób podróżowania – bez konieczności ciągłego rozpakowy wania i pakowania bagażu, podczas rejsu możemy znaleźć się w kilku miejscach na raz. Na statkach jest bardzo dobry ser wis, wysoki standard, wiele atrakcji muzycznych na bardzo wysokim poziomie. Dla przykładu w jednym pomieszczeniu grany jest Chopin, a w innym samba… Korzystając z wycieczek fakultatywnych, można poznać najciekawsze miejsca w miarę blisko portu. Ja na statkach wycieczkowych zwiedziłam dużo świata, np. poleciałam do Panamy, stamtąd ruszyliśmy w rejs na Kajmany, Jamajkę. Odwiedziłam przy okazji Cartagena de Indias – miasto w północnej Kolumbii, nad Morzem Karaibskim. Rejs daje nam wiele możliwości. Największą grupę zorganizowaną, jaką mieliśmy, to była grupa 100-osobowa, z którą leciałam do stolicy Wenezueli, do Caracas. Stamtąd płynęliśmy już na Isla Margarita –wenezuelską wyspę, w archipelagu Małych Antyli na Karaibach. Dotarliśmy na Antyle Holenderskie – Aruba, Curaçao. Statki są cudowną formą spędzenia wakacyjnego czasu oraz aranżacji czasu wol nego na pokładzie, na różnych poziomach, np. wystawna
kolacja, pójście do teatru na show, kon cert z muzyką na żywo. A następnego dnia dopły wamy np. do Port Santa Lucia czy Saint Vincent and the Grenadines na Morzu Karaibskim i zaczynamy trekking na wulkan. Dzięki rejsom ludzie mają mnóstwo bodź ców kulturowych, przyrodniczych, kulinarnych, atrak cji sportowych, a z drugiej strony po powrocie na pokład mają luksusowy wypoczynek, ok. 21 widzimy się w lobby, na wyśmienitym jedzeniu. Dla integracji – według mnie – takie rejsy to bajka. Cudowna forma zwiedzania świata, którą sama polecam, bo też ją bardzo lubię.
Wiele osób deklaruje, iż organizuje wyjazdy na własną rękę. Poznają dany region świata indywidualnie, bez pośrednictwa biura podróży, a korzystanie z pomocy
biura postrzegają jako pójście na „łatwiznę”. Jak odniesiesz się do tych opinii? Salonwakacji.pl zapewnia opiekę klientom od A do Z. Nasi klienci są osobami zapracowanymi, nie mają czasu na szukanie i wynajdywanie korzystnych ofert i odpo wiadających ich wyobrażeniom miejsc. My zawsze dokładnie przeprowadzamy wywiad z klientem, czego potrzebuje, następnie doradzamy, szukamy, spraw dzamy, dzwonimy – to jest nasza praca, nie klienta. Co warte podkreślenia, klient zawsze uczestniczy w wyborach i analizie. To jest bardzo ciekawy czas, bardzo dla nas kreatywny. Pada wówczas wiele pytań, uwag, klienci wygłaszają swoje opinie, opowiadają o swoich marzeniach itp. Przygotowujemy klientom pro gramy, tzw. step by step, z uwzględnieniem co warto zwie dzić, co zobaczyć. Czasami dostają gotowe drafty programu i mają rozpisane np. tu odbierasz samochód, tu będziesz tego dnia, tu następnego. Ale w jakim tempie odbędzie się zwiedzanie i czy wszystko zaplanowane zostanie zrealizo wane – to już zależy od samych podróżujących. Dajemy wybór, nie narzucamy.
Pandemia też dużo nas nauczyła i pokazała, jakie są biura podróży. Czy są takie, do których można się dodzwo nić, czy takie, w których nikt nie odbiera telefonów i kon takt jest zerowy. U nas także były pokasowane loty, mnó stwo perturbacji z już zarezerwowanymi wakacjami –
wszystko udało się sukcesywnie uporządkować, odzyskać wpłaty klientów. Część klientów z biur, które nie podjęły działalności dołączyła do grona naszych klientów. Ludzie nas znajdywali i przez Facebooka, i Instagrama, i oczy wiście za pomocą marketingu szeptanego, czyli starego dobrego polecenia. Mamy klientów z całej Polski i nie tylko. Nasi klienci to nasi przyjaciele, przyjaciele przyja ciół, kolejni i kolejni. To niezwykle miłe wciąż powiększać grupę zadowolonych podróżnych. Działamy w dużej mie rze z polecenia, jak już ktoś z nami raz pojedzie/poleci, to za chwilę mamy informację: „moja sąsiadka się do Pani zgłosi lub siostra i powie, że ode mnie… lub ktoś z rodziny”.
To jest bardzo budujące i motywujące.
Ludzie muszą zrozumieć, że dzięki nam oszczędzają i czas, i pieniądze. My nie mamy drożej. Biura nie funkcjonowałyby, jeśli podnosiłyby koszty oferowanych usług. Rezerwacja przez biuro podróży jest bez pieczniejsza – nas obliguje ustawa o usłu gach turystycznych, to w dużej mierze chroni klientów. Jeżeli sprzedajemy pakiet podróżny, to bierzemy odpowiedzialność za każdy etap wycieczki. Nie wyobrażam sobie, że kogoś zostawiam na drugim końcu świata…
W Polsce dopiero uczymy się płacić za usługi, wciąż jeszcze pokutuje taka men talność, że zorganizowanie wycieczki to jest proste, to nie jest żaden wyczyn. Wystarczy tylko wejść w Internet, kliknąć parę razy i gotowe. Właśnie, że nie. My ofe rujemy wiedzę pracowników, przygotowanych, przeszko lonych, rzetelnych, to jest ich praca. Czas, który poświę camy na wybranie odpowiedniego miejsca, to często wiele dni, na dodatek może być ryzyko, że samodzielnie szuka jąc, źle wybraliśmy, lub kwestia czynników zewnętrznych, które mogą się wydarzyć – do kogo wówczas zwrócić się o pomoc. Indywidualnie rezerwując, człowiek jest pozo stawiony sam sobie. Często, przy jakiś niepowodzeniach czy zmianach, nie odzyska straconych pieniędzy i cennego czasu, a po drugiej stronie telefonu ma bota.
Jako biuro podróży mamy po prostu wyne gocjowane lepsze, niższe ceny, których klien towi nie da booking.com czy inne plat formy. Mamy umowy, które nas obligują. To jest cały biznes, który kręci się wokół zagad nień turystycznych. Coraz więcej osób w Polsce dochodzi do wniosku, że nie ma czasu na trace nie czasu, a z drugiej strony czuje się zaopieko wany, bo fajnie mieć takiego wakacyjnego concierge’a.
Wspomniałaś, że odwiedziłaś 70 krajów. Czy jest miejsce na mapie świata, do którego chętnie wracasz? Uwielbiam podróże. Najpierw oglądam te punkty must see, a potem wracam w konkretne miejsca, aby wypić lampkę wina (śmiech) i delektować się przepięk nym widokiem lub ciszą. Krajem, do którego chętnie wracam, to na pewno Japonia. Jest to kraj najbardziej dla mnie egzotyczny i niejednoznaczny, ze względu na ludzi, ich styl życia. Trzeba tam trochę dłużej pobyć, aby zrozumieć fenomen tego miej sca. Tradycja i nowoczesność pięknie przeplatają się ze sobą, czy to w Kioto czy w Hakone. Magia, zabobony, zwyczaje, a po drugiej stronie wysoki poziom technologiczny i nieustanny rozwój.
Narciarsko uwielbiam Włochy, zawsze tam wracam z wielką przyjemnością, aby chłonąć cudowne widoki Dolomitów. W Turcji byłam chyba z 30 razy, to dla mnie jak Kołobrzeg. (śmiech)
Natomiast tabula rasa są dla mnie Peru, Boliwia i Chiny, bo tam jeszcze nie dotarłam. Na pewno chciałabym polecieć do Australii i Nowej Zelandii. Świat jest tak wielki i piękny.
Oprócz marzeń i wyobrażeń ważna jest edukacja. Kocham Polskę, a szcze gólnie góry, ale mam głód świata i zwiedzanie polskich zakątków zostawiam sobie na inny etap mojego życia. Wiem, że wiek i zdrowie często nas ograniczają i determinują plany wyjazdowe w dalsze zakątki globu. Potrzebne jest i zdro wie, siła, i energia życia. Trzeba układać sobie priorytety.
Gdzie warto polecieć, gdy w Polsce jest już jesienna słota i szaruga? Szybko dostaniemy się do Emiratów Arabskich – piękne hotele, plaża, relaks, na dłuższy dwutygodniowy okres polecam wylot do Tajlandii, aby połączyć sobie Bangkok z wyspą Ko Samui czy z Phuket, stamtąd można odwie dzić tajlandzką wyspę Phi Phi, dżunglę czy wyspę Jamesa Bonda. Urok tych wysp, lazurowa woda i widoki przyciągają podróżników. Możemy wyruszyć, by pozwiedzać różnorodny kulturowo Meksyk, z histo rią Majów i Azteków w tle. Np. z Mexico City do Acapulco, po drodze odwie dzić miasto wiecznej wiosny, czyli Cuernavaca, Tenochtitlán, Pueblę. Meksyk jest magiczny!
Jesieniarze na zakupach
Jesień na dobre przejęła stery w męskich działach sklepów w Starym Browarze. Dobra wełna, skórzane sztyblety czy trapery, krata – to wybory bez daty przydatności. Będą służyć „jesieniarzom” latami. Browarowe marki proponują panom nieśmiertelną klasykę z kolorowym modowym twistem. Model i stylizacje: Rafael Anatol • Zdjęcia: Krystian Daszkowski Spodnie i koszula Trussardi (Pasaż +1), kurtka Zara (Atrium +1), czapka COS (Dziedziniec), buty Kazar (Pasaż 0), okulary SunLOOX (Atrium 0)Stary Browar to jedyne miejsce w Poznaniu, w którym zrobisz zakupy w stacjonarnych salonach COS, Qπш Robert Kupisz czy Orska.
design : Anna Orska
tekst : Monika Pawłowska model : Artur @b.oldmodels
barber : Bulldog Barber zdjęcia : Szymon Kawecki, Kavka Photography, materiały prasowe
LAVA ORSKA
Nowa kolekcja męskiej biżuterii
Lubimy zaskakiwać, dlatego tym razem przygotowaliśmy niespodziankę dla panów. Kolekcja męskiej biżuterii Lava. Inspirowana zmienną i niepokorną naturą wulkanu, pełna jest mięsistych, przyciągających uwagę wzorów. Mocna biżuteria, choć wygląda na ciężką, lekko się nosi. Jest praktyczna i wygodna.
Lawa łączy w sobie żywioł ziemi i żywioł ognia. Szybko się ochładza, tworząc misterne, arty styczne kompozycje – od niemal miękkich, poduszko wych aż po ostre, odłamkowe. Ten odmienny charakter wyraziliśmy w dwóch liniach męskiej biżuterii. Łączy je ręczne wykonanie i surowy, nieco industrialny charakter. Różni wykorzystany materiał, technika wytworzenia oraz styl. Ten dualizm jest próbą metaforycz nego uchwycenia kompleksowej natury męskości. Lava to biżuteria dla mocnego charakteru, który nie boi się być sobą.
SREBROSrebrna biżuteria ma asymetryczną konstrukcję i niere gularną powierzchnię, która imituje wulkaniczną skałę. W pracowni ORSKA płynny metal nakładaliśmy war stwami i szlifowaliśmy go po każdym etapie. Dzięki temu pozornie chropowata struktura jest łagodna i opły wowa. Biżuteria z tej linii ma wypalone otwory o różnej wielkości, dzięki któ rym do złudzenia przypomina frag menty zastygłej magmy.
Mosiężna linia inspirowana jest lawą odłamkową. Każda bryła metalu została przez nas ręcznie wypiłowana, dlatego biżuteria ma mocno zarysowane, charakterne fasety. Minimalistyczne ozdoby o geometrycz nej, surowej formie, budzą skojarzenia z mocą i siłą. Industrialny charakter linii dodatkowo pod kreślają mosiężne ćwieki.
Poczuć Paryż w Poznaniu?
Wrzesień, nasz ulubiony miesiąc w roku. Wracamy z Mazur wypoczęte i opalone, mamy ochotę pić spokojnie kawę w bezpiecznym domu. Zachodzące nad polem słońce przywodzi nam na myśl najpiękniejsze letnie wspomnienia...
tekst : Team Pozerki | zdjęcia : Martyna MierzejewskaOd prawie dekady modowa marka Pozerki, której założycielką jest Paulina Mikulska, projektuje kolekcje przenoszące klientki z Poznania wprost na paryskie ulice. Pozerki charakteryzuje połączenie sensualności, deli katności z mocnymi krojami, falbanami i zadziorną kon strukcją. Celem marki jest budowanie klientkom moduło wej formy garderoby, w taki sposób, aby produkty z każdej
kolekcji były ze sobą kompatybilne, jednocześnie kreując eklektyczny look. W kolekcjach marki można znaleźć basicowe produkty, zmysłowe i muskające kobiecą sylwetkę sukienki oraz spódnice, a także ręcznie robione swetry. Pozerki to nie tylko gotowe modele, ale także szycie na miarę produktów dostępnych w kolekcjach, jak i tych na specjalne życzenie i zgodnie z potrzebami klientek.
Wzory i konstrukcje marki nie zawsze są minimalistyczne, mimo tego mini malizm dla Pozerki jest szczególnie ważny w produkcji odzieży. Projekty wykonywane są z najwyższej jakości naturalnych surowców, wytwarzane lokalnie, wśród wiel kopolskich rzemieślników, bez nadwyżek pro dukcyjnych. Dla marki zrównoważona moda jest jednym z kluczowych założeń, dlatego ponad dwa lata temu została uruchomiona usługa wypo życzenia specjalnej linii kolekcji na wyjątkowe okazje.
Marka Pozerki, to świetny przykład zdrowej i rozsądnej produkcji z nieszablonowym podejściem do trendów oraz ideą #PozerkiGirls; niezależnej, świadomej i odważnej kobiety.
Czas na kwas
tekst : Anna Geisler-Jankowiak– Będziesz się złuszczać niedługo? – zapytała mnie koleżanka – Jasne! Przecież już jesień! – I od razu zaczęłam się zastanawiać, co zrobić w tym roku...
ANNA GEISLER-JANKOWIAK
Dyrektor MEDI-SPA Klinika Estetyki Ciała oraz założyciel i prezes firmy produkującej kosmetyki DOTTORE Cosmeceutici
Możliwości jest bardzo wiele. Domową kurację anti-ageing już rozpoczęłam wraz z końcem września: na dzień peptydy i witamina C, pod wieczór krem z kwasem glikolowym, a przed spaniem retinol. To dla mnie jednak zbyt mało. Coroczne złuszczanie odmładza skórę jak nic innego. Do wyboru mam zabiegi u kosmetyczki; począwszy od całorocznego kwasu migdałowego po zarezerwowane na okres jesień -zima, aż do wiosny, kwasy np. pirogronowe, glikolowe i wyspecjalizowane mieszanki, jak np.White Ten usuwa jący przebarwienia posłoneczne. Doświadczony kosmetolog dobierze własciwy zestaw. Najłatwiej zdecydować się na serię 4-6 zabiegów na tyle delikat nych, że można chodzić do pracy i złuszczać się cichaczem, niemal niepostrzeżenie. Dla mnie to nadal za mało.
Raz w roku funduję sobie mocny zabieg przeciwstarzeniowy u lekarza medycyny estetycznej, to znaczy mojego męża. On – jak to chirurg – jest zwolennikiem metod radykalnych, po których efekt jest spektakularny. Lasery (np. taki palący żywcem fraxel) to jego ulubione zabawki. Ale miało być o kwasie… Pamiętam swój pierwszy peeling TCA... W trak cie zabiegu łzy mi leciały, bo odczucie jest takie, jakby ktoś przyłożył żelazko do policzka! (Jemu też mina zrzedła, bo nieczęsto widuje płaczącą małżonkę) Ból jest jednak krótki, złagodzony szybko kremem neutralizującym. To jednak nie koniec atrakcji. Przy tak silnym oparzeniu pojawia sie obrzęk całej twarzy, nawet powiek. Chodzi o to, by skóra właściwa dostała informację: Pożar! Ratuj się kto może! To się skóra ratuje: namnaża kola gen, produkuje kwas hialuronowy, przyspiesza budowę nowych, zdrow szych warstw naskórka.
Zanim jednak z zachwytem spojrzałam w lusterko minęło 5 trudnych dni. Nie, do pracy nie poszłam, a dla naszych dzieci było to mocne doznanie. Naskórek zrobił się najpierw buraczkowy, a następnego dnia brązowy i mocno ściągnięty. Zamienił się w sztywną łuskę, która zaczęła pękać wzdłuż zmarszczek mimicznych. – Wyglądasz jak stara Pocahontas! – oświadczyła niezadowolona córka – Zejdzie ci to?! Zeszło. Płatami. Zwisające z twarzy brązowe wylinki nie podobały się nikomu. Zrywać ich nie wolno, bo za karę w tym miejscu nastąpi drugie złuszczanie. Po pięciu dniach twarz była już nowa – różowa, napięta, cóż lekko jeszcze tkliwa, ale po tygodniu widać już było efekt, zgodnie z obietnicą męża – spektakularny. A dzieci zażyczyły sobie, bym kolejne złuszczania planowała zawsze na Halloween i z taką charakteryzacją otwierała drzwi...
– Cukierek czy psikus?
DariaŚPIJ SPOKOJNIE
w chłodne dni
Dobry sen i niskie temperatury można pogodzić. Zaskakujące? A jednak! Skręcone kaloryfery to nie dramat, jeśli pomyślimy o zdrowiu i komforcie w sypialni. Nawet w trudnych czasach można spać dobrze, aby mieć siłę stawiać czoła codziennym wyzwaniom.
tekst : Przemysław Zabel, prezes AMZ Szamotuły | zdjęcia : Materiały prasowe
JESIEŃ WCALE NIE TAKA STRASZNA!
Jesienią i zimą mamy tendencję do tęsknoty za ciepłem i słońcem minionego lata. Kto nie wspomina promieni ogrzewających twarz, zieleni drzew czy błękitu nieba? Łatwo zapomnieć o upałach i prażącym słońcu za dnia oraz dusznych nocach, kiedy nie można zmrużyć oka bez wentylatorów lub klimatyzacji. Znacznie łatwiej o dobry sen jesienią i zimą.
Temperatura otoczenia ma niewątpliwy wpływ na nasz wypoczynek. Kiedy za oknem robi się chłodniej, organizm się nie prze grzewa, a my śpimy znacznie lepiej. Dzieje się tak niezależnie, czy należysz do grupy fanów upałów, czy jesteś zadeklarowanym morsem. Kiedy zasypiamy, nasze organizmy zaczynają pracować nieco inaczej, więc świadome preferencje w kwe stii temperatur nie mają tutaj znaczenia.
Wszyscy słyszeliśmy o fazach snu, wiemy, że istnieje faza REM oraz sen głęboki. Jak jednak to, czy śnimy, czy odpoczywamy, ma się do regulacji temperatury przez nasze organizmy? Okazuje się, że taki związek istnieje.
Kiedy śpimy głęboko, oddech i rytm serca zwalniają, a organizm odpoczywa. Zmienia się także temperatura ciała i spada o około 0,5 stopnia. Ważne jest to, że utrzy manie niższej temperatury organizmu na stałym poziomie wydłuża fazę snu głębokiego, dzięki czemu wypoczywamy lepiej. Natomiast, podczas fazy REM, która występuje na zmianę z fazą snu głębokiego, umysł pracuje intensywnie, a my doświadczamy marzeń sennych. W tym czasie orga nizm jest wrażliwszy na temperaturę otoczenia.
IDEALNY KLIMAT
Cykl dobowy, to obok faz snu, następny czynnik decydujący o spokojnym wypoczynku. Na ciało oddziałuje wiele ele mentów i to dzięki nim organizm staje się aktywny i czujny lub uspokaja się i zasypia. Jednym z tych najważniejszych jest temperatura. Kiedy lekko spada, ciało łatwiej się relak suje, a my zasypiamy.
Jaka więc powinna być optymalna temperatura w sypialni?
Odpowiedź ogólna brzmi: ani za niska, ani za wysoka. W przypadku skrajności organizm nie będzie się prawi dłowo regenerował, a my się nie wyśpimy.
Kiedy jest za gorąco, zaczynamy się pocić, robi się duszno, a żadna pozycja nie jest wygodna. To wszystko za sprawą spadku produkcji melatoniny, która reguluje cykl dobowy organizmu. Dodatkowo wysoka tempera tura powoduje produkcję kortyzolu, czyli hormonu stresu. Dlatego, jeżeli chcemy spokojnie przespać noc i czuć się dobrze, nie należy nagrzewać sypialni zbyt mocno.
Jednak to nie oznacza, że wiatr hulający w pokoju i sople na kaloryferach to najlepszy pomysł. Chłód może doprowadzić do wzrostu ciśnienia krwi — w ten sposób organizm będzie się starał walczyć z wyziębieniem. Walka o przetrwanie z pewnością nie zapewni optymalnych warunków do snu i regeneracji. Zbyt niska temperatura i wychłodzenie organizmu mogą doprowadzić do prze ziębienia, a nawet poważniejszych dolegliwości. Dlatego zachowajmy umiar w kwestii wietrzenia sypialni zimą.
Jaka jest więc idealna temperatura do spania? Przyjmuje się, że najlepsze warunki do spania dla osób dorosłych są w tempe raturze w przedziale od 16 do 19°C. Nieco inaczej jest jednak w przypadku dzieci i osób starszych, te grupy wiekowe są znacznie wrażliwsze. Dla niemowląt najlepsza tem peratura do spania wynosi od 18 do 20°C, natomiast osobom starszym zaleca się spanie w tempera turze na poziomie 20°C. Takie warunki termiczne pozwolą na najlepszą regenerację i komfort.
ZABAWA W CIEPŁO-ZIMNO
Jak przygotować się do snu zimą, żeby odpoczęło zarówno ciało, jak i umysł?
Wywietrz sypialnię. Nie musisz od razu otwie rać okien na całą noc, w środku listopada to mogłoby być doświadczenie ekstremalne. Zupełnie wystarczy, jeśli na pół godziny przed położeniem się do łóżka uchylisz okno i wpuścisz trochę świeżego powietrza. Zasłoń rolety. Znacznie łatwiej będzie Ci zasnąć, jeśli odetniesz zewnętrzne bodźce. Ciemność sprzyja produkcji melatoniny, a światła ulicznych lamp i przejeżdżające samo chody nie będą Ci przeszkadzać.
Odłóż telefon. Światło generowane przez ekrany tele fonów i urządzeń elektronicznych sprawia, że zasypia nie jest znacznie trudniejsze. Może, zamiast przeglądać Instagram, chwyć za ulubioną książkę, albo posłuchaj relak sującej muzyki? Okryj się ciepłą kołdrą. Chłodna sypialnia i rześ kie powietrze wcale nie oznaczają, że w nocy musisz dygo tać z zimna. Nie jest to wskazane. Dlatego ciepła kołdra wysokiej jakości sprawi, że nawet w najchłodniejsze noce będziesz spać spokojnie. Niezależnie czy preferujesz pro dukty wypełnione miękkim puchem, czy wolisz wersje antyalergiczne — w ofercie AMZ Szamotuły znajdziesz ide alną kołdrę dla siebie. Starannie wyselekcjonowane wypeł nienia z puchu oraz pierza i pokrycia z materiałów najwyż szej jakości zapewnią Ci odpowiednie warunki do spania. W naszej ofercie znajdziesz zarówno kołdry całoroczne, jak i te dostosowane do konkretnych pór roku.
Wykorzystaj niskie temperatury, aby zadbać o swoje zdro wie i dobry sen. Dzięki kilku sprawdzonym sposobom być może zima stanie się Twoją ulubioną porą roku, a chłodna sypialnia zacznie się kojarzyć z komfortem i wygodą.
Kryzys (niestety) nie może być usprawiedliwieniem zadłużenia
Rosnące ceny produktów i usług, wyso kie opłaty czynszowe, za gaz czy prąd, a także szybujące w górę stopy procen towe w połączeniu z szalejącą infla cją dają się od kilku miesięcy we znaki Polakom. Niestabilna sytuacja geopolityczna oraz gospo darcza odbija się bezpośrednio na budżetach domowych wielu polskich rodzin. W przestrzeni publicznej przebijają się głosy o planie poszerzenia przez ustawodawcę definicji tzw. odbiorców wrażliwych, tj. osób, którym ze względu na osiągane dochody grozi ubóstwo energe tyczne, co uprawnia do uzyskania wspar cia w postaci dodatku mieszkaniowego, ryczałtu na zakup opału oraz ochrony przed odcięciem dostaw gazu.
W tym roku nadchodząca zima wiązać się będzie więc nie tylko z tradycyjną niepewnością czy kierowcy znów zostaną zaskoczeni opadami śniegu, ale w wielu przypad kach również (i niestety) z brakiem faktycznej możliwo ści regulowania przez Polaków opłat czynszowych czy za media, co naturalnie mieć będzie prawne konsekwencje.
Brak terminowej zapłaty w większości sytuacji łączy się z uprawnieniem wierzy ciela do naliczania odsetek, będących naj prostszą formą odszkodowania od dłużnika za opóźnienie w spełnieniu zobowiązania pieniężnego. Odsetki naliczane są za każdy dzień
opóźnienia, począwszy od dnia następującego po określo nym pierwotnie terminie zapłaty, aż do dnia faktycznego uregulowania należności. Ze względu na rosnące stopy procentowe wpływające na wysokość odsetek natural nym jest, że i ich wysokość rośnie.
Czy każda podwyżka opłat za media jest dopuszczalna? Zależeć będzie ona w głównej mierze od brzmienia umów zawartych przez dostawców mediów z konsumentami. Umowy dystrybucyjne powinny jedno znacznie i przejrzyście określać przyczyny i zasady ewentualnych podwyżek. Jeżeli zaś odpowiednich zapisów w umowach nie ma lub są one wadliwe, podwyżka może być uznana za niezgodną z prawem.
Analogiczna sytuacja dotyczy podwyżek czynszów –jeśli będą one zgodne z dodawanymi powszechnie w umo wach najmu klauzulami waloryzacyjnymi bądź innymi postanowieniami umownymi – zgodnymi oczywiście z pra wem, to wynajmujący będzie miał do nich pełne prawo. Nie można jednak zapominać o instrumencie, który pozwala obu stronom – niezadowolonemu z podwyżek najemcy bądź wynajmującemu, wobec którego najemca nie regu luje czynszu, rozwiązać umowę. Mowa oczywiście o prawie do jej wypowiedzenia. Problematyka ta jest jednak na tyle szeroka i zróżnicowana, że wyłącznie ją sygnalizuję. W tym miejscu jednak rada dla obu stron – zawsze czytajmy umowy, które podpisujemy, a jeśli mamy wątpliwości jak interpretować jej postano wienia i czy są one dla nas korzystne, kon sultujmy się ze specjalistami.
Brak zapłaty przez najemcę na rzecz wynajmującego opłat czynszowych czy eksploatacyjnych (jeśli strony ustaliły, że opłaty za prąd, gaz bądź inne będą płatne wła śnie wynajmującemu) lub częściowa zaplata nigdy nie uprawniają jednak tego drugiego do odcięcia gospodar stwa domowego od mediów. W tym przypadku przepisy prawa faktycznie w większym stopniu chronią najemcę niż wynajmującego, a działanie niezgodne z nimi jest przestęp stwem w myśl art. 191 §1a Kodeksu karnego, za które grozi kara pozbawienia wolności do lat 3.
Ciężko przewidzieć co przyniosą następne miesiące, w grę wchodzi przecież tak wiele mniejszych i większych składowych. W dalszym ciągu jedno jest pewne – kryzys (niestety) nie może być usprawiedliwieniem zadłużenia.
tekst : Adwokat Alicja Wasielewska, Walczak & Wasielewska Adwokacizdjęcie
Jak legalnie wyciąć drzewo?
Część 1: które drzewa można wyciąć bez jakichkolwiek formalności
tekst : Edyta Wielańczyk-Grzelak, radca prawny, Dr Krystian Ziemski & Partners Kancelaria Prawna sp.k.
Wszyscy zdajemy sobie sprawę z istotnej roli zieleni, w tym drzew i krzewów w naszym życiu, z ich wpływu na jakość i estetykę życia zwłaszcza w mia stach, czy też z ich roli w adaptacji miast do zmian klimatu. Wystarczy przykładowo wskazać zalety i korzyści wynikające z istnienia drzew dla środowiska i ludzi, tj. wytwarzanie tlenu, redukcja dwutlenku węgla, oczyszczanie i nawilżanie powietrza, ostoja dla ptaków i owadów, tłumienie hałasu, obniżanie temperatury, zagospodarowanie i filtracja wód opadowych. Świadomi inwestorzy również dostrzegają, że nabywcy cenią sobie obiekty, które okala właściwie ukształtowana zie leń wysoka i niska, w tym zwłaszcza zieleń dojrzała (nie jakakolwiek zieleń zrealizowana najtańszym kosztem).
Wycinka zdrowych i wartościowych drzew, niezależnie od przyczyny, powinna zatem być ostatecznością. Jeśli już musimy wyciąć drzewo, warto wiedzieć jak zrobić to legalnie. Zasady dotyczące wycinki drzew wielokrotnie się zmieniały na przestrzeni lat, zmierzając, a to ku zliberalizowaniu (słynne „Lex Szyszko”), a to przeciwnie –ku ponownemu sformalizowaniu, w związku z czym mało kto się doskonale orientuje, jak regulacje prawne w tym zakresie kształtują się aktualnie.
Zgodnie z przepisami ustawy o ochronie przyrody zezwolenie na wycinkę jest co do zasady wymagane tylko w odniesieniu do drzew o większych obwodach. Znaczenie ma obecnie nie wiek drzewa, lecz jego obwód na wysokości 5 cm.
W celu ustalenia, czy wycinka danego drzewa wymaga jakichkolwiek formalności, należy zatem zmierzyć dokładnie obwód drzewa na wysoko ści 5 cm, tj. u podstawy pnia. Można to zrobić za pomocą taśmy mier niczej, miarki zwijanej lub centymetra krawieckiego.
I tak, w odniesieniu do drzew, których obwód pnia na wyso kości 5 cm nie przekracza: 80 cm – w przypadku topoli, wierzb, klonu jesionolistnego oraz klonu srebrzystego, 65 cm – w przypadku kasztanowca zwyczajnego, robinii akacjowej oraz platanu klonolistnego, 50 cm – w przy padku pozostałych gatunków drzew, brak jest obowiązku dokonania jakichkolwiek formalności w celu wycinki drzewa i dotyczy to zarówno osób fizycznych (niezależnie od celu usunięcia drzewa), jak i osób prawnych np. spółek prawa handlowego będących właścicielami nieruchomości, z których mają być wycięte drzewa.
Podobnie usunięcie drzew owocowych nie wymaga dokonywania jakichkol wiek czynności urzędowych i to niezależnie od obwodów ich pni (wyjątek doty czy drzew owocowych rosnących na terenie nieruchomości lub jej części wpisa nej do rejestru zabytków lub na terenach zieleni pełniących funkcje publiczne).
Jeśli wycinka nie wymaga formalności z ostrożno ści należy jednak wykonać dokumentację fotograficzną lub filmową drzew przed ich wycinką, wskazującą na ich gatunek
oraz wymiary, na wypadek gdyby ktokolwiek zgłosił urzędowi, iż dokonaliście Państwo nielegalnej wycinki. Będziecie Państwo wówczas w stanie udowodnić, że wycinka drzewa nie wymagała dokonania formalności.
Jeśli obwód pnia drzewa na wysokości 5 cm prze kroczy wyżej wymienione wartości zależne od gatunku drzewa zasadą jest, że:
osoby prawne (w tym spółki prawa handlowego), a także jednostki organizacyjne nieposiadające osobowo ści prawnej, którym ustawa przyznaje zdolność prawną (np. spółki jawne, partnerskie czy komandytowe) zobowią zane są uzyskać zezwolenie i ponieść opłaty za wycinkę, osoby fizyczne usuwające drzewa na cele związane z prowadzeniem działalności gospodarczej również zobo wiązane są uzyskać zezwolenie i ponieść opłaty za wycinkę; osoby fizyczne będące właścicielami nieruchomości na których rosną drzewa, jeśli usuwają je na cele niezwią zane z prowadzeniem działalności gospodarczej, obowią zane są dokonać zgłoszenia i są zwolnione z ponoszenia opłat za wycinkę.
Wycinką na zgłoszenie zajmiemy się w kolejnym numerze.
Skrzypce i ja to jeden organizm
Znów zanurzam się w cudowną opowieść, jak to wszystko się zaczęło… Poznaję czarującą młodą osobę, od której bije radość życia, a uśmiech z jej twarzy nie znika ani na chwilę. Utalentowana i energiczna, z wielkim potencjałem i z głową pełną nietuzinkowych pomysłów. Weronika Janik-Kurek opowiedziała o początku swojej przygody ze skrzypcami, o projektach na przyszłość i o tym, dlaczego „lubi wracać tam, gdzie była już”.
Wrozmawia : Magdalena Ciesielska zdjęcia : Ksenia Shaushyshvili, Martyna Świergiel, archiwum prywatne eroniko, jesteś teraz na innym etapie swojego życia, niedługo spodziewasz się dziecka, czy w obecnych realiach muzyka też Ci towarzyszy?
WERONIKA JANIK-KUREK: Codziennie słucham RMF Classic, towarzyszą mi te melodie w podróżach, podczas jazdy autem. Często też do snu puszczam sobie muzykę klasyczną, to dobre i dla dziecka, i dla mnie. (śmiech) Ona mnie uspokaja…
Lubię też słuchać muzyki klasycznej XX wieku, bo gdy słucham utworu, którego nie znam, nie wiem, co się wyda rzy… i go nie analizuję. Jest on wówczas dla mnie nieprze widywalny, wręcz tajemniczy. (śmiech)
Choć mam głowę zajętą innymi myślami – przygoto wuję np. wyprawkę dla dziecka, ostatnio zakupiliśmy wózek (śmiech) – skrzypce towarzyszą mi każdego dnia; chociażby podczas rutynowego ćwiczenia, aby nie wypaść z wprawy, aby pozostać w formie po powrocie na scenę. Muszę nieustannie ćwiczyć, powtarzać, rozwijać się. Dotyczy to i rąk, palców, i umysłu. Tu chodzi o sprawność i postawę całego ciała – wszystko musi być ze sobą kompatybilne. Nie chcę już powtó rzyć błędów sprzed lat, gdy w czasie wakacji wcale nie bra łam instrumentu do rąk, a potem czułam dyskomfort, po takiej przerwie nie mogłam się przestawić i jakby od nowa musiałam nauczyć się współgrać ze skrzypcami. A skrzypce muszą być ze mną spójne, jak jedno ciało, organizm.
Talent muzyczny otrzymałaś w darze?
Talent muzyczny niewątpliwie mam przekazany w genach, ale do tego docho dzi ciężka praca, wiele godzin wyczer pujących prób i powtarzających się ćwi czeń w celu doskonalenia umiejętności.
Od zawsze dążyłam do wyznaczonych
już w dzieciństwie celów.
Moi rodzice należeli do Zespołu Pieśni i Tańca Wałbrzych.
Mama jest pianistką i aktualnie uczy gry na tym instrumencie
w Szkole Muzycznej im. Stanisława Moniuszki w Wałbrzy chu. Dodatkowo w Zespole, w którym rozwijała się muzycz nie w dzieciństwie, prowadzi teraz zajęcia wokalne i emi sji głosu. A tata to rozśpiewany i roztańczony policjant. (śmiech) Rodzice przez 15 lat śpiewali wspólnie na weselach i rodzinnych uroczystościach. Było tak, że w każdy weekend gdzieś wyjeżdżali, a ja pozostawałam pod opieką babci. Mój dziadek, ze strony taty, był muzykantem-samoukiem, grał na skrzypcach, akordeonie, saksofonie, klarnecie i na bęb nach. I wszystkie te instrumenty miał u siebie w domu.
Moja młodsza siostra zakochana jest w tańcu i śpiewie, studiuje w Szczecinie na Akademii Muzycznej w klasie sak sofonu. Ponadto planuje na poznańskim AWF-ie studiować jeszcze choreoterapię.
u Ciebie zamiłowanie do skrzypiec, trudnego instrumentu? Jak zaczęła się Twoja przygoda? W wieku 6 lat mama zaprowadziła mnie na koncert do Filharmonii Sudeckiej, po koncercie zadała mi pytanie, który instrument do nauki chciałabym sobie wybrać. Trzymała kciuki, abym nie wybrała fortepianu, jak ona. (śmiech) I udało się! Postawiłam na skrzypce.
Chodziłam do Ogólnokształcącej Szkoły Muzycznej w Wałbrzychu, czyli miałam w jednym budynku zajęcia tradycyjne, ogólnokształcące, jak i muzyczne. To była dla mnie oszczędność czasu na dojazdy, odrabianie lekcji, ćwi czenia gry na skrzypcach.
Czy skrzypce były pierwszą miłością? Pierwszą i jedyną. (śmiech) Wybrałam skrzypce i ich nie zmieniłam, choć znam wiele osób, które z różnych powodów pożegnały się z wcześniejszym instrumentem muzycz nym. Dzieci mają przecież różne pomysły, często słomiany zapał, ale mi skrzypce towarzyszą od wczesnego dzieciństwa.
Moja mama, a później także nauczyciele zauważali u mnie predyspozycje do gry na skrzypcach. Zdobyte nagrody, czy wyróżnienia na konkursach były tego dowodem. Żal byłoby zmieniać na coś innego, z prostego chociażby powodu, że ja
naprawdę lubiłam i nadal lubię grać na tym instrumencie stru nowym. Choć nie zawsze było z górki, nie zawsze z miłą chęcią siadałam i poświęcałam czas na ćwiczenia, ale dzięki mamie, jej mobilizacji, dopilnowaniu mnie zaszłam tak daleko.
Rodzice we mnie wierzyli, dopingowali mnie w działaniu, wysyłali na warsztaty czy kursy muzyczne, aby nie zaprzepa ścić szansy.
Dolny Śląsk podsyła nam do Poznania cudownych ludzi, artystów, muzy ków. Miałam przyjemność porozmawiać np. z Natalią Świerczyńską, Jac kiem Szwajem, Voytkiem Soko Sokolnickim. Ty pochodzisz z Wałbrzycha, dlaczego obrałaś kierunek na stolicę Wielkopolski? Pamiętam, że jak miałam 11 lat rodzice pierwszy raz zabrali mnie do Poznania i gdy stanęłam przed gma chem Akademii Muzycznej, już wtedy była wybudo wana Aula Nova, wypowiedziałam prorocze dla mnie słowa (śmiech): „Kiedyś będę tu studiować!” I tak moje marze nie się spełniło, mój cel z wczesnych lat zrealizowałam w pełni.
A jeszcze wcześniej… Już do 1 klasy liceum udało mi się zdać egzaminy do tzw. szkoły talentów w Poznaniu przy ul. Głogowskiej, czyli do Ogólnokształcą cej Szkoły Muzycznej II Stopnia wówczas im. Henryka Wieniawskiego, obec nie im. Jadwigi Kaliszewskiej. Rozpoczęłam naukę u profesora Bartosza Bryły, którego mi polecano, i u prof. Kariny Gidaszewskiej. Tak naprawdę po przyjeździe do Pozna nia otworzyły się dla mnie drzwi do międzynarodowej kariery. Zaczęłam mieć coraz większą konkurencję, co dawało mi jeszcze
większą motywację do ćwiczeń, do dalszego rozwoju. Rywalizacja mnie napędza, (śmiech) choć nie przejmuję się aż tak bardzo upadkami i potrafię cieszyć się z naj drobniejszych sukcesów. W Wałbrzychu byłam jedną z najlep szych, tu w Poznaniu muszę ciężko pracować i nieustan nie podnosić sobie poprzeczkę rozwoju, aby na to miano zasłużyć.
Profesor Bryła rozwinął we mnie jeszcze większą miłość do nauki, do skrzy piec. Zawsze był uśmiechnięty i ugodowy, co spowodowało, iż narodziła się pomiędzy nami bardzo dobra nić współpracy. Ja też z natury jestem optymistką, pogodnym człowiekiem – tak po prostu łatwiej żyć!
Jak zaczęła się już Twoja kariera muzyczna, z jakimi artystami najczęściej i najchętniej współpracujesz?
Od stycznia 2019 pracuję w Centrum Edukacji Arty stycznej Filharmonii Gorzowskiej na stanowisku muzyka tutti – I skrzypce. Niejednokrotnie miałam również okazję pełnić rolę koncertmistrza w tejże orkie strze. Na stałe należę do bandu Tre Voci, z czego jestem ogromnie dumna. Gdy Voytek Soko Sokolnicki zadzwonił do mnie z tą propozycją, byłam oczarowana i jednocześnie onieśmielona. Wielki zaszczyt współpracować z tak znakomitymi artystami.
Mam też 4te Quartet, który założyłam z dziewczy nami w 2015 roku, na potrzeby projektu i współpracy z wokalistą Michałem Szpakiem. Było to dla mnie nie zwykłe wyzwanie, bo ja muzyk klasyczny, a Michał –wschodząca i ekstrawagancka gwiazda muzyki rozryw kowej, współczesnej. Nie ukrywam, że z nutką niepewności i obawy rozpoczęłam tę działalność… Koncepcja połączenia obu tych światów: głosu Michała Szpaka i kwartetu smyczkowego zaprowadziła nas jednak na deski Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, później występowaliśmy razem w licznych programach telewizyjnych czy w koncertach na terenie Polski. I tak małymi kroczkami udało nam się dotrzeć do Sztokholmu w 2016 roku, z dosyć wysoką pozycją, bo na 8. miejscu zakończyliśmy naszą przygodę z Eurowizją. To było
niesamowite przeżycie, którego nigdy nie zapomnę! Wielka scena – pierwszy raz w życiu spotkało mnie coś takiego, aby występować przed tak ogromną publicznością. Dzięki tej współpracy i przygodzie, dziś odnajduję się znakomicie nie tylko jako muzyk klasyczny, ale również rozrywkowy.
Czy 4te Quartet funkcjonuje w niezmiennym składzie? Niestety nie. Zespół założyłyśmy, jeszcze jak byłyśmy stu dentkami. Każda z nas podąża za swoimi marzeniami, tak więc wiolonczelistka obecnie pracuje w Filharmonii w Ostravie, druga skrzypaczka – oprócz skończenia stu diów na Wydziale Instrumentalistyki – skończyła też stu dia w zakresie śpiewu operowego, dostała propozycje róż nych kontraktów w Niemczech; więc też wyjechała. Oprócz mnie w Wielkopolsce została jeszcze altowiolistka, która mieszka pod Poznaniem. Oczywiście, gdy dziewczyny z pier wotnego składu tylko mogą, chętnie wspólnie koncertujemy. 4te Quartet nadal działa, ciągle spływają propozycje wystę pów, koncertów, czy to na eventach prywatnych, czy to na dniach poszczególnych miast, a także jako oprawa muzyczna ślubów. Tylko już w nieco innym składzie.
Grałaś wraz z 4te Quartet Janosika, Vabank, „Noce i Dnie”, „Tą ostatnią niedzielę” M. Foga, „Czterdziestolatka”, „Ojca Chrzestnego”, „Płonie stodoła” Cz. Niemena, „Jesteśmy na wczasach” W. Młynarskiego… Stare dobre przeboje, szlagiery filmowe. Co Was skłoniło do ukłonu w stronę muzyki dawnej?
Miałyśmy pomysł, aby stworzyć coś, czego nie ma na pol skim rynku muzycznym. Niekonwencjonalnego, bo tak naprawdę to nie ma drugiego kwartetu smyczkowego, który gra polskie utwory rozrywkowe i filmowe, z dawnych lat.
to muzyka, która wciąż inspiruje wielu twór ców. Za aranżację tych kompozycji odpowiadał Jan Roma nowski, Grzegorz Urban czy Adam Siebers – żadna z nas nie ma aż takiego talentu (śmiech), aby podjąć się aranża cji wykonywanych utworów.
Twoje muzyczne inspiracje to… Z całą pewnością muzyka latynoska. Kiedy sobie włączę takie dźwięki i poczuję rytm, dostaję nowy przypływ energii, od razu chce mi się tańczyć, śpiewać. Czuję się szczęśliwa.
Dodatkowo, inspiruje mnie od zawsze muzyka kla syczna z epoki baroku. Teraz w czasie ciąży przyszedł mi do głowy pomysł, aby napisać utwór na skrzypce. Różne emo cje mną targały, od łez szczęścia, do przemyśleń, refleksji, obaw i nie ukrywam, że też strachu przed nieznanym. Już na kartce z pięciolinią coś nabazgrałam (śmiech), a inspi racją do tego jest cudowna II Partita d-moll J. S. Bacha. Staram się łączyć współczesne melodie, to, co mi spon tanicznie przyjdzie do głowy, z wielkim utworem, jakim jest Partita Bacha. To jest aktualnie na topie, ludzie lubią słuchać utworów z dawnych epok, dzieł wielkich twórców w nowo czesnych aranżacjach, ze współczesnym spojrzeniem i ciut inną wrażliwością.
Jakie projekty przed Tobą?
Propozycji mam wiele, choć z niektórych nie będę mogła skorzystać, z racji na mój błogosławiony stan. W listopa dzie rusza trasa Wodecki Twist z Tomaszem Szymusiem, polskim kompozytorem, aranżerem, dyrygentem.
Aktualnie już zaczęła swe podboje jesienna trasa Tre Voci, niestety beze mnie… Otrzymałam też pro pozycję wyjazdu na kontrakt do Nie miec oraz największą propozycję, o któ rej marzyłam od lat, a teraz nie będzie dane mi jej zrealizować, tzn. aby przez pół roku być solistką na statku, pływając od wybrzeża do wybrzeża Stanów Zjed noczonych, grać dla podróżnych. Wtedy speł niłabym dwa marzenia za jednym razem – i zwiedzanie Stanów, i rejs statkiem wraz z moim uczestnictwem jako muzyka. Zapewne cudowne przeżycie! Bo już na kontrakcie w cyrku byłam, (śmiech) więc jeszcze do odhaczenia została mi praca na statku wycieczkowym. Statek daje wiele moż liwości i atrakcji, ma różne poziomy, pokłady z muzyką na żywo, z klasycznymi brzmieniami czy współczesnymi melodiami, z show, teatrem – wszystko do wyboru.
Jestem też w trakcie obmyślania nowego projektu muzycznego – energicznego, szalonego – w Wielkopol sce, którego zarysu na razie nie mogę zdradzić. Ale mogę zapewnić, że to będzie absolutna nowość na polskim rynku muzycznym, zważając na unikalny artystyczny skład. (śmiech) Myślę, że na wiosnę 2023 roku pierwsze infor macje na temat tego projektu będę mogła przedstawić. Pro szę być cierpliwym.
Czy tak jak Zbigniew Wodecki, wybitny muzyk, multiin strumentalista, wspaniały człowiek, „lubisz wracać, tam gdzie byłaś już”?
Uwielbiam!!! I uwielbiam wracać do solówki skrzypiec, która w tym utworze występuje, a z zespołem Tre Voci mam okazję ją wykonywać. Z Tomaszem Szymusiem w tra sie Wodecki Twist miałam już przyjemność uczestniczyć przed laty, cieszę się, że ponownie otrzymałam tę propo zycję. Jednak tym razem nie uda mi się stanąć na scenie… z wiadomych przyczyn.
Tak, te nasze życiowe wybory… A poród na kiedy masz zaplanowany?
Wyznaczony mam termin na połowę stycznia.
Jaką masz receptę na jesienną chandrę, deszczowe dni? Staram się odganiać od siebie smutniej sze myśli za pomocą muzyki i żywioło wych dźwięków. Cieszyć się z każdego dnia, drobiazgów, z najmniejszych rzeczy.
A jeśli coś nie idzie po mojej myśli, obra cam to w żart i mam nadzieję na lepszy czas. Bo „czasem słońce, czasem deszcz…”
I ten deszcz za oknem, jesienny, ale przy obecnych suszach bardzo potrzebny – minie, i ten deszcz wrażeń, emocji –przejdzie jak błyskawica, zostawiając urywki w pamięci. Wszystko zależy, jakimi jesteśmy ludźmi, jaką mamy naturę.
Ja nigdy nie byłam malkontentem, więc jest mi łatwiej żyć i upatrywać nawet w jesiennej porze roku wiele zalet.
RÓWNOLEGŁE, czyli tu i teraz
tekst : Marta SzostakPostanowił nam się pokazać z nieco innej strony. Tworząc płytę, na której dochodzi do połączenia tak różnych światów, nie tylko zaprezentował się jako pianista, kom pozytor i aranżer, ale również – jako ktoś, kto chciałby nam opowiedzieć historię. Historie! O czasach minionych i teraźniejszości, o eksperymentach z klasyką i rozmyślaniach o tym, co jest teraz.
9 września wszystkie światła skierowane zostały na Aleksandra Dębicza – tego dnia nakładem wydawnic twa Warner Classic ukazał się najnowszy jego album zatytułowany Sideways
A co na nim? Na przykład Bach. Każdy, kto nieco uważniej śledzi działalność Dębicza, wie o jego zami łowaniu do mistrza epoki baroku. Przysłuchując się jego kompozycjom, również i w nich można wyłapać wypływające z tej miłości inspiracje – często dające się uchwycić na przykład w prowadzeniu tematów i kon struowaniu partii prawej ręki. Nic dziwnego zatem, że częścią swojej najnowszej płyty postanowił uczynić jeden z koncertów Jana Sebastiana Bacha, a dokład nie Koncert f-moll, BWV 1056. Precyzyjne wykonanie – zarówno jego, jak i towarzyszącej mu orkiestry Polish
Soloists, bez przerostu formy nad treścią, i z odpowied nim ukłonem w stronę tradycji. Jeśli ktoś z Państwa nie miał jeszcze do czynienia z twórczością Bacha, lub z jej wykonaniem na fortepianie – gwarantuję, że to spotkanie może wyłącz nie zaowocować i to całkiem obiecującą znajomością.
Po Janie czas na George’a i spotkanie z utworem, który przez wielu uważany jest za kwintesencję swo jego czasu. Mowa o kultowej Błękitnej Rapsodii George’a Gershwina, którą Dębicz, jak sam przyznaje, chciał wykonać od zawsze. Cieszy się, że występ z Cracow Golden Quintet mu to umożliwił – zwłaszcza, że wcze śniej wspólnie z Reinhardem Gutschym pracował nad jego aranżacją. Rapsodia w wykonaniu Dębicza i dętego kwintetu błyszczy. Jest lekko, jest zabawnie, jest też naturalnie i inaczej niż w oryginale, ale nic mu to nie ujmuje, co z kolei znów potwierdza aranżacyjne umiejętno ści Dębicza. Jedyną rzeczą, której mi zabrakło, jest pewnego rodzaju… szaleństwo? Zwłaszcza w partii for tepianu, którego brzmienie momentami wydawało mi
Premiera płyty Sideways Aleksandra Dębicza
się zbyt nieskazitelne, zbyt w punkt. Gershwin nazywał rapsodię „muzycznym kalejdoskopem Ameryki” – kiedy słyszę ten zwrot, przed oczami (i uszami) mam kipiący kolorami, zapierający dech krajobraz, po zbliżeniu się do którego widzimy tysiące twarzy, emocji, przeżyć. Jest fascynujący, hipnotyzujący wręcz i barwny. Z całą pew nością jednak nie jest idealny.
Dębicz jest artystą, któremu wierzę. Szanuję i doceniam jego stosunek do tradycji i spuści zny Jana Sebastiana Bacha. Intryguje mnie i porusza jego podejście do rozumienia roli i znaczenia muzyki w filmie. Miałam okazję prze konać się osobiście, że jego kompozycje wykonane przez niego samego i zaproszonych gości, budzą zachwyt, który trudno oddać słowami. Bo jak opisać moment, w którym po zakończonym utworze zapada niemalże namacalna cisza, w której nikt się nie rusza, jeszcze nie klaszcze, nie oddycha nawet? I jak wytłumaczyć, że między innymi właśnie ten moment jest najpiękniejszym potwierdze niem tego, co się wydarzyło? Wtedy czas się zatrzymuje. Wtedy wiemy, że mieliśmy do czynienia z czymś praw dziwym. Tak było w 2019, kiedy na inauguracji 12. edycji
festiwalu Akademia Gitary, po raz pierwszy zabrzmiała również znajdująca się na płycie kompozycja Dębicza Pasa Catedral. Fenomenalny Łukasz Kuropaczewski na gitarze (zresztą to z myślą właśnie o nim Dębicz pisał tę konkretną par tię), Damian Świst na oboju i orkiestra Polish Soloists, a do tego – przestrzeń, potęga, piękno i majestat katedr, o których jest ten utwór. Czekałam, kiedy znów będę mogła wyjść mu naprzeciw i bardzo cieszę się, że ten moment już nastał.
Sideways oznaczają bezdroża. Choć nie mam poczu cia, by Dębicz zaproponowanym repertuarem zdobywał zupełnie nieznany teren, cieszę się, że to właśnie w taki sposób postanowił skonstruować swój najnowszy album. Różnorodny, nieoczywisty, świetnie zagrany i fenomenalnie (!) zrealizowany.
Kojarzycie ten moment, kiedy podczas wędrówki, decydujecie się zboczyć z głównej trasy i kilka chwil mar szu później, Waszym oczom ukazują się kadry jak z bajki? Zupełnie, jakbyście nagle trafili do równoległej rzeczywi stości… Nie musicie nigdzie iść. Nie bez powodu Dębicz wybrał na otwarcie płyty utwór The Portals…
tekst : Radek Tomasik / z wykształcenia filmoznawca, z wyboru przedsiębiorca, edukator filmowy, marketingowiec. Współwłaściciel Ferment Kolektiv – firmy specjalizującej się w działaniach na styku kultury filmowej, biznesu i edukacji oraz Kina Ferment. Autor wielu programów dotyczących wykorzystania filmu w komunikacji marketingowej realizowanych dla takich marek jak: Orange, Mastercard, Multikino, Renault, ING, Disney, Santander Bank, British Council i in.
WSZYSTKO ZA ŻYCIE
„Johnny” to imponujące kino biograficzne. Świetnie zagrane, znakomicie opowiedziane, chwytające za serce i inspirujące umysł. Trzymające się życia, tak jak w jego wielu wymiarach trzymał się ks. Jan Kaczkowski, a jednocześnie wyniesione do rangi nośnej metafory.
Patryk (Paweł Trojan) to drobny przestępca i pospolity chuligan. Jego życie kręci się wokół libacji, alkoholu i narkotyków, sam nie jest w stanie zliczyć, ile razy był ska zywany przez polskie sądy. Podczas jed nej z kradzieży zostaje przyłapany na gorącym uczynku i w ramach resocjalizacji trafia do pracy w hospicjum prowadzonym przez ks. Jana Kaczkowskiego, znanego duchownego. Kaczkowski jest prawdziwym nie bieskim ptakiem, wolnym duchem, otwartym na ludzi, krytycznym wobec kościelnego esta blishmentu, pełnym empatii, miłości życia i… ciepłej ironii. Co wyniknie z takiego spotkania? Jaki będzie po nim Patryk? Co ono zmieni w katolickim księ dzu, który musi zmierzyć się z wiarą, że ludzie i Bóg mają na nas „wyjebane”, co stanowi fundament przekonań?
Powiem od razu, że kupiłem tę opowieść niemal od samego początku. Historia Jana Kaczkowskiego w ostat nich latach jego życia była nam relacjonowana przez środki masowego przekazu, zaś sam bohater nie stro nił od kamer, mediów społecznościowych oraz kontro wersyjnych (dla kościelnych hierarchów) wypowiedzi. Przyjaźnił się z Jurkiem Owsiakiem, kochał spotka nia z ludźmi, obnosił się z miłością do wina (i polęd wicy), jednym słowem – umiał żyć carpe diem. I sta rał się uczyć tego innych. Była to z pewnością wybitna, nietuzinkowa i barwna postać, zaś paradoks jego miło ści do życia polegał na tym, że sam od dziecka łatwego życia nie miał. Cierpiał na wiele chorób, miał trudności ze wzrokiem, z poruszaniem się, a tragiczny los przy pieczętował nowotwór, który zabił Kaczkowskiegio w 2016 roku, w wieku zaledwie 39 lat. Ostatnie lata spę dził jako szef stworzonego przez siebie hospicjum, do którego trafiali śmiertelnie chorzy, ale też osoby takie jak Patryk – wolontariusze rozmaitej proweniencji.
Od dłuższego czasu życiorysem popularnego „John ny’ego” interesowało się kino – no i w końcu, po wielu perturbacjach, oglądamy film na ekranie. Efekt jest oszałamiający.
Powiedzieć, że „Johnny” wiarygodnie oddaje specyfikę relacji dwóch głównych bohaterów, metamorfozę Patryka i filozo fię życia księdza Jana – to nic nie powie dzieć. Ten film jest wspaniały wielkością holistyczną, uniwersalną. Wybitne kreacje
aktorskie – kolejna znakomita ekranowa mimikra Dawida Ogrodnika oraz robiąca na mnie jeszcze większe wrażenie, oparta na emocjonalnych niuansach kreacja Pawła Trojana – nie są popisowymi fajerwerkami kunsztu odklejonego od opowieści, lecz zostały jej podporządkowane. A jest to opowieść wielowymiarowa, rozwojowa, „dająca przykład” niczym literacka bildungsroman, na swój sposób edukacyjna (tak, powinna ten film oglądać młodzież, ludzie poszu kujący swojej drogi w życiu i kształtujący postawy!), czy może po prostu – ogromnie inspirująca.
Kaczkowski pokazuje zabłąkanemu Patrykowi, jak żyć i dawać żyć innym, ale nie prowadzi go za rękę. Daje mu dar wolności wyboru i ponoszenia odpowiedzialno ści. Otwiera przed nim nowe możliwości, ale jednocześnie pokazuje, że elementem budowania szczęścia jest praca, praca dla innych, wyzbycie się egoizmu. Jest to jedno cześnie, jak każdy film niebędący „historią na temat”, opowieść o wielu innych ważnych ludz kich sprawach. O empatii i o tym, że każdemu należy się druga (trzecia, czwarta?) szansa, o budowaniu relacji i o trosce, o pożegnaniach i żałobie, o umiejętności przeżywania roz maitych emocji, które pozwalają żyć życiem spełnionym i świadomym. Oraz o poszuki waniu celu, który na zasadach fundamental nej spójności łączy altruizm i realizację wła snych potrzeb, dbałość o Drugiego i głęboką samoakceptację. To psychoedukacyjna lekcja, w któ rej uczestnictwo polecam naprawdę każdemu. Ile jeste śmy w stanie oddać ze swojego starego życia, by zyskać nowe, bardziej świadome, bardziej pełne, bardziej szczę śliwe? Jak mówi nam z plakatu ksiądz, nie ma dużo czasu, bo jest dużo później niż nam się wydaje.
Johnny reż. Daniel Jaroszekprod. Polska 2022 premiera: 23 września
dystrybucja:
BOOKOWSKI
Jaka jest nasza wiedza o świecie? Jakakolwiek by nie była, na pewno jest niewystarczająca, bo w dzisiejszych czasach zdecydowanie trudno nadążyć za wszystkimi zachodzącymi wokół nas zmianami i nowymi odkryciami. I owszem możemy próbować zaklinać rzeczywistość, zaprzeczać faktom i jak mantrę powtarzać, że kiedyś to było. Problem tylko w tym, że takie podejście nie prowadzi do niczego, świat się nie zatrzyma, a jedynie doprowadzimy się do stanu, w którym zwali nam się na barki cały ciężar zmian, którym próbowaliśmy zaprzeczyć i jak nic ugną się nam kolana.
Książki takie jak ta to nie lada rarytas, bo nie dość, że mądra, to jeszcze piękna. Cała podsta wowa wiedza o ziemi i kosmosie przedstawiona tu została w grafach, ilustracjach i diagramach. Kwestie takie, jak na przykład funkcjo nują wulkany, która rzeka jest najdłuższa czy ile mamy ośmiotysięczników zostały tutaj opowiedziane i rozrysowane w prosty
i klarowny sposób, który na długo pozo staje w pamięci. Autorka Regina Giménez, jako że jest również artystką wizualną i od lat fascynuje się karto grafią, ma doskonałe wyczucie, jak skupić uwagę dziecka na wielkościach, odległościach i innych danych. Geo-grafiki to książka, która rozbudzi ciekawość nie tylko w najmłod szych, bo wiek nie ma znaczenia, gdy chcemy się dowie dzieć czegoś nowego.
BOOKOWSKI
PRZEWODNIK
Co jednak możemy zrobić, żeby nadążać za światem? Najprostszy sposób jest jeden i to w dodatku dosyć stary, a mianowicie: czytać. Czasami najbanalniejsze odpowiedzi bywają najlepsze. A jak już czytać, to warto zacząć od podstaw, bo podstawy są nie tylko dla dzieci, zwłaszcza, że przedstawione są tak, jak w Geo-grafikach. Po takim starcie warto się rzucić na głęboką wodę i ruszyć na poszukiwanie znikających gatunków i ingerencji w naturę z Elizabeth Kolbert.
Elizabeth Kolbert ma niezwykły dar pisania o trud nych sprawach w sposób lekki, trochę jakby czy tało się powieść podróżniczą, a jednak jej dzien nikarska rzetelność bywa wręcz porażająca. Nie piszę tutaj wyjątkowo o jednej książce, a o dwóch, które uważam powinno czytać się jedna po drugiej. Szóste wymieranie jako spojrzenie w prze szłość, które ugruntowało to jak postrze gamy rzeczywistość i Pod białym niebem, które z kolei łączy wszystkie trzy płaszczy zny czasowe, ale ze znacznym wychyleniem w przyszłość. W pierwszej książce Kolbert podąża śladem tego, co zniknęło, za gatunkami roślin i zwierząt, których na naszej planecie już nie ma. Tę nieobecność
wpisuje w ramy historii nauki, wielkich odkryć i tego jak kształtowała się nasza wiedza o historii ziemi. Te braki, które opisuje autorka nie utknęły jednak tylko w przeszłości, ale dzieją się na naszych oczach. Kolejne i kolejne gatunki znikają z tego świata i to niestety w efekcie działań człowieka. Następujące po sobie nieobecności bywają dotkliwie smutne, ale Kolbert nie pozostawia nas bez iskierki nadziei. Natura przyszłości – bo tak brzmi drugi człon tytułu drugiej książki – zadaje pytanie, czy możemy w ogóle jeszcze mówić o dzie wiczej naturze, kiedy ślady działalności człowieka są zauważalne w najodle glejszych zakątkach świata. Ludzie modyfikują naturę od wieków, niestety większość tych modyfikacji odpowiada na doraźne problemy i nie bierze pod uwagę dalekosiężnych skutków, które bywają katastrofalne. Czy ucząc się na błędach, wyciągniemy wnioski? Miejmy nadzieję, bo plany i pomysły naukow ców są naprawdę wielkie.
PRZEWODNIK
tekst i zdjęcia : Monika Wójtowicz / czytelniczka, doradca z księgarni Bookowski w poznańskim Centrum Kultury Zamek Elizabeth Kolbert Szóste wymieranie, Pod białym niebem Wydawnictwo FiltryJesienny Pinot Noir
MINE WINE
Zpoczątkiem jesieni, kiedy o niedawnym urlopie świad czy już tylko lekka opalenizna i kilka ujęć na Insta, powoli wracamy do rzeczywistości targetów, deadli nów i asapów. Przyjemnie wtedy sięgnąć po kieliszek wina i jeszcze na chwilę przedłużyć sobie beztroski czas. Na początek jesieni zawsze wybie ram wina ze szczepu Pinot Noir. Ten wywodzący się z Francji szczep wino rośli, zdobył uznanie i podbił wła ściwie cały winiarski świat. Jest dla winiarzy bardzo plastyczny. Można z niego otrzymać wina czerwone, białe, różowe, musujące (PN jest jednym z najważniejszych szczepów używa nych przy produkcji szampana), jak również słodkie. Odwiedzając specjalistyczne sklepy winiarskie w poszu kiwaniu win z tej odmiany, warto kierować się krajem pochodzenia, ponieważ Pinoty z poszczególnych państw powinny mieć zbliżoną charakterystykę.
We Francji wspaniałe butelki Pinota znajdziemy przede wszystkim w Burgundii, niestety ten jeden z najbardziej
znanych francuskich regionów jest również jednym z najdroższych. Burgundzkie butelki cechuje zwykle zwiewność i elegancja. Jednak kiedy zależy nam na bardziej budżetowej butelce, warto poszukać na półce butelek z Alzacji lub doliny Loary. We Włoszech na butelce znajdziemy nazwę Pinot Nero, co jest synonimem Pinot Noir. Warto przede wszystkim zwrócić uwagę na wina z regionu Alto Adige, położonego bardziej na północy Italii. Wina te cechuje fan tastyczna złożoność aromatów. Z kolei Amerykanie, poko chali szczep Pinot Noir l, który świetnie przyjął się zwłasz cza w Kalifornii oraz w stanie Oregon. Amerykańskie Pinoty odznaczają się wyższą koncentra cją owocu. Są też często cięższymi sma kowo winami z wyższym poziomem alkoholu. Nasi zachodni sąsiedzi z właściwą sobie gra cją nazywają szczep Pinot Noir – Spätburgunder. Najlepsze butelki pochodzą z regionów Ahr (czytamy poprostu Arrrr) oraz Badeni. Mimo że zaraz po otwarciu Späteburgundera może on mieć aromaty obejściowy i buraczkowy, zaskoczy nas świetną owo cowością. W Ameryce Południowej Pinot również zapuścił korzenie. Butelki z Chile charakteryzuje wyraźniejszy owoc i łatwość w piciu. Dobrze też wypa dają w klasyfikacji jakość a cena.
A co oferuje nasz rynek? Nasi rodzimi winiarze coraz lepiej radzą sobie z Pinot Noir. Co ciekawe można spotkać kilka naprawdę intere sujących butelek musującego polskiego Pinota. Szukajcie, bo naprawdę warto. A do czego go podawać? Lżejsze fran cuskie Pinoty świetnie sprawdzą się z półtwardymi doj rzewającymi serami. Niemiecki Späteburgunder to dobry towarzysz do tatara. Pinot Noir to naprawdę niezwykły szczep, który potrafi dać dużo frajdy w kieliszku. Na zdrowie!
Marcin Krzystolik studiował na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, ojciec dwóch córek, od zawsze związany z Poznaniem, w gastronomii od 2004 roku. WSET3, brązowy medalista Mistrzostw Polski Sommelierów. Obecnie Head Sommelier sieci salonów Mine Wine. Prywatnie kucharz amator, fan seriali, win musujących i Pinot Noir. tekst : Marcin Krzystolik | zdjęcia : Sławek Drapiński, materiały prasoweNieoczywista prostota
Temperamentny, pogodny i z poczuciem humoru. Ma swoje niezmienne zasady i wartości pracy. Uczy młodych adeptów sztuki kulinarnej podążać drogą wyśmienitych smaków, z pasją
i bez zbędnych ozdobników. Bogumił Przybylak stoi na czele kuchennych przeobrażeń na Młyńskiej12.
Czy w obecnej dobie – w której wiele osób uważa się za znawców kulinarnych, prowadzi blogi – łatwo jest być szefem kuchni?
BOGUMIŁ PRZYBYLAK: Każdy z nas jest szefem kuchni (śmiech), jeśli gotuje w domu. To jest tak jak z selekcjone rem reprezentacji – wszyscy znają się i na piłce nożnej, i na gotowaniu… Bycie szefem kuchni to wyzwanie, któremu trzeba sprostać. Do restauracji przy chodzą blogerzy i pseudoblogerzy, którzy chcą zaistnieć, ale nie za bardzo się znają na smakach
i kulinarnych trendach. Obecnie łatwiej kogoś skrytykować niż pochwalić. Faktycznie, jak coś nie idzie szefowi kuchni czy szefowi reprezentacji, to się ich zwalnia, wymienia na lepszy model. (śmiech)
Młyńska12 to jedno z najbardziej ekskluzywnych i pre stiżowych miejsc w Poznaniu, pięknie odrestaurowa nych wnętrz. Jakie ma jeszcze walory? Wychodzimy naprzeciw oczekiwaniom gości. Jeśli goście mają na coś ochotę, czego nie ma w karcie, a mamy potrzebne składniki – to czemu nie? Nie widzę w tym pro blemu. Jeśli chodzi o tworzenie karty menu na Myńskiej12 to duży wpływ na jej całokształt ma prezes. Jest to bardzo oryginalne podejście. Tak naprawdę prezes mógłby być krytykiem kulinarnym, bo ma dużą wiedzę i wyrobiony światopogląd. To on nas ukierunkowuje.
Jak więc wygląda cały proces tworzenia karty menu? Macie wytyczne od prezesa, jak mówisz, wspólnie sia dacie i dywagujecie nad nowymi kulinarnymi smakami, czy budzisz się rano z pomysłem i stwierdzasz „Eureka! Już wiem!”?
Wymieniłaś wszystkie składowe tworzenia karty. (śmiech) Pan prezes wysyła nam dużo inspiracji kulinarnych ze swo ich podróży. To człowiek, który miał kompleksową wizję stwo rzenia tego miejsca w każdym aspekcie. Nieustannie dogląda, interesuje się, doradza, podsuwa pomysły. Je kilka razy w tygo dniu w The Time, bywa na różnych koncertach, spotkaniach, uroczystościach. Inspiruje, ale także dużo oczekuje w zamian.
Faktycznie, cykl tworzenia karty przycho dzi do mnie często z zaskoczenia. Po przebu dzeniu porannym odnajduję przysłowiowy klucz do konkretnego dania. To tak jak artysta, pisarz wstaje i ma wenę twórczą. (śmiech)
Oczywiście, spotykamy się również w szerszym gronie: prezes, dyrektor, managerowie i robimy panel test. Każdy kosztuje przygotowanych, proponowanych dań; każdy ma swoje uwagi. Oceniamy i wybieramy. Nie obrażam się na uwagi, mam dystans do siebie i podchodzę do pracy zdro worozsądkowo. Ostatnie takie spotkanie było dla mnie łaskawe, (śmiech) tzn. 60% zaprezentowanych dań okazało się super, a 40% było do dopracowania. W międzyczasie wymyśliłem jeszcze coś lepszego i podmieniłem propozycję.
rozmawia : Magdalena Ciesielska | zdjęcia : Olga JędrzejewskaCzeka mnie kolejny panel test z daniami, które mieliśmy poprawić. Zobaczymy, co będzie dalej… Będziemy popra wiać do skutku, aby finalny efekt, a przede wszystkim smak, był zachwycający.
Twoja wizja kuchni to… Prostota. Najważniejszy jest w tym wszystkim smak, potem wygląd, oczywiście estetyka na talerzu. Niektórych potraw nie da się zmienić, niezbyt wyglądają, ale są pyszne, np. wątróbka – nie wygląda korzystnie, ale jest smaczna w połączeniu z innymi składnikami. Jeśli mam kon kretny produkt, zawsze myślę jak wydobyć z niego potencjał, z jakimi smakami go zesta wić, z czym połączyć. To taka zabawa, która daje ogromną satysfakcję. Głównie chodzi mi o prostotę przygotowywanych dań , np. ziemniaki purée mają być kremowe, maślane; gnocchi – czyli wło skie kluski z gotowanych ziemniaków podobne do polskich kopytek – mają być miękkie, lekkie, z małą ilością mąki. Tak funkcjonuje wielu szefów kuchni na świecie – wydo bywa prostotę dań, bez zdobień, niepotrzebnych dodatków, skupiając uwagę na wyśmienitym smaku.
Co najbardziej lubisz serwować? Mamy w kuchni piec opalany drewnem, tak jak i wiele innych restauracji, ale my umiemy z tego korzystać. (śmiech) Przygotowujemy w nim warzywa, a także wyśmie nity deser delux, który jest naszym hitem. Delektują się nim goście, to deser z pieca MIBRASA. Co warto podkreślić, ana nas do tego deseru również przygotowywany jest w piecu.
Lubię mieć w karcie to, co sam jem. Są pewne smaki, których nie toleruję i dlatego ich nie wprowadzam.
Preferuję natomiast danie zza wielkiej wody, ( śmiech) które przyrządzałem kiedyś w Irlandii, tzw. pizza fryta. Ciasto na pizzę smażone w głębokim tłuszczu jest genialne, do tego dodaję krem fresh z łososia wędzonego, który wraca do łask, i szczypiorek. Proste danie a przepyszne.
Co najchętniej goście wybierają z karty menu? Steki, burgery, ryby, desery… To wszystko zależy od rodzaju gości, ich preferen cji kulinarnych lub od pory dnia. Często mamy spotkania biznesowe, imprezy firmowe, podczas których mężczyźni wybierają z karty najczęściej steki. Płeć piękna natomiast zamawia ryby i ośmiornicę.
Jak rozmawiałam niedawno z Joanną Ochniak, to tłumaczyła mi, jakie cechy powinien posiadać dobry kucharz. A według Ciebie, jakie umiejętności są niezbędne w tym zawodzie?
Pewnie nie ma jednego słowa określającego dobrego kucharza. Zapewne musi być dobrym managerem i jednocześnie psychologiem, musi mieć wyczucie smaku i umiejętnie korzystać z tradycyjnych przepisów, zestawiając je z nowo czesnymi oczekiwaniami rynku i nowinkami technologicznymi. Według mnie to kompilacja kilku istotnych cech charakteru. Trzeba być otwartym na świat, nie mieć problemu w relacjach międzyludzkich. Sam szef kuchni niczego nie osiągnie bez wsparcia załogi, bez całego zespołu ludzi, którzy wspólnie tworzą renomę restauracji.
Popularne stało się tworzenie autorskich kuchni. Co o tym sądzisz?
Nie jestem zwolennikiem nieustannego podkreślania, że two rzy się kuchnię autorską. Ja nie tworzę typowo autorskiej, czer pię z dokonań i doświadczeń wielkich międzynarodowych mistrzów, szefów kuchni. Powielam niektóre przepisy, zawsze dodając coś od siebie. Modyfikuję, mając jednak wartościową i sprawdzoną bazę. Robiąc np. risotto z zielonym groszkiem, nie sygnuję tego dania swoim nazwiskiem i nie nazywam autorskim. To byłoby czystym szaleństwem…
Czy live cooking wprowadzone na Młyńskiej12 jest hitem?
Live cooking to wielkie wyzwanie, aby – gotując przy gościu – nie popełnić jakiegoś faux pas. Trzeba zachować dużą higienę pracy i nie stresować się. Mamy ofertę fish market i robimy live cooking w weekendy. Interakcja z gośćmi jest tu bardzo istotna. Przygotowujemy pokaz (śmiech) – spektakularne jest podanie ostryg Rockefeller. Mamy łopatę, węgiel drzewny, na łopacie układamy ostrygi w sosie szpinakowym z parmezanem. Następnie podchodzimy do stolika, do gościa i opalamy je z góry opalarką. To jest efektowne. Goście nagrywają fil miki z pokazu, a następni klienci zamawiają to samo. Live cooking z żywym ogniem w naszym wykonaniu to niebywałe show, które przyciąga i działa jak efekt domino. Jedni zamówią, to inni też.
Gdzie Ty szkoliłeś się i poznawałeś tajniki sztuki kulinarnej? Po szkole wyjechałem za granicę, spędziłem 11 lat w Irlandii. Trafiłem w cudowne miejsca. W jednym z nich Paul Flynn był szefem kuchni, on w Londynie osiągnął już trzy gwiazdki, a w Irlandii z racji marketingowych odmówił przyjęcia gwiazdki Michelina. Moje obowiązki prac były różne, w zależności od miejsca, w którym byłem w życiu. Zaczynałem od obierania marchewki (śmiech), potem wspinałem się coraz wyżej i wyżej. Pod okiem Paula Flynna pracowałem 2 lata. Zawsze rozbawia mnie informacja, że ktoś został szefem kuchni, otworzył restaurację, nie mając zielonego pojęcia o kulinariach lub ktoś otworzył i mia nował się szefem kuchni, bo odpadł np. jako pierwszy z Hell’s Kitchen.
Co mógłbyś polecić przyszłym kucharzom, osobom rozmyślającym nad pracą w tej branży?
Przede wszystkim mieć trochę więcej pokory do życia, zmienić nastawienie, bo nie wszystko zdobędzie się od razu. Na to potrzebne są czas, wiedza, doświad czenie. Młodych osób, które rekrutuję tu na Młyńską12, zawsze pytam się, gdzie chcą być za 10 lat. Aby wspinać się po szcze blach kariery, musimy nauczyć się cierpliwości, poświęcenia, pracowitości. I niektórzy moi uczniowie wysłuchają rad, inni nie stety nie. Z tymi, którzy nie rozumieli presji oraz formy pracy, musieliśmy się pożegnać. Dobrze jest zjednać sobie ludzi, którzy podążają tą samą drogą, mają ambicję, ale umieją też przyjąć krytykę, są zmotywowani i chłonni wie dzy. A praca w tak prestiżowym miejscu, jak Młyńska12, to jest dla nich war tość dodana.
Co obecnie szykujecie w jesiennej karcie menu? Czym chcecie zaskoczyć gości?
W czerwcu zacząłem myśleć już o sezonie wrześniowo-październikowym, o jesiennych składnikach. Prawie dwa miesiące pracowałem nad nową kartą i zmieniałem koncepcje. Np. zrobiliśmy danie, które już na wstępie miało być na topie, ale nie przeszło kolejnych „klasyfikacji”, a danie, o którym myślałem „takie sobie”, jest obecnie strzałem w dziesiątkę. Dynia, warzywa okopowe, orzechy
– to nasza baza. Będziemy jednak aranżować tzw. wkładki, czyli jedno lub dwa dania zmienne w karcie, dorzucane ad hoc, co jest super pomysłem, bo możemy eksperymen tować z daniami już pod kolejną kartę. A potem to już cze kamy na recenzje gości…
Wachlarz smaków i kolorów przyświeca jesiennej kar cie. Polecam na pewno ananasa z pieca – to nasze stałe danie w karcie menu. Trzymam się tej zasady, przekaza nej mi przez szefa kuchni w Irlandii, który niezmiennie od 20 lat zawsze miał w karcie crab crème brulée. Ponadto taki klasyk Młyńskiej12 jak tarta czekoladowa z lodami, deser dla jednych do zjedzenia na raz, dla innych nie do przejedzenia. Ponadto mamy pâté, czyli pasztet znany we Francji już od XIV wieku. Co nas wyróżnia w pâté, to to, że w jego produkcję włożyliśmy trochę technolo gii. Proponujemy do skosztowania foie gras (fuagra) tzn. przysmak ze stłuszczonych wątró bek kaczych i gęsich; to jedna z najpopularniej szych i najdroższych potraw kuchni francuskiej, jaką można się delektować na Młyńskiej12. Sugeruję też proste pâté na jesienne śniadania, czyli pâté, tost i dżem. Oczywiście kluchy gnocchi z pieczonych ziem niaków i purée z dyni, czyli coś sezonowego, plus szałwia. Lubię gotować z ziołami, ale nie używam ziół do zbędnej dekoracji, tylko do wzbogacenia czy podkreślenia smaku dań. Uważam, że zakrywanie potrawy ziołami nie ma sensu, bo nic nie wnosi. Danie poprzez swój minimalizm, bez zbędnych upiększeń, jest po prostu ładne, przyciąga wzrok. Podane na ekskluzywnej białej porcelanie wywo łuje już pierwsze pozytywne doznania.
zaprasza po wypieki
własnej cukierni
W menu wśród słodkości znajdziecie jesienne must have i klasyki, których nie może zabraknąć do dobrej kawy z przyjaciółką.
ciasto marchewkowe brownie szarlotka sernik dacquise tapioka granola tiramisu crème brûlée
Monoporcje, ciasta, torty okolicznościowe. Na miejscu i na zamówienie: CAFE@MLYNSKA12.PL
Jej wysokość dynia!
FELIETON: BEATA KARTOWICZ / wyjątkowa osobowość, królowa kuchni. Poznanianka, restauratorka, pasjonatka kuchni. Od wielu lat możecie ją oglądać w DDTVN. Jej nietuzinkowe warsztaty kulinarne i spotkania kobiet pod nazwą Babskie Fanaberie to wydarzenia, które przyciągają tłumy miłośników dobrego jedzenia.
Mamy jesień, świat dookoła nas zmienia kolory i nadszedł ten moment, kiedy orange is new black. Z dyni można zrobić wszystko, a na pewno napisać książkę kucharską z przepisami bazującymi tylko na daniach z dyni.
Aby w pełni wykorzystać trwającą porę roku, nie zapominajmy wszak o grzybach. W lasach już są, a zapaleni grzybiarze zacierają ręce z radości, bo oto ich najlepszy czas, grzybowe szaleństwo trwa i żal byłoby nie skorzystać.
Smakujmy, gotujmy i próbujmy, możliwości są nieograniczone, a jesienny czas sprzyja zaszyciu się w kuchni z niewielkich rozmiarów dynią…
ZUPA KREM Z DYNI
1 mała dynia Hokkaido (1 kg)
6 łyżek oliwy z oliwek
4 marchewki
500 ml bulionu (wcześniej ugotowanego)
1 puszka mleka kokosowego (400 g)
100 ml świeżo wyciśniętego soku pomarańczowego
1 mała cebula
½ łyżeczki zmielonego imbiru w proszku (lub świeżego, tylko
to już do smaku, bo świeży imbir jest bardziej intensywny)
sól, pieprz, mielona gałka muszkatołowa, pestki dyni, kolendra, świeży imbir, szczypta cukru do smaku
Dynię rozkroić, wyciągnąć nasiona, pokroić na mniejsze kawałki, posolić, polać kilkoma łyżkami oliwy i włożyć do piekarnika, dodać 4 marchewki i 1 dużą cebulę przekrojoną na cztery części. Piec 40 minut w temperaturze 180’C. Po wyjęciu z pieca należy zmiksować i dodać sok z pomarańczy, bulion i mleko kokosowe, doprawić do smaku, posypać pestkami dyni, udekorować kolendrą.
DYNIA W SŁOIKU1 dynia hokkaido
12 goździków
20 łyżek cukru ziele angielskie sól
5 szklanek wody
3/4 szklanki octu jabłkowego
Obieramy dynię i kroimy w kostkę. Równocześnie warto przygotować zalewę na bazie cukru, octu i przypraw.
W drugim garnku podgrzewamy wodę ze szczyptą soli, zagotujemy w niej dynię (1-2 minuty).
Dynię wkładamy do słoików, w każdym z nich należy umieścić po 2 goździki.
Słoiki zalewamy miksturą i wyjmujemy z nich goździki.
Dokładnie zakręcone słoiki stawiamy do góry nogami – przetworów nie musisz dodatkowo pasteryzować.
Cebulę kroimy w kostkę i podsmażamy. Dodajemy ugotowane grzyby i doprawiamy solą, pieprzem, dodając zieloną pietruszkę i pół łyżeczki suszonego czosnku. Odstawiamy. Z podanych składników zagniatamy ciasto. Rozwałkowujemy i szklanką wykrawamy krążki. Na każdy należy nałożyć farsz i zlepić brzegi; położyć na folię aluminiową.
Można pierogi posmarować olejem albo roztrzepanym jajkiem z mlekiem. Piec ok. 20 minut w 200 stopniach do zrumienienia.
RISOTTO Z GRZYBAMI LEŚNYMI
5 suszonych podgrzybków
4 podgrzybki w plasterkach
1 drobno posiekana cebula
1 drobno posiekany czosnek
3/4 szklanki ryżu do risotto
smakowa oliwa z oliwek extra vergine
300 ml bulionu warzywnego/drobiowego pieprz, sól
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
4 łyżki startego sera grana padano 100 ml białego wina półwytrawnego
Suszone grzyby moczymy dzień wcześniej na noc w zimnej wodzie, następnego dnia odcedzamy i osuszamy ręcznikiem papierowym. Cebulę podsmażamy na sporej ilości oliwy extra vergine z dodatkiem czosnku. Do podsmażonej cebuli i czosnku dodajemy pokrojone świeże grzyby i dusimy pod przykryciem przez 3 minuty, następnie grzyby przekładamy do miski, solimy i pieprzymy (jako zamiennik można użyć mrożonych).
Do pozostałej cebuli i czosnku dolewamy jeszcze trochę oliwy extra vergine i podsmażamy ryż z suszonymi grzybami przez kilka minut, aż zauważymy, że cały ryż pokryje się tłuszczem. Wlewamy wino i gotujemy na średnim ogniu aż odparuje. Następnie wlewamy bulion i gotujemy bez przykrywki do odparowania – czynność powtarzamy kilka razy, bo nasz ryż musi być al dente (nie trzeba zużyć całego bulionu). Kiedy ryż będzie gotowy, dodajemy wcześniej uduszone grzyby, natkę pietruszki i starty ser – całość mieszamy i możemy podawać.
NAJLEPSZA WERSJA SIEBIE
Dziesięć lat temu Arsene Wenger powiedział, że… za dziesięć lat kobiety w piłce męskiej to będzie normalne zjawisko. Prorokiem chyba tak dobrym jak trenerem nie jest, co nie zmienia faktu, że piłka kobieca bardzo szybko się rozwija, dzięki wielu osobom pełnym pasji i determinacji. Ja traktuję swoją pracę jak misję, ale w tym, co robię nie staram się być doskonała, a jedynie odważna i wytrwała w dążeniu do obranego celu – mówi Nina Patalon, selekcjonerka reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnej.
rozmawia : Michał Gradowski | zdjęcia : PZPNOd marca ubiegłego roku jest Pani selekcjonerką reprezentacji Polski kobiet w piłce nożnej. W przy padku męskiej piłki rola selekcjonera to jedno cześnie duża nobilitacja, ale też trudny temat, bo w przypadku niepowodzeń fala krytyki najczęściej zalewa tre nera. Czy w kobiecej piłce jest podobnie?
NINA PATALON: Moim zdaniem wymagania oraz oczekiwania są takie same. Bycie selekcjonerem jakiejkolwiek repre zentacji to ogromna nobilitacja, która pociąga za sobą obowiązki. W tej pracy ważne jest, żeby mieć dystans i jasno określone cele, których weryfikacja powinna opierać się na rozmowie z kompetentnymi partnerami, ponieważ zawsze pojawi się grono niezadowolonych, bez względu na wyniki.
Na jakim etapie jest obecnie polska kadra? Jakie są jej największe dotychczasowe sukcesy i najważniejsze cele? Reprezentacja Polski Kobiet jeszcze nigdy nie brała udziału w turnieju finałowym Mistrzostw Europy czy Świata. Dokonaliśmy tego w repre zentacjach młodzieżowych. Kwalifikacje do zbliżającego się mundialu zakończyliśmy na trzecim miejscu bez prawa awansu, jednak punk towaliśmy najlepiej w historii oraz zbudowaliśmy fundament dru żyny, która będzie walczyć o awans na Euro lub, jeżeli otrzymamy prawo organizacji tego wydarzenia, zagra w 2025 roku w finałach. Aktualnie średnia wieku naszego zespołu to nie całe 24 lata, czyli mamy młody skład, który zbiera doświadczenie. Coraz więcej zawodniczek reprezen tuje kluby zagraniczne, co też jest nową sytuacją, patrząc z perspektywy wcześniejszych lat.
Jest Pani jedyną w Polsce kobietą z licencją UEFA Pro, a także koordynatorką szkolenia piłki nożnej kobiet w PZPN. Czy kobiecie trudno przebić się w środowi sku trenerskim? Czy kobiece drużyny trenuje się ina czej niż męskie?
Patrząc wstecz, na pewno nie miałam łatwo i sama zastana wiam się, skąd we mnie tyle siły i determinacji? Na pewno trzeba mieć pasję i nieustający entuzjazm. Wiarę, że to, co robię ma sens i tak naprawdę czemuś służy. Ja trak tuję swoją pracę jak misję i powołanie, dla tego ogromne poświęcenie i zaangażowanie pomaga mi w osiąganiu kolejnych celów. Jedno jednak trzeba podkreślić – w tym, co robię nie staram się być doskonała, a jedynie odważna i wytrwała w dążeniu do obranego celu. Co do pracy z kobietami, jako ekspert mogę stwierdzić że –aby osiąganie celów było możliwe – trzeba znać specyfikę pracy z piłkarkami oraz ich potrzeby.
W ubiegłym roku Helen Lorraine Nkwocha została tre nerką jednej z męskich drużyn na Wyspach Owczych –jako pierwsza kobieta w Europie na poziomie najwyż szej klasy rozgrywek. Czy Pani zdaniem w przyszłości podobne przypadki będą częstsze? Dziesięć lat temu Arsene Wenger powiedział, że… za dziesięć lat kobiety w piłce męskiej to będzie normalne
zjawisko. Prorokiem chyba tak dobrym jak trenerem nie jest. Rola kobiet nie dotyczy tylko procesów w sporcie, to zja wisko społeczne i wymaga ogromnych zmian, głów nie kulturowych i mentalnych.
Przez wiele lat była Pani związana z drużyną Medyka Konin – i jako zawodniczka, i jako trenerka. Jakie jest źródło sukcesów tej drużyny? Najlepsza w kraju organizacja i zarządzanie klubem w połączeniu z oświatą, co było nowatorskim pomysłem Prezesa Romana Jaszczaka i przyniosło korzyści na wiele lat.
Dodatkowo Medyk Konin to klub z tradycjami – znana marka w śro dowisku i stworzone w nim warunki dawały gwarancję sukcesów na lata. Istotny jest też kapitał ludzki – w Koninie wychowało się lub przy było do tego miasta mnóstwo ciekawych osobowości, które pozostawiły w klubie dorobek piłkarski, trenerski czy po prostu pracę na rzecz klubu. Myślę, że „ludzie” to słowo klucz.
Kto ze świata trenerek i trenerów jest dla Pani największą inspiracją?
Trudno wymienić jedną osobę czy stworzyć grupę takich nazwisk. Mam to szczęście, że na swojej drodze spotkałam mnóstwo inspiru jących osób, co pomogło mi stać się najlepszą wersją siebie i wierzę, że nadal będę miała przestrzeń i wiarę, że spotkam kolejnych. Jako człowiek i trener z bogatym doświadczeniem, mimo młodego wieku (śmiech), mogę podpowiedzieć, że czasem warto zobaczyć mecz żaków lub orlików, bo wbrew pozorom to może być w niektórych momen tach największym źródłem inspiracji.
NA PEŁNYCH OBROTACH
rozmawia :
Przemysław Wichłacz, były pikarz, obecnie przedsiębiorca, www.wichlacz.pl
Jak wygląda życie sportowców w trakcie kariery i od razu po?
Choć często nie zdają sobie z tego sprawy ich działania w sporcie i później w biznesie są źródłem inspiracji. Determinacja, wola walki i dyscyplina, to coś co możemy naśladować i czerpać od nich.
Zabierz z rozmowy jedno zdanie, które napędzi Twoje działania.
MARCIN KIKUT
10-15 MINUT
NA ZAMKNIĘCIE OCZU
Marcin, czy Ty potrafisz wypoczywać?
MARCIN KIKUT: To zależy. Większości osób odpoczynek kojarzy się z wypro stowanymi nogami, wygodną sofą i relaksem. Ja jednak zbudowałem sobie inną strefę regeneracji. Jest to strefa aktywnego wypoczynku. Mój umysł i przewrotnie moje ciało odpoczywa w zdecydowanej większości czasu w formach aktywnych. Przykładowo basen. Po całym dniu idę na saunę i popływać, gdyż to daje mi najwięcej relaksu i wtedy odpoczywa moja głowa. Przychodzą do niej najlepsze pomysły, a i ciało po całym dniu w samochodzie czy za biurkiem świetnie się rozluźnia.
Jesteś przedsiębiorcą i to, o czym mówisz teraz pasuje do obrazu bardzo zapracowanego człowieka, który szuka swojej, nietypowej dla każdego formy „ładowania baterii”. Tak, wielokrotnie rozmawiając z przedsiębiorcami o pędzie życia, intensywności biznesu i poszukiwaniach balansu między pracą a życiem prywatnym, to każdy z nich nawiązuje do tej aktywności. „Odpoczywam wtedy, gdy gram z chłopakami o dwudziestej w piłkę”, „relaksuje się jak wyjdę pobiegać i zrobię 10 km”. To są ich słowa. Oczywiście, ważny jest też sen i odpowiednia jego ilość, ale aktywność powoduje, że człowiek odpoczywa.
Dużo mówisz o balansie mentalnym, „zresetowaniu głowy” – to jest wspólny mianownik dla przedsiębiorców? Przede wszystkim tego potrzebują? Zdecydowanie tak, aczkolwiek to też jest kwestia indywidualna. Moja skończona kariera powoduje, że ciało też bardziej odpoczywa wtedy jak coś robi. Mam wrażenie, że jak stoję, albo leżę to jeszcze bardziej się męczę. Aczkolwiek też trzeba znaleźć ten moment i całkowicie się wyłączyć, położyć się, zamknąć oczy i wrzucić na luz. Takie chwile buduje podczas urlopów i weekendów spędza nych z rodziną. Za to w tygodniu jest pełna moc działania. Całość spina mi się pod definicję życiowego balansu. Warto również szukać 10-15 minut na przysłowiowe zamknięcie oczu. To mała sprawa, ale robi różnicę w procesie regeneracji.
To są nawyki z piłki nożnej! Doskonale pamiętam zalecenia lekarzy i fizjo terapeutów, żeby zamknąć na chwilę oczy w trakcie dnia. Taki „power nap”, czyli 15-20 minutowa drzemka, która jest szybkim naładowaniem baterii na dalszą część dnia.
Oczywiście. Lekarz klubowy Lecha Poznań namawiał nas na taką formę odpo czynku. Zresztą nawet dziś namawiam swoje dzieci do tej formy wyciszenia się po szkole. Córka trenuje łyżwiarstwo i po każdym treningu zależy mi na tym, aby choć na chwilę się położyła bez telefonu, bez telewizora i po pro stu zamknęła oczy. 20 minut to jest niemożliwe u dzieci, ale 7-10 minut to naprawdę dla nich korzystna sprawa.
Wplatając dalej temat aktywności i biznesu – Ty jesteś przykładem tego, że dużym wyzwaniem jest skończyć grać profesjonalnie w piłkę, gdzie aktyw ność fizyczna jest ogromna i przejść do biznesu, czyli pracy, gdzie zaanga żowanie jest bardziej mentalne niż fizyczne.
I to jest bardzo trudne! W trakcie kariery piłkarskiej 4 mecze w miesiącu to jest plus minus 8 km przebiegnię tych w meczu plus jednostki treningowe, czyli dobry mara ton w miesiącu jest pokonywany…
Marcin, ja Cię pamiętam z boiska. Ty zdecydowanie więcej kilometrów robiłeś. Byłeś bocznym obrońcą, który przemierzał od pola karnego do pola karnego! Oj tak… w ustawieniu 1-4-4-2 tych kilometrów było bardzo dużo i często bez piłki, bo jak piłka do Ciebie nie dotarła, to był ból… ale trzeba było szybko wracać! Obecnie ten wysiłek jest oczywiście bardziej men talny z racji wykonywanej pracy, ale róż nica jest taka, że cały ból jest w głowie, a nie w mięśniach. I to zdecydowanie mniej komfortowe.
Dzisiaj w tym samym tempie, co na boisku przemierzasz odległości samochodem. Poznań – Mielenko, Poznań –Sarbinowo i z powrotem to kierunki, które znasz na pamięć?
Znam na pamięć i też dobrze pamiętam jak na samym początku ciężko było kilka razy w tygodniu z samego rana wyjechać w trasę i późno wieczorem wracać.
To było wyzwanie dla kogoś, kto na boisku spędzał mnó stwo czasu, a teraz ten czas spędzał w jednej pozycji za kół kiem. Dla ciała to było duże wyzwanie i cały czas się upo minało o ruch i zastrzyk endorfin, bo na tym fundamencie byłem ukształtowany.
A jeśli ktoś ma odwrotną historię? Został wychowany w mało aktywnym trybie życia, bez ruchu, sportu i aktywności?
To zachęcam go do przyjazdu nad morze i wypoczynku w wygodny dla siebie sposób, ale z nutką aktywności fizycznej. Na pewno ciało pozytywnie na to zareaguje. Być może to będzie bodziec do zmiany nawyków, być może
Dajesz przykład. Nie tylko mówisz o tym, tylko sam praktykujesz bie ganie, tenis, rowery czy spacerowanie, dlatego tworzone przez Ciebie miejsca mają mieć taki charakter. Filozofia aktywnego wypoczynku to nie tylko moja filozofia, ale także całego mojego zespołu. To zaczęło się po otworzeniu pierwszego hotelu, gdzie od razu powstało wydarzenie Baltin Happy Run. Wspólnie z rodzinami biegliśmy plażą do rybackiej wioski. To było niesamowite, to była inspiracja i pokazanie, w jakim kierunku pójdzie marka Baltin.
Widziałem, że w tym roku również była kolejna edycja tego wydarze nia i że są kolejne inicjatywy sportowe, takie jak chociażby wspólne granie w piłkę, czyli Baltin Oldboys. Nie może być nudy! Musi się dużo dziać, bo jak się coś dzieje, to wytwarzane są pozytywne emocje, a te chcemy przekazywać naszym gościom. Z mojej strony jest cały czas inicjatywa, są i nowe pomysły, i wizja, inspirowanie zespołu do tego, abyśmy wspólnie obudowywali projekty, które będą miały w sobie produkcje niesamowitej dawki pozytywnej energii.
Czuję tą energię i życzę Ci, abyś również takie osoby spotykał na swo jej drodze. Dziękuję za rozmowę i za inspirację do tego, aby czas wolny wypełniać aktywnościami.
Dziękuję! Do zobaczenia na korcie, albo na ścieżce biegowej nad morzem.
początek uprawiania regularnie jakiegoś sportu, a może trwałej zajawki na ruch, aktywność i sport? W taki sposób o tym myślę. To moje marze nie, aby moi hotelowi goście mieli w sobie chęć korzystania ze wszystkich możliwości aktywnego wypoczynku, które oferujemy.Jestem spokojny
o przyszłość motoryzacji
Z jednej strony zagorzały zwolennik wielkich silników w układzie V8 czy V12, miłośnik hałasu wydobywającego się z rury wydechowej. Z drugiej – fan nowoczesnych technologii z uwagą obserwujący zmiany zachodzące na rynku motoryzacyjnym. Maciej Wlaźlak – Product Expert w MB Motors.
tekst : Alicja Kulbicka | zdjęcia : archiwum własne
Motoryzacja jest wpisana w Twoje DNA?
MACIEJ WLAŹLAK: Powiem więcej! Nie tylko motoryza cja, ale przede wszystkim Mercedes. Już od dziecka czu łem szczególną miłość do czterech kółek, pomimo że moi rodzice nie byli jakoś bardzo „motoryzacyjni”. Mojego tatę samochód tylko wkurzał kiedy się psuł. ( śmiech )
Jedno z moich najwcześniejszych wspo mnień motoryzacyjnych to podróż z tatą do Gdańska na Jarmark Dominikański. I tam na jednym ze straganów ktoś sprzedawał mini modele samochodów, popularne wów czas Matchboxy. Ojciec pozwolił mi wybrać po jed nym modelu z każdej marki, ale kiedy zobaczył, ile tego jest poprosił, abym ostatecznie skupił się na jednej marce. I ja już jako sześcioletni chłopiec metodą dziecięcej dedukcji, kieru jąc się sobie tylko znanymi kryteriami, odrzucałem kolejne marki. I nie uwierzysz. Zostałem przy Mercedesie. (śmiech)
Czy zatem Twój pierwszy samochód to też był Mercedes? Nie mogło być inaczej. Jestem poznaniakiem, mieszczu chem, lubię miasto. Mój fyrtel to Rataje, więc nigdy nie miałem nigdzie daleko. Do szkoły, teraz do pracy. Ale w którymś momencie zabrakło mi tej radości, którą daje mi prowadzenie auta. I tak wybrałem A-klasę.
Jak rozpoczęła się Twoja przygoda z MB Motors? Moją drugą pasją zaraz obok motoryzacji jest fotografia. Od rodziców dostałem aparat i oczywiście całą swoją energię skierowałem na foto grafowanie samochodów. Któregoś dnia za namową ojca, odezwałem się do MB Motors z pytaniem, czy mógłbym zrobić kilka zdjęć dla siebie, hobbystycznie. I tak zja wiłem się tutaj w pewną zimową sobotę tuż po zamknięciu salonu i zostałem sam na sam z ulubioną marką. ( śmiech)
I w zasadzie od tego czasu nasza współpraca z różną częstotli wością trwała, przy okazji różnych akcji marketingowych czy pomocy przy targach. A dokładnie siedem lat temu, 1 września 2015 roku przestąpiłem próg salonu jako pełnoprawny, eta towy pracownik. I tak ta przygoda trwa.
Który z modeli Mercedesa zajmuje szczególne miejsce w Twoim sercu?
Jeśli mówimy o obecnej gamie modelowej, to wybór nie może być inny niż Mercedes –AMG E63. To idealny samochód do wszyst kiego. A w kombi jest jeszcze lepszy niż w sedanie! Nawet do jazdy na torze. Nazywam je „autem fajnego taty”. Idealny do zawiezienia dzieciaków rano do szkoły, a w wolnym czasie genial nie sprawdzi się w terenie czy właśnie na wspomnianym torze. Natomiast, jeśli cofniemy się w czasie, spojrzymy w historię marki, to myślę, że wielu fanów tzw. „mechanicznej” motoryzacji, do których i ja się zaliczam, czyli wielkich, potężnie brzmiących silników, powiedziałoby SLS. Ale ja powiem SL65 Black Series. Stylizowany wręcz na myśliwca, dosłownie myśliwiec od Mercedesa. Z potężnym silnikiem V12. Ultra legendarny samochód, mimo że kompletnie bezużyteczny. Ale miał swoją duszę. A jeśli jeszcze głębiej spojrzymy wstecz to na pewno Mercedes 300SL, czyli pierwsza mewa. Do dzisiaj kiedy jeżdżę na zloty fanów marki, to widok tego modelu rozgrzewa moje serce.
Nowinki technologiczne to, coś w czym poruszasz się jak ryba w wodzie. Co zrobiło na Tobie największe wrażenie w nowych Mercedesach? Jestem gadżeciarzem, więc nie zaskoczę Cię moim wybo rem. Zdecydowanie MBUX jako najbardziej zaawanso wany system multimedialny. System, który doskonale potrafi dopasować się do użytkownika, uczy się go i może pomóc we wszyst kim. Zapamiętuje drogę do pracy, ulubione piosenki czy najczęściej wybierane numery telefonu. Możesz spersonalizować wygląd deski rozdzielczej, masz Internet, telefon, nawigację, muzykę, filmy, a nawet gry, zatem wszystko, co oferuje nam urządzenie, które każdy z nas ma w swojej kieszeni, czyli telefon. MBUX to ogromny krok naprzód w inżynierii Mercedesa. Software to była zmora dla Mercedesa, systemy uży wane wcześniej były bardzo toporne. Dzięki MBUXowi się to zmieniło i Mercedes na pewno wyróżnia się softwarem wśród marek premium. Dzięki personalizacji codziennie możesz wsiąść do innego samochodu i mało tego – wszystkie zmiany możesz zrobić z poziomu aplikacji. Nie musisz nawet wychodzić z domu.
Powiedziałeś, że jesteś fanem tej „klasycznej” można chyba dzisiaj powie dzieć „motoryzacji oldfashion”, dużych silników, hałasu wydobywającego się z rury wydechowej. Ale świat się zmienia. Motoryzacja, jaką znaliśmy, staje się historią. Na co dzień pracujesz jako Product Expert w branży tech nicznie bardzo zaawansowanej, obserwujesz motoryzację niejako od pod szewki. Chciałabym, abyś pobawił się trochę w futurologa i przepowiedział, jak będą wyglądały samochody przyszłości?
To fakt, w perspektywie czasu motoryzacja na pewno będzie się zmieniać. Myślę, że jesteśmy w bardzo ciekawym punkcie motoryzacji. Łączącym to,
co było z tym, co będzie. I takim ogniwem pośrednim jest trwająca obecnie era samochodów hybrydowych.
Połączenie mocy i dźwięku silnika spalinowego z sil nikiem elektrycznym. I choć uwielbiam tę kla syczną motoryzację, to do miasta wybrał bym samochód elektryczny. Zakochałem się w samochodach elektrycznych. Ciche, ekologiczne z kompletem benefitów, takich jak jazda bus pasami czy darmowe par kowanie w mieście. Na trasę wybrałbym jednak hybrydę, chociażby ze względu na słabą nadal infrastrukturę w naszym kraju. Ale jeśli pytasz mnie o przyszłość motoryzacji w dłuż szej perspektywie, to przypomina mi się pewna aneg dota. Kiedy byłem dzieckiem, pokazywałem ojcu w gaze tach motoryzacyjnych, jakie auto będę mieć jak dorosnę.
A ojciec zawsze mówił – jak dorośniesz to będą już latające samochody. I co? Dorosłem i gdzie są te auta? ( śmiech ) Ale zaryzykuję też twierdzenie, że przyszłość motoryza cji już się dzieje. I takim pierwiosnkiem tych zmian są samochody autonomiczne. W Stanach Zjednoczonych to już się dzieje. Ale wynika to przede wszystkim z topogra fii amerykańskich miast. Skrzyżowania o kącie 90 stopni to standard w Stanach. W Europie jest jednak inaczej. Nasze miasta bardzo różnią się od amerykańskich i to dla twórców samochodów autonomicznych stanowi nie lada wyzwanie. Natomiast mam nadzieję, że strona, w którą podąży motoryzacja po erze „spalinowych dinozaurów”, to napęd wodorowy.
Jeden ze znamienitych ambasadorów Mercedesa Lewis Hamilton kierowca F1 w jednym ze swoich wywiadów przyznał, że zamierza wpływać na władze marki, by te ograniczyły wykorzystywanie naturalnej skóry do budowy swoich aut. Marki samochodowe szukają dzi siaj rozwiązań pozwalających im ograniczyć lub całko wicie zrezygnować ze skór pochodzenia naturalnego. Pojawiają się coraz to nowe pomysły, a wyobraźnia
inżynierów w wykorzystaniu materiałów recyklingowa nych zdaje się nie mieć granic. Czy myślisz, że w samo chodzie premium jest to możliwe? Czy klient będzie w stanie zaakceptować taką zmianę?
Chyba trudno jest mi sobie to wyobrazić. Skóra czy drewno to materiały kojarzone z luksusem. Ale z drugiej strony eksploatujemy naszą planetę ponad miarę, dora sta pokolenie, dla którego troska o planetę i środowisko to coś naturalnego i być może tak się stanie, że nawet w mar kach premium użycie naturalnych surowców po prostu stanie się passe.
A co z silnikami? V6 czy V8 odchodzą do lamusa, marki jedna po drugiej deklarują odejście od takich jednostek napędowych, zastępując je o wiele mniejszymi 2-litro wymi jednostkami.
To nic innego jak optymalizacja. Owszem produkujemy mniejsze silniki. I choć często spotykam się z uwagami klientów, że to downsizing jednostek napędowych, że to niszczy motoryzację, nie zgadzam się z taką narracją. Starsze silniki nie cechowała kultura jazdy, a prowadze nie auta czasami bywało wyzwaniem. Zwróć uwagę, że dzi siejsze 2-litrowe silniki są bardzo efektywne, kulturalne w swojej pracy, wydajne i generują naprawdę sporo mocy. I do tego ich niezawodność wzrasta.
A co z car-sharingiem? Czy czeka nas era samochodów nie na własność? Czy pokolenie, dla którego samochód stanowił o ich statusie przechodzi do lamusa? Czy sta wiamy zatem na „być” niż „mieć”?
To już się dzieje. Kiedy prekursor tego modelu, właściciel jednej z największych firm car -sharingowych zaczął opowiadać o swoim
pomyśle wynajmu samochodów na minuty czy godziny, wielu stukało się w głowę. Jednak okazało się, że pokolenie przyzwyczajone do Netflixa czy Spotify, czyli do wynajmowania usług, ideę podchwyciło. Posiadanie samo chodu przy wszystkich zaletach posiadania samochodu ma też swoje ograniczenia. Takie jak jego naprawy, koszty ubezpieczenia, spa dająca wartość, czy chociażby „wypychanie” samochodów z centrów miast. Drożejąca strefa parkowania, coraz mniej miejsc par kingowych, ograniczenia wjazdu do centrum w wielu europejskich miastach. Tak więc w tych kategoriach „mieć” przestaje mieć znaczenie. Z kolei uważam, że „być” będzie oznaczało posiadanie samochodu pożądanego. Motoryzację widzę dzisiaj jako dziedzinę stojącą na dwóch filarach – efektywności i lifesty le’u. Jeśli samochód ma nam służyć do poruszania się z punktu A do B szybko i efektywnie, wówczas małe miejskie auto to świetny wybór. Do załatwiania codziennych spraw w mieście. Ale jeśli chcesz dodatkowo coś poczuć i prze żyć tę jazdę, to połączenie dobrego samochodu, ulubionej muzyki i jeszcze naj lepiej o zachodzie słońca, to trochę jakbyś malowała obraz. Czujesz że żyjesz! Samochody traktuję z pasją i wiem, że ludzi podobnie do mnie myślących jest naprawdę mnóstwo. Dlatego jestem spokojny o przyszłość motoryzacji.
Co zatem Mercedes zaprezentuje w nadchodzących miesiącach swoim klientom?
Czekamy na nowe GLC, które ma się u nas na dniach pojawić. Będzie lifting A-klasy i B-klasy. Tej drugiej prawdopodobnie ostatni, bo Mercedes zapowiedział zakończenie jej produkcji. Pojawi się też zupełnie nowy model w naszej ofercie. Znika C-klasa w kabriolecie i coupe oraz E-klasa w kabrio lecie i coupe i w to miejsce pojawia się nowy model, czyli CLE. No i premiera, na którą bardzo czekam. Czyli nowa klasa E. Oczywiście trochę zadzieje się także w rodzinie AMG – pojawi się długo wyczekiwany model AMG GT. Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to emocji w nadchodzących miesiącach nam nie zabraknie.
MBMotors.MercedesBenz.Poznan mbmotors.poznan
MB MOTORSHARTOWANIE CIERPLIWOŚCI, czyli elektrykiem w trasę
Golfista w trakcie gry może przejść po polu golfowym nawet 10 km dziennie. Z ciężkim workiem z kijami. Wówczas z pomocą przychodzą małe elektryczne pojazdy typu melex. Dlatego w podróż elektrycznym Jaguarem I-Pace zdecydowałyśmy się wybrać do Kalinowych Pól, golfowego klubu pod Świebodzinem oddalonego o 135 km od Poznania. W końcu to środowisko naturalne dla pojazdów o napędzie elektrycznym.
tekst i zdjęcia : Alicja KulbickaI-PACE to „dzieło jego życia”. I faktycz nie, podczas naszych postojów na trasie nie było osoby, która nie zwróciłaby na nasze auto uwagi.
BRYTYJSKI SZNYT
Cztery lata po premierze elek tryczny SUV od Jaguara, uhono rowany w 2019 roku tytułami –World Car of the Year, World Car Design of the Year oraz World Green Car of the Year, doczekał się nowej nieco zliftin gowanej wersji. Bryła zmieniła się niewiele, nadal jest piękny, aerodynamiczny o nieco agresywnej sylwetce przypominającej bar dziej crossovera niż SUV-a. W środku zmian zaszło nieco więcej – na kierowcę czeka znany chociażby z Range Rovera system multimedialny Pivi-pro oferujący znacz nie więcej możliwości niż ten zainstalowany w poprzedniej generacji Jaguara. To, co zachwyciło mnie w bryle I-PACE’a to panoramiczny dach i genialnie zarysowany tył. Projektant Ian Callum, odpowiadający za design nowego Jaguara, dzięki wbudowanym w podłogę auta bateriom i wyelimi nowaniu silnika spalinowego miał sporą dowol ność, nie ograniczoną technicznymi barierami do stworzenia bryły idealnej. Jak sam mówi:
W środku jest przytulnie i elegancko. Rozmieszczone w całej kabinie, piękne, ręcznie wykonane detale podkreślają luksusowy sznyt wnętrza. Pasażerowie są otoczeni ekskluzywnymi i solidnymi wykończeniami, precyzyjnymi szwami i roz praszającym się na wyrafi nowanych fakturach i dese niach oświetleniem. Biała skóra foteli potęguje wrażenie przestronności we wnętrzu, skórzana kierownica idealnie leży w rękach, środkowa konsola z dwoma wyświetlaczami jest czytelna i intuicyjna.
I choć moją konsternację początkowo wzbudził brak dźwi gni zmiany skrzyni biegów, po kilku sekundach stało się jasne, że sterowanie nią odbywa się za pomocą przycisków na środkowym kokpicie.
DOŚWIADCZENIE
ZACZERPNIĘTE Z FORMUŁY E
Producent deklaruje, że na pełnych bateriach Jaguar I-PACE pokona trasę nawet 480 km. Oczywiście w zależ ności od trybu i sposobu jazdy kierowcy. Pojemność baterii wynosi 90 kWh. Kiedy ruszałyśmy w trasę zasięg wskazywał niespełna 200 km zasięgu przy 63 procentach naładowania baterii. To pozwoli nam doje chać na miejsce, ale nie pozwoli wrócić do Poznania. Pełne optymizmu wykonałyśmy telefon do klubu gol fowego i potwierdziwszy informację, że stacja ładowa nia pojazdów znajduje się na jego terenie odpaliłyśmy
JAGUAR I-PACE
silnik, w nawigacji włączyłyśmy opcję pokazywania naj bliższych stacji ładowania (w razie kłopotów z zasię giem) i w drogę. Już na pierwszych metrach krajówki S11 Jaguar pokazał, co potrafi. Moc 400 koni mecha nicznych, 696 Nm i od zera do "setki" w 4,8 sekundy! Napęd na wszystkie cztery koła, nisko położony środek ciężkości i dosko nale spasowane układy jezdne sprawiają, że Jag trzyma się drogi jak przyklejony. W dniu naszej wycieczki padało, poza drogami szyb kiego ruchu trochę wody zalegało na jezdni, a naszemu kocurowi w niczym to nie przeszkadzało. Zakręty wybie rał z właściwą wielkim kotom gracją, nie straszne mu nierówności czy wyboje. Jaguar mocno angażuje się w Formułę E — wyścigi samochodów elektrycznych — i to między innymi stamtąd czerpie cenne doświadczenia, które następnie wdraża do układów napędowych swoich modeli. Moje serce skradł bardzo precyzyj nie działający aktywny tempomat i asy stent utrzymania auta na pasie ruchu. Działa to nadzwyczaj dobrze, pod warunkiem, że linie na drodze są widoczne i dobrze namalowane. Przyjemność z jazdy do naszego punktu docelowego zepsuła nawiga cja, która kręciła nami w kółko, nie mogąc na ostatnich kilometrach odnaleźć się w meandrach lubuskich lasów. Na jej usprawiedliwienie dodam, że nie potrafiły się tam też odnaleźć dwie inne nawigacje w naszych telefonach. Niestety nadrabianie drogi skutkuje w elektryku utratą cennego zasięgu, a na odludnych terenach poza ośrod kami miejskimi stacje ładowania to nadal pieśń przyszło ści. Po przyjeździe na miejsce nasz zasięg pokazywał 40 km i 13 proc. naładowania baterii. To za mało, aby wró cić do domu. Po krótkiej sesji zdjęciowej naszego auta w towarzystwie kultowego melexa na starannie wypie lęgnowanym polu golfowym, podłączyłyśmy Jaga do stacji ładowania. Nie do końca wiedząc, czego się spodziewać.
I jak długo potrwa naładowanie go do momentu, w którym nasz powrót do domu stanie się moż liwy. Pyszny obiad w towarzy stwie naszych gospodarzy, miła rozmowa o świecie golfa, ewolu cji od melexa do współczesnych aut elektrycznych i można wracać. Zasięg po godzinie ładowania sko czył do 124 km, wiec trochę na wyrost uznałyśmy, że skoro już nie będziemy błą dzić, a co za tym idzie tracić cennego zasięgu, uda nam się wrócić. Nie udało się.
KULEJĄCA INFRASTRUKTURA
Polskie Stowarzyszenie Paliw Alternatywnych i Polski Związek Przemysłu Motoryzacyjnego podają, że pod koniec lipca 2022 zarejestrowanych w Polsce było ponad 50 tys. aut osobowych na wtyczkę. Ponad połowę tej liczby stanowią hybrydy plug-in, choć powoli proporcje zmieniają się na korzyść samochodów typu BEV (battery electric vehicle). Widać to po najnowszych rejestracjach, bo od początku stycznia do końca lipca przybyło w Polsce
7 112 elektryków i 6 729 hybryd z wtyczką. Niestety –dużo gorzej rozwija się infrastruktura ładowania w Polsce. Obecnie mamy tylko 4 431 ogólnodostępnych punktów ładowania, z czego aż 71 proc. to wolne ładowarki prądu
przemiennego (AC o mocy do 22 kW). I cho ciaż przez ostatni rok wybudowano aż o 154 proc. wię cej wolnych stacji ładowania niż rok wcześniej, to w tym samym czasie przybyło tylko o 30 proc. więcej szybko ładujących urządzeń DC (prąd stały). Ciągłe monitoro wanie zużycia prądu, wyłączenie klimatyzacji i radia, wprowadzony w naszym aucie zakaz ładowania telefonu, przełączenie w tryb eko, zmniejszenie prędkości i próba odzysku energii z rekuperacji podniosło nieco zasięg, jed nak nie na tyle, aby zwiększyć realnie szansę na powrót do domu. Gdy stało się jasne, że ilość kilometrów, która pozostała do przejechania przewyższa tę, którą pokazywał zasięg auta, rozpoczęłyśmy poszukiwanie stacji ładowa nia. I tu zaskoczenie. Nasza nawigacja wciąż pokazywała te same stacje oddalone od nas o kilkadziesiąt kilometrów. Choć prawdopodobnie to efekt braku zlokalizowanych bliżej stacji niż błędu w nawigacji.
MY PAŃSKIEGO PŁASZCZA NIE MAMY – CZYLI HARTOWANIE CIERPLIWOŚCI
40 km przed Poznaniem z zasięgiem 20 km udało nam się znaleźć ładowarkę. Niestety tylko wolną i mocno niein tuicyjną. Nasze wyładowane ciągłym szukaniem pomocy telefony nie pozwoliły na ściągnięcie aplikacji, dzięki któ rej mogłybyśmy kupić trochę prądu. Pozostało kupno biletu z kodem kreskowym, potem telefon (dzięki uprzej mości obcych osób) na dedykowaną infolinię, kilkunasto minutowe oczekiwanie na konsultanta, problemy tech niczne z odnalezieniem właściwej stacji w systemie, do tego obsługa państwowej stacji benzynowej nie ma poję cia jak działa sprzęt stojący na ich terenie. Nie mieliśmy z tego szkolenia – powtarzali jak mantrę – to nie nasz sprzęt (sic!). Milion aut elektrycznych w 2025? Tak to leciało…? W Polsce przestarzała infra struktura energetyczna nie pozwalająca na budowę szybkich stacji to hamulcowy roz woju tego rynku. Estymowany czas łado wania – 8 godzin. Dodam jeszcze tylko niemożność wyciągnięcia wtyczki z auta, która skończyła się naciśnięciem przycisku awaryjnego.
PÓŁTOREJ GODZINY PÓŹNIEJ…
Elektromobilność to przyszłość motoryzacji, zdania nie zmieniam. Samochody z napędami alternatyw nymi zdobywają europejski rynek, jednak nie jest to szybka i równo mierna transformacja. Według naj nowszego Raportu ACEA, zaintereso wanie konsumentów samochodami elektrycznymi ma bezpośredni zwią zek z PKB kraju. Ponad 80% wszyst kich samochodów elektrycznych jest sprzedawanych zaledwie w 6 kra jach członkowskich UE o najwyż szym PKB. Państwa, w których udział rynkowy samochodów elektrycz nych wynosi mniej niż 1% – w tym Polska – mają PKB poniżej 30 tys. euro w przeliczeniu na 1 mieszkańca. Dysproporcja dotyczy również infra struktury ładowania. Obecnie liczba punktów dostępnych w całej UE wynosi niecałe 200 tys. i jest za niska w porównaniu z faktycznym zapo trzebowaniem. Ponad 75% ładowa rek znajduje się na terenie zaledwie czterech krajów - Holandii, Niemiec, Francji i Wielkiej Brytanii. I nie zro zumcie mnie źle. Jaguar to genialny samochód, który cztery lata temu potrząsnął
światem motoryzacji, a dziś pokazuje, że dalej gra w czo łówce. Daje ogromną frajdę z jazdy, naszpikowany jest nowoczesną technologią, do tego piękny i piekielnie szybki. To idealny wybór do miasta, kiedy po powrocie do domu podłączamy go do domowego wallboxa niczym telefon do ładowarki. Jednak czy ponownie wybrałabym się elektrykiem w trasę? I to niezależnie od marki? Odpowiedź chyba znacie.
Dziękujemy Klubowi Golfowemu Kalinowe Pola za udostępnienie pleneru do zdjęć.
Za górami, za lasami, za siedmioma wodami, a tak naprawdę w odle głości niemal 13 000 kilometrów od Polski jest na mapie taki kraj jak Papua Nowa Gwinea. Brzmi egzotycznie, leży bardzo daleko, i na dodatek jest drugą co do wielkości wyspą na świecie. I to wła śnie tam co roku, zawsze we wrześniu – w weekend następujący po hucznie obchodzonym na miejscu przez wszystkich mieszkańców Dniu Niepodległości w małej miejscowości dumnie nazywanej miastem, choć liczą cej zaledwie 25 000 mieszkańców – odbywa się Goroka Show.
To wielki festiwal tańca, tradycji, barwnych strojów, a przede wszystkim kolejna okazja dla miejscowych, by spotkać się na stadionie, wspólnie pobawić, pojeść i oczywiście popić.
To jednocześnie marzenie wielu dziesiątek podróżników z całego świata, aby dotrzeć tam właśnie w tym terminie, i by być świadkiem tego niezwykłego święta, by na żywo zobaczyć te stale pielęgnowane tradycje i zrobić setki zdjęć prze pięknym tancerzom. W tym roku Goroka Show wraca do kalendarza po dwóch latach przerwy w występach, spowodowanych epidemią na całym świecie.
Mam to wielkie szczęście, że spełniam swoje marzenie i po wielu latach naj pierw planów, potem przygotowań, dotarłam do Papui wraz z grupą po długich pięciu lotach, jeden po drugim, żeby wreszcie stanąć na stadionie z dumną pla kietką VIP na piersi (tak oznaczany jest każdy turysta). I nikomu to nie prze szkadza, że wejściówki mają datę sprzed roku, wydrukowano ich tyle, a nie można było wykorzystać, bo decyzja o odwołaniu festiwalu zapadła zbyt późno.
I szybko wymyślono, że zostaną wykorzystane teraz, choć ani data ani rok się nie zgadzają. Jak na tak wyjątkowe święto to dość osobliwe rozwiązanie.
Ale nie czepiajmy się drobiazgów, głodna wrażeń, z wielkimi wyobraże niami wchodzę na stadion i od razu chwytam za aparat, naprzemiennie z tele fonem, na którym przełączam pomiędzy opcjami wideo a aparat. Staram się
złapać każdy moment i nie pominąć żadnej grupy tanecznej. A tych spodziewają się tutaj aż osiem dziesiąt. Przez wielką bramę, niestety czerwoną i do tego z reklamą tutejszego operatora telefonii komórkowej (nie stety sponsoring ponad wszystko), wchodzą na boisko kolejne grupy taneczne. Każda niesie ze sobą małą tabliczkę z nazwą regionu skąd pochodzi, czasem nazwą grupy i krótkim opi sem. Niektóre tabliczki to piękne szyldy, inne to banery, ale są i kawałki tekturowych pudełek zatknięte na patyku.
Staram się znaleźć najlepsze miejsce do zdjęć, chciała bym mieć słońce za plecami, ale i dobre tło, nie podoba mi się siatka, która odgradza nas od coraz liczniej i mocniej napierającego tłumu zza płotu, po drugiej stronie widok szpecą kolejne reklamy coca coli. Wreszcie mam pomysł na zdjęcia, muszę jeszcze tylko wyeliminować z kadru innych turystów, których jest tu ze mną coraz więcej i nie bardzo liczą się z innymi fotografującymi.
Wszystko jednak rekompensują sami tancerze, jestem pod wrażeniem ich zaangażowania i misternych przygoto wań. Kiedyś dla tych, którzy przychodzili na stadion grubo przed dziewiątą, nagrodą był udział bierny lub też czynny w przygotowaniach, poza samym przypatrywaniem się ubie raniu i ozdabianiu można było zobaczyć moment nakładania makijażu, często bardzo efektowanego i kolorowego. Teraz tancerze wolą przygotować się w zaciszu z dala od podglądaczy i już w pełnym rynsztunku wcho dzą na stadion, zmierzając w grupach środkiem
ulicy do celu. Nie ma tu dwóch takich samych grup, z wielką radością odkrywam kolejne piękne stroje i finezyjne ozdoby, trudno powiedzieć, która grupa jest najciekawsza, a która najbar dziej osobliwa. Na pewno każdy zauważy ludzi błota (mudmen), ubrani tylko w małe przepa ski na biodrach, których ciała wysmarowane są glinką, a każdy z nich ma nałożoną na głowę wielką glinianą maskę. Dodatkowo ich taniec to raczej skradanie się i strzelanie z łuku, czasem wzmocnione kleko tem długich i spiczastych paznokci z bambusa.
Inni bardzo charakterystyczni tancerze to grupa Huli, panowie, nierzadko w słusznym wieku z pełnym makijażem twarzy. Tu dominuje żółty kolor, do tego pełne kolorów stroje i pió ropusz z zielonych świeżych liści na biodrach tworzący wielki ogon, który jest niezmienną ozdobą podczas wykonywanych w tańcu pod skoków. Nie wolno zapomnieć o charakterystycznych perukach robionych z własnych włosów, często hodowa nych na tę okazję przez kilka lat.
Bardzo podobają mi się kobiety spod Hagen, czyli plemię zamieszkujące góry. Ich półna gie ciała wymalowane są sadzą całkiem na czarno, tylko białe oczy odcinają się od całko wicie czarnych sylwetek, do tego piękne nakry cia głowy, grube wianki z zielonymi liśćmi. Panie grają na bębnach, podrygują rytmicznie i bardzo równo, a ich nagie piersi tańczą w energicznym rytmie.
Wiele grup wprowadzanych jest przez dzieci, które wzo rem swoich rodziców i dziadków występują w tradycyjnych strojach, mają pełny makijaż i znają kroki taneczne. To one wzbudzają największe zainteresowanie fotografujących, którzy chcą uchwycić dzielnych małych tancerzy. Dzieci wraz z dorosłymi tańczą dziennie prawie sześć godzin.
Goroka Show to festiwal, który trwa pełne dwa dni, zaczyna się o 9 rano, a kończy ok. 15. Najpierw na murawie są tylko grupy taneczne i turyści oraz specjalni goście, dopiero popołudniem wpuszczani są miej scowi, których wejściówki kosztują dużo mniej niż nasze bilety, a poza tym wtedy natychmiast robi się tłoczno i nie da się już naprawdę zrobić żadnych artystycznych zdjęć.
To święto to wspólna frajda dla przyjezdnych i miejsco wych, to jeden z największych, ale nie jedyny, festiwali w Papui.
Wzorem tego wielkiego organizowane są także mniejsze show w pobliskich miej scowościach, wszystko jest bardzo podobne, tylko ludzi mniej, reklam brak, a i tan cerze bardziej swobodni i cierpliwi. No i jakość zdjęć oraz kontakt z miejscowymi dużo lepszy, zdjęcia indywidulane, zdjęcia zbiorowe, czego tylko dusza zabraknie.
Ten duży czy ten mały, każdy występ w Papui pokazuje jak bardzo żywa jest tradycja tańca i strojów ludowych. To nie żaden mit czy martwy zwyczaj, to wielka uczta dla ciała i ducha, przyjemność dla wszystkich i wielkie wydarzenie kulturalne.
W czasach kiedy w wielu miejscach na świecie takie bogactwo kolorów i zwyczajów zobaczyć można tylko w skansenach lub podczas wyreżyserowa nych pokazów, tu to wszystko dzieje się naprawdę. I choć może zastanawiać ten lokalny chaos i rozgardiasz i pewnie nie każdemu odpowiadać będzie kilkugo dzinne chodzenie pomiędzy grupami etnicznymi bez skrawka cienia czy dobrej kawy, ale to ludzie są tu najważniejsi, a nie otoczka i blichtr. A oni na szczęście są tu na wyciągnięcie ręki.
Kombinat
6–7.10., godz. 19:00
Teatr Muzyczny w Poznaniu
Razem z głównymi bohaterami trafiamy do surreali stycznego świata Kombinatu, w którym władzę sprawuje bezwzględna Agrawa. Tu nie ma miejsca na indywidu alizm, każdy ma być takim samym, szarym człowiekiem, podporządkowanym zasadom, które tu panują. Jan K. i Suku muszą odbyć szkolenie, zdobywając kolejne pieczątki za prawidłowo wykonane zadania. Śledząc ich losy, stajemy sami przed ważnymi pytaniami o rzeczywistość, w której na co dzień funkcjonujemy. Bo to spektakl o każdym z nas. Reżyserem Kombinatu jest Wojciech Kościelniak, który zbudował spektakl muzyczny, bazując na ponadczasowych tekstach Grzegorza Ciechowskiego i Republiki.
Pchła Szachrajka
8.10., godz. 11:00 i 17:00
Teatr Muzyczny w Poznaniu
Perła literatury dziecięcej autorstwa mistrza gatunku, Jana Brzechwy. Spektakl utrzymany w klimacie kabaretu dla dzieci, wzbogacony o piosenki poznańskich kompozy torów Andrzeja Borowskiego i Michała Łaszewicza, skrzy humorem i dowcipem – nie tylko słownym. Sześcioro wyko nawców przez półtorej godziny bawi publiczność w wieku od 3 do 103 lat. Cała galeria postaci zwierzęcych – i nie tylko.
A w roli tytułowej znakomita Lucyna Winkel.
Jekyll & Hyde
14.10., godz. 19:00
15.10., godz. 15:00 i 19:00
16.10., godz. 17:00
21.10., godz. 19:00
22.10., godz. 15:00 i 19:00
Teatr Muzyczny w Poznaniu
Czołowy broadwayowski musical, który opowiada o walce dobra ze złem i stawia przed nami pytania o ludzką naturę. Opowiada o cenionym doktorze i naukowcu Jekyllu, który pod wpływem eliksiru przemienia się w demonicznego i bezwzględnego Hyde’a. Spektakl jest mocnym muzycz nym thrillerem, ale też opowiada o potężnej miłości. Spektakl oparty jest o słynną nowelę Roberta Luisa Stevensova, a jego musicalowa wersja stała się jednym z najważniejszych przedstawień muzycznych XX wieku. Na Broadwayu zagrano ją ponad 1500 razy. Poznańską wersję spektaklu wyreżysero wał Sebastian Gonciarz, premiera odbyła się w 2014 roku.
Koziołek Matołek
i Zagadka Ratuszowej Wieży
19-20.10., godz. 10:00 i 12:30
Teatr Muzyczny w Poznaniu
Spektakl opowiada o pełnych przygód poszukiwaniach poznańskich koziołków. Po tym jak zniknęły z ratusza zagadkę ich zniknięcia rozwiązać ma właśnie Koziołek Matołek. Nie jest jednak sam, pomagają mu przebojowa Poznańska Pyra i Rogal Marciński. Bohaterowie zabierają nas w podróż po różnych regionach – oprócz Wielkopolski zwiedzamy m.in. Małopolskę, Śląsk czy Kaszuby. Historia opowiedziana teatrem tańca pozwala nam poznać bliżej lokalne zwyczaje, legendy i kulturę.
Oprócz waloru edukacyjnego spektakl gwarantuje po prostu dobrą zabawę. Rozwesela i wzrusza nie tylko naj młodszych widzów.
Pomysłodawcą i choreografem spektaklu jest Grzegorz Maślanka oraz utytułowana dramaturg spektakli dziecięcych Magdalena Mrozińska, a reżyserem Łukasz Brzeziński.
Irena
28.10., godz. 19:00
29.10., godz. 15:00 i 19:00 30.10., godz. 17:00
Teatr Muzyczny w Poznaniu
Światowa premiera dramatu muzycznego o Irenie Sen dlerowej, Sprawiedliwej wśród Narodów Świata, która wraz z grupą innych bohaterów uratowała kilkaset dzieci z warszawskiego getta. Gdy rozpętało się piekło II wojny światowej, Irena miała zaledwie 29 lat. Ryzykując życiem, organizowała cały system wyprowadzania na drugą stronę muru. To historia o kobiecie, która zdecydowała się wal czyć i o odwadze, która może zwyciężyć najstraszliwsze zło. Spektakl powstał we współpracy twórców i realizato rów z Polski i Stanów Zjednoczonych, reżyserem jest Brian Kite, a libretto napisali Mary Skinner i Piotr Piwowarczyk. Kompozytorem muzyki jest Włodek Pawlik, jedyny polski laureat Grammy w kategorii jazzu, a piosenki napisał Mark Campbell (zdobywca Grammy i Pulitzera).
Będzie się działo
OPERA BLIŻEJ
Rusałka Dvořák baśń muzyczna w 3 aktach
14.10. (piątek), godz. 19:00 PREMIERA
Pawilon nr 1 – Międzynarodowe Targi Poznańskie 16.10. (niedziela), godz. 18:00
Pawilon nr 1 – Międzynarodowe Targi Poznańskie 18.10. (wtorek) , godz. 19:00
Pawilon nr 1 – Międzynarodowe Targi Poznańskie
Zakochana w Księciu Rusałka bez żalu opuszcza wodny świat. Niestraszna jest jej strata głosu, ani przepowiednia wiedźmy Ježibaby zwiastująca koniec miłości. Czy prze powiednia się spełni? Czy przekraczanie granicy dwóch światów – realnego i baśniowego – jest możliwe? Na ile szczera i głęboka miłość wszystko zwycięża?
Po raz pierwszy w Poznaniu Rusałka Antonína Dvořáka. Do tej pory Teatr Wielki przygotował zaledwie jedną pre mierę czeskiego kompozytora (Diabła i Kasię) i było to w 1934 roku. A przecież Rusałka to jedno z najważniej szych dzieł w dorobku czeskiego kompozytora. Ta baśń muzyczna w mistrzowski sposób eksponuje bliskie dzie więtnastemu wiekowi zainteresowanie światem duchów i wodnych stworów, które nękają zwykłych śmiertelni ków. Kompozytor nasycił partyturę Rusałki dramatyzmem i przejmującą nostalgią. To wspaniała romantyczna opo wieść niosąca pytanie o siłę ludzkich namiętności. Poznań ska wersja Rusałki otrzymała też znakomitą obsadę. Wystarczy wspomnieć, że w tytułowej partii usłyszymy Iwonę Sobotkę, niewiernym Księciem będzie Dominik Sutowicz, natomiast Ježibabą – Małgorzata Walewska.
nieBŁĘKITNA RAPSODIA
20.10. (czwartek), godz. 18:00
Powiatowa Scena Kultury w Miłosławiu 21.10. (piątek), godz. 18:00
Kino Wielkopolanin w Buku
Sława i fortuna pukają do jego drzwi, gdy ma zaledwie 22 lata, a nagranie jednej z jego piosenek sprzedaje się w milionach egzemplarzy (Swanee). Później jest tylko lepiej. Sukcesy na Broadwayu (Lady, Be Good z ponad 300 przedstawie niami w ciągu roku), prestiżowa Nagroda Pulitzera (Of Thee I Sing), 20-tysięczna widownia wypełniona po brzegi (premiera Rumby w Lewisohn Stadium 16 sierpnia 1932 roku), podbój Hollywood (Shall we dance?)…
O kim mowa? Tak, to o nim, o George’u Gershwinie! Jeśli chcecie poczuć się jak Fred Astaire czy Ginger Rogers i sprawdzić, jak odnajdujecie się w klimacie Ameryki lat 20. i 30., to dobrze trafiliście. W podróż zabiera Was prawdziwy czarodziej, który w wirtuozerski sposób łączy muzykę klasyczną i jazz.
Fabryka Emocji Gala baletowa
22.10. (sobota), godz. 19:00 Regionalne Centrum Kultury w Pile
Wykonawcy: soliści, koryfeje i zespół baletowy Teatru Wielkiego im. Stanisława Moniuszki w Poznaniu
Łabędzie
Spektakl teatru ruchu
28.10. (piątek), godz. 19:00 PREMIERA foyer I piętra Teatru Wielkiego w Poznaniu 30.10. (niedziela), godz. 13:00
foyer I piętra Teatru Wielkiego w Poznaniu
Łabędzie to spektakl teatru tańca tworzony we współpracy z tancerzami nie widomymi, słabowidzącymi oraz poruszającymi się alternatywną motoryką. Do współpracy zaprosiliśmy osoby kreatywne i twórcze, które jednak często są pomijane przez kulturę. Wspólnie staramy się stworzyć taniec otwarty również dla tych, którzy nie mogą zobaczyć ruchu na własne oczy. Razem podejmu jemy dialog ze skodyfikowaną formą tańca klasycznego, poszerzając ją dzięki wyobraźni twórców i czyniąc bardziej dostępną. Nasi tancerze, pomimo że często spotykają się z wykluczeniem, nie oczekują współczucia. Na pierwszym miejscu stawiają pasję i zaangażowanie. Pod okiem choreografa i zespołu artystycznego przygotowują spektakl, który zabierze nas w świat ich wyobrażeń i magii oraz pokaże, czym dla każdej i każdego z nich jest tworzenie spektaklu baletowego. Kostiumy i dekoracja spektaklu zostanie wykonana na zasadzie recyklingu, z materiałów dostępnych w magazynach teatru.
499. Koncert Poznański Zwycięzcy Międzynarodowych Konkursów Muzycznych ZWYCIĘZCA 16. MIĘDZYNARODOWEGO KONKURSU SKRZYPCOWEGO
im. Henryka Wieniawskiego
22 października (sobota) , godz. 18:00
Filharmonia Poznańska
Aula Uniwersytecka
NN – skrzypce (laureat I nagrody)
Łukasz BOROWICZ – dyrygent
Orkiestra Filharmonii Poznańskiej
Program: Henryk Wieniawski
I Koncert skrzypcowy fis-moll op. 14
lub
II Koncert skrzypcowy d-moll op. 22
Franz Xaver Scharwenka
Symfonia c-moll op. 60
Beethoven na dwie piątki
138. KONCERT TARGOWY
28 października (piątek), godz. 19:00
Filharmonia Poznańska Aula Uniwersytecka
Szymon NEHRING – fortepian
Łukasz BOROWICZ – dyrygent
Orkiestra Filharmonii Poznańskiej
Program: Ludwig van Beethoven
V Koncert fortepianowy Es-dur op. 73
V Symfonia c-moll op. 67
Będzie się działo
Koncert monograficzny prof. Lidii Zielińskiej
4.10., godz. 19:00, Aula Nova
Koncert
Pohlnische Capelle
5.10., godz. 18:00, Aula Nova
Koncert Polnische Capelle – Johann Adolf Hasse „Boski Saksończyk” Dennis Orellana – kontratenor Mikołaj Zgółka – koncert mistrz Organizator: Akademia Muzyczna im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu, Katedra Historycznych Praktyk Wykonaw czych, Vioratoria Partner: Kirchenmusik Pasewalk e. V. Dofinansowano ze środków Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej
Koncert na 2 fortepiany
12.10., godz. 19:00, Aula Nova
Koncert w ramach konferencji One for two – zagadnienia kompozytorskie i wyko nawcze w utworach współczesnych kompozytorów polskich na 2 fortepiany.
Koncert Pedagodzy, absolwenci i ich chóry
13.10., godz. 18:00, Aula Nova
„Widma” Stanisława Moniuszki
14.10., godz. 17:00 i 20:00, Polski Teatr Tańca
Moniuszko Redivivus – upamiętnienie i promocja twórczości Stanisława Moniuszki w 150. rocznicę śmierci kompozytora. Spektakl „Widma” bierze udział w VIII Konkursie na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej „Klasyka Żywa”. Projekt finansowany z budżetu państwa w ramach konkursu Ministra Spraw Zagranicznych RP „Dyplomacja publiczna 2022”.
Koncert inaugurujący
rok akademicki 2022/2023
17.10., Aula Nova, godz. 18:00
W programie utwory Andrzeja Koszewskiego Wyko nawcy: Katarzyna Stroińska-Sierant – fortepian Marek Konarski – saksofon sopranowy Zbigniew Wrombel – kontrabas Krzysztof Przybyłowicz – perkusja Chór Kameralny Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Poznaniu pod dyrekcją Marka Gan deckiego Kameralna Orkiestra Smyczkowa Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderewskiego w Pozna niu pod dyrekcją Jakuba Chrenowicza Słowo o muzyce: Małgorzata Pawłowska.
Koncert papieski
18.10., godz. 19:00, Aula Nova
Koncert kompozytorski
19.10., godz. 18:00, Aula Nova
Akademia Sztuki w Szczecinie i Katedra Kompozycji Akademii Muzycznej im. Ignacego Jana Paderew skiego w Poznaniu.
Koncert jubileuszowy
23.10., godz. 18:00, Aula Nova
Jubileusz 30-lecia Chóru Kameralnego „Dysonans” pod dyrekcją Magdaleny Wdowickiej-Mackiewicz.
Koncert w ramach IV Międzynarodowego
Festiwalu im. Józefa Madei
26.10., godz. 18:00, Aula Nova
AkoPoznań 2022
25.10., godz. 18:00, Aula Nova
Koncert w ramach XI Międzynarodowych Dni Akor deonu AkoPoznań 2022.
Koncert w ramach Forum kompozytorów
27.10., godz. 19.00, Aula Nova
Będzie się działo
INDRA RIOS – MOORE
Velvet Soul & Blue Jazz
6 listopada, godz.19:00
Aula UAM Poznań Bilety: 80/150 zł (Ticketmaster, Bilety24, CIK) więcej: www.jazz.pl
– Aksamitny jazz zabarwiony brzmieniem soul i gospel to najprostsza definicja sztuki wokalnej amerykańskiej wokalistki Indry Rios-Moore – rekomenduje jej pierwszy w Polsce koncert Dionizy Piątkowski. To także symptom dzisiejszej wokalistyki jazzowej, gdzie subtelna, aksamitna barwa staje się emocją i nastrojem, a piosenki nabierają brzmień wielkich i popularnych standardów. Nie może być inaczej, skoro krytycy plasują muzykę Indry Rios–Moore gdzieś między tradycją Niny Simone a jazzową przebo jowością śpiewu Cassandry Wilson i Lizz Wright. I na tym porównania się kończą, bowiem Indra Rios-Mo ore jest niezwykłą osobowością jazzowej estrady oraz wokalistką, która stworzyła niepowtarzalny styl, wno sząc do jazzowej maniery subtelną lekkość, melodykę oraz rozkołysanie gospel i soul.
Prestiżowe nagrody (BMW Welt Jazz Prize, Danish Music Award/Best Jazz Vocal Album), lukratywne kon trakty z kultowymi, jazzowymi oficynami (Verve, Impulse), aksamitnie nieskazitelny głos oraz estradowa charyzma
skrywają sztukę znakomitej, amerykańskiej wokalistki. Indra Rios-Moore to dzisiaj objawienie wokalnego jazzu, gospel i soulu. Artystka doskonale wpisuje się w wielką jazzową tradycję Sarah Vaughan, Dinah Washington i Elli Fitzgerald, Arethy Franklin czy Mavis Staples. Indra Rios-Moore śpiewa, raduje, z delikatną intona cją szepcze i swinguje. Wokalistka wspaniale śpiewa zarówno piosenki George'a Gershwina, Steely Dan, Duke’a Ellingtona i Curtisa Mayfielda, jak i „Heroes” Davida Bowie oraz „Money” Rogera Watersa. Indra Rio s-Moore i jej kwartet wnoszą nowy kolor do jazzu. Róż norodność brzmień oraz niezwykłe i szerokie spektrum nastrojów tworzą nie tylko autorskimi kompozycjami, ale przede wszystkim standardami jazzu, przebojami muzyki soul, a nawet klasykami rocka, czyniąc z koncertów spek takle czystej radości.
Debiutancki album „In Between” zdobył prestiżową duń ską nagrodę muzyczną „Danish Music Award” za najlep szy album wokalnego jazzu. Równie entuzjastycznie przy jęto – zrealizowaną dla prestiżowej, amerykańskiej oficyny Impulse Records sesję „Heartland”. Album zebrał wspaniałe recenzje: w całej Europie i został uznany za jeden z najlep szych albumów jazzowych roku („Sunday Times” i „The Lon don Telegraph”). Singiel „Little Black Train” był przez wiele tygodni na czele list jazzowych (iTunes we Francji, Niem czech i Danii), a francuska Telerama deklarowała, że Indra Rios-Moore jest „niebiańskim głosem jazzu”. Kolejny, bal ladowy album „Carry My Heart” jest kontynuacją eklektycz nego duchem i pomysłem albumu „Heartland”, ale tym razem nastrój sesji buduje świat dźwięków, który tworzy linię między utworami Steely Dan, szwedzkiej wokalistki electro-pop Robyn, Johnny’ego Nasha, The Isley Brothers, The Impressions, muzyki klasycznej, kompozycji Clausa Obermana, Duke’a Ellingtona, Curtisa Mayfielda, George’a Gershwin, Bobby’ego Caldwella oraz dwie autorskie kom pozycje wokalistki. Najnowszy „Freedom Road” to pełen optymizmu i serdecznego nastroju album, w którym Indra Rios-Moore proponuje własną podróż w stronę światła, spokoju i aksamitnego nastroju. Płyta jest eklek tycznym, budującym i uroczym zestawem, jazzowych standardów i piosenek amerykańskiej wokalistki. Chary zmatyczna wokalistka wystąpi po raz pierwszy w Polsce, na koncercie Ery Jazzu.
(…) w zapowiedzi sezonu stulecia chcemy skupić się na wyzwaniach, z którymi zmierzymy się w Nowym w naj bliższych miesiącach. Teatr, którego misją od zawsze pozostaje zmaganie się z rzeczywistością, jest doskonałym miejscem, by reagować na panujący wokół kryzys wartości, deficyt wrażliwości, niedobór empatii. W świecie, w którym zanika umiejętność zwykłej rozmowy, trudno marzyć o kulturze dyskusji. Chcemy, by właśnie teatr był miejscem, w którym podczas każdego spektaklu możemy przywracać wrażliwość na spotkanie, rozmowę i na to, że dialog z kimś, kto myśli inaczej, może oznaczać wzajemny rozwój, a niekoniecznie – walkę. W tę właśnie wizję wpisują się wydarzenia, które zaplanowaliśmy dla Państwa na nadchodzące jesienno-zimowe miesiące.
(…) w październiku świętujemy 25. edycję Festiwalu PAMIĘTAJMY O OSIECKIEJ, wyjątkową, bo splecioną z jubi leuszem 50-lecia pracy artystycznej dyrektora tego festiwalu: Jerzego Satanowskiego – postaci, która z poznańskim życiem artystycznym jest związana, można by powiedzieć, od dnia narodzin i która w tym roku zaprosi do Poznania swoich ukochanych artystów nie tylko z Poznania, m.in. Stanisławę Celińską, Krystynę Tkacz, Wojciecha Wysockiego czy Zbigniewa Zamachowskiego. W spektaklu-koncercie ZAŚPIEWAJ RAZ, ZATAŃCZ RAZ Jerzy Satanowski wprowadzi nas w tajniki aranżacji i aktorskiej interpretacji piosenek.
Właściwy sezon jubileuszowy zainaugurujemy 30 października CZYTNIKIEM NA STO LAT, czyli literacką podróżą w świat teatru Izabelli Cywińskiej pod tytułem: LEGENDA TEATRU NOWEGO. Będzie to aktorska rekonstrukcja rozmowy przeprowadzonej 20 lat temu w ramach projektu SCENA VERBUM przez Sergiusza Sternę-Wachowiaka. Dopełnieniem sezonu stulecia będą premiery 2023 roku, m.in. w reżyserii Jana Klaty, Zdenki Pszczołowskiej, Michała Telegi. Zachęcamy do uważnego śledzenia repertuaru i celebrowania razem z zespołem Teatru Nowego tego wyjątkowego czasu otwarcia na nowe stulecie. Życzymy Państwu i samym sobie, abyśmy zachowali przestrzeń i czas na dialog – krytyczny, niecenzurowany, pełen twórczej wolności i pasji. By teatr – zwłaszcza Teatr Nowy – dostarczał niezmiennie, prócz wartości intelektualnych, także najprostszych emocji i wzruszeń. I byśmy –niezależnie od poglądów – mogli spojrzeć sobie w oczy i porozmawiać. Choćby i o tym, co się wydarzyło w teatrze.
Będzie się działo
Piotr Kruszczyński, Dyrektor Teatru Nowego w Poznaniu (fragment listu)Będzie się działo
IP_Istnienia Poszczególne
8-9.10., godz. 19:00, Scena Dramatyczna
Czas trwania: 45 minut
Ograniczenia wiekowe: 16+
Dwóch aktorów: ON i ONA
Dwa kolory: czerwień i czerń
Dwa światy: jawa i sen „Zgaś lampę, zamknij cielesne oko. Zapomnij o życiu i trwaj…”
Ten spektakl to ucieczka przed „banalnością istnienia” – ist nienia bezrefleksyjnego „bytów dwunożnych”.
Dokąd zaprowadzi pogoń za metafizycznym błyskiem, tą chwilą, w której zdaje się nam, że dotykamy Tajemnicy Istnienia?
Gdy otworzysz oczy, świat będzie prawie normalny. Spektakl inspirowany systemem filozoficznym (monadyzmem) S.I. Witkiewicza oraz dramatem: „Maciej Korbowa i Bellatrix”
Obsada: Monika Chuda, Tomasz Zajcher
Portret Doriana Wilde'a
15-16.10., godz. 20:00, Scena Dramatyczna Czas trwania: 80 minut
Ograniczenia wiekowe: 16+
Artysta to ten, który tworzy piękno. Kto w pięknie odnajduje sens brzydki, jest zepsuty. Wybrani są jedynie ci, dla których piękno posiada wyłącznie znaczenie piękna. Kochać można tylko piękno.
Sławną powieść Wilde’a „Portret Doriana Gray’a” otwiera takie artystyczne credo. Naszkicowany w książce ideał młodzieńca pisarz spotyka w życiu w oso bie Alfreda Douglasa. Szalona pogoń za pięknem doprowadza ówczesnego celebrytę do upadku. Porzucony przez kochanka Oskar Wilde, zniszczony dwu letnim pobytem w więzieniu, do którego trafił za kontakty homoseksualne, musi zrewidować swoje poglądy estetyczne.
Czy piękno jest rzeczywiście najwyższą wartością? Wilde’owski ideał, uciele śnienie fizycznej harmonii okazuje się postacią zepsutą i szkaradną wewnętrz nie. Czy Oskar zdoła pogodzić się z tym, największym w swoim życiu, paradok sem? Czy dostrzeże rysy pojawiające się na portrecie Doriana?
Obsada: Oskar Wilde – Tomasz Zajcher / Dorian Gray – Patryk Górny / Sybil Vane, Constance Wilde – Monika Chuda / Frank Harris, chiromanta Podgers, szantażysta Allen, prokurator Carsen – Stanisław Przewoźny
Sherlock Holmes
29-30.10., godz. 19:00
Teatr „U Przyjaciół”
Czas trwania: 55 minut
Ograniczenia wiekowe: 16+
„Mój dobry przyjacielu... Jesteś jedynym stałym punktem odniesienia w zmieniających się czasach. A jednak nadcho dzi wiatr ze wschodu, i taki wiatr jeszcze nigdy nie wiał nad Anglią. Będzie zimny i przenikliwy, Watsonie. Wielu z nas może nie przetrwać jego podmuchów.”
Kłamstwa, intrygi i zbrodnie to codzienność w profe sji Sherlocka Holmesa. Jednak tym razem prosta sprawa, morderstwo Lorda Douglasa w Birlstone, nieoczekiwanie doprowadzi do znacznie większej tajemnicy – wszechpo tężnej zbrodniczej organizacji, a słynny detektyw zmierzy się ze swoim największym Wrogiem.
„Nadchodzi wiatr ze wschodu, Watsonie.”
Spektakl na motywach twórczości sir Arthura Conan Doyle'a.
Obsada: Sherlock Holmes: Tomasz Zajcher / dr John H. Watson: Stanisław Przewoźny / W scenach morderstw wzięli udział: Sylwia Pietrowiak, Mateusz Jankowiak, Paweł Kolasa, Filip Borowiak, Miłosz Loba, Borys Szumań ski, Mikołaj Troszczyński
Roztańczone Rodziny
18 września – 27 listopada Teatr Polski w Poznaniu
To pionierski na skalę Polski, poznański program edukacyjny z dziedziny tańca eksperymentalnego dla rodzin. Cechami wyróżniającymi projekt są: interaktywna forma proponowanych aktywności, poszerzone postrzeganie tańca i choreografii – jako artystycznego i społecznego doświadczenia – oraz międzynarodowy charakter programu. Projekt pragnie również integrować środowiska akademickie, artystyczne i pedagogiczne, co pozwala przekładać wiedzę naukową na działalność artystyczną i odwrotnie – na rozwój wiedzy dzięki sztuce.
Program Roztańczone Rodziny jest wyraźnym gestem, akcentującym ogromną wagę wczesnych doświadczeń artystycznych, które owocują otwartą i krytyczną postawą wobec sztuki, obudzeniem potrzeby codziennego uczestnictwa w kulturze, kreatywnością, wzrostem poszanowania różnorod ności (międzypokoleniowej oraz cielesnej) każdego człowieka oraz umocnieniem więzi rodzinnych.
Tegoroczna edycja programu Roztańczone Rodziny składać się będzie z:
serii 10 rodzinnych warsztatów tanecznych
W programie wydarzenia dla rodzin z dziećmi od 1 do 11 lat. Wszystkie warsztaty prowadzone będą przez polskie i zagraniczne artystki i edukatorki doświadczone w ruchowej pracy z dziećmi i dorosłymi. Warsztaty są zaproszeniem do świata tańca i choreografii, oraz stwarzają okazję do pogłębiania więzi rodzinnych i samorozwoju w kontakcie ze sztuką. Warsztaty tegorocznej edycji będą tłumaczone na język ukraiński (pojawia się także nowa, ukraińskojęzyczna zakładka strony www). Mamy ogromną nadzieję, że pozwoli to na większą dostępność wartościowych wydarzeń kul turalnych dla rodzin ukraińskich, przebywających na stałe lub tymczasowo w Poznaniu.
Media-Biblio-teki – multimedialnej bazy materiałów
W ramach podsumowania tegorocznej edycji poszerzymy bazę o 5 nowych inspirujących filmów, z których będzie można korzystać w trakcie rodzinnej zabawy, w domach, a także w kontekstach profesjonalnych, przy budowaniu scenariuszy zajęć dla dzieci i rodzin.
warsztatów dla krytyczek i krytyków Skoczne słowa Warsztaty będą okazją do budowania języka krytycznego przydatnego w kontekście mówienia i pisa nia o choreografii dla dzieci i rodzin.
Więcej o programie na stronie www.roztanczonerodziny.pl
Będzie się działo
10. Edycja Festiwalu Podróżniczego Śladami Marzeń
21-23 października festiwal@sladamimarzen.pl www.zgloszenia.sladamimarzen.pl
W tym roku już po raz dziesiąty odbędzie się największy festiwal podróżniczy w Wielkopolsce.
Festiwal Podróżniczy Śladami Marzeń z roku na rok przyciąga coraz większą grupę odbiorców, a już od dekady jest miejscem inspiracji dla setek podróżni ków, którzy co roku wracają wysłuchać nowych opowieści, czasem także w roli prelegentów.
Festiwal odbywa się w formule konkursu. Z nadesłanych formularzy jury wybiera od 12 do 15 zgłoszeń, które zostaną zaprezentowane w formie prelek cji podczas Festiwalu w terminie 21-23 października. Inspiracje na kolejną podróż, ciekawe historie i opowieści o świecie, praktyczna wiedza w formie warsztatów, wielu ciekawych ludzi, fantastyczna atmosfera to tylko kilka z elementów Festiwalu, które uczestnicy co roku wspominają.
Festiwal to 3 dni fascynujących opowieści z wielu zakątków Świata, ciekawa strefa wystawców, obszerny program warsztatów i spotkań z autorami książek podróżniczych, after party. Wydarzenie jest płatne, a bilet lub karnet uprawniają do wejścia na 3 duże wydarzenia: Festiwal Podróżniczy Śladami Marzeń, Targi Tour Salon i Cara vanas Salon.
W tym roku z uwagi na jubileusz organizatorzy szykują jeszcze kilka nie spodzianek, warto śledzić FB: Festiwal Podróżniczy Śladami Marzeń i Insta gram: sladamimarzen.
Rodzinny Festiwal Podróżniczy
Tup Tup
22-23 października
Poznań
Rodzinny Festiwal Podróżniczy Tup Tup to nowe wydarze nie na festiwalowej mapie Polski. Nowe, a jednocześnie na swój sposób doskonale znane od dekady. Rodzinny Festiwal Podróżniczy Tup Tup będzie odbywał się przy Festiwalu Podróżniczym Śladami Marzeń w Poznaniu Festiwal Tup Tup odbędzie się w sobotę 22 paździer nika i będzie podzielony na 3 bloki tematyczne. Pierwsza z nich: strefa inspiracji, gdzie usłyszeć będzie można opo wieści i historie podróżujących rodzin. Najlepiej uczyć się na cudzych błędach, ale warto też inspirować się cieka wymi ludźmi, którzy na swoim koncie mają wiele podróży w rodzinnym gronie. W drugiej, strefie pomysłów, poru szone zostaną tematy bezpieczeństwa, zdrowia i nudy w podróży. Strefa praktyczna będzie z kolei kopalnią wie dzy o sprzęcie, który warto zabrać w podróż, szczególnie gdy w planach macie aktywności sportowe.
Wydarzeniom festiwalowym towarzyszyć będą także warsztaty praktyczne, skierowane zarówno do rodziców, dzieci, jak i całych rodzin. To także ciekawa forma na spę dzanie czasu i doskonałe miejsce na zdobycie dodatkowej wiedzy.
Ale to jeszcze nie wszystko. Przedłużeniem Festiwalu Tup Tup będą spotkania dla wielbicieli familijno-podróż niczej literatury. Planowany jest cykl spotkań z autorami książek podróżniczych. W strefie wystawców z kolei będzie można też znaleźć stoiska wydawnictw, wypełnione książ kowymi podróżniczymi inspiracjami.
KoczkodanSE
2 października, godz. 12:00
Polski Teatr Tańca w Poznaniu
Zapraszamy młodych widzów wraz z rodzicami na spektakl „KoczkodanSE” w reżyserii Iwony Pasińskiej. Jest to pierwszy w historii Polskiego Teatru Tańca spektakl edukacyjny dla dzieci w wieku od 7 do 11 lat, otwierający młodych widzów na piękno tańca i uczący empatii dla zwie rząt – najbliższych człowiekowi żywych istot. Kochamy je, otaczamy troską, ale czy rzeczywiście pragniemy się dowiedzieć, jakie są ich prawdziwe potrzeby?
Trucizna
7 października, godz. 20:00
Polski Teatr Tańca w Poznaniu
Zaprezentujemy spektakl „Trucizna” w choreografii Marty Ziółek, jednej z najciekawszych pol skich choreografek. W stworzonym we współpracy z artystami Polskiego Teatru Tańca utworze średniowieczna choreomania stanie się impulsem do refleksji nad tańcem jako doświadczeniem mogącym ciało uzdrowić lub zatruć. Czerpiąc z różnych technik ruchowych – barokowych tań ców dworskich, house’u, krumpu oraz voguingu, choreografka stawia pytania o przyjemność tańca i jego moc tworzenia wspólnoty.
Walka o ogień i wzrost gospodarczy
8 października, godz. 20:00 Polski Teatr Tańca w Poznaniu
„Walka o ogień i wzrost gospodarczy” w reżyserii Szymona Kaczmarka i choreografii Mikołaja Kar czewskiego jest sceniczną wizją wyścigu ewolucyjnego, obejmującą nie tylko gatunek homo sapiens, ale też międzygatunkową perspektywę walki o przetrwanie i lepsze życie. A także podróżą poprzez właściwe różnym ziemskim gatunkom sposoby istnienia w świecie, obejmującą miliardy lat i nie skończoną różnorodność kształtów. Spektakl jest współorganizowany przez Instytut Muzyki i Tańca w ramach programu własnego Zamówienia choreograficzne 2021, finansowany ze środków Minister stwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.
40
21 i 22 października, godz. 20:00 Polski Teatr Tańca w Poznaniu
W tych dniach zobaczymy spektakl „40” w reżyserii, choreografii i scenografii Jo Strømgrena –jednego z najbardziej rozpoznawalnych na świecie skandynawskich choreografów. Koprodukcja Polskiego Teatru Tańca i Jo Strømgren śledzi życiową podróż głównej bohaterki i jednocześnie wieczną wędrówkę społeczeństw i krajów. Podczas podróży przez chaotyczną Europę protagoni stce udaje się wypracować kompromis między własnymi ambicjami a okolicznościami, z którymi musi się zmierzyć.
We wtorki i czwartki o 18.30 #naTaczaka organizujemy regularne zajęcia z tańca współczesnego z Patrykiem Jarczokiem i Danielem Michną , artystami – tancerzami Polskiego Teatru Tańca.
SHOP LOCAL!
Targi polskich marek 20-22 października, godz. 9:00-21:00 Atrium 0, Stary Browar w Poznaniu Wstęp wolny
SHOP LOCAL! to inicjatywa założona w Warszawie w 2014 roku. Targi zrzeszają ludzi uwielbiających modę, a także ceniących sobie świadomą konsumpcję. Po raz 15. Targi SHOP LOCAL! zagoszczą w Poznaniu. Celem wydarze nia jest propagowanie lokalnych produktów i autorskich projektów. Podczas targów w jednym miejscu gromadzą się różnorodne marki, których wspólnym mianownikiem jest jakość, ciekawe wzornictwo, a także otwarcie na bez pośredni kontakt z klientem.
Od 20 do 22 października w Atrium Starego Browaru zaprezentują się wyselekcjonowani projektanci i marki z całego kraju. – Kryteria, jakimi posługujemy się przy wybo rze firm to przede wszystkim produkcja asortymentu w Pol sce – podkreślają organizatorki SHOP LOCAL! Podczas tar gów będzie okazja, by poznać lokalne marki i rodzimych producentów odzieży, biżuterii, dodatków i kosmetyków. Poznać polską modę w przestrzeni wyjątkowego centrum handlowego, gdzie moda łączy się ze sztuką
„Plakat wisi” Wystawa polskiego plakatu
Galeria na Dziedzińcu, Stary Browar, Poznań
Kurator: Wojciech Piotr Onak Wystawa czynna do 28 lutego 2023 r., od wtorku do niedzieli w godz. 12:00-20:00 Każdy 1. wtorek miesiąca – wstęp bezpłatny Promocja „Kultura zakupów” – paragony o wartości min. 90 zł wymień na bilet na wystawę
Żywiołem plakatu jest ulica. W szarych dekadach PRL-u grafiki anonsu jące premiery filmowe i teatralne były jedną z niewielu plam koloru na miejskich murach. Lata mijają, a my nadal patrzymy z zachwytem na prace twórców z kręgu polskiej szkoły plakatu. W Galerii na Dziedzińcu w Starym Browarze na wystawie „Plakat wisi” można do końca lutego 2023 r. oglą dać blisko 200 prac plakacistów – od „klasyków” z lat 50. i 60. po projekty artystek i artystów młodego pokolenia.
Plakat to jeden z najlepszych „towarów eksportowych” polskiej sztuki. Prace Henryka Tomaszewskiego, Romana Cieślewicza, Waldemara Świerzego czy Jana Lenicy znane są na całym świecie. W 2009 doczekały się nawet dużej wystawy w jednym z najważniejszych światowych muzeów sztuki współczesnej, czyli nowojorskiego MOMA. Polska szkoła plakatu nie była zjawiskiem sformalizowa nym. Plakaciści nie stworzyli programu ani manifestu. Każdy z twórców rozwijał charakterystyczny indywidualny styl. Nie estetyka była tutaj wspólnym mianow nikiem – raczej sposób myślenia i język komunikacji. Do projektu podchodzili jak do płótna malarskiego – z podobną ekspresją i ambicją. Zapamiętale dążyli do syn tezy przedstawień. Lapidarna stylistyka, soczysta paleta, wyrafinowana typografia polskiego plakatu z lat 50. i 60. nadal wydaje się nowoczesna i wysublimowana.
Plakat polityczny, filmowy, teatralny, muzyczny, turystyczny – wystawa w Galerii na Dziedzińcu przekrojowo pokazuje rozpiętość tematów, jakie miesz czą się pod hasłem „polska szkoła plakatu”. Na ekspozycji można zobaczyć m.in. grafiki Tomaszewskiego, Świerzego, Cieślewicza, Wojciecha Fangora, Wiktora Górki, Anny Huskowskiej, Wojciecha Zamecznika, Jana Młodożeńca, Tadeusza Trepkowskiego. Polski plakat dalej ma się dobrze – przekonują organizatorzy wystawy w Galerii na Dziedzińcu. Młode pokolenie garściami czerpie z doko nań wybitnych twórców aktywnych w PRL-u. Zwinne, inteligentne metafory, dowcip, a czasami gorzkie obserwacje na temat rzeczywistości ubierają w ory ginalne, różnorodne formy wizualne.
się działo
40. edycja Ale Kino!
01.10.-07.10. Poznań
Multikino 51 (ul. Królowej Jadwigi 51), Kino Pałacowe (Święty Marcin 80/82), Scena Wspólna (ul. Brandstaettera 1) 30.11.-04.12. on-line
Ale Kino! to jeden z najważniejszych i największych festi wali filmowych dla dzieci i młodzieży w Europie. Ale Kino! to jedyna w swoim rodzaju międzykulturowa, międzypokoleniowa przestrzeń wymiany myśli, doświad czeń, miejsce spotkań twórców, producentów filmowych, organizatorów festiwali dziecięcych, pedagogów oraz osób zainteresowanych filmem dla dzieci i młodzieży. Festiwal odbędzie się między 1 a 7 października w Pozna niu i między 30 listopada a 4 grudnia na platformie www.alekino.com.
Program Międzynarodowego Festi walu Filmów Młodego Widza Ale Kino! jest pełen filmów, które zdobyły przy chylność widzów i krytyków na całym świecie. Wśród nich poruszający bel gijski kandydat do Oscara „Blisko” w reżyserii Lukasa Dhonta czy zwy cięzca tegorocznego OFF Camera –„Miss Viborg” Marianne Blicher. W pro gramie znalazły się również liczne premiery. Widzowie w Poznaniu jako pierwsi w Polsce będą mieli oka zję zobaczyć doceniony na Sundance Film Festival „Summering” Jamesa Ponsoldta, a także wybrać się na świa tową premierę filmu „Eryk Kamienne Serce” reżysera Ilmara Raaga, doce nionego w 2008 roku na Ale Kino! za film „Nasza klasa”.
Tegoroczny wizerunek pawia od Barrakuz podkreśla zarówno cały dorobek festiwalu, jak i obecną edycję: kolorową, niezwykłą, widoczną i zwią zaną z naturą. Środowisko jest jednym z motywów przewodnich październi kowej edycji. Od lat twórcy festiwalu starają się wprowadzać działania pro ekologiczne. W tym roku, w duchu zero waste, każdy może sam wykonać festiwalowy gadżet – jubileuszowego pawia – w ramach akcji Ale Maskotka! Festiwal dołączył również do Zielonego Wydarzenia orga nizowanego przez Fundację Aeris Futuro w ramach akcji 40 drzew na 40. edycję Ale Kino! Na terenie wybranych poznańskich szkół i przedszkoli zostaną posadzone sadzonki drzew.
W programie znajdą się filmy z tłumaczeniem na Pol ski Język Migowy oraz z audiodeskrypcją. Informacje będą znajdowały się przy opisach poszczególnych tytułów. Celem festiwalu jest: zwiększenie obecności światowego, niekomercyjnego kina dla dzieci w Polsce, dialog z młodą widownią o najważniejszych sprawach jej dotyczących, wzmocnienie zaangażowania młodych w czynne uczest nictwo w kulturze, bez względu na różnice społeczne i miejsce zamieszkania, inspirowanie rodzimego kina poprzez tworzenie międzynarodowego forum debaty i współpracy w obszarze filmu i edukacji.
Program dostępny jest na stronie: https://alekino.com/
Będzie się działo
Wystawa SCENY –prof. Marek Haładuda malarstwo
7-21.10. Vinci Art Gallery Rynek Śródecki, Poznań
Tytuł wystawy nawiązuje do metafor zawartych w obra zach, wskazując na uniwersalizm pojęć. To symbolicznie rozumiane sceny, jako relacje człowieka z przestrzenią, człowieka między ludźmi, relacje z miejscem. To człowiek, który określa miejsce i miejsce, które określają człowieka. Odczytywanie znaków, historii i metafor zamkniętych w płótnach to motyw, który przewija się zarówno w obra zach dawniejszych, jak i nowszych poznańskiego artysty i wykładowcy akademickiego. Z dużymi formatami zapre zentowane zostaną na wystawie prace o niewielkich rozmiarach z cyklu „Pentimento”, zaplanowanego dzia łania artystycznego, które wciąż trwa. Artysta nawiązuje tu do emocji dających początek i zostawiających swój ślad w powstałych dziełach.
Wystawa 104 KOBIETY
– malarstwo Artura Smoły
28 października – 30 listopada Vinci Art Gallery Rynek Śródecki Poznań
Wystawa zaprezentuje prace malarskie i cykl sygnowanych inkografii tego współczesnego polskiego artysty, o rozpoznawalnym stylu, w którego malar stwie odnaleźć można nawiązania do motywów baśniowych, folkowych, inspiracje grafiką, plakatem i ciekawe interpretacje elementów mitologii i popkultury. Fascynacje Artura Smoły sięgają do ikon i archetypów – Kobieta, Madonna, Kora, a także do tajemnic i symboli związanych z naturą, jak woda będąca źródłem życia, motywy ryb oraz konie symbolizujące wolność i siłę. Artysta stosuje odważne barwy i doskonale operuje kontrastem, wyrazistością linii i detalem, zarówno w minimalistycznych, jak i w bogatych, dynamicz nych kompozycjach. W lipcu tego roku na jednej ze ścian śródeckich kamienic, widocznej od strony ronda Śródka, powstał mural inspirowany cyklem obrazów Artura Smoły „Huragany”. Prace artysty są w stałej ofercie galerii. Zapraszamy do fantastycznego świata Artura Smoły!
***
Na stronie galerii dostępne są wszystkie katalogi prac prezentowanych w ramach blisko dwudziestu zorganizowanych tu wystaw. Nadchodzące wydarzenia można śledzić na stronie galerii: www.vinciartgal lery.com oraz w mediach społecznościowych.
Active Camp
13-16 października Weranda HOME ul. Płotki 14, 62-085 Sławica
W dniach 13-16 października Active4woman zaprasza na wyjątkowe wydarzenie w pięknych wnętrzach Weranda Home – Sport & Fashion Camp. W programie wyjazdu: Joga / Justyna van Berkel
Crossfit/ Monika Hadryś
Nordic walking, trening funkcjonalny / Ola Okupniak
Trening EMS/ EMS Skórzewo
Masaż / Bartosz Kabsz Koamiri
Ellite Beauty / Martyna Maczulis
W sobotę 15.10. zapraszamy na uroczystą kolację i pokaz mody. Zoba czymy różne stylizacje, ciekawe zestawienia dzienne, bieliznę, okulary, biżuterię, kapelusze, buty i torebki.
Całość dopełni prezentacja ręczników spa, szlafroków i turbanów. Pokaz uzupełnią muzycznie MAYERSOUND, wizualnie Warsztat.art, a Vionelli Prossecco zadbają o nasz dobry humor. Stylizować dziew czyny będzie Paulina Mikulska właścicielka marki Pozerki. Patronat nad wydarzeniem objął Poznański Prestiż.
Więcej informacji oraz zapisy: e-mail: active4woman@gmail.com
Będzie się działo
Aktywne soboty
Nie macie jeszcze planu na sobotnie poranki? Koniecznie spędźcie je z Active4woman i restauracją ŻUK! Oto plan na październik:
października – salsa z Alicją Frankowską
października – Trening funkcjonalny z elementami Crossfit z Moniką Hadryś
października
Aeroboxing – Asia Majewska
Joga - Justyna Van Berkel Zapraszamy!
października
BEAUTY & SEXY & delicious
zdjęcia : Patryk Pawłowski
Wiele ciekawych tematów – ofi cjalnych i tych kuluarowych –zostało poruszonych podczas Prestiżowego Śniadania, które kosztowa liśmy 15 września w stylowych wnętrzach F… Delicious w Poznaniu.
Martynę Maczulis, bohaterkę wakacyj nej okładki „Poznańskiego Prestiżu”, oraz Magdalenę Świderską, seksuolożkę i inicja torkę Festiwalu Rozkosz, zaprosiła do roz mowy Alicja Kulbicka, redaktor naczelna magazynu. Opowieści miały swoje słowa klucze: szczęście, spełnianie marzeń, radość życia w różnych jego aspektach, patrzenie w przyszłość.
Gościem specjalnym tego wydarzenia była Beata Kartowicz, poznanianka, restau ratorka, pasjonatka kuchni, która zaprosiła zainteresowanych na warsztaty kulinarne do swojego dworku w Grabianowie. Beata Kartowicz, która na łamach „Poznańskiego Prestiżu” prezentuje własne przepisy, genialnie spuentowała spotkanie w F… Delicious słowami: „boję się ludzi, którzy mówią, że nie lubią jeść”.
Modowy piknik Starego Browaru – plenerowa uczta w stylu Riviera Chic
zdjęcia : K. Daszkowski, J. Krzyżanowski
był świętem Klientów Starego Browaru – już po raz drugi pożegnaliśmy lato podczas modowego pikniku w parku. Zaproszenia na wydarzenie otrzymały osoby, które w sierpniu rejestrowały paragony z browarowych sklepów i knajpek w aplikacji oraz właściciele Kart Klienta Black Card. Tegoroczna edycja pikniku odbyła się pod hasłem Riviera Chic, a gości obowiązywał marynistyczny dress code. Wczesnym wieczorem park wypełnił się uśmiechniętym tłumem wystrojonym w topy w paski, kapelusze, apaszki, espadryle i żeglar skie mokasyny. Tematyczne stylizacje, piękna scenografia i nastrojowe oświetlenie zachęcały do robienia pamiątkowych zdjęć. Obowiązkowy element pikniku to oczywiście kosz pełen przysmaków – Stary Browar ugościł nas zestawem specjałów inspirowanym włoską kuch nią. Delikatesy
Cudowny CZAS NA TEATR
zdjęcia : Beata WencławekZa nami pierwszy przegląd teatrów muzycznych CZAS NA TEATR. Przez cztery dni od 9 do 12 września w przestrzeniach Auli Artis i Teatru Muzycznego w Poznaniu gościliśmy około 1400 widzów. Długie i gorące owacje po zakończeniu spektakli pokazały, że wyda rzenie zostało wspaniale przyjęte i powinno na stałe wpisać się w kul turalny kalendarz Poznania.
Podczas przeglądu swoje spektakle zaprezentowały: Teatr Muzyczny Capitol we Wrocławiu („Cesarz”),- Mazowiecki Teatr Muzyczny im. Jana Kiepury w Warszawie („Thrill me. Historia Leopolda i Loeba”). Teatr Muzyczny im. Danuty Baduszkowej w Gdyni (spektakl dyplo mowy Państwowego Policealnego Studium Wokalno-Aktorskiego im. D. Baduszkowej w Gdyni – „Mury Jerycha”), Teatr Miejski w Gliwicach (pokaz filmowy spektaklu „Białoruś Obrażona”), Teatr Muzyczny w Poznaniu („Irena”)
Po każdym spektaklu sporym zainteresowaniem widzów cieszyły się spotkania z reży serami i aktorami, które poprowadził krytyk teatralny Tomasz Domagała.
W ramach przeglądu odbyła się także konferencja naukowa „Musical i historia”, zor ganizowana przez Instytuty: Kulturoznawstwa i Filologii Polskiej UAM oraz Instytut Slawistyki PAN. W roli prelegentów wystąpili m.in. Wojciech Kościelniak, Daniel Wyszogrodzki i prof. Joanna Maleszyńska.
To była pierwsza edycja przeglądu teatrów muzycznych, ale na pewno nie ostatnia –uskrzydleni pozytywną reakcją uczestników CZASU NA TEATR, w przyszłym roku we wrze śniu planujemy zorganizować wydarzenie po raz drugi. Już teraz Państwa zapraszamy!
Skwarczyńska).
mniej wskazań mieli „Ulisses” w reż. Mai Kleczewskiej oraz „Cudzoziemka” w reż. Katarzyny Minkowskiej. Spośród zespołu aktorskiego największym uznaniem w minionym sezonie cieszył się Michał Kaleta (dostrzeżony za role w każdym z wyżej wymienionych spektakli), a recenzenci dostrzegli również kreacje Alony Szostak i Michała Sikorskiego. Recenzenci wskazywali również najlepszych choreografów wśród tych, pracujących w Teatrze Polskim w Poznaniu (Kaya Kołodziejczyk – „Ulisses” i Agnieszka Kryst – „Śmierć Jana Pawła II”), zauważeni zostali kompozytorzy wszystkich doce nionych spektakli (Wojciech Frycz „Cudzoziemka”, Karol Nepelski „Śmierć Jana Pawła II” i Cezary Duchnowski „Ulisses”), dramaturdzy (Paweł Dobrowolski „Śmierć Jana Pawła II”, Damian Josef Neć „Ulisses” oraz Katarzyna Minkowska i Tomasz Walesiak – „Cudzoziemka”) i autorzy scenografii (Agata Skwarczyńska „Śmierć
Nagroda Specjalna im. Wojciecha Kalwata została ustanowiona w tej edycji, by wyrazić wdzięczność wspaniałemu, zmarłemu w tym roku, akto rowi Teatru Polskiego w Poznaniu, który Konkurs wspierał od początku –jako juror i mentor, dzieląc się swoim doświadczeniem i talentem.
Katarzyna Pilichowska jest absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej im. Leona Schillera w Łodzi, Anna Kończal-Bochenek – absolwentką Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu.
Warsztaty Sushi MasterClass
zdjęcia : Materiały prasoweNa początku września w Poznaniu spotkało się wielu specjalistów z branży gastro nomicznej, którzy uczestniczyli w cyklu profesjonalnych szkoleń dla biznesu sushi. Podczas bezpłatnych warsztatów, Grafen Europe – dystrybutor najwyższej jakości sprzętu Suzumo – zaprezentował nie tylko sztukę japońskiej kuchni, ale i nowe możliwo ści technologiczne dla jej rozwoju.
Wydarzenia Sushi MasterClass prowadzone były przez jednego z najlepszych szefów sushi w Polsce – Pawła Trzaskowskiego, trenera kulinarnego, wykładowcę czołowych szkół gotowania, od 19 lat związanego zawodowo z gastronomią. W 2017 roku wszedł on do finału Mistrzostw Świata Sushi World Sushi Cup Japan, jest też finalistą polskiej edycji Global Sushi Challenge 2015. W 2019 roku dołączył do grona 50 najlepszych szefów kuchni w Polsce. Paweł Trzaskowski to także seminarzysta World Sushi Skills Institute i All Japan Sushi Association. Posiada ,,czarny pas‘’ sushi – Certyfikat Kuro-obi zdobyty w Tokyo. W pracy łączy tradycyjną szkołę Edomae ze współczesnymi trendami kulinarnymi.
Inspirujące spotkanie pozwoliło przybliżyć historię sushi i filozofię potraw, ale też udo wodniło, jak łatwo rozwinąć biznes, wprowadzając nowe rozwiązania inwestycyjne. Szef kuchni podczas spotkania wskazał narzędzia, które optymalizują zaplecze techniczne, a tym samym zwiększają jego efektywność nawet czterokrotnie. Sushi MasterClass to była też świetna okazja do degustacji i poznania efektownych form prezentacji dania.
Ferrari vs. Gokart
zdjęcie : Materiały
Czy gokart jest w stanie nadążyć za Ferrari F8 Tributo w wyścigu drag race? Postanowili się o tym przekonać The Mike, jeden z najpopularniej szych youtuberów motoryzacyjnych w naszym kraju oraz Kacper Nadolski, kartingowy reprezentant Polski w kategorii KZ2. Przebieg wyścigu okazał się nie tak oczywisty, jakby się mogło wydawać… Drag race, w którym gokart zmierzył się z samo chodem sportowym, to pierwsze tego typu wydarzenie zorganizowane w Polsce. W połowie września na naj dłuższej prostej na Torze Poznań obok siebie stanęły dwa pojazdy: „wózek” przeznaczony do rywalizacji w zawodach kartingowej kategorii Shifter Rok o mocy 45 koni mecha nicznych oraz Ferrari F8 Tributo (720 KM). Pierwszym kierował Kacper Nadolski, drugim – The Mike. Na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać, że gokart nie ma żad nych szans dotrzymać kroku ferrari. Jednak początek wyścigu przy brał dość nieoczekiwany obrót. Kacper Nadolski wystartował szybciej, dopiero po ok. 150 metrach ferrari udało się dogonić gokarta. Potem przewagę zaczął zyskiwać The Mike. Zwycięzca wyścigu nie spodzie wał się jednak, że gokart zmusi kierowane przez niego ferrari do aż takiego wysiłku.
– Jestem w szoku! Jak on się zebrał! Niesamowite, chyba nikt nie spodziewał się, że gokart tak długo będzie z przodu – komentował po wyścigu The Mike.
– Wiedziałem, że start będę miał dobry, ale myślałem, że ferrari dużo szybciej mi odjedzie – mówił Kacper Nadolski. – Jestem zadowolony z wyścigu. Pokazał on, że gokart, mimo niepozornego wyglądu, to bardzo szybki pojazd. Nieprzypadkowo karting jest nazywany przedsionkiem do wielkiego świata wyścigów. Właśnie od tego sportu zaczy nali wszyscy najlepsi kierowcy Formuły 1.