Renata Przemyk Rozmawia: Marta Pulter-Jabłońska
MUZYKA W TEATRZE
Marta Pulter-Jabłońska: Chodzi Pani do teatru? Renata Przemyk: Nie tak często, jak bym chciała, ale chodzę. Zwłaszcza od kiedy poszerzyło się grono moich znajomych z kręgu teatru – chodzę również na ich spektakle. Atmosfera jest wtedy bardziej familiarna. Rozmawiamy o tym, poznaję tajniki ich pracy. Fascynuje mnie wchodzenie w inny, teatralny świat. Jestem widzem z gatunku naiwnych – nie rozkładam wszystkiego na czynniki pierwsze, może poza muzyką. Lubię dać się ponieść. Oglądam zawsze z dużym kredytem zaufania. O słabych sztukach szybko zapominam. Bardzo lubię teatr. M.P.-J.: Zwraca Pani uwagę na muzykę podczas przedstawień? R.P.: Oczywiście. Zdarza się, że przedstawienie jest tak świetnie skonstruowane, że nie da się muzyki oddzielić, że ogląda się całość. Wtedy jest idealnie.
właśnie przygotowują z Janem Machulskim, potrzebuje oprawy, która wykraczałaby poza standardowe widzenie muzyki w klasycznej formie. Balladyna to spektakl bardzo naładowany emocjami – to dawało mi duże pole manewru. A gdy jeszcze usłyszałam, że mogę sama w dużej mierze decydować, jak ta muzyka ma wyglądać (magiczne słowa: „wolność artystyczna”), i gdy dyrektor stwierdził, że wyobraża sobie, żeby to było dokładnie takie, jak muzyka, którą gram, to trudno było faktycznie oprzeć się tej propozycji. M.P.-J.: Taka wolność to częste sytuacje w tej branży? R.P.: Ta była wyjątkowo komfortowa! Rzadko zdarza się, żeby twórca dostał tego typu propozycję, szczególnie debiutant w tej materii. W teatrze jest się częścią jakiejś całości, nie można pozwolić sobie na samowolkę. Muzyka ostatecznie musi być kompatybilna z przedstawie-
RENATA PRZEMYK – M.P.-J.: Czy muzyka teatralna jest – Pani zdaniem – ważną częścią spektaklu? R.P.: Dla mnie jest. Ale mam świadomość tego, że są różnego rodzaju przedstawienia. Nie wszystkie wymagają muzyki – to zależy od koncepcji reżysera. Rozumiem, że sztuka może być pomyślana tak, że nie ma w niej przestrzeni na inne dźwięki niż te, które wydają aktorzy, mówiąc, dialogując czy poruszając się. Nie każdy spektakl wymaga muzyki. Ja jednak lubię, kiedy ona jest. M.P.-J.: Jak w Pani przypadku dochodzi do współpracy z teatrami? Czy to Pani wychodzi z inicjatywą? R.P.: Zawsze są to propozycje, które ktoś mi składa. Ktoś, kto zna moją pracę. W przypadku Balladyny zaczęło się tak, że ówczesny dyrektor artystyczny teatru w Koszalinie – Bogusław Semotiuk – słuchał moich piosenek i stwierdził, że adaptacja Balladyny, którą
58
piosenkarka, kompozytorka. Ukończyła bohemistykę na Uniwersytecie Śląskim. Zadebiutowała w 1989 jako wokalistka zespołu Ya Hozna na Studenckim Festiwalu Piosenki w Krakowie. W 1990 rozpoczęła karierę solową. Jako kompozytorka muzyki teatralnej zadebiutowała w 2002 muzyką do Balladyny w reżyserii Jana Machulskiego w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Nagrała dziesięć płyt, z czego dwie są zbiorem utworów skomponowanych dla teatru (płyty Balladyna i Odjazd). Jako kompozytorka współpracowała z Teatrem Rozrywki w Chorzowie, Teatrem Barakah w Krakowie i Teatrem Rampa w Warszawie. Występowała gościnnie w dwóch przedstawieniach – grała Żonę w Terapii Jonasza (reż. J. Bończyk i J. Staniek, Teatr Rozrywki w Chorzowie) oraz Meksykankę w Tramwaju zwanym pożądaniem (reż. D. Starczewski, Teatr Bagatela). W kwietniu 2011 otrzymała Złotego Miedziaka – Nagrodę Publiczności XIII Polkowickich Dni Teatru za muzykę do przedstawienia Szyc w reżyserii Any Nowickiej. Jej ulubiony instrument to akordeon.