SPEKTAKLE
Dominik Gac
On Teatr Chorea, ja, bóg, reż. Tomasz Rodowicz, Joanna Chmielecka
C
hciałbym zacząć w Opolu, w restauracji „Maska”. Kiedyś był tu Teatr 13 Rzędów, a dziś można zjeść obiad. Nie pamiętam, co mi zaserwowano, ale machając łyżką, ponad wszelką wątpliwość myślałem o sile, z jaką działa na mnie to nazwisko. O wrażeniu, które znam z podróży na południe kraju, z przejazdów – po drodze do Rzeszowa – przez Nienadówkę i ze spacerów po wrocławskim rynku. Jeszcze mocniejsze, pomyślałem, musi być w Brzezince, ale zamiast tam pojechać, poszedłem na przedstawienie do opolskiego Teatru im. Jana Kochanowskiego. Wyszedłem z silnym przeświadczeniem, że dzisiejszy teatr krytyczny jest wobec Jerzego Grotowskiego i jego artystycznego dziedzictwa bezradny. Grotowski non-fiction w reżyserii Katarzyny Kalwat obiecywał pewnego rodzaju odsłonięcie. Tymczasem z założenia krytyczne odczytanie spuścizny szefa Teatru Laboratorium, ubrane w parodię naukowej dyskusji, powiedziało mi właściwie jedno: Grotowski jest teflonowy. Można o nim mówić, można go interpretacyjnie i dyskursywnie aktualizować, lecz na nim nie robi to żadnego wrażenia,
38 |
nie ujawnia niczego, czego byśmy już nie wiedzieli. Byłem rozczarowany, ale i uspokojony. Rozczarowany i niespokojny, a właściwie wściekły, byłem z kolei jakiś czas później, wychodząc ze Sceny Przodownik w Warszawie. W głowie brzęczały mi Tajemne słowa – spektakl przywieziony z Workcenter of Jerzy Grotowski and Thomas Richards w reżyserii Maria Biaginiego. I tylko charyzma jego autora pozwalała ocalić nadzieję, że to, co robili z Grotowskim, musiało być inne, diametralnie inne, bo przecież niemożliwe, że ostatnią bazą, do której dotarł założyciel Teatru Laboratorium i którą kontynuują jego uczniowie, jest tego rodzaju wyrafinowane gospel. Kilka miesięcy później pojechałem do Łodzi, aby obejrzeć przedstawienie ja, bóg Teatru Chorea w reżyserii Tomasza Rodowicza, któremu na scenie towarzyszy Joanna Chmielecka. Nareszcie – pomyślałem wychodząc – oto dowód na żywotność Grotowskiego we współczesnym teatrze. Okazuje się, że nadal można z nim – po partnersku – rozmawiać.