160
Nasz protest był modlitwą Wysoki poziom sklerykalizowania Kościoła to choroba polskiego katolicyzmu, której sami jesteśmy po części winni. Oczekujemy zbyt wiele od księży zamiast wziąć się do roboty, zamiast pokazać im i sobie, że świeckość, tak samo jak stan duchowny czy konsekrowany, jest darem dla Kościoła.
Z Jakubem Juzwą rozmawia Paulina Olivier Tomek Kaczor Jakub Juzwa jest współinicjatorem krakowskiego protestu katolików i katoliczek oraz inicjatywy OdzyskajMY nasz KOŚCIÓŁ. Studiuje socjologię na Uniwersytecie Jagiellońskim.
Zaangażowałeś się w inicjatywę „OdzyskajMY nasz Kościół”. Dlaczego postanowiłeś włączyć się w organizację protestu?
Ja i moi przyjaciele, z którymi podjęliśmy tę inicjatywę, uznaliśmy, że to moment, w którym głos świeckich katolików i katoliczek, właściwie nieobecny w debacie publicznej, powinien zostać usłyszany. Głos sprzeciwu wobec wszystkiego, co od dłuższego czasu dzieje się w Kościele rzymskokatolickim w Polsce. Doszliśmy do wniosku, że wobec zachowań, które w naszym odczuciu są sprzeczne z nauczaniem Kościoła i z przekazem Ewangelii, a mają miejsce właśnie w Kościele, powinniśmy wystąpić w imię wartości, które są nie tylko rozmywane czy zapominane, ale wręcz deptane. Co było momentem przełomowym, po którym zdecydowałeś, że musisz się aktywnie zaangażować?
Niezgoda na oficjalną narrację prezentowaną przez przedstawicieli Kościoła narastała we mnie od dłuższego czasu, a ostatecznym przekroczeniem granicy był list pasterski arcybiskupa MarkaJędraszewskiego, który pod koniec września odczytano w krakowskich kościołach. Od wielu znajomych słyszałem, że w czasie odczytywania tego listu (zamiast homilii) po prostu wychodzili z kościoła. To nie był pierwszy przypadek, gdy z ambony straszono nas „ideologią LGBT”, jednak tym razem, po licznych internetowych dyskusjach i rozmowach w gronie znajomych, uznaliśmy, że zbyt wiele osób zostało zranionych, nie tylko przez te akurat słowa, ale również cały przekaz hierarchów Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce – zbyt wiele, by wobec tego milczeć. Doszliśmy do wniosku, że nasz sprzeciw musimy wyrazić publicznie, że trzeba jasno powiedzieć, że to są słowa krzywdzące nie tylko nas, ale przede wszystkim naszych braci i siostry, którzy czują się wykluczeni z Kościoła. Zorganizowaliście protest pod hasłem: „OdzyskajMY nasz KOŚCIÓŁ”. Dlaczego czujesz, że musicie Kościół „odzyskiwać”? I na czym, Twoim zdaniem, to „odzyskiwanie” miałoby polegać?
Bardzo długo zastanawialiśmy się nad nazwą protestu. Myślę, że ona odwołuje się w pierwszej kolejności do tego wszystkiego, czego my sami doświadczyliśmy w Kościele, czyli wielkiego dobra, miłości i czułości. Zdecydowaliśmy się zorganizować protest, ponieważ w Kościele coraz bardziej brakowało nam spojrzenia na człowieka jako kogoś ukochanego przez Boga. W haśle „odzyskiwania” Kościoła chodziło nam przede wszystkim o to, aby przypomnieć to, co zostało zapomniane: że chrześcijaństwo nie jest religią przemocy, ale religią miłości, zrozumienia, akceptacji i bycia dla drugiego człowieka takim, jakim on jest. Przecież Chrystus najpierw przyjmował człowieka i dla tego człowieka był. Dla mnie odzyskanie Kościołajest przypomnieniem o jego ewangelicznej posłudze, wyrażającej się przede wszystkim w pomocy najsłabszym. Dobrze by było, gdyby ten przekaz wybrzmiewał również w słowach i postawach naszych pasterzy. To nie był protest, który oskarżał, to nie był protest, który był rachunkiem sumienia. Dla mnie ten protest był wyrazem naszego bólu i rozpaczy, naszym płaczem nad tym, że wartości takich jak wierność Ewangelii, miłość, akceptacja, →