Grupa INIRE Rozmawia: Beata Kowalczyk
MUZYKA W TEATRZE
Beata Kowalczyk: Jesteście dość nietypową formacją poruszającą się na pograniczu muzyki, teatru, filmu, sztuk wizualnych etc. Nie sposób znaleźć dla Was odpowiednią szufladkę. Czym właściwie jest INIRE? Krzysztof Pawlik: Projekt INIRE powstał w momencie wyczerpania się formuły wcześniejszych moich muzycznych projektów i chęci wyjścia poza to, co do tej pory robiłem. Pomysł na INIRE rodził się kilka lat, a wszystko zaczęło się finalizować wiosną 2001, podczas pracy nad Hermetic garden. Ideą powołania tego rodzaju formuły pracy czy też współpracy była potrzeba, chęć stworzenia czegoś w rodzaju grupy otwartej o zmiennym składzie, gdzie do realizacji konkretnych przedsięwzięć będą zapraszani różni twórcy, muzycy, tancerze, artyści wideo i inni w zależności realizowanego tematu. W projektach INIRE uczestniczyli m.in. Grażyna K. Kaczmarek, Karolina Kozakiewicz, Mirosław Rajkowski, Wojciech Benicewicz i inni. B.K.: A co kryje się w nazwie grupy? Małgorzata Dancewicz: INIRE to określenie wyjęte z rytuałów przejścia. W wolnym tłumaczeniu oznacza wkraczanie, ale też przekraczanie. Dla nas to metafora twórczości i sztuki w ogóle, którą tworzy się nie w poszukiwaniu końcowej formy, ale sztuki, która jest procesem dochodzenia do tej formy, wspólną pracą. Dla mnie właśnie to wspólne poszukiwanie jest bardzo istotne. Poszukiwanie tematów, tekstów, interpretacji, brzmień, obrazów. Mówi się, że w sztuce nie ma demokracji, ale myślę tu o pewnym podstawowym poczuciu harmonii, nie w muzycznym tego słowa znaczeniu. Na przykład, kiedy chodzi o improwizację na scenie, każdy w określonym momencie robi określoną rzecz i wie, że to ma właśnie tak wyglądać, każdy robi coś indywidualnie, a jednocześnie w harmonii z innymi. To daje silne poczucie wspólnoty. Ta nazwa opisuje też to, co nas interesuje w muzyce, czy w robionych przez nas projektach. Bo z jednej strony sięgają one do różnych archetypów i mitów, z drugiej strony sens sięgania po nie widzimy wtedy, kiedy możemy przez to opowiedzieć
38
coś współczesnego. Nie odgrzebujemy zaśniedziałych wątków tylko po to, żeby je odrestaurować, bo wydają się nam oryginalne. Sięgamy po nie, gdy są dla nas przynajmniej inspirujące albo też na tyle interesujące i ważne, że próbujemy znaleźć dla nich współczesny kontekst. B.K.: Mówisz o wspólnocie. A jak wygląda ta wspólnota albo wspólna praca w tradycyjnym teatrze. Pytam oczywiście o Waszą, a bardziej o Twoją, Krzysztofie, działalność jako autora muzyki do spektakli. Czy masz wrażenie, że Twoją wolność twórczą w teatrze ogranicza jakoś wizja reżysera, z którym współpracujesz? K.P.: Teatr to gra zespołowa i jak każda gra zespołowa potrzebuje kapitana, kogoś, kto decyduje, wybiera. Pra-
GRUPA INIRE
powstała wiosną 2001 roku. Dotychczas zrealizowała siedem audiowizualnych projektów: Hermetic Garden (2001), Septem Sermones ad Mortuos (2004), Traces (2007), Atalanta Fugiens (2009), chopintimacy (2010), Dante’s Songs (2010), re-membering re-called (2011). Trzy z tych realizacji ukazały się w formie DVD (Septem Sermones ad Mortuos [2007], chopintimacy [2010] i Atalanta Fugiens [2011]). Projekty INIRE prezentowane były na International Festival of Multimedia Art ArtofLivin w Budapeszcie, Pradze i Bratysławie, Festiwalu Form Audiowizualnych INTERMEDIALE w Legnicy, Wrocław Industrial Festival, Festiwalu Videoformes w Clermont Ferrand, w projekcie Night Will Not Fall, w Muzeum Chopina w Warszawie, na XIII Generative Art Conference w Rzymie oraz w innych miejscach w kraju i zagranicą. Z krótkiego wglądu w rys grupy wyłania się szerokie spektrum tematyczne, od inspiracji alchemią i hermetyzmem, gnozą i psychologią głębi, przez nawiązania do flaneur i topografii metropolii, po dekonstrukcję klasycznych i ugruntowanych tradycji estetycznych. O parateatralnych działaniach grupy, a także o tworzeniu muzyki w Teatrze im. H. Modrzejewskiej w Legnicy opowiadają autorzy projektu Krzysztof Pawlik i Małgorzata Dancewicz.