Rafał Augustyn Rozmawia: Krzysztof Stefański
Rafał Augustyn: Moje pierwsze doświadczenie miało miejsce we wrocławskim Kalamburze, który wtedy istniał jako teatr (knajpy jeszcze nie było, ale było spore i wielokształtne środowisko). Swoje najświetniejsze lata miał za sobą, ale był wciąż dość żywą instytucją. Funkcjonowały wówczas przy głównym zespole niezależne grupy teatralne, na ogół dość efemeryczne. Do jednej z takich grup się załapałem, już nawet nie pamiętam, jak do tego doszło. Reżyserowali dwaj koledzy: Janusz Pac-Pomarnacki (dzisiaj w Niemczech) i Jacek Weksler (dzisiaj w Warszawie w roli wiceministra). Wystawialiśmy sztukę Friedricha Dürrenmatta Herkules i stajnia Augiasza, z dopisanymi songami, ni to greckimi, ni to brechtowskimi, i moim zadaniem było napisać do nich muzykę. Stylistycznie umieściłem te piosenki między estetyką protest songów, muzyką alternatywną a greckim chórem. Spektakl odniósł niespodziewany sukces. Grany był kilkadziesiąt razy w różnych miejscach tak długo, że było dwóch kolejnych Herkulesów. Niedługo później trafiłem do teatru zawodowego. Była to adaptacja Mistrza i Małgorzaty Bułhakowa w reżyserii Piotra Paradowskiego, ówczesnego dyrektora Teatru Polskiego we Wrocławiu. Ta sztuka również odniosła sukces, była grana przez parę sezonów na Scenie Kameralnej. K.S.: Trzeba powiedzieć, że miał Pan udany początek. R.A.: To prawda. Niedługo potem, jako dwudziestotrzylatek dostałem propozycję nagłego zastępstwa za Stanisława Radwana w Teatrze Narodowym w Warszawie przy Pluskwie Majakowskiego w reżyserii Konrada Swinarskiego z wielką rolą Tadeusza Łomnickiego jako Prisypkina. Potem pracowałem w tym samym teatrze przy wystawieniu Jak wam się podoba Szekspira w reżyserii Tadeusza Minca. Tuż po Pluskwie współpracę zaproponował mi Łomnicki, który wówczas zakładał Teatr na Woli. Wydawało mi się, że wszystko pójdzie samo.
Byłem trochę Wunderkindem, wierzyłem, że jestem genialny – a mnóstwa rzeczy nie wiedziałem, brakowało mi doświadczenia. U Łomnickiego zrobiliśmy dwie premiery, inaugurujący teatr Pierwszy dzień wolności Kruczkowskiego (no, rodzaj serwitutu dla władz – choć nie jest to zła sztuka jako taka…) i zaraz potem Leonce’a i Lenę Büchnera w reżyserii Krzysztofa Zaleskiego. „Łom” zaproponował mi kierownictwo muzyczne teatru, a ja… odmówiłem. Do dziś nie wiem, czy słusznie. Może mógłbym tak jak Paweł Mykietyn godzić muzykę teatralną i autonomiczną, a może zostałbym sprawnym teatralnym kompozytorem, który szerszej publiczności pozostaje nieznany, jak np. Wojciech Głuch. Od czasu tej decyzji nie pracowałem w Warszawie w żadnym z dużych teatrów, poza Teatrem Polskim (no i Teatrem Wielkim, ale to inna historia). Może jednak dzięki temu miałem czas na inne rzeczy?
MUZYKA W TEATRZE
Krzysztof Stefański: Od pewnego czasu nie tworzy już Pan muzyki do spektakli teatralnych, jednak w przeszłości zajmował się Pan tym wielokrotnie. Jak zaczęła się Pana przygoda z teatrem?
RAFAŁ AUGUSTYN –
kompozytor, krytyk muzyczny, polonista. Ukończył filologię polską na Uniwersytecie Wrocławskim w 1974, a następnie kompozycję w Państwowej Wyższej Szkole Muzycznej w Katowicach w 1978. W 1982 uzyskał doktorat nauk filologicznych. Jest stypendystą Stichting Eduard von Beinum, Foundation Acanthes, MacDowell Foundation, dwukrotnie Salzburg Seminar, Stiftung Kulturfonds. Laureat wielu konkursów kompozytorskich. W 2005 uhonorowany został Nagrodą Związku Kompozytorów Polskich „za wybitne osiągnięcia kompozytorskie oraz programowe kreacje festiwalowe”. W 2011 otrzymał Wrocławską Nagrodę Muzyczną w kategorii muzyka poważna. Stworzył muzykę do przedstawień takich twórców, jak: Konrad Swinarski, Kazimierz Braun, Tadeusz Łomnicki, Jan Tomaszewski i inni. W 2007 skomponował dla Opery Wrocławskiej muzykę do baletu Rękopis znaleziony w Saragossie oraz zrekonstruował muzykę Stanisława Moniuszki i Adama Münchheimera do baletu Figle szatana. Jest pracownikiem naukowym Instytutu Filologii Polskiej Uniwersytetu Wrocławskiego.
3