Nietaktowne praktyki promocyjne NIEATKTY
Nazwa „nietak!t” zobowiązuje, dlatego nasze sposoby na promocję czasopisma odbiegają od zasad grzecznego pijaru. Dziś odsłaniamy kulisy nietaktownych praktyk promocyjnych dla tych, którzy brak funduszy na reklamę chcą nadrobić pomysłowością i zaangażowaniem: 1. Partyzancki merchandising Odwiedzamy Empiki i sprawdzamy, czy „nietak!t” leży w zasięgu wzroku i czy czasami nie zasłania go inne – nie daj Boże – konkurencyjne pismo. Jeśli nie jest dostatecznie widoczny, stosujemy partyzancki merchandising, czyli samowolnie przekładamy czasopisma w strategiczne miejsce. W tych działaniach pomagają nam przyjaciele i sympatycy. Mamy swoje empikowe szajki w Krakowie, Wrocławiu, Opolu i Gdańsku. Do obsadzenia wciąż Poznań, część Warszawy i Lublin! 2. Zmuszanie innych czasopism teatrologicznych, by o nas napisały W numerze o Lechu Raczaku pominęliśmy informację, że niektóre jego teksty miały swój pierwodruk w „Scenie”. Ot tak, niby wyszło mimochodem. Dzięki temu szanowne pismo o nas napisało, wytykając nam nietakt. Co tam, że tylko w skromnych notach na końcu i w tonie niezbyt pochwalnym – stara zasada mówi: nieważne jak piszą, byleby pisali. A my zyskaliśmy darmową reklamę i rozgłos wśród grupy docelowej. 3. Manifestacyjne czytanie „nietakt!u” w miejscach publicznych Nie od dziś wiadomo, że nieznajomi ludzie zmuszeni do wspólnego przebywania w miejscach publicznych zaczynają się ukradkiem obserwować. Dlatego przyjęliśmy strategię manifestacyjnego czytania „nietak!tu” w pociągu, autobusie, tramwaju, pubie, kawiarni, na stoisku z czasopismami o sztuce w Empiku czy w poczekalni u lekarza. Wersja zaawansowana zawiera w pakiecie głośne i nacechowane emocjonalnie komentowanie tej lektury – oczywiście z odpowiednim zagęszczeniem słowa „nietak!t” w owych komentarzach. 4. Lokowanie produktu
To narzędzie marketingowe nie jest może zbyt nowatorskie, a już na pewno nie jest szlachetne. Jednakże jest tanie, a często nawet bezpłatne i to przekonuje nas, by stosować je wszędzie, gdzie się tylko da. Ostatnio wykorzystaliśmy je, gdy Fundacja Teatr Nie-Taki została nominowana do wrocławskiej nagrody kulturalnej WARTO. Do zdjęcia dla „Gazety Wyborczej” pozowaliśmy oczywiście z numerami „nietak!tu”. Pokażcie nam tańszą reklamę wielkonakładową – i to w kolorze! 5. Prowokowanie środowisk opiniotwórczych Okładka pierwszego numeru „nietak!tu”, który trafił do ogólnopolskiej sprzedaży, sprowokowała do ostrej reakcji feministki skupione wokół „Zadry”, a te zaatakowały naszą redakcję na facebooku. Przypominamy, na okładce pan bił po twarzy panią, krzycząc: „Tyle lat mnie oszukiwałaś! Mówiłaś, że w teatrze nie ma treści społecznych i form wzniosłych”. Okładka była dziełem surrealistycznym, ale liczba komentarzy dotyczących rzekomego propagowania przez nas przemocy wobec kobiet okazała się całkiem realna. Wizerunkowo nam to nie zaszkodziło, bo wszystkich zwolenników racjonalnego feminizmu (a tych na szczęście jest coraz więcej) wciąż mamy za sobą. 6. Poplecznicy Kilku naszych wpływowych przyjaciół, od czasu do czasu szepcze słówko swoim jeszcze bardziej wpływowym przyjaciołom, jacy to jesteśmy fajni i że odwalamy kawał dobrej roboty. 7. Szpiegostwo kulturalne Podstawą dobrej strategii promocji jest śledzenie na bieżąco posunięć konkurencji, dlatego mamy ludzi, którzy donoszą nam o działaniach podejmowanych w innych redakcjach, a nasi autorzy piszą teksty dla konkurencji… Tylko o tym ciiii. redakcja
96