Rozmawiamy o klasyce z twojego dzieciństwa, a czy zdarza ci się słuchać nowej muzyki? Oczywiście, robię to cały czas. Nie mogę znieść tylko dwóch rzeczy: rapu i tego, co obecnie nazywa się R'n'B co przecież tak naprawdę nie ma nic wspólnego z "Rhythm and blues". Taką muzykę grali Yardbirds, to było prawdziwe R'n'B, a nie Jennifer Lopez czy tym podobni wykonawcy. Oprócz tego jestem w stanie słuchać wszystkiego. Jest całe mnóstwo świetnych młodych muzyków. Muszę jednak przyznać, że ostatnio znowu zacząłem słuchać muzyki, z jaką kontakt miałem w szkole. Na przykład dwie pierwsze płyty Chicago - zastanawiam się, jak mogło mi to umknąć w młodości? Miałem te albumy, ale się ich pozbyłem, nie podeszły mi. Teraz je uwielbiam. Masz jakichś ulubionych współczesnych bębniarzy? Mam ulubionych, ale nie jestem pewien czy są współcześni. Wychowując się w latach siedemdziesiątych, słuchałem dużo muzyki fusion: Chick Corea, Return To Forever i tym podobne. Ostatnio wróciłem do tamtych dźwięków, jest w nich mnóstwo świetnego bębnienia. Uwielbiam Shannona Forresta z Toto. Słucham też dużo bluesa, kocham gitarzystów grających ten gatunek. Nie twierdzę, że wszystko jest dobre, ale możesz znaleźć dziś całe mnóstwo wspaniałej muzyki. Jest jej może nawet zbyt wiele - codziennie ukazuje się dużo więcej nagrań, niż byłbyś w stanie przetrawić. Ale też dużo tej muzyki jest bardzo podobna do siebie. Brzmi, jak jakby była nagrana już wielokrotnie wcześniej. Słucham czasem muzyki pop, bo dobry utwór zawsze się obroni, nie ma znaczenie, jaki gatunek reprezentuje. Lubię muzykę klasyczną a jedną, z jakich rzeczy słucham najczęściej, jest rosyjska muzyka wykonywana przez chór prawosławny. Nie ma tam żadnej instrumentacji, tylko głosy. Akordy oraz melodie, jakie się z nich wydobywają, są wspaniałe, absolutnie wspaniałe. Kiedy rozmawiałem z Paulem Quinnem, powiedział mi, że nie znosi pracy w studiu nagraniowym, ale uwielbia występować na żywo. Jak to się ma w twoim przypadku? Lubię jedno i drugie. W studiu czuję się twórcą, staram się stworzyć coś nowego, utwór lub jakieś brzmienie. Występ na żywo to coś zupełnie innego. Dostajesz kopa od publiczności i to jest świetnie. Ale cenię sobie jedno i drugie. Istnieją utwory, które szczególnie lubisz grać? To zależy, chyba "Crusader" wskaże jako jeden z ten lepszych. Wszystko zależy od samego kawałka i albumu, z jakiego pochodzi. Lubiłem grać te z płyt "Sacrifice" i "Unleash the Beast". Kawałek tytułowy z tej drugiej to też jeden z moich ulubionych pozwala mi totalnie odjechać. Powiem tak, po prostu przyjemność sprawia mi granie i występowanie przed ludźmi. Lubię, jak skaczą i szaleją w rytm tego, co gram, jak na przykład w "Dogs of War". Igor Waniurski
Punk, blues i heavy metal HMP: "Carpe Diem" to dwudziesty trzeci album Saxon. Przygotowując nowy materiał, czujesz presję związaną z porównaniami z waszymi klasycznymi dokonaniami? Paul Quinn: Nadal gramy nasze stare kawałki i się tego nie wstydzimy. Są one częścią naszego kodu genetycznego. Chcielibyśmy wykonywać więcej nowej muzyki, ale z kolei ludzie woleliby słuchać ciągle starych nagrań. Nie obawiam się tego, czy nowa muzyka wytrzyma konkurencję ze starymi utworami. Myślę, że byliśmy przez te wszystkie lata bardzo spójnym zespołem. Staraliśmy się być coraz lepsi, przykładać się do pisania muzyka. To nie zawsze popłaca, ale tacy jesteśmy. Co starasz się osiągnąć, gdy przystępujesz do tworzenia muzyki? Staram się wpaść na coś, czego nie robiłem wcześniej w żadnym ze swoich zespołów. Większość ludzi myśli, że muzycy mają nadmuchane ego, ale prawdę mówiąc, to tak nie jest. Musimy się po prostu bardziej starać, trochę tak jak sportowcy. Saxon regularnie nagrywa nowe płyty, gracie też sporo koncertów, przynajmniej kiedy nie szaleje pandemia. Jeżeli spojrzysz wstecz na swoją karierę to, z czego w niej jesteś najbardziej dumny? Z koncertów. Jestem zwierzęciem koncertowym, więc przejawiam większe zainteresowanie graniem przed publicznością niż dla kolegów w studiu nagraniowym. Jest coś w czerwonej lampce zapalającej się podczas rozpoczęcia nagrywania, czego szczerze nienawidzę. Czasem mnie to zupełnie rozwala. Takie rzeczy nie zmieniają się w wyniku nabierania doświadczenia? Nie za bardzo. Nie odczuwam zdenerwowania w obliczu zagrania koncertu, ale wyraźnie doskwiera mi ono przed nagraniami. W takim razie pewnie musi ci bardzo brakować koncertów. O tak, bardzo. Staram się żyć aktywnie, bo ostatnio nie za dużo się dzieje. Moje palce nie
wykazują się teraz zbytnią aktywnością, ale jakoś staram się nadążać. (śmiech) Jak wyglądało twoje życie przez ostatnie dwa lata trwania pandemii koronawirusa? Żyję trochę jak w bańce. Kiedy mieszkasz sam i nie masz możliwości częstego spotykania się z ludźmi, stajesz się nieco dziwny. Gdy tylko następowały luzowania obostrzeń związanych z pandemią to spotykaliśmy się z Saxon i robiliśmy coś razem. Tak powstały zarówno album z utworami innych wykonawców, "Inspirations", jak i najnowsza płyta. Porozmawiajmy o "Inspirations", domyślam się, że wspólnie dobieraliście listę kawałków, jakie się na płycie znalazły. Które z nich należą do twoich ulubionych? Lubię je wszystkie, ale najbardziej podobały mi się "Paperback Writer" The Beatles i "Stone Free" Hendrixa. Jesteś fanem The Beatles? Tak, właściwie to uczyłem się gry na gitarze na podstawie tego, co robił George Harrison. Chociaż Paul MCcartney i John Lennon to też dobrzy gitarzyści. Od czasu do czasu gram z innymi ludźmi poza Saxon i często wykonujemy kawałki Beatlesów. Wcale nie są tak proste, jak się to niektórym wydaje. To nie jest banalny pop. Są tam elementy fusion, country czy bluesa. Całość tworzy wspaniałą mieszankę, która bardzo do mnie przemawia. Ciekawe, że wspomniałeś o bluesie, bo Saxon, zwłaszcza u swoich początków, zdradzał wyraźne wpływy tego gatunku. Na pewno większe niż Angel Witch, Iron Maiden czy kilka innych grup z podobnego okresu. Czy to twoja zasługa? Nie tylko, wszyscy mieliśmy podobne muzyczne korzenie. Słuchaliśmy Deep Purple i Led Zeppelin a blues był obecny w ich muzyce. Podobnie we Free, Bad Company czy Trapeze. Ceniliśmy zespoły, o które metalowa publiczność zapewne by nas nie podejrzewała. Czerpaliśmy bardzo różne inspiracje, nie tylko z grup brytyjskich, ale również tych amerykańskich czy pochodzących z innych krajów Europy. Co interesującego słyszysz w bluesie, czego nie ma w hard rocku czy metalu? Ciężko powiedzieć, ale jest to chyba element smutku, który heavy metal jednak też może posiadać. Na przykład w "Child In Time" Deep Purple gdzie jest ta łkająca partia gitary solowej. Podobnie we "When a Blind Man Cries". Jeżeli chodzi o gitarę, to zarówno blues, jak i heavy metal może być grany popisowo. W metalu stosuje się może tylko trochę mniej podciągania strun. Z drugiej strony, w waszym surowym brzmieniu można było usłyszeć nieco punkowej
16
SAXON