Moje podejście do muzyki zawsze było prog-jazzowe Gdy w sieci pojawił się pierwszy singiel promujący najnowszą płytę Voivod, stało się jasne, że zespół jest w świetnej formie i stylistycznie nawiązuje do najlepszych albumów w karierze, "Nothingface" i "Dimension Hatröss". Premierę "Synchro Anarchy" wykorzystaliśmy, by zapytać założyciela prog-thrashowej, kanadyjskiej maszyny o wspomnienia związane z początkami grupy, pomysły na świętowanie nadchodzącego 40-lecia istnienia i uczucia towarzyszące dzieleniu sceny z Venom jako dwudziestolatek. Michel "Away" Langevin to jednak nie tylko ojciec jednego z najbardziej wpływowych zespołów w historii. To również znakomity rysownik, miłośnik cyberpunkowych filmów i jazzu, co miało przełożenie na obecność Voivod na festiwalu Monterey. Wszystko - łącznie z prawdą kryjącą się za pseudonimem - wyjawił nam w naszej rozmowie. HMP: W jednym z ostatnich wywiadów wspomniałeś, że jednym z twoich największych lęków w latach 90. było popadnięcie w kompletne zapomnienie. Oczywiście tak się nie stało i zarówno jako artysta, jak i muzyk z Voivod, osiągnąłeś to, co chciałeś. Zastanawiam się więc czy masz dziś jakieś inne obawy? Michel "Away" Langevin: Myślę, że moim największym lękiem jest teraz brak możliwości koncertowania i pojechania w trasę po świecie, by grać muzykę Voivod dla naszych fanów i przyjaciół. Swoją drogą, w walce z moimi lękami zawsze pomagała mi gra na perkusji. Niestety obecnie nie mam na to za wiele czasu. Mimo wszystko nowy album mnie tro-
dla nas bardzo ważny, głównie ze względu na wydanie nowej płyty oraz filmu, dokumentu "Voivod: We Are Connected". Dużo też pracowałem nad nowym wydaniem katalogu NCA. Chcielibyśmy również wydać na winylu album, który nagraliśmy z Jasonem Newstedem w 2003r. Nadchodzące lata będą więc świetnym sposobem na świętowanie tej rocznicy. Czterdzieści lat z muzyką, kto by pomyślał! (śmiech) Gdy dopiero zaczynaliście z Voivod, graliś cie sporo coverów klasyków jak Venom, Motorhead i Judas Priest. A potem sami staliś cie się jednym z najbardziej wpływowych zespołów thrash metalowych, nie tylko w
mojego pokolenia, z którą faktycznie mogę się utożsamić. Miałem wtedy około szesnastu lat. Wczesny Motorhead, Priest i Tank to wciąż najbardziej wpływowe brzmienia, jakie usłyszałem. Później bardzo spodobał nam się Venom, więc gdy zakładaliśmy Voivod, siedzieliśmy już w muzyce, którą można uznać za ciężką. Wszystko toczyło się wtedy bardzo szybko. W 1980r. pojawiło się Maiden, a już chwilę później Venom, z różnicą dwóch czy trzech lat! To samo w przypadku punk rocka, był Discharge, a zaraz potem GBH. Muzyka stawała się coraz cięższa w coraz szybszym tempie. Mieliśmy sporo szczęścia, znajdując się w odpowiednim momencie. Tworzył się akurat nowy gatunek metalu, który grali Metallica, Slayer, czy Testament, a w Europie Destruction, Kreator i Celtic Frost. To fascynujące, że mogliśmy tam wtedy być, mając po dwadzieścia lat w czasie eksplozji nowego typu muzyki i koncertować z tymi ludźmi. Na samych koncertach też bardzo dużo się działo. Wasza pierwsza wielka trasa z 1985r. była właśnie z Venom. Pamiętasz uczucie, które towarzyszyło ci, gdy dzieliłeś scenę z zespołem, który ukształtował twoją własną muzykę? Ten koncert to czyste szaleństwo! Cro-Mags, Voivod i Venom. Line-up był aż przeładowany (śmiech). Nawet w atmosferze wyczuwało się coś ciężkiego. To był okres mniej więcej przed powstaniem cross-overu, więc skinheadzi walczyli tam z metalowcami, którzy z kolei walczyli z grupą zwykłych gości niepotrafiących odnaleźć się w moshpicie. Tej nocy sporo się wydarzyło, ale moim najjaśniejszym wspomnieniem jest to, jak miło przyjęli nas wtedy członkowie Venom. Byli naprawdę bardzo cool. No i oczywiście goście z Cro-Mags. Z perspektywy czasu, jak postrzegasz swój progres w grze na perkusji i którą płytę Voivod uznajesz dziś za szczyt swoich możliwości? Myślę, że jestem zadowolony ze swoich umiejętności mniej więcej od czasów nagrywania "Nothingface". Na pierwszych czterech albumach jestem jeszcze w stanie usłyszeć pewne niedociągnięcia i pomyłki w mojej grze, a na "Nothingface" wreszcie osiągnąłem poziom, który miałem nadzieję osiągnąć jako nastolatek.
Foto: Catherine Deslauriers
chę do tego zmusił (śmiech). Dużo nad nim pracowaliśmy. Przez lata rozwijaliście swoje brzmienie i dużo eksperymentowaliście. W 2022 Voivod będzie świętować 40-lecie powstania, gratulacje! (śmiech) Dziękuję. Właściwie to tak oficjalnie Snake (Denis Bélanger) dołączył do nas w styczniu 1983 roku, więc nasza prawdziwa czterdziesta rocznica przypadnie na styczeń 2023r. Ale przyszły rok, 2022, również będzie
22
VOIVOD
Kanadzie, ale na całym świecie. Zastanawiam się które elementy muzyki zespołów, o których wspomniałam, popchnęły was w kierunku jeszcze cięższego grania, niż wasze inspiracje, mimo odwiecznej inspiracji progrockiem. Tak, oczywiście, dorastałem w latach 70. słuchając hard rocka, trochę punku i mnóstwa rocka progresywnego. Ale w 1980r. eksplodowała nowa fala brytyjskiego heavy metalu i przeczuwałem, że jest to początek czegoś wielkiego. Czułem, że to jest moja muzyka, moja i
Pomówmy teraz o tekstach na nowej płycie. Zawsze miały tendencję, by być nieco katas troficzne, nie baliście się też mówić głośno o niebezpieczeństwach związanych ze złym zagospodarowaniem naszej planety. Ten katastrofizm wydaje się szczególnie ważny szczególnie teraz, w okresie pandemii i zmian klimatycznych, w związku z tym, co wszyscy przeżywamy. Czy mimo że skupialiście się na pesymistycznych motywach, spodziewaliście się, że w ogóle dożyjecie takich czasów, gdy to wszystko staje się prawdą? Cóż, muszę przyznać, że sama pandemia wzięła mnie z zaskoczenia. W przeszłości, szczególnie, gdy byłem dzieckiem, najbardziej przerażały mnie działania wojenne i rozwój zaawansowanej technologii. Oczywiście, w przypadku Voivod, wszyscy dorastaliśmy w okresie zimnej wojny, co też nie pozostawało bez wpływu. Dużo rozmawialiśmy na przykład o katastrofach nuklearnych. Ale nie oczekiwałem, by miało się to stać powracającym