Najzwyczajniej w świecie chcemy grać heavy metal Ze słownika muzyków katowickiego Crystal Viper, chyba na trwałe wykreślono słowo "zastój". Ekipa Marty Gabriel wystrzeliwuje kolejne wydawnictwa, niby z karabinu maszynowego. Oczekiwanie na każdy kolejny album dodatkowo wypełniane są różnymi dodatkowymi przedsięwzięciami - ostatnio dostaliśmy choćby bardzo udaną, solową płytę Marty, w międzyczasie występ w ramach #RockOutSessions, a teraz fani ostrzą już zęby na nowe EP "The Last Axeman". I nie dajcie się zwieść nazwie - nie jest to żadna reedycja kompilacji z 2008 roku! Gdy tylko będziecie mieli szansę jej posłuchać, przekonacie się, że jakość Crystal Viper nic a nic nie traci na ilości wydawnictw i wzmożonej aktywności muzyków. Byłem więc tym bardziej podekscytowany na możliwość przeprowadzenia kolejnej już rozmowy z Martą. Jak zwykle, zaprezentowała się jako bardzo wdzięczny rozmówca, a oprócz nowej płyty, pojawiło się do przegadania sporo innych, ciekawych tematów - zapraszam do lektury. HMP: Cześć Marta! Dużo się u Was ostat nio dzieje i nie ukrywam że bardzo mnie to cieszy - mam dzięki temu tę radość rozmawiać z Tobą po raz kolejny po niecałym roku od wydania "The Cult". W międzyczasie pojawił się też Twój solowy krążek, a teraz mamy kolejne wydawnictwo Crystal Viper - nie dajesz o sobie zapomnieć! Marta Gabriel: Witaj Piotr, dziękuję za zainteresowanie i za wywiad. Tak, mam to szczęś-
wydać go jako singiel. W międzyczasie doszedł materiał nagrany w ramach #RockOutSessions, no i dołączyliśmy do składanki "A Tribute To Diamond Head", więc uzbierało się 6 utworów. Stwierdziliśmy, że skoro to już ma być mini album, który ze względu na koszta produkcji i tak pewnie będzie musiał być sprzedawany w cenie normalnej płyty, to dodamy do niego więcej materiału, żeby zyskał trochę na wartości. Mamy ogromny sza-
Foto: Crystal Viper
cie że jestem otoczona przez osoby które są równie kreatywne i nie mogą spokojnie usiedzieć w miejscu, no i że nasza wytwórnia bardzo mocno wspiera nasze działania i pomysły. Tak więc Crystal Viper to jedno, płyta solowa to drugie, a ja w międzyczasie pracuję nad czymś zupełnie nowym. Gdy zobaczyłem tytuł Waszego nowego EP, zaliczyłem małego "zonka"… Zaraz, zaraz czy przypadkiem nie wydaliście już wcześniej płyty pod takim tytułem? Tak, faktycznie wydaliśmy podobny mini album kilkanaście lat temu, i pod takim samym tytułem. Tym razem zaczęło się od tego, że z okazji 15 rocznicy wydania naszej pierwsze płyty chcieliśmy odświeżyć "Axemana" i
32
CRYSTAL VIPER
cunek do osób które nadal decydują się na zakup fizycznych nośników takich jak winyl czy CD, więc chcemy im dać jak najwięcej. Właściwie to dosyć podobne wydania. Nowy "Axeman" różni się od starego przede wszystkim długością trwania. Poza tym jest nowa kompozycja, covery, nowy aranż klasy cznego numeru, nagrania koncertowe (w tym przypadku to dosyć szczególna forma koncer tu, ale jednak) - czyli właściwie taki sam przepis jak w 2008 roku, tylko w innych proporcjach. Zgadza się, ale tak naprawdę to wyszło to trochę przypadkowo. Miał być singiel, który w ciągu ubiegłego roku mocno się rozrósł.
Dlaczego akurat "The Last Axeman"? Jak sądzisz, w czym tkwi fenomen tego utworu? Chyba możemy powiedzieć, że to Wasz największy przebój z pierwszej płyty. Mam wrażenie, że do żadnego z pozostałych nie powracacie tak chętnie. Kilka razy się zdarzyło, że kiedy nie zagraliśmy tego utworu live, przychodzili do nas rozczarowani fani i pytali dlaczego zabrakło tego numeru w secie. Chyba chodzi o tą główną melodię, jest bardzo nośna i zostaje w głowie. Wiele razy tak się zdarzało, że schodziliśmy ze sceny a potem słyszeliśmy jak muzycy innych zespołów albo członkowie ekipy technicznej gwizdają albo nucą ten motyw (śmiech). Powiem szczerze, że choć bardzo go lubię, to uważam że "The Curse…" ma w zanadrzu jeszcze lepsze punkty. Pewnie nie jestem obiektywny, bo należę do "szalikowców" Waszego debiutu, ale muszę przyznać, że wciąż czekam by usłyszeć na żywo "I Am Leather Witch", "Sleeping Swords" czy tak dawno nie grane "Night Prowler" albo "City of the Damned". Nie macie w planach powrotu do tych numerów? "Night Prowler" jest akurat przez nas dość często grany, prawie tak często jak "The Last Axeman". Jest na tyle popularny, że jakiś czas temu wypuściliśmy jego odświeżoną wersję, jeśli mnie pamięć nie myli to był bonusem na winylowej wersji płyty "Possession". Problem polega na tym, że sety koncertowe na festiwalach to maksymalnie kilkadziesiąt minut, a kiedy już gramy własny koncert jako headliner, to mamy powiedzmy półtorej godziny. Wybranie setlisty przy 8 albumach i kilku EP' kach to dość trudne zadanie. Muszę powiedzieć że premierowy "In the Haunted Chapel" to prawdziwa petarda! Nie brzmi może jak typowy Crystal Viper, ale to po prostu świetna kompozycja! Czy to Wasze najmłodsze dziecko, czy może "odrzut" z poprzednich sesji nagraniowych? Jeśli tak - dlaczego nie wydaliście go wcześniej? A co brzmi jak typowy Crystal Viper? (śmiech). Ja bym nie była chyba w stanie tego określić. Jakiś czas temu miałam ciekawą rozmowę z dziennikarzem który okazał się wielkim fanem zespołu i który stwierdził, że w przypadku Crystal Viper mamy do czynienia z taką różnorodnością, że nawet można się pokusić o stwierdzenie, że naszym stylem jest "brak stylu". Nasze utwory nawet w ramach jednej płyty potrafią przechodzić od melodyjnego power metalu, przez tardycyjny oldschoolowy heavy metal, do prawie thrash metalu. Jeśli chodzi o "In The Haunted Chapel", to jest to nowy utwór, który napisałam specjalnie na to wydawnictwo. Ujęliście mnie biorąc na warsztat "Ulitsę Roz". Aria to prawdziwy kult i o ile zdaję sobie sprawę z ich ogromnej popularności w podziemiu, o tyle zawsze zachodzę w głowę, jakim cudem ten zespół nie przebił się do mainstreamu. To przecież muzyka na takim poziomie, że śmiało można stawiać ją w szranki z tuzami typu Accept, Saxon itp. Wydaje mi się, że chodzi tutaj o barierę językową i polityczną. Zespół Aria zdecydowanie wpisuje się w mainstream u siebie w Rosji, grają wyprzedane koncerty na arenach, gdzie każdorazowo ogląda ich kilka lub kilkanaście tysięcy osób.