xon miał na mnie największy wpływ. Kiedy usłyszałem "Wheels of Steel" w roku 1981, to już wtedy wiedziałem, że to jest kierunek, w którym chciałem podążać. Inspirowali mnie też Judas Priest, Iron Maiden, Michael Schenker Group, UFO, Accept, Scorpions.
Gotowi na rock 'n' roll! Savage Grace to jedna z ikonicznych formacji lat 80. z gatunku speed metalu. Od lat, niestety, jej status jest dość niejasny. Chris Logue, jedyny oryginalny członek, ale też założyciel, w krótkiej rozmowie wyjaśnia wątpliwości. Zespół wraca i jest potężniejszy, niż kiedykolwiek! Miło było więc zadać parę pytań. Chris to pozytywny gaduła, ale też można odnieść wrażenie, że nie każdy temat był dla niego wygodny. Cóż, sam powiedział, że robił w życiu wiele i długo by opowiadać… Cieszmy się jednak, że mimo wszystko dał radę. To, co macie przed sobą to krótka, ale myślę, że interesująca, wymiana zdań. HMP: Przygotowałem trochę pytań dla maga zynu Heavy Metal Pages. Bardzo mi miło, że masz chwilę, żeby rzucić na nie okiem… Sądzisz, że współcześnie, teraz, muzyka heavy metalowa jest tak samo popularna wśród młodych ludzi jak wtedy, kiedy Ty zacząłeś działać z Savage Grace? Chris Logue: Kiedy zakładałem Savage Grace w roku 1981, heavy metal zdecydowanie nie był popularną muzyką w Los Angeles. Królował wtedy punk i new wave. Metal stawał się bardzo popularny w Europie. Kilka lat zajęło, by Stany Zjednoczone też złapały bakcyla. Myślę, że heavy metal zawsze będzie miał fanów na całym świecie. Wygląda na to, że to jest cykliczne. Wracasz czasem do tamtego okresu, kiedy jako młody chłopak snułeś plany o podboju muzycznego świata? O, tak! Mam wiele wspomnień. Sporo o nich napisałem w mojej książce. I tak, byłem młody oraz miałem marzenia o podboju świata.
(śmiech) Pytam, bo na przestrzeni ostatnich dwóchtrzech lat ukazało się kilka reedycji klasy cznych płyt Savage Grace. Podczas prac nad nimi pewnie było sporo wspomnień - miałeś duży wkład w to, jak one wyglądają czy raczej każda z wytwórni zajęła się tym tematem sama? Każda wytwórnia miała swój pomysł na to wszystko i kiedy mnie o to prosili, dokładałem swoją cegiełkę. Prosili o zatwierdzenie całości, co robiłem. Hooked On Metal Records, Hammerheart Records, No Remorse Records, Kill Again Records - jedni wznawiali tytuły na CD, drudzy na winylach… To wszystkie firmy, które chciały się tym zająć czy jakimś musiałeś niestety odmówić? Każda z tych wytwórni zrobiła przy reedycjach kapitalną robotę. Chyba nikomu nie musiałem odmówić… Moim zdaniem to bardzo dobrze, że albumy Savage Grace pojawiają się na nowo. To ikoniczna muzyka tam tych czasów. Dla, myślę, całego gatunku heavy czy speed metalu. A czy Ty dostrze gasz, po wielu latach, jakieś mankamenty nie wiem, inaczej byś coś zrobił, napisał riffy czy w ogóle przerobił któryś z krążków z lat 1983 - 1987? Myślę, że te albumy przetrwały próbę czasu i mają swoje miejsce w historii heavy metalu. Nie, nie sądzę, że chciałbym zmienić cokolwiek na tych albumach.
Foto: Savage Grace
62
SAVAGE GRACE
Wy, jako Amerykanie, pewnie nie ignorowaliście tego, co dzieje się w Wielkiej Brytanii - tam na początku lat 80. eksplodował NWOBHM - jego echo pobrzmiewa także na debiucie Savage Grace "Master Of Disguise". Słuchałeś sporo muzyki z Anglii kiedy Savage Grace dopiero się rozpędzał? Powiedziałbym, że Sa-
Pewnie pamiętasz swój pierwszy raz z gitarą. Od razu trafił cię piorun muzyki metalowej czy uczyłeś się grać jakichś łagodniejszych melodii? Zacząłem grać, kiedy miałem szesnaście lat. Uczyłem się od Teda Nugenta, Cheap Trick, Molly Hatchett. Z ręką na sercu, Chris, jacy wykonawcy wywarli na Ciebie wpływ na początku muzycznej drogi? Moimi największymi gita-rowymi inspiracjami byli Ted Nugent i Michael Schenker. Reedycje albumów Savage Grace ukazują się, na szczęście, z oryginalną szatą graficzną. Trzeba oddać, że okładki były konkretne! (śmiech) Pamiętasz jakieś ciekawe anegdoty z sesji, gdy powstawały ikoniczne już zdjęcia psychicznego policjanta motocyklisty oraz słynnego kata, którym był Gene Hoglan…? Wszystkie sesje zdjęciowe na okładki były naprawdę szalone. Jedna zabawna historia jest z sesji do "Master of Disguise". Nadszedł dzień zdjęć i dość wcześnie dotarłem do studia Coreya Brandona na Laurel Canyon Blvd. w Van Nuys, aby się przygotować. Corey nazwał swoje studio C.B.S. Wszyscy pojawili się na czas, z wyjątkiem modelki, Robin. Kiedy wszystko ustawialiśmy, Corey zapytał mnie, kto jest modelem, z którym mamy pracować. Powiedziałem mu, że naszą modelką jest Robin Bell. Nagle zazwyczaj szczęśliwa twarz Coreya zmieniła się w wyraz przerażenia. "Coś nie tak?", zapytałem. Sparaliżowany, ledwo odpowiedział: "Jest dobrze znana w branży. Mówi się o niej, że jeśli chcesz mieć wolny dzień, zatrudnij Robin Bell. Jest wielką diwą i rzadko pojawia się w pracy". "O mój Boże! Już po nas!" wrzasnąłem. Kilka minut później zadzwoniła Robin. Chwyciłem telefon, a ona powiedziała: "Jestem w CBS i nic nie wiedzą o sesji". "Masz na myśli CBS Television Studios na Fairfax?", zapytałem. "Tak, to duże miejsce z okiem, prawda?", warknęła z pewnością siebie. "To nie to CBS!", krzyknąłem. Dałem jej właściwe wskazówki i wreszcie się pojawiła. Kiedy Robin weszła, byłem pozytywnie zaskoczony. Wyglądała całkiem atrakcyjnie w swojej szkolnej spódnicy w kratę. Dziewczyny z branży porno w LA ubierały się tak w tamtym czasie, choć nie sądzę, żeby pracowała w tej profesji. Robin miała wiele blond pasemek. Miała też doskonale ukształtowane cycki, a sutki sterczały przez ciasną białą koszulkę. Corey był prawdziwym profesjonalistą za aparatem. Zdjęcia poszły gładko i zrobiliśmy kilka świetnych ujęć Robin przywiązanej do motocykla z kneblem w ustach. To była całkiem niezła sesja. Myślę, że wszyscy wtedy chcieliśmy ją tam przelecieć. Wszyscy oprócz Billa, który był gejem. Tego dnia również ustawialiśmy nowy skład Savage Grace. Mark Marshall był wspaniałym uzupełnieniem zespołu pod względem wizualnym i muzycznym. Kiedy dostaliśmy zdjęcia z sesji, byliśmy zachwyceni tym, jak wspaniale wyglądały. Ujęcia Robin, Billa i motocykla były dokładnie takie, jak tego chciałem. Zespół wyglądał zdecydowanie lepiej. Mieliśmy postawę, styl i intensywność. Wyglądaliśmy przekonująco. A skąd wziął się Gene Hoglan… Był chyba jeszcze przed rozpoczęciem kariery profesjonalnego perkusisty..?