Napędzany przez muzykę Matt Hanchuck to jednej z tych zakręconych osobników, żyjących muzyką i dla muzyki przez 24 godziny każdego dnia tygodnia. Albumy wydaje ostatnio co roku, dorzucił też do nich EP z coverami. I tak, zgadliście: doczeka się ona długogrającej kontynuacji, a kolejny album Wreck-Defy jest już oczywiście gotowy, chociaż promocja aktualnego "The World Enslaved" ledwo co się rozpoczęła. HMP: Kiedy rozmawialiśmy po premierze "Powers That Be" wspominałeś, że kolejny album "The World Enslaved" ukaże się najpóźniej zimą 2021, a następny już powstaje wygląda na to, że termin blokada twórcza znasz tylko z opowieści, a do tego WreckDefy działa według ściśle opracowanego planu, bo udało się wam te zamierzenie zrealizować, mimo kluczowej zmiany składu? Matt Hanchuck: Po pierwsze, chciałbym podziękować za możliwość przeprowadzenia tego wywiadu. Odpowiadając na twoje pytanie, mam po prostu dużo napisanej muzyki, a na twardym dysku leży wiele riffów i ciągle szukam takich, które pasują do siebie. To prawie jak puzzle. Gdzieś tam jest utwór, musisz go tylko znaleźć. Tworząc kolejny materiał starasz się, żeby poszczególne utwory miały wspólny mianownik, jakąś przewodnią ideę, co od razu uzmysłowi fanom, że wciąż Wreck-Defy, chociaż nie stoicie w miejscu i nie nagrywacie wciąż tej samej płyty, tak jak sporo innych zespołów? Myślę, że w tym momencie, po wydaniu czterech albumów, piątego w drodze i EP-ki z coverami, Wreck-Defy ma już swoje własne brzmienie. Myślę, że perkusja Dave'a i mój styl riffowania naprawdę się ze sobą stapiają i dają nam tę kadencję Wreck-Defy, jeśli można tak powiedzieć. Jeśli chodzi o wspólny mianownik między utworami, to myślę, że koncepcje liryczne nie różnią się zbytnio między płytami, jeśli chodzi o pociąganie rządu do odpowiedzialności za okrucieństwa popełniane na ludzkości w imię bogactwa, co jest wystarczającym czynnikiem motywującym do kontynuowania różnych tematów, które jednak wszy-
stkie powracają do przyczyny problemu, którym z mojej perspektywy jest rząd. Bywa i tak, że jakiś utwór nie do końca cię przekonuje, ale jednak trafia na płytę i okazu je się, że fani go faworyzują, co świadczy o tym, że nigdy nie wiadomo co trafi w gusta publiczności? To prawda i wiesz, co jest w tym naprawdę zabawne, to fakt, że zadając pytanie, jaki jest najlepszy utwór na płycie, jeśli zapytasz wystarczająco wiele osób, to każda da ci inną odpowiedź. Co moim zdaniem jest fajne, bo na płycie jest dla każdego coś, do czego się przyzwyczai lub z czym się zwiąże, w dodatku dla każdego jest to coś innego. Na najnowszej płycie "The World Enslaved" uważałem, że utwór "Crushing The Coward" jest trochę słabszy. I teraz tak nie uważam, że jest zupełnie do bani, w końcu to napisałem. (śmiech) Napisałem go i jestem dumny z efektu końcowego. Chodzi o to, że był trochę gorszy od pozostałych utworów. Szczerze mówiąc, ta kompozycja została napisana w około pół godziny i było w nią włożone tak mało wysiłku, że czułem się z tym źle (śmiech). Jak tu dzisiaj siedzę, uważam, że to świetny utwór i pasuje do płyty i cieszę się, że wielu ludzi go uwielbia, ale muszę być subiektywny jako autor i być uczciwy wobec siebie, a myślę, że uczciwy artysta powinien być swoim najgorszym krytykiem, ale jednocześnie, skoro dana kompozycja znalazła się na płycie, musiałeś mieć w nią jakąś wiarę, bo inaczej całkowicie byś ją pominął. Jesteś liderem grupy, ale to wokalista jest zwykle w centrum uwagi - lepiej czujesz się w cieniu, wolisz nie wychodzić na plan pier Foto: Wreck-Defy
wszy, tak jak choćby Rudolf Schenker w Scorpions? Cóż, dzięki za porównanie do Rudolfa (śmiech). Uwielbiam Scorpionsów. W zasadzie myślę, że powinniśmy wykonać jakiś ich utwór, myślę, że Wags by to znokautował. Ale tak, dobrze mi w cieniu, nie przeszkadza mi to. Poza tym Wags i tak jest zabójczym frontmanem, więc dlaczego nie pozwolić mu zająć głównej przestrzeni sceny, aby mógł rozpalić publiczność? Co było dla ciebie najbardziej ekscytującym doświadczeniem związanym z tworzeniem i nagraniem "The World Enslaved"? To już czwarty album Wreck-Defy, podchodzisz więc do tego całego procesu już nieco inaczej, nie jest to już takie nowe na jak początku, czy przeciwnie? Właściwie, to zawsze jest tak samo. Nagrywam płyty, ścieżki gitarowe robię tutaj w domu lub w studiu przyjaciół, w zależności od tego, jak bardzo jestem leniwy podczas procesu nagrywania. (śmiech). Nie, ale na serio, miło jest mieć inżyniera pod ręką. Obecnie używam Reapera, ale większość moich znajomych, którzy są na bieżąco z tą technologią, bardziej używają Pro Tools. Wags nagrywał wokale w Ohio w swoim domowym studiu, a mój perkusista, jak zwykle, nagrywał w Trident Studios, gdzie jeden z ludzi zajmował się inżynierią i liniami basowymi Grega. Fakt, że musieliście nagrywać w różnych studiach i lokalizacjach był tu utrudnieniem, czy przy obecnym poziomie techniki studyjnej nie miało to większego znaczenia, skoro z całością stworzenia i nagrania tego mate riału uwinęliście się raptem w trzy miesiące? Tak naprawdę to nie jest przeszkoda, wręcz przeciwnie, to wygoda. Podejrzewam, że w miarę jak będzie dostępnych coraz więcej wtyczek, a technologia będzie coraz lepsza, nie minie dużo czasu, a chłopaki będą mogli robić zabójcze miksy ze swoich komputerów bez użycia prawdziwej konsolety. Czekajcie na to, to nastąpi już niedługo. Napisanie następnej płyty, nad którą pracuję, zajęło tylko około sześciu tygodni i naprawdę wierzę, że będzie to szczyt katalogu Wreck-Defy, a tytuł roboczy w tej chwili to "Dissecting The Leech". W tym przypadku, tytułowa pijawka jest przysłowiowym organem rządowym, krwiopijcami, których rozbieramy na części. Byłeś bardzo zadowolony ze współpracy z Aaronem Randallem, ale nie ma go już w składzie. Jak doszło do nawiązania współpracy z Gregiem Wagnerem? To chyba nie przypadek, że kaperujesz doświadczonych wokalistów, znanych z innych zespołów? Po prostu odezwałem się do niego przez media społecznościowe. Rozmawialiśmy krótko, byłem wielkim fanem jego wokali na płycie "Dawning" zespołu Archetype, jak również na pierwszej płycie Shatter Messiah "Never To Play The Servant", którą uważałem za genialną zarówno wokalnie, jak i muzycznie. Więc tak, wysłałem Wagsowi kilka utworów Wreck-Defy i zapytałem go, czy chciałby nagrać razem płytę, a on się zgodził. To było takie proste. Słyszę na "The World Enslaved", że Greg dobrze wpasował się w skład grupy i szybko nawiązał z wami porozumienie, pewnie nie tylko to na płaszczyźnie muzycznej, co ma
92
WRECK-DEFY