Agnieszka Warchulska, Przemysław Sadowski – na dobre i na złe Konsekwentnie strzegą swojej prywatności. Trudno spotkać ich na ściankach czy bankietach, bo po prostu tego nie lubią. To ma swoją cenę, ale obydwoje świadomie wybierają życie z dala od blasku fleszy. Może to jest przepisem na tak udany i harmonijny związek jaki tworzą? W Prestiżu opowiedzieli o swoim życiu, wspólnych pasjach, a także o Szczecinie, który lubią i chętnie do niego wracają z okazji turnieju Pekao Szczecin Open.
Niedługo rozpoczyna się Pekao Szczecin Open, którego jesteście stałymi gośćmi. Lubicie wracać do Szczecina?
Przemysław Sadowski: Bardzo. W ogóle tenis pojawił się w moim życiu właściwie dzięki Pekao Open. Przed udziałem w turnieju grałem bardzo rzadko, dopiero z czasem zacząłem grywać częściej. Bardzo lubię wracać do Szczecina. Uważam, że Pekao Open jest świetnie zorganizowanym turniejem. Nawet dla nas artystów, ludzi biorących udział w turniejach towarzyszących ma zawodowy posmak. Śpimy w tych samych hotelach, w których zatrzymują się zawodnicy, wożą nas te same samochody, więc mamy poczucie, że jesteśmy bliżej tego zawodowego teni-
40
sa. To jest naprawdę fantastyczne. Krzyś Bobala, który jest organizatorem Pekao Szczecin Open robi świetną robotę. Jest coś przepięknego w połączeniu sztuki i tenisa. Dla mnie tenis jest rodzajem sztuki. To gra, która łączy w sobie z jednej strony szybkość z wytrzymałością, siłę z finezją, odporność fizyczną z niemalże szachową strategią z koniecznością przewidywania ruchów przeciwnika. Po Internecie krąży takie zdjęcie, ukazujące porównanie słynnego tenisisty Federera do baletnicy. Jest w tym sporcie coś pięknego, coś co kocham. Dlatego też chciałem podziękować na łamach waszego magazynu Krzysiowi i Agnieszce, jego żonie, że mają w sobie tę pasję, żeby sztukę i sport w taki piękny sposób łączyć. Ludzie