Niewygłoszone wystąpienie
Krzysztof Jaślar
Niewygłoszone wystąpienie1 Jego Magnificencjo Rektorze, Panie Dziekanie, Szanowni Pedagodzy, Kochane Koleżanki, Drodzy Koledzy. Polki i Polacy! Jest taki quiz: Co to jest opera? Otóż opera to takie coś, co zaczyna się o dziewiętnastej, po trzech godzinach patrzysz na zegarek i jest 19.15. Czas jest pojęciem względnym. W maju 1990 roku, tu w tym budynku przy Królowej Jadwigi, dawniej Marchlewskiego, obchodziliśmy dwudziestolecie ukończenia studiów. Po jakimś czasie spojrzeliśmy na zegarki i… zdziwienie. Od 1990 roku upłynęło kolejnych 30 lat, od Balu Absolwentów w restauracji „W-Z” lat 50, a od rozpoczęcia studiów – 54 lata. Nie wiem, jak panie, ale panowie absolwenci w większości ukończyli 72 rok życia. Jest to wiek dojrzały, zwany przez pesymistów starością. A starość jest wtedy, kiedy przestajemy marzyć, a zaczynamy wspominać. W kabarecie Tey śpiewaliśmy taką piosenkę: Wspominać, jak było przyjemnie i miło, Poezja powraca i proza, Wspomnienia niech płyną, nim grubą kurtyną Przesłoni nam pamięć skleroza. Wspominać niezmiennie jest bardzo przyjemnie, By sobie przypomnieć co nieco, Przyjemnie wspominać, gdy wkoło rodzina, Nim fakty z pamięci ulecą.
No to powspominajmy. Najpierw rekrutacja na studia. Upalne dni maja i czerwca 1966 roku. Na początek badania stanu zdrowia kandydatów, wykonywane przez lekarzy różnych specjalności: ortopedę, okulistę, kardiologa plus dodatkowo dmuchanie za przepro-
szeniem w spirometr. Otrzymaliśmy druczek, na którym należało zebrać podpisy medyków. Pamiętam zadowolenie kandydata na studia, który podzielił się ze mną swoją radością: ‒ Jeszcze tylko ginekolog i mam komplet. (Niestety już go później nie spotkałem). No a potem przez kilka dni biegi na orientację. Nie znałem Poznania, a musiałem o określonej godzinie za pomocą środków komunikacji miejskiej dotrzeć na stadion AZS przy ul. Pułaskiego (wejście od ul. Cichej), na pływalnię przy ul. Wronieckiej (wejście od Wronieckiej) i do hali sportowej przy ul. Bema. (Szczęśliwie obiekt był widoczny z daleka). Dla osób spoza Poznania to był Kosmos. A potem egzaminy z języka polskiego, z języka obcego albo rosyjskiego, z biologii oraz do wyboru z chemii lub fizyki. (Albo fizyki. To już zależało od stopnia zaawansowania). No i najważniejszy moment. Tablica ogłoszeń przy ul. Grunwaldzkiej 55 i poszukiwanie własnego nazwiska. A na koniec coś miłego: integracyjne „śniadanie na trawie” z nowo poznanymi kolegami, a w menu wino owocowe marki wino za 21 zł, zwane też sikaczem, patykiem, bełtem, jabolem, korbolem, siarą, łzami sołtysa, czarem PGR-u itd. Do nabycia w sklepiku przy ul. Ostroroga, obecnie Ostroroga. Kiedy ktoś mnie pyta, jak smakowało tamto wino, tłumaczę młodzieży, że to tak jakby posłodzić domestos. Pamiętam uroczystą inaugurację roku akademickiego w październiku 1966 roku we wczesnobarakowej auli WSWF, o której nie wiedziałem jeszcze, że nosi dumną nazwę „Arizona”.
1 Tekst tego przemówienia-referatu nigdy nie został opublikowany ani wygłoszony. COVID-19 „odwołał” doniosłą uroczystość odnowienia dyplomów w 50 lat od ukończenia studiów w maju 2020 roku. Autor wyraża zgodę na opublikowanie wystąpienia w nr 4 PW i udostępnienie tą drogą Koleżeństwu kiedyś z WSWF, a dzisiaj AWF, a także przyjaciołom z innych uczelni studiującym w II połowie XX wieku w Poznaniu.
50