RECENZJE
SERIALE I FILMY
Kumba Netflix
jest niczym tematy na 4chanie, na tych „zabawniejszych“ kanałach. Gdy się losowo przegląda, a nie tylko patrzy na starannie wyselekcjonowane tytuły, można czasem wpaść na cudowną perełkę, od której nie można oderwać wzroku, albo na coś, od czego się straci szacunek do świata i siebie samego. Ostatnio, poszukując filmów animowanych, trafiłem na „Kumbę“ – do której kategorii należy ten film? ~Ghatorr Znalezienie tej animacji z RPA, stworzonej w roku 2013, było czysto przypadkowe. Ot, po prostu przeglądałem sobie na spokojnie Netflixa w poszukiwaniu czegoś prostego, rozrywkowego i najlepiej jeszcze na tyle przyjaznego, by wypełnić pustkę w duszy. Jakby jeszcze było to choć odrobinę egzotyczne, by nie mieć wrażenie oglądania wygenerowanej przez algorytmy amerykańskiej szmiry, to byłbym w siódmym niebie. Niestety, zamiast tego trafiłem na „Kumbę“.
32
Niemalże od razu po włączeniu filmu wita nas sielski obraz stada zebr żyjących przy odgrodzonym od świata wodopoju i radośnie spędzającego życie na graniu w piłkę i innych tego typu rzeczach. Spokojne czasy dobiegają końca gdy nagle w jednej z rodzin rodzi się syn, Kumba, który ma tylko połowę ciała pokrytą paskami. Od razu dostaje łatkę odmieńca, przez co całe stado (za wyjątkiem rodziny i jednej zebry-chłopczycy, której niestety poskąpiono większej roli w filmie) radośnie go wyszydza. Co gorsza, wodopój nawiedza susza, przez co przesądne zebry stwierdzają, że to na pewno wina półzebrzego podrostka. Nic dziwnego, że Kumba czuje się delikatnie wyobcowany, więc gdy matka na łożu śmierci opowiada mu legendę o tym, że zebry kiedyś nie miały pasów, uzyskały je dopiero po wejściu do magicznego źródła i przez to wszystkie wyglądają tak samo, a tajemnicza, mistyczna modliszka rysuje mu jakąś mapę, to uznaje, że pora poszukać tego miejsca. Niestety, jego tropem podąża leopard Fango, którego stado wierzyło w legendę, że zjedzenie pół-pasko-