RECENZJE
GRY
Proceduralne generowanie zawartości jest
świętym Graalem świata twórców gier. Wrzucasz dane w algorytm i bum, powstanie nieskończona liczba rzeczy dla gracza, dopasowana do jego potrzeb, niepowtarzalna i wyjątkowa! Niestety, diabeł, jak zwykle, tkwi w szczegółach – co konkretnie ma być składane przez algorytmy? Jak skomplikowane mają być? Do tego rzeczy stworzone przez komputer wyglądają po prostu gorzej od ręcznie zaprojektowanych (o czym wie każdy, kto grał w np. „Bloodborne“ i mógł porównać Lochy ze zwykłymi lokacjami) i wychodzą dość sztucznie. Potem dochodzi jeszcze kwestia dopasowania do gracza… ~Ghatorr Nie kojarzę, gdzie pierwszy raz usłyszałem o „Wildermyth“, ale nie dziwię się, że tytuł ten przykuł moją uwagę. Co prawda jest to dopiero early access, ale nie zastanawiałem się długo nad zakupem – opis był po prostu zbyt kuszący. Gra RPG skupiona wokół drużyny? Ładnie przedstawiony rozwój postaci od wsioków, które chwyciły za pierwszy-lepszy kij do legend ratujących całe światy? Obietnica „nieskończonej rozgrywki“? Co prawda brzmiało to zbyt pięknie, żeby było prawdziwe, ale chciałem się o tym przekonać na własnej skórze. Pierwszy kontakt z grą, w dość wczesnej wersji, był jak najbardziej pozytywny. Przy starcie dostajemy jedną z kilku kampanii do wyboru – zarówno takie z przygotowaną osią fabularną,
82
jak i w pełni generowane – i trzy postacie. Ich cechy, takie jak historia czy charakter, są losowane, a my wybieramy dla nich jedną z trzech klas – wojownika, łowcę i maga. Sama rozgrywka składa się z trzech elementów. Przede wszystkim, naszą wesołą kompanią poruszamy po mapie okolicy: przechodząc z miejsca na miejsce, badając nowe tereny, oczyszczając niektóre miejsca, odbudowując zniszczone osady etc. Gdy natkniemy się na coś ciekawego, dostajemy drugi element, czyli wydarzenie fabularne, w którym możemy przyjrzeć się naszym postaciom i wybrać to, co będą robić w danej sytuacji. Ostatnią rzeczą, którą będziemy się zajmować w „Wildermyth“ jest walka. Wraże stwory bijemy w turach na średniej wielkości (choć to zależy od wagi walki – te kończące kampanię potrafią być kilkakrotnie większe od przeciętnych) mapach. Z reguły chodzi o to, by zabić wrogów zanim oni zabiją nas, choć czasami sprawa jest bardziej skomplikowana i celem drużyny będzie ewakuacja. Każdy z bohaterów posiada szereg umiejętności wzmacniających kolegów albo robiących krzywdę bliźnim. Jest tu tego naprawdę sporo – liczba kombinacji i możliwości taktyczne, które z nich wynikają, robią wrażenie. Dotyczy to szczególnie magów, którzy mogą łączyć się z elementami otoczenia by, dajmy na to, owinąć przeciwnika tkaniną albo kazać ogniowi z kominka podreptać pod nogi niemilców. Do tego dochodzą jeszcze kwestie oręża, pancerza, dodatków… Jakby komuś było jeszcze mało, nasi bohaterowie wchodzą ze sobą w relacje, które również mają wpływ na