Nauczyciele „nieufności”. Powstanie Studenckiego Komitetu Solidarności w Poznaniu
Jacek Kubiak
Nauczyciele „nieufności”. Powstanie Studenckiego Komitetu Solidarności w Poznaniu Nie było jeszcze Komitetu Obrony Robotników, powstałego we wrześniu 1976 roku, ani Studenckiego Komitetu Solidarności, który powołaliśmy do życia w listopadzie 1977 roku. Wieczorem przyszedł do mnie Włodek Filipek. Przyniósł cienki maszynopis. Stanisław Barańczak, Sztuczne oddychanie. Pamiętam ten moment dokładnie. Nie mogliśmy się oderwać od maszynopisu. Myślę, że z podobnymi emocjami czytano prawie dwieście lat temu pierwsze tomiki Adama Mickiewicza. Na głos podawaliśmy sobie lepsze „kawałki”. Na przykład taki: Mówić językiem, w którym słowo „bezpieczeństwo” Budzi dreszcz grozy, słowo „prawda” jest tytułem gazety, słowa „wolność” i „demokracja” podlegają służbowo generałowi policji; Jak to się stało, żeśmy się zaczęli W to bawić? W te igraszki słów? W te kalambury, Przejęzyczenia, odwrócenia sensu, W tę lingwistyczną poezję?1 Poczuliśmy ulgę, że wreszcie ktoś mówi wprost. Demaskuje fałsz rzeczywistości, w jakiej zmuszeni jesteśmy żyć, choć nie chcemy w niej uczestniczyć. Budziło się w nas, jeszcze niejasne, poczucie bycia w jakiejś większej wspólnocie, przeświadczenie, że – nawet jeśli wejdziemy w kolizję z systemem – nie będziemy sami. Wkrótce zaczęliśmy tomik przepisywać na maszynie, by jak najszybciej podać go dalej. Gdy miałem odpowiednio cienki papier prze-
bitkowy, to na poniemieckiej maszynie dziadka mogłem dojść do 10 kopii za jednym razem. Potem przyszedł szybko czas na lektury innych tekstów Barańczaka, przede wszystkim tomu krytycznoliterackiego Nieufni i zadufani2. On był wtedy adiunktem w Instytucie Filologii Polskiej UAM, a my – przyszli „działacze” – całkiem sporą grupą studentów polonistyki szukających formy społecznego zaangażowania. Był więc naszym nauczycielem, nawet jeśli większość z nas nie miała szansy chodzić na jego zajęcia. Barańczak uczył w swych tekstach (poetyckich i krytycznoliterackich) właśnie „nieufności”. Nieufności i dystansu: wobec ideologii, wobec rozmaitych fałszywych hierarchii, wobec rytuałów PRL-owskiego patriotyzmu, wobec języka, wreszcie wobec poezji samej. „Nieufność” była dla Barańczaka postawą romantycznego buntu. Ale i powinnością poety. I formułą istnienia intelektualisty. Albo taki „kawałek”: …Piękno naszej rzeczywistości tak zapiera dech, Że ktoś bardziej wrażliwy może się udusić. Co jest wtedy niezbędne? Niezbędne jest wtedy Sztuczne oddychanie. Co należy przede Wszystkim uczynić? Przede wszystkim Trzeba unieruchomić język. Zdarza się, Że delikwent dławi się własnym językiem3. Był więc dla nas Stanisław Barańczak wzorem twórcy i zaangażowanego intelektualisty. A do tego, jak się potem przekonaliśmy, był człowiekiem naturalnym, przystępnym i – przy wszystkich naprawdę błyskotliwych,
1 S. Barańczak, N.N. zaczyna zadawać sobie pytania [w:] tegoż, Wiersze zebrane, Kraków 2007, s. 133. 2 Idem, Nieufni i zadufani. Romantyzm i klasycyzm w młodej poezji lat sześćdziesiątych, Wrocław 1971. 3 Idem, N.N. wysłuchuje pogadanki radiowej [w:] tegoż, Wiersze zebrane, op. cit., s. 143.
56