Turystyczna szkoła
nego w domu, za to mam pełną głowę wspomnień z licznych miejsc, gdzie za niewielkie pieniądze, czasem poparte nieodpłatną pracą przy koniach, staraliśmy się robić to, co kochaliśmy najbardziej: pojeździć konno, pobiesiadować, poromansować i toczyć nocne Polaków rozmowy. W jakiej to się działo kolejności i co mnie bardziej uwodziło, nie bardzo pamiętam, ale działo się na pewno. Rzeczywistość, w jakiej wtedy żyliśmy, była tak absurdalna, a jednocześnie z małymi przerwami niezmienna, że wszelkie próby jej wspierania lub zmienia-
nia wydawały się zajęciem jałowym. Pamiętam zgorszenie lub pobłażliwą pogardę, jakie wzbudzaliśmy zarówno wśród tych, którzy zawsze z ogromną powagą traktowali siebie i swoje historyczne role, jak i bohaterów ostatniej godziny. To prawda, że niewielu wśród nas było bohaterów tamtych dni, a jeśli byli, to jak to się dziś mówi, swoje bohaterstwo przechodzili raczej bezobjawowo. Robiliśmy swoje, a wtedy TO było nasze. I nikt nam nie odbierze tych opowieści zaczynających się od słów „Spotkaliśmy się w 116…”.
Tomasz Talarczyk
Krótka historia Studenckiej Agencji Fotograficznej (SAF) Jedną z agend Rady Okręgowej Zrzeszenia Studentów Polskich w Poznaniu od 1969 roku była Studencka Agencja Fotograficzna – SAF. Skupiająca kilkunastu miłośników fotografii (niestety tylko płci męskiej), dokumentowała życie akademickiego Poznania, ale także współczesnej Polski i świata, w miarę jak jej członkom udawało się odwiedzać jego ciekawe zakątki z aparatem w ręku. Świadectwem naszych fotoreporterskich działań były zmieniane co kilka dni serwisy zdjęciowe na parterze i w gablocie przed budynkiem Rady przy ul. Aleksandra Fredry 7, a także artykuły i informacje w ówczesnej prasie studenckiej często ilustrowane zdjęciami „safowców” czy wreszcie wystawy organizowane zazwyczaj pod patronatem Poznańskiego Towarzystwa Fotograficznego. W dwóch pokoikach i w ciemni na piętrze dawnej przyzamkowej masztalarni członkowie i sympatycy SAF-u spotykali się, by ustalać tematy zdjęć, zaopatrywać się w obiektywy i negatywy z zasobów agencji albo chwalić się „upolowanymi” kadrami. Ciemnia z dwoma powiększalnikami miała największe wzięcie wieczorami i w nocy. Jej atrakcją było radio 70
z UKF i wspaniałymi audycjami Programu Trzeciego Polskiego Radia, niestety o północy kończącymi się hymnem. Czasem któryś z kolegów pozostawiał szpulowy magnetofon i można było słuchać nagrań do bladego świtu, w oparach wywoływacza i utrwalacza. Ukoronowaniem tej pracy zwykle było upinanie świeżego serwisu zdjęciowego na pilśniowej płycie i mocowanie jej w gablocie na zewnątrz budynku Rady albo zaklejanie koperty adresowanej do redakcji „ITD”, „Studenta” czy „Politechnika” ze zdjęciami i krótkim opisem wystukanym na maszynie. Współpracowaliśmy też, przez ścianę, z koleżankami i kolegami ze Studenckiej Agencji Informacyjnej oraz z Klubu Dziennikarzy Studenckich, którzy wydawali jednodniówkę „Spojrzenia” – organ prasowy poznańskiej Rady Okręgowej ZSP. Dołączyłem do SAF-u jesienią 1969 roku jako student II roku historii i początkujący fotoamator. Debiutowałem w roli fotoreportera w auli UAM, podczas występu studenckiego zespołu folklorystycznego. Udało mi się z perspektywy balkonu ująć dynamicznie rozkloszowane kiecki tancerek, co chyba znalazło