Każda muzyka, niezależnie od tego czy jest nowatorska, czy nawiązuje do czegoś co już było, jest jednak zakorzeniona w swoim tu i teraz, czerpie również z epoki w której powstała - w tym aspekcie jesteście jednocześnie i klasyczni, i na czasie? Nie, nie czerpiemy nic z tej ery. Wszystkie nasze inspiracje pochodzą z czasów przed upadkiem żelaznej kurtyny. Czujemy dumę z tego, że jesteśmy przestarzali i nie chcemy mieć nic wspólnego z tym postmodernistycznym gównem. Nie spieszyliście się z nagraniem i wydaniem pierwszego albumu - na wszystko musi przyjść pora, tym bardziej, że w początkach istnienia zespołu byliście jeszcze nastolatka mi bez większego muzycznego doświadczenia? Po prostu nie mieliśmy wtedy pieniędzy na nagrywanie, dlatego tak długo nam to zeszło. Poza tym, przez pierwsze dwa lata nie mieliśmy prawdziwego perkusisty, to Skullcrusher siedział za perkusją na pierwszym demo. Nigdy jednak nie przestaliśmy tworzyć nowego materiału, to pomogło zdefiniować nasz styl. Szczerze, cieszę się z tego, że nie wypuściliśmy tego wcześniej. "Krvcifix Invertör" to wyłącznie premierowy materiał, nie bawiliście w odgrzewanie starych numerów? Większość utworów była napisana kilka miesięcy przed wejściem do studia, poza "Hordes Of Satan" i "Alcoholic Brigade", które zostały napisane w roku 2015, kiedy znacznie częściej niż zazwyczaj słuchaliśmy Motörhead. Oczywiście jest sporo kawałków, których nie użyliśmy, a w tym momencie finalizujemy nowe kompozycje, które pojawią się na naszym nowym LP. Zauważalne jest, że nie rezygnując z siar czystego łojenia w najlepszym duchu połowy lat 80. zanotowaliście też pewien rozwój, pro ponując też dłuższe, bardziej rozbudowane kompozycje, z finałowym "Mephistopheles" na czele - toż wasze drugie demo w całości trwa niewiele dłużej? "Mephistopheles" jest najlepszą kompozycją, jaką kiedykolwiek napisałem, lepszej już prawdopodobnie nie stworzę (daj spokój, za młody jesteś na takie deklaracje - przyp. red.). Jest to też mój ulubiony utwór do grania na żywo. Zrobiłem go w mniej niż dwie godziny i wyszła idealnie, to był w stu procentach dar od szatana. To nie będzie jednak nasz najdłuższy kawałek w życiu, mamy sporo dłuższych kompozycji, które ukażą się w przyszłości. Czyli takie "At War With Satan" jeszcze
przed wami? (śmiech). Zaś na serio: ponoć młodzi ludzie nie za bardzo garną się do książek, ale kiedy zerknąłem na tekst "Mephistopheles" pomyślałem, że nawet jeśli nie czytaliście "Fausta" Goethego, to przynajmniej musieliście o nim słyszeć? Dokładnie! Mniej więcej wiem o co chodzi w tej historii, ale nigdy nie czytałem tej książki. Teksty są nacechowane typowo satanistycznie, ale mają też, jak można zauważyć, posmak pewnej narracji. Nie koliduje to trochę z wizerunkiem niekorzesanego metalowca, czy nie macie z tym żadnego problemu, w myśl walki ze stereotypami? (śmiech) Mam nadzieję, że jacyś potomkowie Goethego tego nie znajdą, bo inaczej powstanie kolejny "To Tame A Land"! Pewnie cieszy was ten pozytywny szum wokół Hellcrash, bo recenzje są pozytywne, fani prawdziwego metalu przyjmują wasz album nader ciepło, a do tego zabijają się o niego również wydawcy - po wersjach CD i MC wydanych nakładem Red Wine Rites Records Dying Victims Productions wypuścili LP, są też wydania CD przygotowane przez meksykańskie czy japońskie wytwórnie? Byliśmy oszołomieni. To znaczy, wiedzieliśmy, że wszystkie kawałki na albumie mają mocne riffy i pomysły, ale nie mieliśmy zbyt wiele czasu, żeby to nagrać, więc wszystko było robione zbyt szybko i pod pewnymi względami mogło być lepsze. Niektóre kawałki są niezręcznie niechlujne, ale jak widać podobają się ludziom, mają w sobie to coś. Przygotowaliście dla Carnal Beast jakiś ekskluzywny bonus, żeby tradycji stało się zadość, a japońskie wydanie było warte swej wysokiej ceny? Tak, bonusowy utwór to są kulisy naszych sesji nagraniowych. Czy cena jest wysoka? Nie wiem. (śmiech) Podkreślacie, że jedyną promocją zespołu takiego jak wasz jest wydawanie płyt i koncertowanie. Z tym pierwszym nie ma problemu nawet w pandemii, ale granie na żywo do niedawna było praktycznie niemożliwe - brakowało wam tego, jak sądzę? Dlatego nie mogę już znieść tej farsy. Jak powiedziałem wcześniej, w razie potrzeby zagramy więcej tajnych koncertów, jak powinien to zrobić każdy, porządny zespół heavymetalowy. Niech heavy metal znów będzie niebezpieczny! Dlatego planujecie na przyszły rok dużą trasę z zaprzyjaźnionymi kapelami, żeby "Krvcifix Invertör" dotarł do jak największej licz by maniaków? Podpalimy Europę ze szwedzkim Eternal Evil i chorwackim Krucificadores. Wkrótce ogłosimy daty, więc bądźcie uważni! Do zobaczenia na trasie! Wojciech Chamryk & Szymon Paczkowski
116
HELLCRASH
HMP: Zanim przejdziemy do waszego najnowszego albumu zatytułowanego "Churches Without Saints", który został wydany 4 czerwca, chciałbym się zapytać o wasz poprzedni album, "The Oath of an Iron Ritual". Jak dużym był dla was sukcesem? Czy chciałbyś coś w nim zmienić, czy raczej zostawić tak, jak jest? Sataniac: Osobiście nie myślę o zmianach na starszych albumach. To już jest zrobione. Nie ma tam nic do zmiany lub naprawy, zostało to już wydane. Postrzegam te płyty jako świadków tamtego czasu. A sukces jest tym, co sam sobie zdefiniujesz. I tak, to dla mnie jest i był sukces, ponieważ wciąż uwielbiam stare albumy. Jaka jest największa różnica pomiędzy "The Oath..." a "Churches Without Saints"? Najbardziej różni te albumy brzmienie i produkcja, reszta jest prawie taka sama. Czy mógłbyś opisać proces tworzenia i nagrywania waszego najnowszego albumu? Jak długo pracowaliście nad "Churches Without Saints"? Przenieśliśmy się do nowej sali prób pod koniec roku 2019, jest ona naprawdę przestronna i wygodna. Tak więc mieliśmy okazję napisać i nagrać album w naszym własnym miejscu, co zawsze jest łatwiejsze i pozwala na większy luz porównaniu do wynajmowanego studia. I oczywiście nagrywaliśmy z naszym dźwiękowcem Janoschem, tak więc nie było żadnej presji. Mieliśmy skończone trzy lub cztery utwory po ostatnim występie w Szwecji w marcu roku 2020. Po tym skupiliśmy się na nowym albumie i byliśmy gotowi do nagrywania w październiku tego samego roku. W roku 2018 mieliście zmiany w zespole, rozstaliście się z waszym byłym perkusistą Tormentorem i przyjęliście Honta. Czy ciężko było zacząć pracę z nowym perkusistą? Ciężko było się rozstać z Tormentorem, jest naszym prawdziwym przyjacielem. Praca z Hontem to czysta przyjemność, ponieważ jest on totalnym maniakiem metalu. Jak duży wpływ miał koncept pustki na tek sty z "Churches Without Saints"? Poza oczy wistym "Learn To Love The Void", powiedziałbym, że "Endless Awakening", "Primordial Obscurity" oraz "Armed Architects of Annihilation" również kontynuują sentencję "jeśli nie ma życia po śmierci, to lepiej żyć jego pełnią i zaakceptować to, że nie będzie nic po nim". Cieszy mnie to, że poświęciłeś czas by przeczytać tekst. I tak, masz rację. To nie jest album koncepcyjny, jednak motyw pustki, śmierci i