Pełne spektrum Pracując nad debiutanckim albumem "Patterns In Parallel" Pale Mannequin mieli już pełny skład, nowe pomysły i dużo chęci, żeby jak najszybciej podzielić się nimi ze słuchaczami. Dlatego nagrywając pierwszą płytę przygotowywali już następną, ale nie zdążyli jej wydać do marca 2020 roku. Musieli więc odczekać 12 pandemicznych miesięcy, ale w końcu CD "Colours Of Continuity" ujrzał światło dzienne. To Pale Mannequin w zupełnie odmienionej, poprawionej odsłonie, taka wersja 2.0 udanego przecież debiutu, rock progresywny na bardzo wysokim poziomie, dopracowany i robiący wrażenie, o czym warto przekonać się osobiście, również na koncertach. knięty temat i czas iść dalej, już jako grupa. Rozgrzebywanie nagrań i miksów "Patterns In Parallel" nie miało na tym etapie sensu. HMP: Skoro materiał na "Colours Of Continuity" zaczęliście tworzyć w drugiej połowie 2018 roku, to było to jeszcze przed wydaniem waszego debiutanckiego albumu "Patterns In Parallel". Skąd taka nietypowa sytuacja, że nagrywając pierwszą płytę jednocześnie kom ponowaliście już następną? Tomasz Izdebski: To wynikało z faktu, że debiut nie był tak naprawdę nagrywany jako zespół. Cały projekt tamtych nagrań ogarniałem sam (na perkusji zagrał po znajomości Kuba jeszcze wtedy bez większych planów), z zajawki, żeby zrobić coś muzycznie tylko dla siebie, może nawet do szuflady, jako muzyczny zapis z pewnego okresu. Niemal jak pamiętnik. Grzesiek i Darek dołączali do mnie na przestrzeni nagrań i miksów, kiedy już sobie postanowiłem że Pale Mannequin będzie jednak zespołem z krwi i kości. Zanim "Patterns In Parallel" zostało dopięte (załatwienie wydawcy, tłoczni, sesji zdjęciowej, sociale, itp.) z Grześkiem zaczęliśmy pisać kolejne numery, z których ostatecznie część trafiła potem na "Colours Of Continuity". Tworząc nowy materiał nie miałeś w tej sytuacji ciągotek do tego, żeby zmieniać ten starszy, choćby w kontekście innych aranżacji, czy też "Patterns In Parallel" był już skończoną całością, a wy potrzebowaliście natychmiastowego ujścia do kolejnych pomysłów, stąd to swoiste dwa w jednym? Tomasz Izdebski: Nie, "Colours Of Continuity" miało być z założenia zupełnie inne niż pierwsza płyta. Osobiście nie byłem zadowolony z wielu rzeczy na debiucie i druga płyta miała być nową jakością - pod wieloma względami. Uznałem, że "Patterns In Parallel" to zam-
"Colours Of Continuity" to materiał bardziej zespołowy - to również miało wpływ na inten sywność jego powstawania i samo tempo pracy nad kolejnymi kompozycjami? Tomasz Izdebski: Po części tak. Materiał na "Colours Of Continuity" pisaliśmy ja oraz Grzesiek i wzajemnie nakręcaliśmy się na nowe pomysły. Potem na próbach, każdy mógł dołożyć swoją cegiełkę, chociaż akurat czasu na tym etapie nie było jakoś mega dużo. Dla porównania - "Patterns In Parallel" nigdy nie trafiło na salę prób przed nagraniami - wszystko powstawało w komputerze. Oprócz tego, osobiście miałem po prostu wenę i wyraźną wizję tego co chcę zrobić. Wielkiego kopa dało mi to, że udało mi się przekonać do swojej wizji muzycznej kilka innych osób, ponieważ do tej pory nie miałem szczęścia do znajdowania muzyków, którzy chcą grać w podobnych co ja klimatach. Przez kilka lat przed Pale Mannequin udzielałem się w różnych muzycznych projektach ale nigdy nie czułem ich na 100%. To, że nagle siedziałem na sali prób z trzema innymi gośćmi, którzy grają moje numery i którzy są tym zajarani - to był potężny zastrzyk motywacji. Zauważalne jest również to, że postawiliście na zmiany, bo poza melancholijnym, progresy wnym graniem mamy tu również fragmenty znacznie mocniejsze, nie tylko w warstwie gitarowej, ale również wokalnej - nie ma nic gorszego, jak po raz kolejny nagrywać tę samą płytę, od poprzedniej różniącą się tylko okładką czy listą utworów? Tomasz Izdebski: Dokładnie takie mamy założenie. Nie każda płyta musi być rewolucją -
Foto: Pale Mannequin
130
PALE MANNEQUIN
to byłoby mega trudne - ale chcemy, by każda wniosła do naszej twórczości coś nowego lub w jakimś zakresie podnosiła poprzeczkę. Tytuł "Kolory ciągłości" można też odebrać jako wasz dowód na przywiązanie do wybranej stylistyki, tyle, że jednocześnie unikacie schematów, staracie się szukać nowych rozwiązań? Grzegorz Mazur: Kolory ciągłości na tej płycie przede wszystkim mają zwrócić uwagę na to, że świat jest różnorodny a wszelakie zamykanie go w utarte ramy, schematy, kwantyzacja - zakłamują czy nawet zubożają obraz. W odniesieniu do muzyki chcemy pokazać że możemy zaserwować pełne spektrum emocji - radość, smutek, wściekłość, różnymi środkami wyrazu: szeptem, krzykiem, raz metalowymi rytmami, raz funkowymi. Nie chcemy zamykać się w jednym gatunku - słuchamy bardzo wielu rzeczy więc i bardzo wiele rzeczy przecieka do naszej twórczości. W tekstach eksplorujecie różne odcienie, jak podkreślacie, zbyt wąskiej perspektywy - w tym sensie "Colours Of Continuity" jest klasycznym konceptem, skoro warstwa tekstowa jest dość zwarta, oscyluje wokół jednego tematu? Tomasz Izdebski: Nie było ambicji aby album był koncepcyjny, natomiast na pewno chciałem żeby był słuchany jako całość i dobrze jako całość się bronił. Tak sam słucham muzyki - albumami, prawie nigdy playlistami czy singlami. Dużą uwagę przykładam do kolejności utworów i staram się, aby w miarę możliwości - numery w jakiś sposób do siebie nawiązywały. Kolejność utworów to jest coś, co staram się rozpracowywać już na etapie dem. Faktycznie z bliska wszystko potrafi zlać się w jedną, pstrokatą masę - dystans do wszystkiego jest wskazany, a nawet nieodzowny, niezależnie od sytuacji? Tomasz Izdebski: Jest bardzo przydatny i chciałbym sobie kiedyś go wypracować. (śmiech) Postanowiliście najwidoczniej kuć tak zwane żelazo, póki było gorące, skoro krótko po pre mierze debiutanckiego albumu i niewielu próbach poświęconych nowemu weszliście ponownie do studia? Tomasz Izdebski: Osobiście jestem trochę jak w gorącej wodzie kąpany. Czułem, że jeżeli pojawiały się nowe, dobre pomysły, a jednocześnie odróżniały się mocno od debiutu i było ogólne wrażenie, że sporo rzeczy poszło do przodu - to czemu nie? Nie przewidzieliśmy tylko że z pół roku zaplanowanego na ogrywanie materiału pod studio, które mieliśmy już zaklepane, większość czasu wypadnie na ogarnianie przygotowań do pierwszych koncertów (dla mnie to był też debiut jako wokalisty na scenie, a tego bałem się najbardziej). Było nerwowo; po czasie przyznaję że to pewnie był błąd. No ale przynajmniej jest co poprawić następnym razem. (śmiech) Pierwsza płyta powstawała w różnych studi ach oraz miejscach i w niepełnym składzie. Teraz od początku postawiliście na współpracę z Magdą i Robertem Srzednickimi, mieliście już też stałego basistę. To zupełnie inny komfort pracy, kiedy nie trzeba myśleć o kilku sprawach jednocześnie, można skoncentrować się wyłącznie na nagrywaniu, etc.? Tomasz Izdebski: Tak, przy "Colours Of Continuity" to była dobra decyzja, bo skupie-