Bez możliwości oddzielenia tego co jest prawdą a co fikcją Vulture to pewna nikomu nieznana kapela, która wcale nie inspiruje się horrorami. Nie no dobra, większość zapewne zna tę speed metalową kapelę z Niemiec, która miała na swoim koncie naprawdę dobrze (w mojej subiektywnej ocenie) brzmiące albumy, wraz z trochę niedocenianym "Ghastly Waves & Battered Graves" na czele. O tym albumie w kontekście niedawno wydanego "Dealin' Death" i o samym najnowszym albumie opowie nam basista zespołu, Andreas, znany też jako A. Axetinctör. Również pogadamy trochę o grozie w kulturze wszelakiej, od muzyki zespołu, przez filmy a na literaturze skończywszy. Nie przedłużając... HMP: Cześć! Czy powiedzenie, że jesteście kapelą, która uwielbia tworzyć muzykę inspirowaną grozą (w obojętnie jakiej postaci) to niedomówienie? Andreas: Cześć! Mówienie, że my jesteśmy tym jedynym zespołem to przesada. Szczególnie, że historie grozy były inspiracją dla rocka i heavy metalu od samego początku. Jednak tak, uwielbiamy wchodzić głęboko w te tematy i wprowadzać ich atmosferę do naszych utworów. Czy spodziewaliście się, że "Ghastly Waves & Battered Graves" będzie tak cholernie dobre? Cieszę się, że się podobało (śmiech)! "Ghastly Waves..." było dla nas naprawdę dziwnym przypadkiem. Część zdawała się naprawdę lu-
czymś, co definiuje uczucie i momentum danego czasu, dźwiękowa migawka, że tak powiem (śmiech). Tak więc moja obiektywna opinia może się z czasem zmienić, jednak za parę lat lub dekad ponownie z chęcią włączę ten album i wrócę do lat 2018/2019. Nie miałbyś nic przeciwko porównaniu procesu tworzenia "Dealin' Death" do czasów, w których pracowaliście nad poprzednim albumem? Jaka była najbardziej oczywista zmiana, którą zauważyliście podczas waszej pracy? Największą zmianą było to, że proces pisania był lepiej rozłożony w czasie. Kiedy wydawaliśmy "Ghastly Waves...", to mieliśmy już trzy gotowe utwory na "Dealin' Death". To pozwoliło nam ostrożniej rozwijać pomysły, unikać
miałbyś porównać wasz "Dealin' Death" do obu, to któremu albumowi byłoby bliżej? Nie jest sekretem, że wczesne wydawnictwa Dark Angel miały na nas ogromny wpływ, jednak sądzę, że oba albumy miały naprawdę różny "smak", jeżeli pozwolisz, że tak ujmę. "Darkness Descends" jest brutalnym wpierdolem od początku do końca. Jak całkowity szaleniec, który łomem łupie Ci czaszkę. "Dealin' Death" jednak jest trochę bardziej delikatne. Najpierw wabi Cię różnymi zachętami, nim wbije Ci nóż pomiędzy żebra (śmiech). "Darkness Descends" wciąż jest moim zdaniem niedoceniane. Każdy zna, ba, a nawet pies każdego zna "Reign in Blood" lub chociaż parę kawałków, ale tylko część z nich wie o Dark Angel, szczególnie jeśli mówimy o niedzielnych fanach muzyki ciężkiej. Sądzę, że to po prostu kwestia tego, że "Reign in Blood" jest bardziej dostępne oraz ogólnie łatwiej je zapamiętać. Spróbuj zaśpiewać refren z "Reign in Blood", kiedy będziesz zgonował na imprezie, a potem zrób to samo z "Darkness Descends". Oba nagrania są bardzo ważne, jednak "Darkness Descends" jest trochę bliżej nas, ze względu na jego mroczną atmosferę. Zobaczyłem jedno zestawienie (choć już nie pamiętam gdzie), że wasz kawałek "Malicious Souls" brzmi podobnie do "Shotgun Justice" Razora, jednak tego z Sheepdogiem. Nie do końca jestem pewien tego po przesłuchaniu reszty albumu, ale jest to całkiem możliwe. Spotkałeś podobne porównanie? Zgodziłbyś się z nim? Oczywiście, że są takie porównania, takie jak te w komentarzach na mediach społecznościowych takich jak Youtube, Facebook czy innych. Z jednej strony bycie porównanym do dużych nazw w gatunku to komplement, z drugiej, część z nich jest trochę przesadzona. Wiele osób pisze, że słyszą dużo Venom w Vulture, porównując nawet nas brzmieniowo i nie mogę zrozumieć, dlaczego to robią.
Foto: Lea Heindl
bić ten album, inni niespecjalnie. Myśląc o tym z pewnej perspektywy czasu, czujemy, że na tym krążku za bardzo przekombinowaliśmy i przesadziliśmy. Ponieważ okres, w którym pisaliśmy, był napięty, nie byliśmy w stanie zająć się niektórymi pomysłami na tyle długo, by odpowiednio je zmaterializować. W taki sposób, by uzyskać efekt, którego oczekiwaliśmy. Czy jest coś, co byś zmienił na tej płycie? Tak naprawdę to nie. Być może brzmienie mogłoby mieć trochę mniej opóźnienia, niektóre utwory mogłyby być tu i owdzie trochę przycięte, jednak zasadniczo, dla mnie album jest
42
VULTURE
rzeczy, które nie działały na poprzednich albumach, jak i pokazywać mocniej te, które się sprawdziły. Poza tym współpraca w zespole była bardziej dynamiczna, prowadziła do świetnego wkładu wszystkich muzyków, ogólnie rzecz biorąc był to bardzo kreatywny okres pracy. Czy ktoś w jakiś sposób pomylił wasz album z "Darkness Descends"? Ja bym mógł, gdyby ktoś użył pewnego skrótu. Wygląda troszkę, jak wasz hołd dla Dark Angel. Swoją drogą, czy powiedziałbyś, że "Darkness Descends" był trochę w cieniu "Reign in Blood"? Jeśli
"Gorgon" w pewien sposób jest podobne tematycznie do waszego utworu "Tyrantula" z poprzedniego albumu. W obu mamy potwora oraz straszne otoczenie opisane w tekście. Czy dodanie tego utworu było czymś w stylu: "tak, musimy mieć ten motyw" czy raczej było to: "tak, lubię ten motyw, dodajmy go"? W pewien sposób masz rację, jednak sposób, w który dotarliśmy do konkluzji były trochę inny. Jeśli chodzi o "Gorgon" to mieliśmy ten podstawowy pomysł utworu o Meduzie, więc musieliśmy wybrać pasujący tytuł. Potem dodałem tekst o raczej pechowym poprzedniku Perseusza (śmiech). Jeśli chodzi o "Tyrantule", to zarówno tytuł jak i tekst były ostatnimi brakującymi kawałkami "Ghastly Waves...", byliśmy totalnie bez pomysłów, więc nie