wne próby zanim zdecydowaliśmy się na nagrania, ale wyprawa do Pearce Farm Studio, do naszego kumpla i producenta, Iana Turnera, to było świetne doświadczenie. Fajnie wspominam też dzień w którym nasi starzy kumple, Terry Wapram i Paul Sears, wpadli do nas z wizytą - mieliśmy dużo radochy!
Wehikuł Czasu Do 2018 roku nazwa Gypsy's Kiss istniała w świadomości fanów rocka jako mityczna, legendarna nazwa zespołu, w którym lider Iron Maiden, Steve Harris zaczynał swoją muzyczna karierę. Zespół istniał raptem... dwa lata - rozpadł się w 1975 roku, kiedy Harris dołączył do grupy Smiler. Zapewne wiedza na temat Gypsy's Kiss pozostałaby w sferze fantazji i legend, gdyby nie osoba Andy'ego Hollowaya, organizatora londyńskiego Burr Fest, który po wielu latach starań doprowadził do reaktywacji tego zespołu na potrzeby swojego festiwalu w 2018 roku. I tak, po 43 latach od ostatniego koncertu, Gypsy's Kiss zagrał ponownie. Co jednak najbardziej istotne, lider formacji, David Smith oraz jego kompani postanowili pójść za ciosem i wskrzesić zapomniany diament rockowej ewolucji. Owocem tej inicjatywy jest płyta "74'", debiutancki album brytyjskiej formacji - pasjonujący, pełen hard rockowego ognia krążek, który po latach dopełnia w pewien sposób historię Żelaznej Dziewicy. O nieprawdopodobnie krętych ścieżkach prowadzących do reaktywacji Gypsy's Kiss, przyjaźni ze Steve'm Harrisem oraz emocjach towarzyszących wydawaniu płyty po prawie 50 latach od założenia kapeli, rozmawiałem z liderem, gitarzystą i wokalistą formacji, Davidem Smithem. HMP: Cześć David, jak się masz? Zanim pogadamy o muzyce, powiedz mi jak podobał Ci się ostatni sezon w wykonaniu West Hamu? Dadzą radę na jesieni w Europie? David Smith: Cześć! Jestem fanatykiem West Hamu od prawie 55 lat, od jakichś 20 lat jestem szczęśliwym posiadaczem sezonowych karnetów na ich mecze. Cholera, jestem strasznie dumny po tym sezonie, szkoda tylko, że
wiedz mi jakie to uczucie wydawać debiutancki album po niemal 50 latach od założenia zespołu? Och, to wspaniała sprawa. Jestem mega dumny. Jesteśmy bardzo zadowoleni z materiału który nagraliśmy a od osób które już słyszały tę płytę, docierają do nas słowa uznania. Wiesz, w sumie w 2019 roku wypuściliśmy kilka nowych nagrań, ale pełny album to je-
Pierwsze single które wydaliście chwilę po waszym reunion, były kawałkami z przeszłości które postanowiliście odświeżyć. Jak to się ma w przypadku nowego albumu? Wykopaliście jakieś perełki z dawnych lat czy to całkiem nowe rzeczy? No tak, EPka "Heat Crazed Vole: Re-Tailed" to faktycznie swego rodzaju wehikuł czasu, bo to materiał, który napisaliśmy około 1973-74 roku. Po prostu wiele osób prosiło nas o to żeby te kawałki uwiecznić, więc to zrobiliśmy. Dodaliśmy do nich dwa całkiem nowe numery i okazało się, że spotkały się one z równie entuzjastycznym przyjęciem. Nowy album to całkiem nowe kawałki, które napisałem na przestrzeni ostatnich dwóch lat wspólnie z Jonathanem Morleyem a swój kamyczek do ogródka dorzucili też Ross Hunter i Fraser Marr. Otwierający płytę "Take Me Down" to klasyczny hard rockowy banger, bardzo dynamiczny, motoryczny, miejscami znajomo galopujący. Gitary natomiast grają trochę w stylu UFO czy wczesnego Judas Priest... Dzięki! Wiesz, nasze inspiracje to generalnie klasyka lat 70-tych, trochę glam rocka i odrobina progresu. Chcieliśmy też dodać na tym albumie nowoczesnych wpływów. Zawsze byliśmy wielkimi fanami UFO - pierwszy raz widziałem ich razem ze Stevem Harrisem jakoś w 1975r., gdzieś w Londynie. Bardzo mi schlebia kiedy ktoś porównuje moje kawałki do UFO, serio. Natomiast "Take Me Down" to taki numer, który w moim odczuciu jest najbliżej Iron Maiden, jak może być, choć oczywiście trzyma się stylu Gypsy's Kiss. Tekstowo to taka teologiczna refleksja wokół jednego roku życia w pandemicznym zamknięciu. Drugi numer z kolei jest trochę "purpurowo" zabarwiony, jeśli tak mogę powiedzieć pewnie to przez te wszędobylskie klawisze! Nie myśl, że oskarżam Was tu o jakieś kopiowanie, ale ten charakterystyczny klimat rocka lat 70-tych jest u Was bardzo wyraźny, a zarazem wydaje się być bardzo naturalny. No wiesz, jesteśmy też oczywiście fanami Deep Purple, ich sound, sound ich klawiszy na pewno miał na nas wpływ. Bardzo lubię ten numer, zwłaszcza, że chcieliśmy zawrzeć w nim trochę kontrastów akustyczno-elektrycznych. Sądzę też, że fajnie wyszły tu moje wokale, jestem bardzo zadowolony z roboty jaką tu wykonałem.
Foto: Gypsy’s Kiss
przez koronawirusa, większość meczów odbyła się bez kibiców i tak ważny rok dla naszego klubu oglądaliśmy jedynie z ekranu telewizora. Bardzo jestem ciekaw nowego sezonu, będę się tym jarał zaraz jak skończę kibicować Anglikom na Euro. Europejska przygoda West Hamu będzie ekscytująca, nie mogę się doczekać! No to trzymamy kciuki za Hammersów! Za Anglików niech będzie że też, a przynajmniej dopóki nie trafią na Polaków (śmiech). Ok, to pogadajmy teraz o muzyce. Na początek po-
66
GYPSY’S KISS
dnak coś innego. Świetne uczucie, naprawdę. Przyjmij więc również i moje gratulacje, bo "74" to naprawdę solidny kawał rockowego grania! Wydaje się, że atmosfera podczas nagrań była świetna! Szczerze mówiąc, Covid trochę pokrzyżował nasze plany (i w sumie nie tylko nasze) i koniec końców album nagraliśmy między sierpniem 2019r. a majem 2021r., podczas czterech różnych sesji, z których każda trwała jakieś trzy-cztery dni. Oczywiście graliśmy intensy-
Jednym z numerów, na który zwróciłem szczególną uwagę jest nieco filozoficzny "My Own Holy Grail"... Ten numer kojarzy mi się trochę z wczesnym AC/DC. I tak, masz rację, to dość refleksyjny i filozoficzny kawałek jeśli chodzi o tekst, jest w nim sporo osobistych odniesień. Uwielbiam też "Traveller", w którym urzekają mnie Wasze pomysły na gitarowe harmonie. Są niesamowite! Dużo słyszę w tym klimatów z "Argus" Wishbone Ash. Hmmm, akurat "Traveller" to kawałek, który miał nawiązywać do brzmienia takiego starego