Prawdziwy zespół - Nie ma to jak skończyć album! - podkreśla Holger, wokalista i gitarzysta Deathblow. I chociaż jego zespół wydał dopiero dwie duże płyty, to zważywszy na poziom najnowszej "Insect Politics" warto czekać na kolejne - o ile rzecz jasna lubi się siarczysty thrash w amerykańskim wydaniu. HMP: Politycy musieli naprawdę zaleźć wam za skórę, skoro w tytule nowej płyty porównujecie ich do insektów? Holger: Tak, a konkretnie większość światowych przywódców będących obecnie u władzy w krajach zachodnich. Wygląda na to, że bardzo niewielu z nich jest skłonnych zrobić cokolwiek konkretnego, aby rozwiązać rzeczywiste problemy, takie jak zbliżający się kryzys klimatyczny i rosnące różnice w zamożności, a bardziej zależy im na zdławieniu wszelkich prób socjalizmu i utrzymaniu przewagi nad resztą świata, aby utrzymać niezrównoważone sy-stemy władzy. Myślisz, że w dobie fake newsów czy zakłamania w mediach, nader często zależnych od
dyskursem. Do tego zło jest wciąż bardziej fascynujące od dobra oraz bardziej medialne, bo lepiej się sprzedaje - tego chyba też już nie zdołamy zmienić? Nie zawsze jest zabawne śpiewać o złu. Szczególnie w przypadku mrocznej, popieprzonej muzyki jak thrash i death metal. Prawdopodobnie z powyższego powodu wielu ludzi bardzo nie lubi Stryper. Nie wiedzą co tracą (śmiech). Debiutancki album "Prognosis Negative" wydaliście na początku 2014 roku, ale na jego długogrającego następcę trzeba było poczekać - pewnie gdyby nie pandemia "Insect Politics" nie
Foto: Deathblow
określonych opcji politycznych czy biznesowych, a do tego bardzo powierzchownego podejścia wielu ludzi do tego co ich otacza, zwracanie ich uwagi na te sprawy ma jakikolwiek sens, wywoła jakikolwiek oddźwięk? Czuję, że jest to ważny temat i powinien być poruszany i wywoływać reakcję. Jednak nie sądzę, żeby to co mówimy lub wkładamy w nasze teksty odnosząc się do tych kwestii miało coś zmienić (śmiech). Szczególnie w metalu myślę, że dla większości fanów główną atrakcją jest energia i brzmienie muzyki. Teksty to tylko lukier na torcie i myślę, że może to być katharsis dla ludzi czujących podobnie, ale nie sądzę, że otworzymy komukolwiek oczy lub zmienimy czyjeś poglądy. Koncepcje zawarte na albumie były głównie wyładowaniem naszego strachu i frustracji związanej z ówczesnym
94
DEATHBLOW
ukazałby się w ubiegłym roku, a tak wykorzystaliście w sposób najlepszy z możliwych nadmiar wolnego czasu? Tak, myślę, że to uczciwe stwierdzenie. Ciężko pracowaliśmy, żeby szybko to wypuścić, ale byliśmy w studiu, kiedy Stany Zjednoczone zaczęły wszystko zamykać z powodu pandemii. Myślę, że dało to grafikowi (Axel Hermann) mnóstwo czasu na przygotowanie okładki tak jak chcieliśmy i nam też dało czas na samodzielne wytłoczenie wersji winylowej. Wydawaliście też krótsze materiały, ale zdajecie się być jednym z zespołów przywiązujących dużą wagę do dużych płyt - nagrywanie albumów wciąż ma sens, szczególnie w przypadku metalowych grup? Absolutnie! Fajnie jest próbować sił w krót-
szych wydaniach. Zwłaszcza, że chcieliśmy utrzymać wszystko w ruchu wydając więcej naszego materiału, ale nie mieliśmy go wystarczająco dużo na długogrający materiał. A nie ma to jak skończyć album. To właśnie wtedy zwracasz na siebie uwagę i czujesz, że udało ci się coś osiągnąć! Wielu muzyków mówi jednak bez ogródek, że płyta jako zwarta całość, artystyczne medium pewnego przekazu, nie jest już dla nich czymś atrakcyjnym, wolą publikować serie cyfrowych singli czy EP/mini albumy. Nie jest to jednak czasem pójście na łatwiznę, ukłon w stronę tych mniej wymagających, bazujących na streamingu, słuchaczy? Myślę, że tak, znaczy to mniej, kiedy masz tylko single wydawane co jakiś czas w sieci. Myślę, że musisz zachować fizyczną dynamikę muzyki, żeby poczuć się jak prawdziwy zespół. Rozumiem, dlaczego tak wielu artystów wydaje single online, bo jest to szybkie i bardziej przystępne. Nie da się tego jednak porównać do włożenia energii w stworzenie albumu i upewnienia się, że jego fizyczne wydanie właściwie go reprezentuje. Zwracacie też uwagę na jakość oprawy graficznej swych wydawnictw. Okładkę ostat niej EP-ki "Demolition Deployment" stworzył dla was Adam Burke, poprzednią "The Other Side Of Darkness" Andreas Marschall, a cover "Insect Politics" to dzieło Axela Hermanna. Wygląda na to, że intere suje was praca tylko z najlepszymi, w dodatku w dwóch ostatnich przypadkach to ludzie, którzy już od lat 80. mają na koncie wiele klasycznych okładek - kto będzie następny, Ed Repka? (śmiech) Nie wydaje mi się. Lubię Eda Repkę, ale wydaje mi się, że może jest on zbytnio wykorzystywany w świecie thrashu... Jestem wielkim fanem wielu niemieckich zespołów thrashowych z lat 80. i zawsze uwielbiałem okładki od takich artystów jak Hermann i Marschall. Mam wrażenie, że mają w sobie trochę z Repki, ale ich prace są bardziej surowe, może trochę mniej kreskówkowe. Kiedy pracuje się nad danym materiałem dłużej jest to swego rodzaju ułatwienie, czy przeciwnie, nie mając jakiegoś określonego deadline'u, jest trudniej, choćby z utrzymaniem koncentracji, skupieniem się na czymś tym bardziej, że nie zajmujecie się przecież tylko muzyką? Czuję, że wyznaczenie sobie ostatecznego terminu przy ostatnim albumie było bardzo pomocne, chociaż to się zmieniło, jak już wcześniej wspomniano, wraz z pandemią. Myślę też, że nigdy byśmy niczego nie zrobili, gdybyśmy nie próbowali przesunąć nieco naszego